Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość Tekana
Dziewczyno, podziwiam Cie że 3 lata tak funkcjonujesz... Nie widzę innego wyjścia niż konkretna i jasna rozmowa. Nawet jeśli popełniłaś jakis błąd to w najmniejszym stopniu nie upoważnia Twojego M do zabawy w Pana Boga! Litosci... Nie ma prawa karać Cię do końca zycia... Widać ze on przywykł do tej sytuacji, widać ze dobrze mu z tym, bo na bieżąco gdy tylko wraca myśl o tamtym, Twoim kosztem sobie polepsza samopoczucie... Jeśli nie chcesz by taki stan trwał do końca zycia, musisz postawic sprawę jasno, że to nie jest zycie, a Ty nie potrzebujesz fikcji. Jeśli nie potrafi Ci wybaczyć to oczywiscie szanujesz jego decyzję, ma takie prawo, ale jeśli mimo tego czuje ze potrzebujecie sie wzajemnie, to moze te wydarzenia nawet jeszcze wzmocnia wasze wiezi... Nie wierzę, zeby pozwolił Ci odejsć widząc że nie żartujesz...ale daj mu czas na przemyslenia... Niestety musisz byc bardzo przekonana o tym co mówisz i tą pewnosć i wiarę musi byc widać... ... Życie masz jedno, a juz 3 lata Ci jakby uciekły.... Oddasz kolejne?... Ściskam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaaaadaaaaa 🌻 Dziewczyno...czy Ty jesteś Świętym Franciszkiem z Asyzu? Co Ty chcesz \"ugrać\" dla siebie 3 lata żyjąc i nie żyjąc, udając, że żyjesz???? Gdzie twoje szczęście? Gdzie Twoja radość życia? Cos się stało i się nie odstanie... Nikt już na to nie ma wpływu. Trzeba podjąć męską decyzję.... być może Ty musisz dla siebie okazać się facetem i podjąć tą decyzję. Albo walczymy razem o nas, o nasz związek o wspólne NORMALNE i szczęśliwe życie i wtedy rozmawiamy, idziemy do psychologa, próbujemy, albo... rozchodzimy się i każdy na swoją rękę układa sobie życie. A może z tym kimś kto Cię tak zafascynowała byłabyś już 3 lata i miała udany związek. Jak rozumiem dzieci dorosłe już... Pomyśl o sobie. Nie żyjemy na próbę, drugiej szansy nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane dziewczyny - Oneill,Tekana. Niebo błękitne, Ewunia... Tyle mądrych słów napisałyście do mnie, że się doprawdy wzruszyłam a łzy mi same ciekną po policzkach. Dobrze,że mnie nie potępiacie tylko widzicie we mnie kobietę która tak bardzo pragnie kochać i być kochaną. Cały czas szukam w sobie siłę aby wyzwolić się emocjonalnie od M. Wiecie, gdy go widzę to ciągle myślę o tym aby do mnie podszedł, przytulił, dotknął .....Zresztą powiedziałam mu płacząc, że muszę w sobie zniszczyć wszelkie odczucia w stosunku do niego, muszę nauczyć się być samą i nie pragnąć jego - wtedy możemy zostać przyjaciółmi Przerażające jest to, że on nie potrzebuje bliskości, jakichś normalnych, ludzkich odruchów czułości. Przez ten fatalny okres 3lat , nigdy mi nie powiedział - \'Inga, pragnę się do ciebie przytulić, poczuć ....Boże, z kim ja się związałam? Momentami wierzę w to, że on ma jakieś sadystyczne inklinacje. Tak, to jest jego zemsta. Chodziłam do psychologa i wiem ,że jedynym wyjściem jest szczera rozmowa z mężem ale on nie chce ze mną rozmawiać, po prostu nie chce. Powiedział mi tylko, że jak tak bardzo chcę, to może się w każdej chwili wyprowadzić. Gdy widzi jak mi jest ciężko, jak płaczę to stać go jedynie na słowa - trzeba było nie romansować, takie są teraz konsekwencje. Kochane, nie będę już Was zanudzać swoimi problemami. Dziękuję że jesteście i mogę się Wam wyżalić. Jesteście jak moje Anioły ze słowami pocieszenia. Z tymi mądrymi, pięknymi słowami...... Dziękuję i cieplutko pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Ewo.... Dobrze, więc może jeszcze ponudzę.... Jest prawie 15.00 godz. a M. jest jeszcze na górze w w pokoju na poddaszu . Nie wiem co robi? Zapewne czyta książki lub ogląda TV. Mieszkamy w starej ,zapuszczonej, wielorodzinnej willi. Parter należy w połowie do mojej mamy z którą mieszkamy a w połowie do mnie. Pokój, który zajmuje teraz M. należał do sąsiadki która zmarła. W sumie zajął go nielegalnie. Ma przynajmniej swoją jaskinię. Może w niej robić co chce i spać ile chce. Nikt mu głowy nie zawraca. M. patologicznie nienawidzi mojej matki za to, że nie powstrzymała mnie przed tą