Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tonący wodnik

JAK ODEJŚĆ Z TOKSYCZNEGO ZWIĄZKU?

Polecane posty

Gość .Emenes.
Dzieki wielkie. jutro zadzwonie -musze to sobie wszystko jakos poukladac, przygotowac...moze cos sie wreszcie zmieni w moim zyciu bo juz nie daje rady..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez myślałam, że on mnie kocha tak bardzo, że nie mogę go skrzywdzić. ale ktoś zadał mi pytanie- czy współczucie wystarczy, by z kimś być? Otrzeźwiałam. Chociaż czasem nadal myslę, co on czuje, i czy to nie moja wina. zdradził mnie, wybaczyłam. potem mnie popchnął- myslałam, czy nie wyolbrzymiam problemu, bo przecież mnie nie uderzył. A jakby to zrobił> Mam na to czekać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzanna153
Jak odejść ,jak najszybciej bo psychopata się nie zmieni a jeśli już to na gorsze.Jesteś ofiarą przemocy psychicznej a to jest przestępstwo .Chcesz żyć z przestępcą ,który Cię niszczy a gdzie szacunek .Ratuj siebie ,dasz radę .Ciągły stres powoduje depresję jeśli jest taka możliwość to koniecznie wizyta u psychologa ,aby się wzmocnić,aby uwierzyć w siebie.Dziewczyny musicie same sobie pomóc ,nikt nie ma prawa poniżać drugiego człowieka i to nie Wasza wina ,trafiłyście na chorych ludzi ,którzy będą Wam mówili ,że oni są super a to Wy macie się leczyć i wogóle jesteście do niczego.Koniecznie poczytajcie topik czy żyjesz w związku w którym jest przemoc psychiczna jakoś tak i jeszcze życie po rozwodzie ,tam dostaniecie wsparcie i zrozumienie.Musicie uwierzyć ,że bez drania można żyć i to lepiej żyć. Ja już dwa lata jak jestem sama i spokój jest najważniejszy i ta wolność gdzie chcę jadę co chcę robię.Rozumiem jednak Was dobrze bo przeżyłam w takim związku 30 lat ,dlatego dla Was mówię bądzcie mądrzejsze .Masz to na co godzisz się.To od Was zależy żyć w piekle czy wybrać wolność.To uzależnienie to choroba ,my tęsknimy za czymś co miało być a nie do tego co było.Trzymajcie się będę zaglądała ,przytulam Was a i pamiętajcie jesteście super i poradzicie sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do mnie póki co nie dociera NIC. To, co piszecie, choć w 100% się w tym odnajduję, sugestie znajomych czy rodziny.. Chociaż On przy nich jest niczym Anioł, a ja o niczym im nie opowiadam. Przestałam- po tym jak po jednej z wojen zadzwoniłam do przyjaciółki a kilka dni, ba NA DRUGI DZIEń, do Niego wróciłam.. Było mi wstyd, że jestem kobietą, która pozwala się tak traktować- na co dzień udawałam raczej "chojraka"- nic mnie nie zaboli i nie zniszczy.. Na razie nic nie pomaga by od niego się od uwolnić. Piszę bloga po to by nie zapomnieć... by po kilku dniach spojrzeć na to z dystansu... Bo łatwo mieć klapki na oczach, łatwo zapomnieć o tym jak czuło się w tych określonych momentach... Tzn ja tak mam, że owszem, czuje się jak, za przeproszeniem g**** że daje sie tak traktować, ale to takie dziwne, nie dopuszczam tego do siebie mimo wszystko... Udaje, ze jest ok... Czasem sobie myślę, ze uda nam się... On jest typem osoby, ktora naprawde się stara... Stara się zmienić- leczenie, czyta ksiazki na ten temat.. Stara się.. I to mnie wqr......;/ Wolałabym zeby mnie uderzył, nie wiem, cokolwiek, ale bym miała pewnosc- JEST ZłY. A nie tak jak teraz... Boje się ze odejde i nie znajde juz nikogo takiego... A on potrafi byc naprawde dla mnie cudowny:( ehhh kiedyś odeszłam... Po tym jak po raz enty mnie oszukał, zostawiłam go. Wiecie co zrobił? Poszedł na leczenie.. Nie obiecywałam ze bede czekac. Kiedy wrocil, zupelnie odmieniony, opowiedzialam mu jak dobrze sie bawilam, jaka bylam szczesliwa. Boze, jaka ja bylam szczesliwa!!! Poczatkowo twardo trzymalam sie podjetej decyzji- "NIE, NIE BEDE Z TOBA.." On zaczął płakać.. płakał jak dziecko.. Ale mówił, z rozumie, ze wie jak mnie skrzywdził... Ja mam niestety tak, ze jak ktos nie chce to ja chce a jak baaardzo chce to ja nie chce;) I tym sposobem skonczylo sie tak ze dalam mu szanse... sama za nim łaziłam w sumie... Teraz tak tego żałuje.. Może obydwoje bylibyśmy teraz bardziej szczesliwi:( pozdrawiam wszystkie kobiety kochające za bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do elle....
