Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość psiapsióła24

W końcu dojrzalam do decyzji by się rozejść!!!!!!!!

Polecane posty

jestem juz po sprawie.Orzeczony rozwod bez orzeczenia o winie i alimenty po 600 zl...Juz bylam szczesliwa, a teraz moj ex wymysla ze bedzie sie odwolywal bo wg niego za duzo mu przysądzili..Kurde chcialabym juz miec to za sobą, a tak to znow zyje w niepewnosci.Nie wiem co on tam moze jeszcze wymyslec, ale takich glupot nawypisywal w odpowiedzi na moj pozew ze szkoda slow..A zlosliwy jest i msciwy wiec juz sama nie wiem.Znow sie denerwuję..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fajna i już - jestem z Tobą myślami. on to robi bo wie, że się zdenerwujesz, dlatego nie możesz mu tego okazywać. Opanowaniem i spokojem go zabijesz. Odwagi! Tulę mocno i trzymam kciuki!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fajna i już, zazdroszczę Ci, ja właśnie 2 tygodnie temu oznajmiłam męzowi o rozwodzie, po 11 latach życia. Niedowierzał do wczoraj, jest mi źle, mam wyrzuty sumienia, szkoda mi go, ale właśnie do tego dojrzałam, żeby powiedzieć"dość". A przyszło mi to o tyle łatwo, że go już nie kocham, kurczę, zapytałam się siebie co do niego czuję i zrozumiałam, że na pewno nie miłość. Lata kiedy mnie odpychał, kiedy chcialam się do niego przytulić, pocałować, kiedy zostawiał mnie i szedł do kolesi pić, całe samotne noce, a jak był to wybierał telewizor, zero rozmów, brak wsparcia w trudnych chwilach, spowodował to, że uczucie się wypaliło, został tylko popiół. Straszne, a tak go kiedyś kochałam. Wiele razy próbowałam ratować nasz związek, prośbą, groźbą i nic. Dopiero teraz zrozumiał, że to nie przelewki, ale nie rozumie "dlaczego?". Mamy 10,5 letnią córeczkę. Atmosfera w domu ciężka, jeszcze nie złożyłam pozwu, chcę być z nim w dobrych relacjach dla dobra dziecka, i może pójdzie na układ, że niby wszystko wygasło w nas obojgu, żebym nie musiała wyciągać brudów. Jest mi bardzo ciężko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fajna i już, powiedz, ile czasu trwał rozwód w Twoim przypadku, bez orzekania o winie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Azis-u mnie sprawa rozwodowa i jednoczesnie ustalenie alimentow odbylo sie na jednej sprawie i koniec na tym.Wiecej spraw poki co nie ma.Jesli nie bedzie zadnego odwolania z tamtej strony to na tym sie zakonczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rowiedziona we wrześniu
Witam kobietki. Ja wyszłam za mojego męża.. no bo ciąża. Zdecydowałam się tylko na ślub cywilny chociaż nie było żadnych przeszkod do kościelnego. Jakoś tak miałam jakies przeczucie ze to nie to... Między nami 12 lat roznicy..... Po 5 latach związku małżeńskiego a raczej jego parodii postanowiłam się rozejść.. Powiedziałam dosyc tego.. Tym bardziej, że nie mieszkaliśmy ze sobą, on był takim weekendowym a raczej co miesiecznym mężem i tatusiem. Strasznie się bałam tego jak ja sobie poradzę finansowo (tylko tego). Dziecko chore wymagające comiesiecznych wizyt u lekarza, może nie jest to choroba zagrazająca życiu ale bardzo uciążliwa (alergia skórna). Moja pensja nie jest mała ale na pewno nie starczylo by po comiesiecznych oplatach i lekach na zycie. Pomyślałam "w końcu dostane alimenty i mam cudownych rodzicó