znajomością. Wręcz odwrotnie - namawiała mnie nawet -widząc swoją córkę radosną i szczęśliwą. Dlatego mój mąż nie jest z nami bo nie może patrzeć na teściową. Nie będę już cytować słów jakimi potrafi ją poczęstować i właściwie to ją głównie obwinia za rozpad rodziny. Zbliżają się Święta a on jak zwykle nie usiądzie z nią przy stole. Za chwilę pewnie M. przyjdzie, uśmiechnie się do mnie, zapyta czy nie zjem zupy którą wczoraj zrobił na obiad i czy nie mam ochoty pojechać z nim do lasu? I niby wszystko dobrze? To czego ja właściwie chcę od tego człowieka? Przecież jest dla mnie taki dobry i miły. Tak, psycholog powiedziała mi że powinniśmy się rozstać. Że któreś z nas powinno się wyprowadzić. To na razie za trudne.... Tak Ewuniu - jestem w drodze ale ciągle błądzę i się przewracam. Nie wiem czy ja gdzieś ogólnie dojdę.....i nie wiem czy słusznie postępuję Wszystko to sobie próbuję poukładać. Najgorsza jest ta huśtawka emocjonalna. Jeszcze raz dziękuję za cenne rady. Wiosennie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tekana
Wiesz aaadddaaa, zachowanie Twojego meza, to co mówi jest tak schematyczne, że tylko potwierdza, iż pasujesz na to forum jak ulał.... Nie poddawaj sie, szukaj siły gdzie tylko się da - siły by pogodzić sie z myslą, że żyjesz nie tylko dla dzieci, nie dla niego, nie dla świata, tylko DLA SIEBIE ! Twoje życie musi Cie cieszyc, musisz byc z siebie dumna, wiec walcz o to by mieć powody do tej dumy... Strasznie zgubne jest psychiczne uzależnienie i potrzeba przynależnosci do faceta... Należymy same do siebie przede wszystkim a oni są dodatkiem, uzupełnieniem dopełniajacym nasze szczęscie, ale nie mogą byc jego uwarunkowaniem... Mój M wczoraj mi zrobił kolejną awanturę. Nasz synek sie oparzył w rączkę. Zapsikałam ranke Pantenolem i poszedł spać. Wczoraj naruszył sobie ten naskórek i odkryła sie równa powierzchnia rany którą koniecznie trzeba było czymś zabezpieczyć by nie dopuścic do zakażenia. Zadzwoniłam do niego z prośba by pojechał do apteki. Niestety zaczął fochać, mówić ze nie ma czasu itd...a ja stałam z płaczącym dzieckiem na ręku... Kiedy po kilku min był w domu 3 razy prosiłam go o ten wyjazd, tłumaczyłam ze jego to boli, że to koniecznosc, a maz tylko odmawiał oburzony, obwiniał mnie że nie dopilnowałam małego choc to była po prostu sekunda przy kominku... Sam też by nie dobiegł... W końcu poprosiłam siostre by została z dzieckiem, jego o pieniadze i postanowiłam sama lecieć do apteki... Wtedy zmiana frontu - zaczął za mną chodzic i pytać co ma kupic. Kiedy powiedziałam ze sama juz to załatwię, stwierdził ze jestem nienormalna skoro prosze by jechał i nie mówię co ma kupic, a przecież w moich myslach nie czyta.... Wyszedł... Stałam w kurtce 10min czekajac aż wróci od teściów i da mi pieniadze... W końcu zadzwoniłam na jego kom i zapytałam czy moe tylko przyjsć na chwilkę bo ja nie mam jak kupic tych leków... Włosy mi stanęły na głowie kiedy usłyszałam spokojny, biedny ton głosu w słuchawce proszący " Dlaczego Ty mi to robisz, Daj mi już spokój, proszę... Zamęczaj tego swojego fagasa"... Myslałam ze zemdleje... Był u swoich rodziców, nie wiem co im mówił, ale jak zadzwoniłam to odstawił jakis teatrzyk po prostu..... Załamka.... Potem od rana dnia nastepnego smsy przysyłał nawołujace sama nie wiem do czego... Odpisałam mu że nasze zycie wspólnie nie ma sensu, tłumacząc dokładnie dlaczego... Chyba tego sie nie spodziewał... Kiedy powiedział ze wyjatkowo w sb i nd pracuje powiedziałam ze mam co do tego wątpliwosci...a on na to że z Edytą (tą z którą go nakryłam w Walentynki) moze spotka sie po pracy... Skoro jesteśmy wolni to ma do tego prawo... Nie wiem gdzie był, ale wrócił wczoraj po 22... Nie wnikam... Dzis mam urodziny i od rana dopadł mnie taki mega dół, ze nie mogłam przestać płakać... Wchodze na gg a u niego opis "game over"... Zebrałam sie w sobie poczytałam to forum i stworzyłam u siebie opis "Życie masz jedno, nie dostaniesz drugiego jak je spier***... Nie pozwól tez na to komuś innemu".... U mojego meża zaraz opis zniknął...... ;) pozdrawiam Was serdecznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tekana ❤️ Najlepsze życzenia urodzinowe 🌻🌻🌻 Spełanienia marzeń! Dużo zdrowia i siły w walce o swoje szczęście... Tego na ten rok i zawsze Ci życzę z całego serca. 