Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

brawo Asiula!!!!! mmak- ja nie zartuje, na prawde uwazam , ze własnie tak powinnas zrobic by żyć po ludzku!! ściska Was mocno!! Wszystkie bez wyjątku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy, dzięki za kciuki i za pamięć ;-) ❤️. Niestety "już po ptokach", w sumie z mojej winy, szło mi dobrze, dopóki trochę się nie skiepściło ;-) przykro mi jest, no ale cóż zrobić, niektórym widać może wystarczyć tylko rower :-P Pozdrawiam 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jen kazdy daje drugiej osobie to co sam zechce. To co mowi "twoj" facet a to co robi .... jest rozne. Mam nadzieje ze juz to widzisz. Mozna zyc w naiwnosci i złudzeniu ale to rodzi twoj bol. Po co ci facet, ktory jest z toba dla seksu ? czy seks z nim ma dla ciebie TAKĄ wartosc, ze nadal bedziesz zatracac sie w zwiazku bez przyszłosci ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Zanim cos napisze, to sprawdze, czy to przejdzie, bo wczoraj napisalam bardzo duzo, okazalo sie, ze pseudonim jaki wybralam juz ktos mial, nie moglam tego zmienic bez wyjscia, no i tekst poszedl w kosmos, wiec teraz robie "probe mikrofonu" narazie, jak przejdzie, to bede pisac wiecej. Wczoraj o polnocy napisalam tutaj, ze dopiero teraz odkrylam to niezwykle interesujace mnie Forum. To narazie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Zaczne od tego, ze bardzo mi sie podobaja wypowiedzi oneill, bardzo madre. W takim zwiazku toksycznym zyje juz wiele lat, w wiekszosci osobno, ale i tak ta osoba miala duzy wplyw na mnie. Pare lat temu stracilam prace i to po raz drugi, wiec dalam sie nabrac na dom, o ktorym zawsze marzylam, no ale dom to nie tylko sciany i pieknie udekorowane wnetrze, najwazniejsza jest atmosfera, mozna byc szczesliwym w namiocie i nieszczesliwym w palacu. Wszystkim tutaj paniom pisze, ze tacy gnebiciele czy to psychiczni czy fizyczni czy razem wzieci nie zmienia sie nigdy, oni juz maja taki charakter, moze jak w przypadku oneill zmienia nieco postepowanie z powodu strachu, bo to sa tchorze straszni, odwazni sa tylko w domu. Oni doskonale wiedza co robia, bo nie robia tego wobec innych osob na zewnatrz. Nie zachowuja sie tak wobec swoich kolegow, szefow, wiec wiedza, ze to jest zle. Ci koledzy by ich omijali, a szefowie zwolnili natychmiast. No wiec stosuja to tylko wobec kobiety z ktora sa i wiedza, ze czy oni tak zrobia czy inaczej, to ta kobieta troche sie pobuntuje, albo i nie, ale z nimi bedzie, maja to zagwarantowane. Ja na poczatku zwiazku rowniez myslalam, ze faktycznie to ja nie jestem perfekt i musze tak postepowac, aby panu sie wszystko podobalo. Pan zawsze cos znalazl u mnie co wzbudzalo u niego ataki zlosci, a co za tym idzie kary roznego rodzaju, bo wlasnie jemu nie chodzi o to, tylko o to, aby moc sie wyzywac. U mnie bylo wszystko: ponizanie, wieczna krytyka, poczatkowo bicie, wysmiewanie, przedrzeznianie, straszenie, rzucanie przedmiotami, robienie na zlosc itd. itd...... Potem juz wiedzialam w czym jest rzecz, a na wszystko to co powyzsze buntowalam sie, odszczekiwalam sie, ale byly i sa tylko awantury. Probowalam wychodzic z domu, omijac, wyjezdzac. Ale co to za zycie. Doszlo do tego, ze nie mialam nawet sily (to wszystko co powyzsze odbiera energie i chec dzialania i cala radosc) do szukania pracy. Jestem zalezna finansowo, w wieku, w ktorym juz nie przyjmuja do pracy w biurach. Fizycznie nigdy nie pracowalam i nie mam sily pracowac. Odkrycie tego Forum ma dla mnie bardzo wielkie znaczenie: od wczoraj sie usmiecham. Bede tu przychodzic jak do Kosciola. Poslalam Wasz adres kolezance, ktora jest w podobnej sytuacji. W nastepnej mojej wypowiedzi napisze wiecej szczegolow. To narazie tyle. Pozdrawiam Wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Różyczko :) Spróbuj jednak zaczernić nick...może z kreską na dole albo po środku, albo bez spacji albo dodaj jakąs cyferkę;) Idzie jesień...to Twój czas ;) czy ktoś wie co ze "złamanymi skrzydłami" się dzieje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Wszedzie musi byc jakis gnebiciel.....nawet i tutaj jakis sie wkreci jak ten o nazwie .....ale brednieeee..... Dla jednego to sa brednie, a dla drugiego nie..... Mnie juz nikt nie jest w stanie ponizyc, nawet taki brednioch jak ty. Za duze mniemanie mam o sobie. Co sie dzieje ze zlamanymi skrzydlami? Takie jest twoje pytanie. No wiec jak ktos chce, to mu skrzydla odrosna, tak jak mnie odrastaja i znow wzlece w piekne blekitne niebo ponad takimi sarkastycznymi ludzmi jak ty. Ha ha ha! Widze, ze wielu tutaj paniom juz te skrzydla odrastaja i bardzo swietnie. Moja pora to nie tylko jesien, ale wszystkie pory roku. Proponuje tej czy temu o nazwie "ale brednieeee" znalezc inne forum i dogryzac innym. Pora na dogryzacza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Różo "ale brednieeee" to nick, tak jak Twój jest Jesienna Róża, a "złamane skrzydła", też nick :-) Nie warto brać wszystkiego do siebie :-) ale brednieeee - mam swiadomość, że się możesz samemu obronić, pomyślałam po prostu o bólu