Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość aaaa.....

Rozstanie i powrót - możliwe?

Polecane posty

Boję się że z tych 5 dni zrobią sie głuche tygodnie a potem miesiące...........niewiem jakbym to przeżyła :-( dlaczego męzczyzni są tacy..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem Ci tak każda z nas tutaj czegoś takiego doświadczyła. Dla Ciebie jest to o tyle ciężkie że piszesz iż pierwszy raz po kłótni tak długo się nie odzywacie... Pierwsze dni są najgorsze, ale ja radziłabym CI być silna i nie odzywać się jako pierwsza. Ty już wyciągnęłaś rękę pisząc tego smsa po jego wyjściu. Odpisał Ci nie za fajnie :/ Według mnie do niego powinna należeć inicjatywa. tzn nie wiem tego do końca bo nie napisałaś dokładnie jaki był powód Waszej kłótni i co ostatecznie doprowadziło do tego że wyszedł taki zdenerwowany. Jedno jest pewne - skoro zawsze to Ty prosiłaś, wyciągałaś rękę do zgody to tak naprawdę nie wiesz jakie jest jego podejście i może warto przekonać się tym razem czy bez Twojej inicjatywy on coś zrobi jako pierwszy. Odezwie się , przeprosi.. Wiesz możesz również pisać, błagać, przepraszać ale według mnie to zupełne upodlenie. I jeśli już teraz "nauczysz" go że zawsze to Ty będziesz o Was walczyła to na zawsze już tak zostanie a uwierz mi, że nie będziesz z tym szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drożdżyk dziękuję że odpisałaś, każde słowa się przydają, przeczytałam Twoją wypowiedz i troszkę lżej na serduchu się zrobiło. Dziękuję Hmmm, kłotnia była naprawdę o błachostkę- w skrócie o to że rzuciłam mu skórkę od banana w samochodzie i mogłam przez to wybródzić mu siedzenie , ehhhhhh wiem banał totalny, ale podejrzewam ze to był tylko pretekst........pewnie zbierało się i zbierało i wybuchł :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie rozumiem nic, zarzucał mi że się go czepiam bez przerwy.........ale tak nie było :-( czemu on tak to wszystko odbiera........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najgorsze jest to że zawsze po takich kłotniach po jednym czy dwoch dniach godziliśmy się, a teraz nic, 5 dni ciszy :-( ...........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość behemo
jakby mi chlopak powiedzial zebym spierdalala to bym go juz skreslila chyba... albo musialby przepraszac na kolanach... bardzo nieladnie sie zachowuje, ze nie przeprosil!!! Masakra U mnie zmiany, z tym anglikiem sie juz nie spotykam, on zaczal sie w to za bardzo angazowac a ja nie chcialam zwiazku, kiedy sobie uswiadomilam ze naprawde nie jestem gotowa powiedzialam mu, a on sie zalamal... kochany, biedny, mowi ze bedzie czekac az bede gotowa na zwiazek i ze ma nadzieje ze znowu pojdziemy na pierwsza randke... moj byly nie ma nikogo ale wydaje mi sie nie do konca szczesliwy, widuje go od czasu do czasu jak jade po poczte. No i powiedzial mi ze w tym roku nie bedzie swietowac urodzin... ktore ma w przyszlym miesiacu zreszta. Czemu ktos nie chcialby swietowac urodzin??? no nic, powodzenia dziewczeta we wszystkim zycze. Ja jestem teraz sama i sie z tym pogodzilam, nie brakuje mi niczego, odpoczywam od mezczyzn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
behemo, czasami bywały gorsze słowa :-( Kiedyś taki nie był, a od jakiegoś czasu jest inny - bardziej agresywny, impulsywny ......praca go zmieniła..... z zawodu jest policjantem. w sumie to ja chyba sobie pozwoliłam na takie traktowanie..... za łatwo i szybko wybaczałam gdy wcześniej pojawiały się takie incydenty:-( czytałam to forum od samego początku , i uważam że masz w sobie dużo siły, podziwiam za to, może i ja pewnego dnia też ją znajdę.