Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Cztery umowy - ja to mam odkad pamietam. To pozostalosc dziecinstwa kiedy chcialam zeby w domu bylo dobrze i spokojnie wiec te chore emocje rodzicow przechwytywalam na siebie. A potem to chcialam byc dobra dla wszystkich wierzac ze za to bedzie czekac mnie akceptacja i milosc. Oczywiscie obydwie drogi bledne - ale szlam nimi bardzo dlugo i teraz ow nawyk nie zniknie w tydzien. Uznalam jako dziecko ze jak przechwyce czyjas zlosc, gniew, agresje, wstyd, lek - to sama bede bezpieczna bo mi te emocje nic nie zrobia. Bo je \"udomowie\". Ja sie zawsze balam agresji, gniewu i zlosci. Balam sie sprowokowac w kims te emocje bo to moglo mi bezposrednio zagrazac. Odkad pamietam to sie tego balam. Jak ktos spojrzal na mnie groznie to sie az w sobie kulilam i mialam ochote zejsc tej osobie z oczu - jakby sama moja obecnosc kogos wkurzala. To jest najprawdopodobniej implikacja przebywania z osobami nieprzewidywalnymi, zmiennymi - gleboko zaburzonymi. Niestety - moi rodzice byli tacy - i ich rodzina w wiekszosci tez. Dzis dali cukierka - jutro tego cukierka wypomnieli z komentarzem. Pisalam juz ze maz uosabia wszystkie dysfunkcje moich rodzicow i rodziny - ale zaczynaja one niebezpiecznie ocierac sie o psychopatie. To nie ja czy moje dzieci sa tego przyczyna - on to w sobie mial od zawsze. Krzywym garbatego nie wyprostujesz. Ja bylam tylko wentylem ktorym te - moze nie zawsze swiadome - patologie uszly. Wciaz mam w glowie te audycje zapodana przez Ja - i te postawe \"dogadzajaca\" innym, dziewczyna z czajnikiem. No tak - ja zawsze pierwsza bylam do przyniesienia tego \"czajnika\" - bo jakze to, nie moge przeciez byc taka niekolezenska i nie przyniesc. Do niedawna nawet gdybym nie zglosila sie w checia przyniesienia czajnika - czulabym sie podle, jak jakas jednostka strasznie antyspoleczna, niekolezenska i wogole nie warta zeby ja lubic i sie z nia zadawac. Nawet gdyby przyniesienie tego czajnika nastreczalo wiele trudnosci a dla kogos innego no problem. To nie jest jeden tylko efekt - ale cale zaleznosci. Taki lancuch przyczynowo-skutkowy. Na szczescie wiem skad to sie wzielo a co najwazniejsze - jestem tego swiadoma. Swiadomosc to pierwszy krok do zdrowienia. A taka wlasnie postawa \"kelnerska\" budzi brak szacunku a nie sympatie i lubienie kogos. Maja Cie gdzies bo wiedza ze zawsze cos za kogos zrobisz, jestes wygodna dla innych wiec Cie \"akceptuja\" - a wlasciwie to akceptuje Cie ich wlasne lenistwo. Im sie nie chce - Ty to zrobisz na pewno. Wysluguja sie Toba. Ale przez to sami sie nie rozwijaja, nie nabywaja umiejetnosci bo to Ty ich rozpuszczasz, demoralizujesz. W tej audycji powiedziano swiete slowa ktore skierowane byly wlasnie do mnie. Bo od takiego \"kelnerowania\" ludzie sie uzalezniaja. Tobie jest coraz gorzej, nie masz ochoty za kogos robic, zalatwiac spraw w nieskonczonosc a jednoczesnie z ta niechecia jest przymus bo to musi byc zalatwione a tamta osoba nie potrafi - jak ma potrafic jak ty to zawsze robisz? I bledne kolo, i frustracja... Tamta osoba zapiera sie wszelkimi silami przed przejeciem tego obowiazku... A Ty czujesz sie wykorzystywana/y coraz bardziej - o coraz bardziej bezsilna/y, skazana na taka sytuacje i role. Tutaj dokladnie widac demoralizujacy wplyw takiej postawy \"wyreczajacej innych\" - wyskakiwania z inicjatywa \"ja to zrobie\". Czy ktos kto \"kelneruje\" ma do siebie szacunek? Chyba nie bardzo - skoro swoja postawa pragfnie na niego zasluzyc, wypelnic te luke w samym sobie. Jakby sie szanowal to by wiedzial co moze, co trzeba zrobic i czego od siebie wymagac a nie szedl na rympal. Od jakiegos czasu taka juz nie jestem, nie zglaszam sie na ochotnika i nie mam juz poczucia winy z tego powodu :). Tutaj widze powolne zdrowienie choc we znaki daja mi sie moje niegdysiejsze zobowiazania ktore wzielam na siebie w przyczyn wyzej opisanych - teraz mi doskwieraja. Widze bardzo wyraznie i klinicznie wrecz rozwinieta taka postawe u meza - on gotow jest rzucic wszystko, dom, rodzine, zmienia mu sie wtedy priorytet blyskawicznie - bo ktos czegos potrzebuje; zwykle sie sam z wlasnej woli ofiarowuje mimo iz ma juz cos zaplanowanego, jest w polowie