Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

3. Zamrozone uczucia z dzieciństwa. Nieprzezywanie zadnych emocji lub przezywanie ich słabo daje wyraźne poczucie bezpieczeństwa. Uczucia, jakich doznaje dziecko, gdy przezywa ponizenie, są tak przygniatające i bolesne, ze dziecko "zamraza" je w sobie, aby przetrwać. Dzieje się to równiez wówczas, gdy dziecko jest atakowane fizycznie i/albo werbalnie za to, ze przezywa lub okazuje jakieś uczucia. ___ Tak,tak,własnie tak,nie pozwolili nam żyć i czuć,odczuwać jak chcemy, naturalnie,po swojemu! tak własnie było ,jakie to zjebane ,a dzisiaj musimy to naprawiac i znowu się z tym zmierzyć ...z jednego wychodzisz - wchodzisz w nastepne - te uzdrawianie siebie chyba nie ma konca - juz mam odpowiedz - skąd sie wzieły moje ataki paniki,lęku,moje emocje nie miały prawa byc kiedy chciały,nie mogłam czuc jak chciałam,nie było ujscia wiec gromadziło sie wszystko we mnie... _________________ Stewart był często bity przez swego ojca. Kiedy ojciec widział, ze Stewart płacze, bił go jeszcze mocniej, mówiąc: "Chłopcy nie płaczą. Przestań płakać, bo jeszcze więcej dostaniesz!". Stewart nauczył się więc znosić bicie, tłumiąc w sobie emocje, jakich doznawał, aby uniknąć gorszego bicia. Zwykle chodzi tu o uczucia złości, bólu lub strachu. Kiedy psychoterapeuta zaczyna pomagać osobie dorosłej, która w dzieciństwie "zamrazała" w sobie te uczucia za pomocą ich minimalizacji, zaprzeczania im lub okłamywania się, uczucia te często zaczynają w niej "tajać". Nierzadko dosłownie wypływają z niej w postaci łez - z początku jest to tylko jedna lub dwie kropelki błyszczące w rogu oka. Jest to niezwykle silne przezycie emocjonalne, prawie zwalające z nóg. Rózni się ono od innych uczuć dorosłych, bo kiedy zamrozone emocje rozpuszczają się, człowiek czuje się tak, jakby był bezbronnym, podatnym na wszelkie zranienia dzieckiem. Te uczucia wydają się mu bardzo dawne i pragnie je powstrzymać. Towarzyszy im bowiem pochodzące z dzieciństwa ostrzezenie: "Nie mogę tego czuć, bo umrę, jeśli będę to czuł".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co oni nam zrobili?wy sobie zdajecie sprawę z tego jak bardzo nas krzywdzili ?? nie mam zamiaru skupiac sie na nich teraz ,ale na swoim wyzdrowieniu bo moje pięć minut trwa nadal i będzie trwało tyle ile będzie potrzebne. ( fajne mi pięc minut = przeszło 3 lata ) Miłej niedzieli,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Traktuj człowieka tak, jakim jest, a pozostanie takim. Traktuj człowieka tak, jakim być może, a będzie się stawał takim jakim może i powinien być J. W. Goethe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takamala witaj Moim zdaniem to zaszło za daleko. Ja naprawdę rozumiem, że trudno definitywnie rozstać się, kiedy tworzy się rodzinę i ma się te 40, 50 i więcej lat, dzieci, wspólny dom, mieszkanie, działkę. Ale czymże są obrazki i lodówka czy meble, w które się zainwestowało i można je stracić w stosunku do zaprzepaszczenia całego życia. Dziewczyno ratuj siebie. Wg mnie, masz teoretycznie 2 wyjścia: 1/ postawić granicę, że jnie wolno mu tak postępować i że eszcze raz zrobi Ci krzywdę (werbalnie czy niewerbalnie) to odejdziesz. Wtedy trzeba powiedzieć:"daję ci ostatnią szansę", albo:" to był ostatni raz, kiedy to zrobiłeś a ja na to nie pozwalam. Jeśli to się powtórzy, odchodzę". I wtedy nie ma już powrotów, ponieważ Twój jedyny argument przestanie działać i powtarzanie go będzie już bezskuteczne. 