ktorzy zawsze mi pomogą". Złożyłam pozew. I zaraz poznałam cudownego człowieka, Bóg mi go zesłał. Cuownego człowieka który jest moim mężem, poślubionym przed Bogiem. Ukochanym i jedynym. Dziewczyny dacie rade. Trzymam za Was kciuki. Nie dajcie sobą pomiatać, to jest Wasze zycie i Wasze szczescie. Ja sobie nie wyobrazam zebym z tamtym czlowiekiem, do ktorego nic a nic nie czulam, mialabym byc do konca zycia tylko po to zeby... No wlasnie zeby co... Ehh.. Teraz jestem szczesliwa. Pozdrawiam Was. Sorrki za bledy i brak literek ale mi cos klawiatura szwankuje. MACIE BYĆ SZCZĘŚLIWE!!!!!!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wlasnie taki mam zamiar-byc szczesliwą! Serio! Choc moj byly to typ czlowieka ktory lubi "dokuczac" delikatnie mowiąc i poprzez dzieci zawsze bede w pewien sposob z nim zwiazana-niestety...Ale trzeba myslec pozytywnie bo to ma tez wplyw na to jak sobie poradzimy z codziennymi klopotami.Bo przeciez czasem jest tak ze byle glupota nas przerasta, a czasem dajemy rade z naprawde trudnymi sprawami.Oj kobietki, my jestesmy fajne istoty.Z pozoru delikatne, kruche, empatyczne, i naprawde jesli uwierzymy w siebie to damy rade wszystko przetrzymac.Bede sobie co dzien to powtarzac i tak sie stanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rowiedziona we wrześniu
Popieram :) Twoje słowa fajna :) My się mamy poświęcać? A w imię czego? Spać w jednym łózku z kimś, do którego nie czuję nic.. a może nawet wstręt? Mieszkać z kimś, i życ do końca życia z kimś do którego nie czuję ZUPEŁNIE NIC?? To gorzej niż najbrutalniejsze tortury! My sobie rady nie damy?? Hehehehe dobre sobie! A właśnie że damy radę. To oni zginą jak ciotki w czechach bez nas! :) My jesteśmy fajne babki i zasługujemy na fajne życie :) Co do alimentów.. Mojemu eks przywalił sąd 500 zł heh przy czym on zarabia duuuuuuużo więcej ode mnie. Olać to, ważne że mam tego strupa z głowy, no nie tak do końca bo odwiedza dziecko, na szczęście raz na miesiąc a nawet i rzadziej. No ale takie jego prawo, trudno. Ale wiecie co? Dobrze mi z tym bo widzi że jestem inną kobietą, szczęśliwą, uśmiechniętą :) Nie poddawajcie się kobitki kochane :) I nie dawajcie się zastraszyć bo oni gówno mogą, najyżej pogrzebać sobie w majtkach :) DObrej nocki. Zaśnijcie z uśmiechem na ustach. Buziaki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rowiedziona we wrześniu --> cieszę się, że znalazłaś szczęście!!! dobrze, że wcześniej związałaś się tylko cywilnie. ja niestety mam też i kościelny i z tego względu tak mi ciężko trochę... Pozdrawiam gorąco!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez mam koscilny slub i dla mnie tez nie jest to bez znaczenia.I to nie jest tak ze tworze sowbie jakas osobną religie na swoje potrzeby, ale mysle ze Ten tam w gorze nie zamknie mi kiedys furtki dlatego ze sie rozwiodlam.Moge smialo powiedziec ze wierze w Boga, staram sie byc dobrym czlowiekiem, a nie tylko znerwicowanym jego wrakiem.Zresztą ksiądz tez mi powiedzial jak bylam ostatnio u spowiedzi:dziecko Ty tez masz prawo byc szczesliwą, Bog ludzi powolal do szczescia-ciebie tez, masz dla kogo byc usmiechnieta a nie wiecznie sfrustowana, zdenerwowana i smutna...Duzo daly mi te slowa.Moze i Tobie pomogą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zojka14
