Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nowa mamama

nie mam zadnej pomocy ze strony rodziny - dużo tu takich?

Polecane posty

Gość nowa mamama

troche mi przykro z tego powodu, myslalam ze dziadkowie beda czesto małą odwiedzać (mała ma 6 miesiecy)i czasem pomogą bo blisko mieszkają ale teraz sie okazuje ze nigdy nie mają czasu, wpadną raz w miesiacu i zapewniają ze mozemy na nich liczyć ale jak dzwonie (bo np musze cos zalatwić i nie mam z kim malej zostawic ) to jakos zawsze im cos wtedy wypadnie, mąż w pracy, ja pracuje przy kompie jak mała spi i czasem chcialabym miec 1 dzien spokojniejszy a tu niestety... pozalilam sie troche:) duzo tu takich jak ja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo ci wspolczuje
bo rozumiem, jak mozesz byc zmeczona. A to sa Twoi rodzice?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie autorko...
tu nie ma takich... tu są same chodzące doskonałości co sobie same ze wszystkim radzą i nawet nie pomyślałyby żeby poprosić kogoś o pomoc bo przecież rodzice ani tesciowie nie mają takiego obowiązku. Zaraz Cię tu wszystkie zjadą z góry do dołu, że wiedziałąś na co sie piszesz decydujac się na dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja w ogole nie mam zadnej
pomocy, bo rodzice mieszkaja 700 km od nas i swietnie sobie z mezem radzimy. Wcale nam to nie przeszkadza, ze nie mamy zadnej pomocy, bo sami jestesmy sobie w stanie zorganizowac czas i na nikogo nie liczymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawda jest taka,ze dziadkowie nie musza zajmowac sie twoim dzieckiem.wychowali ciebie a teraz ty wychowujesz swoje dziecko.ale oczywiscie dobrze jest kiedy pomagaja i garna sie do wnuka,to chyba jest kwestia milosci do dziecka.ja wiem,ze gdybym miala dziecko moi rodzice kochali by je tak samo jak moje i uwielbiali sie wnukiem zajmowac.a sa tacy dziadkowie co wystarczy sporadyczny kontakt urodziny itp.jak sie nie garna to nie naciskaj tego chyba nie zmienisz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do nie autorko nie wiem
po co ten sarkazam? Niektorzy naprawde sami sobie radza, bo musza i nie maja innego wyjscia, a jednak daja rade.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa mamama
jedni i drudzy dziedkowie mieszkają blisko, no cóż jak ktoś poczuje potrzebe zjechania mnie na forum to trudno, chociaz powodu nie widze:) przeciez jakos sobie radze, latwo nie jest ale malutka jest kochana wiec jakos mnie to nakreca do działania, szkoda mi tylko ze nie bedzie miala z dziadkami takiego kontaktu jak myslalam ze będzie, przed porodem wszyscy sie tak deklarowali z pomocąa pozniej cisza... szkoda mi poprostu. Nie zrozumcie mnie zle, nie chodzi mi o pomoc finansowa czy o nianie do dziecka, czasem sa sytuacje typu dentysta czy cos i trzeba wyjsc obie babcie na emeryturze i zadna nie ma czasu :( dziwne to jest dla mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to porozmawiaj z babciami szczerze, powiedz co czujesz, ze bardzo zalezy ci na tym aby przypilnowały malej na godz, dwie, bo np musisz wyjsc cos załawtić. Przeciez nie zostawiasz ich na cały dzien z dzieckiem tylko na pare godzin. Tylko szczera rozmowa tu pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nam tez raczej nikt nie pomaga i nie pomagal, chociaz rodzice i tesciowie mieszkaja 10 min autobusem od nas. Czasami jak musialam gdzies pilnie wyjsc, to zawozilam syna do mojej mamy, ale tak ogolnie jakos sami dajemy sobie rade. Jakos nie lubie sie prosic. Teraz syn od wrzesnia idzie do przedszkola i bedzie troszke luzniej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie autorko...
