Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

cześć 🌼 znowu przyszłam się wypisać, kolejny dzień z serii "kryzys". Moja mama ma depresję, leczyła się farmaklogicznie już dwa lata temu, od paru miesięcy ma bardzo poważne problemy ze zdrowiem, więc to pewnie poniekąd spowodowało nawrót. Czuję się okropnie, bo czasami jej zachowania wyzwalają we mnie zlość i irytację...ona jest taka bezbronna, ona jest ucieleśnieniem ofiary...we wszystkim co robi...oczekuje, że będę ją wspierała, a ja się staram, ale mam ochotę uciec...zawsze czułam, że jestem odpowiedzialna za tę rodzinę, jako drugie dziecko przyjęłam chyba taką rolę "naprawiacza", który jak dobrze się postara, będzie grzeczny i wesoły, to zjednoczy rodziców między którymi od dawna źle się dzieje... to mi ciąży...czasami chcialabym być jak najdalej od nich i w ogóle się nie kontaktować... mam ratować wszystkich wokół, ale nie starczy mi siły, żeby utratować samą siebie...czuję sie źle, bo widzę jej osobowość zależną i odnajduję to w samej sobie, czuję się źle, bo chciałabym być zupełnie inna niż ona, może stąd we mnie ten sprzeciw... Może to brzmi jakbym była bez serca...to będzie ciężki dzień... wybaczcie ton, ale tak mnie to uderzyło...jestem bardzo przygnębiona... 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu nie win sie za swoje uczucie zlosci i irytacji wobec mamy to zrozumiale ze wlasnie to odczuwasz juz kiedys ci pisalam, ze w twojej rodzinie nastapila zamiana ról to rodzice sa odpowiedzialni za dziecko to twoja mama jest odpowiedzialna za swoje oczekiwania i ich zaspokojenie - NIE TY TO ROLA I ODPOWIEDZIALNOSC RODZICOW nie twoja by ich zwiazek dobrze funkcjonowal skoro chcesz byc od nich daleko i sie nie kontaktowac- to zrob to i wykorzystaj ten czas na na ratowanie siebie, na ustawienie na nowo zdrowych granic swoich i z rodzina nie jestes bez serca to twoja jest bez serca zrzucajac na swoje dziecko swoja wlasna odpowiedzialnosc mozesz i masz prawo odciac chora pepowine i zaczas zyc po swojemu nie ogladajac sie za siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez ❤️ widzisz, ona nie znała ojca, tzn. wiedziała kto to i to by było tyle na jego temat...babcia zawsze ciężko pracowała, więc rzadko bywała w domu, mama jest najmłodsza z czwórki sióstr i zawsze była na uboczu. Ona całe życie nikogo nie miała...Aż mój ojciec się nią zaopiekował, to dobre słowo na określenie ich związku...Po iluś tam latach przestało się układać. Ona ma menopauzę, w wieku 20 lat przeszła załamanie nerwowe, depresja, zawsze była krucha psychicznie...To nie jest tak, że ona była złym rodzicem, że świadomie czegoś ode mnie wymaga. Ona teraz właściwie nie ma nikogo, tak jak wtedy gdy była mała...Czasami chciałaby się do kogoś przytulić i porozmawiać, ja jakoś nie umiem jej tego dać, ja chciałabym być jak najdalej. Dlatego myślę, że może to we mnie coś siedzi, nie w niej. Rozmawiałam z nią niejednokrotnie o M., zawsze mnie pocieszała, ale przy tym płakała razem ze mną, czego nie chciałam, bo czułam się jakbym przez moje problemy pogarszała jej stan...Jak mam ją teraz zostawić, żeby kompletnie się załamała? :-( M. też zawsze chciałam pomagać w jego problemach z samym sobą... Dlaczego chcę uciekać od tego? Dlaczego odbieram atmosferę w domu rodzinnym jako tak gęstą, dlaczego nie mogę inaczej do tego podejść i okazać bliskiej osobie więcej