Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zuzka48

Jesteś wdową lub wdowcem? Czy udało Ci się na nowo ułożyć swoje życie?

Polecane posty

Gość Kasia7575
Aneta też chętnie z Tobą porozmawiam .Daj na siebie jakiś namiar.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny!!! Nie chcę zgrywać się na jakąś ofiarę losu, ani na bohaterkę. Opisałam tylko niewielki fragment mojego życia raczej z myślą, żeby innych podtrzymać na duchu, że być może nie mają jeszcze tak źle. W moją rodzinę uderzyła bomba, a jednak dajemy radę. W domu zostały same kobiety i mój syn. Nasza sytuacja jest o tyle skomplikowana, że nadal prowadzimy niemałe gospodarstwo rolne, które pozostało po mężu. Obie z siostrą pracujemy na etacie. Przez rok wynajmowałam pomocników, ale niestety trzeba było zrezygnować z tych usług. Pierwszy młody chłopak, przyszła wiosna i kwiatki zakwitły mu w głowie. Drugi, wspaniały i pracowity człowiek, marzenie. Ma tylko jedną wadę, posiada żonę i dzieci. Powiem krótko, nie chcę rozwalić Mu rodziny. Wyleciał we wrześniu. Od tamtej pory opiekujemy się same tym swoim inwentarzem. Wstajemy sobie o czwartej rano. Powoli rozwiązuję umowy, reguluję sprawy urzędowe, spłacam kredyty i karę mleczną. W kwietniu zamierzam zamknąć działalność. Córka jest już na czwartym roku. Jeszcze tylko dwa. Muszę powiedzieć, że ostro ze mną zagrała ale chyba Jej wybaczę. Mam do Niej duży szacunek, że mimo wszystko dała radę. Kiedyś zadzwoniła do mnie z płaczem z tej swojej uczelni bo na zajęciach z Medycyny Sądowej mieli oględziny zwłok. Weszła do prosektorium i zrobiło jej się słabo. Był tam młody człowiek, który powiedzmy miał siniak na szyi. Moja najmłodsza córka w pierwszej klasie Gimnazjum, fajna dziewczyna, dogadana. Syn miał zostać na gospodarstwie. W zaistniałej sytuacji zdecydowaliśmy wysłać Go do szkół. Na razie Liceum, później marzy o Politechnice albo Wojskowej Akademii Technicznej. A ja? Miałam męża, kochałam Go, pomagałam. Myślałam, że będzie zawsze. Różnie się w życiu układało ale byliśmy razem. Chciałabym jeszcze kiedyś mieć kogoś tylko dla siebie. No, może nie zupełnie. Wiadomo, że jeśli ma się dzieci to dopóki się nie usamodzielnią są najważniejsze. Póki co, żartuję sobie, że jak Mojżesz muszę doprowadzić swój naród do Ziemi Obiecanej. Mam nadzieję, że nie potrwa to czterdzieści lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wodowaa
Cześć Aneta mój mąż też niedawno odebrał sobie życie Powiedz mi czy śnił Ci się już.....czy analizujesz wszystko Dlaczego? Jak? Po co? A jak dzieciaki ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciałam Ci wcześniej odpisać ale niestety nadmiar obowiązków mi nie pozwolił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewne sprawy trwają latami i z czasem wymykają się spod kontroli. Przychodzi moment zmęczenia. Ludzie nie radzą sobie ze stresem. Depresja to ciężka choroba. Nigdy nie miałam z tym styczności. Nie zauważyłam objawów chociaż mój mąż zaczął zachowywać się dość charakterystycznie. W pewnej chwili nad naszym życiem zawisło fatum. Gdyby mąż nie zalewał tego wszystkiego alkoholem nasze życie mogłoby potoczyć się inaczej. Zaczęło brakować cierpliwości. Nasiliły się kłótnie. Pseudoprzyjaciele wyczuli, że jest wrażliwy na punkcie ploteczek. Robili krecią robotę. Błędne koło. Mnie zaczął traktować jak wroga. Wszystko robiłam nie tak, chociaż tak naprawdę myślał zupełnie inaczej. Próbowaliśmy zmieniać się na wzajem na siłę. Jeśli chodzi o sprawy nadprzyrodzone... Na początku sąsiedzi bali się do nas przychodzić. My musieliśmy od razu oswoić się z tymi swoimi demonami. Z duszą na ramieniu i z wodą święconą szło się do pieca, do podwórka. Najgorsza była noc. Tydzień po pogrzebie chyba celowo zostawiły mnie samą w domu, wiedziały że muszę wydoić te krowy. Wyłam ze strachu. Na szczęście wymyślili komórki. Zadzwoniłam do siostry i zajęłam się rozmową. Włączyłam światło. Tak naprawdę nigdy do mnie nie przyszedł. Często odwiedza mnie w