2/ przygotować się do odejścia. To byłoby bardzo zdrowe podejście i tym okazałabyś sobie dużo szacunku. Szykować powoli swoje rzeczy, tak aby tego nie widział i wyprowadzić się od niego. Sądzę, że jego zachowanie może wynikać z obawy, że jesteś samowystarczalna i że sobie poradzisz bez niego, bo świetnie radzisz sobie zawodowo. Może Ci tego właśnie zazdrości? A może ma inne problemy, z którymi sobie nie radzi.. To od czego trzeba zacząć, to zmienić podejście do siebie samej i zapytać: Czy ja chcę tak żyć i mieć z nim dzieci, dom, tworzyć rodzinę? Każdy ma jakieś wady, ale zdrowy relacje partnerskie można tworzyć z kimś, kogo wady są przez NAS akceptowalne. A gdybyś jednak była silna i wiedziała już teraz czego chcesz, to po prostu za długo się nie zastanawiaj, bo nie ma czego żałować. Życie to NIE JEST wieczna walka o względy i szacunek partnera. Molestowanie psychiczne to przemoc na drugiej osobie. U Ciebie dochodzi jeszcze fizyczna. Brrr, aż mi się zimno robi, jak pomyślę, co będzie jak Twój n. będzie miał kiedykolwiek dzieci .. Nie chciałabym mieć takiego ojca dla swoich dzieci. Ściskam Cię i się nie poddawaj! Najważniejsze, to pamiętać, że to Ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie, nikt inny. Wkrótce będziesz musiała być odpowiedzialna za życie swoich dzieci a to kosztuje sporo energii.Więc lepiej daj sobie teraz szansę na dzielenie się tą odpowiedzialnością z partnerem stabilnym emocjonalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry Eutenia, jak dobrze :-) ... Zostałam wytresowana w dzieciństwie tak, żeby nie zawodzić, żeby stać się ideałem. "Dramat udanego dziecka', jest taka pozycja książkowa. Przeczytałam pierwszy raz jak miałam chyba 20 lat. Od 12 lat więc żyję ze świadomością tego jak mnie okaleczono. I nadal zgrywam udaną - bo przecież nie mogę nikogo zawieźć, samej siebie też nie. Mimo, że ból wykorzystania przez faceta dociera dopiero teraz do mnie, rośnie złość i nienawiść ... niby na niego, a to sobie nie umiem powiedzieć : "ok. zapomnij, był gnojem, upokorzył i wykorzystał, ale to nie Twoja wina, patrz w przyszłość, uśmiechaj się, są ludzie którzy tak nie postępują, to nie jest Twoja porażka, to jest Jego strata" ... Odpowiadając na kolejny wers wypowiedzi Yeez: czy ja kiedykolwiek zawiodłam? tak, ale nienawidzę siebie za to, bo imperatyw niezawodności jest schedą po sprawnym praniu mózgu, jaki zafundowali mi w dzieciństwie rodzice - mam osiągnąć w życiu wszystko to, czego im się nie udało, mam być plastrem na ich niedoskonałości ... to nie była miłość z ich strony, to była najperfidniejsza forma znęcania się nad samymi sobą, biedni ludzie, marchewką na kiju wychowali mnie na nieszczęśliwego osła przytroczonego do zębatych trybów w ciemnej kuźni - nawet jak ktoś mi już da wolność, nie będę umiała z niej skorzystać http://www.youtube.com/watch?v=HY30VY1dmMI&feature=related Ill cry about this And hide my cuckold eyes As you come off all concerned Ill find no solace In your poor apology In your regret that sounds absurd And keep singing A broken promise You were not honest Ill bide my time Ill wait my turn :-), nie dobrze, ciągle nie jest dobrze ... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 rano :D nawet jak ktoś mi już da wolność, nie będę umiała z niej skorzystać Nikt ci nie da wolnosci ....TY JA MASZ, ZACZNIJ Z NIEJ KORZYSTAC, przyznajac sobie prawo do bycia niedoskonala, zawodzaca siebie czasami i innych skoro juz uznalas ze nie bylas wychowywana a tresowana .... to NIE ROB SOBIE SAMA... TO CO ROBILI CI RODZICE wypisz sobie czego ci nie dali , co dali zbednego i wszystko co tylko zdolasz zauwazyc co wmawiali czemu zaprzeczali czego ci brakowalo i nadal brakuje to co mozesz DAJ SOBIE SAMA, z pewnymi stratami bedziesz sie godzic bo co bys nie zrobila to juz ani nie nadrobisz tego czego niedostalas....ale moze sie zdarzyc ze ktos kiedys byc moze da ci to.przed toba wiele wiele ciezkiej mozolnej pracy.masz bardzo duzo do zrobienia.... MUSISZ SIE SAMA OD NOWA WYCHOWAC..... a na to potrzeba czasu, uwagi, milosci , wyrozumialosci, sily, konsekwencji,wytrwalosci i POMOCY Z ZEWNATRZ. pozdrawiam wszystkich cieplo masz bardzo duzo do zrobienia, to wymaga zaciecia, konsekwencji sily samozaparcia i POMOCY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sory cos pochszanilam i powielilam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem przerażona Yeez. Teoretycznie mam to życie po to, żeby z niego w pełni korzystać, być szczęśliwą, realizować moje marzenia a tu: Jestem przerażona, bo mam wrażenie, że ja już mam posprzątane, że tego na czym mi tak zależy, w życiu nie będę miała. Czuję się tym upokorzona. Wspomnienie związku jaki miałam, też mnie upokarza, bo facet miał to, czego ja tak bardzo pragnę. Czuję się straszniiiiieee! A jak artykułujesz POMOC, robi mi się jeszcze gorzej. Dla mnie to koniec świata. Tak się czuję. Fatalnie. Wszystko mam żeby móc być szczęśliwą, a ono i tak jest poza moim zasięgiem. To jest dala mnie dramat! :-), źle jest. nie jest dobrze nie jest dobrze wygląda na to, ze do końca życia będę naprawiać błędy, a kiedy zacznę żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w sidlach toksycznego zwiazku
