Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość Jesienna Roza
Agata26 - a kto mowi, ze jestes zobowiazana sie tlumaczyc M dlaczego nie chcesz wracac??? Oni wlasnie czekaja na takie tlumaczenia, aby z kolei nam tlumaczyc, ze nie mamy racji, ze wcale tacy zli nie sa. W ogole nie musisz mowic juz, dlaczego nie masz zamiaru z nim byc. Oni i tak niczego nie zrozumieja. Maja swoje wytlumaczenia. Vicky - Sek w tym, ze dwie osoby sie spotkaly na roznych etapach swojego zycia - Ty po przejsciach w pierwszym nieudanym malzenstwie, on po niedobrym dziecinstwie w rodzinie alkoholika. Kazdy chcialby tu leczyc swoje problemy, zajac sie bardziej soba i ta komitywa zupelnie nie gra. Trudno jest bardzo laczyc naraz i w danym czasie te wszystkie funkcje - pomagac sobie i komus. Pamietaj, ze nie mozesz narzucac drugiej osobie tylko Twojego punktu widzenia. Pozdrowienia dla Wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej babeczki:) A ja teraz z innej beczki ;) Na weekend na wesoło ( aczkolwiek nie zawsze ;) )dla tych, które i tak przy kompie będą siedzieć.... www.demotywatory.pl Niektóre warte przemyślenia. Miłego weekendu więc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam jesteście kobietami dręczonymi psychicznie przez mężów ? można sie przyłączyć czy mam sobie pójść ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiula26
uderzył mnie!!!wiecie jak to boli,pierwszy raz to zrobił,a mnie az zabrakło tchu.I nawet same ciosy niebyły az tak bolesne jak sam fakt ze to zrobił!mialam sie zając sobą to poszłam ze znajomymi i było naprawde super.jemu nic niemuwiłam gdzie ide bo by niewrucił do domu a tak z nienacka.Oczywiscie był podpity,stanol mi w drzwiach i niechciał mnie puścic.Ale jakoś wyszlam.wrucilam o 2 i oczywiscie awantura,ze moja koleżanka to kurwa i mam sie z nią niezadawac.ze mam się wogule umyc bo dołóżka niewejde bo niby ze z kims sie obsciskiwałam!Powiedzialam mu ze mam dośc ze jego ojciec tez alkoholik a on do mnie bym jego rodziny nieobrażała,w któryms momencie zlapal mnie za szyje a potem 2-3 razy uderzył!przyszedl za 5min.i przepraszal,ze on nigdy nieuderzył kobiety,ja mu na to ze zmarnowal mi 2 lata zycia i go nienawidze...Dzis jak dzwonilam do niego to powiedzial ze niewie czy wruci bo mu wstyd za to co zrobił,ale umuwilismy sie ze jednak przyjedzie,no ale jest juz iadomo jaka godzina a jego niema.Prubuj sie uspokoic,boli mnie nos policzek i ogolnie czuje sie zle>>>buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kobietki. Za mną cudowne dni spędzone z przyjaciółką, z koleżanką z pracy a przede wszystkim ze sobą i dziećmi. Spokój, radość. Aśka. Na co jeszcze czekasz? Aż spod siniaków nie będzie widać jaki masz naturalny kolor skóry, a zapuchnięte powieki nie pozwolą dojrzeć niczego na drodze? Kasia 3000. Super. Tak trzymaj. Uffff. Strasznie mnie rozłożyło. Małego też. Kurujemy się w poniedziałek nie ma takiej opcji, żebyśmy mogli w domu zostać. Pokupowałam jeszcze trochę rzeczy do domu - takich niezbędnych - dywan, nową deskę klopową - śliczniusia, zielona w kraby i muszelki - bombastyczna:D No i zrobiło się w domu przytulniasto i ciepluchno. Tego mi było trzeba. Ladnie, zgrane kolorystycznie i w przyzwoitym