Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ofiara flirtu

Ofiara losu? flirtu?

Polecane posty

czy to jest rzeczywiście miłość, czy tylko jakieś inne równie silne emocje typu głęboka przyjaźń, empatia-współczucie(?), może jakaś odpowiedzialność-wyrzuty sumienia(?). Dla mnie miłość to nie tylko samo drżenie serca, choć jest ono najprzyjemniejsze, ale także właśnie empatia, i głęboka przyjaźń - to właśnie scala dwoje ludzi. Jeśli będziesz się bał nigdy nie będziesz w pełni potrafił kochać. Wiem jak bolą blizny, ale jeśli nie potrafimy wznieść się poza nie nic nie osiągniemy. Dziś postawiłam wszystko na jedną kartę i przegrałam. Znikam z kafe, bo muszę się porządnie wyryczeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedna mala m
Cholera jasna Nic z tego nie rozumiem. Siedzę i ryczę. Raz spotkałam Go przed Jego blokiem jak szłam do koleżanki z chóru, drugi raz po wielu wielu latach, gdy wracałam z przedszkola z wizyty u pedagoga z poradni psychologiczno pedagogicznej ( ma tam dyżury ), a wczoraj usłyszałam, że wystaję pod Jego blokiem. TO JAKIŚ OBŁĘD, tym bardziej, że zawsze starałam się omijać tę ulicę, żeby nie przeżywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nawet nicka nie umiem wpisać poprawnie :o Nic z tego nie rozumiem. Siedzę i ryczę. Raz spotkałam Go przed Jego blokiem jak szłam do koleżanki z chóru, drugi raz po wielu wielu latach, gdy wracałam z przedszkola z wizyty u pedagoga z poradni psychologiczno pedagogicznej ( ma tam dyżury ), a wczoraj usłyszałam, że wystaję pod Jego blokiem. TO JAKIŚ OBŁĘD, tym bardziej, że zawsze starałam się omijać tę ulicę, żeby nie przeżywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
jedna mała m, "Dziś już wiem, że zostanę sama na zawsze." Po takich słowach nie jestem w stanie powstrzymać się przed zacytowaniem pewnego, nie tylko góralskiego, filozofa: GÓWNO PRAWDA!!! Czegoś ważnego dla siebie dziś się dowiedziałaś. Ale na pewno nie tego, że już zawsze będziesz sama. A może to ma być deklaracja? Słów wyrzucanych z siebie pod wpływem silnych emocji (ograniczona świadomość?) nikt nie powinien traktować poważnie. Najlepiej puszczać je mimo uszu. Nawet jeżeli zostały zapisane. UZNAJ JE SAMA ZA NIEBYŁE. "Dziś postawiłam wszystko na jedną kartę i przegrałam." - jak wyżej. GÓWNO PRAWDA!!! Zdaję sobie sprawę z tego jak dużo postawiłaś. Ale między dużo a wszystko jest przecież ogromna różnica. Przegrałaś jedno rozdanie, ale jeszcze nie partię ani tym bardziej robra. Jeżeli komuś jest potrzebny respirator czy elektrowstrząsy to nie po to aby mógł przyjąć księdza z ostatnim namaszczeniem. Nawet jeżeli przekroczył osiemdziesiątkę (mam przeczucie, graniczące z pewnością, że jeszcze parę latek do tego wieku Ci brakuje). "muszę się porządnie wyryczeć" - rycz mała rycz, płacz maleńka płacz. To często przynosi ulgę. A rany się zabliźniają. Ale przecież to Ty wypowiedziałaś te słowa do mnie "Wiem jak bolą blizny, ale jeśli nie potrafimy wznieść się poza nie nic nie osiągniemy". Czy jeżeli jednak tracimy cel do którego dążyliśmy, to usprawiedliwia to naszą kapitulację? Czy powinniśmy szukać innego celu, innego uzasadnienia sensu naszego dalszego życia? NIEKONIECZNIE. Motorem napędzającym nas w drodze zwanej życiem jest przecież tak przebrzydła cecha (od której nie jest wolny ŻADEN człowiek), jak EGOIZM. NIE BÓJ SIĘ SWOJEGO EGOIZMU, nie udawaj, że jest Ci obcy. Ale nie tak rozumiany jak u aforysty: "Egoizm nie polega na tym, że żyje się tak, jak się chce, lecz na żądaniu od innych, by żyli tak, jak my chcemy". Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