do buszujaca w zbozu, tak wolalabym tutaj nie podawac swojego maila, takze jak mozesz to odezwij sie na gg i tam wymienimy sie na poczatek mailami.. takze do przeczytania w poniedzialek:) pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w sidlach toksycznego zwiazku
do buszujaca w zbozu, tak wolalabym tutaj nie podawac swojego maila, takze jak mozesz to odezwij sie na gg i tam wymienimy sie na poczatek mailami.. takze do przeczytania w poniedzialek:) pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duze dziecko
Wchodze na to forum bardzo czesto.czasem mam takie ambitne plany-odejdę,nawet mam wizję takiego zycia a potem cos chorego mni trzyma.Teoretycznie nie ma jyz szans na utrzymanie tego chorego związku,a jednak robię to na siłę,bo...No właśnie bo jestem współuzależniona.Od niego,a on wpoił mi to ze jestem bez szczególnej wartosci,i ja sie tego trzymam.To on zawsze ma rację.To ja przepraszam i korzę sie a on np wcale nie odpowiada na sms,nie odbiera telefonu,albo mówi wprost ze nie ma ochoty mnie widziec.A ja w poczuciu winy,ze on przeze mnie ma zły humor zabiegam,tracę resztki godnosci.Nie dociera do niego zaden argument,on twierdzi ze sie stara,ale ja jestem niezyciowa,smieszna.Czepiam sie ze on sobie wypije,a przeciez kazdy pije i zadna inna kobieta nie robi z tego afery.Ja powinnam sie przystosowac.Uwierzyłam w to ze tylko z nim chce byc ze on jest taki wspaniały,chociaz widze ze tak nie jest.Zachowuję się tak jakbym miała do spełnienia misję,chcę go zmienic i nie wierze w to ze sie po prostu nie da.On sie nie zmieni,wiele rozmów zakonczyło sie na tym,że to ja mam zejsc na ziemię,ze mam sie bardziej starac.A gdy on jeszcze mi powie np ze zepsułam mu niedzielę bo cos powiedziałam alkbo gdzies nie chciałam pojsc to moje przepraszanie nie ma granic.A gdzie moja godnosc?nie wiem.A moje dziecko,ktore chciałabym aby było spokojne i zdrowe emocjonalnie?juz nawet nie chce mi sie pisac,ze zdrowie fizyczne wysiadło mi na maksa-poce sie nocami.nie moge spac,włosy lecą mi garsciami.tyje,czuje sie okropnie,mam potworne bóle głowy.Sama wiem ze jesli tak dalej bedzie zniszcze siebie.Fizycznie i psychicznie.Pomozcie dziewczyny,poradzcie co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paulina 36, dziękuję że jestescie-->> Dzięki za waszą pomoc, za słowa otuchy, refleksje- naprawde bardzo wiele dla mnie znaczą:)) Coz moge napisać- oczywiscie macie rację. Paulinko, Twoje podejrzenia sa słuszne. Troszke ponad miesiąc temu dostałam niespodziewanie świetna propozycje pracy- uważaną za bardzo rozwojową,w prestiżowym ośrodku badawczym, z możliwościa otwarcia przewodu doktorskiego, w dodatku swietnie płatną. Nareszcie bede mogla realizowac sie w pelni- zarówno w pracy klinicznej jak i stricte naukowej. Dziwnym trafem to wtedy nastąpiła eskalacja przemocy z jego strony. Nigdy mi tego nie powiedział wprost ( ze cos sie nie podoba), ale ja to po prostu czułam i czuję. Np. kiedy w pierwszych tygodniach pracy zmęczona , ale w skowronkach wracałam do domu i mówilam jak to jest mi dobrze i cudownie- mówił , ze jestem monotematyczna, a on nie ma ochoty wysłuchiwac wiecznie tekstów o pracy. Ja zawsze chetnie wysłuchiwalam jego relacji, czesto doradzalam, na pewno nigdy nie zbywalam. Pamietam, ze od poczatku naszej znajomosci mowilam mu, jak wazny jest dla mnie zawod , ktory wykonuje i ze nigdy, przenigdy z niego nie zrezygnuje. Udowodnilam w swoim zyciu wiele razy, ze "impossible is