gatunku, a nie chińskie podróby, które po miesiącu się rozsypią. Paradoks. Było nas dwoje dorosłych i nigdy nawet, kiedy pracowałam, nie mogłam pozwolić sobie na dywan, nowe łóżko, wymianę klapy od sedesu,. nawet na głupie żarówki. Bo zawsze potrzebne było na jego paliwo, na kolejny "życiowy interes" a reszta żeby wyżywić jakoś dzieci. A teraz jestem sama - i mogę tak zaplanować, że nie dość, że jemy dobrze, rachunki popłacone to jeszcze spokojnie mogę kupić potrzebne rzeczy. Potrzebne i ładne:D A mówię to wszystkim dziewczynom, które mają cofki. Z ręką na sercu zastanówcie się, co po uwolnieniu zyskacie. Poza sobą, możliwość decydowania. O sobie, o swoim życiou, o domu, jak macie go urządzić, jak wychować dzieci. A to wszystko pod warunkiem, że więcej nie pozwolicie, nie zgodzicie się na panoszenie się typa spod ciemnej gwiazdy w swoim życiu. Panoszy się, rządzi, ustawia, Wasz humor i poczucie wartości zależą od jego aktualnego nastawienia do siebie samego i świata, bo mu na to pozwalacie. Godzicie się na to. Ja byłam dokładnie taka sama. Skończyło się, nie wtedy , kiedy powiedziałam odchodzę. Skończyło się, kiedy pogodziłam się ze sobą i swoją własną decyzję uznałam za dobrą i logiczną dla mnie. DLA MNIE! Dla nikogo więcej. Szanować siebie oznacza akceptować i w pełni być świadomym własnych decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polecam wszystkim kobietkom, piszącym tutaj - wnikliwie przyjrzyjcie się stopkom , jakie większość z nas tu prezentuje. To dobra nauka. Ja do niedawna nie zasługiwałam na moją stopkę. Była na wyrost. Była przygotowaniem do zmian siebie i mojego życia. Mojej hierarchii wartości. Poczytajcie, zastanówcie się nad każdym słowem. Nad wydźwiękiem cytatów, przemyśleń. To dobra nauka. Czasem ta stopka, to kierunek zmian. Ona jest takim zarysem, planem, czego chcę. Czasem jest podsumowaniem tego, czego dokonałam. BNywa, że jest przestrogą dla siebie i innych. Poczytajcie od serca stopki:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4U - ciesze sie z Twojego powodu 😍 Aska - przemoc powraca, im szybciej powiesz "stop" tym lepiej, najlepiej juz po pierwszym razie, pozniej moze sie juz stac "rutyna" 😘 Niebo..., Kasia - pozdrowionka 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy ❤️ Co tam babeczko słychać u Ciebie? Wracasz? Jak syn? Samodzielny.... Mało o sobie piszesz ostatnio, martwic się czy się cieszyć? Ściskam 4Umowy... ales Kochana poleciała, już Cię nie dogonię. I nawet wcale nie chcę, bo to nie wyścig, a Twoja droga taka teraz ładna, kolorowa...jak ta deska :P Ja to inna bajka, juz mi radośc patrzenia jak wspaniale rosna moje dzieci nie bedzie dana... strasznie to mnie przytłacza, same łzy kapią... Ale to kara, mogłam ich mieć więcej kiedyś, w dobrym czasie, to nie chciałam, a teraz łzy same napływają... porąbane to zycie. Powiedziałam M dzisiaj po raz juz tysięczny, że ja mam dosyc, jestem zmęczona, że to stanie w miejscu mnie dołuje, że ja nie mam z nim przyszłości, że męczę się... przyjął to normalnie, ciagle przeciez o tym mówię... i jakby nigdy nic zapytał czy do niego nie przyjadę. No więc...nie przyjadę, nie chcę, nie lubię tamtego jego miejsca, żeby jeszcze ono było naprawdę jego...to wynajmuje, bo nie ma swojego, mnie na złośc, wydaje kasę, psu w w d...