Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
mikaela79

jak poradzić sobie ze śmiercią kota?

Polecane posty

Gość jacek mieczyslaw
Moj norweski pregowany kotek 2,5 letni o imieniu zuzia zachorowal na niewydolnosc nerek i nabawil sie guza nowotworowego w pecherzu walczylismy o niego ale bylo juz za pozno, mam zal do siebie bo moja wiedza na temat kotow byla slaba pomimo iz z zona jestesmy ludzmi doroslymi po 40- tce, zlekcewazylismy sikanie maszego kotka poza kuwete, dzisiaj juz wiem ze to byl sygnal ze z nerkami jest problem, mam do siebie ogromny zal, czuje bol ktorego nie da sie opisac, moj placz i lzy to kropla w morzu, pokochalem tego kota jak wlasnego syna,widze jego wspomnieniami jak bawimy sie w mieszkaniu, zawsze bede mial jego w sercu ale nie wiem kiedy minie bol az w sercu kluje, pokochalem tego kota byl wspanialy, nie wiem czy kiedys odwaze sie na kolejnego kotka, jezeli ktos tutaj przechodzil rozpacz po utracie kota niech napisze mi jak z tym sobie poradzic kiedy minie bol i zalamanie wiem ze czas leczy rany ale jak dlugo. nie wiem czy po moim bledzie mam prawo do nastepnego kota, jezeli sie zdecyduje to napewno nie w tym mieszkaniu nie potrafilbym zrobic mojej zuzi tego aby drugi kot pojawial sie w jego ulubionych miejscach ktorym byl np : parapet w kuchni czy pralka. Moj e -mail jacek.satriani6@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Freddy Merkiel
Wczoraj w nocy umarł mój Kotek- Niuniek. Miał 9 lat. Niewydolność nerek. Ciągle płaczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Brać następnego kota i im szybciej tym lepiej Ja po miesiącu już w domu miałem 4 tygodniowego monsterka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karmić kota tak by nie umarł
Karmić odpowiednio następnego kota, to nie umrze na nerki. . Na przykład odstawić suchą karmę - główny powód umieralności kotów na niewydolność nerek. Kot ZAWSZE za mało pije, nie odczuwa wręcz pragnienia, wode pobiera właściwie jedynie z pożywienia. Sucha karma jest dla niego zabójstwem. Nie słuchać niedouczonych weterynarzy, chcących sprzedać badziewiaste karmy od firm, z którymi mają umowy lojalnościowe (karmy pseudo-weterynaryjne, składające się głównie z węglowodanów, nie mówiąc o karmach marketowych), za to czytać mądre fora i douczyć się. Polecam informacje o diecie Barf, fora o diecie Barf (nie tylko dla barfowców, bo mój kot nie jest na barfie, tylko dobrych karmach, których w Polsce w sklepie w ogóle się nie kupi, ale żaden problem zamówić w necie + obowiązkowo mięso). Mnie sie otworzyły oczy, mój obecny kot na pewno nie umrze już mi na nerki, ani inne świństwa i już widzę różnicę - piękne mięśnie, futro, smukłość, efekt żywienia. Polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12 02.2014 odszedł mój ukochany kiciuś przyszedł do nas 10 lat temu przybłąkał się malutki zapchlony zarobaczony.Przygarneliśmy go do siebie i tak został z nami .Bardzo go pokochaliśmy a teraz nie umię się uporać z jego stratą ,strasznie to boli nie wiem jak długo będzie trwał we mnie taki stan ale ja nie umię funkcjonować tak mi brakuje tego futrzaka .napiszcie jak długo przeżywaliście taki stan po śmierci waszych pupili .Poadrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ssfttgttg
moj kot zmrl w wieku 5 lat na nerki od diagnozy do smierci 3 miesiace uplynely przygarnelam od razu kotka i to jest najlepsze lekarstwo na ból

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ssfttgttg
myslisz ze sucha do d**y? Moj lubil bardziej ludzkie zarcie i mieso i zdechl na nerki a mojej siostry kot ma 7 lat żre whiskasy i kitkaty i am sie ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