jakiegos zadania np w domu, dla domu, dla kogos z nas... Dom, rodzina moze poczekac. Obcy - nie. Bo on mi da szacunek, bedzie mnie lubial. Podaruje XY dlug ktory mi jest winien - zyskam szacunek, bedzie mnie lubial. Dam sie j*bac rowno kazdemu kto nie jest rodzina. Bo rodziny nie szanuje, ona jest i bedzie czy bede dla niej dobry czy nie. Siebie tez nie szanuje bo wiem kim w glebi duszy jestem - a inni nie wiedza wiec moga mi dac ten szacunek za moja ogolnodostepnosc. Co zrownowany brak szacunku mojej rodziny gdyz oni widza kim naprawde jestem... A wlasciwie to kim jestem sam nie wiem. Tak jakos to widze i sadze ze jesli sie myle to niewiele...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idaalia - a propos zamieszczania plikow na hostach - jest kilka polskich, znam tylko wrzute, chomika, voila, odsiebie i pewnie sa jakies jeszcze. Najwiecej ebookow widzialam na chomiku. Sa tez zagraniczne, ja mam swoje na rapidshare - zreszta napisze na maila o szczegolach bo mam w zwiazku z tym pomysl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tortilla29
Mimo, że tylko was podczytuję na razie i nie biorę tak czynnie głosu w dyskusji, bo sama nie uświadomiłam sobie jeszcze w pełni mojego problemu, powiem tyle, że UCZĘ się od was rozumieć lepiej siebie, to bardzo cenne, bo najgorzej jest tak błądzić, mieć w sobie jakiś nieuświadomiony ból i nie rozumieć, że to co ja czuję zostało już przez innych nazwane i wytłumaczone racjonalnie ... To dla mnie taka ulga. Ja też to bycie gąbką na cudze uczucie i emocje mam odkąd pamiętam: "To pozostalosc dziecinstwa kiedy chcialam zeby w domu bylo dobrze i spokojnie wiec te chore emocje rodzicow przechwytywalam na siebie. A potem to chcialam byc dobra dla wszystkich wierzac ze za to bedzie czekac mnie akceptacja i milosc". Dobrze, że o tym piszecie i uświadamiacie to innym ... Jeśli mogę mieć do WAS pytanie: chodzi o ustawienia tak przez was opisywane: w jakim mieście, jacy terapeuci w Polsce są godni polecenia? Pochodzę z małej mieściny w Wielkopolsce, mały dostęp do informacji ... Będę wdzięczna za jakąś informację ogólną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jizabela - google nie boli ;) poszukaj informacji o ustawieniach hellingerowskich; ja znalazlam na tej stronie bo bywam w Krakowie wiec to dla mnie najwygodniej: http://www.hellinger.com.pl/content/view/41/32/ Na pewno znajdziesz cos dla siebie - co do cen to tez nie powiem nic konkretnego bo sa zroznicowane i Ty musisz trafic na cos co Tobie spasuje pod wieloma wzgledami. Pisze tak jakbym glosno mowila - to jest dobre i dla mnie i dla kogos komu mopze sie ta moja nabyta wiedza przydac. I moje doswiadczenie - a raczej wnioski jakie z niego wyciagam. Takze staram sie przed soba nie ukrywac slabosci, tego ze sie podlamuje czasem ale juz sie tego nie wstydze tak jak kiedys. Moje obawy koncentruja sie wokol kilku spraw o ktorych wlasnie teraz napisze. Kiedys byloby to nie do pomyslenia - taka szczerosc, wrecz ekspiacja - z mojej strony. Teraz wiem ze to jedyna droga. Przede wszystkim byc szczera samej ze soba - a to ze powiem o tym glosno mobilizuje do podtrzymania tej postawy, byloby mi wstyd i glupio gdybym nie dotrzymala tego slowa (bo mam zwyczaj dotrzymywac jesli cos postanowie, to jeden z filarow mojego szacunku do samej siebie). Obawiam sie jakichs drastycznych rozwiazan (policja itp) ale z drugiej strony obawiam sie owej \"pulapki chwilowego spokoju\" bo wiem ze po awanturze jest tak jakby nic sie nie zdarzylo (ze strony meza - tzn jesli nawet wspomni o tym ze robil awanture to jak o epizodzie ktory nie warto brac pod uwage), niby wszystko w porzadku i wlasciwie nie trzeba nic robic. Do nastepnego razu o ktorym WIEM ze nastapi bo juz nie mam zludzen. Ale pulapka dziala. Dlaczego? Bo jesli zastosuje srodki docelowe, wciagne w problem sluzby socjalne itp to obawiam sie ze taka forma obrony spotka sie z eskalacja przemocy, ze maz bedzie sie \"mscil\" za to ze smialam poinformowac o problemie innych. Oczywiscie spotkam sie jutro z socjalnym i powiem mu o swoich obawach. Najgorsza jest ta \"pulapka chwilowego spokoju, chwilowej normalnosci\"; myslisz sobie: jakis czas tak wytrzymam, tzn wiesz ze w nastepnych