Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tonący wodnik

JAK ODEJŚĆ Z TOKSYCZNEGO ZWIĄZKU?

Polecane posty

Gość taka Jedna Ona 22
Witam. Mam bardzo podobny problem, tyle że ja właśnie 5 dni temu odeszłam od męża po 4 miesiącach po ślubie :O Nie wiem po co wychodziłam za niego za mąż, pewnie myślałam sobie, że się zmieni albo może głupio było odwołać to wszystko... Dziś jest 5 dzień jak nie mamy kontaktu. On nie dzwoni bo telefon domowy wyłączyłam, a kom zmieniłam numer. Tu jest plus, że on mieszka w Niemczech, ja od 5 dni już w Polsce... A zapomniałam o najważniejszym, a mianowicie zaraz po ślubie zaszłam w ciąże i jestem w 14 tygodniu ciąży... Już zaczynam mieć myśli, że sobie nie poradzę ale staram sie wypędzać je. Najgorsze jest właśnie to, że pamiętam te dobre chwile... ale tak samo staram się zastępować je tymi złymi, a było ich pełno. W moim przypadku odpada poszukania sobie nowej miłości, bo kto chciałby kobiete w ciąży? Żaden facet! Na pewno było by o wiele łatwiej jak pojawiłby się ktoś inny ale musze sobie radzić sama i licze na to, że tym razem nie wrócę. W decyzji o odejściu pomogła mi właśnie książka "Kobiety, które kochają za bardzo" Na prawdę polecam. I życzę dużo dużo wytrwałości i powodzenia :) Na pewno wszystko się uda i jeszcze kiedyś napiszemy tu na forum, że w końcu jesteśmy szczęśliwe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka Jedna Ona 22
Jeśli Ty, bądź inna kobieta miałaby ochote opisać swoja historię to podaje maila: dziewczyna0922@interia.pl Może opisując swoje doświadczenia pomożesz mnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
Skończyłam czytac "Kobiety, które kochają za bardzo"... jestem w szoku, to niesamowite. Mam wrażenie, że ktoś mnie dokladnie przejrzał i co najwazniejsze widzę, że jest nadzieja! ---> w temacie - dzięki za wsparcie! własnie zaczełam sidómy dzień:D:D ----> a dlaczego zaraz - josteina@poczta.onet.pl to mój mail, czekam z niecierpliwością...chciałabym przeczytac o Twoich doświadczeniach!!! zresztą, kto ma ochotę sie pozwierzac, niech pisze..potrzebuje wsparcia i świadomości, że jakoś da się z tego wykaraskac...:((: czyli myślę to, samo co "taka Jedna Ona 22"...widzę, że jestesmy na podobnych etapach, zresztą mój facet tez jest obecnie w innym kraju... Mam nadzieję, że Ci się uda!!! Piszesz, że to Twój 5ty dzień...wytrzymaj proszę ! Czytaj jak mantrę tę ksiązkę, bo ja właśnie zaczynam drugi raz!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
ale paranoja...na początku bałam się, że mój facet nie odezwie się do mnie po tej ostatniej kłótni, a teraz?? teraz boję się, że się jednak odezwie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
Tak przy okazji, dysponuję świetnym artykułem (powiązanym z podobnym wykładem w ramach festiwalu "Dojrzewanie róż") na temat budowania świadomości, że powinno sie byc dla samej siebie najważniejsza osobą w życiu. Cenne wskazówki i rady. Ćwiczenia na początku brzmią smiesznie i może banalnie, ale przyznam, że na mnie zaczęły działac:) No a moja koleżanka, która mi artykuł przekazała jest nim oczarowana.:) Jeśli któraś z Was chciałaby poczytac to przeslę plik na maila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miałam też takiego dziada