był ,pięknym 11 letnim persem , był kochany , pewnego dnia zaniemógł ,i zaczeła się walka o kociaka , djagnoza ból kregosłupa , zwyrodnienie , to wykazało na prześwietleniu , pozostałe , wyniki były super ,zastrzyki , a zdnie na dzien było coraz gorzej , ostatnie trzy dni to męczarnie kociaka , nie jadł nie troche pił ,wodę , całe ciało drżało z bólu , z narastających objawów zaczęlo wynikać ze problem może byc głębszy , może góz , ale juz nikt tego nie stwiedził , przed śmiercia dostał tak,zwanej padaczki i po tych atakach zapadł w satn z którego juz nie wyszedł ,była cały czas pani wet. wiec zdrowy kot z diagnoza bólu kregosłupa ,gasł z dnia na dzien nie całe dwa tygodnie i odszedl , bylismy bezradni , był cudny .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sama przeżyłam to kilka lat temu, śmierć kotki. Odeszła przy moich rodzicach, ja już byłam mężatką, a ona została w domu rodzinnym, który znała. Zresztą to mamę sobie upatrzyła na swoją ulubienicę. Tata chłop, a płakał jak dziecko. Nam zachorowała - ropomacicze:( była leczona, ale zanim udało się ją doprowadzić do stanu, który pozwalałby na sterylizację, choroba ją zabrała. Była młoda, energiczna, zdrowa, dwa lata wcześniej została mamą. Aż do tego dnia. Pamiętam to jak dzisiaj - 1 lutego o 4 rano:( tata szukał dla niej dobrego miejsca i w końcu zaniósł ją na działkę, na której wiosną, latem i jesienią spędzamy dużo czasu. Leży pod klombem kwiatowym. Do dziś za nią tęsknię. Zostałam jednak pocieszona, po 3 miesiące później zaszłam w ciążę, bardzo wyczekaną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość basha76
Jesienią przygarnelismy kotke i kotka. Dziś kotka przejchal samochod, na ulicy przed domem. Koszmar!!!Nie mogę przestać ryczeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Idź do schroniska i uratuj kocie życie jakiemuś biedakowi. Wszystko w domu penie masz. Kuweta inne sprawy. Ten nowy pewnie będzie inny, ale poprawi ci humor i zrobisz dobry uczynek w kocim świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NaddaKajtuś
Rozumiem co czujesz.... Ja dziś straciłam ukochanego Kajtusia:( To był wyjątkowy kot... Był żywy i skakał po drzewach :) I te jego oczy.. CUDO! Ostatnio dowiedziałam się że jest chry na nerki... W sumie był... :/ Było z nim bardzo źle... Nie dostawał żadnych lekarstw ani kroplówki.. My wiedzieliśmy że to się tak skończy... Ale nie wiedzieliśmy że tak szybko... W czasie tej choroby zaczęłam bardziej go doceniać... Był nawet kiedyś taki moment że mama chciała go komuś oddać bo sprawiał nam dużo problemów... A tu sie okazało że on sie tak zachowuje bo nie jest w najlepszym stanie :(( Kilka Dni temu na pyszczku pojawiła mu sie ropka... Myśleliśmy że to go nie boli... Bo naa początku nie bolało. Potem zaczął się śliniący rana zaczynała się powiększać, śmierdział, a w pyszczku było widać zmiany. No i dziś rano był w bardzozłym stanie. Siedział przy misce... Ale nic nie jadł i nie pił.. Tata oznajmił że zawiezie go do weterynarza aby go uśpił... Ja się tym nie przejęłam bo przecież... Wiele razy to mówił a jednak nie jechał.. Tym razem było jednak inaczej.... Pojechał a ja gdy wróciłam ze szkoły to nie zastałam Kajtka... Tata mi powiedział że jest zakopany w naszym ogrodzie międzpy tujkami :/ Byłam przerażona! Pobiegłam do ogrodu, upadłem na kolana i zaczęłam płakać :(((( To minie... To kwestują czasu... Będzie inny kot... Może nazwiesz go tak jak nazywał się poprzedni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Dnia 4.04.2014 odszedł nasz mały przyjaciel Agencik. Był młodym kocurkiem miał 6 miesięcy, niestety dopadło go FIP. Bardzo szybko i nagle nie