Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Może są tu jakieś dziewczyny z Warszawy? Może w ramach walki z samą sobą jakiejś kawy bysmy się napiły? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo ❤️ Ja ❤️ dziękuję Wam Kochane...Prawda, ja wiem...tylko zdarza mi się o tym zapominać :-( Ja też w sumie od dziecka miałam niskie poczucie własnej wartości i w takie dni jak dziś, potrafię sobie wyliczać, ile było sytuacji w których byłam niemiła, złośliwa, tak, że każdy by się na mnie zdenerwował...bo w żadnym razie nie jestem ideałem. Powraca to po prostu do mnie jak bumerang, to wrażenie, że od pewnego momentu wcale nie było wyraźnego podziału na "oprawcę" i "ofiarę". I czasami nie wiem już co jest prawdą. Za dużo myśli znów kotłuje się w głowie :-( Dziękuję jeszcze raz za wsparcie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kaisu - nie wnikajac kto, kiedy był oprawcą/ofiarą, bo "kto jest bez winy niech piewrszy rzuci kamień, ale faktem jest, że Ty sie w tym związku nie rozwijasz, że Ty się w tym zwiazku źle czujesz, że czujesz sie zagrożona, czujesz, ból i strach, paraliżujący, obezwładniający. Bilans zysków i strat jest wskzuje na ogromne deficyty. Czy to fakty? A może ja coś Ci wmawiam. Sama sobie odpowiedz na pytanie: czo czujesz w tym związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla...skrobnij do mnie dwa słowa na mailika (jest w moim opisie). Powiem Ci co i jak z sobotą :D ja1972 🖐️...sobota oki :D, już się cieszę.... Kasia...może i Ty się skusisz tym razem 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie 🌻 Siodemeczko - "Miedziany jezdziec", "Zaklinacz koni", "To wiem na pewno", "W ksiezycowa jasna noc", "Szerszen", a lekka latwa i przyjemna to z polskich autorek poza Grochola /wykluczywszy "Trzepot skrzydel" / jest Monika Szwaja; 😘 Kasienko - a moze Ty przeczytaj sobie E. Woydyllo - proponuje na poczatek "Poprawke z matury" 😍 Poa - pamietam 😍 - jestes juz silna; Niebo... - 😍 Pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja ❤️ to wszystko prawda co piszesz, tak się czułam będąc w tym związku (bo miesiąc temu przestał formalnie istnieć, toczy się tylko w mojej głowie...), tylko po prostu...wychowano mnie tak, żeby nie krzywdzić innych ludzi, żeby im pomagać, mówiono, że większość z nich jest dobra i życzliwa itd. Nagle trafił się ktoś, kogo ciągle denerwowałam, a jednocześnie mówił mi jak bardzo mnie kocha. "Prymitywne" wnioski jakie można z takiej sytuacji wyciągnąć (co pewnie miało w moim przypadku miejsce) bazując na tym czego mnie uczono, to to, że skoro mówi że kocha, to to prawda, bo ludzie są szczerzy i nie sprawiają innym cierpienia jeśli te osoby sobie na to nie zasłużyły. Czyli coś w MOIM zachowaniu jest nie tak, powinnam to zmienić, tak żeby było dobrze. Na poczatku się dostosowywałam, wydzwaniałam, zapewniałam o miłości, zabiegałam, łagodziłam wszelkie kryzysowe sytuacje, pierwsza wyciągałam rękę itd. Rozstaliśmy się, po paru miesiącach wróciliśmy do siebie. Zmieniło się coś we mnie, uznałam te wcześniejsze zachowania za poniżające. Tak bardzo bałam się, że mnie znowu zdominuje, że twardo obstawałam przy swoim i myślałam o sobie. Widziałam, że się starał pod