kilku dniach (a nawet tygodniach) i tak nic sie nie stanie bo sie wyczerpaly baterie toksykowi. Jezu, ile razy ja juz bylam w takiej wlasnie sytuacji! Czlowiek sam sobie mydli oczy - nie chodzi mi o to zeby zwiazek istnial czy przetrwal bo mam to w doopie, nie widze tu zadnego zwiazku dla siebie ani miejca - ale nie chce wynosic sie nagle bo musze.Ja CHCE mieszkac sama, potrzebuje odpoczac w normalnej atmosferze, bez oczekiwania na nadchodzaca burze ktora moze nastapic kiedykolwiek. Tutaj nie mam tej pewnosci a widze ze wszyscy jej potrzebujemy. Ale moje obawy sa uzasadnione bo skoro maz nie wyciaga wnioskow i uwaza ze to inni ponosza wine/odpowiedzialnosc za jego zachowanie - to moge miec watpliwosci czy rozmowa z socjalnym odniesie jakis skutek. Bedzie tylko obwinianie mnie ze \"napuscilam\" na niego ludzi podczas gdy on niewinny jak leluja biala... POkazuje mi to jak bardzo potrzebuje tego spokoju - tak bardzo ze gotowa jestem po raz kolejny nic nie zrobic bo jest spokoj na...na jak dlugo tego nie wiem... To jest chyba jakis rodzaj oportunizmu. Nie pomaga mi to ze jestem sama - wsparcie mam wylacznie w sluzbach socjalnych. Nie mam sie nawet komu wygadac prywatnie - tak jak do przyjaciolki pojsc i opowiedziec co mi lezy na watrobie i czego sie obawiam itp. Jak czasem rozmawiam o tym z kims ze szkoly syna to mi strasznie glupio ze sie tak zwierzam - ale z drugiej strony dzieki temu wiedza jaka jest sytuacja. I cos Wam jeszcze powiem - wlasnie ten tekst z radia ktory wczoraj zamiescila Ja - spowodowal cala fale refleksji. Doszlam do wniosku ze wieksza czesc zycia rozpuszczalam wszystkich wokol swoim \"byciem na uslugi\", byciem pod reka, gotowa pomoc, doradzic, wyreczyc. I maz trafil we mnie na podatny grunt bo on wlasnie jest uzalezniony (nie umie zyc) od wykorzystywania innych. Nie posiada wielu umiejetnosci niezbednych do zycia - bo od tego mial innych. Nawet jesli im za to placil czy zrobil przysluge bylo to na zasadzie: ja tobie ale ty mnie tez. Przyklad z rodzina ktora u niego mieszkala - ja to zrozumialam dopiero jak kilka lat z nim pobylam. Ze on sam to by sobie nie trafil z palcem do doopy, ze nie posiada elementarnych umiejetnosci i znajomosci prowadzemia domu, codziennego zycia, finansow i sie dziwilam coraz bardziej jak takie kuriozum moglo przetrwac i to calkiem niezle. A on mial od tego innych. Rodzina mieszkala u niego i utrzymywala mu dom - wiec on nadal nie wiedzial czym to pachnie. Kupowali mu co trzeba wiec on sam nie musial... A ja tez dobra ku*wa dusza sie znalazlam ktora zaczela go wyreczac bo mi sie wydawalo ze doceni, zrozumie, uszanuje itp pierdy. Jeszcze bardziej go spaskudzilam bo jak mu przyszlo cos samemu zalatwic czy zrobic to wpadal w panike. Jego trzeba bylo zostawic samemu sobie juz dawno i niech padnie na pysk raz, drugi - to albo zginie albo sie nauczy. Ale dzisiaj mu powiedzialam (choc nie mialam ochoty z nim rozmawiac) bo jakby nigdy nic prosi mnie o telefon w sprawie karty kredytowej (tzn nie prosi ale mowi to ty zadzwon), karta po pierwsze jest na jego nazwisko a to ze (jak tlumaczyl moj wrecz psi obowiazek do zajecia sie karta) korzystalam z niej placac za przeloty do Polski to jest koszt bycia w zwiazku malzenskim ze mna na ten przyklad, czyli rzecz normalna (do niedawna wydawalo mi sie ze faktycznie odpowiedzialnosc spada wylacznie na mnie ale obydwoje z niej korzystalismy i niewazne kto wiecej kto mniej i na co - ja owszem, jak sie wyprowadze moge splacic czesc tego zadluzenia, to nie sa wielkie pieniadze, jakies 5 tys euro); ale on wolal tak sprawe postawic bo wtedy nic sam robic nie musial. A ja mu na to ze nie zadzwonie i ze on mnie do tego nie potrzebuje i niech zalatwi sam - jak zalatwi tak bedzie mial. O dziwo nawet sie nie awanturowal i zalatwil to sobie. Chce uzywac laptopa ale nie bardzo wie co do czego - nauczyc sie nie chce a wzywa nas zeby mu to czy tamto pokazac. Syn mu nie odmowi ale ja jak najbardziej. Ja wogole to strasznie wszystkich swoich partnerow rozpuszczalam, demoalizowalam, kupowalam im majtki, buty i nauczyli sie ze o nich mysle, ze im ku*wa matkuje - bylam instytucja, serwisem a nie czlowiekiem, partnerem. Nie mam pretensji - sama sobie taki los wybralam. A ludzie sa tacy - dasz im palec a oni chap! cala reke. Pewnie ja tez byl nie byla lepsza... cd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