👄:classic_cool:🖐️ Ja za równy miesiąc mam moje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaada muszę cię zmartwić ale on już cię nie kocha. I już chyba nie będzie. Jemu po prostu tak wygodnie - ma gdzie mieszkać ma kto mu ugotować obiad. Może to bolesne ale taka jest prawda. Miłość nie polega na wiecznym karaniu kochanej osoby. Teraz już tylko musisz zadbać o siebie... Szkoda, że nie poszłaś dalej i nie związałaś się z tym człowiekiem z którym było ci dobrze. choć z drugiej strony byłoby ryzyko, że i ten związek przekształciłby się w toksyczny... Tym razem z twojego powodu, bo traktowałabyś tamtego mimo woli, jak deskę ratunku. Ja coś czuję, że ta sytuacja nie miała miejsca przez ostatnie trzy lata tylko dłużej... na pewno zaczęła się dużo wcześniej... twoja zdrada emocjonalna była jej skutkiem... Spróbuj w sobie odnaleźć odpowiedź ale wpierw musisz się pogodzić z faktem że lepiej już raczej nie będzie. Zdecydować się na rozejście ale w tym momencie gdy będziesz się już czuła na tyle silna, że samotność nie będzie ci przeszkadzać. To nieludzkie tak traktować kobietę z którą się mieszka. Jeśli nie może ci wybaczyć zdrady - powinien odejść (gdyby miał ludzkie uczucia) ale on najwyraźniej wykorzystuje sytuację dla siebie i jeszcze uważa że ma do tego prawo. Prawo to on ma - do zrezygnowania, ze związku a nie do emocjonalnego mszczenia się. Ludzie którzy kochają tak nie postępują... Z tego wniosek że on cię nie kocha... Nawet ja kiedy emocjonalnie odsunęłam od siebie męża - toksyka, nie do końca czułam się z tym dobrze. Ale czułam że tak muszę postąpić bo oboje zwariujemy... Czytaj topik, a znajdziesz tam dużo rad dla siebie... Powodzenia Przytulam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tekana - wszystkiego najlepszego 🌻 🌻 🌻 To co mowił przy swoich rodzicach to jego gra... chce żeby rozwód był z Twojej winy mimo że to on zdradził... Ja tak to widzę Życzę ci przy okazji Twoich urodzin byś wyplątała się jak najszybciej z tego piekiełka i szybko stanęła na własnych nogach. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Niebo – bardzo mi miło, że mnie kojarzysz i pamietasz…:-) Trochę Cię ‘obserwowałam’ z daleka – jesteś bardzo dzielna! Chcę też napisać Adzie dwa zdania: Twojego małżeństwa już nie ma. Twój mąż Ci to mówi prosto w oczy. On nie wrócił po rocznej przerwie do Ciebie, on się wprowadził te dwa pietra wyżej, bo w poprzednim miejscu zrobiło się ciasno. To warunki lokalowe sprawiają, że żyjecie pod jednym dachem. Jesteście współlokatorami. Nie ma „Was”. Nie wiem czego oczekujesz od męża – że wrócicie do siebie, że on się wyprowadzi? Problem jest jeden: nie umiecie oboje powiedzieć, że to koniec waszego związku i nie umiecie się rozejść. Karmicie się wzajemnie tą zaszłością. Muszę się odnieść do wypowiedzi Ewy: „A wcześniej on Ci nadrywał skrzydełka... skoro musiałas szukać bliskości gdzie indziej. Teraz jest czas kolejnej zemsty, ale tym razem prowadzonej przez niego świadomie i z premedytacją. (…)Poprzednio działał bezmyslnie (nim nie doszło do Twojego oderwania sie uczuciowego od małżeństwa). Bo Ty juz poczułaś smak wolności w okazywaniu sobie uczuć między dwojgiem ludzi... że może być inaczej”. Wybacz, ale to co napisałaś to stek bzdur. I nie da się tego inaczej nazwać. Jakim cudem obarczasz winą, za zdradę Ady, jej męża? Ada wcale nie musiała szukać bliskości poza małżeństwem, a jeśli jej mąż działał „bezmyślnie” to obowiązkiem Ady było rozwiązać małżeńskie problemy z mężem, a nie z kochankiem. Kochanek ani tych problemów nie rozwiązał, ani nie sprawił, że zniknęły – co więcej, jego pojawienie się spowodowało burzę, ból i gniew. Odpowiedzialni i dorośli ludzie rozmawiają o swoich uczuciach i emocjach, a nie ‘szukają bliskości’gdzie indziej. Jest to wielka nauka dla Ady – małżeństwo to dwoje ludzi, którzy swoje kłopoty rozwiązują wspólnie, a nie poszukują „smaku wolności”. Ada popełniła błąd, za który nie ma prawa uprawiać spychologii, bo to był jej błąd i ona powinna ponieść odpowiedzialność. Już ją poniosła. Wystarczy. Mąż wyklarował sprawę jasno – nie chce być z nią, nie interesuje go rozmowa i terapia. Teraz jest czas na ruch Ady, która powinna unieść głowę wysoko, powiedzieć ‘zgrzeszyłam’ i… odejść. Może powinna odejśc do kochanka w ramionach którego „poczuła, że może być inaczej”. Ado – nie czuj się atakowana moimi słowami. Dla mnie potakiwactwo, nie jest udzielaniem rad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