nothing", ze wszystko jest do pogodzenia. Wiem, jak pogodzic macierzynstwo z pracą, ale to chyba normalne, ze oczekuje pomocy partnera, a na pewno nie kłód pod nogi..Tymczasem wydaje mi sie, ze on czeka, zeby cos mi sie nie udało, że wiecznie chce ze mna rywalizowac, a nie grac do jednej bramki. Odnośnie Twojego pomysłu z dawaniem ostatniej szansy jako ostatnim argumentem- dałam ją po ostatnim rzuceniu we mnie workiem ze smieciami i duszeniu- od tamtej pory nie podniósł na mnie ręki, ale w trakci nawet blahych sprzeczek- obraźliwie przezywa, przeklina.Nie wiem, czy to wyczerpuje argument "ostatniej szansy"?? Wczoraj pojechał do wspólnych znajomych na imprezę- zapytal czy nie chcę z nim jechać( od ponad tygodnia nawet nie rozmawiamy, on mnie obraża, stosuje przemoc psychiczną )- nie pojechalam, nie umiem udawać , ze wszystko ok, jesli tak nie jest.. Dzisiaj wrócił i powiedział ze cała sytuacje w samochodzie sprowokowałam ja, ze jest to moja wina i muszę zaplacic za zniszczenie jego życia:( Ze musze to "odpokutować"- tak sie wyraził. To na moje pytanie, "za co mnie tak nie lubisz, co ja Ci takiego zrobiłam?" Nie wiem, na co liczę. Nie wiem, dlaczego jeszcze myśle o mnie i o nim jak o "NAS". Masz rację, nie chce takiego Taty dla moich dzieci. Tymczasem przeglądam anonse z ofertami wynajmu mieszkania. Trzymajcie kciuki Dziewczyny. Moze to początek zmiany?? Dzieki raz jeszcze za wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takamala 🌼 daj znać, jak sobie radzisz, może będziesz dla nas pozytywnym przykładem:) To czy Ci się uda zależy tylko od Ciebie. Pozdrówki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
duze dziecko a masz szansę gdzieś się wyprowadzić, chociaż na próbę? Masz kogoś, komu możesz zaufać i zwierzyć się? Rodzinę, znajomych? Jesteś tutaj już jakiś czas, więc zakładam, że mechanizmy uzależnienia znasz. Moim zdaniem powinnaś zacząć już korzystać z pomocy otoczenia w realu, inaczej boleśnie odczujesz razem z dzieckiem niestabilność Twojego m. Wyjdź z cienia: 1. psycholog natychmiast potrzebny 1/ znajomi, rodzina 3/ prawnik. Nikt za Ciebie tego nie zrobi, wiesz o tym prawda? Ludzie z Twojego otoczenia są zajęci swoimi problemami, a poza tym skąd mogą wiedzieć, że masz problem i mają/mogą Ci pomóc? Ludzie tak naprawdę są skłonni do pomocy, ale tylko wtedy, kiedy się o nią poprosi. Więc trzeba o to poprosić, wyjść do nich, nie ma innego wyjścia. Szkoda dziecka, szkoda Ciebie. Nie ciągnij tego dłużej, przerwij to bolesne dla Ciebie doświadczenie. Życie to nie eksperyment doświadczalny, nad wieloma rzeczami można zapanować, tylko trzeba wiedzieć, że MOŻNA a nawet TRZEBA. Ściskam Cię i idź do przodu. Nie ma innej drogi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paulinko 36
Masz w sobie ogrom ciepla, wrazliwosci, empatii i wiele innych przymiotow. Jakbys kiedys myslala o zmianie profesji, to polecam psychoterapie, masz predyspozycje. Szczescie to jedyna rzecz, ktora sie mnozy, kiedy sie ja dzieli :) Ty zrozumialas, ze szczescie jest w nas samych, nie na zewnatrz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
Takamala zanim sie rozchorowałam mialam prace i mialam awansować ,tez nastapiła eskalacja przemocy,oni sie boja bo poznajesz ludzi ,mozesz porownać ,masz argumenty ,ze w innych rodzinach jest tak i tak ,traca grunt pod nogami>Gratuluje twojego awansu.On bedzie Cię deprymowal i twoje osiagnięcia ,bo się czuje zagrozony.Faceci zawsze sie porównuja miedzy sobą,a tu podejrzewam że ty go bardzo wyprzedzasz.No to jak "baba" jest lepsza od niego?Gdyby rozwijał sie pozytywnie starałby się tez rozwijac zawodowo.a ,że nie potrafi to usiłuje zniszczyc Ciebie.Nie daj się.Twoja kariera awans zarobki wyższe to jest twoja droga do wolnosci.Nie wiem jaka masz sytuacje mieszkaniowa ale wiesz juz tak praktycznie wieksze pieniadze to wieksze mozliwosci wynajmu czy kupna czegos ,zeby miec zawsze jakąs furtkę.Trzymaj się nie daj sie i bądź dumna z kazdego swojego osiagniecia.Paulina pozdrawiam, Buszująca odezwij sie czy ok u ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Dziekuje ze jestescie. Jestem, kochana,jestem.Przez weekend nie mialam jak pisac, bo internet nielegalny,a pan najjasniejszy byl w domu.Co nie znaczy,ze o Was nie mysle,bo praktycznie mysle ciagle.Teraz przyszlam do pracy,odpalilam komputer i pierwsze co robie to zagladam i staram sie nadrobic zaleglosci i przeczytac wszystkie posty. Co u Ciebie? Jak minely dwa pierwsze majowe dni? Wiesz...odnosze male sukcesy...rowniez dzieki Tobie.Pamietam jak napisalas; MAM PRZYKAZANIE MILOSCI WOBEC SYNA...strasznie wzielam to sobie do serca...postanowilam byc twarda,pracowac nad soba,zeby wiedzial,ze matka czuwa,a nie tylko chodzi i wyje....Przez te 2 dni, nie dalam sie sprowokowac ani razu,na wszystie zaczepki reagowalam spokojem...w piatek m chcial sie przyczepic do dziecka,on zawsze tak robi,ze nie mowi bezposrednio do syna,tylko zamyka sie ze mna w pokoju i wywala swoje zale na mnie...mieli razem jechac cos zalatwic,ale m stwierdzil,ze go nie zabierze,bo maly nie zasluguje( powod zupelnie niewazny)...a ja mowie; Ok,nie bierz go,jedz sam a my sobie cos porobimy...bez zlosci,zupelnie na spokojnie...wiesz,on zdebial....heheheee, probowal jeszcze na wiele sposobow zrobic dym,a tu nic..... Nabieram pewnosci,ze on jest niezrownowazony psychicznie... Byl taki moment w sobote,ze wyzywal mnie od najgorszych, ja zignorowalam,polozylam sie do lozka,a on doslownie po minucie,przylazl za mna,zaczal mnie glaskac po glowie i spytal czy jestem jego malutka krolewna....cyrk,k....a,szkoda gadac. Jestem tu i czekam na Ciebie. Milego dnia🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
heheh rozsmieszylo mnie to jak napisałas ,że zdębial -jego mina -bezcenna?:) Fajnie tak jest nie? Powolutku widac zdrowiejesz to najwazniejsze. Tylko cały czas sie pilnuj ,trzymaj kontrolę.Cieszę sie ,ze odzyskalas motywację ,zeby walczyc dla syna.U kazdego te etapy ,przejścia ,podjęcie decyzji przychodzą w róznym czasie.Ja tkwiłam 15 lat w takim gnoju.A moje obudzenie trwa gdzies od maja 2008.pewne rzeczy musisz po prostu przetrawic sama.To twoje zycie ,a my nawet najbardziej zyczliwe i tak nie znamy go w całości wiec,,.Daj sobie czas na rozwazne decyzje ale niezłomne.Kieruj sie dobrem swoim i syna.Mysle ze tak bedzie najlepiej . Co do jego psychopatii wpisz w necie .Mnie tez to rozjasniło w czerwcu ubiegłego roku.Sa dokładnie opisane toczka w toczke jego zachowania.I probuj ogarniac to rozumowo ,nie emocjonalnie.Patrz tak jakbys obserwowala takie zachowania na przykład w zwiazku przyjaciólki.Wtedy masz lepszy dystans ,a emocje nie zaciemniaja ci obrazu sytuacji. U mnie troche dzis kiepsko.Mielismy impreze rodzinna.Moja siostra która w sumie moge tak napisac nienawidzi mnie od urodzenia bo była długo jedynaczką,jak już wszyscy poszli,razem ze szwagrem chcieli mi udowodnić jak jestm głupia jak to sobie nie dam rady.Oczywiscie pod plaszczykiem mojego dobra.A to ze sobie nie poradzę mialo skłonic mnie do odsprzedania im mojej czesci spadku za nedzne grosze.Intryga widoczna golym okiem.Paskudnie sie czuje ,nie spalam cała noc ,wypalilam 2 paczki fajek.Pomijam jeszcze wysmiewanie sie z mojego kalectwa.Po prostu czuje sie zmiazdzona.Dumna jestem z siebie ,ze pomimo siedziałam i łzy mi ciurkiem lecialy nie zeszłam ,spokojnie odpierałam ich argumenty.Szwagier wrzeszczał ,a ja spokojnie ,i to ze wrzeszczal było dla mnie dowodem ,ze on jest bezsilny:P bo im nie wyszedł misterny plan,a ten krzyk był dowodem ich bezsilnosci.Ale ile kosztował mnie ten spokój to tylko ja wiem.Jutro 1 sprawa o alimenty no to troche razem mnie to wykancza.Bo nie wiem jak pójdzie.Jaka bedzie sedzina itp,staralam sie przygotować wszystkie dokumenty .