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Balnko, możemysobie podac rękę mój były też jest policjantem. Powiem Ci tylko tyle, jeżeli czujesz się winna to przeproś i tyle, nic więcej. Jeśli on się nie będzie po tym odzywał, to już nie zrobisz, oni mają zjebaną psychikę strasznie. Mój się odezwał po 2,5mies. ale jak się dowiedziałam,że w między czasie była inna ale podobno nie mógł zapomniec to szlag mnie trafił, wszystko mu wypomniałam i nagle się wycofał. Teraz nie mamy kontaktu, w przyszłym tygodniu widzimy się i zobaczę, co z tego będzie. Od rozstania minęło już w sumie 4miechy i już nie chce mi się z tym dłużej szarpac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha doczytałam, za bardzo nie masz go za co przepraszac, oni zawsze przeginają. U mnie było tak,że od dłuższego czasu ciągnęły się kłótnie, moje fochy, pretensje, twierdzi,że nie wytrzymał ale ile w tym prawdy jest, to tylko on wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga aaaaa, miałam nadzieję że porozmawiam z Tobą, bo czytałam to forum od początku i wiedziałam że Twój były jest policjanten...... hmmmm łatwiej można się zrozumieć........wymienić spostrzeżeniami....... Mam nadzieję że jakoś się trzymiesz? do przodu? No muszę Ci powiedzieć, że nie jest łatwo, zanim poszedł do tej roboty był INNYM człowiekiem, teraz to zdarzyło mu się być bardzo agresywnym w stosunku do mnie, zero szacunku.... wiesz czasami się zastanawiam czy warto jeszcze.......... może zasługuję na kogoś lepszego, kto bedzie mnie szanował.......a nie pomiatał czasami jak śmieciem........Hmmmm, podobna sytuacja- niekończące kłótnie, fochy, pretensje.......ehhhhh ehhhhhh zdaje się na los......... zobaczymy czy się odezwie, jak sie zachowa.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w sumie, pewnie gdy się pojawi ( o ile się pojawi ???) przeprosi , to zapomnę o wszystkim i wybaczę......taka już jestem niestety :-( ale czy powinnam??? Kocham go, ale czy nie będzie gorzej.....??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem Ci tak, 1-1,5 mies. po rozstaniu przyjęłabym go z otwartymi ramionami, nawet bym o nic nie pytała. Ale z czasem sytuacja się zmienia, ja widzę,że on się nic a nic nie zmienił. Mimo,że nadal go kocham, wiem to, bo próbowałam się spotykac z kimś innym,nie wyszło. Do wczroaj myślałam,że jest ok, już od dawna nie płakałam ale wczoraj jedna dziewczyna tu z forum dała linka do takiej piosenki, jak usłyszałam tekst, to od razu w ryk, samoistnie a naprawdę myślałam,że jest lepiej, przecież to już 4miechy! Jest napewno dużo lepiej, jeżeli Twój się nie odezwie to z czasem się o tym przekonasz. Na początku pamiętasz tylko te dobre chwile ale niestety z czasem przypomina Ci się reszta, rzeczy o których dawno zapomniałaś, ja zaczęłam je wypominac je ostatnio byłemu. Kocham go to wiem ale to jest głupia i ślepa miłośc, nie mówię,że ma same wady, potrafi byc kochany. Ale mimo,że teraz jeszcze za nim tęsknie to zastanawiam się, czy ja tego naprawdę chcę?czy chcę znowu tej chorobliwej zazdrości? czy chcę znowu sytuacji, kiedy nie mogę wyjśc z koleżanką na głupie piwo? nie wspominając już o jakiejkolwiek dyskotece; czy chcę znowu jego egoizmu? czy chcę znowu tego,że jemu wolno praktycznie wszystko a mi nic?bo on jest niby taki grzeczny i nic nie robi. Zastanów się nad tym. Ja szczerze, nie wyobrażam sobie powrotu do tego, brak mi go ale musiałam układac sobie życie bez niego i to życie teraz nie jest gorsze od tamtego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja teraz patrze na to w inny sposób - myślę sobie, dobra może przesadzałam, za bardzo go wkurzałam, miałam fochy i pretensje a wiem,że on jest nerwowy bardzo i mogłam do niego dotrzec w inny sposób niż krzyk - ok, to wszystko się zgadza. Ale pomyśl ile rzeczy Ty robiłaś dla niego,żeby jego życie było milsze,żeby było łatwiejsze. Ja mieszkałam u niego, on przyjeżdżał na weekendy, robiłam pranie, wymyślałam co mu ugotowac, wcześniej pomidorówki nie umiałam zrobic, dla niego się