dokładnie to samo.. cudem mnie nie zabil poza tym jak sie zaczelo robic dziwnie, i zaczelam podpytywac jak bylo w jego poprzenim zwiazku, to twierdzil ze nigdy jej nie uderzył. potem wyszło, ze np gwałcił ja przy pomocy róznych przedmiotów... bo chciała wyjsc z domu = na pewno chciała go zdradzic = zasłuzyła na kare = wykrecanie rak i wkładanie wiadomo gdzie marchwii bylo kara słuszna, wiec sie nie liczy jako bicie :D no zasłuzyła laska, co nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
O MATKO!!!! Jak odeszłaś?? Mój też twierdził, że nikogo wczesniej nie skrzywdził fizycznie..Wyobraźcie sobie, że kiedyś wylądowal na komisariacie za to, że obronił kobietę na ulicy, którą bił jej partner!!! Bohater od siedmiu boleści!! Co nie przeszkadzało mu potem mnie prawie pobic na ulicy, wyzwac i jeszcze na nastepny dzien stwierdzic, ze "chciałby mnie przeprosic, no ale...nie może byc nieszczery, poniewaz tego nie zaluje, właściwie jakby mógł to by to powtórzyl, bo zasłuzyłam"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Dziś ma przyjść do mnie teściowa podać mi kilka moich rzeczy, bo przyjechała na parę dni do Polski. Nie będzie to chyba za miłe spotkanie... cóż. Może powiem jak doszło do tego, że odeszłam. Pewnego wieczoru mój "ukochany" mąż wrócił z pracy, pijany... zaczęło się od jakiejś głupoty i uderzył mnie w brzuch, po czym rzucił się na mnie... na szczęście w pore weszła jego matka z mężem i go odciągnęli bo nie wiem jak by się to skończyło... oczywiście po chwil mu przeszło i jak, gdyby nigdy nic, przyszedł do mnie, przytulał się i mówił jaka to ja dobra nie jestem heh to trzeba mieć tupet! Następnego dnia rano, spakowałam się i wróciłam do Polski. Wtedy powiedziałam DOŚĆ, teraz odpowiadam nie tylko za siebie ale i za to maleństwo, to ono jest dla mnie najważniejsze i nie mogę pozwolić na to by było nieszczęśliwe albo jeszcze, żeby kiedyś coś Nam zrobił... Wiem, że zrobiłam bardzo dobrze odchodząc ale to jest takie trudne... przecież dla innych byliśmy taką fajną parą... ciągle ktoś pyta czemu przyjechałam, kiedy jadę znowu... nie jest fajnie tłumaczyć wszystkim co i jak, więc oszukuję, że jest w porządku... tylko najbliższe mi osoby wiedzą co się stało... Najgorsze jest to, że i tak będę musiała się z Nim widywać, w końcu będziemy mieć dziecko. Nawet nie wiem czym mam się zająć... nie pracuje, więc ten czas jakoś wolno mi leci i rozmyślam... i dlatego też boję się, żebym czasem nie chciała wrócić do Niego... tyle razy już wybaczyłam... jak mam takie myśli, to za każdym razem myślę sobie "dziewczyno, ogarnij się nie możesz zrobić tego dziecku" pomaga ale nie na długo. Bardzo chciałabym mieć osobę, na którą mogłabym liczyć, która pomogła by mi w tych najgorszych chwilach ale niestety nie ma takiej... :( i chyba tez przez to nie mogę znaleźć w sobie tyle sił, aby iść złożyć pozew o rozwód... A Ty jak się dziś czujesz? Na wszelki wypadek zaczerniłam sobie nick.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tonący wodnik - ja bym prosiła o ten artykuł, trzeba wszystkiego próbować :) Może coś zadziała. Jeśli boisz się, że on się odezwie zmień numer telefonu. To pomaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz i ja i autorka jak na taki przypadek, już wiele zrobiłysmy, tylko teraz kwestia w tym, czy uda się działać dalej czy znajdziemy w sobie tyle sił. A to nie jest łatwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko teraz kwestia w tym, czy uda się działać dalej czy znajdziemy w sobie tyle sił bardziej chodzi o odwage i konsekwencje, powiedzialas a to i powiesz b, dasz rade