pewnymi względami zmienić, że chciał, a ja, tak czasami myślę, że postawiłam na "wóz albo przewóz" jeśli chodziło o tę drugą "rozgrywkę" między nami, podświadomie czułam i chyba dążyłam do tego, że albo tym razem będzie tak jak ja chcę, albo do widzenia i pewnie momentami też potrafiłam przesadzić z nieugiętym obstawaniem przy swoim. Obarczam się za to, że mogłam wykorzystać (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) jakoś jego choćby delikatne zmiany, dać więcej z siebie, tak jak kiedyś i może by się to unormowało. A ja już nie chciałam dawać tyle z siebie, nie chciałam rezygnować z niczego, niczego poświęcać dla tego związku, pokazać mu, że on nie jest całym moim życiem, że ja mam własne plany, studia, marzenia, że on może w tym uczestniczyć, ale żeby nie próbował mi w tym przeszkadzać... No i się skończyło. No a później czytam historie niektórych z Was, o agresji, wyzwiskach, przemocy fizycznej. Mnie to nie dotknęło, więc czasami obijają się takie myśli, że przesadziłam, że jestem nadwrażliwa i nadinterpretowuję krzywdę jaką mi wyrządził, nie do końca jeszcze chyba potrafię zawierzyć sobie i własnym uczuciom... Jakoś tak nieskładnie to wyszło, ale trochę się dzięki tej pisaninie uspokoiłam. Niebo ❤️ dzięki za zaproszenie, niestety narazie jestem w domu u rodziców, 400km od Warszawy, więc nie dam rady przyjechać, ale myślę, że jeszcze uda nam się spotkać :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
migotka...🌻 Nie tylko do facetów.... Jest tutaj sporo historii związanych z problemem związanym z rodzicami...mamą, tatą. Poczytaj wcześniejsze wpisy, może coś znajdziesz dla siebie, a jesli nie...pisz poprostu o tym co Cię boli. Pozdrawiam ciepło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AniaSSSSSSS
Czytam ten wątek i prawie płaczę. Również jestem w takim uzależnieniu i juz nie mam siły. Nie mam siły w nim być, ale nie mam również siły odejść. Nie wiem, czy mnie przyjmiecie, bo..nie jestem żoną, ani narzeczoną. Nie jestem też ex. Jestem od 5 lat kochanką żonatego mężczyzny. Sama tez mam męża, który jest mi chyba obojętny, ale to dobry człowiek, oddany rodzinie, mimo ze ma swoje za uszami. Kochanek..raz jest cudowny, raz okropny i okrutny. Ma humory, obraza się, kiedy mamy inne zdanie. Krzyczy, kiedy uważa, ze mu nie ufam...Najpierw się buntuję, potem przepraszam i czuję sie winna. Błagam prawie całą sobą o uwagę i powrót do łask.Jemu przechodzi, a ja mam takie strasznie poczucie, ze straciłam kolejną czastkę siebie. Mówi (moze nie wprost, ale jednak), ze jak znów tak zrobię (poddam w wątpliwość jego szczerosc wobec mnie), to wiele się zmieni miedzy nami. Jestem uzależniona, nie umiem odejść, a nie czuję się szczęśliwa - moze czasem, jak jestesmy we dwoje, gdzieś daleko. Jak sobie pomóc??? Boję się, ze będzie coraz gorzej. Boję się tez go stracić, nie wiem czemu. Seks cudowny, romantyczne gesty - cudowne. Wtedy, jak jestem "grzeczna'. Tylko ja juz wiem, co to według niego w danej chwili znaczy...Straszne. Jestem po trzydziestce, mam nastoletnią córkę i tak się wkręciłam. Na dodatek chyba kocham tego drania. Czy jest dla mnie ratunek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ania.... witaj 