radzić sobie bo nie ma sie innego wyboru a radzic sobie bo "jestem doskonała" to są dwie zupełnie inne rzeczy... z własnego doświadczenia wiem jak może być ciężko. Jak urodziłam córkę to też nie miałam pomocy znikąd a dodam, że mieszkam w 1 domu z teściami. Mąż całymi dniami w pracy, teściowie do południa w pracy a po południu nawet nie przyszli zapytać czy czegos nie potrzebuję, moja mama która mieszka raptem 15 km ode mnie nigdy nie miała czasu i przyjęła się nawet na 2 etat żeby tylko nie musieć do mnie przyjeżdżać. Nie było mi łatwo ale jakoś dałam sobie radę. Do teraz wysłuchuję od rodzinny jaka to ja dzielna jestem bo dałam sobie ze wszystkim radę... a miałam jakieś inne wyjście? Nic z rodziny nawet nie wiedział, że miałam depresję poporodową. Teraz moje dziecko ma niecałe 3 latka i teściowie dla odmiany ciągle chcą sie nią zajmować, kupują nowe zabawki, itp. itd. Tylko że teraz to ja już nie potrzebuję ich pomocy bo nauczyłam się radzić sobie ze wszystkim sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa mamama
radzić sobie bo nie ma sie innego wyboru a radzic sobie bo "jestem doskonała" to są dwie zupełnie inne rzeczy... no właśnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do dziewczyn wyzej
A my radzimy sobie sami, bo nie chcemy niczyjej pomocy. Swiadomie i z wyboru. I co, tez uwazacie, ze to zle? Ja pracuje 3 dni w tygodniu i dziecko w tym czasie jest u niani, nie u babci, tesciowej, cioci, czy siostry, ale u kobiety, ktorej placimy. Reszte czasu zajmujemy sie nim sami Z WYBORU. I nie uwazam sie za doskonala, jak to ironicznie napiaslyscie, ale oboje z mezem uwazamy, ze to nasze dziecko, mamy je swiadmie i z wyboru i od poczatku wiedzielismy, ze to my bedziemy sie nim zajmowac i nigdy nie bedziemy liczyc na pomoc rodziny. Uwazamy po prostu, ze naszym obowiazkiem jest zajmowanie sie nim, wiec teraz prosze, mozecie mnie zjechac, ze jestem taka doskonala :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość megeeee
nie jestes sama.. ja jestem w ciazy i jeszcze nie mam dzidziusia ale juz wiem dzisiaj ze nie bede miala od nikogo pomocy poza mezem Moi rodzina mieszka daleko ponad 1000km- wiec nie ma szana aby mi pomagali takie zycie i trzeba sobie radzic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa mamama
wiecie.. to nawet nie chodzi tak o tą pomoc jak o kontakt z dzieckiem, mała ich prawie nie zna tesciową widziala moze ze 4-5 razy chociaz samochodem to 15 minut drogi nie wydaje wam sie to dziwne troche? moja mame widzi czesciej ale głownie dlatego ze ja tam z nią jadę a nie odwrotnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwierciadełko
co to za tekst "radzić sobie bo nie ma sie innego wyboru a radzic sobie bo "jestem doskonała" "? nie badzcie smieszne... to czlowiek radzi sobie, bo musi albo poniewaz jest doskonaly? nie-radzimy sobie, gdyz jestesmy doroslymi ludzmi, taka jest naturalna kolej rzeczy-trzeba miec honor, a nie liczyc na innych i wyslugiwac sie nimi. znam dziewczyny, ktore musza co jakis czas zostawiac dzieci dziedkom, bo pragna chwili oddechu. ale sa i takie, ktore radza sobie w kazdej sytuacji i nie marudza-na tym polega dojrzalosc i doroslosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwierciadełko
nie wiem, czego te mode matki w tych czasach oczekuja... pomocy, zainteresowania itp. a nie pomyslalyscie, ze czas dorosnac i zaczac sobie radzic? chociaz zdaje sobie sprawe, ze sa sytuacje, gdy naprawde nie masz co z dzieckiem zrobic, a musisz pilnie wyjsc... wtedy przyda sie pomoc-ale trzeba zdac sobie sprawe z tego, ze moze matki, czy tesciowe nie maja czasu i na zawolanie nie przybiegna.. a wy zaraz piszecie, ze sie nie interesuja, nie maja kontaktu z dzieckiem-ale to jest wasze dziecko, nie dziadkow-dziadkowie maja prawo do swojego zycia, zajec-nie musza sie zajmowac waszymi dziecmi. i moze autorko sie ciesz, bo gdybys trafila na nadopiekuncza, wtracajaca sie tesciowa, tez bys miala problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja uwazam ze moje babcie pomagaly mamie gdy ja bylam mala i moje rodzenstwo i to naturalna kolej rzeczy ze chcialoby sie aby ze strony mamy czy tesciowej byla jakas pomoc,na szczescie ja na obie moge liczyc a one tez uwazaja to za naturalna kolej rzeczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do dziewczyn wyzej
