Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Nie. Jednoznacznie, ostatecznie i całkowicie Nie. Ona nie zasługuje na to - nie dlatego że jest jakimś złym człowiekiem czy bezduszną kobietą ale ja nie potrafię już jej zaufać czy patrzeć na nią z radością. Może to trochę egoistyczne ale ja chcę być szczęśliwy - a z nią już nie będę. Zerwałem wszelki kontakt, w jakiejkolwiek formie - nie po to żeby się mścić czy pokazać że ją nienawidzę - bo tak nie jest, ale dlatego że chcę dać szansę sobie na wyjście z tego kryzysu a jej na ułożenie sobie życia bez bagażu którym byłoby moje cierpiące na jej widok serce. Gdy jeszcze dwa miesiące termu dzwoniłem do niej czy pisałem coś - udawałem że jest ok, jesteśmy znajomymi, przyjaciółmi itd - bzdura... Nie można przestawić sobie w sercu i duszy z dnia nadzień trybu - z "kocham Cię" na tryb - na jesteś moją kumpelą. Teraz moje serce już tak nie cierpi - ale głownie dlatego że docięty od niej łatwiej potrafię żyć i strać się szukać gdzieś tam nowego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To czemu mój Ex się nie chce odczepić, pisze, dzwoni po kilka razy dziennie o duperele...a mnie to tylko trzyma przy durnej andzieii, że skoro tak utrzymuje kontakt to Mu jeszcze zależy, to jeszcze w serduchu się coś tli do mnie...ale przecież On ma inną... Tylko czy ja zasługuję na takie cierpienie? Beren zabierz mnie stad bo zwariuję... A w ogóle zaza juz za Tobą tęsknię;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twój Ex zachowuje się bardzo dziwnie. Prosta analiza tego co mówi wskazuje na to że jest "niezdecydowany" do końca. Co powoduje że podsyca w Tobie nadzieje. Szczerze to strasznie "skurw..." zachowanie. Skoro ma kogoś innego to jego zachowanie staje się absurdalne. Szerze to chciałbym go w d... kopnąć bo strasznie z niego bezduszny i bezmyślny facet. Czy on w ogóle ma świadomość tego co robi?? Odnoszę wrażenie że on nie potrafi zerwać kontaktu z Tobą, ale jego czyny nie są wcale oparte na chęci powrotu. Poczucie winy? - po części na pewno Działanie celowe - trochę zbyt wyrachowane, choć niektórzy lubią widzieć jak Ex za nim płaczę i się płaszczy bo wtedy mają poczucie kontroli nad sytuacją i wiedzą że zawsze mają "alternatywę" która na nich czeka Dla mnie to wszystko po części ale przede wszystkim - leczenie własnego sumienia i złego samopoczucia po rozstaniu. Zdecydowanie jednak w tym przesadza bo z roli faceta któremu przykro (prawdziwie lub nie ) zaczyna traktować Cię tak jak to się robi w związkach - "zrobiłem źle - naprawiam to kontaktem, kwiatami, prezentem, dobrym słowem...- przepraszam... itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrze, ze masz takie zdanie jak ja, bo już myślałam, że ze mną coś nie tak. Ja mam taki charakter, ze skoro już decyduję się coś skończyć to wychodzę z założenia, że to moja wina i nie wybielam się, bo po co. On dziwnie sie zachowuje. Niby an dystans, niby jak kolega ale czasem głupie podteksty posyła. Przecież jesteśmy dorosłymi ludźmi, to po co bawic siew ciuciubabkę? On chyba po prostu jest takim skończonym dupkiem... Chociaż nigdy taki nie był. Nawet zasatnawiałam sie ostatnio nad tym czy by do Jego rodziców nie podjechać bo wiem , że są teraz nad morzem w swoim domku, ale wybiłam sobie ten problem, bo co? Przecież nie powiem Pani Jolu niech mi pani doradzi, czy On mnie ejszzce kocha czy co? Nic to już nie da. Beren tylko powiedz mi jak zapomnieć, zresztą sam sobie też. Wymyśl jakąś ciekawą metode:) z mojego wyjazdu z Wami chyba nici, bo o ile dobrze pójdzie z tą pracą to w soboty będę pracowała:( Ale najważniejsze żebym miała jakąś pracę, bo zwariować można..