TORTILLA nie Jizabela - wybaczcie pomylke! mialo byc cd - kiedys ogladalam taki film gdzie kobieta przychodzi do domu samotnego mezczyzny i od razu tekst: jak t mozesz w takim chlewie zyc? I dawaj - za miotle, za szmate, za zmywanie tony garow, za okna, za firanki... I mieszkanie sie blyszczy a sam wlasciciel palcem nie kiwnal - sorry, kiwnal. Narobil burdelu. I co sobie taki facet pomysli? Ano ze wlasnie znalazl sie w bardzo komfortowej sytuacji bo nie musi nic robic a i oprane, i umyte, i ugotowane ma. Inne uslugi tez w opcjach. A co wtedy mysli taka kobieta? Oj, biedaczek - nie ma kto o niego zadbac! Jak on tak moze zyc? Przeciez nie mozna byc szczesliwym w takim syfie! Oj, jak mi go zal - ale od teraz ma mnie i ja sie nim zaopiekuje, juz nigdy nie bedzie tak jak bylo... I taka kobiecina nie pomysli sobie ze moze on to LUBI. Ze moze on czuje sie w tym syfie jak swinia w blocie. Umyj swinie to do blota pojdzie i tak (nie dlatego ze jest brudas tylko dlatego ze ma wrazliwa skore i w taki sposob chroni ja przed ukaszeniami oraz porazeniem slonecznym - to tak na marginesie odnosnie zoologii zwierzat gospodarskich). Facet moglby zyc w gnoju bo przewrocilo sie, niech lezy. Jemu to nie przeszkadza. Niektore osobniki co bardziej niechlujne i leniwe tak maja. Ale w opisywanej sytuacji zyskuje (watpliwie) tylko facet. Kobieta wylacznie na chwile. Czyli wlasciwie nikt. Bo jakby glosno powiedziala: no wiesz, dziwne ze wytrzymujesz w takim balaganie - z dezaprobata - to moze by sie facet sam zreflektowal i by posprzatal? Bo by mu sie wstyd zrobilo? Przeciez o to chodzi - a i sam by sie poczul lepiej ze cos zrobil, ze jakis trud wlozyl - i by to uszanowal. A jak ktos mu posprzatal t czym predzej wroci do dawnych zachowan i znow bedzie burdel z zasmierdzialymi garami w zlewie - do kolejnej wizyty pani praczki i sprzataczki. Nie umiesz zyc w domu tylko w chlewie - to do widzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo 😍 Dbaj o SIEBIE, bo czasami zdarza się tak, że tytani potykają się o przysłowiową zapałkę. Martwi mnie wchodzenie przez Ciebie w rolę psychologa dla Twojego dziecka.To mnie niepokoi, bo leczenie \"za blisko\" jest niebezpieczne ( i to przez amatora). Z drugiej strony, instynkt matki to też wielka rzecz. Jesteś dorosła i mam nadzieję, że wiesz co robisz. Na każdego inna metoda :D Różnica między uczeniem się z dzieckiem i roztaczanie opieki nad nim, a uczenie dziecka, jak się samemu uczyć i jak sobie samemu radzić - jest ogromna. :D Jak on sobie łamie rękę idziesz z nim do lekarza. Jak ma problemy z psychiką - idż z nim do psychiatry. On jeszcze nie jest dorosły. Potem może być za póżno. Ale ja mało wiem o Twojej sytuacji, więc się juz nie wymądrzam. Ta przypowieść o chińskiej parze artystów jest wielce kształcąca. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
“Serce pełne miłości pozostaje miękkie i wrażliwe. Gdy zaś bywasz piekielnie zaangażowany w zdobycie czegoś, stajesz się okrutny, twardy, niewrażliwy. Jakże możesz kochać ludzi, jeśli potrzebujesz ich do własnych celów? Możesz ich tylko wykorzystywać i używać. Jeśli jesteś mi niezbędny, abym czuł się szczęśliwy, muszę ciebie użyć, manipulować tobą; muszę znaleźć sposoby i środki, aby cię zatrzymać. Nie mogę ci pozwolić, abyś był wolny. Tak naprawdę mogę kochać ludzi tylko wtedy, gdy oczyściłem z nich swoje życie. Kiedy umrę dla swej potrzeby ludzi, stanę na pustyni. Na początku będzie to okropne: poczujesz się opuszczony; jeśli jednak wytrzymasz choć przez chwilę, nagle odkryjesz, że to wcale nie jest opuszczenie. To jest samotność, osamotnienie, ale pamiętaj, pustynia też zakwita. I wówczas w końcu poznasz, czym jest miłość, czym jest Bóg, czym jest rzeczywistość. Ale początkowo odstawienie narkotyku jest ciężkie - szczególnie jeśli nie możesz liczyć na bardzo głębokie i przenikliwe rozumienie albo dostateczne cierpienie. To wielka rzecz, jeśli się cierpiało. Tylko wtedy masz naprawdę dość dotychczasowego życia. Możesz wykorzystać cierpienie do tego, by położyć mu kres.”