Ja mam to samo,gdy jest jakas akcja i odchodze,wtedy szczerze go nienawidze,ale pozniej jakby zapominam,wiem ze mogloby mi byc lepiej,ale gdy jestem sama bez niego szaleje jakbym stracila cud-a nie potwora,zamiast odetchnac z ulga,przezywam kazdy jego sms,a w kazdym mnie bluzgal,ze jestem k..wa,ze zachcialo mi sie puszczac i dlatego odeszlam i tak w kolko,udaje jakby nie wiedzial co jest faktycznym powodem.... Moja rodzina i znajomi,ech szkoda gadac,wszyscy dzialali,wspierali,a teraz pewnie gdyby mnie posiekal to nikt by nie zareagowal. Trzeba przyznac ze jest pewien typ toksycznych facetow,ktorzy uzalezniaja od siebie. Moj byly maz z ktorym wojowalam,podobnie-ale inaczej,nie bylam uzalezniona,bez problemu sie rozeszlismy...a teraz poprostu tragedia,jestem jak jakas pozbawiona rozumu cma,co frunie po rowni pochylej ku zagladzie. Podobnie miala kolezanka,ktora odeszla od meza,wspierala mnie..i rowniez nie miala juz do mnie sil, i w miedzyczasie poznala kogos,wielka milosc,wielki toksyk-dzis facet robi z nia to co chce,wlacznie z przemoca fizyczna. I ona sama mi przyznala,...,,wiesz co gdy ty nie potrafilas sie rozstac ze swoim,rece mi opadaly i bylam zla na twoja glupote,a dzis tak jak wtedy inni sie odwracali od ciebie,ja mam to samo i tez nie potrafie sobie z tym poradzic-teraz cie rozumiem..... Ale marne pocieszenie,bo nic nie wnosi. Enemel,musisz spotkac sie ze swoim community welfare oficerem,prowadza dni otwarte ok 2x w tygodniu i tam przedstaw swoja sytuacje,napewno pomoze-bo taki jest jej obowiazek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
elle-tres-belle czytałam TWojeog bloga, tak nie można, pomysl o sobie wreszcie dziewczyno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wkurzam się jak ktoś mi tak mówi... :( tzn. nie mam Ci tego za złe oczywiscie, ale wkurzam się na siebie.. jest mi wstyd... Kiedy właśnie przeczytałam kilka takich właśnie opinii, jakos tak zrobiło mi się przykro.. W takich momentach uzmysławiam sobie jak bardzo jestem żałosna Też czytałam Twojego bloga ale nie napisałam później już nic.. bo było mi głupio... Tobie się udało... A ja dalej się użalam nad sobą i póki co chyba z tego się nie uwolnię... ślub odwołałam, ale nadal jesteśmy razem. On chyba coś po tym zrozumiał.. ale mimo wszystko nutka optymizmu pozostała... Tak sobie myślę, że dam radę, jakby nie było, jaką bym decyzję nie podjęła..:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
elle tres belle - nie jesteś żałosna, to nie Twoja wina. Wpadlaś w to i cięzko się wydostać, ale dasz radę, jesli tylko będziesz chcieć. Bo nie wiem, czy tego chcesz. Zadaj sobie dwa pytania- czy go kochasz i czy jesteś szczęsliwa. I jak wyobrażasz sobie siebie za 5 lat w marzeniach? On tam jest? dasz radę, nadejdzie taki moment, że powiesz- mam silę zrobię to. U mnie długo były wahania, a potem samo przyszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polusia - jak sobie radzisz po rozstaniu? Bardzo zaciekawił mnie twój blog i twoja historia... Ja bylam 6 lat w toksycznym zwiazku. Teraz jestem juz z innym. Wreszcie wiem co to znaczy spokoj, szacunek i zrozumienie. No i czekam na nasza coreczke, ktora powinna pojawic sie na swiecie 9 dni temu ale jej sie zupelnie, zupelnie