🌻 To kim ten człowiek jest dla Ciebie nie ma znaczenia....jest ktos kto Cię krzywdzi i to się tutaj liczy Szkoda, że inna_ja.... skasowała swoje posty, byłaby dla Ciebie ogromną pomocą, a jej historia posłuzyłaby Ci za drogowskaz. Czytaj ten topik, tutaj znajdziesz wiele odpowiedzi na swoje pytania. Jesteś osoba uzaleznioną...chorą, ale ta choroba jest uleczalna. Ten człowiek i związek z nim Cię wyniszcza...stąd szukasz pomocy i odnalazłas to miejsce. Ratuj siebie, swoją rodzinę, sowje dziecko... Wszystko Ania zalezy tylko i wyłącznie od Ciebie. A ten związek jest skazany na łzy i cierpienie, uwierz.... Ściskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja to sobie poradzę 😍 Poruszył mnie Twoj wpis. "Na moich oczach flirtuje z innymi kobietami, koleżankami, znajomymi, (fatalnie to na mnie wpływa), nieważne, że to ZNAJOMI, że DZIECI patrzą - dla niego to jest normalne. Kiedyś starał mi się wmówić, że to ze mną coś nie tak, " Bo przypomina moja historię. Ja po latach to wiedziałam, że I,II, i III wojna światowa - to była i będzie moja wina. I słyszałam, że ....nie widziałam tego, co widziałam, nie słyszałam tego, co słyszałam itd. I tak szedł po granicy flirtu i przyzwoitości. I ja głupia sie zastanawiałam, że jeżeli on jest taki pewny, to może .... ja się mylę. Ale przyszedł taki moment, że on sie mniej pilnował na imprezie. Przesadzil i z agresją (słowną), i z flirtem. Ja potwierdzałam to u ludzi, bo było dla mnie ważne, że ja ..........dobrze widziałam i słyszałam. I śmieszna rzecz, nie agresja mi tak przeszkadzała, a brak lojalności i flirty. Bo z agresją to wiedziałam, że sobie poradzę. Jest w końcu Policja i są Sądy. No i przelało się wtedy. Postanowiłam się rozwieść. | już nigdy potem nie dałam sobie wmówić, że nie widziałam, czy nie słyszałam. Ja nawet więcej widziałam i słyszałam, niż wcześniej. I takie przewrażliwienie mam do dzisiaj. Jestem może nadmiernie czuła? Ale nie dam sobą więcej pomiatać, nie pozwolę sie lekceważyć. To wiem. Zostaliśmy razem, przeszliśmy terapię. On się zdecydowanie poprawił. Stara się. To widzę. Ale cały czas mam z tyłu głowy myśl, czy kiedyś to nie pieprznie? Żyję dniem dzisiejszym od dwóch lat. Poa niedawno napisała, że współuzależnienie jest jak alkoholizm. Alkoholikiem jest się do końca życia, nawet nie pijącym. Myślę, że do końca życia będę taka zdrowa-niezdrowa. Pierwsze reakcje zawsze będą trochę chore, najważniejsze, by działania były jak najzdrowsze. Świetnie Cię rozumiem z tym flirtem. I wierz mi, że jeśli Ty tak czujesz, widzisz i słyszysz - to właśnie tak jest. Zaufaj sobie i swoim odczuciom. Mój M potem mówił, że to takie ......niezręczności. :D Dupa, a nie niezręczności. On sobie swoje samopoczucie poprawial moim kosztem. Bo chcial być podziwiany, lubił, jak mu podmaślano. To była taka wymiana usług"Jesteś piekna, jesteś piękny" Ciekawe, że najczęściej to były dość nieciekawe kobiety, średnio ładne i średnio inteligentne. I też DDA. Ale co mnie obchodziło, że on sobie chcial polepszyć nastrój Potem zrobiło się tak, że ja dla siebie stałam się najważniejsza. I najpierw myślę o sobie i o dzieciach. Jak zrozumiał, że odchodzę, to chyba zaczął sobie zdawać sprawę z tego, co miał. Pamiętam, jak inni mi mówili, że są gorsi, bo zdradzają itd. I że mam sobie odpuścić flirty, bo nie zdradza itd. Ale dla mnie było ważne, by był lojalny i nie flirtował. I powiedziałam, że to jest główny mój powód do rozwodu. I myślę tak do dzisiaj. Bo to podważało mój szacunek do siebie.