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteś dla Niego jak para starych botków w nieznośny, letni upał. Postawił Cię w kącie i co jakiś czas wyciąga, żeby wypastować i przewietrzyć, co by skóra nie popękała i były zdatne do EWNTUALNEGO użytku jak znowu przyjdą mrozy. Teraz chodzi w nowych adidasach, ale nie wie, czy zima będzie wystarczająco łagodna, żeby mógł w nich przetrwać do wiosny, ani czy będzie go stać na kupno nowych zimowych butów. Tak więc trzyma Ci i konserwuje. Na wszelki wypadek, gdyby znowu chciał Cię UŻYĆ. Mała - kopa mu w dupę na rozpęd i zacznij żyć! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
BOŻE - NASZ SKARB WRÓCIŁ !!! Migotko nawet nie wiesz jak się ciesze że żyjesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co zrobić? Co zrobić? Gdybym to ja znał taką złotą recepturę, to byłbym najbogatszym człowiekiem na świecie :) U nas już nie tylko duszno ale też cieplutko na maxa :) Przypomniał mi się zeszły rok i jej delikatna skóra na szyi którą całowałem zawsze kiedy tylko miałem okazję w upalne dni. Teraz się zastanawiam czy kolejna "szyjka" będzie "smakować równie dobrze". Jest tyle przecież pięknych kobiet... Najwyżej będę smakować aż najdę właściwy smak :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A niech mnie pozwą: O rozstaniu z wyboru bądź z konieczności z drugą osobą można rozważać, jeśli dwoje osób było ze sobą emocjonalnie związanych. Brak zaangażowania wyklucza w sensie psychologicznym pojęcie rozstawania się. Mimo składania sobie przyrzeczenia, iż będziemy ze sobą na zawsze, nigdy nie mamy stuprocentowej gwarancji trwałości związku. Ale czy to oznacza, żeby nie wiązać się z drugą osobą, bo grozi nam w każdej chwili rozstanie? Z takim nastawieniem wchodzą w związki osoby, które w okresie, zazwyczaj wczesnego dzieciństwa (znów ten Freud), przeżyły rozczarowanie, czekanie na kogoś, zawód miłosny w relacji do znaczących osób. Takie osoby wnoszą do aktualnego związku przede wszystkim nieufność, podejrzliwość i tak "aranżują" swoją relację z drugą osobą, aby w rezultacie doszło do rozstania, choć nie jest to ich przecież świadomą intencją. Rozstanie to doświadczenie utraty, z czym wiąże się przeżywanie stanu depresyjnego. Jest to szczególny stan żałoby. Lecz nie utrata osoby jest tu głównym bohaterem naszej "depresji rozstaniowej". Tracimy po drodze wiele jeszcze innych cennych dla nas "obiektów". I tak naprawdę to jest stawka, o którą toczy się gra emocjonalna w naszej psychice. Tracimy poczucie atrakcyjności. Spada nam samoocena. Często też traci się na chwilę szacunek do samego siebie. "No cóż, nie udało się", mówimy z rozgoryczeniem. Na szczęście utrata tych "obiektów" jest zazwyczaj chwilowa. Można wyróżnić trzy rodzaje rozstawania się w zależności od osoby inicjującej decyzję. W każdej tej sytuacji można wyróżnić różne reakcje emocjonalne, które układają się w określone fazy. Sytuacja pierwsza. Partner opuszcza ciebie I faza - gwałtowna reakcja W tej fazie człowiek łudzi się, że partner wróci. Czeka na cud: telefon, spotkanie, list, sms. Czasami