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renatko - 🌻 dziękuję Właśnie (świadomie) przychodzę tu żeby płakać, mówić, kurwa to boli, nadal boli. Jestem po kolejnej rozmowie, co miała coś rozstrzygnąć, a tylko poraniła. A dlaczego? Z uporem maniaka (pijaka?!) chce wydobyć z m. tego czego on nie ma, więc nie da. Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Wszystko o czym marzyłam jest już po za mną? Rodzina, mąż, mężczyzna, przyjaciel, współpraca, wspólnota, ojciec dla synów, kompan, kochanek .... Mam niespełna 37 lat - a czuje się jakbym zegnała się z życiem, a dokładnie jego przyjemnościami. Została mi praca aż do śmierci??????????????!!!!!!!!!!! Buuuuuuuu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill, ten kelner opisywany przez Ciebie, to też ja:D:D:D:D Za cztery umowy i leczenie uzależnionego umysłu należą się podziękowania nie mnie, ale mojemu Grekowi:D Cudowny człowiek:D:D:D Terapeuta. Iduś, ja czekam, mam ochotę dużo czytać, do bólu, wreszcie mam czas:D U mnie spokój, taki po prostu spokój. Radzę sobie , coraz więcej uczę się o sobie. Jutro wizyta u psychologa z córką. Żyję. Miewam cofki, ale ok. Najwazniejsze jest , ze zero kontaktu z nim. Uffff.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam:) dziękuję Oneill :) przypomniałam sobie, że mam konto na chomiku :D właśnie lecą mi na niego kolejne książki:) dla zainteresowanych - www.chomikuj.pl moje konto czyli nazwa chomika :D to: A-ta :) pozycje dotyczące naszych problemów są w dziale psychologia, zakładka kobiety i związki; postaram się abyście mogły ściągać pliki bez konieczności zakładania konta; jeśli będą problemy - proszę dać znać na maila - uzupełnię konto darmowego transferu:) Tuptuś:) jesli tak lubisz e-booki, to daj mi znać:D na cd mam całego nienackiego chyba:D i sama już nie pamiętam dokładnie co:D poza tym na chomiku mam również mnóstwo e-booków:) do wyboru do koloru:D ja osobiście wolę jednak zapach i szelest papieru no i po 8 godzinach cięzkiej tyrki przed monitorem w firmie, w domu już mnie tak nie ciągnie do blasku komputera:) pozdrawiam i do zobaczenia tutaj:) idalka 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasia masz po łbie, nie wiem za co , ale masz i to solidnie. Ja1972, a po cholere Ty kochanie tak to odbierasz. Mąż, a to był w ogóle mąż?Ojciec, a kim tak naprawdę jest ojciec? On był ojcem, czy tylko tak się nazywał? Ja obudź się....To Twoja iluzja, to Ty nazwałaś go mężem, ojcem...Żeby być prawdziwym mężem niekoniecznie trzeba mieć obrączkę na palcu, żeby być prawdziwym ojcem, niekoniecznie trzeba mieć to samo nazwisko co syn czy córka. Na papierku można wypisać każdą bajkę. W rzeczywistości nie każda bajka kończy się szczęśliwie. Odnierz mu znaczenie jakie mu dalas. Przecież to Ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie. Tylko Ty możesz nadać i odebrać znaczenie. Nie warto nadawać dużego znaczenia czemuś, co wartością nie jest. Przytulam wszystkie płaczące, zaliczające cofkę. To minie. Słońce Znów zaświecie. To tylko chwila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jizabella
wiesz Ewa ❤️ ja też chyba jestem po tej drugiej stronie medalu tzn aby przeżyć MUSZE pomagać innym to więcej mnie leczy niż użalanie się, ale nie pisuję tu bo nie jestem taka elokwentna jak Wy :) si si nie śmiejcie się. Niezła powieśc by z tych Waszych wpisów wyszła. czasami zastanawiam się skąd Wy to bierzecie. te myśli, te składnie itd Juz nie pamiętam do kogo to :) Dużo wiem na temat ustawień i jestem juz wpisana na listę za miesiąc :) a pytałam o konkret abyście opisały swoje wrażenia (jak chcecie) od czego zacząć bo niektóre pisza że od początku a niektore że zaczęły od danego momentu w zyciu który im bieżąco nie pasi. właśnie nad tym się zastanawiam. A co do pozytywów: zawsze ktoś ma gorzej niż my, a uważam że to co powiedziane, pomyślane wędruje we wszechświat i juz od tego momentu "się dzieje" , wszystkie myśli i czyny powinny dążyć do celu który sobie postawimy, nie ma rzeczy niemozliwych. u mnie to tak że jak m jest to zanieczyszcza sie powietrze :) nie ma go jest ok. moje problemy na czasie? - aby udalo mi się odstawić dziecko od piersi (bo to ja mam problem a nie ono), aby mała się przyzwyczaiła do niani, aby wypaliła praca którą mam na oku - co ja sie będę przejmowala jakims dupkiem - to wszystko musi mi wyjść. małe kroczki - byle do przodu. a z niego wylecze się - przy okazji 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja - imienniczko; co znów? co za dół? nie wolno się poddawać; załamywać; to jest - inaczej; wolno;ale tylko na chwilę i tylko po to by móc zaraz wstać; zębami się podpierać; pazury łamać szukając oparcia ciut powyżej linii dna, ale - wstać; no i pogoda jest sprzyjająca dołom i dolinom; ni to zima ni to wiosna; wiatry, deszcze i szaruga; dlatego trzeba sobie zycie kolorować jak bajkę o troskliwych misiach:) one tam wciąż mają w tle kawałek tęczy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jizabela :D i tak właśnie powinno być :D super :D wszystko rozwiązuje się najlepiej po drodze - w swoim czasie - najlepszym dla wszystkich :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jizabella
