Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

zonka27 poczytaj te forum, proszę Cię. Mam nadzieję, że znajdziesz tu zarówno część odpowiedzi na pytanie, dlaczego on jest taki, jaki jest, ale także - i to w tej sytuacji chyba najważniejsze - dlaczego Ty podjęłaś decyzję aby być z tym człowiekiem. Te odpowiedzi są istotniejsze, pozwolą Ci uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. Być może znajdziesz w naszych historiach kawałek siebie, swoich myśli, swoich motywacji..... Życzę Ci ciekawej podróźy w głąb zonki27 :-) Ściskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Consekfencjo :D zonka27- nie wiedzialas, bo nie dalas sobie czasu na to by go poznac.za teraz tracisz czas by mu udowadniac jak bardzo ty go kochasz... bo on ci nie wierzy.nie masz sily... czy nie chcesz ? w koncu skoro tyle czasu muswiecalas to dlaczego teraz w obronie siebie samej mowisz ze zmarnujesz czas idac na policje. czasami trzeba zrobic to so sluszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonka27
ulla35 dziekuje serdecznie za ta mily wpis i odpowiedz,biore sie do czytania historii z zycia wzietych,az sie poplakalam czytajac Twoj post,tak mi ciezko Boze... dziekuje wszystkim za porady i zycze wszystkim duzo zdrowia bo to najwazniejsze!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla z calym szacunkiem.... szkoda czasu na dochodzenie dlaczego on jest taki jaki jest. trzeba szukac odpowiedzi dlaczego sie z tym godzila, dlaczego mu na to pozwlala. dlaczego tak dlugo to znosila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez właśnie tak napisałam:-) Wydaje mi się również, ze nie uda się na początkowym etapie uniknąć pytań "ale dlaczego on mi to robi?" Każda z nas to przechodziła, po to, zeby dowiedzieć się, że to absolutnie nieważne, DLACZEGO ON jest taki czy śmaki. Ważne, dlaczego JA w to wdepnęłam. To miałam na mysli, może niejasno się wyraziłam, sorry. Chciałam delikatnie:-) zonka27 poszukaj swoich motywacji, to miałam na myśli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonka 27
dziewczyny dziekuje ulla35 spoko-odebralam to pozytywnie-twoje przeslanie wlasnie jestem w trakcie po 2-jestem z mezem dopiero rok po slubie,byly 2 klutnie w tym no i 3-cia wczoraksza-najmocniejsza!!!tak to bylo wszystko ok-posprzeczalismy sie czasami,ale wczoraj miarka sie przebrala.. zycze dobrego i spokojnego wieczoru dziewczyny, a odpowiedz znalazlam na 1-wszej stornie poczatek! pozdrawiam i do poklikania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla :D ok. rozumiem i wiem ,ze te dziewczyny ktore sa tu dlugo tez to wiedza.ale jak czytam ile czasu, ile mysli , ile energii poswieca sie facetawi, ktrego nalezalalby kopnac w 4 litery i zatrzasnac mu drzwi przed nosem ; to mnie tarmosi jeszcze czasami zlosc. gdzie wszystkie byscie byly gdybyscie SOBIE SAMEJ POSWIECALY CALA TA UWAGE I CZAS ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Milosc do popapranca nie jest miloscia. To uzaleznienie od swoich pragnien, zludzen, nadziei, oczekiwan, ze wlasnie on zaspokoi nasze potrzeby. On ma tez oczekiwania, pragnienia, nadzieje, zludzenia. Oboje z niskim poczuciem wlasnej wartosci. Spotykaja sie takie dwie studnie bez dna. Wyszarpuja sobie nawzajem co tylko moga. "Wygrywa" silniejszy. Moj zwiazek rozlazl sie jak sparcialy material. Ale niczego nie zaluje, naprawde, po raz pierwszy w zyciu :) Owszem, zwiazek toksyczny ale wiele sie nauczylam. Teraz juz bylam otwarta na siebie. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oktavia Jak to zgrabnie ujęłaś...jak trafnie... Ja dlatego parę stron temu upierałam się, ze w toksycznych zwiazkach obydwie strony są winne, współwinne. Ja też. Dlatego zamiast grzebać w jego pobudkach, zaczęłam grzebać w swoich. I mimo że to, co zobaczyłam, wcale a wcale mi się nie podoba, wzięłam to "na klatę". I walczę. Bo okazuje się, że to ja sama byłam swoim największym wrogiem. yeez ❤️ uwierz mi, i mnie czasem targa:-) i chciałabym wykrzyczeć te rzeczy, które przeszłam, znam....chciałabym wrzeszczeć..hej dziewczyny! Patrzcie na siebie, on jest tylko konsekwencją, nikim wiecej! Z drugiej strony dziewczyny, które w terapii są dalej niż ja, czytając mnie mogą mieć ochotę na to samo:-) W razie czego - krzyczcie na mnie i prostujcie, potrzeba mi tego! Wszystkie się od siebie uczymy ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krzyczec na siebie nawzajem to moim zdaniem nie jest wyjscie chociaz jestesmy przyzwyczajone do tego, bo sie na nas wydzierano. Uwazam, ze trzeba wykrzyczec to co boli, cala mase krzywd jakich sie doznalo. Takze Ula, wrzesz o tym co Cie gniecie :) Pomaga, ja sie darlam i nadal to robie gdzies na polu albo w domu. Tyle, ze w domu jest problem, bo jak mnie poniesie to sasiedzi zaraz wesza sensacje :) Mieszkania w moim bloku sa cholernie akustyczne. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ulla - nie bede na ciebie krzyczala... nie lubie gdy ktos krzyczy i sama tez nie lubie krzyczec. czym jest krzyk ? zlosc mozna wyrazic inaczej bezrdanosc to uczucie, ktorego naprawde nie lubie ale wole sporzytkowac czas na szukanie rozwiazania niz krzyczec czym jest jeszcze krzyk ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez krzyczę, kiedy jestem przerażona krzyczę, kiedy czuję się bezradna czasem krzyczę, kiedy jestem szczęśliwa generalnie jednak krzyk utożsamiam z porażką, mam potem klasycznego moralniaka. Jest objawem mojej niedojrzałości. Najczęściej krzyczę na dzieci. No, napisałam to, przeszlo mi przez gardło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla- czyli macierzynstwo cie przeraza ? czujesz sie bezradna bo .... nie znajdujesz sposobow spokojnego reagowania ? moja mama darla sie na mnie bo... chciala isc na skroty i zamiast tlumaczyc, objasniac CHCIALA bym wszystko sama wiedziala jak nie umialam, to wrzeszczala. moj tata mi tlumaczyl, mial dla mnie czas i uwage krzykiem zastraszasz swoje dziecie.... wiem, ze nie chcesz tego a skoro nie chcesz i wywalilas to z siebie.... to zacznij sie zmieniac pomysl jaka chcesz byc matka ... i stan sie taka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez nie znam innych sposobów. Znam krzyk albo milczenie. Nic pomiędzy. Mimo, ze staram się znaleźć inną metodę, zawsze i tak kończy się krzykiem. Moja dzieci póki co się mnie nie boją, rozumiesz, co mam na myśli, potrafią mnie zapytać:mamo, dlaczego krzyczysz....i wtedy jakby powietrze ze mnie schodziło, uspokajam się i rozmawiamy. Ale to nie metoda. Oni nie są odpowiednimi partnerami do takich rozmów! Są moimi dziećmi a nie dorosłymi ludźmi, którym mogę się wytłumaczyć! Strasznie się wstydzę pisać o tym, sorry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysle, ze zeby byc dobra matka to trzeba byc przede wszystkim dobra dla siebie. Wszystko inne idzie juz samoczynnie. Tylko szczesliwa matka wychowa szczesliwe dzieci. To samo dotyczy ojca. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ula, wstyd trzeba przezyc. Wtedy juz straszny nie jest bo znika. Wstydz sie i pisz albo pisz sobie w swoim dzienniku. Rozmawiaj ze soba. Jestes swoja najlepsza przyjaciolka i tylko Ty siebie wyprowadzisz na prosta. Nikt inny. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla piszesz, ze albo krzyczysz albo milczysz... dalej piszesz, ze nie znasz innych sposobow.....az przypominasz sobie, ze jak twoje dzieci spytaja cie dlaczego krzyczysz .... spadasz na ziemie i..... zaczynasz ROZMAWIAC. :d Czyli znasz sposob tylko go nie uzywasz. dlaczego to dzieci ci przypominaja bys rozmawiala a nie krzyczala ? pomysl co Toba kieruje ? skad taki schemat? i zmienija .... i zmieniaj to co tylko sama chcesz milej nocy wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj, po ponad 3 latach bycia razem zostawiłam swojego chłopaka. Po prostu miałam już dość zachowania człowieka, który na każdym kroku podkreślał swoją wyższość. Dzisiaj sobie myślę, że on ma chyba coś z głową. I to dosłownie. Raz porafi być miy, cudowny i kochający, jak nigdy a zaraz nagle zmnienia się 360 stopni i robi awantury z byle powodu. W trakcie tych awantur obraża mnie i wyzywał od najgorszych. Mamy 2 letniego synka a on, żeby mnie zranić, potrafił powiedzieć, że nie wie czy to jest w ogóle jego dziecko (chociaż wie, że był moim pierwszym chłopakiem takim na poważnie). Po każdej kłótni przychodził, przepraszał i obiecywał, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Ja durna mu wierzyłam, a za jakiś czas wszystk się powtarzało. Osatnio zaczął kombinować, żeby odsunąć mnie od moich rodziców. Ciągle nagadywał wymyślałjakieś bzdury, żebym tylko się od nich odwróciła. Nie potrafi doceniż, że mam na gowie pacę, studia dziecko i dom ; dla niego to jest nic; a ja już nie pamiętam kiedy wyszłam i spotkałam się z kimś, choć on osttnio robi to non stop i uważa że to nie moja sprwa co i z kim on robi. Nie raz usłyszłam, że nie jestem w stanie poradzi c sobie bez niego, że jestem tempa i głupia, że powinnam się cieszyć że na niego trafiłm, i powinnam docenić, to co on robi. Kilka razy mnie uderzył podczas tych kótni, choć teraz twierdzi, że '"tylko" mną poszarpał. Co nie raz miało miejsce przy xziecku. Z czasem po prostu zaczęłam bać się cokolwiek poiedzieć, bo nie wiedziałam jak zareaguje. Przez niego straciam konntakt z wieloma znajomymi , bo zamiast pomyśleć o sobie, dbałam o jego wygodę. Dzisiaj, kiedy powiedziałam, że się wyprowadzam z małym, powiedzia tylko, że w końcu będzie mial spokój, bo bez nas było mu lepiej. Ale wiem, że za kilka dni odezwie się i bedzie jak zwykle przepraszał, b o nie pierwszy raz go zostawiłam i boję się, że kolejy raz uwierz e w jego kłamstwa jak to bęzie pięknie i cudownie. Nie chcę z nim być, chyba nawet się go boję, ale on dobrze wie, że jak bedzie chciał, to znów mnie przkona, żebym wróciła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez to jest schemat z mojego domu, z tą różnicą, że milczenie nie ma miejsca, zbyt dobrze pamietam, jak bolało, żeby stosować wobec dzieci. Cały czas próbuję nad sobą zapanować, na razie z mizernym skutkiem, co odczuwam jako swoją totalną porażkę. Ale walczę. Wiem , że potrafię rozmawiać, ale pierwsza reakcja to krzyk, histeryczny podniesiony głos. Nie cierpię siebie za to. Kolejna perełka do rozmowy z Uczonym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yeez - trafiłaś w sedno 🌼 Tą pierwsza osoba była moja mama. Od dziecka miała co do mnie ogromne wymagania. Jestem jedynaczką i mama całą uwage skupiła na mnie, dodatkowo rzuciła pracę żeby mnie dobrze wychować. Musiałam nosic fryzure taką, jaka jej sie podoba, ubierać się w kolory, które jej się podobają, już nawet nie mówię o nauce... Musiałam byc najlepszą uczennicą a mama i tak nigdy nie była ze mnie zadowolona. Zawsze sprawdzała np wypracowania i wyzywała mnie, że jak ja mogę być taka głupia i nie umieć napisać prostego wypracowania i... pisała za mnie (oczywiście dostawałam szóstki...). Jak poszłam do gimnazjum to mama poszła do pracy i musiałam sobie radzić sama. Na poczatku było mi jak w niebie - wolność :D :D :D - i przestałam się uczyć. W efekcie ze sredniej 5,0 na półrocze zjechałam na 4,2 i zaczęła się jazda :/ Wtedy wzięłam się w garść i już sama dbałam o oceny i tak jest do dziś. Maturę też przecież musiałam zdać sama i ta dziewczynka co nie umiała napisać prostego wypracowania jest dzisiaj na ostatnim roku polonistyki... Ale mama i tak trzyma nade mna bat do dziś. Nie mogłam wyjechac a studia do innego mista, bo niby o kase chodziłoa, tylko tak naprawde jakby chcieli to daliby rade. A talk to coreczka w domku, jest o czym pogadac i w ogole. Niby jest najlepszą matką na świecie, wszystkie kolezanki mi zazdroszczą takich rodziców (tata jest naprawdę spoko, kocha mnie taka jak jestem ). Zawsze jak poprosze o pomoc to mi pomagają i chcą dla mnie jak najlepiej, ja to wiem. Tylko maie nie podoba się mój styl, że wole nosić dzinsy niz spodniczki i buty na plaskim a nie na obcasie (a mam 175 cm i na plaskim lepiej się czuję). I czasem miałam takie przebłyski, że on się zachowywał jak moja mama. Jak bym się nie starała to jemu i tak nie mogłam dogodzic, zawsze mu coś nie pasowało.Ale myślicie, że powinna się odciąc od mamy? Bo ja chyba też jestm uzaleznoina od niej :/ Teraz mi sie wtrąca w pracę mgr... Ale zawsze zalezy mi na jej opinii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do mai
***maja*** Nie musisz odcinać się od mamy fizycznie - to są sprawy do załatwienia w twojej głowie. Życie postawiło przed tobą podobnego człowieka i pokazało ci nad czym masz pracować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zonka27: "...kocham bardzo bardzo meza,chce i chcialam mu pomoc,bo nie mial cieplego i kochajacego domu,chcialam mu to dac wszystko,stworzyc normalna rodziene..." Ile z nas tutaj, na tym topiku - mialo wlasnie takie motywacje przy zakladaniu zwiazku? Pewnie ok 80% jak nie wiecej. Ja mu pokaze jak wyglada milosc. Ja mu zastapie i zapewnie to czego nigdy nie mial. Ja mu stworze cieply dom pelen milosci. Ja mu trutututu majtki z drutu. Czytam to i widze siebie przed laty, przez lata. I jedno co mi sie nasuwa to czysto polskie, przasne: K*rwa mac! Co ja, do cholery, Bogiem jestem zeby komus nieba przychylac, zeby komus dawac to czego mu (moim subiektywnym zdaniem) zycie poskapilo? A czy ja nie mam wlasnego zycia do przerobienia i nadrobienia? Czy ja wogole potrafie kochac jesli mnie nie kochano - to po co takie deklaracje: ja mu milosc pokaze? Na obrazku czy na youtubie, a moze na redtubie ;) ? My same nie mamy potencjalu a deklarujemy sie co to nie zrobimy i nie potrafimy - bo to jest nasza WALUTA za akceptacje czy to co nazywamy miloscia. Za troske. Za bycie waznym dla kogos. Za to czego nie dostalysmy jako dzieci od rodzicow i teraz tak rozpaczliwie pragniemy otrzymac od kogos - za jakas tam cene. Zwykle za cene siebie. A ze wybieramy podobne kaleki psychiczne jak my (bo skoro nie otrzymal w domu milosci to jak nam ma ja dac? Zreszta wtedy to my o tym nie myslimy, nie rozwazamy w tych kategoriach) to jest bledne kolo albo chocholi taniec. Nalewanie z pustego w prozne. Najpierw to puste trzeba napelnic - czyli siebie. Napelnic sie miloscia, troska, akceptacja. Kto ma to zrobic? Nie, nie kolejny "partner" - MY SAME! Jestem na tym topiku od 2003 roku. I miedzy innymi to co tu powyzej napisalam - zrozumialam tutaj. I widze karykaturalnosc stwierdzenia (ktore sama czesto uzywalam) - ja mu dam milosc, ja mu wynagrodze cale zlo jakiego doznal itp. Tak, Karykaturalnosc. Bo wysilek poswiecony na w/w przypomina mi proby otwarcia parasola w doopie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wiary
dziewczyno u mnie to samo miałam urodziny i myslisz że był chodź telefon od niego - nieee , od jego rodziny tez nic bo przez pół roku znajomości nie poznałam NIKOGO z jego rodziny. Jak już pisałam on z ojciem nie odzywa się od roku, własciwie to relacje z ojcem popsuły się już od smierci matki.z siostrą nie utrzymuje kontaktu, ona ma małe dziecko jak byliśmy na urlopie razem to mówiłam że może kupimy jakiś prezent małemu i to bedzie tez okazja do tego byśmy sie poznały z tą siostro więc dostałam krótka odpowiedź...ona mnie do siebie nie zaprasza więc prezentu nie będzie małemu kupował. Wiecie co dziweczyny mam dosć tłumaczenia sobie samej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wiary
