Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

asia1234

on nie chce się oświadczyć

Polecane posty

Gość proponuje wpadkę
pytanie z innej beczki: jak idziesz kupic nowy samochód to bierzesz opla(super autko)czy merola, bo taka presja otoczenia?i moda na mercedesa? presja na małzenstwo bedzie zawsze, bo to naturalna kolej rzeczy ze chodzi sie z kims po to aby byc razem . jesli po roku, dwóch cos jest nie tego, to rozstanie i koniec.ja jestem męzatkąjuz 13 lat i wymagam wiele od męza. dlaczego? bo mu powiedziałam ze najpiękniejsze lata zycia spędziłam z nim i jego(naszym) dzieckiem,które w bólacxh rodziła, nosiłam 9 m-cy pod sercem, czego nie załuje, ale nie pozwole aby teraz kiedy córa "odchowana", kasa jest, spokojne zycie prowadzimy on mógł zdziwiac i wymyslac. dorosli ludzie rozmawiają i wspolnie rozwiązuje problemy, bo to dotyczy ich oboje.trzeba wymagac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosto z mostu i już
proponuje wpadke - hehe moja przyjaciolka powiedziala zartem to samo; wpadnij :) sama niestety na te chwile nie zdolalabym wychowac dzieciaczka, mimo ze zaradna jestem:) chociaz, ja czesto mam koszmary senne ze rodze dziecko a on nas zostawia itp, generalnie ciagle mi sie sni ze w ciazy jestem albo ktos mi dziecko zabiera itp. To on zawsze mowi, ze przeciez by tak nie zrobil nigdy, ze by nas kochal itd, ostatnio taki sen opowiadalam przy jego mamie to ona "cos ty, przeciez my bysmy ci nie dali zginac, wszyscy bysmy pomogli" , ale wiadomo w gadce kazdy mocny;) bede za pare godzin dziewczyny, mam nadzieje ze bedziecie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość proponuje wpadkę
bo wspolne zycie ma dawac szczescie a nie poczucie porazki, smutku czy płaczu!!! z ta wpadką, myslałam ze kobitka faktycznie juz starsza i zegar biologiczny tyka, choc ja w jwj wielu miałam5-letnią córunie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość proponuje wpadkę
sorry ze tak nie do ciebie pisałam, ale myslałam ze cie tu nie ma:) wiec bezosobowo. mysle ze rozmowa, albo osobne mieszkania i niech cie zdobywa od nowa, zabiega o ciebie i wie co moze stracic. jesli tak on nie czuje to szkoda czasu na niego. i wcale materialistką nie jestem ale dwie moje znajome mają mezów co po kilku latach małż. ciągle zakochani jak szczeniaki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że trzeba od siebie wymagać. Ale nie pozwolę na to, by facet po przemieszkaniu ze mną kilku miesięcy stwierdził, że to nie to i do widzenia. Zważywszy, że ten mój to nie starał się jakoś szczególnie i dla niego docieranie się, to sprawdzenie, czy dorównuję jego mamie w podawaniu obiadu pod nos z pełną gracją i klasą :p większość młodych małżeństw, które znam nie mieszkało razem przed ślubem. Mężczyźni oświadczali się, bo sami tego chcieli. Moje koleżanki o ślubach nawet nie wspominały, bo jakoś nie miały parcia. Chłopy same chciały :D zamieszkali razem po ślubie i wtedy zaczęło się tak zwane docieranie się. Ale sam fakt złożenia przysięgi małżeńskiej przed Bogiem (katolicy wszyscy) był dla nich powodem, oprócz miłości rzecz jasna, by się starać i żeby to małżeństwo trwało szczęśliwie. I odpukać, jakoś im się wiedzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosto z mostu i już