A ja wcale nie uwazam tego za naturalna kolej rzeczy, a wylacznie za dobra wole mamy/tesciowej w ICH wolnej chwili, bo zadna z nich nie ma takiego obowiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim zdaniem ***
Ja większość mojego dzieciństwa spędziłam właśnie z babcią. To było wspaniałe dzieciństwo. Bardzo żałuję, że moja mama nie spędza tak chętnie czasu z moimi dziećmi, jak chętnie oddawała mnie kiedyś pod opiekę babci:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
marta1979 U mnie podobnie. Mam teściową dwa bloki dalej. 5 minut drogi piechotą. Ale Ona nie pali się do opieki nad wnukiem. Widzi go raz na miesiąc i jej taki kontakt wystarcza. Jak ją poproszę to zostanie z nim. A, że ja nie lubię prosić a Ona sama nie proponuje to zdarza się to TYLKO I WYŁĄCZNIE w podbramkowych sytuacjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do moim zdaniem bo tak już jest, że zapomina wół jak cielęciem był... Moja teściowa opowiada anegdotki jak zostawiała syna u swojej matki i uciekali oknem, żeby dziecko nie widziało, że rodzice wychodzą... Albo jak syn miał 6 miesięcy pojechali na tydzień do Soczi a dziecko z babcią zostało... A jak MY chcialiśmy iść na wesele do znajomych i zapytaliśmy ją czy zostałaby z naszym 3 letniem, w pełni komunikatywnym, synem na jedną noc - położyłabym go u niej spać, i odebralibyśmy z samego rana - tylko tyle, że, by u niej przespał - to się nie zgodziła bo (cytuję) "sobie nie poradzi".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa mamama
widze ze juz sie pojawily glosy ze trzeba sobie radzic samemu itp ja sobie radze i nie narzekam, chociaz w glebi duszy jest mi przykro bo moja babcia pomagala nas wychowywac, bylismy tam na kazdych wakacjach itp. Boli mnie to ze ich wygoda góruje nad miloscia do wnuczki, ja nie wymagam opieki nad dzieckiem tylko milosci i tez uwazam ze taka jest kolej rzeczy, jej pomagali dziadkowie, ona pomaga nam, potem ja pomagam jej itd prawda jest taka ze nic na to nie poradze, jest jak jest i pewnie juz tak bedzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja mama nigdy
swoich dzieci-czyli mie i brata nie podrzucala nikomu. urodzila majac 20 lat, teraz ma 45. my z nimi nie mieszkamy juz od 3 lat. teraz dopiero mogli oreagowac i zajac sie wreszcie soba-sa bardzo w sobie zakochani, maja wspolne pasje i uwazam, ze bylabym ostatnia swinia, gdybym zadala od nich opieki nad moim dzieckiem. jesli juz naprawde musialam, mama zostawala z moim dzieckiem gora na dwie godziny (bo musialam isc do gina, a maz w pracy akurat) ale to bylo moze kilka razy.... jezdzimy do moich rodzicow na obiadek czy kawke z dzieciem co trzy tygodnie-moja mama wtedy sie nim zajmuje, bawi sie, cieszy jego obecnoscia-ale tez wychodzi z zalozenia ze nie jest od nianczenia swej wnuczki. i to wcale nie znaczy ze jej nie kocha-wrecz przeciwnie-teskni za mala, lubi jej towarzystwo, ale bez przesady. moja tesciowa natomiast najchetniej by mi ja zabrala, jest zaborcza o dziecko, ciagle wydzwania i sie narzuca, zaprasza do siebie-najchetniej chcialaby zebysmy u niej zamieszkali z dzieckiem albo podrzucali mala raz na jakis czas na tydzien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A pocieszy Cię fakt, że ja też nie mam? A mam trójeczkę... I generalnie nie potrzebuję pomocy, ale jak się Maciuś rodził i poprosiliśmy teściową, żeby została z dziewczynkami, bo chcieliśmy rodzić razem to odmówiła. Nie ukrywam, że było mi przykro. Ale dałam radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moi rodzice sa tylko na urodziny dzieci itp, ogólnei nei pomagaja, kkiedy jestem u matki to ona robi wszystko aby umyc rece od pomocy mi, czasami chce wyjsc gdzies z mezem jak juz dzieci u babci zasna, ale ona tylko kreci nosem ze sie nie wyspi itd, a moje malzenstwo zaczyna podupadac... :/ masakra, czasami sie zastanawiam po co tam jezdze, wracam tylko jeszcze bardziej rozczarowana i smutna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nedaaa
