Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Yeez... bardzo dobrze poradzilas sobie pod tablica i zgrabnie przedstawilas swoj punkt widzenie. :) 🌻 Ciezki temat na sobotni wieczor? U mnie dopiero po lunchu :D Moj m to maniak pilki noznej... a ja slomiana footballowa wdowa obdzwaniam znajomych i zagladam tutaj. Ja jak i ty nie jestem w zwiazku w ktorym partner molestuje mnie psychicznie... ale cos mnie tutaj ciagle ciagnie na ten topik... Moze to, ze tu sie mowi o sprawach gdzie w innych miejscach nie wypada... czasem sie pocieszamy, czasem sie podklocamy, ale dotykamy spraw waznych... dla nas. Dla mnie to szczegolnie wazne miejsce, bo tutaj mam tez kontakt z jezykiem polskim. Po swiecie wlocze sie od lat... w Stanach jestem juz ponad 10. Mama mieszka w Polsce w tym domu o ktorym pisalam. Ja czuje sie oszukana i wykorzystana przez mame i moja siostre. Wiem, ze ponosze rowniez wine za zaistnialy stan rzeczy, bo to ja dopuscilam do obecnej sytuacji... ja bylam tak naiwna, ze kupilam dom na nazwisko matki a nie swoje... A przeciez wiedzialam od dawna, ze ludziom nie mozna wystawiac zbyt duzej pokusy przed nos... bo pokusa na ogol wygrywa. Od zarani dziejow slyszymy, ze pieniadze sa w stanie zrujnowac najwieksze przyjaznie czy najzgodniejsze rodziny. Trzeba byc bardzo silnym czlowiekiem, aby nie pozwolic, by pieniadze rzucily sie na mozg. Ja nie mam kontaktu z mama juz prawie od dwoch lat... istnieje szansa, ze nie zobacze jej juz nigdy wiecej :( :O Przykre, wiem i na pierwszy rzut oka wyglada wrednie... ale moze to najlepsza opcja z mozliwych??? Milosc macierzynska... milosc dziecka do matki ... od tego zaczynaja sie nasze zyciowe problemy. Ale to juz przeciez wiemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak.............. czasami radykalne ciecie to jedyne wyjscie.... co nas nie zabilo to nas wzmocnilo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Layla********
dROGIE DZIEWCZYNY WSZYSTKIE PRZESZŁYŚCIE TAK ZWANE RADYKALNE CIĘCIE?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Layla- kiedy znajdziesz w sobie sile by sie odciac...od osoby, ktora zabiera ci radosc i szczescie z zycia juz nigdy nikomu nie dasz wladzy nad soba tak wielkiej bys pozwolila sobie na wchodzenie w role niewolnika uczuc, emocji i chorej zaleznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Nie wiem, czy u mnie bylo radykalne ciecie... Chyba nie. Sytuacja krytyczna trwala jakis czas. Ale , rzeczywiscie, gdy zdecydowalam, ze wyjezdzam, to nic mnie nie powstrzymalo (nawet propozycja lepszej pracy, a wracalam przeciez do jednego pokoju z synem i na bezrobocie ). Na poczatku byla miedzy nami kompletna cisza! I to bylo ciezkie i radykalne! Po jakims czasie ( miesiac, dwa )zaczely sie jakies pojedyncze smsy, na formalne tematy. Z czasem tych kontaktow jest wiecej i zastanawiam sie, co z tym zrobic. On czesto chce do mnie dzwonic, ale w tych telefonach nie ma zagrywek typu " badzmy razem , wroc do mnie tp". Oboje obstajemy przy rozwodzie. Szczerze mowiac, nie spodziewam sie, ze przestaniemy sie kontaktowac w ogole. Nie kazdy (nawet toksyczny) zwiazek musi sie konczyc "nieznaniem "siebie nawzajem. Przeciez sie znamy i nie ma sensu udawac, ze jest inaczej. Ja wiem, ze teraz jest sytuacja przejsciowa i tak naprawde dopiero za kilka miesiecy badz lat, kiedy oboje ulozymy sobie zycie, te relacje sie unormuja. On sie ozeni, bedzie