próbujemy ten cud urealnić i sami wykonujemy nadaremne akty przekonywania partnera do powrotu. W tej fazie człowiek doświadcza przykrych symptomów świadczących o poważnych zakłóceniach ze strony układu nerwowego (zaburzenia snu, drażliwość, płaczliwość), pokarmowego (brak apetytu lub też nadmierne objadanie się) i inne. Tracimy też kontakt z rzeczywistością. Pojawiają się myśli samobójcze, a u osób o szczególnej wrażliwości próba samobójcza lub faktyczny akt samobójstwa. W tej fazie niektóre osoby są nad wyraz oszczędne w wyrażaniu emocji. Jest to zjawisko odroczenia w czasie emocji. Człowiek zamiast rozpaczać po stracie, to udaje przed samym sobą i innymi, że się nic nie stało. Nie jest to dobre dla naszej kondycji psychicznej, bo emocje wracają po jakimś czasie ze zdwojoną reakcją i doświadczenie ich bywa bardziej obciążające aniżeli w okresie tuż po rozstaniu. Więc lepiej poddać się oczywistym w tym stanie emocjom niż udawać "mocnego" człowieka. II faza - przebłyski świadomości Jest to już przejaw dystansowania się od partnera, od siebie. Ale jeszcze dopada nas tęsknota za odnowieniem relacji. III faza - powrót do rzeczywistości Dostrzegamy coraz więcej sytuacji, iż możliwe jest życie bez osoby, która nas opuściła. Wracamy do zaniedbanych aktywności życiowych. IV - ulga i nawet zdziwienie sobą: "co ja takiego w nim/w niej widziałam/łem Sytuacja druga. Ty opuszczasz partnera I faza - naprzemienne poczucie winy i ulga oraz obsesyjna racjonalizacja własnej decyzji - mechanizm racjonalizacji, czyli uzasadnianie własnego zachowania ułatwia nam utrzymanie się w decyzji rozstania. Na marginesie, Albert Camus, powiedział, że tak naprawdę człowiek nie jest istotą racjonalną (rozumną), lecz jedynie jednostką racjonalizującą zazwyczaj idiotyczne zachowania. II faza - względny spokój - osadzamy się w nowej rzeczywistości, budujemy nowy związek lub decydujemy się na życie samotne bez nowego partnera. III faza - krytyczna - w tej fazie nagle może nas dopaść brak tej osoby, z którą się rozstaliśmy. Było nam potrzebne doświadczenie braku, aby zrozumieć swoją błędną decyzję. I wtedy chcemy wracać. Czasami jest to możliwe, czasami jest już za późno. Inni w tej fazie utwierdzają się w przekonaniu, iż podjęli dobrą decyzję. Sytuacja trzecia. Rozstanie uzgodnione między partnerami Oczywiście w pierwszej fazie kłębowisko różnych uczuć, a następnie pogodzenie się z faktem lub powrót do siebie. Przyczyny rozstań bywają różne. Erotyczne zauroczenie intensywnie realizowane w początkowej fazie związku, wygasa. I wtedy partnerzy uświadamiają sobie, że decydując się na związek przytargali ze sobą swoją przeszłość. Czasami jest to bagaż, który zajmuje dużo miejsca w ich wspólnej przestrzeni życiowej. Odkrywają różnice w systemie wartości, poglądów, tradycji. Oczywiście są szanse na wzajemne wychowanie się, lecz jeśli te różnice są duże, to para zamiast budować związek, angażuje się w bezproduktywne misje edukacyjne. Dobrze byłoby mieć takiego partnera, który by spełniał nasze wszystkie potrzeby i zaspakajał nasze pragnienia. Kłopot w tym, że nie ma takich doskonałych partnerów. Niektórzy ludzie nie chcą w to uwierzyć i "uganiają się" za niedościgłym ideałem, tracąc po drodze kolejne szanse poznania kogoś realnego. Kluczem do dobrego związku i satysfakcjonującego obie strony jest permanentna