jedna mała m, "Dziś już wiem, że zostanę sama na zawsze." Po takich słowach nie jestem w stanie powstrzymać się przed zacytowaniem pewnego, nie tylko góralskiego, filozofa: GÓWNO PRAWDA!!! Czegoś ważnego dla siebie dziś się dowiedziałaś. Ale na pewno nie tego, że już zawsze będziesz sama. A może to ma być deklaracja? Słów wyrzucanych z siebie pod wpływem silnych emocji (ograniczona świadomość?) nikt nie powinien traktować poważnie. Najlepiej puszczać je mimo uszu. Nawet jeżeli zostały zapisane. UZNAJ JE SAMA ZA NIEBYŁE. "Dziś postawiłam wszystko na jedną kartę i przegrałam." - jak wyżej. GÓWNO PRAWDA!!! Zdaję sobie sprawę z tego jak dużo postawiłaś. Ale między dużo a wszystko jest przecież ogromna różnica. Przegrałaś jedno rozdanie, ale jeszcze nie partię ani tym bardziej robra. Jeżeli komuś jest potrzebny respirator czy elektrowstrząsy to nie po to aby mógł przyjąć księdza z ostatnim namaszczeniem. Nawet jeżeli przekroczył osiemdziesiątkę (mam przeczucie, graniczące z pewnością, że jeszcze parę latek do tego wieku Ci brakuje). "muszę się porządnie wyryczeć" - rycz mała rycz, płacz maleńka płacz. To często przynosi ulgę. A rany się zabliźniają. Ale przecież to Ty wypowiedziałaś te słowa do mnie "Wiem jak bolą blizny, ale jeśli nie potrafimy wznieść się poza nie nic nie osiągniemy". Czy jeżeli jednak tracimy cel do którego dążyliśmy, to usprawiedliwia to naszą kapitulację? Czy powinniśmy szukać innego celu, innego uzasadnienia sensu naszego dalszego życia? NIEKONIECZNIE. Motorem napędzającym nas w drodze zwanej życiem jest przecież tak przebrzydła cecha (od której nie jest wolny ŻADEN człowiek), jak EGOIZM. NIE BÓJ SIĘ SWOJEGO EGOIZMU, nie udawaj, że jest Ci obcy. Ale nie tak rozumiany jak u aforysty: "Egoizm nie polega na tym, że żyje się tak, jak się chce, lecz na żądaniu od innych, by żyli tak, jak my chcemy". Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
jedna mała m, "Dziś już wiem, że zostanę sama na zawsze." Po takich słowach nie jestem w stanie powstrzymać się przed zacytowaniem pewnego, nie tylko góralskiego, filozofa: GÓWNO PRAWDA!!! Czegoś ważnego dla siebie dziś się dowiedziałaś. Ale na pewno nie tego, że już zawsze będziesz sama. A może to ma być deklaracja? Słów wyrzucanych z siebie pod wpływem silnych emocji (ograniczona świadomość?) nikt nie powinien traktować poważnie. Najlepiej puszczać je mimo uszu. Nawet jeżeli zostały zapisane. UZNAJ JE SAMA ZA NIEBYŁE. "Dziś postawiłam wszystko na jedną kartę i przegrałam." - jak wyżej. GÓWNO PRAWDA!!! Zdaję sobie sprawę z tego jak dużo postawiłaś. Ale między dużo a wszystko jest przecież ogromna różnica. Przegrałaś jedno rozdanie, ale jeszcze nie partię ani tym bardziej robra. Jeżeli komuś jest potrzebny respirator czy elektrowstrząsy to nie po to aby mógł przyjąć księdza z ostatnim namaszczeniem. Nawet jeżeli przekroczył osiemdziesiątkę (mam przeczucie, graniczące z pewnością, że jeszcze parę latek do tego wieku Ci brakuje). "muszę się porządnie wyryczeć" - rycz mała rycz, płacz maleńka płacz. To często przynosi ulgę. A rany się zabliźniają. Ale przecież to Ty wypowiedziałaś te słowa do mnie "Wiem jak bolą blizny, ale jeśli nie potrafimy wznieść się poza nie nic nie osiągniemy". Czy jeżeli jednak tracimy cel do którego dążyliśmy, to usprawiedliwia to naszą kapitulację? Czy powinniśmy szukać innego celu, innego uzasadnienia sensu naszego dalszego życia? NIEKONIECZNIE. Motorem napędzającym nas w drodze zwanej życiem jest przecież tak przebrzydła cecha (od której nie jest wolny ŻADEN człowiek), jak EGOIZM. NIE BÓJ SIĘ SWOJEGO EGOIZMU, nie udawaj, że jest Ci obcy. Ale nie tak rozumiany jak u aforysty: "Egoizm nie polega na tym, że żyje się tak, jak się chce, lecz na żądaniu od innych, by żyli tak, jak my chcemy". Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