nie spieszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mówie wam dziewczyny poza tymi facetami którzy niszcza waszą psychikę jest naprawdę inne życie. I inni faceci - wspaniali, mili, ciepli, ktorzy nie musza sie wyżywać na nas żeby zrobiło im się lepiej. Uwierzcie w to że może być pięknie. Moja historia jest tego przykładem. Aż mnie ciary przechodzą na myśl, że mogłabym teraz dalej być z Nim i nigdy nie mieć cudwonej rodziny jaka mam teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam Wam przeczytać
książkę Katarzyny Grocholi "Trzepot skrzydeł" - to o Was! (można znaleźć w formie ebooka) Ja czytałam i płakałam, choć mnie to nie spotkało co Was. Ale tam bohaterce się udało, więc może to Was natchnie. TRZYMAJCIE SIĘ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
dj rodoo! Super!gratulacje z powodu córeczki:) Ja postanowiłam odejśc i trzymam się zamiaru, to już przesądzone, że nie wrócę chcby nie wiem co się działo:) Azymut wyznaczony:D!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
Idę dokładnie według zaleceń ksiązki "Kobiety, które kochają za bardzo" i dziekuję ewie44, że ją poleciła. Mam wrażenie, że się obudziłam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hm, ja się bardzo długo wahałam, to nie była kwestia tygodnia, czy miesiąca, może pół roku, może roku. Wiedziałam, żę jestem nieszczęśliwa, ale kochałam go. A póki go kochałam, nie potrafiłam odejść. A potem zauważyłam, że już tego nie czuję, trochę mnie to przeraziło. On za to wtedy stał się najwspanialszym człowiekiem na świecie, ale było za późno. Po jakiejś awanturze stiwerdziłam, żę to bez sensu. Potem spotkałam przyjaciela, który zna tę historię z najmniejsyzmi szczegółami. Nie powiedział- odejdź. Ale słuchał i słuchał, i zadawał pytanie. Ja na nie odpowiadałam i dopiero jak słyszałam coś, co powiedziałam na głos, to klarował mi się jakis obraz rzeczywistości. Te rozmowy trwają może 3 miesiąc. Ja podjęłam już decyzję. A teraz staram się w niej wytrwać. CZasem nadchodzi zły dzień, gdy cos sobie przypomne, gdy pomyslę, że nikt mnie już nie pokocha. Ale to szybko mija. Wzięłam się za siebie, tak po babsku, kiecka, włosy. Mam na głowie pracę mgr i kwestie zawodowe. Mam super rodzinę, kilku fajnych kumpli, przyjaciółke od serca, tego kogoś, kto mnie zawsze wysłucha i to forum. no i bloga. I jakoś to się kręci powoli. Ale do przodu. Najgorsze dla mnie było takie wahanie się, zanim zapadła decyzja. Teraz już małymi krokami codziennie do przodu. To tyly z mojej historii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
POLUSiA!! Moje odejście jeszcze tak dluo nie trwa, ale też powtarzam sobie: "malymi kroczkami..małymi kroczkami i wszystko się da" :) Cieszę się, że Ci się udało i może mi kiedys też. Tak przy okazji zapisałam się na kurs tańca, jutro idę do fryzjera, rozpieszczam się jak się da. Próbuję sobie dac takie uczucie jakiego oczekiwałam od niego i zaczyna działac:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na samym dnie....770826