tak jest, najlepiej to urodzić i czekać na darmochę, żałosne żeście. Przecież dziadkowie mogą pracować, bo gdzie jest powiedziane, że zostają dziadkami w wieku 60-70 lat, np. moja mama ma 48 lat i pracuje, a po pracy ma swój dom na utrzymaniu, do tego sama mówi, ze 48 lat to nie starość ale napewno nie to co 20-30 lat jak była młoda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przecież nie chodzi o to, żeby dziadkowie przejęli obowiązki rodziców, ale od czasu do czasu mogliby się wnukiem zainteresować. Ja znowu będę mieć odwrotną sytuację - moja teściowa od dnia, w którym dowiedziała się o mojej ciąży, próbuje zrobić wszystko, żeby mnie od niej uzależnić. Nie pracuje, pewnie jej się nudzi i wymyśla... Dzwoni kilka razy dziennie, przyjeżdża bez zapowiedzi, bez mojej wiedzy umawia mnie u różnych lekarzy, w szpitalach, wyprawkę już całą kupiła (i to 3x więcej niż jest potrzebne!), wszystko co ja zrobię to jest be, bo ona robi inaczej i mnie tego nauczy i przy dziecku też będzie pomagać, wogóle mam do żłobka nie posyłać, ani do przedszkola, bo ona się nim zajmie, a jak już urodzę, to ona już organizuje wyjazd nad morze na miesiąc, żebym nie miała wędrówek ludów, tylko ona, ja i dziecko, wtedy mnie wszystkiego nauczy przy dziecku itp itd. Pewnie niektórzy z Was powiedzą, że jestem głupia i powinnam być wdzięczna losowi za taką teściową. Otóż nie jestem. Zawsze byłam samodzielna i wkurza mnie taka nachalność. Mam wrażenie że nie mam nic do powiedzenia, że jestem wręcz ubezwłasnowolniona. A żeby było śmieszniej, to już usłyszałam z ust trzeciej osoby, że za moimi plecami teściowa mówi jaka to ja niezaradna i bez jej pomocy bym zginęła :o Mam tego dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nedaa Widzę, że masz trudności ze zrozumieniem tekstu pisanego. W temacie nikt się nie skarży, że babcie nie chcą niańczyć dzieci na codzień i wyręczać we wszytkim matkę, kosztem swojego życia towarzysko - domowego... Chodzi o pomoc doraźną. Lub w konkretnych, specyficznych sytuacjach, kiedy nie ma się do kogo zwrócić. Moi rodzice są za granicą. Więc mam tylko teściową. Teściową, która mieszka 2 bloki od nas. Ja jestem w 9 miesiącu ciąży. Urodzić mogę w każdej chwili. Mąż całymi dniami w pracy. Więc wszystko na mojej głowie. Sprzątanie, gotowanie, prasowanie, targanie siat z zakupami w jedym ręku a dziecka w drugim... latanie za żywym jak srebro 3 latkiem... I nie użalam się nad sobą. Nie wymagam, by teściowa mi pomagała czy zajmowała się moim dzieckiem... Ale jak raz na pół roku COŚ nam wyskoczy i Ona o tym wie... i sama nie zaproponuje, że przypilnuje na 3-4 godziny jedynego wnuka i ja muszę ją prosić i patrzeć na jej wzdychania i wywracanie oczami jakbym ją o nerkę poprosiła to mi jest zwyczajnie przykro. Szczególnie, że JEJ dzieci to praktycznie dziadkowie wychowali. Bo najpierw studiowała dziennie i wychodziła rano a wracala wieczorem a później już z przyzwyczajenia podrzucała synów swojej matce. Do dziś dnia mąż wspomina jak każde wakacje, ferie dostawali od matki reklamówkę żarcia, pieniądze w rękę i jechali mieszkać do babci na wieś... a rodzice przyjeżdzali w odwiedziny na weekend raz na 2 tygodnie. W styczniu... na spacerze z synem poślizgnęłam się na lodzie i upadłam na rękę. Spuchła i sina się zrobiła więc wieczorem o 23.00 mąż mnie powiózł na pogotowie. NIe mógł wcześniej bo pracował do 22.00... Dziecko pojechalo z nami i spało ojcu na rękach 1,5 godziny w poczekalni bo teściowa wykęciła się zmęczenim po pracy. Rozumiesz różnicę między \"pomocą\" a \"pomocą\"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×