ciepła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu wiem co czujesz i co przezywasz.moja mama do smierci nie stala sie moja matka. poznalam jej przeszlosc poznalam przyczyny ale to jej sprawa ze nie chciala dorosnac i stac sie za siebie odpowiedzialna. nie zerwalam wiezow zerwalam pepowine.ustalilam zdrowe i bezpieczne dla mnie granice.przstala ja chronic, przestalam za nia rozwiazywac jej problemy bo to byl stacony moj czas - ja wiedzialam jak jej problemy rozwiazac ale ona pozostajac w skorze malej dziewczynki nigdy nie znalazla w sobie odwagi i checi by cos ze soba i swoimi problemami zrobic wiec stala w miejscu lub sie krecila w kolko miliony kobiet przeszly depresje i menopauze. zrobisz co zechcesz ale jestes juz dorosla masz swoje zycie i jestes odpowiedzialna w pierwszj kolejnosci za jakosc swojego zycia, za pomoc sobie, za troske ale wobec siebie, za uporzadkowanie swojego wlasnego jak piszesz bolesnego zycia.twoja mama jest odpowiedzialna za siebie to cie spotkalo to wykorzystanie i moelstowanie psychiczne i emocjionalne.rozumiem, ze twojej mamie moglo byc ciezko bez ojca ale ... mataka nie ma prawa przezucac swoich problemow n dzieci. dla mnie tez bylo to bolesne ale kiedy to zrobilam odcielm sie od jej problemow i zajelam wlasnymi... zyje spokojnie, szczesliwie i bez poczucia winy. masz prawo zajac sie soba, swoimi wlasnymi problemai, masz prawo oddalic sie na tak dlugo jak trzeba bedzie by uporzadkowac swoje wlasne sprawy, masz prawo dbac o siebie. nie win sie za swoje wlasne podstawowoe prawa tylko skorzystaj z nich ze spokojnym sumieniem bonto nic zlego zajac sie soba gdy tego potrzebujesz. twoja mama ma takie same prawa i to jej decyzja co dalej zrobi ze soba i ze swoimi problemami. kazdy jest odpowiedzialny za siebie, rodzice za siebie iswoje dzieci ale dzieci nie ponosza odpowiedzialnosci za swoich rodzicow. nie mowie tu o pomocy jaka jest zrozumiala gdy rodzice dozyja wieku sedziwego sa zniedołężniali i wtedy wymagaja faktycznej pomocy z naszej strony. poukladaj sobie to Kasiu na spokojnie a bedziesz wiedziala co zrobic by zaczac zyc szczesliwa spokojna i uwolniona od nie twojego ciezaru pozdrawaim cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj oneill :-D No, nareszcie dałaś znać o sobie:-D Ten sie smieje kto sie smieje ostatni. A smieje sie ostatni ten, kto najwolniej mysli. Jak to pasuje do mnie !!!Jak dobrze w moim przypadku i w mojej sytuacji ze ja byłam tą która myślała najwolniej :-D :-D :-D :-D jak to pasuje do mnie - A smieje sie ostatni ten, kto najwolniej mysli- juz wcześniej zwrociłam i zstanawiałam sie nad tym przystanęłam" nad tym powiedzeniem , ale wtedy to nie było jeszcze to, a dzisiaj już tak. Warto było być tym kimś ostatnim , dlatego tak łatwo przychodzi mi się śmiać ( nie chodzi tutaj tylko o zwykły śmiech ) i jeszcze " coś " ~ niewazne jest to że wstajemy szybko i zaczynamy nowy dzień szybko i w pospiechu, ważne jest aby nowy dzień rozpocząć w dobrym humorze, na tym polega sukces całego dnia , jak go rozpoczniemy :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Potrzebowalam odpoczac i oderwac sie od niektorych spraw, spojrzec na nie z perspektywy... Jutro wracam do domu majac za soba troche pozalatwianych spraw i odpoczynek. Siodemko 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wróciłam z wakacji, wypoczęta i zadowolona. Wczoraj