ewakitty, "jak to jakies tam teorie psychologiczne mówią - ofiara często po jakims czasem zamienia sie kata... albo w łobuza itd.. niespecjalnie, nieświadomie". Kolejny raz zgadzam się z tym co mówisz. Ale..... Trudno mi uwierzyć w to, że robią to niespecjalnie czy nieświadomie. Chociaż jest to doskonałe samousprawiedliwienie. "Miałem trudne dzieciństwo"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
"Miałem trudne dzieciństwo" Wielu ludzi, nie przyjmując takiego usprawiedliwienia, traktuje to jednak jako okoliczność łagodzącą. Co o tym myślisz Ty, ewakitty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
ewakitty, "medal z kartofla za odwagę i szybkie konkretne zakończenie sprawy z dziewczyną, po męsku (w końcu... hihi tak trzymać i konsekwentnym byc!" Przyjmuję z godnością ten medal. Ale tylko za odwagę. To, że zakończenie sprawy było szybkie to wyłączna zasługa dziewczyny. Zachowała się jak "prawdziwa kobieta" czyli po męsku. "Nie chcę już nic więcej usłyszeć". Ale "tak trzymam i jestem konsekwentny". Jestem skurwysynem, który "zawrócił jej w głowie" bo miał taki kaprys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a to Ty tak specjalnie i świadomie jej w glowie zawróciłes, zeby ją potem zostawić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Miałem trudne dzieciństwo" ja myślę: "trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia, trudne dzieciństwo zobowiązuje" ale ja nie o dzieciństwie wyżje pisałam, tylko o tym, że TY - ofiara, zamieniłes sie w krzywdzącego - "kata". w formie bezosobowej napisałam, więc może nie załapałes...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, rzeczywiście powinna się poprawić. Postawiłam wszystko na jedną kartę i przegrałam. Myślę, że przyszła pora na kapitulację, bo zdaję sobie sprawę z tego, że On nic nie zrobi. Zbyt dużo mam już lat i zbyt dobrze znam siebie, żeby móc stwierdzić, że już zawsze będę sama. Wiem już doskonale, że nie potrafię związać się z nikim innym, bo to przerabiałam i wiem dokładnie jak to wygląda. A płacz wcale nie przynosi ulgi. Najgorsze będą dla mnie święta, bo bez dziecka. Muszę je jakoś przeżyć. Trudno mi pisać, więc chyba nie będę dalej wciągała się w tę dyskusję. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On nigdy nie będzie mi obcy i nie oszukuję się. Wiem, że zawsze będę Go kochała i cholera nic na to nie mogę poradzić. Muszę jakoś przejść przez to życie i to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On nigdy nie będzie mi obcy i nie oszukuję się. Wiem, że zawsze będę Go kochała i cholera nic na to nie mogę poradzić. Muszę jakoś przejść przez to życie i to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