snach. Najbardziej zapamiętałam trzy. Pierwszy - przyszedł po mnie ze złamaną nogą z kulami, wziął za rękę i zaprowadził do miasta. Długo spacerowaliśmy, byłam bardzo szczęśliwa. Na koniec pocałował w usta i powiedział, że mogę mówić o Nim co chcę a i tak będzie mnie kochał najbardziej na świecie. Drugi- złapał mnie w stodole, bardzo ścisnął, że zaczęło brakować powietrza i powiedział, że ma teraz mnóstwo wolnego czasu i żeby przyjść do niego bo będziemy teraz bardzo szczęśliwi. Wyrwałam się i uciekłam. Trzeci- przyjechał do mojego nowego mieszkania autobusem i powiedział, żeby czekać na Niego bo kiedyś wróci. Myślę, że sny to raczej sprawa podświadomości. Staram się racjonalnie podchodzić do życia. W środku aż się gotuję ale jednocześnie czuję, że muszę być twarda. Dzieci nie mogą widzieć mnie w rozsypce. Zdaję sobie sprawę, że takie nieszczęście może pociągnąć kolejne osoby. Na razie wszyscy zdrowi a pogoda ładna. Jak byłam na studiach wykładowca, bardzo mądry człowiek użył pięknej metafory. Było to krótko po katastrofie w kopalni miedzi i złota w Chile. Ludzie przeżyli tam pod ziemią dwa miesiące prawie odcięci od świata dzięki sztygarowi, który potrafił zapanować nad ich paniką. Zrobiono cienkie odwierty, wydobyto ich nimi na ziemię. W życiu musimy być takimi sztygarami. Aneta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc65 Czesc Jestem wdowa od 1,5 roku. Powiedzmy, ze najgorsze dni mam juz za soba. Brakuje jednak tej dugiej polowki-bratniej duszy, z ktora mozna wypic kawe, obejrzec film itd. ......... lub zwyczjnie porozmawiac. Moze znajdzie sie ktos i potowarzyszy mi . Ponoc zawsze gdzies jest ktos...... wiec niech sie odezwie. Wszystkim Pania z okazji 8 marca samych szczesliwych chwil

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wdową 54
Jestem wdową od trzech miesięcy i myślę tak samo jak wy kochane, dzielne dziewczyny, wiadomo jest pustka, brak kochanej osoby, nie ma faktycznie kim się zajmować, ale idzie wiosna, dzień już dłuższy, więcej ludzi na ulicy,możesz pogadać i będzie inaczej na duszy,,,,,,,,,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia 46 l
Jestem wdową od 2 lat.Z mężem przeżyliśmy szczęśliwie 22 lata. Był wspaniałym mężczyzną , mężem, kochankiem , ojcem. Moja licealna miłość , studenckie małżeństwo. Pewnie prowadził mnie przez życie , był moim i synów oparciem , nauczycielem , głową rodziny i wspaniałym kumplem. Obiektem zazdrości koleżanek . Miał szeroki krąg znajomych , kolegów. Choroba zabrała go nam wszystkim. Synowie mają 20 i 16 lat.Mądrzy , przystojni , dobrze zapowiadający się młodzieńcy. Pierwsze pół roku jak odszedł było koszmarem.Rodzina , synowie , koleżanki z pracy - im wszystkim zawdzięczam , że wyszłam z apatii. Potem przez rok coraz śmielej patrzyłam na świat i zaczęłam brać na siebie codzienne obowiązki, o które wcześniej dbał mąż. Od kilku miesięcy zaczęłam spotykać się z pewnym panem. Był moim klientem.Zaskoczył mnie propozycją wyjścia do kina. Autentycznie zaskoczył.Okazało się, że jest ode mnie 2 lata młodszy , tzw.stary kawaler.Sam prowadzi sobie ładnie umelbowane mieszkanie, ma auto , kilka fajnych hobby. To były tylko spotkania .Kino , kawiarnia , spacery , przejażdżki rowerowe , kajaki. Najgorsze , że moi synowie nie akceptują go.Kilka razy z nimi rozmawiałam.Niby wszystko ok,on nie chce zastępować im ojca, nie chce ingerować zbytnio w nasze życie , ale synowie są oschli w stosunku do niego, na codzień mili , w kontaktach z nim są wręcz zimni. Ja przy nim zaczęłam bardziej dbać o siebie i uświadamiać , że oni lada chwila wyfruną z domu a przecież nie jestem staruszką, być może kawałek życia jeszcze przede mną i nie chciałabym spędzać go samotnie. Tydzień temu synowie wyjechali na weekend a ja odważyłam się spędzić go z moim znajomym, u niego w mieszkaniu. To był mój pierwszy seks z kimś innym niż zmarły mąż, bo nie miałam innych partnerów. Bałam się, jak się okazało niepotrzebnie.Było bardzo satysfakcjonująco.Uświadomiłam sobie,jak bardzo mi tego było brak.Przeżyłam kilka orgazmów w jego ramionach.Po początkowym onieśmieleniu powróciła zapomniana już radość i chęci, byłam bardzo śmiała , odważna , spragniona i nienasycona, tak bardzo , że w tygodniu dwa razy odwiedziłam go , żeby iść z nim do łóżka zamiast na spacer czy gdziekolwiek indziej. Nie wiem do końca jak postąpić z synami , chyba utrzyma się taka sytuacja , że będziemy spotykać się ze znajomym jak dotychczas, na wspólne wyjścia i czasami na seks , ale mieszkać oddzielnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość54