mial dzieci, (moze i ja) i wtedy sie okaze, czy w ogole taki kontakt bedzie nam potrzebny? O, uzewnetrznilam sie chyba za bardzo! Pozdrawiam. Ps. Zaraz pewnie ktos wykaze mi niekonsekwencje , wiec uprzedzam...Jestem twarda babka i nie dam sie podejsc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Yeez - Tak napisalas o tej milosci, ze az mi lzy naplynely do oczu. Zaraz to skopiuje, wysle na moj e-mail, wydrukuje i zawiesze na lodowce do poczytania domownikom. Tak, Casta, najlepiej wyjechac raz na zawsze i odciac sie od kogos kto zatruwa nam zycie. Zycie, ktore mogloby byc tak piekne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doloze i ja swoje trzy grosze do dyskusji o zwiazkach... Moim bowiem zdaniem najwazniejsze jest poczucie bezpieczenstwa w zwiazku - a co sie z tym wiaze - takze zaufanie. W szerokim aspekcie. Np wiesz ze nawet jesli popelnisz blad to mozecie z partnerem o tym dyskutowac, nie boisz sie powiedziec mu tego ze zrobi awanture itp. I bedziecie sta starali ten blad naprawic razem... A wracajac do naszych domow rodzinnych - ile z nas czulo sie wlasnie tak bezpiecznie w dziecinstwie? Bez leku o reakcje na popelnione bledy? Ufajac rodzicom? Ile z nas wynioslo to prawdziwe poczucie bezpieczenstwa z domow rodzinnych? I tutaj wlasnie wszystko sie zaczyna. Jesli nie wiemy jak wyglada melon to ktos da nam sliwke i nazwie melonem. A my w to swiecie uwierzymy... A nie wiedzac czym jest prawdziwe poczucie bezpieczenstwa - jak mamy je odnalezc, budowac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Ja chyba mialam poczucie bezpieczenstwa w dziecinstwie. Byly czasem sceny z ojcem ( i do tej pory sa ), ale nie moge powiedziec, zeby moja rodzina byla patologiczna , czy dysfunkcyjna. Duzo ostatnio rozmyslam o dziecinstwie ( chyba przez to forum ), i nie widze wiekszych problemow. Mam oboje rodzicow, rodzenstwo, wychowywalam sie praktycznie bez bicia, ojciec czasem zagladal do kieliszka, ale tez czesto mnie zabieral na wycieczki, bawil sie ze mna... Mama jest cudowna, pomocna, bardzo dobrze zorganizowana, honorowa , pracowita i nie ulega emocjom. Ojciec wybuchowy i czasem bardzo rani swoimi slowami, ale to jest na zasadzie wyladowania, po ktorym jest spokoj. Nie ma w tym manipulacji, czy toksycznosci. Tak mi sie wydaje. Kiedys powiedzialam mezowi, ze zrozumialabym, gdyby na przyklad, przeklinal, trzasnal drzwiami, wyrzucil z siebie emocje. Moj maz potrafil perfidnie i okrutnie uderzac w te miejsca, ktore najbardziej bola, bez podnozenia nawet glosu. Wiec juz nie wiem, jak to jest z tym dziecinstwem. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od jakiegoś czasu śledzę ten temat . W waszych słowach , przeżyciach i przemyśleniach odnajduję duże odzwierciedlenie w swoim życiu . Jestem w związku już prawie dwa lata . Tak jak zawsze na początku było bajecznie , teraz z ledwością wytrzymuję . Dziś przeżyliśmy kolejną kłótnię . Za każdym razem coraz bardziej boli . Zawsze wydaje mu się , że wszystko wie lepiej i zawsze ma rację , a tak nie jest . Nawet gdy to zauważy nie przyznaje się do tego . Wie gdzie naciskać żeby najbardziej bolało . Ostatnio daje mi do zrozumienia , że jestem złą matką . Oczywiście nie mówi mi tego wprost jednak zdecydowanie daje mi to odczuć . A ja juz dawno doszłam do wniosku , ze on nie dorósł do roli ojca . Nie poświecą dziecku ani odrobiny zainteresowania . Myslę , że nie potrafi