Że to toleruję. Miałam tak niskie poczucie własnej wartości. Po latach wiem, że jeżeli ja tak czułam i to było i jest takie ważne, by się rozwieść - to tak jest. Bo dla mnie było i jest ważne. Nie zalecam Ci tego sposobu, bo nie musi się sprawdzić w Twoim przypadku. Ale mogę Ci poradzić, byś głośno i publicznie reagowała na jego flirty. Bo jeśli nie reagujesz to inni myslą., że może to Tobie nie przeszkadza. Ale musisz to robić bardzo publicznie, czyli w ogólnej dyskusji przystole mówisz Np. - Dlaczego flirtujesz i to w mojej obecności? - Nie życzę sobie Twoich flirtów i oświadczam to publicznie. -Jeśli tak będziesz nadal flirtował, to oświadczam, że wychodzę. itd Ale wtedy musisz oczywiście wyjść. :D Wyjście na publiczne forum powoduje, że problem się ujawnia. I najczęściej wzbudza ogólną dyskusję, a kobiety reagują najczęściej w stylu, dlaczego robisz to swojej żonie? itd No a w Twoim M wzbudzi to jakąś reakcję. Będzie wiedział, że tego nie akceptujesz i sobie nie życzysz. Zmierzy się z reakcją otoczenia i wystawi na ocenę. Więc coś tam zrobi. Mam nadzieję, że może zrozumie, jak ciebie krzywdzi i zechce to zmienić, czego Ci serdecznie życzę. I przytulam ze zrozumieniem 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aniu Po pierwsze nie jesteś gorsza od nas tutaj, dlaczego mamy Cię nie przyjąć. Po drugie, jesteś szczera, ja to osobiście bardzo cenię. Wiesz, wydaje mi się że zrobiłas już pierwszy duży krok, określając swoje uczucia względem tego pana (nazwijmy go umownie m.). Nie jesteś szczęśliwa. Skoro sama zdalesz sobie sprawę ze swojego uzależnionia, nie nazywaj tego miłoscią. To nie jest miłość. Masz dom, do którego mozesz wracać, nie musisz z walizką i dzieckiem pod pachą na nowo szukać dla siebie miejsca. To bardzo dobry punkt wyjscia, bardzo komfortowy. Poczytaj tan topik, zaopatrz się w polecaną przez dziewczyny lekturę i do dzieła. Jesteś młoda, dasz sobie radę z m. Przyjżyj się mu z boku. Tak zachowuje się facet, który kocha? Powodzenia, trzymam kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielona gąska
Hej. Ja mam taką sytuację: Facet przezywa mnie w nerwach, straszy odejściem, ma osobowość borderline, ja siedzę cicho pod miotłą, ale i tak jest zawsze moja wina. Ale ma też fazy idealnie wspaniałych, ciepłych zachowań - jakby miał schizofrenię! raz mówi że jestem miłością jego życia, raz ze mnie nie kocha. Jestem między młotem a kowadłem - odchodzić czy zmusić go do leczenia i zostać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
coś mnie tu dużo dzisiaj, mam nadzieję, że wybaczycie, ale musiałam się podzielić tym, że... M. napisał mi że mnie kocha :-D, nie mogłam się powstrzymać, no nie mogłam i odpisałam mu żeby mnie nie rozśmieszał... :-D to go chyba przywróciło do pionu chwilowo, ech boże śmiech przez łzy :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to sobie poradzę ...