było nawet szans na uratowanie (wodobrzusze,żółtaczka,wodopiersie-ostry stan zapalny otrzewnej) musieliśmy go uspać. Mąż był z nim do samego końca niestety ja nie mogłam z nim być nawet nie zdążyłam się z nim pożegnać.Za nim do nas trafił był to kot po ciężkich życiowych przeżyciach. Zanim do nas zaczął normalnie podchodzić trwało to około 2 miesięcy. Traktowaliśmy go jak członka naszej rodziny. Nasz drugi kot Tituś często z nim się bawił, pilnował go żeby nie zrobił sobie krzywdy, zawsze razem zasypiali.Do tego stopnia że przez kilka dni przed jego odejściem całe dnie głośno miauczał i go lizał. Ja brałam Agencika często na ręce obejmował mnie swoimi łapkami i bardzo mocno się wtulał.Bardzo mi go brakuje. Mam wrażenie że zaraz wejdzie z balkonu albo miejsc gdzie często się chował jak się bawił, nie raz się przyłapuje na tym że wołam ich obu chociaż tego drugiego już nie ma. Nie mogę sobie z tym poradzić, to bardzo boli. Dobrze że mamy jeszcze Titusia który jest ciągle przy mnie chociaż on też czasami miauczy i go szuka. Nie wiem co zrobić dużo czytałam o tej chorobie ale to nie pomaga, są za to pytania czemu on, przecież był taki malutki? Znajomi i mąż mnie pocieszają ale jest jeszcze gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiuniaa25
W sierpniu minie 2 lata jak Misia odeszła, ale codziennie jest w moim sercu i tak już pozostanie na zawsze. Jak to piszę łzy zalewają Mi twarz tak samo jak pisałam do was prawie 2 lata temu. Powiem Wam jedno, jedynie czas, pomoże w cierpieniu i nowe futerko, które obdarzycie miłością. Żadne zwierzątko nie zastąpi Wam straconego przyjaciela ale sprawi, że przelejecie miłość na nowe stworzenie, które potrzebuje waszej miłości. Jest tyle zwierząt, które czekają na ciepłą dłoń, miseczkę jedzenia i słowa płynące prosto z serca. Po stracie Misi wzięłam 2 kotki i teraz są moimi kochanymi laleczkami. Kocham je bezgranicznie. A Misia żyje we Mnie codziennie bo nie umiera ten, kto żyje w pamięci żywych..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja stoję teraz przed dramatycznym wyborem, mój kocurek ma prawie 17 lat i chyba nadchodzi jego koniec...od kilku dni ma straszne problemy z wypróżnianiem, albo wszystko zwraca po jedzeniu...najbardziej krytyczny miał poniedziąłek, zaczął sobie szukać miejsca...jakby chciał odejść...zakopywał się w kocyk tak, ze nie mogłam go znaleźć jak wróciłam ze sklepu. Mąż był z nim u weterynarza tego dnia i usłyszał, że kot jest do uśpienia...jest stary i już wszystko mu siada, nie ma sensu siłą go utrzymywać przy życiu. jednak wet nie zrobił tego od razu, umówili się na drugi dzień...mąż mnie poinformował, jak byłam w pracy...rozkleiłam się totalnie :(...ale jak wróciłam wieczorem, kotek był już w lepszej formie...już się nie chował, normalnie spal na łóżku, nawet sporo zjadał i nie zwymiotował, wiec odwołaliśmy wszystko Teraz z każdym dniem jest inaczej, niby ma apetyt, ale cały czas ma problemy z wypróżnianiem..już nie wchodzi na łóżko, tylko zrobiłam mu legowisko na podłodze...nie wiem, co mam robić...czekać jak sam zasnie, czy skrócić mu cierpienie? :(...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiuniaa25
Stoisz przed niesamowicie trudnym wyborem. Sama niewiem co bym zrobiła, pewnie ratowałabym go do końca, nie wiem czy potrafiłabym uśpić kota. Ale z drugiej strony jak by cierpiał, wiedziałabym, że go boli, cierpi, pewnie on nie chciał by cierpieć, wolałby nie odczuwać bólu,być już na zawsze bezpieczny.. Rozumiem co czujesz, 17 lat z kotkiem to naprawdę ogromy czas który z nim przezyłaś..Trzymaj się Kochana!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kociarz98