jaki niepotrzebnie odczuwa i sobie sama zadaje Jesienna Róża. Ale my, uzależnione często tak mamy ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesienne Róże dla dla Ciebie ❤️ i moc przytulania. Widzę, że jesteś bardzo dzielna, ale zraniona .... Twoja odpowiedź, to jak wziełaś do siebie "ale bredniee" i "złamame skrzydła". Kochanie przytulam, utulam .... i proszę pozwól sobie tu, albo w innym miejscu (ja polecam terapie) na bycie sobą z wszystkimi uczuciami, smutkiem, żalem i rozpaczą też. Widzę, że nauczyłas się bycia dzielną, przynajmiej w słowacj i rozumem to bardzo, za bardzo. Teraz proszę, jak już tu trafiłaś rozgość się, czytaj, pisz, zadawaj pytania i odpowiadaj, ale głównie SOBIE. To miejsce uczy nas, współuzależnione dbania o siebie, szukania siebie, nagradzania siebie, rozpieszczania siebie, rozumienia siebie, kochania SIEBIE. A jak już się tego nauczymy, to zdrowo i prawdziwie, z poczucie własnej godności, wartości i miłości własnej możemy pokochać innych i obdarować ich tym co chcemy same dać. ❤️ dla każdej poszukiwaczki SIEBIE! p.s. ja sie ucze być "indianinem" takim z ksiażek W.Cejrowskiego :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 umowy 🖐️ Bardzo fajnie brzmisz, az sie chce czytac. Obys tylko dziewczyno wytrwala w tym swoim postanowieniu o wolnosci i odcieciu sie od m. Trzymam za ciebie dalej i kontynuuje dopingowanie z bocznej linii boiska. :D Calusy dla dzieci. 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja mam problem innej natury. :( Moj m ( chlopak/ narzeczony od wielu lat) po raz kolejny zaproponowal mi slub. Po raz kolejny sie wykrecilam, ale widze, ze jest mu przykro. Wiem, ze gdyby jakas dziewczyna tutaj napisala, ze mieszka z chlopakiem ponad szesc lat, a on nie chce sie z nia zenic, to na pewno poradzilabym jej poszukac sobie kogos innego, kogos kto uzna ja w oczach swiata jako legalna zone i partnerke. Ale ja od poczatku mowilam wyraznie, ze nie pisze sie na zadne sluby, zadne papierki, zadne dawanie komus zludzenia poczucia wlasnosci typu " bo jestes moja zona" ... w podtekscie mam do ciebie legalne prawa. Ja mowilam, on sie zgodzil i uwazal to wtedy za dobry pomysl, ale po czasie zmienil zdanie. Z moich obserwacji wynika, ze "papierek" w wiekszosci przypadkow rozwala zwiazek. Nie wiem dlaczego, ale po slubie nagle sie wszystko zmienia. Rodza sie roszczenia, pretensje, Bog wie co. Mnie jest dobrze tak jak jest. Na cholere mu ten papier?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
złamane skrzydła się meldują :) Dawno nie pisałam ale podczytuję uczciwie ;) Minęły już dwa miesiące ponad kiedy drżąc ze strachu pisalam tu do Was po raz pierwszy ; kupka nieszczęścia stukająca w klawiature szukająca w literkach na monitorze jakichkolwiek słów otuchy , okruchów nadziei że może być inaczej , ze moze być normalnie Jeszcze raz serdecznie Wam za tamten poświęcony mi czas i słowa dziękuję Jest lepiej , o niebo lepiej porównując ze stanem " wejścia" Dałam sobie wtedy rok na zmiany całkowite- czas może długi , ale chcę wszystko zrobić na spokojnie i do końca , by nie polec ( np nie ulec poźniej po rozstaniu przy np bogatym repertuarze próśb gróźb czy innych takich manipulacji. Pozbyłam się złudzeń , ze toksyk moze kocha tylko taki gwałtowny hehe g..no tam kocha - władza a nie nienawiść to przeciwieństwo miłości Po woli uczę się odmawiać , gdy coś nie halo jest dla mnie otworzyłam sie na innych ludzi zrozumiałam , że z tej mąki chleba nie będzie staję się silniejsza jestem świadoma czego chcę a czego nie chcę czuję , że wstaję z kolan nei probuje zrozumiec agresywnych zachowań bo wiem że nie ma tu nic do rozumienia są bezpodstawne i bezzasadne przestalam wierzyc w to ze wszystko co zle dzieje się z mojej winy :) nie jest całkiem słodko zdarza mi się poryczeć z nerwów w ukryciu po napaści słownej zdarza mi sie , że mysle ze moja walka jest bez sensu zdarza mi sie( o zgrozo ! fuj! akysz! ) pomysleć ze jak pewnego dnia odejde to zrobie mu tym krzywdę to ostatnie oczywiscie swiadczy o tym ze mam wiele jeszcze do przerobienia pozdrawiam Was wszystkie wszysciuchne i te jawne i te czytające w ukryciu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki kobietki. A wiecie, że można też bez reperkusji spotkać się z toksykiem:D:D:D Można. Zadzwonił dziś, że odbierze dzieci i przyjedzie do mnie do pracy, oddać latorośle. Nie zgodziłam się, powiedziałam, że poradzę sobie. Mam jeszcze do pozałatwiania kilka spraw i nie po drodze mi to jego odbieranie i przywożenie. Po trzeciej propozycji, zmęczona powiedziałam ok. I co? I nic. Przywiózł, oddał, przejechaliśmy razem kilka przystanków, odprowadził nas na kolejny tramwaj, wsadził i kropka. Moje odczucia? Żadne. Obcy facet. Nawet mi smutno nie było. O coś pytał, ja odpowiadałam- udzielałam informacji na temat dzieci - konkretnych- dokładnie dotyczących pytań. Koniec. A potem ulga w tramwaju , że już jestem sama z dziećmi, że za moment wejdziemy do naszego domku i będziemy razem. Jeju...da się:D:D:D:D Niebo, ja to czuję, że Ciebie od uwolnienia dzieli milimetr, tylko