wiesz , ja nie mowie ze jestem juz mega stara czy cos:) ale wiesz, od zareczyn do slubu, potem mieszkania/domu, a potem dziecka, czasem bardzo dluga droga, wiec nie chce zwlekac niewiadomo jak dlugo, bo to wszystko trwaa, chcialabym sie troche nacieszyc mezem i wspolnym zyciem zanim sobie powiedzmy zmajstrujemy bobasa, a nie pod presja czasu "bo zaraz bede po 30-stce i bedzie za pozno" rozumiecie o co mi chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosto z mostu i już
proponuje wpadke - tyle ze my mieszkamy osobno:/ bo on nie chce sie nawet od mamy wyprowadzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja Cię doskonale rozumiem :D Też bym chciała pożyć trochę tylko z mężem, dotrzeć się, trochę się dorobić, nacieszyć mężem i wspólnym życiem. Potem dopiero dziecko. Mam nadzieję, że będę miała na to wszystko czas. Jak tylko ktoś mnie upoluje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie proponuję wpadki
bo wychowasz takiego samego synusia mamusi czy córusie mamusi jakim jest twój facet. Parę razy to widziałam, kobiety zapierające się że ich dziecko nie będzie tak wychowane jak syńcio maminsyńcio lokują całe uczucie w dziecku i potem chcąc nie chcąc to dziecko jest tak samo wychowane. I to nie ważne czy ten facet jest z nią czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie proponuję wpadki
Z tym zdobywaniem od nowa nie jest to tak oczywiste. Facet zdobywa jak mu zależy. Jak nie zależy to nie zdobywa. Moja szwagierka po 5 latach wspólnego mieszkania wyprowadziła się od faceta. Byli zaręczeni ale o ślubie ani wudu ani słychu. Sama jej doradziłam tą wyprowadzkę bo sądziłam że to pomoże rozwiązać problem albo w jedną albo w drugą stronę. Nawet się nie spodziewałam że weźmie moje słowa pod uwagę. Dzisiaj uważam że to był dobry pomysł ale został niewłaściwie rozegrany ponieważ ona jest niekonsekwentna w działaniu. Okazało się że jej narzeczonemu po jej wyprowadzce jest jeszcze lepiej niż jak z nią mieszkał, bo ma dziewczynę z którą się spotyka od czasu do czasu, do ślubu mu się jeszcze bardziej nie spieszy i od półtora roku nawet nie zaproponował żeby wróciła z nim zamieszkać. I tak zostali 28latkami którzy tylko ze sobą chodzą po prawie 8 latach związku. Wiec jeśli masz w planach ponowne zdobywanie to po pierwsze trzeba dopilnowac żeby facet poczuł stracił coś więcej niż kule u nogi i po drugie: żeby być później konsekwentną jeśli to nie przyniesie zamierzonych efektów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie proponuję wpadki
....poczuł że stracił coś więcej.... - miało być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spoko loko
Przeciez to temat sprzed roku - moze juz sie jej oswiadczyl:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała o sobie
prawie 6 lat razem, pomieszkiwałam u niego i jego mamy. Pranie miała robione codziennie, obiady i kolorowe kanapeczki na śniadanie. Chcialam iść na swoje (kupić po połowie wspólne mieszkanie). I on się musiał namyślić i myślał i nic nie wymyślił. Więc ja wymyśliłam, by dał mi spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosto z mostu i już
hej wróciłam:) temat z przed roku, ale że tak powiem wtryniłam na niego swój problem:) matko doła złapie zaraz, chce mi sie płakać przez ta całą sytuacje. to okropne, że się kocha czlowieka, z ktorym sie chce zycie spedzic, ale on mimo ze kocha (podobno:/ ) to sie nie spieszy do bycia razem na dobre. czuje sie czasem jak nastolatka, ktora po prostu chodzi z chlopakiem, nawet mi sie juz odechciewa przychodzic do niego, bo ciagle rodzice sa i czuje ograniczona swobode.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość depresja i presja
