Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość katarzyna11

maz chce odejsc ode mnie

Polecane posty

Gość wyłącz tego
capsa! Nie da się czytać tekstu pisanego wielkimi literami. Bardzo męczy wzrok i jest niezgodny z netykietą. I w ogóle w jakim celu ten krzyk?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu, sledze temat od poczatku, wiesz, jest taka ksiazka, moze nie masz czasu na czytanie ale bardzo fajnie sie ja czyta, ma tytul 'Na dobre i na Lepsze. Poradnik dla zon.' polecam przeczytac. Popieram rowniez to co pisze linna. Walcz o rodzine, walcz dla siebie i dziecka. Wcale tym sie nie ponizasz, im wiecej bedziesz z siebie dawac, tym wiecej bedziesz dostawac, rozniez od meza. nie pozwol obcym ludziom decydowac o Twoim zwiazku! kazdemu latwo jest powiedziec: odejdz od niego czy wyrzuc go z domu. Przysiegaliscie sobie milosc. Milosc to czasem tez poswiecenie. Powiem tak, jakby mu nie zalezalo na Tobie i dziecku to poprpstu by sie wyprowadzil, jestes pewna ze zdradzil? Moze poprostu zauroczyl sie kims? Mysle ze przejzal na oczy. Dobrze ze dalas mu prezent, to pierwszy krok bo pokazalas ze Ci mimo wszystko zalezy. Spedzcie razem swieta, i nie doszukuj sie jakichs ukrytych intencji z jego strony. mow co czujesz zeby mogl Cie zrozumiec, nie krzycz, nie rob awantur staraj sie z nim duzo rozmawiac, nie tylko o nieprzyjemnych rzeczach. I mam nadzieje ze ksiazka Ci troszke pomoze w tym :) powodzenia i sledze dalej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden przelotem
"Powiem tak, jakby mu nie zalezalo na Tobie i dziecku to poprpstu by sie wyprowadzil" no jasne, z własnego mieszkania się wyprowadzi he he, dobry argument, żeby mieć pewnośc, że mu jednak zależy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milosc to czasem tez poswiecen
Milosc to czasem tez poswiecenie no fakt, zważ jednak, iż w przedstawianym przez ciebie rozumieniu nasza miłość jest poświęceniem, bo nie otrzymujemy wzajemności. I pytanie, czy warto? Jeżeli uszczęśliwia nas samo bycie z kimś, kto nas nie kocha, to ok. Pewnie można się poświęcić, można kochać kogoś tak, że chce się aby ta osoba była szczęśliwa, nie ograniczać jej, pozwolić jej być szczęśliwą z innymi i trwać przy niej, trwać...czekać na jakiś gest, czułe słowo, którego może nigdy nie być... Tylko tak naprawdę... miłość domaga się, krzyczy o wzajemność... tak już jest i nie udawajmy, że jest inaczej. No, nie bądźmy hipokrytami... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama ślicznotki
Hej!!! napisze Tobie co o tym mysle. mysle ze Twoj maz zdaje sobie sprawe z sytuacji w jakiej sie znalazlas wie ze nie pracujesz, jestes od niego zalezna i probuje to wykorzystac aby zwiekszyc przewage nad Toba. ma satysfakcje z tego ze prosisz go aby nie odchodzil, probujesz z nim rozmawiac i czerpie radosc z twojego strachu o przyszlosc bez niego. Takie prymityne zagrywki ale mysle ze cel jest jeden korzysta z Twojej trudnej sytuacji aby Ciebie sobie podporzadkowac. i mysle ze wcale nie chce od Ciebie odejsc bo gdyby naprawde chcial juz by odszedl. uwierz mi. mysle ze teraz powinnas ulozyc sobie swoje sprawy i jednego dnia powiedziec mu ze chcesz isc do prawnika dowiedziec sie na czym stoisz i poza tym skoro on chce to prosze bardzo jestes gotowa sie rozstac( postrasz go troche ) niech widzi ze jestes samodzielna a nie calkowicie zalezna od Ciebie. ktos a poczatku napisal ze powinnas oddac mu dziecko. troche sie z tym zgadzam nie mowie ze masz zrezygnowac z malenstwa bo nie dasz rady, ale powiedziec mu jak ty to widziesz czyli chcesz isc do pracy, dziecko jest wspolne wiec bedziecie dzielic sie obowiazkami sprawiedliwie tzn kilka godzin dziennie Ty a kilka on ( w czasie kiedy bedziesz w pracy) i nie obchodzi Cie to jak