Ty się "zośliłaś"! Dziecko z takim kimś. Słonko, dziecko to dar, nie tylko dla matki. Nie warto powoływać na świat maleństwa, które nie będzie miało oparcia w ojcu. Jeszcze gdyby powołać i potem mieć pewność, że żaden toksyk nie zatruje mu życia...ok. Ale Ty masz świadomość, że jeśli powołacie, to toksyk będzie na to dziecko oddziaływał. Czego je nauczy? Że rodzina to dwa oddzielne domy? Dwa oddzielne gospodarstwa, że można po prostu bywać, a nie być? Gdzie tu zaufanie, odpowiedzialność, ciepło, troska? Ja wiem, że Ty bardzo chcesz jeszcze raz zostać mamą. To cudowne uczucie, ale i odpowiedzialność. Odpowiedzialność za to, w jakiej rodzinie wychowa się maleństwo, jak się będzie kształtował jego charakter, wzorce, zasady moralne. Consekfencja. Ty masz absolutne prawo do powiedzenia "nie", jeśli od początku mówiłaś, że nie będziesz brać ślubu. Jeśli tak czujesz, tak uważasz, takie masz zasady, to masz i koniec. Rozumiem kompromisy, niemniej jednak, nigdy przeciwko sobie, Przykro mu. Rozumiem. Bo jeśli to zdrowy związek, oparty na total zaufaniu, rozwijaniu siebie, to rozumiem, że sama chciałabym wziąć ślub z tak cudownym człowiekiem. Ale umówmy się, że każdy z nas ma swoje priorytety, swoje zasady. Ja nie powiedziałabym Twojemu facetowi- uciekaj. Raczej powiedziałabym usiądź i porozmawiaj, dowiedz się, czemu Twoja ukochana ma uraz do papierków. Nie zmuszaj siebie. Przemyśl. Małżeństwo niekoniecznie jest "posiadaniem guzika". W zdrowych relacjach małżeństwo to wolność. Anita Lipnicka śpiewała kiedyś tak: "Kiedyś znajdę dla nas dom..." Ja już znalazłam - dla nas - siebie i dzieci. Codziennie mówię moim kochanym, cudownym maluchom jak bardzo są dla mnie ważne, jak jestem z nich dumna. Dziś mój synek, nie wiem czemu, powiedział o sobie: "Jetem głupi Kukuś" - i rozpłakał się. Przytuliłam, ukochałam, powiedziałam : "Synku, jesteś moim skarbem, jestem z Ciebie dumna, bo jesteś cudowny, kochany, wspaniały. Kocham Cię, za to, że jesteś". I wiecie co, czteroletnie dziecko zrozumiało. Uśmiechnął się, i skwitował: "Kocham cię mamo. Jetem z tobą" I spokojnie zasnął. Córcia. Ja widzę, że nie do końca radzi sobie z całą sytuacją. Ale codziennie słyszy ode mnie, że niezależnie od wszystkiego, jest dla mnie wyjątkowa. Dobrze patrzeć na spokojne dzieci. Dobrze wiedzieć, że kiedy mają problem, sygnalizują. bo wiedzą, że mama słucha uważnie i reaguje. Przede mną rozprawa. Nie mam jeszcze terminu. Nie wiem jak będzie. Co będzie. Wiem, że dam radę. A cofki... Nawet, jeśli będą, to wiem, że już nie takie jak były. Nawet, jeśli któregoś dnia będzie mi smutno, bo święta tylko z dziećmi, moje urodziny, urodziny dzieci...Powiem sobie natychmiast, zawsze były bez toksyka. Zawsze nas wtedy zostawiał, więc nie ma do czego wracać. Przynajmniej nie muszę na niego czekać i denerwować się. Mam siebie i dzieci. Mam przyjaciół, rodzinę. Oni nie zawiodą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak sobie poczytałam i aż mną zatrzęsło. Napisałam: "święta tylko z dziećmi..." Boże kochany! Dzięki Ci. Za święta aż z dziećmi i ze sobą:D:D:D:D To będzie super. Bo dzieci kochają mnie całymi serduchami. Ja je też. Co mi więcej do szczęścia potrzebne.... Jesienne róże. Potrzeba Ci wielkiego wyciszenia i spokoju. Zareagowałaś bardzo emocjonalnie. Odgryzłaś się. Rozumiem. Ja jeszcze niedawno dokładnie reagowałam tak samo. Spokojnie, zaglądnij w siebie samą. Nie zajmuj się toksykiem. Nie myśl co on Tobie, jak on i dlaczego. Pomyśl czego Ty chcesz, jak sobie wyobrażasz siebie i swoje życie. Oneill, miło Cię widzieć i czytać. Vacancy, Poa, Niebo, consekfencja, aweb, yeez, Ja 1972, blondi, Kasia, opryhs, brednie ( :D), złamane skrzydła, optym, i wszystkie nowe i "kombatantki" ❤️. P.S. No przedyndałam:D:D:D:D przez płot. Masa pracy i cierpienia, ale ok. Da się przeżyć, za płotem może czasem nudnawo, ale spokojnie:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ararunka1
Dziewczyny, pomóżcie, bo się pogubiłam. Jestem rok po rozwodzie z toksykiem, wszystko bylo ok, odseperowalam sie od niego psychicznie, do momentu, gdy dowiedzialam sie, ze on kogos ma... Straciłam poczucie wlsnej wartosci, walcze, zeby go odzyskac, umieram z zazdrosci, gdy on tak pieknie o niej mowi - z czulością, miloscia, jacy sa szczesliwi ... Ratujcie mnie, co mam robic, by mi przeszlo? Czuję, ze zwariuję....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no nie wiem ararunka