leżałam cały dzień na plaży i nudziłam się wyśmienicie. Jak było to mi potrzebne!!!!!!! Właściwie to z Helu wróciłam w czwartek, w piątek szalałam na oknach w domu, a w sobotę o 6 rano razem z córką pojechałyśmy jeszcze raz do Unieścia koło Mielna. Bo z moim M nie da się wyleżec na plaży i sie wynudzić.Więc zrobiłyśmy sobie babski wypad. Na Helu było fajnie, dużo jeżdziliśmy na rowerach, ale dopiero wczoraj po 10 godzinach leżenia na plaży (prawie 30 stopni) i kąpielach poczułam, że się wynudziłam. Z książką Krystyny Jandy "Moja droga B", czyli listy do przyjaciółki, takie babskie mądrości.Fajna lektura, poecam, bo sa też przemyślenia fajne na temat życia. Trochę poczytałam już w czwartek, ale była sama martyrologia z toksykami. Czyli nic nowego. Chociaz bardzo podziwiam "nowe" dziewczyny:Montię, silniejszą itd przepraszam, że nie pamiętam nicków. Fajne jest to, że ktoś tutaj wchodzi, doznaje olśnienia, że jest taki sam, jak my wszystkie. :D Otrzymuje wiedzę i .............zaczyna zmiany. Czyli wiedza i zrozumienie daje mu siły do zmiany. to jest bardzo budujące. Montia 😍 te 7 miesięcy bez toksyka - jestem pod wrażeniem. A silniejsza 😍 - probuje odchodzić emocjonalnie i żyć swoim życiem. Wypowiedż blondynki bardzo mi się spodobała. Bo wsparcie wsparciem, ale lament zbiorowy - to nie jest twórcze. Twórcze jest pisanie o sobie, nie o toksyku. I obserwowanie siebie :D Ale smutne jest to, że są osoby kilka lat tutaj i stale w podobnym miejscu. Ale jeśli ktoś nie chce zmian, to się nie zmieni. I to jest też prawidłowe. I normalne w sumie. Consekfencja wkleiła fajny tekst z de Mello. Wsadziłam sobie do stópki, bo bardzo mi się podoba. I wskazuje drogę dla mnie. Nie zbawię całego świata, i warto się w końcu z tym pogodzić. Kto zechce, skorzysta, kto nie chce - jego prawo nie dokonywać żadnych zmian. Widać tak jest dobrze. Niebo 😍 Zastanowiła mnie u Ciebie jedna rzecz. Napisałam Ci kiedyś, że Ty masz dorosłe już dziecko (choć nie mentalnie) i w sumie krzywdzisz tylko siebie. I masz do tego prawo. No, ale teraz napisałaś o Twoim pogarszającym się zdrowiu. I tak mi się pomyślało: Jakie Ty żywisz do siebie uczucia, że dokonujesz takiej autodestrukcji? Yezz 😍 Bardzo mądry teks o stosunkach z mamą. "dla mnie tez bylo to bolesne ale kiedy to zrobilam odcielm sie od jej problemow i zajelam wlasnymi... zyje spokojnie, szczesliwie i bez poczucia winy." Ja też staram się tak żyć, ale czasami daję się jednak wciągać w jakieś gry.Chociaż w sumie musze powiedzieć, że teraz jest o.k., bo musiałam wyznaczyć rodzicom granice w nowych kontaktach ze mną, z nami. Bo się kilka miesięcy temu przeprowadzili niedaleko mnie i miałam naloty. Kilka razy grzecznie prosiłam, raz zrobiłam małą awanturę, i .........zrozumieli, bo teraz trzymają się wyznaczonych granic. A mama chciałaby sobie porzadzić :D Chociaż jedno mnie denerwuje, że stale jakoś muszę wyznaczać i bronic moich granic. Nie jest to jeszcze jakoś naturalne u mnie. Sytuacja z synem nie jest fajna. Poszedł w klimaty wakacyjne, wyjazd, imprezy. Nauka w polu. Wygląda na to, że nie zaliczy tego roku. Boję się walki o to, by jesienią, po rozstrzygnięciu, znalazł pracę na 8 godzin, taką dorosłą, z godzinami pracy normalnymi (6,7,8 rano). Bo on będzie dążył do tego, by pracować popołudniami, a rano i w nocy siedzieć w komputerze. Przeraża mnie, gdy widzę, jak on nie ma