całkowicie czarny kot... o ile częściowo się zgodzę z tobą w tym zdaniu \"Odpowiedzialni i dorośli ludzie rozmawiają o swoich uczuciach i emocjach, a nie ‘szukają bliskości’gdzie indziej\" to nie zgodzę się z tym odnośnie kontekstu w jakim napisałaś... na jakiej podstawie sądzisz, że tych rozmów nie było... na jakiej podstawie sądzisz, że (przepraszam Ado że w trzeciej osobie) Ada szukała bliskości gdzie indziej... myślę, że patrzysz na podstawie swoich doświadczeń jako tej zdradzonej. (choć twojej historii nie znam i sugeruję się twoim ostatnim atakującym wpisem z ambony, do tego stopnia że poczułam konieczność odpisania :) choć to nie o mnie) Oczywiście zastrzegam, że to moje zdanie... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czarny kot... jeśli to nie był atak... napisz co u ciebie a ja ci udzielę nauk... jak się poczujesz... ciekawe ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
acha i jeszcze się czepię ;) "Mąż wyklarował sprawę jasno – nie chce być z nią, nie interesuje go rozmowa i terapia" ---- czyżby? To czemu jeszcze tam siedzi, jada wspólnie obiadki udaje że wszystko jest ok? czemu się mści, a nie rozwiedzie? Gdyby sprawa była jasna odszedłby jak każdy normalny zdrowy mężczyzna. Przemyślałby sprawę i w końcu powiedział... "Nie mogę pogodzić się z tym, że mnie zdradziłaś (czy to emocjonalnie czy fizycznie) w związku z tym postanowiłem wnieść o rozwód, bo uważam że nasze dalsze wspólne życie nie ma sensu, bo nie będę miał już do ciebie zaufania" Dla mnie to byłoby jasne i uczciwe postawienie sprawy. Partnerka popłakała by się przeżyła swój ból i rozpacz po stracie i w końcu doszła by do siebie po pół lub roku. A nie tak jak teraz jest molestowana psychicznie przez trzy lata, zrobił się z niej kłębek nerwów, jest prawdopodobnie w depresji. Za to on bardzo wzmacnia się jej kosztem... klasyczny przypadek wspołuzależnienia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Enia – skoro mnie wywołujesz do tablicy… Mój post ma trzy akapity – nie jest to przypadkowy podział - owe „szukanie bliskości” jest cytatem Ewy – cały ten akapit, z którego wyjęłaś zdanie ”Odpowiedzialni i dorośli ludzie rozmawiają…” , dotyczył wypowiedzi Ewy. Wyraźnie to zaznaczyłam. A nauką nazwałam nie swoje wypociny, a sytuację, która się wydarzyła w życiu Ady. Sądziłam, że to oczywiste. Jeśli nie – powtórze się: Jest to (to = cała ta historia) wielka nauka dla Ady… Nikogo nie atakuję, ani z ambony, ani spod niej, nie obrażam, nie drwię, nie pokazuję palcem – piszę o tym co widzę i jak to widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
czepiaj się do woli Enia... :-) żeby to tylko miało jakiś zbożny cel, który przyniesie Adzie poradę... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czarny kocie \"wyraźna nauka dla Ady\" - te słowa wskazują na to ze już ją zakwalifikowałaś... ustawiasz ją w odpowiedniej pozycji dla siebie... czerpiesz z tego siłę.... dla mnie jesteś wyraźnie toksyczna... zastanów się nad tym... pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malo powiedziane