zdolność do budowania i odbudowywania relacji, mimo konfliktów, mimo "ścierania się" w ważnych sprawach i drobiazgach. Być ze sobą to sztuka. To nie jest dane nam tak prostu. Książę na białym koniu istnieje, ale w naszej wyobraźni karmionej dziecięcą tęsknotą za poczuciem bezpieczeństwa i bezwarunkową miłością. Zbliżonym wzorem do takiego ideału byłaby matka/ojciec, którzy kochają swoje dziecko i spełniają jego potrzeby. Gdy jest się dzieckiem, to w prawidłowo funkcjonującej rodzinie dziecko czuje się ważne, kochane i szczęśliwe. Lecz gdy jest się dorosłym to trudno oczekiwać od swojego partnera takiej rodzicielskiej troski i miłości. Partner nie ma ochoty być przedłużeniem funkcji któregoś z naszych rodziców. Owszem, zdarzają się takie związki dwojga osób i nawet nieźle prosperują. Ale muszą być spełnione dwa warunki: obydwie strony wiedzą kto jest "rodzicem" a kto "dzieckiem " w takiej relacji. Po drugie, obydwoje partnerzy chcą być w takiej relacji. Nic w tym złego, że tęsknimy do idealnego związku. Ważne jest, abyśmy mogli być z parterem, który będzie blisko naszych oczekiwań, marzeń i systemu wartości. Jeśli marząc o takim partnerze nie stracimy kontaktu z rzeczywistością, to jest OK. Lecz jeśli nasze marzenie zacznie przybierać formę fantazjowania (jeden z mechanizmów obronnych, ucieczka w świat marzeń przed rzeczywistością), to jest to zwiastun kłopotów w relacjach z partnerem i zapowiedź samotnego życia. Komunikacja pozawerbalna i werbalna jest nieodzowna w życiu pary, brzmi to jak truizm, choć w praktyce wiele związków to ignoruje. Komunikacja jest nam konieczna, miedzy innymi podczas uwodzenia, w akcie miłosnym. Gra języka ciała, spojrzeń, gestów dodaje uroku w nawiązywania kontaktu między kobietą a mężczyzną. Lecz dość szybko się okazuje, że bez używania słów, wymiany komunikatów werbalnych nie uda się nawiązać kontaktu, a potem umiejętnie go podtrzymać. Słowa są też istotne dla człowieka, aby mógł wyrażać swoje pragnienia, potrzeby psychiczne i materialne. Jeśli chodzi o potrzeby psychiczne to nie ma większych różnic między kobietą a mężczyzną. Obie płci mają podobne oczekiwania, tęsknoty. Chcą być doceniani, szanowani, zauważani, rozumiani, akceptowani przez partnera. W sferze erotycznej chcą doświadczać satysfakcji, odprężenia, przyjemności. Kłopot w tym, że kobieta w odróżnieniu od mężczyzny inaczej te potrzeby wyraża. A największy dramat pary polega na tym, gdy prawie w ogóle nie mówią o swoich potrzebach. Jakże często bywa tak, że kobieta czegoś domaga się od mężczyzny i zamiast mu to wprost powiedzieć, czyni niezrozumiale dla mężczyzny umizgi, zgłasza pretensje w sposób agresywny lub mówi do niego w taki sposób, aby wywołać w nim poczucie winy. Trudno się więc dziwić mężczyźnie "ogłupiałemu" od tej specyficznej komunikacji, że ma ochotę "wypisać się" z takiego związku. Z kolei mężczyzna, mimo że ma pragnienia, potrzeby obawia się je komunikować. A nawet jak podejmuje "ryzyko" wyrażenia werbalnie swoich potrzeb to boi się, że kobieta go wyśmieje, "wypunktuje" mu słabość psychiczną, brak męskości. Więc mężczyzna w obawie przed tymi deprecjonującymi komunikatami, raniącymi jego godność komunikuje kobiecie w sposób lakoniczny swoje potrzeby. Często używa takich skrótów myślowych, że trudno "połapać" się kobiecie, o co mu tak naprawdę chodzi. Równie często w