on swoje sprawy ulozy jest ojcem i jego obowiazkiem jest zajac sie dzieckim tak samo jak TY. prawda on nie moze poczuc sie jak kawaler. kiedyc podjal decyzje ( z tego co piszesz swiadomą) o posiadaniu dziecka i teraz nie moze tak po prostu jego zostawić i byc tylko weekedowym tatusiem. Wiem ze ko na pewno bardzo kochasz i jest to dla Ciebie cholernie trudna sytuacja, ale musisz byc silna bo inaczej on zawladnie Toba. pokaz mu ze stac Cie na zycie bez niego. nie mow mu ze sie boisz bo nie wiesz czy dasz rade czy sobie poradzisz. mam nadzije ze wszystko sie ulozy bardzo Ci tego zycze. jeszcze bede tutaj zagladac.:) pozdrawiam i trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama ślicznotki
przepraszam ze blędy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pewno ze by sie wyprowadzil, nie powodzi sie im najgorzej, i moim zdaniem jaikby chcial to z ta swoja 'kolezanka' nawet moglby cos wynajac jakby chcial sie od zony uwolnic, powiedz ze nie??? Albo by ja poprostu wyrzucil czy sam jej czegos poszukal, a zrobil to? NIE cos o tym wspominal ale na tym sie skonczylo, dlaczego? powiedz sam/ sama gdybys mial rodzine, zone, malutkie dziecko i zadnych rzeczowych dowodow na to ze partner zdradzil, to nie ratowalbys zwiazku jakbys nadal ta druga osobe kochal? wiesz, latwo sie komentuje jak sie stoi z boku. Decyzja nalezy do kasi, jesli zalezy jej na nim, i na rodzinie, trzeba walczyc ale trzeba tez patrzec na zachowanie jego, mi sie wydaje ze warto sprobowac. to jest moje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hgghgfhbgf
cos o tym wspominal ale na tym sie skonczylo, dlaczego? bo jest wygodny? bo tamta nie chce z nim mieszkać? bo po co zmieniać status quo skoro on zwyczajnie chce sobie pożyć życiem bez zobowiązań jak za kawalera nie ponosząc niepotrzebnych kosztów? wynajęcie lokum to droga imprezka a on ma mieszkanie więc nie pieprz bzdur zwyczajnie kobieto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żal mi Cie kasiu i szkoda... czytam na bierząco topic, szukam w nim zwłaszcza Twoich wypowiedzi i tylko czekam, kiedy będa jakieś nowe informacje od Ciebie. Jesteś bardzo mądra, mnie w takiej sytuacji zabrakło by cierpliwości już dawno. I nie słuchaj rad w stylu: kopnij go w d..., bo jak się chce miec rodzinę, pełną, czasami trzeba zawalczyć. Wierzę w to, że Twoj mąż zaczyna wszytko rozumieć i z czasem odważy się i Cie przeprosi. Myslę, że na razie jest mu głupio. Bądź dzielna, trzymam za was kciuki:)) Zazdroszcze wytrwałości dobrego serducha:)) Bede trzymać za Was kciuki, może na święta wszystko się ułoży:)) W przeciwnym razie bedzie Ci smutno, ale nic sie nie martw, myśle, że to przejściowe problemy, wszystko co złe też się kiedyś kończy:))) Będę czytać na bierząco topic:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do cholery
bieżąco

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Luulay
Po lekturze wielu topików mam nieodparte (nachalne wręcz) wrażenie, że rad w stylu "kopnij w dupę" udzielają: 1) rozgoryczone własną samotnością singielki życzące wszystkim dookoła, by podzielili ich los, 2) singielki, które dla własnego szczęścia próbują z większym lub mniejszym skutkiem wyłuskać ze zwiazków panów zajętych, 3) eks mężatki, które straciły uczucie, bo się uniosły honorem i zamiast o zwiazek walczyć, dały kopa, a również uniesiony honorem mąż nie wrócił, bo jeśli go nie chcą, to po co... i w efekcie panie zostały same... 4) eks mężatki, które nie walczyły, bo im sie nie chciało lub myślały, że problemy same miną - no i minęły razem ze związkiem... I wszystkie te panie teraz podnoszą krzyk na mężatki/kobiety w zwiazkach, które wiedzą, że kryzysy są po to, by je rozwiazywać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Luulay