witam kobietki:) kiedys bardzo często tu zaglądałam, miałam bardzo cięzkie chwile w zyciu i mysle ze nie skonczyly sie one na dobre ale weszlam zeby Wam powiedziec ze ciesze sie ze bylyscie tu ze mna mimo ze nie dawałam o sobie znac, po prostu Was czytalam i to mi pomagalo, za dwa dni mina 4 miesiace jak skonczyl sie moj koszmar:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Enia.. Ja w ogole nie rozumiem dlaczego ty sie sprzeczasz z Czarnym kotem. Przeciez obydwie stwierdzilyscie, ze w zwiazku Ingi nie ma milosci. Tyle tylko, ze Ty doradzasz Indze tak \" Zdecydowac sie na rozejscie w tym momencie gdy bedziesz sie juz czula na tyle silna, ze samotnosc nie bedzie ci przeszkadzac.\" I tu moje pytanie: a co bedzie jesli samotnosc bedzie jej przeszkadzala przez nastepne 20 lat? To maja tak tkwic w tej aranzacji ala Pawel i Gawel ? Nie szkoda to zmarnowanego zycia? Enia ... Czarny Kot napisala cos co cie dotknelo do zywego. W twojej wypowiedzi jest tyle zaczepki pod jej adresem . I skad wyciagnelas wniosek, ze Kot jest zdradzona zona? Czyzbys byla kochanka? Czyzby to taka smieszna solidarnosc z kolezanka \"zdradzaczka\" ? :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekwencja nie trafiłaś :D jestem z tych którzy walczyli o związek... pomimo możliwości zdradzenia, które było w zasięgu ręki... tylko się zgodzić... wiem co to znaczy, wiem o przyczynach zdrad więcej, niż ktokolwiek i wiem co ludzi do nich prowadzi... przepracowałam ten problem w sobie... niestety mój małżonek zachowywał się tak jakby chciał mnie wepchnąć w jego ramiona... Zakończyłam ten związek bez żadnej zdrady... Związek z toksycznym człowiekiem. Denerwują mnie osoby które innych traktują z ambony, widać mam coś do przepracowania... albo nie ... z dala zauważam toksyków :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem teraz sama i jest mi z tym dobrze... jak na razie... gdy poczuję, że chcę się z kimś dorosłym i dojrzałym emocjonalnie związać na stałe zrobię to... jeśli nie, zostanę sama i się tego nie boję. Ale musiał nauczyć się ze życie ma się tylko jedno i ze trzeba żyć przede wszystkim dla siebie, a wszystko się ułoży... No i korzystałam przy uwolnieniu sie właśnie z tego topiku... dziękuję wszystkim, że tu jesteście Pozdrawiam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iduś! Miałaś rację. Jakieś kombinejszion jest. Cholera. Czy ja nie utonę? Coraz częstsze wizyty, więcej rozmów, większe zainteresowanie dziećmi. Niespodzianki w postaci pojawiania się ni z tąd ni z owąd. Szlag by to.... Staram się sobie tłumaczyć, że to mnie nie zmieni. Jego też nie. Dobrze mi było i jest bez niego...A mimo wszystko.... Ech...Wiosna, hormony . Jasna anielka, ale ja mam przecież mózg! Iduś! RATUNKU!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życzę Ci Tekana abyś w Swoim życiu odnalazła to co jest dla Ciebie ważne....,piękne .....,dobre......i jeszcze tego - czego Ci tak po prostu brakuje. No i oczywiście dużo miłości, bo bez niej ciężko żyć. W Dniu Twoich urodzin. Ada. Czytając Twój tekst o zachowaniu Twojego M. mam wrażenie, że on jest po prostu niedojrzałym i mało odpowiedzialnym facetem. Przecież jest ojcem tego dziecka i powinien natychmiast Ci pomóc a nie odstawiać teatrzyk. Smutne jest to, że zamiast spędzać miło swoje urodziny to popłakujesz. Ale myślę, że to się zmieni i następne będą już radosne. \'Kto pod kim dołki kopie to sam w nie wpada\' Nie mam pretensji do Czarnego Kota że mnie krytykuje. W końcu zachowałam się jak świnia w stosunku do męża. A życie przynosi mi nie złą nauczkę pokazując jakie mogą być konsekwencje. Na swoje marne usprawiedliwienie mogę jedynie napisać że mój M. zaniedbywał moje potrzeby emocjonalne i nie tylko...zawsze musiało być tak, jak on chce. Na moje prośby abyśmy gdzieś poszli -zazwyczaj odpowiadał że jest zmęczony, boli go głowa, musi sobie coś przemyśleć....itd i dlatego gdy spotkałam mężczyznę, który był otwarty na moje potrzeby i chętnie ze mną spędzał czas to zupełnie oszalałam. Czułam się jak dziecko które dostało wreszcie upragnionego cukierka, lub osoba po zażyciu narkotyku. Ja doszłam do tego sama, że mogę tylko wtedy odejść od M. kiedy nauczę się żyć samotnie i nie będę już go tak potrzebować psychicznie i fizycznie. To jest bardzo trudne i faktycznie po odejściu może być zarówno lepiej jak i gorzej. Na razie nie potrafię tego ruchu wykonać. Dzisiaj mi powiedział, że chce ze mną latem polecieć do Bułgarii. Spytałam się czy będziemy tam kochankami, czy małżeństwem czy może będziemy udawać rodzeństwo? A on na to, że możemy być kochankami a najważniejsze że