ewakitty, "a to Ty tak specjalnie i świadomie jej w glowie zawróciłes, zeby ją potem zostawić?" Już o tym pisałem: "Po wielu, mniej lub bardziej udanych próbach, mam kogoś już od dłuższego czasu. Czy ją kocham? Chyba to nie jest jeszcze miłość, ale...? Sądzę, że bardzo blisko". I dalej: "Czy może lepiej (po szczerej rozmowie) poprosić ją o danie mi czasu?" "Przecież ona widzi, że coś się złego ze mną dzieje. I chce wiedzieć co". Resztę już wiesz. Nie chciała wiedzieć. Nie zdążyłem przedstawić jej propozycji pt MOŻE DAJMY SOBIE TROCHĘ CZASU, bo usłyszałem już odpowiedź. .....i trzaśnięcie drzwiami...... Nie widzę możliwości dokończenia tej rozmowy. Pozostanę więc dla niej sk**wysynem, który "zawrócił jej w głowie". Jeżeli z takim przeświadczeniem jest jej lżej, to lepiej niech tak zostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli ona tak myśli, że jesteś s ... to wcale nie jest jej lżej, wręcz przeciwnie myślę, że jest jej ciężej. Widzisz On zatrzasnął mi drzwi, miałam ogromną nadzieję. Straciłam wszystko, ale jednocześnie wiem, że gdyby coś się w Jego życiu zmieniło nie potrafiłabym Go odrzucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka jest właśnie miłość, choć to bardzo boli, to zapomina się co złe i trzeba żyć tak by nie obciążać ukochanej osoby, można jedynie wspierać jeśli upada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gdyby coś się w Jego życiu zmieniło nie potrafiłabym Go odrzucić. Mam na myśli, że gdybym wiedziała, że jest sam i że mnie kocha. Jeśli się kogoś naprawdę kocha, to wybacza mu się wszystko i puszcza w niepamięć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mimo tego co się wydarzyło, nie potrafię o nim myśleć, że jest s... . Po prostu powiedział co sądzi i miał rację. Mimo wszystko dobrze się stało, bo wyszłam z bagna, w którym tkwiłam parę lat - mam na myśli swoje małżeństwo. Uczucia nie są zależne od rozumu, dlatego czasem głupio postępowałam. Nie wiem, czy kierował mną egoizm ? Myślę, że chciałam być w porządku w stosunku do niego, dlatego powiedziałam mu co czuję - myślę, że powinien o tym wiedzieć. Nie dał mi wszystkiego wyjaśnić, a chciałam mu tylko powiedzieć, że Go kocham i nie będę ingerować w Jego życie, że rozumiem swoje błędy.Chciałam, żeby wiedział, że jeśli mnie kocha i jest sam, to nie wszystko stracone. Rozmowa niestety potoczyła się inaczej i nie mogłam mu powiedzieć dokładnie co czuję. Człowiek ponosi konsekwencje swoich decyzji i musi się na to godzić. Moją konsekwencją jest to, że zwątpiłam w miłość, wyszłam za mąż z rozsądku, dlatego godzę się z tym co mnie spotkało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czegoś ważnego dla siebie dziś się dowiedziałaś. Ale na pewno nie tego, że już zawsze będziesz sama. To czego wg Ciebie się dowiedziałam, skoro jestem beznadziejnie kocham faceta, a On mnie nie chce ? Nie potrafię się zaangażować z nikim innym, więc wniosek jest prosty - dowiedziałam się, że będę sama. Wiem, że słów wyrzucanych pod wpływem emocji nie należy traktować poważnie. Owszem mogę uznać je za niebyłe, kocham Go bardzo, więc to nie jest trudne. Zdaję sobie sprawę z tego jak dużo postawiłaś. Ale między dużo a wszystko jest przecież ogromna różnica. Przegrałaś jedno rozdanie, ale jeszcze nie partię ani tym bardziej robra. Nie mogę już nic zrobić, przysięgłam mu, że usunę się z Jego życia i dotrzymam słowa, właśnie dlatego, że Go kocham i szanuję. Wątpię, by On coś zrobił, więc przegrałam robra. Jeżeli komuś jest potrzebny respirator czy elektrowstrząsy to nie po to aby mógł przyjąć księdza z ostatnim namaszczeniem. Po co wg Ciebie były te elektrowstrząsy ? Nie wiem, czy dam radę się po nich podnieść. Nie jestem egoistką i to jest mój największy ból, bo przez to dostaję po garach. Zawsze starałam się patrzeć również na innych, aby nikogo po