nauczyłam, sprzątałam mieszkanie, cholera byłam typową kurą domową, seks praktycznie zawsze, śniadanie robiłam, bo jak patrzyłam co on robił z kuchnią po śniadaniu, to nie mogłam na to patrzec mówiłam "Ty idz lepiej psa wyprowadz". Dawałam z siebie więcej niż on i Ty pewnie też, bo oni tacy są, widzą tylko swoje, co oni niby dobrego zrobili, są pieprzonymi egoistami i oni się z tego nie wyleczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaaa, Twoje słowa naprawdę podnoszą mnie na duchu..... dziękuję.......czuję że ktoś mnie wkoncu rozumie.....mam wrażenie jakbyś opisywała Nas.......hmmm, czyli głupia zakochana dziewczynka :-( powiem Ci że się wczoraj odezwał, napisał że "zaprasza mnie dzisiaj do domu na 16 "( mieszka z rodzicami ehhhhhhh jeszcze , juZ 5 lat jesteśmy ze sobą, a mama mu dalej bułeczki do pracy szykuje ) , to ja mu na to" czy to wszystko co ma mi do powiedzenia?" to on że " przez smsmy nie będziemy rozmawiać".......to mu odpisałam, dobrze ale to Ty przyjedz do mnie " to On mi na to, ze" porozmawiamy kiedy indziej i chce bym przyjechała do niego bo on po pracy do mnie nie przyjedzie bo pojedzie do domu bo jego braz z dziewczyną przyjedzie" wkurzyło mnie to.........hmmmm.... widocznie woli ich towarzystwo niż ze mną pogadac.......:-( ehhh, a może to ja zle odbieram ???...odpisałam że cały czwartek miał wolny i piątek, była okazja porozmawiac, a on nic, a teraz wyskoczył z tym i ani przepraszam i nic, tylko jakieś oficjalne zaproszenie:-( ehhhh nie pojadę Wiesz aaa, przez ten czas co była cisza,to wypisałam sobie Jego wady i zalety i najgorsze jest to że o wiele więcej wyszło mi wad :-( i gdy to wszystko czytam to nabieram takiego zdania: NIE chcę już być z Nim !! [Masz rację , My im wszystko robimy - pyszne obiady,ciasta, w domu czysto, dbamy o siebie by bardziej im się podobać a Oni????? potrafią uciekać od problemów, odpowiedzialność........tak najłatwiej :-( ] ale potem przychodzi taki moment, chociażby gdy słyszę smutna balladę, piosenkę to zaczynam tęsknić za bliskością :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
już nie wspominając o tych wszystkich zakochanych par wkoło :-( wszystko mi potem Go przypomina.......... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zastanów się, ja bym poszła z ciekawości,żeby zobaczyc co mi powie. Widzisz dosyc szybko się odezwał, pogadac zawsze możesz, to nic nie kosztuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny wiecie co jest tu chyba sednem sprawy?? To nie jest kwestia "wracać czy nie wracać" tylko " do czego wracać". Ja na jednym ze spotkań gdzie K, próbował wrócić powiedziałam, że nie chcę wracać do tego co było bo to nie było dobre - bo w którymś momencie wdarła się rutyna, obojętność, związek jako obowiązek, brak czułości - takie stare małżeństwo. Powiedziałam, że jak mam do tego wracać to wolę naprawdę być sama. I wtedy właśnie powiedziałam mu to co kiedyś pisałam tu na forum. Że miłość trzeba codziennie pielęgnować, codziennie o siebie zabiegać, uśmiechać się, nie traktować tej drugiej osoby jako coś oczywistego ale codziennie od nowa się o nią starać. Mój K. tego wtedy nie rozumiał. Ja Tym razem mam inne podejście. Postanowiłam, że w końcu zacznę myśleć o sobie - nie tak jak kiedyś, że robiłam wszystko dla niego, poświęcałam swój czas, swoje zajęcia tak aby jego zadowolić. Blanka powiem Ci tylko tyle, że jeśli teraz tak po prostu wybaczysz jak zawsze to nie oczekuj, że cokolwiek się zmieni i nie zdziwię się jak za jakiś czas znowu napiszesz z płaczem, że coś się stało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i nie poszłam.......aaa za dużo by mi nie powiedział bo tam za dużo ludzi by się kreciło, pewnie by udawał ze nic się nie stało..... a jednak stało się !!! I liczę na jakąś szczerą rozmowę :-( kurcze, czemu się nie odezwał