Myślę, że dobrze postąpiłas, masz prawo do życia,synowie bardzo Cię kochają,pragną mieć tylko dla siebie, ale później to zrozumieją, dobry pomysł z osobnym zamieszkaniem, pozdrawiam i życzę powodzenia i zdrowia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może to dla nich za szybko,nie uwazasz,że po kilku m-cach znajomości zamieszkiwac razem to niekoniecznie dobry pomysł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sylwia, jesteś po prostu szczęściara. A kiedy niby miałabyś kochać? Po pięćdziesiątce, kiedy to podobno spada libido? Fajnie, że tak zwyczajnie i bezpośrednio piszesz o sobie. Co do dzieci, bywają strasznie zaborcze. Muszą od początku wiedzieć, że też mamy swoje ja. Jeśli pozwolimy się podporządkować, będzie tak już zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co innego kochac kogos a co innego po paru miesiacach spotykania chciec sprowadzac faceta do domu z dziecmi. Troche rozwagi i umiaru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A na co ma czekać? Aż dzieci dorosną, pójdą na swoje a ona sama zramoleje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znajomość kilkumiesięczna by podejmowac życiowe decyzje ( w tym zamieszkanie) to stanowczo za krotko dla samej siebie a co mowic dla dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jaka jest właściwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12'12, taka gdy sama jesteś pewna,wydaje ci się,że go znasz,że będzie dobrym partnerem dla niej i dzieci. Parę miesiecy randek to naprawde niewiele o kimś wiesz. I nie chodzi o wiek i opór dzieci tylko tę kobietę,bo namietnosć odkryta to nie codzienne zycie,prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ona nazywa go znajomym.To robi różnicę. Poza tym ostrozności duzo nie zawadzi ... jaki może byc w życiu rodzinnym przy na dodatek młodszym nastolatku (okres buntu i dojrzewania) facet nie majacy dzieci ? Nie moje małpy,nie mój cyrk,ale polecam ku rozwadze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dajcie spokój przecież ta kobieta ma swoje lata i nie trzeba jej tłumaczyć takich rzeczy. Odniosłam wrażenie, że jest tak bardzo szczęśliwa, że chce wykrzyczeć to całemu światu. Przecież spotykają się również u Niego. Żeby napić się piwa nie potrzeba zaraz kupować całego browaru. Jej synowie to już nie malutkie dzieci, którym trzeba zmieniać pieluszki. Może już sami przeżywają pierwsze miłości. Zakochany człowiek zachowuje się nieracjonalnie wręcz powiedziałabym głupio. A kto z nas nie chciałby się zakochać? Dzieci? Moja córka pokazała jak bardzo jej na mnie zależy. Zostałam zlinczowana nie z powodu faceta lecz spadku po ojcu. Moje serce prawie pękło z żalu, prawie zdychałam a ona dalej spiskowała z babką i ciotką. Nie sądziły, że się jeszcze poderwę do lotu. Jako matka robię to co do mnie należy. Zdaję sobie sprawę, że gdybym kogoś miała, zniszczyłyby nie tylko mnie. Wszędzie czuję ich oddech na plecach. Doprowadziły mnie do emocjonalnej impotencji. Aneta. Ps. Co do ciąży, to w tych czasach podobno łatwiej o syfa. Pamiętajcie dziewczyny o zabezpieczeniach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20'59,piszesz o patologii rodzinnej a ona o ewentualnym wprowadzeniu faceta do domu po iluś tam spotkaniach. Masz racje w tym zabezpieczaniu sie przed ciażą,bo facet moze w takiej sytuacji zawinac ogonek i uciec do swojego kawalerskiego domku (46 lat/kawaler-uwazalabym na takiego i nie myliła seksu nawet z zakochaniem).