absolutnie kontaktu z rzeczywistością.Jak idzie w zaprzeczenie, że będzie dobrze, ze we wrześniu pozdaje. To mi wygląda zdecydowanie jak poza normą. To wygląda na chorobę, zamulenie umysłu? Gdzie będzie jego dno, od którego powinien się odbić? Czuję się bardzo bezradna wobec problemów mojego syna. I mocno wystraszona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Za trzy dni pół roku bez m.:-) Chłodzę szampana:-) Czasem jeszcze smutno mi, kiedy dzwoni, ale sama sobie narzuciłam reżim rozmawiania z nim krótko i na temat. Działa. Nie daję się wkręcać w rozmowy o nas. Bo "nas" już dawno nie ma. Straciłam pięć lat na oszukiwanie samej siebie. Gdybym na początku tej drogi pozwoliła sobie uwierzyć, że dam radę znieść "samotność", że kazde życie jest lepsze niż życie z nim ,byłabym o pięć lat szczęśliwsza. Tymczasem, jaśli za trzy dni usłyszycie huk wielki, fajerwerki i diaboliczny chichot- to to będę ja:-) Świętująca półrocze spokoju:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie, Wszystkie, absolutnie wszytskie. Jak dobrze ze jesteście! Po raz kolejny tego doświadczyłam. Otóż zaliczyłam małą cofkę. Otóż byłam na weekendowym wypadzie za miasto ze starymi znajomymi. , Jeden rozwiedziony, jedna rozwiedziona, ja w "nieoficjalnej separacji", jedna sama bo źle sie u nich dzieje, ale głównie pary, takie normalne średniodobre pary. Tez dzieci. I co mnie "cofnęło". Głownie chłopcy grający ze swoimi ojcami w badmingtona, ojcowie uczący swoich synów skoków na głowkę do basenu itd. I mój syn zachwycony grą w tenisa z jednym z kolegów. I taki włąśnie żal - ze nie tak miało być.. Ze to własny rodzony ojciec powinien teraz z nami byc i mój syn powinien być ze swojego ojca dumny wobec innych dzieci.. Oczywiście tęsknota za czymś czego nigdy nie było, ale myśli typu "mogłam dać nam jeszcze jedna szansę" dopadły mnie na maksa. NO i wpadłam po siłę do Was - i znalazłam! (na szczęscie - oststnio zastałam jakąs dziwna destrukcyjną dyskusję, dobrze że minęło). Dzięki Wam! CHyba szczególnie Blondynce za ten mocny dobry obnażający wpis. I tu mam odpowiedź tez dla Silniejszej - piszesz że nielicznym się udaje! Licznym - tylko jak wracasz do siebie (nie pamiętam która to napisała ale bardzo mi sie spodobało), to zaczynasz żyć normalnym życiem i zwyczajnie "nie masz głowy" i czasu na forum. To jest właśnie zdrowy objaw. I nie ja jedyna jestem ta której się udało (już prawie sie udałom jeszcze tylko rozwód i do końca wyczyścić w głowie). Montia - to normalny objaw. Tak samo normalny jak męki tuż po odejściu. Ja nie jestem z moim mężem półtora roku, a gdy go kiedykolwiek przypadkiem zobaczyłam, byłam chora tydzień. Potem to juz tylko 3 dni, potem 1. A osttsnio jak go widziałam z tydzień temu, to własciwie już nie byłam chora. Montia - tak to jest. Ale minie tak samo jak poprzednie potrzaskanie. Minie!! Dasz rade. Tortilla - my i nasi M to jacyś rozdzielone w młodości rodzeństwo syjamskie czy jak? ;) Od początku jak sie pojawiłaś, to zauwazyłam (chociaż Ty kiedyś napisałaś, ze nigdy żadna silna osobowość Ci nie odpisała ;) ) A teraz okazało się, że jeszcze teściowe z tego samego miotu! Ja kilka lat nie pracowałam po urodzeniu dzieci, słuchałam wciąż jak to nic nie robię, jak mam go obsługować, bo "nie będziesz za darmo mojego chleba żarła", jak wydzielał mi pieniądze. Marzyłam żeby iść do pracy i wreszcie uniezaleznic