Miałem niedawno kotkę. Była dla mnie najpiękniejsza na świecie. Wskakiwała mi na kolana i mruczała mi po nocach leżąc na mojej klatce piersiowej. Ale niestety zabrał mi ją rak. Bardzo mocno to przeżywam. Nie umiem sobie z tym poradić. Błagam, pomóżcie mi!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
;-((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mój kotek umarł w tym roku w lutym. Przyszła do nas w 2008- jako paromiesięczny kotek. Postanowiliśmy ją przygarnąć, wcześniej moja matka nienawidziła kotów, mówiła że nie ma mowy by jakiś u nas był... A jednak. Była cudownym, mądrym kotkiem, moim najlepszym przyjacielem. Kiedy bolał mnie brzuch, kładła się obok i grzała mi go, kiedy byłam w złym stanie zawsze mogłam ją przytulić... Zaczęła mało jeść, po kolei "padały" jej narządy, to był koszmar, widzieć, jak się męczy. W końcu musiała zostać uśpiona... Żyła tylko 4 lata :( ogólnie nigdy nie przeżyłam szczególnie żadnej śmierci w rodzinie, ludzie chyba niezbyt mnie ruszają, a gdy umierał mój kotek, ryczałam gdy tylko nikt mnie nie widział, do dziś zdarza mi się płakać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
juz mi sie na mozg rzuca :O 6 lat nie 4 :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaCzesia
Dwa dni temu odszedł mój 5-letni Czesławek :-( Przez kilka dni chodziliśmy na kropówki bo diagnozy jasnej nie było.Od paru dni nic nie jadł i zrobił się markotny. Wstępne badania wskazywały że może to trzustka, może wątroba, może ciało obce w żołądku, przyszły wyniki, trzustka wykluczona, trzeba kota otworzyć, zobaczyć co jest. Okazało się ze wątroba jest bardzo powiększona i cała żółta-stłuszczona. Wet pyta czy pogłębić narkozę czy nadal kroplówki (które żadnej poprawy nie przyniosły- wręcz przeciwnie). W tym momencie moje serce pękło, nie potrafiłam opanować łez, ale wiedziałam, że nie mogę go już dłużej męczyć, zwłaszcza że każda wizyta w gabinecie była dla niego ogromnym stresem, płakał gdy tylko wkładaliśmy go do transporterka. Z gabinetu wyszliśmy z martwym Czesiem.Nie potrafię sobie poradzić z bólem, tak bardzo go kochaliśmy...Najgorzej jest w domu, kiedy nie wita nas w progu, nie budzi nas co rano, a jego zabawki leżą smutno w kącie...Wiem, że to minie i pewnie pojawi się jakiś nowy kot, ale jeszcze nie teraz, nie wyobrażam sobie abym mogła obdarzyć innego kota miłością , która była zarezerwowana tylko dla Czesia, naszego promyczka,słoneczka,buziaczka... :-( Zaszczytem było mieć tak pięknego i mądrego Kota, który dał nam mnóstwo radości i szczęścia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja myslę, że Czesio nie byłby zazdrosny o nowego lokatora. Zwierzęta sa mądrzejsze, niz nam się wydaje i wiedzą co to jest przemijanie... Jesli nie teraz, to może za chwil kilka będziesz miała nowego kotka, a Czesio zza tęczowego mostu będzie się wam przyglądał i do was usmiechał :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaCzesia
Dziękuję za miłe słowa. Jutro minie tydzień jak Czesia nie ma, jest już trochę lepiej, mniej ryczę po kątach, ale serce nadal boli :-( Cieszę się że znalazłam ten wątek bo większość ludzi nie rozumie naszego bólu. Po śmierci bliskiej osoby wszyscy współczują, wspierają a kiedy cierpimy po stracie pupila patrzą na nas z politowaniem a nawet kpiną.Komuś może się to wydawać śmieszne, ale my kociarze, psiarze też mamy potrzebę się wygadać, wyżalić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karmelove