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Paulina 36. Pozdrawiam Cie ...myslalam o Tobie duzo w weekend.Ktos do Ciebie napisal wyzej,ze jestes cudowna i pelna ciepla.Podpisuje sie obiema rekami...i pod tym,ze jesli nie jestes psychologiem to powinnas nim jak najszybciej zostac... A propos zlotu czarownic....heheh,myslisz o czerwcu,czy raczej o lipcu?Tak zeby bylo dobrze dla Maji i dla Oneill...ja sie dostosuje...miejsce dla mnie rowniez nie ma znaczenia-dojade. A propos Twoich papierosow....hehehe,jestem z Ciebie dumna kolejny raz.Wiesz,mowiac szczerze,ja tak kocham palic,ze na sama mysl o rzuceniu papierosow,czuje zal;-).Probowalam bezskutecznie jakies 100 razy...a jestem nalogowcem do tego stopnia,ze wieczorem jak mam malo papierosow na nastepny dzien,to sie ubieram i zasuwam do sklepu w zawieje,deszcze i sniegi...napisz,jak Ty to robisz,to moze i mnie sie uda..... sciskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stuk puk 😍 Podziwiam za odwagę w odpowiedzi na trudne pytania Może zastanów się też nad tym, czy nie masz przymusu powtarzania czyichś zachowań? Może mamy? Jeśli nie jesteś gotowa na psychoterapię, to może zastanów się nad ustawieniami Hellingera. Ustaw sobie swoją pierwotną rodzinę: mamę, tatę i siebie. I tylko patrz. Takie zobaczenie swojej rodziny i ról, które w niej są odgrywane może stanowić dla Ciebie wstrząs. Ale też może być ogromnym przełomem w pracy nad sobą. Często ludzie, ktorzy nie sa gotowi na psychoterapię, czy sa na nią oporni - dla nich własnie ustawienia mogą być cudem, na ktory czekają. Wydaje mi sie, że masz w sobie ogromny pusty zbiornik na miłość. Nawet jeśli zmusisz ojca do okazywania uczuć do Ciebie, może on i tak nie być w stanie napełnić tego zbiornika. Bo ten zbiornik możesz napelnić tylko Ty sama. Miłością. 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje ze jestescie 🌼 Witaj kochana. Czytam i podziwiam Cię, jaka jesteś dzielna i się nie poddajesz. Z czy z imprezy nie mogłaś wyjść? Może mniej nerwów by Cię to kosztowało.. Zauważyłam, że jeśli problem mnie przerasta z powodu "trujących" ludzi to bardzo pomaga zmiana otoczenia:) Zawsze się znajdą tacy ludzie, którzy będą chcieli załatwić swoje interesy naszym kosztem. Nauczyłam się, że należy ich ignorować i nie wchodzić w dyskusje a energię zużyć na coś bardziej pozytywnego:)) Buziaki:) I powodzenia na sprawie! Będzie dobrze, grunt to przygotowane papiery i spokojne, rzeczowe odpowiedzi. Będzie dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
Paulina mogłam wyjśc ale wczesniej tak sie konczylo,ja wychodziłam trzaskalam trzwiami i mieli argument ze to ja nieładnie sie zachowałam.teraz uznałam ,ze usiade i nie dam się.Mina szwagra jak zaczeli gadać jak to "chcą " mi pomóc i moja odpowiedx ,ze nie chce ich pomocy sama dam sobie rade tez bezcenna:).A ponieważ oni dzielili juz za zycia taty bo tata tez jest do spadku,ale dzielili sie juz jakby umarł.,to zadzwoniłam do taty i opowiedziałam mu to.Powiedziałam ze jak zrobia tak nastepny raz to powiem ze jak dziela częśc taty ,to zadzwonimy jeszcze po tate bo on tez ma cos jeszcze do powiedzenia w tej sprawie.Moze swoja częśc zapisać na skarb panstwa i guzik im przyjdzie z tego liczenia.Ugryzłam sie tylko w jezyk zeby szwagrowi nie powiedziec, ze nie wiadomo komu pierwszemu z brzega ,zeby sie tak nie napalał.A co do toksycznych ludzi wiem ,tez takich unikam ,staram się gromadzic koło siebie pozytywne osoby.I koncentruje sie na osobach z którymi mam więź emocjonalna.Tutaj była siła wyzsza bo były okragłe urodziny taty i niewypadało mi nie przyjść.Trzymajcie za mnie kciuki dziewczyny jutro,bardzo was proszę.A jak któraś jest wierząca to proszę o modlitwe ,żeby wszystko sie potoczyło zgodnie z wola Bożą.Odezwe sie wieczorem jeszcze bo dzisiaj bardzo potrzebuje waszego wsparcia i prosze o nie>Dziekuje wam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuję ż ejesteście 😍 Bardzo madrze napisałaś, że oni czuli sie bezsilni. Bo tak to wlaśnie jest. Krzyki, upadlanie innych, bicie - to tylko wyraz bezsilności i strachu. Mój mąż po ataku agresji i wściekłości na mnie powiedział mi, że ta jego agresja jest wynikiem jego bezsilności. Dodal także, że on jest wściekły na siebie, ale wywalal tą wściekłość na mnie. Bo tak było łatwiej.Bo inaczej uczucie wstrętu, cholera wie czego do siebie mogło by go zabić. Lepiej projektowac