sie finansowo. Myślisz , ze cos to dało? Zmienił sie tylko rodzaj przemocy. Teraz były pretensje że zarabiam za mało (dość szybko zaczęłam zarabiać wiecej niz on), bo inni z miim zawodem to domy pobudowali itp. Jak on w końcu przestał w ogóle pracować, ja utrzymywałam sama 5 osobową rodzinę, co niestety wiązało się z dużą iloscią czasu poswięconego na pracę, to słyzsałam ze po to chodze do biura, ze się mizdrzyć do kolegów w pracy, że zaniedbuję rodzinę, ze on nie moze biedak pracowac, bo ktoś musi zajmowac sie dziećmi (takimi conajmniej 10 letnimi), jak matka woli koorwić sie w pracu zamiast doglądac ogniska. Matko moja - co za paranoja! A ja tak jak Ty wciaż sie obwiniałam i próbpowałm naprawiać. I znowu cofka, ze mogłam dac szansę... Jestesmy chore i bedziemy takie do końca życia chyba, jak alkoholicy, tylko na szczęście mając te widzę i swiadomość, cofki sa coraz rzadsze i szybciej mijają. NO konczę, bo wiem z własnego doświadzcenoia, ze nikt potem takich długich postów nie czyta :) Dzięki z ejesteście! Dziewczyny - tak bardzo warto sie uwolnić i rócić do siebie. Będzie bardzo cieżko, bardzo. Ale warto! Niebo - ❤️.myślez że potzrebujesz jeszcze troche czasu, ale odwrotu juz nie masz ;) Ja 1972 - co z Tobą? Dla wszytskich, tych nie wymioneionych też 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem :-), czytam od kilku dni. Byłam tez na tygodniowym wyjeździe z synkami. To był dla mnie b.dobry czas na bycie ze sobą, synami, przyrodą i Panem Bogiem. Czas gdy poczułam złość na m. Poczułam się oszukana: skoro 6 lat co roku jeździliśmy razem w gory (bardziej przeze mnie kochane) i nad morze (jego) to dlaczego po pojawieniu sie na swiecie dzieci to sie skonczylo? Dzieci od poczatku jak sam mowił "przerosły go". W górach, gdy tak wędrowaliśmy z synami (11 i 9 lat) poczułam taka radość i satysfakcje z tego, że im też się podoba, są dzielni (zadnego marudzenia) i sprawia im przyjemność to chodzenie. Mieliśmy dwie wycieczki b. długie 9 i 10 godzin. Oczuwałam tak dume z każdego z nas (ja też sie wykazałam duża dzielnościa i odwaga), a na m. rozzłoszczona, ze tak skapitulował. Zwłaszcza gdy widziałam pełne rodziny, facec,ów z maleństwami w nosidełkach, albo szkrabami małymi i ... szli, wspierali. Gdy starszy syn mił roczek (czyli 10 lat temu) pojechalićmy w bieszczady. Pożyczyłam nosidełko, chiałam chodzić - bo to mój żywioł, pasja... M. piętrzyl trudnosci, własciwe wykazywał, że ja jestm nieodpowiedziana chcac isc na wycieczke w gory (gdzie si może zmienic pogoda w kazdej chwili) z tak małym dzickiem. Dopiero spotkanie mażeństwa z dzieckiem w podobnym wieku, które ze Szczecina w Bieszczady maluchem przyjechalo zeby chodzic, przekonało go do tego, ze sie na jedna wycieczke zgodził. Brrry! Wczoraj - dzien degenerata: TV 9-12 i 14-16 i 20-23 Przerwy tylko dlatrgo że: odwiedziła mnie siostra, poszłam na terapie. Na szczesie mam terapie, przrabiam, ucze sie. Wiem dlaczego tak spedzilam czas: pustka (dzieci z m) samotność i brak przymusu zrobienia czegokolwiek ... Jeszcze jestem chora. 🌻 Pozdrawiam wszystkie ❤️ dla pamietajacych mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuńkaa
No mój mnie przezywa od suk i odpierdol sie itp a na drugi dzień kochany i dobry...a potem zamknij mordę itd. to choroba psychiczna???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja to sobie poradzę ...