Jestem na samym dnie,nie udalo mi sie,malo tego dalam sie ohydnie zmanipulowac,przestalam o siebie walczyc i stalo sie ,juz wczesniej gdzies pisalam ale zawsze obrzucaja mnie g..nem ,bo nie ciesze sie ze wkrotce urodze mu dziecko. Znowu bede starala sie uciekac,obarczona kolejnym dzieckiem,a on bedzie sobie gwizdal pod nosem. Teraz zamiast jechac do pracy,spi bo pil cala noc i gral na kompie oraz buszowal po stronkach erotycznych,lub szukal panienek za kase,ktore beda troche tansze....Jestem w totalnym dole.Wypruwam sobie zyly zeby dom byl domem,zamiast odpoczac i jak kazda dziewczyna w mojej sytuacji cieszyc sie i oczekiwac dziecka,ja czuje sie jak wiezien napuchnietego ciala-a z jego strony czuje niechec i obrzydzenie...czy w takiej sytuacji mozna sie cieszyc???Ciagle mu usluguje,sprzatam po nim,bo jemu syf nie przeszkadza,nie pomaga mi w niczym,jedynie korzysta ze mnie jak z darmowej starej i brzydkiej gospodyni,ktora dobrze dba o dom,ale kijem by jej nie ruszyl z obrzydzenia.Jest mi wstyd,dokladnie tak samo jak moim przedmowczyniom,bo odchodzilam tyle razy i zawsze on sie do mnie wkrecal jakims podstepem,nie mam przyjaciol,ciagle sie przeprowadzam-bo uciekam,od niego,potem od wstydu przed ludzmi,ktorzy sa mimowolnymi swiadkami tych akcji,lub jak ostatnio ,ze wstydu przed panienka z sasiedztwa,z kto9ra mnie zdradzal,a ja jeszcze dalam sobie brzych zrobic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik do na samym dnie
Jaki koszmar!Masz szanse znaleźc gdzieś pomoc? Szukałaś jej? Czy w ogóle jej chcesz? Wiem jak trudno sie na to zdecydowac, ale chyba w Twojej sytuacji sama się z tego nie wyciągniesz....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na samym dnie - ja tez wiele razy wracałam i nawet dałam namówić się do małżeństwa bo myślałam, że wszystko się zmieni i teraz co jestem w ciąży i odeszłam od niego. Było mi fajnie ale cholera zaczynam mieć wątpliwośći :( że nie poradzę sobie z dzieckiem... niby mam pomoc od mamy, mieszkam u niej ale jestem bez grosza... widzę, że mamie chyba przeszkadza to, że tu mieszkam :( przykre to jest cholernie. Nie mam nikogo z kim mogłabym pogadać... jakoś w tych najgorszych chwilach wszyscy się wypieli... Nawet nie mam co ze sobą zrobić bo lekarz kazał mi lerzeć bo mam za mało wód płodowych i nic nie mogę tylko lerzec, więc jak tu nie oszaleć? Nie myśleć ciągle o NIm, że może jednak zmieni coś, że będzie już inaczej... :( Od tygodnia nie mamy kontaktu. On nie ma nr do mnie i nie dzwoni, ja też nie wiem jaki ma teraz nr. Napisałam mu list... i nie wiem czy dobrze zrobiłam. Ale muszę coś z Nim ustalić co teraz. Czy będzie płacił na dziecko, czy od razu rozwód jeśli tak to będę musiała ograniczyć mu prawa do dziecka. Boże, wczoraj jeszcze byłam taka pewa, a dziś? Juz nic nie wiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na samym dnie....770826
Moja jedyna nadzieja w tej chwili byloby spakowanie rzeczy i wyprowadzka 300km dalej,tam gdzie mam przyjacioloke,tyle tylko ze fizycznie nie dam rady tego wykonac na kilka dni przed porodem,wiesz ciezkie pakunki,sprzety,nie jest latwo wrzycic tego na raz do auta. Wreszcie wstal,dzwonili za nim juz z pracy-wydarl morde dlaczego go nie obudzilam,a chodzilam i budzilam co 15min,zrobilam sniadanie, od 8.30 i za kazdym razem wrzeszczal,, JUZ!!! ODPIEPRZ SIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na samym dnie - jeśli jesteś kilka dni przed porodem to wierzę, że ciężko było by Ci teraz to zrobić... ale po porodzie tez będzie cięzko i w dalszym ciągu będziesz się męczyła. Nie warto. tonący wodnik - Bardzo się cieszę, że Tobie się udaje!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na samym dnie....770826