Droga Rento11 przytulam Cię bardzo mocno, dziękując jednocześnie za zrozumienie. Te flirty, o których pisałam to jakby częśc osobowości; są również inne zachowania, które jednoznacznie wskazują raczej na rywalizację w codziennym życiu, a nie na partnerstwo czy wspieranie. Nie chce mi się już babrac w faktach, bo jak już wcześniej pisałam jestem tym zbyt zmęczona i bardzo świadoma rzeczywistości w jakiej żyję. Całkiem niedawno byłam zdecydowana na rozwód, M to wyczuł i trochę zaczęło się zmieniac, ale NIKT nie jest w stanie przeskoczyc sam siebie. Najgorsze jest to, że przestałam lubic swoje życie, że przestałam widziec sens, ale może jak zwykle dam jakoś radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siódemka – oczywiście, ze pamiętam. No co Ty! Ulla – czytałam „Kochać zbyt mocno”. Kupiłam w empiku w jakimś centrum handlowym i przeczytałam całą na parkingu w aucie. To było jeszcze zanim odeszłam. Ta książka poraziła mnie wprost swoją celnością. To był drugi po topiku moment, kiedy uwierzyłam, ze nie jestem sama na świecie z takim problemem i ze to co robi M to NAPRAWDĘ przemoc, a nie tylko moje przewrażliwienie (które wciąż mi wmawiał). Ze skoro ktoś to opisał – tak samo jak ja to czułam – to jest PRAWDA. To był milowy krok. Też koniecznie polecam. Kasia – a mnie to wychowano tak: Ojciec bardzo często mi powtarzał „ Bądź miła dla ludzi. Jęśli będziesz miła, oni tez będą dla Ciebie mili”. I nawet to tak generalnie działało; dopóki nie poznałam M (27 lat temu). Z nim nie działało. Im ja milsza, tym ten niemilszy. I co ja wtedy na to? Ja wtedy sądziłam, ze widocznie nie jestem WYSTARCZAJĄCO miła. Bo przecież jeśli bym była, to i on by był…. Tak to sobie wymyśliłam, źle wymyśliłam. A to jest i owszem tak: „Kochaj bliźniego swego JAK siebie samego”. Kasia!!!! JAK siebie samego. Nie: MNIEJ niż siebie samego Ale też Nie BARDZIEJ niż siebie samego Nie ZAMIAST siebie samego Tylko JAK siebie samego. Jak pierwszy raz usłyszałam taką interpretację przykazania miłości byłam bardzo zaskoczona. Mnie ono raczej kojarzyło się z „nadstawianiem policzka.” . A zrozumienie tej oczywistej prawdy, to był chyba kolejny milowy krok w moim zdrowieniu. A stosowanie jej w życiu to dopiero radość! I nie tylko dla mnie, ale dla bliźnich dokładnie też. Ania, Zielona Gąska – jeśli pokochacie siebie JAK bliźniego swego, to właściwie po problemie z M (cha cha cha – alem uprościła). Ale tak naprawdę jest!!! Gdybym kochała kiedyś siebie, to przeciez nigdy przenigdy nie pozwoliłbym, aby komuś kogo kocham (znaczy sobie) pozwolić robić tyle krzywdy! A mówi Wam to ta, która była dokładnie tak samo skołatana. Byłam jednym z beznadziejnych przypadków. I wyszłam z tego. Długo trwało i było bardzo ciężko. Ale można. I warto, tak bardzo warto! Dlaczego ja nie jestem z Warszawy?  Wiecie czemu to pisze prawda? (choć tak po prawdzie wielkiej, to za Warszawą nie przepadam, ale na sobotę, to bym odpuściła chętnie  ) Dla wszytskich, wszyściuchnych ❤️, tych nie wymienianych też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu napisałaś "ja już nie chciałam dawać tyle z siebie, nie chciałam rezygnować z niczego, niczego poświęcać dla tego związku, pokazać mu, że on nie jest całym moim życiem, że ja mam własne plany, studia, marzenia, że on może w tym uczestniczyć, ale żeby nie próbował mi w tym przeszkadzać..." To jest dla Ciebie najważniejsze - to co TY CHCIAŁAŚ, CHCESZ i to że pozwoliłaś sobie na życie w zgodzie ze SOBĄ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agaaga1