go kochać . Dziecko jest dla niego przydatne gdy mozna pochwalić się przed znajomymi . Muszę na niego naciskać i poniekąd wymuszać aby zajmował się małym . Coraz mniej nas łączy . Ja mam swoje sprawy a on swoje . Cały czas wypomina mi , że nie pracuję tylko , jak on to ujmuje , cały dzień , odpoczywam w domu . Oczywiście wszystko robi się samo , a ja cały dzień leżę . Nie docenia tego co robię . Nie dotrzymuje słowa . Opowiada o mnie swoim kolegom . O naszych kłótniach i o tym jak to jestem zła , bo go nie rozumiem i nie doceniam . Rani mnie to , bo jest w tym mało prawdy . Tylko on i jego praca są najważniejsi , a ja i dziecko jestesmy tylko dodatkiem . Jestem bardzo rozczarowana tym związkiem . Ale nie mam dokąd odejść , mam małe dziecko i myślę przede wszystkim o nim . Tylko nie wiem czy związek z rozsądku może przynieść więcej złego niż dobrego .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Casta ... ja tez kiedys tak wyrazalam sie o mojej rodzinie jak ty o swojej. Nie bylo tak zle, ojciec mial slabosc do alkoholu... no ale przeciez wiele osob ma.... mama poswiecajaca sie, cierpiaca dla nas dzieci itd, itp... mielismy co jesc, mielismy sie w co ubrac, ja sie swietnie uczylam, jezdzilismy na wycieczki rzadko, ale zawsze... Nie umialam przyznac sie przed soba, ze tak naprawde to moj ojciec jest chory a ja jestem CORKA ALKOHOLIKA. Gdy po raz pierwszy na terapii wypowiedzialam te slowa to plakalam w glos. Nie moglam sie z tym stwierdzeniem pogodzic...choc na zimna logike wiedzialam, ze to prawda. Bycie corka alkoholika to takie , wydawalo mi sie, ponizajace... takie bycie nikim... margines spoleczny ... A ja nie chcialam byc nikt. Ja chcialam byc kims kogo sie kocha i szanuje. A dzisiaj juz wiem, ze mozna wychowac sie w najgorszych warunkach, ale jesli zaleczysz dziecinstwo, popracujesz nad soba, poznasz swoje silne i slabe strony, a przede wszystkim bedziesz wobec siebie uczciwa... to bez problemu bedziesz kims kogo sie kocha i szanuje. A najwazniejsze bedziesz kims dla siebie i bedziesz sama siebie kochac i sznowac. Czego zycze wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Lorna - smutne jest takie zycie, z takim czlowiekiem, ktory powinien byc przyjacielem, a nie jest, ciagla krytyka to gnebienie, ponizanie, niedocenianie, oczernianie przed kolegami. Jak mozna w takim czyms zyc szczesliwie i sie usmiechac? Taki czlowiek to kat, nie maz i przyjaciel. Mnie tez m. mowil, ze ja nie pracuje, ze jestem nierob. Jak zadzwonil z pracy i zapytal: "co robisz", to powiedzialam, ze siedze na kanapie, otworzylam drzwi, krasnoludki weszly i sprzataja, robia pranie, zmywaja naczynia, grabia liscie przed domem. Z takim czlowiekiem zycie to nie jest zycie tylko katorga i gehenna. Musisz sie usamodzielnic i odejsc, bo nie rokuje zadnych zmian na lepsze, a jedynie na gorsze, jesli ktos ma tak paskudny charakter. I wychowanie dziecka w takich warunkach, to narazanie go na dysfunkcje juz od samego poczatku jego istnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Casta - jesli ojciec naduzywal alkoholu i mowil raniace slowa, to to nie byla taka dobra rodzina jak Ty myslisz. Twoja mama moze tego tak nie okazywala, ale napewno cierpiala z tego powodu. Jak alkohol w domu, to nie jest dobrze. Ludzie po alkoholu nie zachowuja sie normalnie. Moj maz tez lubil alkohol, lubil libacje w restauracjach, do domu przychodzil co pare dni podpity w nocy lub nad ranem. Mialam tego dosc. Zadna rodzina nie jest szczesliwa z osoba, ktora pije.