drodze nie skrzywdzić. Tak zostałam wychowana. Dużo widziałam bólu innych ludzi, a to powoduję, że szanuję każdego człowieka. Szanuję również wolność drugiej osoby, dlatego już raz usunęłam się z Jego życia, bo nie chciałam obciążać Go swoim uczuciem. Fakt przesadziłam 2 razy, ale nie dlatego, żeby osiągnąć coś na siłę, ale po to, by zrozumiał ile dla mnie znaczy. Jak wcześniej pisałam właśnie z tego powodu, że nie jestem egoistką chciałam się z nim spotkać, żeby być w porządku w stosunku do Niego. Walczyłam ze swoją dumą, zaryzykowałam swój honor. Nie było mi łatwo pójść na to spotkanie. Źle zrobiłam i więcej tego błędu nie popełnię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
jedna mała m, "czego wg Ciebie się dowiedziałam" "beznadziejnie kocham faceta" - fakt. "On mnie nie chce" - prawda, dlatego ta Twoja miłość jest beznadziejna. "Nie potrafię się zaangażować z nikim innym" - tu mam wątpliwości. Próbowałaś (raz?), nie udało się. Chociaż minęło sporo lat zanim coś z tym zrobiłaś. "dowiedziałam się, że będę sama" - i tu się różnimy. Na ten Twój wniosek składają się dwie (wydaje mi się) niezależne sprawy. Po pierwsze zakończyłaś związek, w którym już od początku brakowało Ci tego co najważniejsze - miłości (nawiązując do konwencji brydżowej - błąd w licytacji). I przez kilka lat nie pojawiła się (nie udało się tego błędu zrekompensować dobrą grą). Porażka w tym rozdaniu spowodowała definitywne rozstanie się z obecnym partnerem, ale przywołała też wspomnienie "idealnego partnera", którego zalety znasz tylko teoretycznie, bo nigdy nie miałaś okazji z nim zagrać, chociaż od początku gry marzyło Ci się to. I drugi aspekt Twojego "będę sama". "Idealnemu partnerowi" składasz propozycję dokończenia z Tobą tego robra. I zdecydowane, jednoznaczne odrzucenie jej przez niego. Czemu nie wierzysz, że pośród wielu innych osób posiadających jaką taką umiejętność gry w brydża są tacy, którzy mogą być dla Ciebie (ale również Ty dla nich) doskonałym partnerem???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
jedna mała m, "czego wg Ciebie się dowiedziałam" "beznadziejnie kocham faceta" - fakt. "On mnie nie chce" - prawda, dlatego ta Twoja miłość jest beznadziejna. "Nie potrafię się zaangażować z nikim innym" - tu mam wątpliwości. Próbowałaś (raz?), nie udało się. Chociaż minęło sporo lat zanim coś z tym zrobiłaś. "dowiedziałam się, że będę sama" - i tu się różnimy. Na ten Twój wniosek składają się dwie (wydaje mi się) niezależne sprawy. Po pierwsze zakończyłaś związek, w którym już od początku brakowało Ci tego co najważniejsze - miłości (nawiązując do konwencji brydżowej - błąd w licytacji). I przez kilka lat nie pojawiła się (nie udało się tego błędu zrekompensować dobrą grą). Porażka w tym rozdaniu spowodowała definitywne rozstanie się z obecnym partnerem, ale przywołała też wspomnienie "idealnego partnera", którego zalety znasz tylko teoretycznie, bo nigdy nie miałaś okazji z nim zagrać, chociaż od początku gry marzyło Ci się to. I drugi aspekt Twojego "będę sama". "Idealnemu partnerowi" składasz propozycję dokończenia z Tobą tego robra. I zdecydowane, jednoznaczne odrzucenie jej przez niego. Czemu nie wierzysz, że pośród wielu innych osób posiadających jaką taką umiejętność gry w brydża są tacy, którzy mogą być dla Ciebie (ale również Ty dla nich) doskonałym partnerem???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo już to przerabiałam, za długo szukałam partnera, żeby tego nie wiedzieć. Nie idealizuję Go, bo bardzo dobrze Go znam. Wiem jakie ma wady i zalety. Zresztą skoro przez tyle lat nie mogłam przestać Go kochać to tak już pozostanie, wiem o tym. Człowiek kocha tak naprawdę raz, a później to tylko marne popłuczyny miłości i już o tym wiem. Pogodziłam się z samotnością. Zaczęłam ją oswajać i radzę sobie. Wiem, że jeśli tak trzeba to sobie sama poradzę w życiu. Nie znasz mnie, więc nie rozumiesz - nie każdy potrafi kochać kilka razy - uwierz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