Cztery lata temu straciłam dziecko. Poronienie w 16 tygodniu wywołało ogromną rozpacz,która przerodziła sie w obojętnośc nie tylko dla męża, ale też dla 1,5 - rocznego wówczas syna... Nie obchodziło mnie ani to, co było, ani to co jest, ani to, co będzie. Zamknęłam się w sobie i marzyłam o tym, by cały świat, łącznie z meżem dał mi spokój. Myślałam o porzuceniu męża i wyprowadzce do rodziców (300 km). Gdyby nie walczący o mnie i naszą rodzinę mąż, pewnie dopiełabym swego... I nie miałabym nic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beata681
Współczuję L. Chyba smierśc dziecka jest najgorsza , nawet tego nienarodzonego. Ja przezyłam to 2 razy. Twój mąż okaza się świetnym partnerem walcząc o wasz związek. Ja na razie od wczoraj jestem na etapie dlaczego ja i za co mnie to spotyka. Nienawidzę siebie za to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo mi przykro z powodu dziecka. Właśnie o tym mówię. Czasami warto chociaż próbowac uratować związek i rodzinę, myślę, że z czasem Kasi uda się zapomnieć o tym jak mąż ją potraktował. Też podobnie jak Kasiu Ty walczyłabym o związek, przynajmniej próbowała. Myśle, że ja będąc na Twoim miejscu dałabym mężowi popalić - Ty jesteś nad wyraz spokojna:)) ale może to dobrze. Podziwiam Cie i tyle. Najlepiej powiedzieć oddejdź od niego - sztuką jest próbować wszystko posklejać. Kiedyś Twoja córka Ci za to podziękuje - dzięki Tobie wychowa się w pełnej rodzinie. Mąż myśle, że nie jest taki zły do szpiku kości tylko musi zrozumieć, że rodzina jest najważniejsza. Grun, żeby sytuacja się nie powtórzyła - wtedy już nie ma po co ratować związku. Ale jeden jedyny raz dałabym szansę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chodzi o to
żeby Kasia nie ratowała związku niech tylko sobie zda sprawę, że to związek nie z tym facetem, za którego wyszła a raczej facet jest ten sam, tylko jej wyobrażenia były inne i teraz jest sprawa, że jego uczucia niejako wygasły, czy coś z nich tak naprawdę zostało to się jeszcze okaże, więc Kasia musi być przygotowana, że będzie to raczej taki związek z rozsądku, nie z gorących uczuć czy ją taki związek satysfakcjonuje? jeśli tak to ok. Naprawdę. Jeśli będą potrafili żyć obok siebie zgodnie i ciągnąć dalej to i niech tak będzie. argument o wdzięczności dziecka raczej odrzucam, bo nigdy do mnie nie przemawiał - sama jestem dzieckiem z niekochających się rodziców a z racji mojego nie najmłodszego już wieku też sporo takich par utrzymujących związek ze źle pojętego obowiązku widziałam. to się słabo udaje... argument, że singielki agitują za kopem w dupę :D nie sądzę raczej są to kobiety bezkompromisowe musi być miłość, szacunek, zaufanie z mężem moim byłam lat dziewięć początkowo z miłości, potem się wypaliło, ale ciągnęłam dopóki on - czując i mając niejako pretensję do mnie o ten brak uczuć - znalazł sobie inną oczywiście rozstanie było natychmiastowe, mimo, że syn miał dopiero osiem lat teraz - związek partnerski od 15 lat miłość, szacunek, zaufanie na każdym kroku czuję, że jestem ta jedyna i najważniejsza i tak być powinno....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kopa w tyłek
O tym jak się postapiło,można powiedzieć jeśli się było w sytuacji co najmniej podobnej.A gdybać to można do woli przed.Życie weryfikuje pewne poglądy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadza się
to trudne życiowe sytuacje powodują, że się naginamy, zostawiamy gdzieś nasze ideały bycie bezkompromisowym jest utopią życie weryfikuje wszystko, choć jest to raczej smutne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość medea_24