Witam Część z Was pisze o terapii po takim "związku"...Jestm na podobnym etapie, nie radzę sobie sama.Gdzie szukać pomocy?Gdzie znajdę lb u kogo taką terapię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja to sobie poradzę 😍 Cieszę się, ze tutaj jesteś. Ja też uważam, że NIKT nie jest w stanie przeskoczyć samego siebie. Ale zmodyfikować - to na pewno :D Mnie polecano np. zrobienie bilansu korzyści, jakie mam z byciem z M. Zawsze wychodziło mi na plus. Co nie zmieniło faktu, że ta wada była dla mnie nie do przeskoczenia i spowodowało to przełom. :D Bo życie to nie matematyka. Przychodzi moment, kiedy zaczęłam kochać siebie bardziej niz jego, o czym też pisze wyżej Poa 😍 (dzięki za telefon). I nastąpił przełom we mnie, bo coś się przelało. :D Nie umiem tego inaczej nazwać.To widać była granica mojej odporności. Też byłam zrezygnowana i apatyczna. Potem z czasem jakbym zaczęła wracać do siebie. Zaczęłam nawet chichotać. :D Ja nie chichotałam jako dziecko nawet, bo jak kojarzę zawsze byłam "obok". A teraz chichotam i mam w tym radość. Może ważne było to, że po 40-tce BPD zaczyna wygasać i tylko 20% diagnozuje się jako BPD ? Jak zwał, tak zwał. Jest lepiej, dużo lepiej. Ale nie wykluczam sytuacji, że mój M kiedyś "popłynie" jak kiedyś i małżeństwo się skończy. Teraz mam inne, bardzo ważne problemy. A efektem jest moje niespanie od pewnie 9 miesięcy.Dzisiaj też snu w sumie z 4 godziny. Organizm mi siada, ale najbardziej chyba psychika. Chociaż jak przeczytałam książkę Jandy to widzę, że ona też nie śpi.Może stworzymy klub nieśpiących? Wiesz, spróbuj jednak coś zrobić z tymi flirtami. Może idż na terapię, jak się z tym pogodzić? Bo znam kobiety, które sobie z tym radzą. One mówią, że wiedzą, że mąż je kocha, a flirt to głupota. Część z nich tylko udaje, że to prawda. To jest problem, bo jak mówiłam o agresji, to każdy to rozumiał. A jak mówiłam o flircie, to nie. Może więc terapia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielona gąska 😍 Polecam do przeczytania http://bpd.szybkanauka.net/ i bardzo przytulam. 😍 Życie z BPD jest cholernie trudne, bo raz jesteś miłością życia, a raz kurwą itd Mój M jest chyba BPD, ale raczej słaby. Z latami to wygasa, ale w sumie jednak trzon zostaje. Tak, jak nasze współuzależnienie, też problemik na całe życie raczej :D Wyleczalne, ale nie do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AniaSssss
Niebo Błękitne, Ulla35 - dziękuję dziewczyny . Zaraz lżej na sercu, jak rano przeczytałam, ze ktoś zareagował ciepło na mój wpis. Obecnie mój m (a właściwie k :)) jest w fazie dąsa za to, ze skomentowałam jego wyjście do kina z żoną w weekend...A przecież tak jej nie cierpi, tak strasznie ma ją gdzieś. No ale do kina czasem chce wyjść, a ja przecież "nie zawsze mogę". No niby tak...Ja tez chodzę z mężem do kina czasem. Tylko o co ten foch, to zgrywanie zranionego? Mój mąż to taki trochę nieudacznik - nudna praca, telewizor, piwko, ogródek. A tamten - świetna praca, zainteresowania, ciekawa rozmowa. No i to, co kilka z Was pisało wcześniej: dbałość o wyglad, strój, gadżety i zabawki. To chyba jakaś cecha wspólna tego typu faceta :). Nie jestem jeszcze wstanie urwać tego z dnia na dzień - jeszcze mam silną obawę, wręcz strach, ze wrócę na kolanach za 3 dni, a on wtedy będzie miał mnie w garści już totalnie. Muszę mieć całkowitą, absolutną pewność, ze nie wrócę. Wtedy zdecyduję się na ten krok. Wcześniej poczytam Was jeszcze, poczyta to, co polecacie. Chyba ze wcześniej on zrobi coś tak podłego, ze sięgnę dna. A wydawało mi się, ze dno juz było - na przykład wtedy, kiedy powidział mi, ze żona jest w ciąży, ale to "tak jakoś wyszło". Nawet sie specjalnie nie tłumaczył. A ja - poryczałam kilka dni, ale wybaczyłam. No bo jeździł do mnie prawie codziennie, przywoził kwiaty, wyprowadził się nawet z domu na kilka miesięcy. To miało pokazać, jak bardzo mnie kocha i jak bardzo ma gdzieś ciążę swojej żony. Ale nigdy nie powiedział do mnie: bądźmy razem. Nigdy. Był przy porodzie, a ja umierałamz rozpaczy. Wybaczyłami to, choć zapomnieć nie umiem. Teraz znów mieszkają razem, bo "dziecko potrzebuje ojca, ale do niej nic nie czuję". A ja...dalej to łykam, dalej się z nim spotykam. Żałosne, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żona28