ogóle nie mówi, wycofuje się mając nadzieję, że ona się domyśli. I trudno się dziwić tym kobietom, które pewnego razu przestają się godzić na to wieczne odgadywanie myśli "zamkniętego w sobie" mężczyzny. Wypowiadanie własnych myśli, potrzeb jest trudne, ale można się tego stosunkowo szybko nauczyć. Natomiast umiejętność słuchania drugiej osoby to jest dopiero sztuka! Oczywiście też można tego się nauczyć choć idzie trudniej i chwilami "jak po grudach". Jeśli umiemy słuchać to usłyszymy, co mówi i wyraża druga osoba. Druga osoba doskonale czuje, czy jest słyszana czy też nie. Każdy z nas potrafi odróżnić pozór od faktycznego słuchania/słyszenia. Człowiek będąc słyszanym dopiero wtedy czuje, że jest rozumianym. Poczucie rozumienia daje szanse na rzeczywiste porozumienie się dwóch osób oddalonych od siebie z powodu jakiegoś konfliktu." Źródło: treść artykułu: portal interia.pl O rozstaniu mówi Alina Henzel-Korzeniowska, psycholog-seksuolog, psychoanalityk, moderator: www.seksuolog.org.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Beren - dziękować. :) Jakby co, to idę z Tobą do więźnia. Darmowy wikt i opierunek, doborowe towarzystwo...wreszczie zaczynam widzieć przyszłość w kolorowych barwach! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już dzwoniłem do prokuratury w Wawie z pytaniem jak Cię znaleźć i czy wszystko ok... Cała i zdrowa - to cudowna wiadomość :) Będziemy Cię teraz tulić, ściskać, zgniatać, kroić, mordować... a nie to wersja dla mojej Ex :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musicie mi wybaczyć, ale przechodziłam kulminacyjne stadium fazy gniewu ( u mnie wszytkie fazy się pomerdały i miota mną na wszystkie strony skrajnymi emocjami), w związku z czym nie byłam w stanie napisać żadenego posta, który składałby się z innych znaków aniżeli gwiazdki (ach, ta cenzura!). ;) Błogosławię jednak ten energetyczny gniew! Dzięki niemu czuję się jak Dziki Nieokiełznany Mustang, którego próbował wziąć pod siodło wyfraczony Lowelas z angielskiej szkółki jeździeckiej dla początkujących. Ha! Nic dziwnego, że spadł chwilę po osiodłaniu obtłukując sobie swoje wydelikacone dupsko i uciekł z płaczem. Niech szuka dla siebie jakiejś spolegliwej kobyły, którą co chwilę będzie okładał po zadzie palcatem udawadniając swoją wątpliwej jakości męskość i wyższość w tym smutnym duecie jeżdzącym w kółeczko po wyznaczonym torze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to teraz wiesz co ja czułem na tym etapie :) U mnie złość pojawia się tylko w momentach gdy zaczynam myśleć o niej. Zresztą zająłem się sobą - dużo zajęć, dużo spotkań, jakieś umawianie i ogólnie gospodarowanie odpowiednio czasem. Ostatnia niedziela bardzo mnie ucieszyła bo byłem tak zajęty że nie pamiętałem że kiedyś niedziela była dniem \"pustki\". Teraz jest takie trochę taki niecierpliwe oczekiwanie co przyniesie teraz życie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My Ci tu wszytkie stadnie zazdrościmy tego zaawansowanego stadium procesowania! :) Większość z Nas bowiem, wciąż leży na Gruzowisku Swojego Życia, część z Nas wciąż goszcząc na swoim terytorium Sprawców tego zniszczenia, część samotnie dygocząc z przerażenia, bojąc się otworzyć oczy i rozejrzeć wokół siebie, by realnie oszacować straty i wziąć pomiary pod nowe fundamenty, inni, tak jak ja miotają się po Gruzowisku klnąc