Witajcie!Czytam wasze wypowiedzi i zastanawiam się nad sobą i kompletnym brakiem odwagi do podjęcia takiego kroku jak wy.Męczę się w swoim małżeństwie już 20 lat i nie potrafię podjąć ostatecznej decyzji.Dzieci już duże (20 i17lat) a ja wciąz nie potrafię pomyślec o sobie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paputek
ja tez sie mecze w małzenstwie jakies 6 miesiecy to istny koszmar szrpanie wyzywanie itp. mamy dziecko małe i kredyt i tu jest problem :( ja na wychowawczym :( nmie zarabiam i boje sie podjac decyzji o odejsciu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zojka a Ci sie nie dziwie, ze trwasz w tym.W koncu ja tez trwalam prawie 17 lat.Rozumiem.Tym bardziej, ze od dawna o tym myslalam, nawet \"rozmawialam\" o tym z męzem, ale nie mialam odwagi.Nie wiem co sie stalo ze ją znalazlam? Moze swiadomosc ze to moje wlasne zycie, tak beznadziejnie ucieka mi miedzy palcami a ja nic z tym nie robie, moze toze gdy pomyslalam ze to zycie bedzie dalej tak wyglądac, a pewnie i gorzej a cos we wmnie krzyczalo:\"dusze sie w tym beznadziejnym, toksycznym ukladzie, zle mi cholernie z tym, nie chce byc z tym czlowiekiem ani chwili dluzej, bo gdy widze wykrzywioną satysfakcją twarz zawsze gdy sprawial mi przykrosc to straszne jak sie wtedy czulam\" Ten czlowiek ktory mial byc oparciem, podporą itd sprawial swiadomie przykrosc przekrecając dodatkowo fakty w taki sposob byto on byl postrzegany jako biedna ofiara wrednej zony, czlowiek o dwoch lub wiecej twarzach..Nie moglam juz tak dluzej i odwaga sie znalazla..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a Ty paputku to wiesz masz bardzo trudną sytuacje.Rzeczywiscie.Bo i dziecko male i kredyt.Ale pewnie i z tej sytuacji musi sie znalezc jakies wyjscie. To nie moze byc tak, zebyjedna osoba drugą tak poniewierala.Jak masz rodzine zyczliwą pozal sie im, popros o pomoc.To nie wstyd poprosic najblizszych o to...Pisz tutaj moze razem cos wymyslimy.Pozdrawiam Cie cieplo.Ja wiem ze moze to jest naiwne ale ja naprawde wierze ze są ludzie dobrzy wokol nas ktorzy nie przeliczają wszystkiego w stylu:czy im sie to oplaci..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fajna i juz ---> dziękuję, że przytoczyłaś mi te słowa. Na pewno dodadzą otuchy. Mi jednak w głowie są takie myśli - Bóg tu na ziemi daje nam cierpienie, a szczęście będzie w niebie... a skoro tu się nie trwa w tym co jest, bo chce sie być szczęśliwym, to co będzie potem?... Moja sytuacja też jest inna - wielomiesięczna, jawna zdrada męża i jazdy z jego i jej strony do mnie. Wiec decyzja o odejściu nie była na moje "widzi mi sie"... Boli cały czas... zojka14 - poświęciłaś się dla dzieci... czas zacząć myśleć o sobie Kochana... paputek - współczuję Ci z całego serca. Ja co prawda bez dziecka, ale również z potężnym kredytem, który rośnie i rośnie... :( dasz radę. Musisz znaleźć w sobie siłę - dziecko jest tu ogromną motywacją! Zadaj sobie pytanie czy Ty chciałabyś być wychowywana w domu, gdzie sypią się wyzwiska i są awantury, a następnie czy chcialabyś by Twoje dziecku w takim domu było... Fajna i już dobrze napisała - zwróć się do bliskich o pomoc. Na pewno się nie odwrócą od CIebie, a tym bardziej będa szczęśliwi, że to właśnie do nich przyszłaś z problemem. Pozdrawiam Was gorąco Dziewczyny! cieszę się, że tu zajrzałam jakiś czas temu i trafiłam na Was:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iiida