będzie słońce. I wiecie co zauważyłam, że jak mu mówię o swoim odejściu, że muszę się zastanowić co mam teraz ze swoim życiem zrobić, że jestem kobietą i mam swoje potrzeby, że nie będę błagać go o miłość - to on wtedy staje się bardziej pokorny i miły. Może widzi, że ja już przestałam żartować i mam już takiego związku dosyć. Żeby w ten sposób z nim rozmawiać, uwierzcie mi - musiałam przejść bardzo długą drogę i zapewne jeszcze nie widać końca tej podróży. Musiałam stworzyć sobie różne przestrzenie z których czerpałam siłę. Kochane, bardzo was pozdrawiam i wszystko co piszecie z zapartym tchem czytam i analizuję. Tak Ewuniu, to piękny i mądry fragment z powieści -Niebiańskie proroctwo. Właśnie, mój M. to taki inspektor, który zadaje pytania ....a później może Cię zaatakować jeżeli odpowiedź była za szczera. Już to przeżyłam. Dlatego teraz wolę już milczeć. A tak na marginesie to właśnie mój M. wrócił z Kościoła. Wszystkiego dobrego. Cieszę się , że jesteście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tekana
Dziękuje Wam wszystkim serdecznie za życzenia... Synek czuje się dobrze, a rączka wyglada coraz lepiej... Zachowanie mojego M było takie dla niego typowe... a mówiłam Wam ze zrobił zdjęcie rączki? hehe... Może do sądu....ech... Dzisiejsze urodziny były dla mnie najgorszymi w życiu... Ten głupek do wieczora otwarcie spedzał czas z tą dziewczyną, wrócił w świetnym nastroju, zgrywajac cudownego tatę tulił nasze dzieci, bawił sie z nimi przez chwilę.... Nie moge tego zrozumieć... Kiedy nakryłam go z "nią", to przez pierwsze dni (chyba 3) był właśnie takim tatusiem.... Czuły, kochajacy, wpatrzony w dzieci,.... Kiedy sie pogodzilismy, zycie od razu wróciło do normy, czyli wrzask z pokoju do mnie bedącej w kuchni (trzymajac dziecko na kanapie na kolanach) "Ruszyłabyś sie i umyła dziecku buzię"..... masakra... Dziś chwilę rozmawialiśmy... Powiedział że uroiłam sobie to ze w jakis sposób znęca sie nede mna psychicznie, że nie wie skąd mi takie mysli przyszły do głowy... Po raz kolejny przesłał mi piosenkę "Będzie piekło", zapowiedział uprzykrzenie życia.... Moze liczy na to, ze szybciej sie wyniosę i zwolnie miejsce dla Edytki... Jezu, gdybym tylko mogła to zrobiłabym to i dziś...a tej dziewczynie mogę tylko współczuc, bo nie wierzę by dla niej był inny... Moze przez pierwsze miesiace, rok.... ale nie ma szans by sie z nią liczył kiedykolwiek... Ja już nie zmienię zdania... Choc boje sie strasznie, juz zdecydowałam że nie spędzę z nim ani jednego dnia dłuzej niż to bedzie konieczne....tylkojak to cholernie boli.... Mój świat, moje zycie, rodzina... To czego byłam najbardziej na świecie pewna nagle przestało istnieć... Tak na prawdę to nie istniało już wcześniej....ale ja na siłę do kupy składałam to by jakos było...Teraz juz wiem ze to bez sensu i pomimo smutku i żalu...nie zmienie zdania... Każdego dnia on utwierdza mnie w tym przekonaniu.... Jutro wyjeżdza na 5 dni w delegację..... Błogosławione 5 dni spokoju, normalnosci.... Smutno mi sie robi na mysl że szybko sie skończą... i pomyśleć e kiedys płakałąm jak wyjeżdzał... Niesamowite jak życie sie zmienia.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nawet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem nic
N awet nie wiem od czego zacząć. Dziś powiedziałam mojemu mężowi, że go nienawdzę. Pierwszy raz w życiu. Ja naprawdę go już nawet nie lubię. Mam na co zasłużyłam. 15 lat temu zakochałam się a właściwie wpadłam w jakiś amok, który trwa od 15 lat. Mój mąż jest ode mnie prawie 20 lat starszy. Jestem dzieckim DDA (do niedawna nie wiedziałam co to nawet znaczy). Jak nie dzwonił to płakałam, jak przyszedł to cieszyłam się jak dziecko. Poznaliśmy się jak szukałam pracy. Poszłam do firmy i poznałam jego. Był właścicielem małej firmy, ale dał mi pracę. Miałam wtedy małe dziecko i byłam bez środków do życia. Byłam mu bezgranicznie wdzięczna. Zarabiałam grosze, bez urlopu przez 14 lat (dopiero w tym roku byłam tydzień nad morzem) Pracowałam po 20 godzin dziennie zaniedcbując moje dziewcko, które dziś ma 16 lat.I jest bardzo dobrym synem. Zarabiałam