niemiłosiernie, wygrażając pięścią i złorzecząc Sprawcy z niedowierzaniem oglądając pobojowisko. A Ty? Fundamenty wylane, ścianki postawione, dach pokryty dachówkami i zastanawiasz się w jakim by to stylu urządzić salon? I ogarnia Cię podniecenie, gdy w sklepie szukasz sprzedawcy, żeby Ci doradził, czy farba \"ciepła brzoskiwina\" będzie pasowała do sosnowych mebli? Ach, zazdroszczę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zazdrościsz? to ja zazdroszczę Wam, a raczej facetom którzy kiedyś zdobędą wasze serca. Ja już wiem, a oni jeśli okażą się tego godni też się dowiedzą jaki skarb w życiu znaleźli. Nasi Ex pokazali jak bardzo można się pomylić co do człowieka którego uznaliśmy za kogoś nam najbliższego. Ja się teraz boję dwóch rzeczy: 1) znajdę kogoś, będę z nim i znów będę nieszczęśliwy bo ta osoba okaże się kolejną pomyłką.... 2) zostanę sam, bo nie nadaję się do związku i tyle to pewnie spadek samooceny po rozstaniu ale działa na mnie bardzo mocno. Ja już nie tęsknię co dzień za Ex, nie złoszczę się na nią co rano, boję się tylko jakie będzie moje jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PROTECTION_1
witam , ja tez jestem totalnie załamana nie wiem co robić w tej sytuacji dlatego moze ja opisze.. rok temu zerwałam z chłopakiem ktorego kochałam i kochAM NADAL.. niestety choc wiem ze nie jest wart miłosc nikogo. czemu zerwałam .. zerwałam gdyż nie szanował mnie, koledzy i ogólnie wszyscy byli ważniejsi ode mnie, i dłużej takiego poniżania znieść nie mogłam . cały ten rok czekałam , każdego wieczoru o nim myślałam kładąc sie spać był zawsze w moich myslach i cały czas liczyłam ze sie odezwie moze, ze tez tęskni.. przez cały rok napisał moze z 3 smsy a ja nadal czekałam itd. raz nawetr napisał, ze nie moze o mnie zapomnieć, to ja wtedy rownież odp mu, że nie zapomniałam o nim.. napisałam tak gdyż pomyślalam że moze warto spróbować jeszcze raz niestety jak to mu napisalam w styczniu nie odezwał sie do tej pory.. ale to juz nie jest tak straszne powoli sie do tego przyzwyczaiłam , problem powrócil teraz...kiedy dowiedziałam sie rzeczy strasznej.. pożyczyłam mojej koleżance telefon, a ona puściłą mu syg przez pomyłke i to było jakies dwa miesiace temu i do tej pory nie daje jej spokoju... jak sie o tym dowiedziałam, gdy powiedziłąm mi ze jakis debil puszcza jej cały czas sygmały i pokazała mi numer to nogi sie podemna ugieły.. czułam sie okropnie nie mogłam w to wszystko uwierzyć, że ja nie mam kontaktu z osobą która kocham pół roku a moja przyjaciółka ma... wrociłam do domu czułam sie okropnie, miałam już myśli, żeby mu cos napisać ale przmyślalam to , i stwierdziłam,że z dwojga złego powiem jej.. to powiedziałam, że wolałabym żeby mu nie odp bo jest to osoba na ktorej mi kiedys zależało i że bylabym zazdrosna ona powiedziała ok. potem niestewty oddała mi tel, on nadal puszczczał syg a ona nie majac zapisanego numeru odpuszczała. kolejny raz sie rozxczarowałam powróciło to okropne uczucie, i czułam żal do niego jak i juz do niej. a dziś dowiedziałąm sie kolejną rzecz chyba najgorszą .Mówi mi , że juz mi nie mówiła ale on cały czas do nije pisał ( co za bardzo nie chciała powiedzieć , wiem tylko, że chciał sie spotkać) jest to dla mnie straszne jest mi tak smutno płakać mi sie chce... on juz totalnie o mnie zapomniał, a ona powiedziął ze nie bedzie pisac