Śmierć kota jest straszna... moja roczna kiciunia skoczyła za ptakiem i spadła z balkonu. Sam upadek przeżyła, ale dwie złamane łapki, podniebienie rozwalone na dwie części, co uniemożliwiało oddychanie, odma, zapadnięte płuca, pęknięte oskrzela i inne urazy wewnętrzne sprawiły, że niestety, ale jedynym wyjściem było uśpienie jej. To była straszna decyzja, jednak zostałam przy niej do końca. Głaskałam ją, gdy podawali jej lek i gdy jej serduszko przestało bić... Wiem, że to była dobra decyzja, bo weterynarz powiedział, że nigdy nie doszłaby do siebie, więc oszczędziliśmy jej bólu i cierpienia. Jednak ja sama nie mogę się z tym pogodzić, czuję się winna, mam cały czas ją przed oczami taką poturbowaną i biedną. Boli najbardziej to, że nie mogłam jej pomóc, gdy ona z takim bólem na mnie patrzyła. Strasznie ją kochałam. Wyjechałam z mieszkania, bo boję się tej pustki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Axcop
Moja 14-letnia kotka odeszła wczoraj. Miała problemy z wątrobą. Była wyjątkowym kotem - wyjątkowo inteligentnym, eleganckim, potrafiącym jednak bawić się jak kociak. Tęsknię za spojrzeniem jej mądrych, złotych oczu i jej śliczną mruczącą piosenką - kiedy mruczała, słychać było ją na cały dom. Bardzo za nią płaczę, oczy mnie już pieką i spuchły. Mam nadzieję, że jeszcze po śmierci ją spotkam, albo że "on wróci... choć może w innym futerku". Bardzo ją kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monikaaaaaaa1234
Każdy kot niestety kiedyś zdycha jak każde stworzenie zreszta... Najważniejsze ,że miał u Ciebie dobrze przez całe życie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Śmierć zwierząt, z którymi byliśmy silnie emocjonalnie związani to wielka trauma po ich odejściu. Czy to kot, pies, królik, nie ma to znaczenia. Mijają dni, tygodnie, a trauma pcha przed oczy naszej wyobraźni niemal żywe wspomnienia naszych małych przyjaciół. Chociaż 4 sierpnia straciłem 2-letniego pieska to do dzisiaj nie mogę się psychicznie z tego pozbierać. Codziennie płaczę, niedojadam, niedosypiam, nie godze się z tym. Był jak mój mały synuś, spał wtulony we mnie, jadł wtedy kiedy ja. Ehh ... pozostaje nam się łączyć w bólu i prosić czas by uleczył nasze zranione serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kotoszczur
Zwierzak najlepiej uczy bezinteresownej miłości. Chcesz mu dawać jak najwięcej z siebie i nie kochasz go za to, że pójdzie na studia, będzie znał 5 języków, zrobi kariere, albo ma dużo kasy i kupuje ci prezenty, tylko za to że jest cieplutki, krząta się gdzieś blisko i masz z kim pogadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asienkaa89
Pusia na wiosnę skończyłaby 19 lat... Niewiele jej brakło... Na stare lata przypętały się choróbska - zaczęło się 2 lata temu jak okazało się, że kość nóżki nie leży w stawie biodrowym - zaczęła utykać i wyszło, że jedynym wyjściem jej usunięcie kości. Pozbierała się emerytka, ale już zdrowie było słabsze. Pojawiła się żółtaczka i FIP - śmiertelna choroba, a przez to problemy łaknieniem i aptetytem i przez 2 ostatnie miesiące życia Pusińka ważyła jedynie 1,8kg... Każdemu się płakać chciało, ale weterynarz zapewnił, że ją nic nie boli, a przy tej chorobie kot czuje się jak "na kacu". Umarła samotnie niestety, nie było nikogo przy niej - każdy w pracy. Ale na swoim ulubionym kocyku, w domu 4.11.2014 koło godziny 10.00. Była naszym oczkiem w głowie przez ponad 18 lat. Z taką stratą ciężko się pogodzić. Już nie będzie w domu czarnego futerka śpiącego i czekającego w pościeli w nogach w łóżku... Nie będzie tego mruczenia i podlatywania do kuchni na dźwięk otwieranej lodówki. Dożyła sędziwego wieku i każdy spodziewał się końca. Ja jednak nie spodziewałam się, że aż tak to będzie bolało... Tęsknię za Tobą Pusińko... Mam nadzieję, że dobrze Ci w tym kocim niebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×