oneill ja pochodze z rodziny dla której miłość wzajemna jest podstawa dobrego domu. Nie mówię ze nigdy nie było sprzeczek ale zawsze dochodziliśmy do porozumienia mam dwie siostry ojciec umarł jak byłysmy jeszcze dziewczynkami , mama podtrzymywała w nas tę miłość i uczyła że trzeba się szanować tak jak to robiła z ojcem a teraz ja jestem z facetem który wiecznie mi coś zarzuca i ciągle słysze że nie okazuję ciepła jakby on był najlepszym przykałdem. NIE JEST !!!! Musze wylać tu swoje żale bo zwariuję lub popadnę w jakąs depresję, ciągłe zarzucanie mi że mam nie odcięta pępowinę bo mam dobre relacje z rodziną staje się udreką dla niego problemem jest nawet to że jadę do mamy bo np chciałam skosiś trawę wiecie co mi powiedział że mama moze zrobić to sobie sama ....jasne ale jak mama uszyła firany dla niego czy podrzuciła dobry obiad czy ciasto to już się nie liczy. Tylko brać brać i brać ale dać ćoś od siebie to już nie a jak już nawet dac to wypominać do końca życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bez wiary "mama podtrzymywała w nas tę miłość i uczyła że trzeba się szanować tak jak to robiła z ojcem " w jaki sposób to robiła? Wychowywała Was samotnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natala88 zacznij od poczytania tego topiku, Twoja historia jest typowa dla toksycznego związku. Zerknij też na stronę www.kobieceserca.pl., w dziale "czytelnia" masz fajny e-book Poczytaj i pisz tu do nas ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...wiecie co....ale zaznaczam, że nic głupiego nie zrobiłam. Mam tylko takie dzisiaj przemyslenia, że po kij ja się tak męczę. Tak, to sobie miałam jak ten hipopotam swoje znane bajorko, taplałam się w nim...i co... byle jak, ale jakoś zyłam. Pół zycia tek przezyłam w sumie. A teraz już dwa lata walcze i walczę...i każdy dzień jest na swój sposób walką i końca nie widać. Bo to zycie moje chociaz wolne, to takie ciagle na baczność. To tak jakbym teraz za każdym oddechem musiała zwracać uwagę na to, że w ogóle oddycham. A przeciez robi się to bezwiednie... Jakbym każde swoje działanie ciagle i wciąż musiała oceniać...nic mi w tym zakresie nie przychodzi łatwo... normalnie, odruchowo. To tak jakbym się zmuszała wszystko robić lewą ręką, choć od zawsze robiłam prawą... Gdybym sie mogła tak zresetować i zacząć wszytsko od nowa. Żle mi dzisiaj jakoś.... może stąd te przemyślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill - świetnie to ujęłaś, uśmiałam się:D Ja już przestałam o mojego męża się starać, zabiegać o jego uczucia. Zajęłam się sobą, zaczęłam kochać siebie i przelewam część tej miłości na dzieci:) I czuję się szczęśliwa mimo, że mam u boku faceta uzależnionego, niedojrzałego - co będzie dalej z nim to nie wiem, na razie zajmuję się swoim rozwojem. On to widzi i coś tam czuje, że się od niego oddaliłam, zdystansowałam emocjonalnie. Żyjemy trochę obok siebie, on swoje, ja swoje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo błękitne Dzisiaj poniedziałek:-) Idziesz? Znowu wyjdziesz stamtąd lżejsza i zadowolona.... Smutki i wątpliwości muszą się pojawiać.....teraz rozliczasz sama ze sobą swoje życie, naturalnie, ze masz dołki:-) ❤️ ❤️ ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×