Wcielo mi pol posta...moze to i dobrze.jestem kompletnie rozbita,zamiast isc do przodu ja sie nie cofam,a poprostu spadlam na dno. Jesli to jest twoj maz masz prawo wystapic o alimenty dla siebie,teraz gdy jestes w zagrozonej ciazy i musisz lezec,jakiekolwiek pieniadze powinny mame jakos zadowolic,ja mam rodzicow ktorzy kochaja bezwarunkowo i maja kase,z tym ze mieszkaja w Pl a ja tutaj,u mnie nie chodzi o pieniadze,bo jako samotna matka nie bede na lodzie,ale o to zeby ktos mi pomogl sie wyprowadzic,cicho i szybko,brakuje mi przyjaciol,znajomych,chlopa ktory pomoglby przy tej organizacji(moja przyjaciolka rowniez jest sama),ta ciaza to moj gwozdz do trumny,jak szukalam wsparcia wczesniej ,slyszalam nie usuwaj,bedzie dobrze,zobaczysz wszystko sie ulozy....teraz nikt z tych co to pisali nie przezywa mojego dramatu,zalamania,zgnojenia...nic sie nie ulozylo,wrecz przeciwnie jest jeszcze gorzej,kazdego dnia upokorzenie i to takie zebym nie miala przez chwile watpliwosci jaka jestem ohydna i jak niewiele dla niego znacze...nie tak to mialo byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
Wszystko jest trudne dopóki nie stanie się łatwe. ---> taka Jedna Ona 22 posłuchaj, ja Cię błagam nie wracaj do niego, ja wiem, ze to trudne jak cholera, przestac myslec "A co jesli zmarnuje tą szansę, odepchnę go a on się zmieni". ON NIE JEST WAŻNY. Wazne jest dziecko i Ty. No to co z tego, że nikt się nie cieszy, że jestes, gdzie jestes, to oni będą żyli z tym tyranem?? No i co z tego?? Żebyś lepiej zrozumiała:... Ja całe zycie oglądałam jak mój ojciec bije matkę i biegłam do domu ze szkoly z sercem na ramieniu czy jej jeszcze nie zabił i udawalam, że nie widzę rozbryzganej krwi na ścianie i fioletowej twarzy mamy. Potem bił mojego starszego brata, jak się okazało, kiedy nikogo nie było w domu. Raz nie wytrzymał i zaczął go bic kiedy byłysmy z matką w drugiej częsci domu. Mój brat zaczął strasznie krzyczec, wlaściwie to był pisk. Ojciec nie ruszyl tylko mnie. Pobiegłam do nich, wdarłam się siłą pomiedzy nich i krzyknełam, że jak chce kogoś jeszcze uderzyc to musi mnie wpierw zabic albo ja zabiję jego...Nawet jak to piszę to mi się ręce trzesą. Ja Cię naprawdę blagam w imieniu Twojego dziecka, żebys mu tego oszczędziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też mieszkałam za granicą, dokładnie tydzień temu spakowałam rzeczy i wróciłam do Polski. Ja wiem o tym, że mama mi pomoże. Nieczego mi brakowac nie będzie tyle, że ja nie chce od niej pieniędzy. Widzę, że ona ma jakiś żal do mnie... chyba, że odeszłam... Wszyscy uważają, że on się zmieni, że przecież nie jest taki zły... tak jak przy nich grał dobrego i troskliwego męża. Nie wiem czasem mam wrażenie, że myślą, że ja kłamię :( Myślałam, że wrócę do Polski i wszytsko będzie o niebo lepiej, że będę miała z kim pogadać, będą mnie wpierać a tu taka pomyłka. Przyjaciółka była u mnie raz i cisza jest mi przykro. I chyba właśnie dlatego zaczynam myśleć, że może jednak się zmieni, może jednak się Nam ułoży... A Ty spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, jak on będzie w pracy i jedź do przyjaciółki. ALbo niech ona przyjedzie po Ciebie. Później weźmiesz resztę rzeczy ale najpierw musisz po prostu odejść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