w czwrtek albo piątek? miał wtedy wolne, spotkalibyśmy się i pogadali.......A nie przepraszam, w piątek się odezwał wieczorem, heh chyba tak pózno zeby nie musiał przyjeżdzać..... drożdżyk, masz rację, wiesz wtedy jak wychodził po tej " kłótni" to powiedziałam mu że to będzie koniec jak wyjdzie , jak nie porozmawia ze mną jak ludzie dorośli to On na to z sarkazmem już to nie raz słyszałem :-( hmmm, chyba za dużo zaczął sobie pozwalać :-( ehhh chyba mnie jakaś nienawiść wzieła w stosunku do Niego. Hmmmm ponoć miłość od nienawiści dzieli cieniutka granica :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to nie o to chodzi żeby nie wybaczać. Chodzi raczej o to, że większość z nas ( co jest rzeczą bardzo ludzką) boi się zmian, boi się samotności. A jeżeli mamy już faceta to boimy się po prostu, że jaki by on nie był, poznamy nie daj Boże jeszcze gorszego albo nikogo już nie poznamy. I takie właśnie myśli sprawiają, że pozostajemy często w związkach które nie dają nam szczęścia, a przynoszą więcej łez, poświęcenia i nie dają po prostu szczęścia. I tu trzeba wyraźnie powiedzieć, że to NASZA WINA. Nasza ponieważ każdy w życiu ma wybór, nigdy nie jest za późno na zmienianie swojego życia jeśli czujemy, że już dłużej nie możemy. Wszystkie kobiety, które trwają w chorych związkach tak naprawdę robią to na własne życzenie. Mówią, że " nie mogą" odejść. Ale to nie prawda - mogą tylko się po prostu boją. Ja chyba szczerze mówiąc, gdybym miała być w związku, który codziennie przynosiłby mi niepewność, łzy, żal..wolałabym być sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak, tu leży sedno sprawy........lęk przed samotnością :-( ....... ehhh albo głupia wiara że może będzie lepiej, bedziemy się bardziej starać, wszystko się poprawi po takim powrocie:-( ale czy tak bedzie?? czy będzie tak samo albo jeszcze gorzej .......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kindziorek777
Hej.Witam Was ponownie..aaaa..jak tam u Ciebie? jesteście razem ?..bo nie mam kiedy poczytac..(dziecko brak czasu). Ja kolejny raz mialam sie rozchodzic ale nadal jakos trwamy ju 8 miechow po pół rocznym rozstaniu.Nie jest zle, czasem cos sie przypomni to porycze, ale jeszcze chce powalczyc dopuki nam zalezy obydwojgu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chce byc szczesliwa...
Ja z moim facetem rozstalam sie ponad miesiac temu i nie chce juz do niego wracac, choc boje sie, ze to nie koniec, a naprawde nie chce... Rozstalismy sie wlasnie z tego powodu jak napisalas na poczatku, moze i nie zdrada, bo nie przylapalam go na zdradzie, ale klotnie i przykre slowa spowodowaly to ze teraz nie jestesmy ze soba mimo, ze mamy malutka córeczke... W ogole nasz zwiazek to byla jedna wielka pomylka, ale niestety tak w to brnelam (wybaczałam), ze wpadlismy... Mam coreczke i jestem samotna... Moze i kiedys chcialbym wybaczyc, ale jakos na dzien dzisiejszy nie potrafie, nie potrafie zapomniec jak wiele razy bylam dla niego nikim.... Nie potrafie juz byc dla niego taka mila jak kiedys, nie potrafie juz go tak kochac jak kiedys...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blaka1986
chce być szczęśliwa..... rozumiem Cię doskonale, kłótnie, przykre słowa wyniszczają strasznie związek, jak tu ufać takiej osobie jak jednego dnia nami pomiata a drugiego kocha ( ehhh jeżeli tak to można nazwac, no chyba ze na swój sposób) wiesz co , ja także mam tych ciągłych klótni,raniących słów, pomiatania moją osobą.......moje uczucie chyba powoli wygasa......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O tym samym dzisiaj myślałam - co trzeba zrobic,żeby ktoś przestał Cię kochac? kochałam bardzo mocno, może jeszcze nadal kocham ale też już tego nie chcę, wiem,że on kiedyś zrozumie i będzie chciał ale ja już chyba nie chce, życie samej nie jest takie złe, jak ktoś powiedział, jestem sama ale nie samotna, mam spokój, nie denerwuję się, odpoczęłam psychicznie. Śmieszne, bo on pewnie teraz myśli to samo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość youngster23