to na innych. To typowa reakcja. Wiem, jak to jest czuc się obiektem agresji. Jakie to upokarzające. I ten obezwładniający strach. I to odciecie się od uczuć. Przez wiele lat nie umiałam na to reagować, byłam wprost sparaliżowana. Czasami też budziła się we mnie wściekłość i dochodziło do przepychanek. Ten tekst Eutenii wyżej o odcinaniu sie od uczuć - to także ja. Wytrenowana od dziecka do nieokazywania uczuć, doprowadziłam to do perfekcji. Ale odcinając uczucia strachu, zlości, odcinałam jednocześnie uczucia wesołości, szczęścia. Człowiek zamrożony nie czuje nic, a właściwie sam przed sobą udaje, że nie czuje nic. Całe lata zabrało mi uczenie się tego, by czuć. Jeszcze dzisiaj, gdy mam poczucie zagrożenia, natychmiast automatycznie odcinam uczucia. To ta pierwsza reakcja, jeszcze często chora. Ale coraz częściej w moim zyciu gości spokój, agresja mojego męża, a raczej jej częstotliwość bardzo się wydlużyła. Bardzo dawno jej nie było. Ostatnio miało miejce takie ciekawe wydarzenie. Jeżdziliśmy rowerami z mężem. Ja już byłam zmęczona, on jechał pszodem, wybrał dluższą drogę. Ja się obraziłam i pojechałam na skroty. W drodze do domu nakręcałam sie w negatywnych emocjach, przypisując mu :zamiar". Jak wrócił to powiedziałam, że nie życzę sobie, by mnie zostawiał samą itd itp.I jeszcze dorzuciłam choro, że za panienką by pojechał. I poszłam do łazienki. On odczekał kilka minut, wszedł do łazienki, zaczął się śmiać, przytulił mnie. Jeszcze sie broniłam naburmuszona, ale też zaczęłam się śmiać. On spokojnie wytłumaczył mi swój sposób myślenia, oczywiście inny niż ja zakładałam. A kiedyś to juz byłby powód do afery, obrażania się, kłótni, cichych dni itd.Czyli boksowania się. Ale to lata wspólnej, ciężkiej pracy. I wychodzenia sobie naprzeciw. I szanowania swoich czerwonych guzików, czyli chorobliwych punktów. A kiedyś to naprawdę był toksyczny związek.Wiele lat. Nie twierdzę, że w każdym związku jest możliwe takie zakończenie. Ale twierdzę, że toksyczny związek to często związek dwóch chorych osób.Bo chory nie wybierze do życia zdrowego, najczęściej nie. Nie można zmienić drugiej osoby. Ale można zmienić siebie, czyli wyzdrowieć. A wtedy wszystko musi się zmienić. I albo druga osoba też się zmienia i zdrowieje, albo mówimy :do widzenia:. I wtedy, już zdrowsze, znajdujemy zdrowego faceta. Ale zacząć trzeba od siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca, witaj 🌼 najszczersze gratki za Twoją postawę wobec m. Naprawdę robisz postępy i najważniejsze, że potrafisz się z tego autentycznie cieszyć. Takie małe sukcesy bardzo motywują do dalszego rozwoju. Palenie.. U mnie 3. dzień bez papierosa. Jest mi źle fizycznie ale jest mi przede wszystkim dobrze psychicznie. Tak się nakręciłam tym, że nie palę, że dziś zobaczyłam siebie młodszą w lustrze! Siła perswazji działa, hihi. To dla mnie dużo znaczy, po ostatnio pod wpływem własnego uwędzenia zrobiłam z siebie staruszkę; Też tak miałam, że lubiłam do wieczora kopcić a jak nie było to biegłam w nocy do sklepu. Oczywiście, że bardzo lubiłam palenie. No ale skutki, które ta "przyjemność" a tak naprawdę uzależnienie wywołuje, kosztują za dużo, żeby choć nie spróbować. Ja mam nadzieję, że to jest ta próba, która jest ostatnią i nie będzie już więcej potrzeba. Najgorsze przede mną, ale i najlepsze przede mną:) Zachęcam Cię, wszystko jest dla ludzi. Dziękuję Ci za miłe słowa:) Zawsze to przyjemnie coś miłego o sobie usłyszeć:)) do osoby, która wpisała: "paulinko 36" dziękuję 🌼 Wiesz, że Twoich słowach jest zawarty fundament mojego zdrowienia? Lepiej bym tego nie ujęła, choć to poniekąd prawda uniwersalna: "Szczescie to jedyna rzecz, ktora sie mnozy, kiedy sie ja dzieli Ty zrozumialas, ze szczescie jest w nas samych, nie na zewnatrz". Przekopiuję do swojej stopki, jeśli pozwolisz.. Dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Dobrze ze jestescie. Przytulam Cie,mocno,mocno. Zgadzam sie;jak ludzie sa bezsilni to zaczynaja wrzeszczec... Jestes bardzo dzielna. Ja nie wiem dokladnie o co chodzi,ale nie