Ciągle słyszę, że sobie poradzę, ale czas pokazuje, że tak nie jest. Czuję się samotna i nie znoszę swojego życia z mężem. Czuję się jak balast, jak ktoś na kim trzeba się budować, nie ja partnerka, a już napewno nie jak żona. Na moich oczach flirtuje z innymi kobietami, koleżankami, znajomymi, (fatalnie to na mnie wpływa), nieważne, że to ZNAJOMI, że DZIECI patrzą - dla niego to jest normalne. Kiedyś starał mi się wmówić, że to ze mną coś nie tak, dzisiaj, kiedy dorosłam i nie bardzo chcę tego słuchać powody są inne, ale zawsze po mojej stronie. Jednocześnie widzę, że sam jest samotny, że tylko tak go nauczono żyć ? takie geny ? i chciałby żeby między nami było dobrze - ale nie jest w stanie zrezygnować z realizacji samego siebie - tylko czemu taka realizacja ma służyć ? Wielkie kompleksy, dużo zawiści - jak z tym żyć ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pytasz, jak z tym zyc? nie da sie z tym zyc bez uszczerbku na zdrowiu. pytanie brzmi - czy kochasz siebie na tyle, zeby zyc bez tego. ❤️ A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokładnie 1982
właśnie! czy kochasz na tyle siebie i swoje zdrowie, samopoczucie, emocje - by dalej się dać krzywdzić właściwie jakim kosztem? by toksyczny kat dalej cię ujeżdżał emocjonalnie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czy dam radę
Dziękuję Abssinthe :) Tego już doświadczyłam. Przez całe lata małżeństwa strałam się nadawać faktom inny wymiar, tłumaczyłam sama sobie, że to co ewidentnie było ZŁE ! wcale złe nie jest. Sama myślałm, że dam radę, może coś zmienię. Jeśli zmianiłam to stosunkowo niewiele, natomiast z pogodnej, pewnej siebie kobiety stałam się smutną osobą dla której życie straciło już smak i koloryt. Dzieci są na takich etapach życia, że rozwody i rozstania to chyba niedobre rozwiązanie. Sama też nie jestem na to przygotowana. Bo niby wszytko jest postaremu, czyli OK. Pewnie to mnie posądzono by o fanaberie. Wiem, że nic z tym nie zrobię - straciłam siły do walki :) Mam wrażenie, że przez wszystkie te lata walczyłam o coś - o miejsce przy mężu, o rodzinę, czasami miałam wrażenie, że walczę o powietrze. Dzisiaj czuję już tylko zmęczenie i nawet te kilka zdań ciężko mi sklecić. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co się podziało ze wszystkimi, milczenie na topiku. Tak tu nigdy nie było... Pozdrawiam. Może skrobnę coś wieczór, choć jakoś tak nie bardzo jestem przekonana do pisania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
optym 15 ❤️ Poa ❤️ Nie wiem czy mnie pamiętacie jeszcze. ( ? ) :-) Gratuluję wam !! Nie poddałyście się , pomimo ze bywało nieraz bardzo ciężko i żle. Cieszę się waszą wygraną i mocno was pozdrawiam !! Ja teraz zmykam na film w tv. komedia pt " Wojna państwa Rose " :-D hahaha , o już leci, no to pa wszystkim!!!!!!! :-D :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pachnący groszek