To może jeden męski post do tematu. Byłem z dziewczyną 4 lata w związku. W czerwcu tego roku oznajmiła mi, że chce przerwę na całe wakacje. Mówiła, że kocha, ale kłócimy się ciągle, więc trzeba to przemyśleć, że ja się muszę zmienić. Dodała, że jak chcę, to mogę sobie znaleźć - bardzo mnie to zabolało, bo byliśmy zaręczeni od 2 miesięcy. Oznaczało to, że albo chce mnie sprawdzić, albo stałem się jej obojętny. Byłem zdruzgotany. Owszem, kłóciliśmy się - jak w każdym związku, ale po zaręczynach było naprawdę dobrze. O przerwie zaczęła mówić po jednej kłótni w czerwcu. Dotyczyła ona jej spaceru z jakimś chłopakiem. Dzwoniłem do niej w trakcie tego spaceru, to się rozłączała kilka razy. Nie odpuszczałem, więc w końcu odebrała, ale mnie szybko zbyła mówiąc, że jest zajęta. Wróciła ze spaceru po północy. Gdy wróciła pokłóciliśmy się. Zarzuciła mi, że jestem zaborczy, że jej nie szanuje, a to był rzekomo jej kuzyn Michał, o którym się dopiero dowiedziała. Uwierzylibyście w to? Po tej kłótni zaczęła być coraz bardziej obojętna i zaczęła mówić o przerwie. Trwało to 3 tygodnie, przez które stawałem na głowie żeby zmieniła zdanie. Straszne 3 tygodnie - miałem wtedy sesję, którą musiałem w całości później zaliczać we wrześniu. Po 3 tygodniach, a był to koniec czerwca odbył się ślub jej siostry. Na nim także traktowała mnie obojętnie. Wiele osób to zauważyło; jej matka zwróciła jej uwagę, wtedy podeszła do mnie i zaczęła namiętnie całować. Nie wiedziałem o co chodzi? Po ślubie nasz kontakt był znikomy, głównie dlatego, że mnie zbywała. Widzieliśmy się, gdy mnie potrzebowała, np. przegrać zdjęcia ze ślubu czy wynieść zdechłego chomika, którego się brzydziła: przynieś, podaj, pozamiataj. Powiedziała w końcu, że trzeba zrobić przerwę. Jednak chciała się kontaktować przez ten czas. Byłem na nią wściekły. Była taka obojętna. Nie mogłem uwierzyć, że skoro przyjęła oświadczyny, to teraz chce przerwe. Mówiąc do tego, że moge sobie kogos znalezc. Postawilem jej sprawe jasno - albo jestesmy razem, albo sie rozstajemy. Dostałem pierścionek spowrotem. Postanowiłem urwać kontakt. Podróżowałem, włóczyłem się, chciałem zapomnieć. Nie miałem innych kobiet. Czułem się straszliwie urażony. Wpędziłem się też w poczucie winy. Ona szukała ze mną ciągle kontaktu. Zbywałem ją, tym bardziej, że ciągle mi coś wypominała, zarzucała. Pytała jak mogę urwać kontakt, że jej nie kocham. Kontakty zdarzały się rzadko i trwało to do września. We wrześniu nagle do mnie zadzwoniła. Była miła. Chciała się spotkać. Zgodziłem się. Na spacerze byłem znów nieugięty, ona mi znów wypominała. Zarzucała znów, że uciekłem itd. Powiedziała, że spotyka się z jakimś Michałem (! patrz kuzyn), którego poznała wcześniej, ale to nic poważnego na razie, bo nie może zapomniec o mnie. Oczywiście napomknęła, że zejść się nie możemy. Ja dalej grałem twardego. Teraz jest połowa listopada. Moja kamienna maska opadła. Na wierzch wyszły emocje. Tak naprawdę cały czas przecież na nią czekałem. Przez ten długi czas rozmyślan wpedzilem sie w poczucie winy; ze jej nie szanowalem, ze moglem byc lepszy. - czesc z tego to na pewno prawda, ale wina zawsze jest posrodku. Z tymi wszystkimi przemysleniami odezwalem sie do niej i zaproponowalem, zebysmy wrocili. Zaskoczyło ją to. Sądziła, że ją znienawidziłem, po tym co zrobiła. Była zła, że ja tyle czasu ignorowałem. Popłakała się. Powiedziała, że jest dalej z tym Michałem. Że to się rozwija. Powiedziała, dalej, że cały czas czekała na mnie, kiedy zacznę się starać, zabiegać. Jeśli bym tak zrobił to by wróciła nawet po tygodniu. A teraz jest z nim. Nie