acha jeszcze to Elzabeth Gilbert "Jedz, módl się, kochaj czyli jak pewna kobieta wybrała się do Italii, Indii i Indonezji w poszukiwaniu wszystkiego" ponoć super nie czytałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiula...co tam? ❤️ Miałaś \'potkniecie\" ? Jeśli tak to trudno....tak bywa. Ważne, że jesteś tutaj i rozumiesz jak to działa.... Ja1972 ❤️ Niunia ile tych rozmów jeszcze było i będzie...to proces. Wiem, że chcesz dobrze, że chcesz jak najlepiej, ale czasami się nie da. Cierpliwości Kochanie/..... terapia przed Tobą, będziesz silniejsza, może wreszcie się uda. Przytulam Cię mocno a ja pomyslałam sobie ostatnio, ze mialam w stosunku do M taki odruch Pawłowa jaki kiedys miałam do mojego ojca. Kiedy ojciec wracał do domu, biegłam otoworzyc drzwi i patrzyłam mu w oczy.. Wiedziałam czy były 3 piwa, czy pół litra czy więcej.... Tak samo miałam z M tylko chodziło o jego humor. Patrzyłam mu w oczy jak wracał i wiedziałam.. Będzie miły wieczór, kłótnia, afera czy wyprowadzka. I w zależności od tych oczu obydwu panów zależało moje zachowanie. Chore!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tortilla29
Niebo błękitne - przepięknie dziękuję!!! 🌼 Jakoś przez google natrafiałam na Hellingera, ale nie namierzyłam nic w pobliżu mojego miejsca zamieszkania, inni są skuteczniejsi jak widać :-) Chciałabym coś jeszcze dodać od siebie, jeśli chodzi o kwestię "kelnerowania" ... Mam takie przekonanie, że ja od najmłodszych lat nie chciałam być tą "podającą czajniczek", buntowałam się przeciwko tej roli, przez co nazwana zostałam w rodzinie samolubną i na każdym kroku mi to wypominano. Efekt jest taki, że zawsze mam teraz wyrzuty sumienia, gdy dbam o swoje interesy ... A najgorsze dla mnie jest to, że z natury jestem osobą nieśmiałą, nawet introwertyczno-lękową (tak mnie kiedyś określił psychiatra, do którego poszłam po tabsy na depresję) ... i cofam się przed usługiwaniem czajniczkiem, bo kojarzy mi się to znowu z oceną, którą za to wystawią mi inni ... Rozumiecie? Żeby podawać ten czajniczek trzeba czuć się też autentycznie w tej roli, a ja czasem czuję się słaba i wolę mieć święty spokój, bo a nuż źle podam, źle zaserwuję ... I co? KRYTYKA? Nie, tego nie chcę ... Ja nie chcę być krytykowana! Idealnie wychodzi mi obsługiwanie dziecka, ono na tym etapie ufa mi bezgranicznie, jest we mnie zapatrzone jak w obrazek. I ja nic NIE CHCĘ W ZAMIAN. Chcę tylko jego zdrowia i uśmiechu na twarzy. Więc ja mam podwójny balast: chcę i staram się być tą usługującą wszystkim, ale mnie to przerasta, wtedy zapadam się w swój własny świat, mam ochotę odciąć się od ludzi, izoluję się. A potem wychodzę ze skorupy i znowu walczę. Bo życie to dla mnie wyzwanie, ciągłe zmaganie się!!! Mój mąż przecież od razu musiał to zauważyć skoro wysyłam takie sygnały otoczeniu. Niby nic, a wyłowił mnie z tłumu, niby kocha, a poniża wiele razy ... I ta chęć we mnie, żeby być lepszą, żeby jednak "nieść ten czajniczek" ...(chociaż tak tego nie lubię!) kosztuje mnie dużo nerwów. Mam wrażenie czasem, że ja się męczę dokonując różnych wyborów życiowych, że robię wbrew sobie, że jestem na niewłaściwym miejscu, ale ...jak już się uczepię jednej możliwości to nie chcę puścić! Tak jest np. z moją pracą - nie lubię jej, a jednocześnie boję się zmienić. Małżeńswo - wiedziałam, że będzie trudne, a jednocześnie pakowałam się w to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️ Tuptusiu i ❤️Idaalko imienniczko marcowa czy wrześnowa? ;-) Cztery umowy zwłaszcza za to co napisałaś teraz. A Idalka - za to co pisałaś jak uczyłaś Kangurka: rozpaczać/czekać określony czas. Nawet zanim tu wlazłam - poużalać się i złapać pion - idąc się kąpać pomyślałam, dobra tu sobie możesz sobie popłakać, ale ustal ganice, ile dajesz sobie czasu na cierpienie i rozpacz. :D Rozpaczać i cierpieć ludzka rzecz - byle nie popaść w rutynę ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja1972 - marcowa:) jak idy marcowe:D chociaż one poświęcone bogu wojny, a ja raczej pokojowa istota, chyba że ktoś sam się prosi o "liścia" słynnego na pustogłową japę:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo 🌻 dziekuje. Mam takie same doświadczenia i skojarzenia. Już dawno to odkryłam: działam jak busola i stąd "cudownie" dostosowuję