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lorna. Witaj na topiku. 🌼 Ja nie wiem czy ten twoj zwiazek to z rozsadku czy wbrew rozsadkowi. Bo rozsadek powinien nas popychac tam gdzie jestesmy szczesliwi i gdzie mozemy sie spelniac... a u Ciebie tego nie ma. Poniewaz nie pracujesz zawodowo, to m zakwalifikowal cie do osobnikow nizszej kategorii. Dla niektorych osob zajmowanie sie domem i opieka nad dzieckiem to nie praca. A ja ci powiem, ze dla mnie siedzenie w domu i sprzatania, gotowania, pranie i prasowania, przewijania, podawania etc to bylaby najtrudniejsza praca ... na pograniczu kary. Zostan tu z nami... poczytaj, popisz ... moze znajdziesz jakies dobre rozwiazanie twojej sytuacji. Czego ci zycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję . Chętnie popisze tu i poczytam . Tez jestem córką alkoholika i równiez się zawsze tego wstydziłam . Rzadko do tego wracam . Miałam koszmarne dzieciństwo , koszmarny okres dorastania . Myslę też , że to w dużej mierze przyczyniło się do tego jakie teraz mam życie . Wyprowadziłam się ha drugi koniec Polski żeby od tego uciec . Jednak do końca się od tego nie uwolniłam . Nienawidzę swojego ojca . Jest złym człowiekiem . Potrafi tylko niszczyć wszystkich wokół siebie . Nie jest łatwo zyc z tak silnie negatywnymi uczuciami . Nie jestem jednak w stanie wybaczyć . Nie chce żeby moje dziecko miało z tym człowiekiem coś wspólnego . Zawsze brakowało mi miłości , pragnęłam miłości i zainteresowania . Kiedy poznałam m od razu wpakowałam się w poważny związek choć znaliśmy się krótko . Byłam bardzo spragniona uczuć , ze nie potrafiłam rozsądnie myśleć . I dziś są tego konsekwencje . Prawda jest taka , że nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem . Nie chcę czekać aż wszystko samo się ułozy , bo życie nauczyło mnie , że samo się nic nie zrobi . Chętnie będę pisac , bi potrzebuje wsparcia .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość potrzebuję pomocyyy może WY
proszę oceńcie mnie, czy ja faktycznie jestem rozhisteryzowaną upierdliwą zdziecinniałą bohaterka telenoweli? http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4298967 jestem na skraju depresji ... chcę wiedzieć czy to ze mną jest nie tak, czy dobrze oceniam tego gościa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JR - to mile ze moje slowa powisza u Ciebie na lodowce 🌼, Anna66 ❤️ pozwalaj sobie ile potrzebujesz i jesli tylko Ci to pomaga :D widze, ze panuje cisza... to dobrze bo czasami warto sie w niej zanurzyc po same uszy by pobyc sama ze soba,by pogadac ze soba, by dowiedziec sie czy to co mam mi wystarcza a jesli nie to pomyslec co zrobic by bylo lepiej jakie zmiany chce wprowadzic pozdrawiam wszystkich cieplo casta - przeczytaj jeszcze raz to co napisalas : chyba milam, byly czasem sceny z ojcem , wychowalas sie praktycznie bez bicia, w tym cudowna mama, ktora znosila picie taty...zamienilas krzyki awantury( taty) na pefridne i okrutne uderzenia slowem bez podnoszenia glosu w twoje najslabsze miejsca. fakt wybralas inaczej .... ale czy dobrze.... . krzyki rania tak samo jak perfidne, okrutne slowa wypowiedziane spokojnie, odbieraja poczuciewartosci, godnosc zabieraja poczucie bezpieczenstwa i bola tak samo albo jeszcze bardziej . ran psychicznych nie widac tak jak bicia ale rania o wiele mocniej i czasami az trudno udowodnic raniace slowa chyba ze je nagrywasz i masz dowod