Odeszłam.... Po siedmiu latach małżeństwa...od męża wyzywającego, nie szanującego, chorego z zazdrości, wymyślającego historie, które nigdy się nie zdarzyły a dotyczyły moich niezliczonych podbojów miłosnych. Od męża, który nie liczył się ze mną i moim zdaniem, każde moje inne zdanie niż jego to powód do obrażania i tego raniącego milczenia, po którym czułam się winna...i przepraszałam za co...czasami sama nie wiedziałam za co...przepraszałam i nadskakiwałam, okazując miłość, czułość i łudząc się że swoją ogromną miłością go zmienię. Myliłam się. Wiele razy. Na początku po słowach, które tak bardzo raniły płakałam, potem płakałam juz coraz mniej, a potem przestałam już płakać...czułam tylko jak każde następne sprierd...., odpierd... i wiele, wiele innych obraźliwych słów zamyka mnie na niego. Az w końcu przyszedł czas i ogromna chęć obudzenia się rano bez zastanawiania się co dziś zrobię, co powiem, jak się ubiorę i do kogo się uśmiechnę i zostanę za to tyle słów obraźliwych, których już nie chcę słuchać. Powiedziałam, że już nie chcę z nim być...żeby się wyprowadził. Ze stoickim spokojem na twarzy...dziś płaczę, pusto w domu...ale spokój, który mam daje wiarę...że dam radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pachnący groszku... dzielna. mądra kobieto... Może teraz w to nie wierzysz, ale będzie dobrze. Naprawdę. Gdyby było bardzo ciężko, szukaj pomocy u psychologa, nie bój sie, nie wahaj. Będziesz silniejsza, mocna, zobaczysz. Ja to wiem, i jeszcze kilka dziewczyn stąd, ze każde życie jest lepsze od tego z Nim. Dasz radę. Zobaczysz. Mocno ściskam i gratuluję mądrej decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silniejsza
Cześć dziewczyny, u mnie względny spokój, pan w trasie ( ale przez telefon też potrafi dokopać ;-) ) Mój entuzjazm dalej trwa, chociaż wczoraj trochę poryczałam w poduchę - zauważyłam, że jak czasami nerwy mi puszczą i sobie popłaczę to już to nie jest płacz z bezsilności, tylko, jakby to ująć, taki oczyszczający. Że później jakoś tak łatwiej mi się uporać z rzeczywistością. Dodam, że płaczę już bardzo rzadko ;-) Zgadzam się z Poa - jak ma się zajęcie to nie ma się czasu na myślenie o toksyku. Ja dzisiaj pół dnia załatwiałam sprawy urzędowe, potem obiad, spacer z córeczkami i nawet nie miałam kiedy zbytnio myśleć o toksyku. A będzie tylko lepiej. Za półtora miesiąca wracam do pracy, więc wtedy to bedę spać na stojąco ;-) Ale nie bedę mieć czasu na analizowanie czemu on zrobił to, czemu tak powiedział. Byle do przodu i ku lepszemu. A jutro idę na basen z moją starszą córeczką - po porodzie zostało mi jeszcze 7 kilo do zrzucenia, a że przy karmieniu dieta nie wchodzi w grę to trochę ruchu na pewno się przyda ;-) Pachnący groszek - wytrwałości w decyzji, będzie ciężko, ale nie poddawaj się, czytaj ten topik,pisz, zobaczysz, że to pomaga :-) Dobranoc :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pachnący groszek
Dziękuje Wam za mile przyjęcie!! Teraz jestem już mądra kobietą, która w końcu uświadomiła sobie i otworzyła szeroko oczy w jak nienormalnym związku żyje....ale najważniejsze to sobie to uzmysłowić i wierzyć, że może być jeszcze pięknie, szczęśliwie!! Wierze w to...muszę pokazać swojej córce ja żyć powinna kobieta!! Dobranoc....pięknych snów!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pachnący groszku... Zobaczysz, ze przyjda chwile, w ktorych bedzisz czuc sie szczesliwa. Zobaczysz jak bedzie Ci lekko, gdy nie bedziesz musiala pilnowac sie ze slowami, gestami...itp Zobaczysz jak radosnie byc sobą !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *****migotka*******