kocha go tak jak mnie, ale jednak kocha - to były jej słowa. Dodała, że nigdy nie będzie już w pełni szczęśliwa, że ze mną to była ta wielka miłość. I taka będzie jej kara. Prosiłem ją jeszcze, żeby to przemyślała, żeby wróciła. Płakała, powiedziała, że on jest dla niej dobry i że go nie zostawi. Powiedziała, zebym się odczepił. Ja podwinałem ogon, powiedzialem, ze zawsze bede na nia czekal i znow kontakt sie urwal. To byl ten weekend. Teraz mam poczucie winy; ze nic nie zrobilem, a moglismy sie szybko zejsc; ze bylem obojetny, a powinienem byl sie starac; a jednak nadzieja zostala. Ogromny zamet w glowie, dziura w sercu na wylot, poczucie winy, niechec do wszystkiego. A ona triumfuje - nie dosc ze jest z nim, co pokazuje na kazdym kroku, to jeszcze jej były się przed nią ukorzył. A ja dalej ja tak bardzo kocham....i pewnie czekać złudnie będę. No właśnie, moi drodzy, pomóżcie! Czy powrót jest możliwy? To jest ogromne uczucie, wierze, ze jeszcze mnie kocha. Ingerowac nie moge, bo jest z innym i tylko ja bede ranil. Świata poza nią nie widzę...co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
youngster23 według mnie to trochę dziwne,ta dziewczyna sobie trochę pogrywa bo rani i Ciebie i w przyszłosci może zranić tego drugiego.... hmmm, niewiem czy można kochać dwóch mężczyzn.... wydaje mi sie, że tak naprawdę to jeszcze nie końca wie czego chce od życia......Moze dla Ciebie to znak że to właśnie nie ta osba...... wiesz teraz dla Ciebie to jest bolesne ale z perspektywy czasu spojrzysz na to dojrzalej.......wiem ,że jest trudno zwłaszcza gdy się kocha tą osobę, spędziło sie tyle lat....wspólne plany.......marzenia......... a co do powrotu, to możesz czasami czekac i czekać........a piękne chwile ci będa umykać.......zasatnów się czy warto......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość youngster23
"pogrywa" to bardzo trafione słowo, bo już ktoś go użył opisując moją sytuację; niestety już wcześniej takie zagrywki się jej zdarzały; ona uwielbia być adorowaną przez mężczyzn; co ciekawe będąc ze mną złamała wiele serc; lubiła być adorowaną przez kogoś, mówiła mi o tym żebym był zazdrosny i walczył; zdarzało się tak kilka razy; wydaje mi się, że ona myśli, że niezależnie co zrobi, to i tak ja wrócę...w sumie było tak wcześniej; ciągle się to powtarza, a teraz w najgorszej wersji na mnie...a ja się nie mogę od niej uwolnić; czy ona może dostać nauczkę? jeszcze gorsze jest to, że praktycznie to była jej jedyna wada, przynajmniej taka która mnie denerwowała; to przez nią się kłóciliśmy - wtedy zarzucała mi, że jestem zaborczy, a ja nie mogąc się obronić, po prostu przymykałem na to oko; koniec końców była mi wierna...no przynajmniej fizycznie; wszelkie jej inne wady kochałem, razem z nią całą... też nie rozumiem jak ona może teraz tak się obnosić tym nowym związkiem; to wygląda jakby chciała znów mi utrzeć nosa, że to wszystko jest na pokaz; przecież po tak wielkiej miłości, a nie mam wątpliwości, że była wielka i nadal jest, nie mozna się po prostu ot tak zakochać...bardzo bym chciał, żeby zmądrzała, żeby ktoś tym razem jej utarł nosa i żeby wróciła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ty tego w Niej nie zmienisz.........Ona musi sama zmądrzeć...... ja proponuję Ci abyś zajął się swoim życiem, oddawał swoim pasją zainteresowanią........poznawaj nowych ludzi.....może poznasz kogoś kto bedzie Cie szanował...... nie dawaj jej żadnych oznak zazdrości czy czego innego, żyj własnym życiem...........może dopiero wtedy jej sie oczy otworzą że nie jest pępkiem świata i o Ciebie też trzeba zabiegać, ale może wtedy będzie już za pozno......ostatnio pewna osóbka na tym forum powiedziała piękne słowa....ze miłosć należy pielegnować, że oboje musza o siebie zabiegać.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×