fajnie,że na Was trafiłam kobitki.Ja ze swoim ślubnym nie mieszkam od roku i przez ten cały czas borykałam się z problemem rozwodowym. borykałam się dlatego ponieważ mamy dwóch synów i rozstanie z ich ojcem kojarzyło mi się ze skrzywdzeniem dzieci i jednocześnie z własnym egoizmem.przeżywałam wewnętrzne katusze i stresy. małżonek chciał do mnie wrócić, obiecując niebo. dla mnie to juz za poźno, nie chce jego oferowanego nieba. ?? nie wiedziałam co robić?? wiedziałam jedynie to, ze juz nie chcę z nim być. i nadszedł 31 grudzień 2008.obudziłam się z jakimś dzikim przekonaniem, ze to dziś złożę pozew o rozwód i co?? ZŁOżYŁAM. czekam na ciąg dalszy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
iiida ja rozumiem, ze masz wyrzuty ze wzgledu na dzieci.Normalny rodzic tak wlasnie robi.Na pierwszym miejscu martwi sie o dzieci.Tylko pytanie czy dzieci mogą czuc sie szczesliwe gdy rodzice ze sobą nie są szczesliwi??? a jak do tego dochodza jakies awantury i tym podobne sprawy to te dzieci mają calkowicie spaczony obraz rodziny.Pewnie ze nie mozna od razu sie poddawac, dopoki czujesz ze jeszcze jest szansa...ale czasem sie czuje ze to juz bylaby wegetacja i to marna i wtedy trzeba sie odwazyc na ten krok.A wcale latwe to nie jest.Swiat staje do gory nogami i niejeden raz zadasz sobie pytanie-czy warto bylo to robic, czy dasz rade to przetrzymac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i wiecie co jeszcze??trzeba sobie wybaczyc.Tak.Sobie wybaczyc.Ze smialas w koncu pomyslec o sobie.Ze zrobilas to co wydawalo sie egoizmem..ale wcale nim nie jest.Ide spac Kochani.Dobrej nocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokladnie taaakkkkkkkkkkkkk
faceci to huje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość było.........
cześć dziewczyny, ja też długo dojrzewałam do decyzji o odejściu. Mój mąż, były mąż ;) w sumie fajny facet, ale za dobry. Dziwnie brzmi, zaraz ktoś wyskoczy i powie, czego więcej chcieć? a jednak. Wykończyła mnie jego rodzina i brak wsparcia z jego strony. Byłam tak wykończona psychicznie, że nie widziałam sensu wstawania z łóżka. Trwało to 4 (!!!) lata i w końcu powoli zaczeła we mnie dojrzewać myśl o odejściu. Strach co dalej był ogromny, dokładnie to co mówicie - dziecko, kredyty i takie przyziemne sprawy. Strach , że sobie nie poradze.... Co powie rodzina, znajomi... W między czasie poznałam kogoś. Moje wyrzuty sumienia były ogromne. Pewnego dnia dojrzałam do spotkania z adwokatem. Do kolejnej wizyty dojrzewałam następne pół roku, aż w końcu prawnik wkurzony że tak się waham powiedział "wóz, albo przewóz" no i pojechałam :) Wszyscy mnie namawiali, żebym to jeszcze raz przemyślała (od 1,5 roku nie mieszkaliśmy razem :) ), że nie można tak sobie poprostu przekreślać tylu lat życia, przecież ona Ciebie kocha. Ale On jest dorosły poradzi sobie.. Sprawa trwała 45 min. bez orzekania o winie, dziecko jest ze mną, wziełam kredyt na siebie, dostaję alimenty na córkę i ŻYJĘ ;) Najgorzej jest podjąć decyzję - potem jest już łatwiej!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość było.........