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dasz rade na bank! tylko i wylacznie od ciebie to zalezy i zrobisz to, a pozniej bedziesz cierpiec cierpiec az nagle bum i zrozumiesz, ze to byla swietna decyzja i bedziesz z siebie dumna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczerze to już jestem z siebie dumna, że dałam rade spakować rzeczy i odejść. Pewnie będzie tak jak mówisz, że będę cierpieć ale tak sobie właśnie pomyślałam, że może to cierpienie skończy się jak maleństwo się urodzi, wtedy ono będzie moim szczęściem i będzie dawało mi siłe do dalszej walki :) Tak własnie tak będzie! :) Tylko teraz trzeba się zmobilizowac i iść złożyć pozew o rozwód

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też miałam takiego gnoja
Jak sobie go przypomnę, to mnie mdli :O - skończył tylko podstawówkę (i to jeszcze z powtarzaniem klas :O ), ja studiowałam dziennie, a popołudniami pracowałam. On całymi nocami grał w gry komputerowe, a budził się potem o 15.00. Jak znalazłam mu fajną szkołę wieczorową, to się na mnie wydarł, że wstydzę się jego braku wykształcenia :D Zaczął pierwszą klasę w tej szkole i oblał z paru przedmiotów :O - jak gdzieś wychodziliśmy, to albo brał pieniądze od rodziców :O , albo nie miał nic przeciwko, żebym to ja płaciła. Pożyczał ode mnie kasę i nie oddawał. - umawiał się ze mną, nie przychodził, ja marzłam jak głupia godzinę, po czym przez parę dni się nie odzywał, a jak ja w końcu nie wytrzymywałam i dzwoniłam, to mówił, że nie wie (!) dlaczego nie przyszedł :O - dokuczał mi, że jestem brzydka i gruba (a ważyłam wtedy jakieś 40 parę kg), za to sam był śliczniutki - garbaty, pryszczaty chuderlak o paskudnym ryju. Jak moja koleżanka go poznała, to potem na osobności powiedziała: "Wiesz, ja bym się bała spotykać z chłopakiem z zespołem Downa." :D :D :D - jak w końcu jakimś cudem znalazł pracę, to wyrzucał mi, że on tak ciężko pracuje, a ja się w swojej pracy obijam :D - zerwał ze mną, jak wydawało mi się, że jestem w ciąży i odszedł do innej, życząc mi poronienia :O A ja durna wyzwaniałam do niego, płaszczyłam się i błagałam o powrót :O:O:O Jak sobie poradziłam? Najpierw była oczywiście depresja i płacz 24 h na dobę. Pomogła mi praca, hobby, moja rodzina i znajomi. Zrobiłam sobie na komputerze mały kalendarzyk i każdy miniony dzień zakreślałam na kolorowo, po jakimś czasie było mi szkoda dzwonić do typka i marnować tylu kolorowych kwadracików :) A na koniec pozwoliłam sobie na romantyczno - ostry weekend z innym mężczyzną i odżyłam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
---> taka Jedna Ona 22 artykuł już Ci wysłałam, nie dotyczy konkretnie tego problemu ale pomaga zrozumiec, że jesteśmy wartościowe ---> jak chcesz się rozwijac dale Od rana tonę na tych forach! Dziękuję za pomoc! Czytam i czytam i nie mogę doprawdy sie nadziwic, jak ja mogłam byc tak głupia i naiwnie wierzyc, ze moja miłosc wszystko uleczy i wszystko przezwycięzy. W rezutacie zrobiłam sobie z mózgu sieczke, bo łapię się na tym , ze mi się wydaje, że to normalne!!! ŻE w miłosci trzeba cierpiec! Ze jak nie cierpie to nie kocham, ze jak sie nie poświęcam to nikt nie pracuje na nasz zwiazek... Co za bzdura! Nie dziwnię się, ze kiedy on podświadomie to zrozumial to stracił do mnie szacunek - wyzwiska, ponizanie. Na wszystko mu pozwolilam bo myslalam ze tak trzeba, ze jestem jakims herosem. O Matko, co za bzdury.! Całą noc o tym myslę i jestem coraz silniejsza. Nie myślę o tych "cudownych chwilach, które się nam zdarzyły" to bylo dawno i ...nieprawda.:) Stanęłam dzis przed lustrem i obiecałam sobie, ze za pół roku będę szczęśliwa. I BĘDĘ!!! jesli wierzę, że ktoś może mnie uszczęsliwyc to znaczy, że pozwalam mu tez się unieszczęsliwic...ale to ja sama mam miec szczęscie w sobie, niezaleznie od jego wielkopańskich zachcianek, min, nastrojów czy postaci jaką zagra ze swojego schizofrenicznego repertuaru...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
Wiecie co, zaczyna się siódmy dzień, gdy nie jesteśmy w kontakcie, ale chyba zaczne od jutra liczyc od nowa - i nie jako kolejny cierpiętniczy dzien bez niego, ale JAKO PIERWSZY CUDOWNY DZIEN Z SAMA SOBA. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
jesli jesteście w takiej sytuacji jak ja i macie zamiar się złamac i do drania napisac to napiszcie to tutaj, gdziekolwiek, byle gdzie, NIE DO NIEGO!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odejść i to jak najszybciej...sama przez to przechodziłam zmobilizowałam się i byłam konsekwentna w swoich czynach.....głupia tylko byłam,że tak późno od niego odeszłam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja nie mam takich problemów
ale Wam szczerze kibicuję i życzę dużo wytrwałości i szczęścia!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
Dzięki!!!!!! :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja odeszłam jakiś czas temu, miesiąc może. cięzko, ale coraz lepiej. wahałam się, wybaczyla zdradę. ale nie miałam już siły. też oglądałam się na dobre chwile, ale te dobre chwile to przeszłość. mam całe życie oglądać się na przeszłość? teraz jakoś chyba wychodzę na prostą, chociaż czasem cięzko mi uwierzyć, że kogoś znajdę. mam 23 lata, kończę studia, mam duże pwodzenie, jestem ogarnięta i zaradna, ale i tak moje poczucie wartości sięgnęło dna. i nie wiem, czy uda mi się spotkać kogos, kto mnie pokocha. więcej na blogu, jakbyś chciała poczytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×