O właśnie, doszłyśmy chyba do sedna sprawy - czyli odpowiedzi na pytanie: Na jaki kompromis jestem w stanie pójść, żeby utrzymać swój związek i pozostać szczęśliwą i spełnioną? Kasia widać ma duży margines tolerancji, część z nas ma mniejszy i nie ma się co kłócić. Jeśli jesteś Kasiu w stanie zostać z nim po tym, co przeżyłaś (i nadal przeżywasz), to znaczy, że warto próbować dalej. Myślę, że jak Twoja cierpliwość się skończy, to sama poczujesz, że czas na krok ostateczny. Kurcze, małżeństwo, zwłaszcza jak jest jeszcze dziecko, nie jest firmą, której można zrobić analizę SWOT i na niej polegać. Ja na początku miałam Kasię za słabiutką istotkę, która panicznie trzyma się męża. Po dalszych wpisach widać jednak, że sobie poradzi, z nim czy bez niego i 3mam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beata681
a mi dajcie dzisiaj siekierę albo dubeltówkę. Ania gdzie jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Ja także śledzę twój topic Kasiu od początku. I tak sobie myślę, że nie nam oceniać czy postępowanie Kasi jest słuszne czy nie. Każdy może mówić za siebie jedni z doświadczenia a inni teoretycznie. Każdy w swoim związku ma jakieś problemy a na ich rozwiązanie nie ma jednej recepty. Ja uważam, że gdybym była na miejscu męża Kasi nie zdzierżyłabym ani jednego dnia pod jednym dachem gdyby moje uczucia miały być zgodne z zadeklarowanymi. Ergo nie powstrzymałoby mnie przed wyprowadzką nic. Ani to że mieszkanie jest moje, ani to że rodzice nie byliby po mojej stronie. Zabrałabym dupsko w troki i poszła w diabły. Gdyby sytuacja podobna do Kasi spotkała mnie w rok po ślubie obawiam się że nie miałabym w sobie dość sił aby postępować tak jak Kasia. Teraz po 10 latach wspólnego życia wiem że warto walczyć ale rok po ślubie nikt by mnie pewnie do tego nie przekonał. Jestem Kasiu dla Ciebie pełna podziwu i trzymam kciuki. Dopóki kochasz tego gościa to walcz bo w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jednak kobieta to podgatunek
człowieka, facet może robić co chce,z kim chce bo i tak nie poniesie żadnych konsekwencji, kobieta wytłumaczy sobie każde świństwo jakie zrobił jej mąż, byleby tylko został w związku, podoba mi się to! No to chłopacy, hulaj dusza piekła nie ma !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, tak zwłaszcza "chłopacy" przekonują mnie że o Ciebie nikt walczył nie będzie. Idź więc i chulaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu ja wcale nie miałam zamiaru Ci słodzić, tylko pisze jak sytuacja może według mnie wyglądać. I wiesz co chyba za bardzo skupiłam się w tym moim pisaniu na emocjach (bo temat tez mocno dotyczy emocji), pewnie dlatego jestem tak krytykowana. Ale już się poprawiam i piszę jak to wygląda wg mnie w sferze rozumu. 1. Ktoś zakochany tak jak dziewczyny pisały nie zważa na mieszkanie, na pewno no nie w początkowej fazie zauroczenia. Po prostu pakuje manatki i już go nie ma, bo potrzeba miłości i szczęścia jest śliczniejsza. I nikt i nic go nie zatrzyma, ani dzieci, ani pieniądze ani rodzice. Pewnie każda z nas zna takie sytuacje z życia. 2. Nie masz żadnych dowodów na to że faktycznie Ciebie zdradził, jedno tylko wiesz na pewno że się z nią spotykał ( i to jest fakt), cała reszta to spekulacje i domysły. 3. Obecnie grzecznie siedzi w domku i wiesz, że się z nią nie spotyka. 4. Chciał się wyprowadzić, po czasie jednak nie chce. 5. Chciał rozwodu, również obecnie go nie planuje. 