wiem, że topic odnosi sie do facetów, ale wszelkie te opisy czym jest molestujacy psychicznie partner idealnie opisuja moją matkę :o :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam :-D Dziewczyny, chciałabym poczytać dobrą książkę, Wy napewno znacie , jakies fajne opowiadanie , ale żadne tam psychologiczne :-P proszę podajcie tytuł , z góry dziękuję 🌼 :-D A jeśli to nie problem to podajcie mi kilka tytułów książek, wartych przeczytania. Dzięki ! 🖐️ :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry 🌼 Boże, ale mną emocje telepią :-O albo miałam zwidy, albo przeczytałam wczoraj (sama jestem sobie winna, ja i moje żałosne zagrywki :-O) jak określił kogoś "tą jedną jedyną"... Dzisiaj mija miesiąc dokładnie, taką miałam nadzieję, że będzie lepiej, że sobie poradzę...ale nie, znowu poczucie winy, bo gdybym się nie stawiała, gdybym była milsza, gdybym się starała, gdybym nie chciała się na nim odegrać...bla bla bla... znowu lęk i ból, samoocena bliska zeru :-O znowu to samo :-O Pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu....❤️ ...bo gdbym była inną osobą... ALe jesteś tą Kasią, a nie jakąs inną. Jesteś całością, żywą osobą z krwii i kości. Tobie samej nic nie brakuje. Jesteś piękną, mądrą, młodą kobietą, która zna swoją wartośc i jest jej ze sobą fajnie...prawda? Ty chcesz byc kimś innym w kontekście współzycia szerokopojętego z m. Ale to się nie uda... przecież to wiesz. Miesiąc to już są wieki ;) Trzymaj się Kochana. ja1972... może w weekend jakies pogaduchya? Poa, Optym, oneiil, Sódemka i wszytskie Kochane i dzielne Dziewczyny❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny Przeczytałam właśnie straszną, przestraszną książkę. "Kochać zbyt mocno" Rosalind B.Penfold. Jestem w szoku. Jeszcze nigdy nie widziałam tak wyraźnie. Przeczytajcie, proszę, zwłaszcza te, które nadal myślą, że są winne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu ❤️ wiesz już dobrze, że gdybyś była milsza, nie broniła swoich granic (co nazwałaś stawianiem sie), gdybyś spełniała każdą jego zachciankę I TAK NIGDY NIE BEDZIESZ DOŚĆ DOBRA DLA NIEGO, bo on nie umie tego docenić, bo nie umie kochać siebie i ma zaniżone poczucie wartości dlatego inni (przez długi czs Ty) sa mu potrezbni do poprawy samooceny poprzez ich gnojenie. Przytulam Cie 🌻 siódemko - polecam książki Ewy Woydyłło, teraz czytam "Sekrety kobiet" , a wcześniej czytałam "Poprawka z matury". Ostatnio na terapii dowedziałam się, że mogę pomóc dzieciom poprzez zrozzumienie tematy, czyli wiedzę. Książki Ewy Woydyłło przekazują ją w delikatny i przystępny sposób. Dziś już jestem aktywna - sprzata od rana, bo mam cel - zaprosiłam koleżankę ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo - chętnie :-), właśnie też Ci to chciałam zaproponować! Czy w sobatę bedzie ok? Moje dzieci jeszcze będą jeszcze z m. Caluski 👄 dla wszystkich Dzielnych Kobiet - czyli tych, które tu są długo czy krótko, z sukcesami i cofkami. Nieważne przegrane bitwy, z przekonaniem, że walczymy o siebie, swoje szczęście mamy wystarczająco dużo determinacji aby wygrać wojnę o SIEBIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×