do niego i pisze:( on nawet sie nic nie domyślal do tej pory kim ona jest, ale wczoraj ponoć coas sie domyślil, spytał sie jej od kogo ma numer ona powiedziłaq ze od kolenzki ze nie moze powiedziec i ponoc sie cos domyslil... jest mi z tym wszystkim tak żle, czuje sie w pewien spososb zdradzona i przez osobe ktora nadal kochasm i przez kolezanke.. zastanawiam sie co mam robic, czy nadal być bierna jak do tej pory (ale z tego nic dobrego nie wynika gfdyż sprawy sie tocza własnym tokim a oni sie w koncu umowia:() czy moze mu napisac cos w stylu ze chciaz mojej przyjazni by nie psuł, i że jesli ma chcos troche godnosci niech przestanie do niej pisac... sama już nie weim czuje sie okropnie beradna:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Beren, Migotko idziemy razem do pierdla odsiedzieć wyrok...o zazie nie zapomnimy, Ona z Nami też sobie posiedzi;) Może razem wydumamy cos dobrego, opijemy Nasze smutki i zaczniemy na nowo budować świat:) U mnie to wszystko też jakieś poodwracane z tymi fazami...każda sie z każdą przeplata, ale co gorsza jedna gorsza od drugiej...oby w końcu sie skończyły fazy a zaczęło zycie:) A u mnie właśnie burza szaleje, pewnie niedługo zabiorą mi prą i będzie cisza... Pozdrawiam wszystkich z burzowej mieściny:) Jak wracałam z miasta to słonko swiecilo, deszcz padał i grzmaiło jak nie wiem, jeszcze nie widziałam czegos takiego:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do PROTECTION_1 - wiesz Twoja sytuacja nie jest prosta. Z jednej strony masz świadomość, ze musiałaś się z nim rozstać, łudziłaś, ze może wtedy dostrzeże swoje błędy i wróci, z drugiej nadal go kochasz. Najlepiej by było dla Ciebie zebyś zapomniała o nim całkiem, ale jak to zroić to niestety nie pomogę Ci, bo sama nie potrafię. Może powoli uda Ci sie zapomnieć i kiedys jeszcze będziesz się śmiała, że chciałaś z kimś takim isć przez życie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PROTECTION_1
to prawda czasem tak cieżko zapomieć o ludziach którzy nas tak bardzo ranią i rozczarowuja... zapomnieć pewnie prędko sama nie zapomnę skoro minął juz rok a ja myślę o nim z taka sama mocą jak wtedy, tylko że teraz coraz bardziej widzę jaki ma zły chrakter, jak wielu sytuacjach zachował sie tak ja nie powinien, jak tera widzę jak podrywa dziewczyny... i mohge mowic sobie ze nie jest wart miłości , ze jest złym człowiekiem bo serce nadal czuje i to jest najgorsze... ciekawi mnie treaz czy sie jeszcze bedzie do niej odzywał skoro juz sie domyśla ze to moja koleznka (domyśla sie stad ze spytal sie jej gdzie mieszka, nie chciaała powiedzieć , to powiedział że moze zgadnac i powiedział nasze osiedle ona juz ponoć nic nie odp więc może sie domyśli..) czy nadal bedzie do niej pisał, jeśli tak to powiem szczerze,że nie mogła by uwierzyć że ludzie mogli by nie mieć nic honoru.. wiem że ona mi za bardzo nie chce mowić co doniej pisze,,, juz myslalam ze nie piszą ze soba a co jakiś cza dowiaduje sie coraz gorszych sytuavji... ciekawe co sie dowiem za jakies dwa tygodniee:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sobie nie radzę