ę (sorry), ale ze mna mieszkać nie będzie... bo nie i już! Co za chory układ. Chory gość... sam nic nie ma ani materialnego, ani mi do zaoferowania, ale pogrywał ze mną będzie, bo przecieć to jest macho, więc jakże by mógł tak normalnie, rozsądnie, po partnersku, racjonalnie... trzeba grać kozaka i udowadniać nie wiem komu, nie wiem co. Po co ja się tak szarpię... bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo... - ja pisze o sobie i owszem, adres znasz i jestes tam zaproszona; tutaj nie czulam "klimatu" do zwierzen, a radzic poki co nie moge; zagladam czasem, bo los niektorych dziewczyn nie jest mi obojetny, w tym Twoj 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maja1962:) Dziekuje za bardzo wnikliwa interpretacje mojego posta- nie wazne jest dla mnie czy to co piszesz jest zgodne z prawda, czy Twoje opinie odczucia sa rzeczywiscie prawadziwe i zgodne z moim obecnym stanem..wazne natomiast,ze mam okazje dzieki Twojemu wpisowi zadac sobie kilka pytan (z Tojego wpisu) na ktore nie wpadlam, zadajac sobie tysiac innych... Rowniez pomocna jest ocena sytuacji i opinia kogos z zewnatrz, subietywna i bardzo chetnie odpowiem Tobie i sobie na wszystie pytania:) Zdaje sobie sprawe,tak jak napisalas,ze moje odejscie wyglada jakby mnie ktos/cos do tego zmusil- a tym jest- moja racjonalnosc – obawa,ze dluzej nie dam rady w scieraniu sie, probowaniu uczyc go normalnego odpowiedzilanego zycia, tlumaczeniu i znoszeniu jego kolejnych bledow..ktore prowadza do klotni, wyzwisk, cierpienia..nie podjelam decyzji pod wplywem jednej ostrzejszej awantury, przygotowywalam sie do odejscia psychicznie przez ostatni rok.. Nie jest tak,ze zaluje swojej decyzji, ale absolutnie nie moge powiedziec,ze czuje,ze dobrze zrobilam, targa mna tysiac watpliwosci, ale nie umiem tez do niego wrocic ze wzgeldu na strach przed tym jakie znowu zycie moze mnie czekac, ale z 2 strony nie umiem sie od niego odciac, albo jego odciac od siebie.. Mysle,ze umiem zyc sama bez faceta,nie wiem czy ocham mojego M, napewno nie jest i nie bedzie mi nigdy obojetny – to kwestia mojego charakteru, nie wiem, mysle, ze jestem w jakis sposob uzalezniona od milosci, i bardzo chcialabym byc z nim gdyby byl inny , gdybym mogla mu ufac, ze juz niesprawiedliwie nie zrani; ze nie bedzie mnie obwinial zarzucal, robil jazd I tu bardzo wazna kwestia – czy potrafilabym sie wyzbyc tych wszystich negatywnych uczuc do niego, ktorych tyle sie nazbieralo ? – chyba nie, a najbardziej dlatego,ze wiem ze predzej czy pozniej nastapily by miedzy nami sytuacje, ktore od razu by te moje uczucia negat przywolywaly spowrotem.. Jest we mnie gdzies tam opcja powrotu – nie nie teraz ale kiedys..moze sie zmieni bedzie odpowiedzilalny i nasza rozlaka uzmyslowi mu zle rzeczy, ktore robil moze dojrzeje, zrozumie? To tak po krotce – dziekuje Ci kochana, za cieplego i szczerego posta On mial w piatek wyjezdzac za granice tak jak pisalam aby sie odciac od nas, chyba go przetrzymalam – tym,ze juz ta stanowczo nie mowilam nigdy do ciebie nie wroce, tym,ze wiecej z nim rozmawialam przez tel..stad byla ta moja panika w ostatnim poscie (teraz juz wiem) a teraz jest znow spoojniej- on nie wyjechal- “nie ma go ale jest” – Boze jakie to chore, jaki to ma sens? Chwilami nieznosze siebie za to, ze przyczynilam sie do tego zeby nie wyjechal, chwilami jest mi ztym ok Nie jestem super szczesliwa, nie powiedizlam mu,ze do niego wroce, sama raz mysle, ze moze tak innym razem napewno nie – ale jest mi tak spokojniej i lzej..nie wiem co bedzie dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Viki0315:) Czy mozesz mi powiedziec z jakiej p pscyholog korzytasz? Ja tez szukam pomocy psychologicznej online i nie chcialabym na taka specjalistke traffic!!! Moze sprobujesz poszukac kogos innego jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam 🌼 narazie powoli zapoznaje się z treścią tego topiku. Wczoraj mąż zamknął mnie w domu na cały dzień i siedziałam :-( Nie mogę się rozstać bo nie mam gdzie pójść i mam dwójkę dzieci. Pozdrawiam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
barabanela 🌻 To dobrze, ze czytasz, na topiku jest cała masa wypowiedzi mądrych i budujących. Wierzę, że teraz nie widzisz dla siebie żadnego wyjścia z sytuacji, ale Tu uwierz mi - ono się znajdzie gdy Ty poczujesz się silniejsza. Tu jest cała masa dziewczyn, które upadają, podnoszą się, cofają, idą dalej... I wpierają nawzajem :-) Więc czytaj i pisz, i nie przejmuj jeśli czasem nikt nie zareaguje na Twój wpis, albo zareaguje z opóźnieniem :-) A to, że mąż zamknął Cię w domu, to jest przemoc nie tylko psychiczna ale też fizyczna! Nikt nie ma prawa więzić innego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata 26
no właśnie to samo miałam napisać to juz daleko wykracza poza przemoc psychiczną.... rozumeim jak to jest ajk nie ma sie gdzie pojsc, ja juz jestem u rodziców, ale na początku oni tego jakoś tak nie mogli zaakcpetować ze czułam się jakbym była sama... ze zaraz i stamtad sie wyprowadzę tylko dokąd????? jeśłi chodzi o to lokum jest lepiej, chyba juz i oni widzą ze nie ma sensu wracac i ze ja tego nie chce... czytam was, malo pisze... jak mi bliskie co piszecie... te same rzeczy przechodze te same uczucia i cofki... wczoraj przyszedl i płakał... jak on tęskni, jak mu się wsyztko zawaliło, ze zyje tlyko od spotkania do spotkania... ja pocieszałam go..ale wiecie..nie tak jak bliska osoba bliską osobę tlyko tak jak obcy psycholog pacjenta... a żeby go przytulic jak płakał nawet do głowy mi nie przyszło któraś z was napsiałą o dojrzewaniou przez rok... ja dojrzewałam okrągły rok... no prawie:)) pierwsza wyprowadzka listopad rok temu.. w glowie o 5000 km dalej byłam niz jestem teraz, zupelnie inny stan i wszystko... i tak zkolejnymi agerami, wyprowadzkami, jazdami, kłotniami, szłam w glowie do przodu az doszłam do momentu w jakim jestem teraz... zdaje sobie sparwe ze plus taki ze mało się znaliśmy- dwa lata i teraz patrze moze to było zauroczenie z mojej strony nie miłość, skoro mi tak minelo. z 2 strony to co sie działo od roku to myślę ze i zakochanemu po uszy by minęło...w każdym razie szybko doszłam do momentu jak wiem ze napewno nie chce z nim byc i nie złamałam sie od miesiąca z chęcia powrotu... ale nadal mam te cofki, te chwile kiedy zaczynam sie przerazac co on zrobi ze swoim zyciem... więc nadal jestem uzależniona od niego , i probuje by dotarlo do niego ze nawet ajk sie rozstaniemy bedziemy zyc w zgodzie. ale to on zdecyduje czy tak chce czy wytoczy mi wojnę,,, wiec nbadal jestem ofiarą co czeka az on armatę wyniesie.... haha co za określenie:) to tak na poprawę humoru