---> na samym dnie A gdzie Ty jesteś teraz? Pisz jak najczęsciej, nie możesz sie poddac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
Skąd ja to znam! Mojego faceta tez wszyscy uwielbiją, że taki towarzyski, skromy, mily, jedna koleżanka nawet powiedziała "widac, ze to dobry czlowiek"...oh slodka naiwności..:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tonący wodnik - staram sobie tak własnie mówić, że teraz najważniejsze jest dziecko ale jest strasznie trudo jeśli wszyscy są przeciw Tobie i w nikim nie masz oparcia... Powiedz jak myślisz dobrze robię pisząc do niego? Czy nie... może lepiej będzie jak od razu złoże pozew o rozwód albo o alimenty.. nie wiem, na prawde nie wiem co mam zrobić... Moja mama jeszcze niedawno zapytała mnie kiedy on przyjedzie, pytam więc po co a ona he no, żeby odwiedzić mnie, pobyć trochę ze mną. Ona chyba uważa, że wróciłam bo nudziło mi się tam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Swoja drogą bardzo przykre jest to co spotkało Ciebie w dzieciństwie... Na pewno masz rację we wszytskim co piszesz o nie wracaniu ale to strasznie trudne. Powiedz jak radzi sobie teraz Twoja mama?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taka Jedna Ona 22 Opowiedz moze mamie cala historie. Tak jak nam tutaj na forum. Jak on cie traktuje i jaki dla ciebie jest. Mama wtedy bedzie znala prawde a tak to moze miec falszywy obraz rzeczywsitosci. Postaraj sie z nia porozmawiac od serca. Ja z moja nigdy tego nie robilam ale raz sie przelamalam i to byla wspaniala rozmowa. Tyle rzeczy mi sie wtedy wyjasnilo. Moze ty tez mylnie odbierasz jej nastawienie. Moze wcale nie przeszkadza jej ze u niej mieszkasz... Brak rozmowy czesto do roznych niepotrzebnych nadinterpretacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonący wodnik
Akurat w przypadku mojej rodziny wszystko się ułożylo. Po koszmarze, ktory trwał i trwał właściwie nawet nie wiem ile lat wszystko się zmieniło. Ojciec się uspokoił, nie robi awantur. Właściwie ich małżeństwo jest TERAZ idealne. Spędzają ze sobą bardzo duzo czasu, stali się nie tylko kochającą się parą ale i przyjaciółmi. Tak sobie myslę, pół zartem pół serio, że gdyby sie tyle każdej nocy nie wydzierali i nie tłukli to nie miałabym okazji po kilka razy różańca odmówic za ich związek. A wygląda na to, że poskutkował..:) Jakkolwiek jednak różowo teraz nie jest, ten koszmar we mnie żyje. Kiedy myslę o swoim związku to największym argumentem, jaki mnie trzyma przy decyzji o odejściu jest fakt, że nie chcę miec takiego małżeństwa ani zapłakanych i wystraszonych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na damym dnie- a nie ma kto Ci pomóc? pomysl, czy po porodzie będziesz mogła na niego liczyc, wtedy będzie jeszcze maleństwo, cięzko się nawet spakować. to ostatni dzwonek, weż cokolwiek, po resztę wrócisz, tylko zadbaj o siebie i dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×