moze mu sie oswiadcz; sorry, ale glupota niektorych nie ma granic; po cholere sie rozwodzilas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Przepraszam, zupelnie nie zrozumialam, jestem tu po raz pierwszy i stad tak sie podzialo. Pardon "Ale brednieee". Odpis byl tuz po moim wpisie, wiec wzielam to do siebie. A moze faktycznie, bedac ciagle "pod obstrzalem" zlosliwosci mojego Toksyka, jak Wy to nazywacie, mysle, ze tutaj tez ktos we mnie celuje. Nie wiedzialam, ze "Zlamane skrzydla" to tez pseudonim kogos, myslalam, ze ten Bredniee ze mnie kpi. Teraz juz wszystko wiem i bede spokojna. Odpowiedz na wpis dziewczyny przede mna, ktora pisze, ze bylo wszystko dobrze, dopoki sie nie dowiedziala, ze on ma kogos i tak pieknie o tej nowej mowi. Wierz mi, ze niedlugo bedzie ja traktowal identycznie jak Ciebie przedtem. Wiec nie ma zupelnie czego zalowac. I trzeba przestac wariowac i przypomniec sobie na kazdym kroku jaki on byl w stosunku do Ciebie. Moj toksyk byl identyczny w poprzednich zwiazkach. O tym sie dowiedzialam. I bylby taki sam w nastepnych. Tacy ludzie bardzo krotko sa normalni. A jak sie ma nowego partnera, to trzeba zapytac poprzedniczke, jaki on byl dla niej. I niech zadna nie mysli, ze z nia nastepna bedzie inaczej. Pozdrawiam Wszystkich. Dziekuje za naprowadzenie mnie na wlasciwy tor tutaj i informacje kto jest kto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Jesli chodzi o to czy zyc ze slubem czy bez, to mysle, ze to nie ma znaczenia. Wszystko zalezy od czlowieka z ktorym sie zyje. Jak bedzie toksyk, to niewazne w jakim zwiazku, bedzie toksyk, a jak dobry czlowiek, to i slub niczego u niego nie zmieni. Trzeba tylko byc ostroznym w wyborze czlowieka, jak sie sprawdzi na 100 procent, ze to normalny facet, to lepiej wziac slub, bo i ma sie wieksze prawa i inne sprawy. Nie wiem jak w Polsce teraz, ale tutaj w USA, gdzie mieszkam, tak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjśćia teraz
witam i ja. pisałam tu juz pod rożnymi ksywkami w odstępach dużych dlatego następnym razem nie pamiętałam nawet jak się nazywałam poprzednio:P teraz wiele sie zmieniło w toksycznych związkach kobiety nie umieją nie chcą nie potrafią się uwolnić. ale jak to w życiu jak nie jedno sie piep** to drugie ja juz potrafie sie uwolnić, wyprowadziłam sie po raz kolejny i wiecie co??? po 1 sze bez niego jest mi super, po 2 gie nagle stal mi sie obcym człowiekiem...całkiem obcym... a wręcz czasem już nie obojetnosc ale mam wobec niego nienawiść, nawet jak przyszedl ostanio rzucilam sie na niego żeby juz poszedl i zaczęłam wyzywać strasznie...wiem nie powinnam ale takie właśnie rzeczy we mnie budzi choć teraz to standard jesli chodzi o chore związki----- odkąd mnie nie ma to jest kochaniutki ( jak byłam z nim też bywał kochaniutki ale dochodziły do tego inne nie ciekawe rzeczy) obiecuje ze tearz da mi wszytko, ze juz nigdy nie skrzywdzi,,baaaa ze zniesie moją oschłośc i obojętność bo wierzy że w końcu mi to minie... nawet już nie działa na niego to ze mówie mu w oczy : nie kocham cie już... on na to: widze w twoich oczach ze jeszcze mnie kochasz... w trakcie tego ajk nie jestem z nim czyli 3 tyg pare razy juz stawało an tym ze to koniec ale zawsze tak ustawiał sytuacje ze nie był, wiem doskonały manipulator...oczywiście pomijam fakt ze nagle mówił ok to nie dam ci an dziecko wiecej niz 300, nie zaczynaj walki ze mna w sadzie bo jestem mściwy itd... oczywiście moja mamusia twierdzi ze to tylko slowa odrzuconego mężczyzny i tu jest problem, moi rodzice, nie komentujcie ze to głupota bo ja to wiem doskonale są za tym żebym dała mu ostatnią szansę , ze nie warto tego konczyc póki nie znajdę pracy , ze on nie da spokoju a może ze jak teraz zobaczy ze to nie ma sensu to mi da spokój., i takie farmazony. i oczywiście nie weim na jaki h** sory ale strasznie to drażliwy temat dla mnie wypominają mi ze ostrzegali mnie przed nim, ze wcześniej mogłam patrzeć kogo biorę na ojca mojego dziecka, ze wcześniej nie widziałam, ze teraz jest lepszy niż był kiedyś najgorsze ze nie beede miec siły walczyć z chorym meżczyzną, który z jednej strony jest furiatem i wariatem z 2 giej za chwile biednym płaczącym chłopczykiem z oczami kota ze shreka i z gadaniem rodziców patrzeniem jak ich wykańcza to ze on przychodzi błaga a pewnie jak nie wróce ostaecznie to moze i zacznie grozić itd itp aha i jeszce mnie zaczną obwiniać za to ze np stoczy się bo to pewne ze jak nie wrócę rozpije sie na maksa a wtedy jets nieoblicalny wiem ze łatwo powiedzieć wytrzymaj zrzędzenie rodziców, zamknij się przed tym człowiekiem ale po 1 sze nie tak łatwo urwać kontakt jak ma się razem dziecko po 2 gie takie gadanie rodziców i to naprawdę mało powiedziane słowo gadanie w momencie jak potrzebujesz największego wsparcia to tragedia... a innego wyjścia nie mam- tylko takie ze mieszkam z rodzicami jesli nie chce wrócic do toksyka ja będę tam musiała wrócić i żyć w totalnej farsie żeby oni w koncu zrozumieli no chore!!!:((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesienna Rózo...jestem raczej czytelniczką tego topiku niż jego uczestniczką...rzadko coś piszę. Dlatego tym bardziej dziękuję "złamanym skrzydłom",że się odezwała;) Nie będę Cię przepraszać za swój nick( ma on swoją historię, zupełnie niezwiązaną z tym topikiem ) Ale dzięki ophrys i ja1972 za pomoc;) I uwierz mi,że moja poprzednia wypowiedź była w tonie pozytywnym;)A Twoja reakcja kojarzy mi się z pkt2 stopki 4U...;) Ja to właśnie dzisiaj przerabiałam...dostałam mniejszą premię i wymyslałam 1000 powodów dla których tak się stało...okazało się,że mój kierownik się pomylił:D Muszę nad tym popracować, ale może juyro;) miłej nocki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie coraz gorzej..:( W niedziele dalam sie namowic na spacer naszej trojki, i zdawalam sobie sprawe z glupoty tego=krzywdzie wyrzadzonej samej sobie,ale nie moglam odmowic; bylo mi go szkoda..jak prosil czy moze z nami isc jak mowil,ze nie ma co ze soba zrobic..i to chyba tez nie tylko bylo kwestia zalu nad nim ale mojej chorej potrzeby pobycia z nim tez.. I to od wczoraj zupelnie trace grunt pod nogami i kontrole jaka mialam nad swoimi myslami/soba..bylo fajnie razem,on byl normalny; troskliwy, kulturalny, wyglupilal sie ,gral, bawil z nami, z psem bylam tak szczesliwa patrzac jak bawi sie z mala, jak ja niesie, smieja sie i widzac ich milosc do siebie..w chwilach zapomnienia nazywal mnie jak zawsze Scooby-ja tak bardzo zawsze to lubilam.. on zaczal mnie znowu prosic, obiecywac, tlumaczyc teraz z kolei nasze problem w zwiazku naszym brakiem komunikacji, moim odtraceniem jego,krytykowaniem i nieokazywaniem mu milosci, jego nienormalne lapienie mnie, tulenie mnie na sile, prosby zeby go tylko przytulic..mowil o milosci, o tym,ze nigdy nie kochal tak nikogo jak nas,ze wie,ze popelnil bledy ale nigdy nie jest za pozno zeby je naprawic...ze nie moge powiedziec,ze byl taki zly,nie moge o nim powiedziec,ze nas nie kochal Boze jest mi go wtedy tak szkoda, juz nie tylko jego jako jego czlowieka,ktorego kochalam ale jako czlowieka..chorego, nieszczesliwego, cierpiacego..kiedy widzi moja stanowczosc i mowienie nie, pyta dlaczego go zatrzymuje tutaj?ze on chce wyjechac daleko zapomniec, nie widziec mnie przez jakis czas (tym samym malej) bo nie jest w stanie inaczej pogodzic sie z sytuacja,ze nie jestesmy juz razem, i dla mnie samej tez byloby to najlepsze, ale chodzi mi tu o jego widywanie sie z mala.. Poa:) wiem,ze masz racje to co napisalas apropo jego kontaktow z mala,zdaje sobie sprawe ,ze tak wlasnie powinno byc, ale mimo usilnych prob zmiany swojego myslenia,walki ze soba nie potrafie do tego tak racjonalnie podejsc..i tu ja jestem problemem;moja nienormalnosc, ja nie moge sobie wyobrazic,ze mala bedzie czula to co czulam ja nie majac ojca, bol na sama mysl mnie zabija, podobnie jak cierpienie zwiazane z tym,ze nasz zwiazek sie konczy..Boze to jest jakas paranoja, to gorzej niz wspouzaleznienie, Po co ja odeszlam, cierpie w zwiazku, cierpie bo skonczylam zwiazek, kilka razy w dniu przeszywa mnie taki bol, sciska mnie, dusi..wiekszego bolu nie jestem w stanie sobie wyobrazic..przypominam sobie caly czas te wszystkie zle chwile;moje lzy,cierpienie,klotnie,jego agresje,swoja agresje, brak porozumienia, ale czuje,ze inne uczucia biora gore nad tymi powyzszymi – poczucie jednosci,ze oboje cierpimy i przeywamy to rozstanie w podobnym bolu, ze oboje pragnelismy byc rodzina in a zawsze razem,ze oboje jestesmy sfiksowani, ze oboje nie radzimy sobie bez siebie?ze oboje jestesmy tak b uzaleznieni od siebie.. Dzis przyjechal jak skonczylam prace, chcial porozmawiac, goraczkowo jak szaleniec chcial sie przytulic, mowil o swojej samotnosci, milosci,o cierpieniu o tym,ze wie,ze nie moze mnie zmusic do powrotu ale prosi zebym sie zastanowila, ze jak oboje bedziemy sie starac to sie uda..jaki on jest tez uzalezniony..i gdyby byl gorszy,okrutniejszy dla mnie to byloby mi o tysiac razy lzej, a z ta swiadomoscia, ze kochal,ze krzywdzil bo jest chory jest mi tak trudno z tym wszystkim sie pogodzic!nie potrafie powiedziec mu nie porozmawiam z Toba, odejdz, nie potrafie.. On teraz tylko czeka na niedzile – kiedy mozemy sie zobaczyc i jest mozliwosc porozmawiania dluzej, on siedzi wtedy do oporu,ja nie umiem powiedziec idz juz, ja chce ale nie umiem..nie mam sily, nie w stosunku do niego.. Czuje sie skonczona; jak w pulapce bez wyjscia, boze nie chce wracac do niego, bo jestem pewna,ze my nie bedziemy szczesliwi i nasze problem nie skoncza sie nigdy;bo on nie umie sie zmienic, bo ja sie w pewnych rzeczach nie zmienie, a z drugiej strony az boje sie jego napisac ale nie wyobrazam sobie zycia z tym moim i jego bolem, swiadomoscia,ze jego juz nie ma, ze nie ma juz nas.. Czytam co pisze zawsze po kilka razy i jestem przerazona..ja niby wiem co powinnam robic, ale zupelnie nie daje rady..boje sie jutra, boje sie teraz kazdego nastepnego dnia i bolu, ktory codziennie musze przezwac.. I wiem,ze zachowuje sie jak ofiara,ze powinnam zupeknie inaczje sie zachowyawac, mowic ale nie potafie.. dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Do Ale Brednieee.... jeszcze raz przepraszam za niezrozumienie. do Vacancy...... tak, jestem z Chicago....pozdrawiam rowniez.... Dzisiaj byl spokoj, ja omijalam z daleka Toksyka. Bylam wesola, caly dzien mysle o tym Forum, co piszecie, czuje sie duzo silniejsza i nawet gdyby mi zaczal jak zwykle wygadywac, krytykowac czy krzyczec, mialabym to teraz gleboko w d..... Niby przedtem tez wiedzialam jaki ma to cel, ze chce mnie kontrolowac, miec nade mna wladze. Po takim traktowaniu, po okrutnych slowach, czulam sie bardzo zle zawsze, bylo mi strasznie przykro. Teraz mnie te zle slowa juz nie dotkna zupelnie. Psychicznie bede zupelnie odseparowana, odporna. Oni