6. Jest między Wami, atmosfera napięta, czujesz się zraniona. Ale takie uczucia zdarzają się z każdym związku i to się nazywa kryzysem. Który z czasem mija. 8. Obecnie więcej spędza czasu z dzieckiem niż przed konfliktem 9. Powiedział że Ciebie nie kocha, i właściwie to jest jak dla mnie jedyna rzecz której jeszcze nie odwołał. Ale właściwie jak ma to zrobić? Powiedzieć przepraszam Cie kochanie żartowałem? Myślę, że potrzebuje trochę czasu, żeby zebrać się na odwagę, przeprosić i powiedzieć jak strasznie się pomylił. Ja tak naprawdę za bardzo nie wiem nawet jak byś miała uzasadnić ewentualny pozew rozwodowy. Jak dla mnie to jest bolesny ale zupełnie normalny kryzys w związku min wywołany nieprzygotowaniem psychicznym Twojego męża na kruszynkę. Mężczyźni troszeczkę inaczej do tego podchodzą, sytuacja ich czasami przerasta, przeraża odpowiedzialność itd. I czasami próbują się wywichnąć z układu który powoduje u nich dyskomfort. Stąd to jego poczucie nieszczęścia i braku miłości. Mogła bym to nazwać spadkiem formy emocjonalnej. Już nie było fajerwerków, no to uznał że nie ma nic. A tak naprawdę może Wasze uczucie po prostu weszło w inną fazę, która w naturalny sposób z wielkiej miłości i masy emocji miała powoli przeradzać się w przyjaźń. Tylko on to przeoczył, uznał że jak nic nie się nie świeć nie strzela to nie istnieje. Przecież w żadnym związku nie da się ciągle być na górce emocjonalnej, czasami nie którzy, ten dołek mylą z wypaleniem. Pozdrawiam i jeśli chcesz mnie dalej czytać to zostanę i będą pracować nad swoją asertywnością ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze zapomniałam napisać, że jak dla mnie to zachowałaś się jak kobieta z klasą dając mu ten prezent. Potrafiłaś stanąć ponad tym co się między Wami wydarzyło, a to wymaga mądrości, miłości, umiejętności zdystansowania. Pokazałaś że stać Ciebie na takie gesty mimo odniesionych ran. A on ma z kogo brać przykład. :-) niech się bierze do roboty i naprawia co zniszczył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny :):):) cieszyl sie z prezentu to fakt ale ja nic nadal od niego nie dostalam ale to moze przez to ze dzis nosa z domu nie wychylil dopiero teraz poszedl do pracy nie rozmawalismy ze soba na nasze "powazne " tematy byla dzis chrzestan u mojego szkraba z workiem prezentow (narzeczona przyjaciela mojego meza) i nawet z nami posiedzial posmial sie pobawil sie z mala zrobil nam kawe nie mowi ze to jakies wielkie och ale przynajmniej zauwazylam jedna mala zmiane - nie siedzimy juz w domu w osobnych pokojach nie uciekamy od siebie bo wczesniej bylo tak - on wchodzil do salonu ja wychodzilam ja wchodzilam do kuchni on wychodzil i tak w kolko a teraz sam przychodzi tam gdzie ja siedze nie mowi ze powiedzmy przychodzi sie tuli ale juz nie ucieka i od pewnego czasu znow przychodzi z pracy i mi opowiada co sie wydarzylo mowi mi po prostu o rzeczach o ktorych nie rozmawialismy juz dawno ostatnio nasze rozmowy dotyczyly tylko nas byly tylko jakies niedopowiedzenie pretensje czy afery a teraz po prostu rozmawiamy o wszystkim i o niczym wiem ze to nic takiego ale zawsze cos nie wiem czy cos z tego bedzie czasem widze w jego oczach taki ogromny smutek czasem widze ze chce mu sie plakac nie wiem czy to z tego powodu ze jest rozdarty miedzy rodzina a checia rozpoczecia nowego zycia nie wiem czy moze to nie z tego powodu ze boi sie stracic dziecka ale jesli ma jakiekolwiek watpliwosci to warto jeszcze troche powalczyc poczytalam sobie pare wypowiedzi tutaj i musze sie zgodzic szczegolnie z jedna ale o tym pisalam juz wczesniej faktycznie jest tak ze nasze poglady i system wartosci weryfikuje zycie wczesniej jakby ktos mi opowiedzialam taka historie jaka ma teraz miejsce w moim zyciu to jedyna odpowiedzia byloby - kopnij gnoja w dupe a teraz jest inaczej czy ja mam duzy margines tolerancji na razie wydaje mi sie ze tak ale nie do konca tak jest teraz czuje sie tak jakbym zyla w jakims zawieszeniu wydaje mi sie ze nie wystarczy mi do szczescia to ze bede zyla obok mojego meza i moja milosc tylko wystarczy prawda jest ze milosc krzyczy o wzajemnosc gdybym chciala zyc obok niego cieszac sie tylko z tego ze zostal to juz dawno byloby po sprawie przeciez powiedzial ze chce sprobowac... niestety