miało być On Ciebie kocha :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iiida
nie łatwe to sprawy ale w końcu jedno życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psiapsióła24
Witam was ponownie dziewczyny:(Musimy sie jakoś wspierać damy rade kobietki!!! mój mąz dziś w koncu przejrzał na oczyska i powiedział że też chce rozwodu bo widzi ze to nie ma sensu.Poszliśmy raz do Psychologa to znaczy on chciał ja poszłam tylko ze względu na rodzinę bo naciskała.I co teraz też się boje zostane sama z kredytem na 7 lat z małą córeczką .wiem że nie dam sama rady finansowo i bardzo się tego boję ale co naważniejsze rodzinka mnie wspiera i to mnie trzyba przy zyciu....Jutro rozmowa z rodzicami ustalenie pewnych kwesti wiem że będzie mi ciężko jeszcze tym bardziej z moją mizerną pensyjka!!!Pozdrawiam was kochane!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De mille
Dziewczyny witam was:)Jakies dobre fluidy plyna z tego topicu:) Mam podobny dylemat..dojrzewa we mnie decyzja o rozstaniu,jednak strach ogromny,ze zostane sama,ze brak pieniedzy,ze milion innych spraw sie zawali,swiat mojej corci tez sie zmieni,ma tylko 2 latka.Boje sie o nia.Coraz czesciej placze z bezsilnosci..co przyniesie przyszlosc??sto pytan na sekunde.. Jak dalyscie rade ?czy to wy sie wyprowadzilyscie czy wasi mezowie??Jak to wszystko znosza wasze pociechy??Przepraszam,ze tak na starcie zadaje wam te pytania,ale czuje,ze musze odejsc,a strach mnie wstrzymuje,podniesci na duchu kobitki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
droga de mille, to nie jest latwa decyzja.Ja potrzebowalam na to wielu, wielu lat.Ale tez prawda ze nie zawsze bylo w moim malzenstwie do bani.Pisalam juz wczesniej, ze moj byly mąz nie bil mnie, nie pil tak bym mogla zlozyc jego zachowanie na karb alkoholu.On mnie po prostu wykanczal psychicznie swoją okropną dwulicowoscią i dbaniem przesadnym tylko o wlasną d..e.Byl tak przykry ze przestalam w koncu spac, mialam trudnosci z jedzeniem.Balam sie jak powiedziec to moim dzieciom by nie uznaly ze to ja robie im krzywde.Moze latwiej jest gdy dziecko jest takie male jak Twoje.Latwiej -jesli wlasnie chodzi o sfere emocjonalną.Duze dzieci wiecej pamietają a i ojca widzą w innym swietle niz ja go widzialam.Zresztą przed nimi tez niezle gral i do tej pory to robi.Udaje biednego, skrzywdzonego, co to zostal niesamowicie wykorzystany.Ale one choc go kochają to juz tez wiedzą swoje i tak latwo nie dadzą sie wpuscic w maliny..Ach! Kochani! jakos mi dzis smutno.Moze to pogoda a moze dopada mnie jakis kryzys po tych ostatnich przejsciach zw.z rozwodem..Ale dam rade.To jest przejsciowe.Kurde, dla mnie tez zaswieci slonce.Tak jak i dla Was.Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość De mille
Moj maz...jest ..sama niewiem kim,obcy jest dla mnie,brak mi slow,Przynioslam z piwnicy torby zeby sie spakowac,zamierzam pomiszkac troche u mamy..co dalej ??niewiem nic.jestem zalamana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozwodka44
czytajac wasze wypowiedzi dochodze do wniosku ze jednak nasze spoleczenstwo dojrzalo :)))Ja juz dawno sie roztalam z moim mezem,tez dziecko bylo male,tez nie mialam pieniedzy i tez mialam wiele pytan do siebie,co dalej,jak zyc z dzieckiem bez pracy??:))Ale decyzje podjelam,odeszlam i dzis uwazam ze to byla najlepsza decyzja w moim zyciu:))Mysle ze takie watpliwosci i strach towarzyszy kazdemu,myslicie ze Mezowie to sie nie boja??Dlaczego wymyslaja rozne bzdety by ta zona zostala?Strach im tez towarzyszy,tylko ONI mysla o tym jak zyc bez zony,ktora codziennie byla,sprzatala,gotowala itp.Jestem kobiety z Wami,jestem za tym ze tak naprawde to kobieta jest kowalem swojego szczescia.Kazda tu obecna ,ktora juz jest po przejsciach jest szczesliwa prawda??Strach ma zawsze wielkie oczy,ale zawsze jest wyjscie:))Rodzina,znajomi,zawsze jest ktos,kto poda pomocna dlon:))Kobiety jesli czujecie sie nieszczesliwe,to do boju!! POZDRAWIAM :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×