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No nie, jeszcze raz przeczytałam wyznanie Sylwii. Może i czegoś nie rozumiem ale jest tam wyraźnie napisane - postanowiliśmy zamieszkać oddzielnie. Aneta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Możliwe, że masz rację. Odrobina dystansu nie zaszkodzi. Jeśli zawiedzie będzie mniejsze rozczarowanie. Co do seksu i zakochania jedno nie wyklucza drugiego. Aneta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jest tak napisane a "chyba sytuacja pozostanie tak,ze bedziemy spotykac się jak dotychczas" a wczesniej,że synowie nie akceptują goscia. Nie ma co targować sie na slowa,niech jej się wiedzie.TYlko,żeby nie pozostała li tylko zabawka dla 'starego'kawalera z wygodnym zapewne dotychczas życiem. (nie ufam facetom za grosz,intuicja mi podpowiada i wyczuwa,mam to szczęście) .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem Ci, że ja też im nie ufam i to jest mój osobisty dramat. Wyobraźnia ogranicza. Jednocześnie uwielbiam obserwować zakochane starsze pary. Nie potrafię już nawet płakać. To chyba niedobrze. Aneta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, Kochane - czytam, czytam i nie wierze. Po co tyle gorzkich osadow. Przeciez nie wszyscy mezczyzni sa zaraz tacy "be". Chociaz ja trafilam na ten wlasnie " be" egzemplarz. Nie dosc, ze oszukal, zdradzil, prawie potajemnie zlozyl pozew o rozwod to na koniec jakby bylo jeszccze tego malo zmarl nagle po wycofaniu papierow rozwodowych. Minelo prawie poltora roku jak zostalam wdowa. W ciagu miesiaca schudlam 10 kg. Juz nie wspomne co dzialo sie z moim mozgiem. Nie otrzasnelam sie do tej pory. Byl dla mnie wszystkim - moze sama yo sobie wmowilam. Mam tylko nadzieje, ze los nie bedzie dalej tak okrutny i postawi na mojej drodze kogoos, komu bede mogla zaufac. J.....a.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To z czym zostałam może zrozumieć tylko ktoś kto sam to przeżył. Mnóstwo problemów natury prawnej. Walenie głową w mur. Urzędnikom ciężko zrozumieć powagę sytuacji. Taki los zgotował mi człowiek, którego bezgranicznie kochałam. Nie potrafię zaufać tak jak kiedyś. Może i są wartościowi mężczyźni, ale tego nie widać na pierwszy rzut oka. Niestety zmysły ogłupiają. Wzrok, słuch, węch, dotyk mówią, że to ten najcudowniejszy. Mija zauroczenie i wtedy zaczyna działać rozum, później bywa różnie. Mimo wszystko chciałabym, żeby ktoś mi kiedyś prosto z serca powiedział: kocham Cię głuptasku. Aneta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, Do Anety........ podaj jakis kontakt do siebie. Chetnie porozmawiam. Bo jak piszesz tylko ten kto przezyl podobny zyciowy koszmar moze nas zrozumiec. Moze rozmowa pomoze.... J.....A

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może kiedyś. Póki co łatwiej coś napisać. Aneta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, Aneta-rozumiem. Mimo wszystko dziekuje za odpowiedz. Zycze wszystkim tu zagladajacym zdrowych i pogodnych Swiat Wielkanocnych. Trzymajcie sie cieplutko pozdrawiam. J......a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wspaniały dzień!!! Moje problemy prawie rozwiązane. Mój adwokat to cudowny człowiek i nawet niedrogi. Rodzinka zaczęła się ze mną liczyć. Zaczynają się nawet łasić. To prawda, że najlepszą obroną jest atak. A myśleli, że będą mieć Kopciuszka... Aneta. Ps. Sprawy majątkowe po śmierci współmałżonka to niezły hardcor. Trzeba walczyć o swoje. Z solidnym gruntem pod nogami życie jest o wiele prostsze. Niech te Święta Wielkanocne będą dla nas symbolem nowego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćKaja
Hej,Ania z postu 17.02.2017 odezwij sie jesli masz ochote porozmawiać. Tez jestem wdowa.Czytam Was i doskonale rozumiem co przezywacie.Prawda jest taka,ze My same musimy wziasc sie w garsc mimo ze to boli cholernie boli.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×