Zdradzał emicjonalnie z jedną. Spotykał się z drugą. Oszukiwał. Znikał. Chyba zdradził z tą drugą. Krzyczał, że już mnie nie kocha i nie chce. Narobił potężnych długów. Walczyłam. Został ze mną. Upokarzał. Mścił się za rozwalenie "pzryjaźni" z nimi. Teraz się zmienia. Jest lepszy. ale... jak chcę się przytulić - nie ma czasu i karze mi wydorośleć! jak chcę usłyszeć słowo kocham- jego odpowiedź - "a ty znów o dupie marynie?" Nie mam już siły! :( Zwariuję!!! Mówi do mnie , że jestem stara a głupoty mi w głowie! A ja mam 28 lat i nie czuję się stara i chce być kochana i kochać! Kocham go i cięko mi! Mam dość życia!! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żona28 - b.mocno Cie przytulam, przytulam w ten sposób też siebie. Mam 37 lat i niestety aż 9 potrzebowałam abyśmy się rozstali. Chciałabym mieć znów te 28 i obecne doświadczenie. Szkoda mi tych 9 lat, mogłam je lepiej zagospodarować niż na ... jednoosobową walkę o związek i pełną rodzinę. Pzytulam Ciebie i siebie sprzed lat. Zagubioną, przerażoną, głodną miłości JEGO. Zabrakło mi miłości własnej, a co za tym idzie godności i poszanowania siebie. Sama się zdradziłam karmiąc się jego kłamstwami i ochłapami ... Smutno mi. Nie mogę Ci radzić, nikomu nie można. Mogę podzielić się swoim doświadczeniem, a Ty czerpać z niego lub nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisałaś, że go kochasz? jego czyli kogo? Tego sprzed lat, z którym jak się domyślam miałaś wiele dobrych chwil - w końcu wybrałaś go na męża czy tego jakim jest dziś. Dziś Cię zdradza, nie szanuje, odtrąca .... Kochasz go? Za co? I pomimo czego jeszcze jesteś gotowa go kochać? Znasz granice? Uzależnienie jest silniejsze niż miłość, niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żona28
Dziękuję! Jak ja bym chciała żeby to on mnie przytulił! Dlaczego tak jest! Co ja mam robić? Walczyć czy nie? Ale są dzieci! Dwie małe księżniczki, które kochają tatę! I ja też go kocham! A on psychicznie mnie niszczy.......................:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zona28 napisałaś: "Jak ja bym chciała żeby to on mnie przytulił!" - jaki masz na to wpływ? co on czuje? zrobi? "Dlaczego tak jest!" - jak tak? Że coś się kończy, że ludzie sie zmieniają? Odchodzą? Ranią? "Co ja mam robić?" - Zadbać o siebie. Poszukać fachowej pomocy sobie. Pokochać siebie. "Walczyć czy nie?" - o co chcesz walczyć? Miłość? Szacunek? Godność? Tate dla dziewczynek? "Ale są dzieci! Dwie małe księżniczki, które kochają tatę!" - czy to oznacza, że dla dzieci jesteś gotowa żyć u boku mężczyzny który zdradza, nie sznuje Cie i niszczy psychicznie? "A on psychicznie mnie niszczy......" - czy ktoś kto kocha może niszczyć psychicznie, zdradzać, odrzucać? Czy Tobie wystarczy to że kochasz, możesz tak żyć bez wzajemności. przytulam ❤️ rozumiem Twój ból, Twoje chęci zmiany jego, jest mi smutno za Ciebie i siebie w takich układach. Do związku trzeba dwojga. Małżeństwo to przymierze dwustronne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Anissss
Do Anissss: Polecam Ci książkę Belvy Plain "Obietnice". To powieść o właśnie twojej, wypisz wymaluj, sytuacji. Właśnie przeczytałam. Polecam, może pomoże? Dałaś sie wkręcić w sytuację, w której to właśnie chyba Ty ponosisz największe koszty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×