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
potrzebuje pomocyyy moze WY- jakiej pomocy konkretnie potrzebujesz ? w czym ? szukasz i dopominasz sie pomocy od niewlasciwej osoby twoj facet powiedzial ci to 100 sposobow. dobrze zrobisz dla siebie jak sobie to uswiadomisz. nikogo nie zmusisz do milosci ani do dbania o ciebie.... jak sam tego nie chce. i zadne twoje slowa tego nie zmienia.ale mozesz sama siebie pokochac i dac sobie to czego chcesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Layla********************
kobiety drogie i cudowne;) Consekwencjo ja również pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej;( z ciągłego strachu bo mama piła i ojciec pił;( było napraqwse żle , ale zaciska się zeby i idzie się dalej zawsze marzyłam o cudownym ognisku domowym , o pięknych Świętach bez alkoholu , kłótni i wyzwisk;( o przepieknie pachnącej choince , czułym i inteligentnym mężczyżnie... a do czego prowadzi moje życie? ku czemu zmierza? miałam już prae związków ale teraz bardzo zle ulokowałam swe uczucia...;( dąże do tego aby mój facet w Świeta nazywał mnie kur***** , wyżywał się na mnie ... to nie sa kłotnie - ja się nie odzywam bo wiem że mógłby mnie uderzyc , wiec siedze cicho i płacze gdzies w kącie. zachowuje się nienaturalnie przy nim.. dlaczego? bo dostosowuje sie do niego , do jego zachowania! bo wiem że zaraz on zacznie się wydzieracv , tak przerażliwie krzyczec! nie moge! umieram wtedy! serce mi tak strasznie bije i mam dośC NIE WIEM kiedy bede miała siłe aby odejsc drogie dziewczyny! to złudna nadzieja ze on sie zmieni , nie zmieni sie a hja do końca życia nie moge ,, nie by sobą , tylko dlatego że on ma zły humor. Ta miłosc niszczy mnie pozbawia mnie godności , szacunku do siebie po raz kolejny pytam sie siebie dlaczego nie odeszłam jeszcze do tej pory? dlaczego jest tak trudno? błagam powiedżcie mi dlaczego...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Layla - wiesz dlaczego? Bo te toksyki nie zawsze sa okropni, czasami sa mili i to daje zlude, ze moze sie zmienia, ze czasem chwile sa dobre, ale takich chwil jest malo. Sa okropni, ale sa. Czesto kobiety wola takiego diabla niz byc same. Ci mezczyzni podobaja im sie moze wizualnie czy seksualnie, w jakis sposob sie tymi kobietami interesuja, w jakis sposob czasem dbaja. I kobiety przyzwyczajaja sie do nich jak do psa. I jakas niespotykana idiotyczna sila je trzyma przy nich. Layla - Swieta moga byc piekne - bez nich. I zycie moze byc piekne, tylko trzeba sie tylko zerwac z lancucha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Layla - wiesz dlaczego? Bo te toksyki nie zawsze sa okropni, czasami sa mili i to daje zlude, ze moze sie zmienia, ze czasem chwile sa dobre, ale takich chwil jest malo. Sa okropni, ale sa. Czesto kobiety wola takiego diabla niz byc same. Ci mezczyzni podobaja im sie moze wizualnie czy seksualnie, w jakis sposob sie tymi kobietami interesuja, w jakis sposob czasem dbaja. I kobiety przyzwyczajaja sie do nich jak do psa. I jakas niespotykana idiotyczna sila je trzyma przy nich. Layla - Swieta moga byc piekne - bez nich. I zycie moze byc piekne, tylko trzeba sie zerwac z lancucha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Layla...poczytaj, jak jeszcze nie czytałaś... www.kobieceserca.pl