u niego grosze. Starczało mi dosłownie na opłaty i skromne życie. Nie miałam mebli, telewizora, niczego. Byłam jednak szczęśliwa, kochałam go i nie chciałam go o nic prosić, żeby btoń Boże ktoś nie pomyślał, że jestem z nim dla pieniędzy. I klepałam biedę aż miło. Był żonaty miał dwójkę dzieci i chorą żonę psychicznie. Mówił mi, że nie może dosać rozwodu więc tak musi być. Po siedmiu latach bycia jego kochanką zamieszkaliśmy razem i wzięliśmy ślub (dostał rozwód ale to żona go podała) na kolanach ją prosił, żeby tego nie robiła przeżyłam szok. Potem mówił mi, że bał się o podział firmy trala lala. Nie wiem uwierzyłam . Moja mama była wstrz ąsnieta. Prosiła mnie, żebym się z nim nie żeniła, ale ja go strasznie kochałam. Dalej pracujemy razem. Przy ludziach potrafi mi powiedzieć, żebym nie wpierd... się w jego sprawy, nie mam własnego zdania, nie mogę nic powiedzieć. Zaraz po pracy biegiem lecę do domu gotować obiad, kończę pracę o 16 i jakby na 17 nie było obiadu ... nie to nawaet byłoby nie do pomyślenia. Mamy rozdziedlność majątkową., Ja nie mam nic. I w dodatku kupiliśmy wspólne mieszkanie. Po połowie. On wyłożył gotówkę , a ja na moją połowę zaciągnęłam sto tysięcy kredyt. Zarabiam u niego dwa tysiące na rękę. Wspólne życie już nie będziew po tym co mu powiedziałam, zresztą ja już nie mogę. Nie mam żadnej przyjaciółki, nikt do mnie nie przychodzi. W domu mąż nic nie robi9 nawet jak się rozbiera to ubrania spadają tak jak idzie. Nigdy po sobie nie sprząta, wszystko robię sama od zakupów ponaprawę kranu itd. Pragnę być sama tylko z moim synem, nie mamy wspólnych dzieci. Ostatnio mi zarzucił, że prowokuję mojego syna seksualnie. Nie mogę z synem rozmawiać, nie mogę być bliżej syna niż dwa metry. Całe życie dorosłe pracowałam w jego firmie nic więcej nie umiem. Nie wierzę w siebie. Nie stać mnie na psychologa. Zawsze muszę go prosić, żeby dał na życie. On daje dwa tysiące po ciężkich przejściach tyle wywalczyłam. Jestem nic nie warta. Nic nie umiem. Nie wiem co dalej będzie. Jak pomyślę, że rano mam iść do pracy, w której przy ludziach mnie upokarza na każdym kroku, to nie chce mi się żyć. Jestem beznadziejnym przyadkiem, przestałam wierzyć w Boga. Nie wiem co robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idź do śądu
niech ci wypłaci rekompensate za poł domu te 100 tys na male mieszkanako starczy,poza tym masz śwoadków ile pracowalaś w fimie jako małzonka jestes osoba współprowadzącą wiec możesz zawalczyc o należne pieniaże czyli połowe zysków -o ile się dobrze orientuje,masz syna jak wyczuwam z którym masz dobra relacje ,nie wiem ile masz lat typuje ze koło 38 ,ostatni dzwonek żeby ułozyć sobie zycie,syn napewno jesy zwiazany z toba inaczej wyobtaź sobie gehenne jaka bedzie jak syn sie usamodzielni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem nic ❤️ ....nie jesteś beznadziejnym przypadkiem! Może właśnie teraz, biorąc własne życie w swoje ręce staniesz na nogi jako silna i szczęśliwa KOBIETA!! Walcz o siebie! Uwierz w siebie! Dla siebie i dla Twojego syna! Całe szczęście, że nie masz z tym człowiekiem dzieci, będzie Ci łatwiej się od niego uwolnić, raz na zawsze. Pracowałaś tyle lat więc na pewno coś potrafisz i uda Ci się znaleźć inną pracę. Idź do sądu i walcz o swoje! Będąc w trudnej sytuacji materialnej możesz na pewno ubiegać się o zwolnienie z kosztów sądowych. Nikt nie ma takiego prawa żeby upokarzać drugiego człowieka, nikt nie jest niczyją własnością! \"...pragnę być sama tylko z moim synem ...\" - posłuchaj własnego serca i własnych pragnień .......... Ja też jestem od kilku miesięcy sama z synem i choć moją decyzje podjęłam pod wpływem emocji, załamana, nieszczęśliwa to była to najlepsza decyzja, nie wiem w jakim stanie byłabym dzisiaj gdybym tego nie zrobiła ........... i choć jeszcze wiele spraw przede mną do załatwienia to wierzę, że muszę sobie poradzić ............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadrabiam zaległości w czytaniu :-) Ewo, to co wkleiłaś na str. 126 o grze kontroli i konflikcie na tle energii jest GENIALNE!!! 