jedna mała m, "Jeżeli ona tak myśli, że jesteś s ... to wcale nie jest jej lżej, wręcz przeciwnie myślę, że jest jej ciężej." Nie ma gorszych słów Od zostańmy przyjaciółmi I nie ma gorszych przekleństw Od zapewnień: lubię cię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo już to przerabiałam, za długo szukałam partnera, żeby tego nie wiedzieć. Nie idealizuję Go, bo bardzo dobrze Go znam. Wiem jakie ma wady i zalety. Zresztą skoro przez tyle lat nie mogłam przestać Go kochać to tak już pozostanie, wiem o tym. Człowiek kocha tak naprawdę raz, a później to tylko marne popłuczyny miłości i już o tym wiem. Pogodziłam się z samotnością. Zaczęłam ją oswajać i radzę sobie. Wiem, że jeśli tak trzeba to sobie sama poradzę w życiu. Nie znasz mnie, więc nie rozumiesz - nie każdy potrafi kochać kilka razy - uwierz. Gdyby było tak jak piszesz, czy istniały by samotne osoby, które - właśnie kochały kogoś, kto odszedł. Ja właśnie należę do takich osób. Czy byłoby tyle samotnych osób, które nie zapomniały o miłości i są samotne. Rozejrzyj się dookoła i zobacz jaka jest prawda. Miłości poszukują tylko Ci, którzy jej nie znaleźli. A jeśli się ją odnalazło - to przepadło, nic tego nie zastąpi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ofiara_losu
jedna mała m, "gdyby coś się w Jego życiu zmieniło nie potrafiłabym Go odrzucić" "Jeśli się kogoś naprawdę kocha, to wybacza mu się wszystko i puszcza w niepamięć", "nie potrafię o nim myśleć, że jest s..." Co chcesz mu wybaczyć? Czy to, że znalazł swoją drogę, bez Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już to przerabiałam, za długo szukałam partnera, żeby tego nie wiedzieć. Nie idealizuję Go, bo bardzo dobrze Go znam. Wiem jakie ma wady i zalety. Zresztą skoro przez tyle lat nie mogłam przestać Go kochać to tak już pozostanie, wiem o tym. Człowiek kocha tak naprawdę raz, a później to tylko marne popłuczyny miłości i już o tym wiem. Pogodziłam się z samotnością. Zaczęłam ją oswajać i radzę sobie. Wiem, że jeśli tak trzeba to sobie sama poradzę w życiu. Nie znasz mnie, więc nie rozumiesz - nie każdy potrafi kochać kilka razy - uwierz. Czy gdyby było tak jak piszesz, to czy istniały by osoby, które są samotne, bo kochały kogoś kto odszedł. Ja niestety należę do takich osób. Rozejrzyj się dookoła i zobacz jaka jest prawda. Dlaczego wiele osób pozostaje samotnych i nie układa sobie życia z kimś innym ? Nie widzisz tego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To, że wybrał drogę beze mnie to Jego sprawa - miał do tego prawo. Twierdzę tylko, że miłość wszystko wybacza, także okrutne zachowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak wcześniej pisałam miłość jest niezależna od rozumu. Nie da się przetłumaczyć sercu, ono bije i nie chce przestać. Pokierowałam się rozumem - dlatego, że On mnie nie chciał. Marnie mi to wyszło, więc lepiej być samą niż popełnić kolejny taki sam błąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×