Dlaczego tak jest pytasz? A ja Ci zadam pytanie...a co Ty zrobiłas, żeby tak nie było? Jak zaczęłas budować swoje poczucie godności? Czy wyznaczałaś granice? Czy jesteś niezalezna? Czy Ty siebie kochasz? Czy Ty siebie samą szanujesz? Czy Ty sama walczysz o siebie? .........Nie? To niestety nikt Ci nie pomoże, dopóki Ty sama sobie nie pomożesz, dopóki Ty sama nie określisz czego chcesz...czego pragniesz... Dopóki nie zadecydujesz co jest dla Ciebie priorytetem w zyciu... Wiesz dlaczego tak jest w Twoim życiu?...bo Ty sama pozwalasz na to.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Layla*********************
CZYLI TO WSZYSTKO ZNACZY ŻE KOCHAM ZA BARDZO...? pozwalam sobie na to ażeby mnie poniżał i zyje z nim tylko dla chwil dobrych. Rozumiem. może powinnam iśc na terapie.Dziwnie się jakoś czuje. Czy ktoras z was była na takiej terapii? pomogła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lyla...nie wiem co powinnaś zrobić, bo nie wiem czego byś dla siebie pragnęła. Nie wiem gdzie mieszkasz...czy masz dostęp do grup wsparcia, jakimi srodkami dysponujesz...czy prywatne spotkania z psychologiem wchodzą w grę. Z pewnościa podtsawą jest odseparoanie się w miarę mozliwkości od krzywdziciela... najlepiej w ogóle zerwanie kontaktu. Uniezaleznienie się materialne, bo psychiczne to ciężka paraca... Czytanie literatury, która otworzy na wiele tematów oczy... Psycholog jak nabradziej... Grupa wsparcia jesli jest tam gdzie mieszkasz...a przede wszystkim bardzo ciężka paraca nad sobą, nad emocjami. Zrezygnowanie z prób "naprawiania" partnera, ale wielkie i mocne postanowienie o 'naprawieniu" siebie, bo kiedy to zrobisz będziesz widziała swój problem tak jak ja go widzę...jak obserwator i przede wszytskim nie dopuścisz do tego, aby ktokolwiek Cię krzywdził.... czy to twój m. czy ktoś z rodziny. terapia i praca nad sobą.... umocni Cię, wzmocni, wróci akceptacja siebie, szacunek do siebie, a przede wszytskim miłośc własna... Czego z całego serca Ci życzę.... Pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️piekna_radosna-ciesze sie,ze juz nie jestes smutna,ze jestes szczesliwa,spokojna i Twoje zycie stalo sie Twoim wyborem.:-) Ciesze sie szczegolnie z tego,ze pomoglas sama sobie w odpowiednim momencie,ze nie dopuscilas do dlugoletniego zwiazku z nieodpowiednia osoba. Co do kochania siebie,to na pewno kochasz siebie w jakims stopniu(moze nawet w wiekszym,niz Ci sie wydaje),teraz wystarczy dojsc do tego,w czym siebie nie kochasz i zrozumiec,zaakceptowac,pokochac.Wybaczanie sobie tez jest wazne.Jezeli cos Ci nie pasuje-mozesz zmienic,ale mysle,ze dopoki nie zrozumiesz skad sie wzielo,dlaczego tak jest,nie pogodzisz sie z tym,nie zmienisz. W ogole to mysle,ze kochanie siebie ma wiele wspolnego z poczuciem swojej wartosci.A miec poczucie swojej wartosci,tzn. znac swoje wady,zalety,godzic sie z tym.Jezeli cos mi nie pasuje i chce zmienic,to wymyslam jak i zmieniam.Tworze siebie. W ogole,to yeez napisala dzisiaj,jak sie teraz zorientowalam,o kochaniu.Teraz sie zastanawiam,czy poczucie swojej wartosci zawiera sie w kochaniu siebie,czy najpierw trzeba miec poczucie swojej wartosci,a dopiero potem mozna pokochac siebie naprawde. Pozdrawiam Cie cieplutko.🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
maja jesli kochasz siebie to masz poczucie wlasnej wartosci :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×