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ophrys...❤️ dziękuję i nawzajem.... Boli mnie bardzo, że moje racjonalne wg mojej oceny argumenty nie trafiają do m. Chce zakonczyc ten związek, bo.... jestem okrutnie zmęczona fizycznie i psychicznie. On niczego do siebie nie przyjmuje...NICZEGO. Odwraca kota ogonem. I oczywiście obarcza mnie winą...stały numer, bo skoro ja nie chcę z nim byc to znaczy, że mnie ktos inny interesuje i juz go nie kocham. Wg niego skoro wszytsko znosiłam tyle czasu, to coś musiało się stać, że już więcej nie chcę.... Ale on nie chce przyjąc do siebie, że... mogło już mi sie ulać, że może to juz być moje apogeum...i dalej już nie chcę, nie umiem, nie mam siły, nie mogę... Ile mozna żyć na odległośc? On w wynajętym, ja w swoim... jaki to związek kiedy on nie pomaga mi w chorobie? Kiedy nie mwmy wspólnych finansów, planów, kiedy ja nie mam poczucia bezpieczeństwa. Tak naprawdę to nic nie musze robić...wystarczy, że...zamilknę. Nie odbiorę tel, nie odpiszę na maila... Bo moje ostatnie dwa lata życia z m. to zycie w siecie...albo na telefonie, albo... jak do niego przyjadę, bo on do mnie nie chce.... więc co to za związek. Co to w ogóle za problem... ani wspólnych dzieci, ani wspólnego dorobku. Aż wstyd pisac... tyle tutaj jest prawdziwych dramatów, a nie takie goowno, zabawa dorosłych. inna_ja....przytulam Cię, mam nadzieję, że Ci dobrze w zyciu...❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata 26
n niczego do siebie nie przyjmuje...NICZEGO. Odwraca kota ogonem. I oczywiście obarcza mnie winą...stały numer, bo skoro ja nie chcę z nim byc to znaczy, że mnie ktos inny interesuje i juz go nie kocham. Wg niego skoro wszytsko znosiłam tyle czasu, to coś musiało się stać, że już więcej nie chcę.... skasowało mi , wrr jeszcze raz, teraz juz niewiem kto to wyżej napisał. wybacz ze tak bez imienia ale mam tak samo tzn mój m. nie jets w stanie zrozumiec jak mi moglo uczucie az tak wygasnąc ze nie da sie tego wzniecić???? on jest pewien ze sie da... stara się , a ja jestem bniedobra bo nie chce mu dac tej szansy i torpeduje jego próby zdobycia mnie na nowo nie dociera ze sie nie da na nowo- nic... i chyba nie dotrze;/ tylko u nas jest dziecko i nie moge go wykopać tak po prostu z mojego zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo kochanie - pozwól przypomnę Ci fragment niedawno cytowanej desidertay: "Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj i czy Ci to jest dla Ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki, jaki być powinien." Masz prawo tu być, pisać i dostawać wsparcie. Kochanie utulam - ;br

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
agata26 - nie szkoda czasu i energii na tłumaczenie, mówienie do kogoś kto nie chce zrozumieć, postawił mur i jest jak ściana, którą prosisz o ... zrozumienie. Zajmij się sobą, dzieckiem bo Ty i one są tego warte i potrzebują tego najbardziej. m. czyli ścianę zostaw swojemu losowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiula26