sa przewrotni manipulanci, wiedza kiedy i w jaka strune uderzyc, aby osiagnac pozadany skutek. Jesli branie na litosc nie pomaga, uciekaja sie do grozb, straszenia. Uzywaja wszelkich mozliwych metod, aby kobieta znalazla sie pod ich kontrola i panowaniem. Nie wiem czy faktycznie nie rozumieja jaka potworna krzywde czynia kobiecie, ktora niby kochaja, czy udaja tylko. Mnie sie jednak wydaje, ze nie kochaja, tylko jak hubie drzewnej potrzebne jest do zycia drzewo, tak kobieta potrzebna jest takiemu krwiopijcy. Zabijaja ja powoli i psychicznie i fizycznie. Kolezanka ma chorobe wiencowa "dzieki" mezowi, wreszcie rozwodzi sie w wieku 62 lat, mowi, ze pozno, ale lepiej pozno niz wcale. Jesli chodzi o dzieci, to im wcale taki przyklad ojca nie jest potrzebny do szczescia i rozwoju. Wprost przeciwnie, lepiej bez takiego ojca. Moj ojciec byl takim samym psychicznym gnebicielem dla mojej matki, mnie bil. Nigdy nie wzial na rece, bo mowil, ze go pobrudze. Zloscil sie, mowil, ze jestem trudnym dzieckiem. Gdy bylam nastolatka pytalam matke, dlaczego juz dawno sie z nim nie rozwiodla i nie wyjechalysmy gdzies daleko. Moj ojciec nigdy nie rozumial jakim domowym tyranem jest. Ponoc wedlug psychologii tolerujemy takie zachowanie naszych partnerow zyciowych, bo tylko takie zachowanie mezczyzny (ojca) znalysmy w swoim dziecinstwie. Do jutra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AśIULA26
niedawno było tak ze potrafiłam codziennie jezdzic do niego do pracy i go kontrolowac czy jest w niej,czy pije ale w koncu powiedzialam STOP!i od 2 tygodni tego nierobie bo niechce byc posmiewiskiem jego koleguw,bo wiem ze dla nich to smieszne zeby dziewczyna tak czesto przyłazila do faceta!oczywiscie,jesli bym miała ok.50 lat i odchowane dzieci to miała bym to wszystko w D i zyła bym swoim zyciem,ba nawet pewnie bym z nim niebyła!ale rzeczywistośc jest inna niestety...dzis ide do psychologa,w koncu wyrzuce z siebie to wszystko co się ostatnio wydarzyło.mam zamiar zajśz do konsulatu niemieckiego i zapytac jakie mam szanse za granicą,bo szczerze mówiąc chętnie bym wyjechała...wczoraj muwie do M ze my niebędziemy razem bo niepotrafimy się porozumiec,a on wiele rzeczy mi obiecywał i ma to gdzies to stwierdził ze on niema problemu,no to sam sobie zaprzecza bo inaczej twierdził niedawno,ale to normalne u alkoholików.muwil jeszcze ze niepozwolił by mi odejśc bo za bardzo mnie kocha!jak to pięknie brzmi ale niestety muwic a robic w jego wykonaniu topuste słowa i wszystko co muwi mija się z celem.twierdzi ze tylko troszke go to wszystko przerosło!JASNE!!!wracam wczoraj z zebrania w szkole a ten do mnie ze umuwił się z kolegą(mieszka ulice dalej)ze mnie o tym informuje(kiedyś mi obiecał ze będzie mnie informował o wyjsciach)a ja mu ze moze ja miałam też plany i mnie o to niepytał.od słowa do słowa w koncu nieposzedl i powiedział e chciał mnie sprawdzic jak zareaguje!i tu znuw mija sie z prawdą to co muwi bo przeciez w między czasie zdązył juz 2 razy niewrucic na noc niepytając mnie o zdanie, to z kąd nagle taka troska co ja pomyśle,bez sensu!jego brat wyszedł z więzienia ale o dziwo niepili nic bo brat jest warunkowo na przepustce a możer zmienił się bo ma dziecko i chodz młodzy od M 2 lata to i moze mądrzejszy.moze M nakieruje he he,to by było z byt piękne!działam sama na swoją korzysc oczywiście i mam nadzieje ze mi się uda,TRYMAJCUE KCIUKI!BUZIAKI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie kobietki :) jesienna różo - masz juz dużą świadomośc... ale wszystjkie tutaj wiemy i doświadczamy tego, ze od świadomości do działania jeszcze daleka droga :( tryzmam za Ciebie kciuki, żebys jak najszybciej potrafiła odpowiednio z tej swojej wiedxy skorzystać, bądź świadoma i DZIAŁAJ, bo nic samo sie nie stanie niestety... pozdrawiam :) piglet...... doskonale Ciebie rozumiem, mój m zachowuje dokładnie tak samo... zapewnia o miłości, przytula na siłe, obiecuje, zapewnia, płacze, wszystko jak u ciebie kropka w kropkę.... az mi sie tak jakos lżej na duszy zrobiło kiedy to przeczytałam... mam kolejny przykład i dowód na to ze on postępuje tak jak jemu charakterystczny osobnik, więc i Ty miej świadomość że to co on robi to tylko schemat którym oni wszyscy sie posługują... mój prosił niedawno (pisałam o tym już) żebym pozwoliła mu na chcwile choć położyć sie obok siebie, jak nie obok to chociaż w nogach łóżka przy sobie... podobne zachowanie miałao miejsce jeszcze przed ślubem kiedy po raz pierwszy mnie uderył a ja go wtedy wywaliłam z mojego domu...a on wracał jak bumerang ... gdybym wtedy wiedziała to co wiem teraz....wiem że to boli, nas, normalne i czułe kobiety, mnie też cholernie boli i wciąż mi go żal.... ale musze być silna, musze przez to przejść, musze przetrwać... ja wolałabym żeby m byl daleko... mimo dzieci... jestem okropna? nie wiem... ale wiem też z doświadczenia z pierwszego małżeństwa że ojcowie sa tylko z nazwy, mało który po odejściu tak naprawde mysli o swoim dziecku, my musimy byc ojcami dla naszych dzieci, tym bardziej jest to konieczne jeśli mamy do czynienia nie z