odsprzedawaj im raczej niczego( to tylko moja prywatna opinia), kiedys to sie przyda Twojemu synowi... I nie pal juz papierosow tyle,bo Cie glowa bedzie bolec. Ja mialam bardzo podobna sytuacje w rodzinie.jestem wlascicielka malego mieszkanka w Polsce.Jak przyjechalam tu,to jedna z ciotek,ktora cale zycie mnie ignorowala,gdyz nie bylam godna u niej goscic,wymyslila,ze mam pozwolic mieszkac w tym mieszkaniu jej corce z rodzina...i jeszcze wysylac pieniadze na oplaty,gdyz ta corka studiuje....hehehhe. jak sie nie zgodzilam,to bylo wielkie oburzenie i zerwanie kontaktow z ich strony....ale mam to gdzies. pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Takamala Pozdrawiam. Nie umiem tak madrze pisac,jak Paulina. Napisze Ci cos od serca. Ratuj siebie. Bylam do Ciebie podobna,tez mialam prestizowa prace i perspektywy. Oprocz tego poczucie,ze wszystko mi sie uda w zyciu,bo jestem wyjatkowa i na to zasluguje. Teraz jestem tylko nedzna kopia tej osoby sprzed zaledwie 4 lat. Tak jak w reklamie pastylek na odchudzanie; to pani.A. przed zazyciem, a to pani A. po uzyciu. Ten facet sie nigdy nie zmieni. Prosze Cie,mysl o sobie. To nieprawda,ze nikogo innego nie spotkasz. To nieprawda,ze jestes na niego skazana. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta 11, Paulina, dziekuje ze jestescie, buszujaca:) Kochane Dziewczyny...ależ mi z Wami dobrze:)) Dzieki raz jeszcze za wszystkie ciepłe słowa. Dziekuje ze jestescie- trzymam mocno kciuki za jutrzejszy dzien. Jestem osobą wierzaca i specjalnie dzisiaj udaje sie na majówke w Twojej intencji. Pomodle sie do Kobiety i Mamy o siłe, nadzieję i spokoj dla Wspanialej Kobiety i Mamy- dla Ciebie. Kochane, dzieki Wam wracam do siebie , zaczynam na nowo wierzyc w to, kim jestem. Wiem, ze to co robie jest dobre i wazne. Nie zaprzepaszcze tego dla czyjegos chorego "widzimisie". Jestem z Wami. Całuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do buszujaca
milosc objawia sie w dzialaniu, a nie w gadaniu. jesli kochasz syna to stworz mu cieply dom. jesli jeste chora to idz na terapie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Błagam o pomoc:((!!!!!!
On 25 ja 20. choc klutnia jest z jego winy zawsze musi znajsc pretensje tez do mnie, zeby nie bylo tylko jego wina ale i moja. krzyczy na mnie, mowi : nie bedziesz mnie traktowała jak gówniarza z podstawówki, te jego teksty typu eee hamuj sie itd... sytuacja: idziemy na impreze, przyjchodzi jego najlepszy kumpel-on mnie zostawia by gadac z nim, bo tamten ma taaakie wazne sprawy wtedy, a i wymowka ze nie spotykaja sie czesto. ja sie w koncu kluce z tym kolesiem(moj mial chore jazdy ze ja cos z nim chce bo sie patrzymy i usmiechamy do siebie a to tamten pajac sie patrzyl na mniei usmiechał i chciał gadac)no i przychodzi moj i pyta sie mnie o co chodzi po czym mu mowie ze ide do domu - nie poszedl za mna! zostal z nim i po chwili tulili sie do siebie jak bracia. wszystko dzialo sie po pijaku, ja bylam trzezwa. dzis moj rzucal sluchawkami jak zawsze przy rozmowie, zaczal mi jakies obrazliwe teksty rzucac, i w ogole darl sie i mowil ze tamten typ jego kumpel nie jest winny niczemu. ze mu bardzo ufa. ja wiem ze mi nie ufa nawet w 50%;( . Błagam was powiedzcie mi co mam robic, czy z nim zerwac dzis jeszcze, takie sytuacje klutnie sa nagminne, i mowi zawsze ze to przeze mnie. jestesmy 9 miesiecy ze soba, a ja sie czuje jak w klatce. błagham, pomocy ;( siedze od wczoraj i płacze. gdyby nie jego brat i bratowa to chyba bym wczoraj pod most sie rzuciła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maja ❤️ Dziękuję :-) Nie będzie mnie na zlocie. Paulina 🌼 Wspaniale ,ze robisz to dla siebie ( rzucanie palenia ) to najpiekniejszy prezent jaki można dać sobie - uwolnić się z tego świństwa - każda minuta bez,każda godzina bez,kolejny dzień bez, kolejny tydzień bez, każdy następny miesiąc bez - i tak juz pozostanie, i nastepuje wolność i zwyciestwo i wielka radość i duma - pokonałam wroga ! powodzenia Paulino :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×