Niebo...Nawet niewiesz jak bardzo ćie rozumiem!mnie to az boli ze on niedostrzega tego co on robi żle tylko zawsze ja jestem winna,nic mu nieprzetłumaczysz,i to jest,u alkoholikó przewaznie,bardzo naturalne,wieza w to co muwią!na drugi dzien,po tym jak mnie uderzył,synek(4l)pyta mnie,,mamus a czemu wczoraj płakałaś-bo się uderzyłam-uderzyłaś sie czy wujek cie uderzył,,!eeeeee,zatkało mnie,nic nieodpowiedziałam bo mi głupio było i wstyd!M o tym powiedziałam to stwierdzil ze to ja synowi powiedziałam a on to widział poprostu,niedocierały do niego fakty.Na dzien dzisiejszy jego niema od rana,no i niech spada,krótko i na temat bo kazałam mu po rzeczy przyjechac ale cisza.niema go a ja jutro mase spraw,dom samotnej matki,alimenty itd itd.Oby sie udało,musi sie udac!!!trzymajcie kciuki!przytulam mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet 🌻 Mnie sie wydaje, a moge sie mylic, ze u ciebie ten caly konflikt pomiedzy potrzeba rozstania z M. a niemozliwoscia pogodzenia sie z tym faktem jest spowodowany poprzez poczucie odrzucenia przez ojca. Wyglada na to, ze wyrastalas w poczucie krzywdy odrzucenia przez tate. Jako male dziecko widzialas ojcow innych dzieci dbajacych o swoje potomstwo, a ty nie mialas kolo siebie mezczyzny, ktory by cie przytulil i zapewnil bezpieczenstwo. Moze przez to czulas sie gorsza. Moze wymyslilas sobie, ze odrobisz te straty gdy dorosniesz. Zylas pewnie marzeniami. ze twoj maz bedzie cie kochal tak, ze nadrobi to co nie dal tata i spelni twoje oczekiwania meza wzorowego. A le twoj maz sam ma niedostatki emocjonalne (wyglada na to) i wlasnie ktos taki, a nie inny przyciagnal twoja uwage. Wybraliscie sie nawzajem, bo byla jakas tego przyczyna. Oboje nawzajem mieliscie spelnic swoje niespelnialne oczekiwania. Teraz jest tak, ze juz widzisz, ze nie jestescie dla siebie (przynajmniej bez przerobienia wspolnych problemow)... a zdrugiej strony u ciebie wylazi spotegowany strach przed ponowna utrata mezczyzny, ktory powinien cie kochac i rozumiec, i pomagac... a on zachowuje sie jak ojciec... odchodzi gdzies daleko, zagraza zerwaniem kontaktow. No i oczywiscie twoje poczucie winy, ze nie bedziesz w stanie dac corce kochajacego tatusia. Martwisz sie, ze twoja corka bedzie tak cierpiec jak ty. Mysle, ze ty powinnas sie koncentrowac na znalezieniu szczesci dla siebie. Spokoju wewnetrznego i pewnosci siebie, ze robisz to co powinnas. Gdy pogodzisz sie z obecna sytuacje i uwierzysz, ze gdzies tam jest dla ciebie i corki happy end, wtedy zaczniesz podejmowac decyzje wiazace. Na razie wyprowadzilas sie. To juz sukces. Wcale nie musisz podejmowac koncowych, wiazacych decyzji w tej chwili.. Teraz mozesz miec czas na przerobienie dziecinstwa i zamkniecia go w przeszlosci.Upewnic sie jakie mechanizmy napedzaja twoje decyzje i twoje samopoczucie. Nieprzerobione dziecinstwo nie jest tak prosto zamknac i odlozyc na polke. Ono zawsze znajdzie sposob aby nas sabotazowac. Natomiast zaleczone dziecinstwo i zaakceptowanie tego co sie stalo daje nam poczucie spokoju i mozliwosc pozostawienia przeszlosci w przeszlosci. Daje nam mozliwosc