normalnym ojcem który odchodzi ale z TOKSYKIEM który prawdopodobnie nie dałby im i tak dobrego przykładu... ja tez mam powazny problem z moim małym synkiem, baardzo przywiązany jest do taty, w tym względzie równiez pomaga mi psycholog.... ciężko mi odpierac "ataki miłości" mojego m, ale kiedy przeczytałam twój post jest mi troche lżej... , pozdrawiam i życze wytrwałości Tobie i sobie.... buziaki ararunka... posłuchaj!!!! uklęknij, złóż ręce unieś głowę i odmów szczerą modlitwę : podziekuj Bogu że pomógł Ci sie uwolnic od swojego toksycznego męża, poproś o mądrość żeby takie głupie myśli jak te obecne więcej Cie nie nachodziły, pomódl sie o siłe żeby móc je w razie czego odpierać i pomódl sie za.... uwaga... za te biedną kobietę, która nie wie co ją czeka... która niedługo zacznie przechodzic przez to co ty, za kolejna kobiete którą zniszczy ten człowiek... przeciez wiesz jakie metody stosuje wobec swoich nowych ofiar... jesli chcesz możesz tez pomodlic sie za niego żeby może kiedys wyzdrowiał - ale nie musisz !!! :P) życze powodzenia ;) ja jestem na chwile obecna na pagórku z uczuciami, az sie boje bo wiem, że dolki sa częste i łatwo sie w nie wpada.... pisałam że mój m wybiera sie do psychologa? wspomniałam o tym wczoraj mojej pani psycholog, stwierdziła że to bardzo dobrze, ze to moze bardzo mi pomoć, bo każdy dobry psycholog, mimo tego co m na poczatku powie , powinien zorientowac sie w sytuacji i nie bedzie uczyc m jak postepowac żeby odzyskac rodzine czy naprawic cokolwiek, ale naprowadzi go na droge jak pomoc jemu samemu zeby móc sie z tym pogodzic że w końcu ja stracił i jak życ w takiej sytuacji żeby nie szkodzic dzieciom!!! o dzieki ci Boże za psychologów... oby każdy byl mądry i tak dobry żeby toksyk mógł przyjąć do świadomości swoja porażkę... bardzo mnie podbudowało, dało nadzieje na nor,alniejszy przebieg "rozej scia"..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bez wyjscia teraz- witaj.Czytałam twoja wypowiedx i nasunęła mi sie mysl, a może obudziły wspomnienia, w kazdym bądz razie chodzi o rodziców. pamietam jak przerabiałam ten temat, te namowy z ich strony by dac szanse, ze rodzina powinna bysc pelna, ze dzieci musza miec obydwojga rodzicow. bylam juz wolna, 3 miesiace bez niego, odetchgnelam, ale rodzice nie dali za wygrana. namowilam go wiec zeby sie do nas wprowadzil.I wtedy tak na prawde zczela sie moja gehenna. Wiem, ze to byl najwiekszy blad w moim zyciu. nie zrobilam tego bo ja sama tak chcialam i czulam, tylko dlatego ze ktos mi kazal. zauwazylas, ze zyjac w takim chorym zwiazku wszystko co robimy roimy pod kogos, dla kogos adla siebie nic?? Jesli moge cos doradzic, to blagam nie rob niczego na sile,jesli nie czujesz tego ze chcesz byc, jesli jestes tym wszystkim zmeczona, nie daj sie rodzicom. ja z doswiadczenia wiem ze to nielatew, ale teraz juz umiem powiedziec nie albo wyjsc kiedy jest cos dla mnie niewygodne i nie chce sie klocic. jedynym plusem zamieszkania toksyka ze mna byl albo jest fakt, ze to zmobilizowalo mnie do podjecia decyzji o rozwodzie . z tego jestem dumna. Arodzice? no coz, pogodzili sie z ta sytuacja, zreszta dziewczyny rok temu na forum dokladnie to mi mowily, tylko wtedy mi sie nie chcialo w to wierzyc.A radzily madrze, zeby zyc dla siebie, nie dla rodzicow, bo oni za nas zycia nie przezyja. powiedz mamie, ze ty masz prawo do bledow, ze nawet jesli ostrzegali ciebie przed tym zwiazkiem, ty wybralas swoja droge, ktora tak na prawde Ciebie wiele nauczyla.poepelnilas blad, ktory chcesz naprawic i bardzo prosisz o wsparcie z ich strony i pomoc, bo jestes najnoramlniej w siwecie nieszczesliwa.Ze wierzysz ze bardzo ciebie kochaja i na pewno pomocy nie odmowia. ze twoja decyzja jest taka a nie inna, ale zamierzasz w zyciu byc szczesliwa i mocno wierzysz w to, ze jesli ty bedziesz szczesliwa, to rodzice na pewno tez, ze ich bardzo kochasz i liczysz na nich.Tylko tyle, jatak powiedzialam, tak czulam, tak zrobilam. kiedy po miesiacach powiedzialam mamie co ja przechodzilam z toksykiem to mama zapytala: dlaczego nam o tym nie mowilas. a ja na to : a uwierzylibyscie mi wtedy?? Znasz odpowiedz prawda?? powodzenia, i nie daj sie, nie kieruj sie emocjami po prosry przedstaw swój punkt widzenia i sie go trzymaj.A rodzice i tak pojda za toba niezaleznie co zrobisz, uwierz mi!! Piglet- piszesz kochana, ze mecza ciebie spotkania z partnerem, ze chcesz byc sama, ze nie umiesz mu powiedziec, zeby juz sobie poszedł. proponuje na poczatek powiedziec mu, ze spotkacie sie w niedziele, ale poza domem, w neutralnym miejscu. Wtedy zawsze masz mozliwosc wtsac i wrocic do siebie. A tak na marginesie, skoro ciebie to meczy to musisz sie z nim spotykac??? Cztery umowy- pieknie opisałas i ptrzedstwilas słowo DOM. Wiesz ze dopiero jak zaczelam mieszkac sama z dziecmi to dotarlo do mnie na nowo co oznacza i jaka glebie w sobie kryje to slowo.Tez teraz czuje jak Ty, cudowne prawda?? Czytajac twoje wpisy widze wiele wspolnego ze soba, podejscie do dzieci, mówienie im jaki sa wzane i jak je kocham i ze zawsze moga na mnie liczyc. Boje sie tylko tego ze toksyk na badaniach zrobi wszystko, zeby pokazac ze ja jestem zla. poza tym z jednego sie nie uwolniłam i do trgo sie uczciwie przyznaje, ze sie nadal go boje.Mam nadzieje tylko, ze po rozwodzie to sie zmieni. Tak barzdo bym chciala tego starchu sie pozbyc, bardzo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