cholera!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W więziennej celi z takimi kobietami - ech..... marzenia.... raj.... :D Przypomniał mi się stary tekst kabaretu Tey: \"Ile słońca jest w areszcie... nie widziałeś tego jeszcze...\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich. Uczucie moralnego kaca nie mija bynajmniej,ale chyba mi pochlebia fakt,że Ten Nowy Znajomy do mnie pisze,chyba jestem próżna:/ Niby ciągle kocham Pana Mojego-Nie Mojego,ale cały czas dążę do tego by raz nareszcie zakończyć jakąkolwiek znajomość z Nim i jego przyjacielem...Chyba próbuję uniknąć bólu,bo teraz WIEM że sytuacja,że znów dostanę \"bolesnego kopniaka\" jest bardzo prawdopodobna i chyba przestaję się łudzić... I jeszcze do tego dziś pożegnałam się z myślą o wymarzonych studiach...Koszmarny dzień...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migdałki, Ja również musiałam pogrzebać moje Wymarzone Studia. Leżą...o tu, tu...widzisz? Tak, dokładnie tam, tuż obok Wymarzonych Wakacji. O co pytasz? A tak, ten obok to grób mojego Wymarzonego Ślubu, a ten kopczyk z pomnikiem obok...przetrzesz tabliczkę? Tyle tu tych krzyży, nie pamiętam co tam pochowałam...ach, no tak...Wymarzony Dom, racja. Choć ze mną, będziemy razem czuwać przy grobie Szczęścia. Wyczekuję na jego zmartwychwstanie. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I tam wśród tych krzyży Migotki ejst jeszcze mój jeden krzyż, mojego malutkiego, które przez wstrętnych rodziców nie mogło przyjść na świat:( teraz miałabym juz spory brzuch i już by pewnie nieźle kopało, ale nie dane mu było przyjść na świat. To dla mnie najgorszy krzyż. Najbardziej bezsilny i niesprawiedliwy. Ono jedyne nic złego nie zrobiło. Pomodlę się dziś za jego duszyczkę...w raju jest pewnie moim aniołkiem:) Beren...wziałbyś kilku kolegów i w więzieniu byśmy sobie zrobili bal wszystkich ocalonych...a co:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny a czemu Wasze plany ze studiami musiały też legnac w gruzach? Ja miałam mieć jutro ostatni egzamin, ale profesorka zachorowała i przenieśli na czwartek/piątek nie wiem w której grupie jestem...Chociaż zdąrzę sie lepiej nauczyć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wam zaraz tu wszystkim zmartwychwstanę :P To nie gruzowisko ale wielki plac budowy - wreszcie te patałachy zrobiły Wam miejsce na budowę nowego szczęśliwego życia :) jedyna ich zaleta. Teraz trzeba będzie budować ale zaczniemy od planów i makiet...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co do studiów ja tez sie chyba pożegnam... odejde dumnie z samymi piatkami w indeksie... z promotorem nie daje juz psychicznie rady... mam innego skończe eksternistycznie... i jakos mi nawet przykro nie jest... szkoda ze wszystkeigo tak pokornie od losu nie przyjmuje... A poza ty,m jest ok... wyjazdy wyjazdy i jeszcze raz wyjazdy... praca pozwala mi życ w pełni nie ma czas na myslenie za duzo...a teraz to najlepsze dla mnie rozwiazanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ej dziewczyny nie poddawajcie sie tak ze studiami, tak nie mozna, przecież to Wasze życie. Mało Oni w nich namieszzali żeby jeszcze z planami dotyczącymi studiow się żegnać? Nie wolno, macie wszystkie je pokończyc:) Wiem, ze nauka nie przychodzi teraz łatwo, bo czasem gapię sie cały dzień w jedno zdanie i go nie umiem ale powoli jakoś dać trzeba radę:) Beren amsz racje - musimy opracować plan, potem postawić fundamenty i budować na tym swoje szczęście. Tylko może teraz już tak nikomu nie zaufam bezgranicznie, bo się zawiodłam za bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×