🌼 ❤️ 😘 Dzięki ci za to! Odpowiada tak wałkowanej ostatnio przeze mnie wersji RW, ponieważ ta technika ma właśnie na celu uświadomienie sobie swojej energii duchowej, która jest kluczem do rozumienia innych ludzi na tle siebie samego ... a nie wybaczaniem \"z urzędu\", że się tak wyrażę ... Dużo tu znowu waszych smutków i doświadczeń :-( Dobrze, że jest to forum, że można tu znaleźć sensowne odpowiedzi, podpowiedzi ... że zawsze znajdzie się ktoś, kto wie, kto czuje, bo przeżył i może przydać się innym ... Czasem ktoś podrzuci jakiś wątek, który jest wspólnym doświadczeniem nas wszystkich, i tak od słowa do słowa sklejamy to wszystko do kupy i wychodzi całkiem niezły elaborat z przepisem na życie ;-) Ja nie jestem w stanie doradzać w większości przypadków, bo sama błądzę, ale rozmowa jest bardzo ważna i kiedy doradza się innym można zrzucić z siebie ten nadmiar emocji ...widzę, że inne nowe dziewczyny próbują wzajemnie się wspierać i to jest fajne ... 😘 Ja odniosę się tylko do Tekany ... Kochana, czy my mamy aż tak dużo ze sobą wspólnego? Moje dziecko w ostatnich dniach pochorowało się. Tzw. trzydniówka niemowlęca z gorączką i wysypką. Mąż starał się współpracować, chwaliłam los za to ... i kiedy pojechaliśmy do lekarza nagły zwrot o 180 stopni, narobił mi wstydu przy wszystkich w przychodni, nakrzyczał na mnie, że kolejka i gdyby wiedział to by ze MNĄ tu nie przyjezdżał, bo to moja wina ... Hmmm, jak widać nie zrozumiał, że on przyjechał tu nie dla MNIE tylko dla naszego dziecka!!! Według niego nie dowiedziałam się telefonicznie jak się sprawy mają, chociaż ja dzwoniłam do przychodni i poinformowano mnie, że przyjmowane dzieci są w kolejności jak się przyjdzie, a nie od rejestracji ... Tłumaczyłam to wałkoniowi wcześniej przez telefon, ale widocznie nie słuchał ... ON, który zawsze ma się za takiego uważnego, zorganizowanego i perfekcyjnego, że aż boli! Oczywiście ja głupia wciągnęłam się wtą jego gierkę w poczekalni i aby zażegnać konflikt i udobruchać męża próbowałam załatwić wejście przed innymi pacjentami, którzy nie mieli dzieci gorączkujących, czym mojego męża wkurwiłam bardziej i już jechał po mnie jak po szmacie. Wprawdzie ciskał we mnie półgłosem, ściśniętą ze złości szczęką z chorym dzieckiem na rękach ... że wszyscy ludzie nie zrozumieli tej sytuacji (czemu ja się boję wstydu przed ludźmi?????) ale ja i tak czułam się podle, jakbym tony węgla przerzucała ... Jak zwykle Zosia-Samosia próbowała ratować sytuację przed tyranem biorąc wszystko na siebie, a on krążył po przychodni jak obrażony sęp nad padliną! Wczoraj, w niedzielę dziecko dostało wieczorem jakieś objawy chrypki, przeraziłam się, że to może zapalenie krtani się przyplątało, że to niebezpieczne i abyśmy pojechali lepiej na pogotowie ... i znowu na mnie nabuczał, że panikuję i ON ma tego wszystkiego dosyć, tego życia ze mną, tej atmosfery, mojego panikowania itp. .... Jakby nie mógł powiedzieć normalnie, zrobić coś męskiego, mianowicie uspokoić mnie stanowczo, ale zachować się odpowiedzialnie, opiekuńczo, czule, normalnie ... Ale nie, kurwa, on się musi nakręcać, tak się nakręcać, że ja się popłaczę z bezsilności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem nic Musisz dziewczyno coś zrobić. Nie możesz być z tym człowiekiem. On ma jakieś sadystyczne inklinacje. Zniszczy Ciebie. Nie można tak traktować drugiego człowieka. Nie jesteś jego gosposią - \"podaj, przynieś,pozamiataj.\'\' Bardzo się uzależniłaś od niego a on to wykorzystuje i znęca się nad Tobą. Jesteś w bardzo trudnej sytuacji ale spróbuj zacząć inaczej żyć. Rozpocznij od znalezienia innej pracy, wynajęcia dla syna i siebie pokoju. Zdaję sobie sprawę, że jest to wszystko b.skomplikowane ale nie możesz pozostać w takiej sytuacji bierną osobą. Znajdź w sobie siłę do walki. Pewne sprawy można załatwić sądownie. ..... Byłam mu bezgranicznie wdzięczna. Zarabiałam grosze, bez urlopu przez 14 lat (dopiero w tym roku byłam tydzień nad morzem).....serce boli, gdy to czytam....przecież nie jesteś niewolnicą...... Trzymaj się dziewczyno i nie poddawaj się.... Ada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×