pelnego zycie w terazniejszosci i pozbycia sie nadwrazliwosci na cudze poczynania. Wszystko jakos sie ulozy, wiec nie potrzebujesz torturowac sie psychicznie. Badz dobra dla siebie a swiat bedzie wygladal o wiele optymistyczniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie odzywałam się, bo u mnie praktycznie bez zmian. Strasznie mało uczuć we mnie. Gdybym miała nazwać te, które są - to smutek tylko. I zmęczenie. Wiem, że muszę się zmobilizować do działania, ale tak mi strasznie ciężko, z tak wielkim wysiłkiem robię to, co muszę. Ciężko mi. Nic mnie nie cieszy. Tęsknię. M. się nie odzywa, robi swoje. Jak to się stało, że zniknęłam z jego życia? Przecież byłam jedna, jedyna. Najważniejsza. Byłam odpowiedzią na jego modlitwy. Przyjaciółką. Straszne bzdury, prawda? Dopiero teraz powoli dociera do mnie, jakie to straszne, niewiarygodne bzdury były. I jak bardzo chciałam w nie wierzyć. Niedawno Uczony powiedział mi, że na moje zdrowie ogromny wpływ mają moje emocje. I że sama siebie niszczę, karzę. Niebo błękitne może tak jest naprawdę. Może same nie dajemy sobie szansy, żeby wyzdrowieć? Bardzo mocno Cię tulę....bardzo. Ja 1972 brakowało mi Twoich mądrych słów tutaj, dobrze, że piszesz. Jak to robisz, że nie tracisz wiary w słuszność swoich decyzji? Czy to mozliwe, że po siedmiu miesiącach rozłąki mój chory mózg zapomniał, dlaczego odeszłam? Niby pamiętam....ale w to nie wierzę. Nie mogę uwierzyć, że się stało. Tonę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Consekwencja:) Mam tate (nie bilogicznego) i mialam od 4 roku zycia, byl jest dobrym ojcem dla mnie i mojego rodzenstwa przyrodniego, jednak pewne rzeczy, ktore mialy miejsce w dziecinstwie z jego strony – nazwe to zlym dotykiem, mocno negatywnie sie na mnie sie odbilo; spaczylo moj stos do facetow, a teraz wraca- kiedy pomysle, ze kiedys w przyszlosci moja corka moglaby mieszkac pod 1 dachem ze swoim ojczymem – przeraza mnie.. Apropo mojego bilogicznego ojca, mama duzo strasznych rzeczy kiedy bylam jeszcze dzieckiem mi powiedziala; ze jest w wiezieniu, ze gdy dowiedzial sie,ze mama jest w ciazy to dal jej pieniadze na aborcje, kiedy ze mna sobie nie radzila mowila bo odesle Cie do ojca, kiedy zlapala mnie na kradziezy- powiedziala, ze mam to po tatusiu, wiedzialam,ze jestem nie chciana, wiedzialam,ze moj tata jest zlym czlowiekiem,ze mnie nie kocha,ze mama go nie kocha/nie lubi..-nie bylo mi to obojetne na dodatek sama sie przekonalam na "wlasnej skorze" kim bylam dla biolog ojca- upewnily mnie w tym moje pierwsze i ostatnie wakacje z nim – kiedy przez dwie noce sie do mnie dobieral, trzeciej nocy juz nie bylo, powiedzilam mamie i jechcalam spowrotem do domu.. Jesli chodzi o mojego ojczyma, byl naprawde b dobry dla mnie, ta samo nas traktowal, nie wyroznial nigdy nikogo tylko te przykre rzeczy ktorych od niego doswiadczylam a jego rodzona corka w podobnym do mnie wieu nie, znowu sprawily ,ze czulam sie gorsza – i tlumaczylam sobie,ze przytrafily sie mi, bo mnie tak b nie kocha jak swojej corki.. Mame b kocham, wiem,ze ona kocha mnie mam na to mnostwo dowodow, tylko tej jej nieswiadome/niedojrzale bledy –rzecz ,ktore mowila mi o moim ojcu i tez o ojczymie, np ze jest z