się i reaguję na "zastaną" sytuację. Żadnych planów - wyuczyłam się na działanie w odpowiedzi na potrzeby! Co ma swoje plusy - świetnie umiem się odnaleźć i zorganizować w kazdej sytuacji. Na poczekaniu rodzą mi się scenariusze i rozwiązania. Im bardziej zaskakujące okoliczności i potrzeba natychmiastowego dziłania tym mam większe szanse na zaprezentowanie błyskotliwego rozwiazania. Taki model - dobrze wyuczony przez lata odgadywania: jaki jest stan upojenia, a co za tym idzie humor i co się będzie działo. Tak samo z m. - od niedawna, uczę się też rozpoznawać u niego po za humorami ilości C2H5OH w krwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To proszę z tej okazji dla Ciebie 🌻 🌻 🌻 A ja wrześniowa - jak kampania poprawkowa ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jizabella
A u mnie czajniczek dziala tak: mam rok młodszego brata ale to ja wszystko musiałam robic w domu. po szkole codziennie wysprzatne wyprasowane ugotowane (tez zeby nie bylo awantur zeby sie nikt nie czepial) niedziela obiad rodzinny w duzym pokoju zjedzone oni ogladaja TV (ognisko rodzinne ) a ja do garow do kuchni tu i teraz w tym momencie nie potem. i teraz tak: robilam to samo w zwiazkach, wyuczone ze trzeba tu i teraz - nie później, czulam potrzebe ze musze (zrobic to czy tamto) i wkoooorw na wszystkich że oni tego nie czują ze trzeba cos zrobic. moj M ma taka zasade co masz zrobic dzisiaj zrob jutro a nóż nie będziesz musiał albo ktos zrobi to za Ciebie. a ja taka bidna jestem sama ze wszystkim i z tym wlasnym pędem. a nalepsze jest to że na przyklad moi rodzice tego nie pamietają :) albo musialam wieszac skarpetki parami :) niby nic a jednak coś - potem w swoim domu ustawiałam buty w rządkach a teraz specjalnie, świadomie je rozrzucam :) i powiem wam że aż fizycznie mnie to boli hahha ale poczekam aż przestanie. każdy z nas jest powalony ale najważniejsze nie ranić tym innych i nie nadawać znaczenia. Mam wrażenie że dzieci komuny to najbardziej chore pokolenie bo nasze matki tkwiły w chorych związkach - dla nas - masło maślane. Teraz świadomość kobiet (i nie tylko) jest większa. Oszczędźmy swoim dzieciom tej traumy niech one zbudują normalne związki. A i jeszcze jedno każdy ma gdzieś w świecie tę połówkę która pasuje pod każdym względem i wszystko dzieje się po coś. Nie wiem czy kobieta bez takich przejść jak my umie docenić co ma. Ja swoim szczęślwiwym w małżeństwie przyjaciółkom (ale takim co to facet naprawdę staje na wysokości zadania) zawsze radzę: szanuj i rozpieszczaj, doceniaj i chwal. A my? Przeciez to nie koniec. Przed nami jeszcze to co najlepsze :) 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję... tak, cofnęłam się i zaczynam podejrzewać, że jestem cofnięta w rozwoju! :-O umówiłam się z nim, mimo że tak naprawdę tego nie chce! ratunku :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jizabella
Trzymajcie kciuki bo musze zrezygnować z pogotowia miłości :) tak bezwarunkowej i tak mocnej że aż nie raz chciało mnie zjeść, takiej "na każde żądanie" :) A ja tak jej potrzebuję :( dziś druga noc. to dopiero będzie mój wyczyn a nie jakieś tam wykopanie starego. Jak to przeżyje - droga do wolności stoi otworem. A mowa tu o odstawianiu od piersi ❤️ dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iduś a ja dozgonnie będę Ci wdzięczna za Twoje słowa o płocie pod moim adresem. Napisałaś je trzy lata temu, przemówiły do mnie dwa miesiące temu, ale popatrz przemówiły :D Hahahaha Ja, słonko, emocje i tyle. One są ok, jeśli są pod kontrolą. Nie taką , jak każdy myśli, odsunę płacz i panikę. To nie jest kontrola, to jest wymazywanie, czyli tak de facto nadawanie im podwójnej siły, bo jak spychasz problem, to on wróci, z podwójną siłą. Kontrola emocji, to jest : pozwolenie sobie przez moment na ich odczucie, potem umiejscowienie przyczyny, analiza a następnie działanie. Ból, cofanie się w przeszłość potrafi uzdrowić, ale tylko pod warunkiem, że zobaczymy w tej przeszłości rzeczywistość, nie iluzję. Cofasz się po to, żeby popatrzeć, że to nie był dobry mąż ani ojciec. Cofasz się, żeby zobaczyć, czego miał Ciebie nauczyć. I wracasz, przerabiasz lekcję. Zdrowiejesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jizabela, ja też miałam kłopoty z odstawianiem od cycorka. Odstawiłam :) Ale cyckał dwa lata:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery umowy - Ty to masz kopa ;) Dzięki. Musi zadziałać! Montia - pytasz JAK ON TAK MOZE? Wiesz - ja tez nie wiem. NIe wiem jak oni mogą być tacy. To się nie mieści w głowie przecież. Musieli się pomylić, albo wcale tak nie myślą, tylko mieli zły dzień.. A właściwie to my ich jednak trochę prowokujemy.. Przeciez tez krzyczymy czasami... A wczoraj to naprawdę zupa była za słona.. I ogólnie daleko nam do ideału, no nie? To musi być ta przyczyna, w nas coś jest nie tak... Ale prawda jest inna! To tylko MANIPULACJE. Oni nami manipulują, i same sobą poniekąd manipulujemy. Więc nie pytajmy już JAK ONI TAK MOGĄ. Pytajmy już tylko jak MY tak możemy. Jak my tak mozemy pozwalać, aby krzywdzono kogoś dla nas najbliższego - nas same. W tej odpowiedzi tkwi sedno prolemu. Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. JAK SIEBIE SAMEGO!! Tortilla - naprawdę widzę w Tobie siebie, jak juz pisałam! pIzsezsz ze otwierasz szeroko oczy ze zdumienia. Ja włąśnie tak sie na początku drogi wciąż dziwiłam - ze to sie nazywa przemoc, że innym tez sie zdarzyło, że to tylko SCHEMAT. I ŻE jest także SCHEMAT na wyjście z tego. Bo Jest - jestem (już chyba mozna tak powiedzieć) tego przykładem. Ja np pamiętam najbarzdiej szeroko otworzyłam oczy, jak przecytałam na stronie niebieskij linii o cyklach przemocy. www.niebieskalinia.pl Tak bardzo wszystko pasowało - to mi zakrawało na sen dosłownie! Wklejam ponizej (choc piszą tam o przemocy fizycznej, przemoc psychiczna działa identycznie)/ I jeszcze a propos ustawień - ja polecam Instytut Ericksonowski (są w kilku wiekszych miastach w Polsce). Sprawdziłam osobiscie. Cykl przemocy w rodzinie Badania wykazały, że związki, w których kobiety doznają przemocy fizycznej ze strony swoich partnerów, przechodzą przez trzy fazy powtarzającego się cyklu. 1. Faza narastania napięcia W tej fazie partner jest napięty i stale poirytowany. Każdy drobiazg wywołuje jego złość, często robi awanturę, zaczyna więcej pić, przyjmować narkotyki lub inne substancje zmieniające świadomość. Może poniżać partnerkę, poprawiając swoje samopoczucie. Prowokuje kłótnie i staje się coraz bardziej niebezpieczny. Sprawia wrażenie, że nie panuje nad swoim gniewem. Kobieta stara się jakoś opanować sytuację - uspokaja go, spełnia wszystkie zachcianki, wywiązuje się ze wszystkich obowiązków. Często przeprasza sprawcę. Ciągle zastanawia się nad tym, co może zrobić, aby poprawić mu humor, uczynić go szczęśliwym i powstrzymać przed wyrządzeniem krzywdy. Niektóre kobiety w tej fazie mają różne dolegliwości fizyczne, jak bóle żołądka, bóle głowy, bezsenność, utratę apetytu. Inne wpadają w apatię, tracą energię do życia, lub stają się niespokojne i pobudliwe nerwowo. Jest to wynik narastania napięcia, które po pewnym czasie staje się nie do zniesienia. Zdarza się, że kobieta wywołuje w końcu awanturę, żeby \"mieć to już za sobą\". 2. Faza gwałtownej przemocy W tej fazie partner staje się gwałtowny. Wpada w szał i wyładowuje się. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. lekkie opóźnienie posiłku. Skutki użytej przemocy mogą być różne - podbite oko, połamane kości, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. Kobieta stara się zrobić wszystko, żeby go uspokoić i ochronić siebie. Zazwyczaj, niezależnie od tego jak bardzo się stara, wściekłość partnera narasta coraz bardziej. Czuje się bezradna, bo ani przekonywanie sprawcy, ani bycie miłą, ani unikanie , ani bierne poddawanie się mu nie pomaga i nie łagodzi jego gniewu. Po zakończeniu wybuchu przemocy, kobieta jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się naprawdę stało. Odczuwa wstyd i przerażenie. Jest oszołomiona. Staje się apatyczna, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność. 3. Faza miodowego miesiąca Gdy sprawca wyładował już swoją złość i wie że posunął się za daleko nagle staje się inną osobą. Szczerze żałuje za to, co zrobił, okazuje skruchę i obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tego, co zrobił i przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy, wyjątkowy incydent, który już się nigdy nie zdarzy. Sprawca okazuje ciepło i miłość. Staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Rozmawia z ofiarą, dzieli się swoimi przeżyciami, obiecuje, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Dba o ofiarę spędza z nią czas i utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Sprawca i ofiara zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie incydentem. Czuje się kochana, myśli, że jest dla niego ważna i znowu go kocha. Spełniają się jej marzenia o cudownej miłości, odczuwa bliskość i zespolenie z partnerem. Życie we dwoje wydaje się piękne i pełne nadziei. Ale faza miodowego miesiąca przemijają i znowu rozpoczyna się faza narastania napięci. Zatrzymuje ona ofiarę w cyklu przemocy, bo łatwo pod jej wpływem zapomnieć o koszmarze pozostałych dwóch faz. Prawdziwe zagrożenie, jakie niesie ze sobą faza miodowego miesiąca jest związane z tym, ze przemoc w następnym cyklu jest zazwyczaj gwałtowniejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×