nie potrafie sie zgodzic na to ze on nic z siebie nie da i stad ta cala obecna sytuacja ehhh zobaczymy co bedzie dalej moze akurat sie cos uda nam a wiecie co szczerze wam powiem ze nie wierze w to ze maz mnie zdradzil bo to ja go znam najlepiej i wiem jedno - jakby mnie zdradzil i zdradzal z kims to po pierwsze nie tchnalby mnie pacem po drugie jakby sie zakochal to by go w domu nie bylo a po trzecie powiedzialby mi to od razu na poczatku tej calej sytuacji - poniewaz twardo obstawal przy tym ze nie chce ze mna byc i ze chce sie rozwiesc i wie dobrze ze gdyby mi powiedzial ze sie z kims przespal to nie byloby tematu zadnego miedzy nami. wiec moglby sie mnie szybko pozbyc a ktos sie mnie spytal czy potrafilabym wybaczyc zdrade kiedys bylam pewna ze nie teraz juz sama nie wiem ostatnio moja kumpela dowiedziala sie ze jej facet ja zdradzil zrobila mukarczeman awanture a on hodzil za nia i prosil o wybaczenie mowil ze kocha i zyc bez niej nie moze ona powili przelamuje sie zeby do niego wrocic bo on nie odpuszcza ani na moment wiecie co - nie wiem czy nie wolalabym byc teraz w jej sytuacji ehhh ale zaraz zostane objechana za to co napisalam... ale coz takie jest moje zdanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mrocmrocmroc
Od poczatku czytam ten temat i jestem juz przekonana ze dluuugo bedzie sie to jeszcze ciagnac z prostego powodu; za kazdym razem jest jakas klotnia albo sprzeczka ty sie denerwujesz placzesz jedziesz po nim mowisz ze to juz koniec a nastepnego dnia piszesz ze on zrobil to czy tamto cos zmienilo sie ale ty nie masz nadzieji a moze jakies masz i zaczynasz sie ludzic. Zero stanowczosci, zaloze sie ze swieta i tak spedzicie razem mimo iz piszesz ze na 100% nie. Pozwalasz by on sobie z taba igral, bawil sie twoimi uczuciami. A ty czekasz i dlugo bedziesz czekac ludzic sie ze moze jednak.. az wkoncu on kopnie cie w pupe i zostaniesz sama z wielkim moralniakiem, ze tak dlugo czekalas, po co ci to bylo moglas wiesc juz swoje zycie, a tak byla trzymana w ciaglej niepewnosci i na koniec zostawil cie twoj maz. Zrobisz jak uwazasz, za kilka dni znowu sie poklocicie, oczywiscie z klotni nic nie wwyniknie poza twoim placzem i lamentem na kafe, a nastepnego dnia bedziesz sie pocieszac. Nigdy w zyciu nie znioslabym takiego czegos, to jest upokarzajace, facet pewnie cie zdradza byc moze tylko emocjonalnie ale jednak , a ty? Ty trwasz czekajac na lepsze jutro albo az jemu sie zmieni. Nawet jak zostaniecie razem bedziesz umiala mu zaufac? Zyc z czlowiekiem ktory ciebie ranil i zdradzal, ktory chcial cie zostawic! Otrzasnij sie ! On chcial cie zostawic, powiedzial ze rozwod jest nieodwoalny! Jak mozesz byc nadal przy tym czlowieku. Zachowaj resztki honoru i sama odejdz a nie czekaj az on cie zostawi i odejdzie do innej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beata681
to co napisałaś Kasiu świadczy że jest lepiej. Nie oczekuj od niego że przyjdzie i powie że źle postąpił ze ciebie przeprasza bo to nie taki facet. Bez wyjaśnienine, przejście do porządku dziennego jest lepiej. Wiem ze ci to nie wysr=tarcza ale pomyść co chcesz osiagnąć. Dalsze kłótnie , swięta be z niego. Wiem ze zostanie w tobie żal ale z drugiej strony kochasz go ale tez wiesz ze do końca mu nie mozna ufać i musisz liczyć na siebie. I tal sie kończy dziewczęca bajka o tym ze żyli długo i szczęśliwie, w partnerstiwe. Kasiu musisz wybrać, ale pamietaj że bez tych cholernych facetów też jest źle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciekawe, czy wszyscy, którzy krytykują małżeństwo Kasi, sami żyją w idealnych związkach.... Ja jestem po ślubie 16 lat i wiem, że cały czas nie może być pięknie. Tak jest tylko w filmach :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×