niego dumna ,ze nie zaluje mi na nic, ze dzieli nasza trojke tak samo prezentami itp – to wywolywalo u mnie jedno i to samo – poczucie bycia gorsza(wiedzialam ,ze to nie jest moj prawdziwy tata) Pamietam jak bylam nastolatka marzylam, ze bede miala chlopaka on bedzie pozniej moim mezem,ktory tak b mnie kocha i bedzie kochal na zawsze nigdy nie zostawi, bedziemy zyli zawsze razem, bedziemy dla siebie najwazniejsi, o tym samym mowil moj M. I ja tez wiem ze on napradwe mnie kochal, ale jego problemy ze soba- nie pozwalaly aby nasza milosc byla zdrowa/normalna bez tak czestego bolu i tylu krzywd emocjonalnych.. Boje sie,ze on odejdzie i ze zniknie z mojego zycia ale przede wszytskim zycia corki , mysle,ze umialabym sobie poradzic po jakims czasie z faktem,ze jego nie ma latwiej gdybym nie wiedziala /nie wierzyla w to co on teraz przechodzi - w jego bol/milosc a przede wszytsim gdyby latwiej bylo mi sie pogodzic z faktem ,ze mala moze “nie miec” ojca biologicznego i moze odczuwac podobnie tego skutki jak ja... Meczy mnie to b ze nie potrafie podjac koncowej,wiazacej decyzji co dalej;” przytrzymujac go” tutaj daje mu nadzieje,co pozniej kiedy po jakims czasie zdecyduje i powiem mu nie? Znowu go skrzywdze..zreszta sama siebie tez takim postepowaniem krzywdze, ale jest lepiej gdy wiem,ze tu jest , nie ma tej paniki, bolu.. Moge albo zakonczyc ten zwiazek definitywnie i powiedziec mu nie nigdy albo wrocic, ale nie chce i nie umiem zrobic ani jednego ani drugiego – tylko tak jestem zawieszona..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anno..❤️czy radzę sobie lepiej................wiesz to tak trudno jednym zdaniem..............nie chciałabym zbyt ogólnikowo pisać bo to nie jest proste.....ponieważ nie mam czasu pisać więc proszę o cierpliwość myślę że jutro kilka słów więcej napiszę.....na tą chwilę powiem tylko tyle od pół roku jestem sama.................i dopiero teraz zaczynam widzieć z prawidłowej perspektywy....czas jest podstawą.................i właśnie czas jako receptę zalecam wszystkim tu piszącym :) Pozdrawiam,odezwę się:) Niebo....❤️ wiesz nie pisałam bo chciałam przemyśleć to co napisałaś w odpowiedzi na mojego posta,myślę o Tobie często i nie wiem doprawdy jak Ci podać rękę byś wylazła z tego gówna.......... W tej chwili wydaje mi się że ten związek "żyje" bo to tylko Ty go podtrzymujesz przy "życiu" ale tak naprawdę reanimujesz trupa......to jakiś schemat chyba.........że kobiety tak ofiarnie reanimują coś co umiera.............faceci nie reanimują ,kiedy coś nie gra odchodzą i tyle ......... A teraz powiedz mi Drogie Niebo w czym ten Twój m jest wyjątkowy że poza nim świata nie widzisz?? Wymień proszę jego zalety. Powiedz mi co takiego Ci daje? Na razie tyle,cierpliwie poczekam na Twoje odpowiedzi :) 🌼 I dla wszystkich tu piszących wielkie ❤️ P.s.Asiula 26............po co Ty dziewczyno do niego dzwoniłaś?? Z tym typem nie ma o czym rozmawiać . To był pierwszy policzek...........ale nie ostatni ....przemyśl proszę czy chcesz takiego związku i mężczyzny? Czy chcesz? odpowiedz sobie na to pytanie. Cztery Umowy.................🌼 gratuluję............również jasności widzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×