acha PIGLET jeszcze jedno... to tez powiedziała mi psycholog... nie dawaj sie więcej namawiac na wspóne spacery, nie dawaj jemu i sobie niepotrzebnych złudnych nadziei, nie oszukuj go bo nie chcesz powrotu, masz sie tego trzymać!! nie chcesz powrotu więc nie rób tego tylko z litości albo dla śwętego spokoju, znów ulegasz jego manipulacjom.... dawanie niepotrzebnych nadziei nie wniesie nic dobrego, oddala sukces....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bez wyjscia teraz - "... ja będę tam musiała wrócić i żyć w totalnej farsie żeby oni w koncu zrozumieli no chore!!!" A czy Ty zyjesz po to zeby komus cokolwiek udowadniac? Zeby na dodatek cierpiec wlasnie z tego powodu - zeby oni zobaczyli itp? I co by Ci to dalo oprocz dalszej poniewierki? A gadki typu "ostrzegalismy cie" tylko swiadcza o rodzicach, niestety. Chyba oni tez sa toksyczni skoro tak podchodza do problemow wlasnego dziecka... Czy masz jakies mozliwosci odciac sie rowniez od nich, wyprowadzic na "swoje"? Czy wogole myslalas o tym? Cztery umowy - pieknie wytuptalas swoja wolnosc; nie te "fizyczna" ale duchowa, psychiczna. Bo to ona jest przeciez najwazniejsza. 😍 Jesienna Rozo - widzisz juz swoj problem, zacznij od poczatku. Od siebie. Masz mase do przerobienia - chocby ten ostatni incydent z niezrozumieniem. Tutaj ktos napomknal Cztery Umowy Toltekow - przeczytaj, przemysl - jestes bardzo madra, swiatla kobieta co widac z Twoich wypowiedzi - wiec i wnioski szybko wyciagniesz. Gorsza jest kwestia przeniesienia tych wnioskow w rzeczywistosc, wcielenia w zycie - ale to przychodzi z czasem. To sa takie egzorcyzmy nad upiorami przeszlosci - dziecinstwa, mlodosci, dysfunkcji w naszych rodzinach, szkolach, braku odpowiedniej troski i milosci. Te upiory strasza nas przez reszte zycia, staja sie nami. I nie pozwalaja nam byc szczesliwymi bo przeciez na to nie zaslugujemy... Kazdy bez wyjatku zasluguje na szczescie - a pierwszenstwo maja ci ktorzy posiadaja te swiadomosc :) Nie myslec wykacznie o toksyku - co zrobi, co powie, jak sie zachowa i dlaczego - myslec o SOBIE. Dlaczego tak reaguje na okreslone sytuacje? Dlaczego mam problemy z ustaleniem granic... Tych pytan jest cale mnostwo - im dalej w las tym wiecej drzew. Bywaja bardzo bolesne - tak, ze wolimy odlozyc rozmyslanie nad czyms albo wogole odsunac. Ale jesli mimo bolu zabierzemy sie za to co trudne - odkryjemy WOLNOSC. Jesli poznamy prawde o sobie i zaakceptujemy siebie - a jesli czegos nam brak, nie pasuje, nie lubimy w sobie jakiejs cechy - to przeciez mozna nad tym popracowac. Robimy to dla naszego najlepszego przyjaciela - siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aweb – tego samego się boję właśnie. Bardzo Cie rozumiem. Ale obie nie mamy racji, prawda? :) Piglet - po raz kolejny, ale tym razem bardzo wyraźnie, mam wrażenie, ze mój m i Twój m to jakieś klony! U mnie było to samo zachowanie, dosłownie te same słowa, te same argumenty. Cytaty z mojego. Zapewnienia o wielkiej miłości, prośby o ostatnia szanse, każdy błąd można naprawić itd Ale do czasu... To było jak jeszcze mieszkaliśmy razem, ale ja już stanowczo zapowiedziałam odejscie. Prosił, obiecywał, błagał - te same słowa. Próbował przytulać, całować, namawiał koniecznie na seks (choć juz wtedy rok ze sobą nie sypialiśmy). Któregoś wczesnego ranka przyszedł do mojego łóżka, próbował dotykać, ja stanowczo odmawiałam. Zaczął być bardziej nachalny, ja jeszcze bardziej stanowcza w odmowie. I jeszcze bardziej... I wtedy - zgwałcił mnie. Tak. Po prostu mnie zgwałcił. Ja nie krzyczałam żeby nie obudzić dzieci, ale próbowałam drapać go po szyi. Zrobił "to" a potem wstał i rzucił na odchodne "ty szmato". I poszedł sobie. Tyle warte były jego zapewnienia o wielkiej miłości. (co nie przeszkadzało, ze jeszcze tego samego dnia znów mnie o niej zapewniał). Następnego dnia tłumaczył dzieciom, jak to ja na pewno mam kochanka, bo jak on chciał mnie pocałować, to jak go tak podrapałam. Mnie, gdy kiedyś tam jeszcze na jego błagania rzuciłam argumentem, ze przeciez mnie zgwałcił i dlatego chociażby chce odejść, wmawiał z ogromnym przekonaniem, że to nie był żaden gwał! O co ci znów chodzi! To były tylko takie (cytuję): „małżeńskie przekomarzanki” przecież! A ja, jak już odeszłam, skołowana, w całkowitej rozsypce, potrzaskana – miałam poczucie winy, ze on teraz taki samotny, a dzieci skazałam na życie bez ojca.. Ech, durna. Ale minęło. Amen. Dla wszystkich ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
POA przykro mi .... i smutno z Twojego powodu... az mnie ścisn elo, mamy juz 3 klony... ale mój jeszcze AZ TAK DALEKO sie nie posunął... mam nadzieje że do tego nigdy nie dojdzie... jestes jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×