Hej:)) ja właśnie jestem w tej samej sytuacji. Czas mija a moja frustracja narasta. Jetem z facetem już 6 rok, mamy razem firmę budowlaną, zarejestrowane na siebie samochody, powodzi nam się naprawdę dobrze ale on nie potrafi tak naprawdę zostawić rodzinnego domu (wieś pod Kielcami) więc ja mieszkam z rodzicami (na Śląsku), on kiedy wraca z delegacji z pracy jedzie prosto do mamusi. Pomimo, że stać nas na wspólny dom:(( o małżeństwie już nawet nie chce mi się wspominać. Wszyscy wkoło pytają tylko kiedy ślub itd a mnie robi się głupio no bo co mówić w takiej sytuacji ?? Robić dobrą minę do złej gry, że niby nam się nie śpieszy... Powtarzam mu, że źle się czuję jako konkubina to on tylko się śmieje, że nie jestem żadną konkubiną to do chol... kim jestem?? i tu temat się ucina bo nic nie odpowiada. Już wiele razy chciałam to wszystko rzucić i dać sobie spokój ale kocham go bardzo i ciężko byłoby mi tak po prostu go zostawić. Po sylwestrze dałam mu ultimatum albo kupujemy dom i w końcu zakładamy prawdziwą rodzinę albo niech da mi święty spokój, bo czas ucieka jestem na krok przed 30 bez domu, bez męża, bez dziecka za to z ładnym autem na otarcie łez...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej, mam problem;-( jeste z dziewczyną 7 lat, od szesciu lat mieszkamy razem i 5 lat temu sie jej oswiadczylem, mam stałą pracę, i wynajmujemy mieszkanie. Od dwóch lat daje do zrozumienia swojej narzeczonej że moze już czas aby wziasc slub bo bardzo ja kocham i jest dla mnie najwazniejsza, ale jak jej to mówie to niechce tego słuchać i jest na mnie wsciekla, a jesli wspomne też o dziecku to koszmar zaraz awantura, że o bzdurach zawracam jej głowe, i jak chce to osiagnac to mam sobie inna znależć inna co wezmie ze mna slub i urodzi mi dziecko. Przykro mi sie robi jak mówi mi że male dziecko jej sie nie podoba:-( co mam robić mam już 30 lat a ona 27, a tu takie myślenie z jej strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takakala
asia1234. rozumiem Cie, mam bardzo podobna sytuacje do Twojej, tyle ze on kupil sobie xbox-a, (tzn. razem go kupilismy, a ja sie zgodzilam bo by mi jeczal dopóki by go nie mial). a sytuacja poprostu identyczna, tyle ze on ma dziecko z poprzednieggo zwiazku no i ma 30 lat! na co on czeka! jeszcze kilka dni temu mowil ze ma sporo odlozonej kasy (sobie mysle no w koncu sie doczekam) a tu zonk na tego xbox-a trzymal te pieniadze.... mowi ze musi zaoszczedzic zeby do samochodu gaz zamontowac albo zeby nowy samochod sobie kupic lepszy... ja tez bardzo pragne zeby w koncu sie oswiadczyl, zebysmy wzieli slub i ze bardzo chce miec dzidziusia, a on o tym badzo dobrze wie. ale ze niby nie jest gotowy, zebym jeszcze poczekalam itp, itd. poprostu dosc mam juz tego. przykro mi sie caly czas robi jak tak mowi. Oboje pracujemy (on umowa na czas nieokreslony, ja do konca 2016r.) i prawda jest taka ze w cale nie mamy zle. W sumie zarabiamy nawet dobrze. Mieszamy w duzym 3 pokojowym mieszkaniu z jego Mamą, mieszkanie jest własnościowe. Oboje mamy samochody, wiedzie nam sie dobrze. Poprostu warunki mamy wręcz idealne do założenia rodziny, ale on o tym komnpletnie nie mysli ;( milion razy probowalam z nim zadac na ten temat. roznica wieku miedzy nami to 7 lat, wiec w sumie to nie tak duzo. jestem w kropce, kompletnie nie wiem co mam robic... Mielismy ostatnio taka sytuacje ze bylam wrecz pewna ze jestem w ciazy (w sumie to sie ucieszyl) ale ginekolog wykluczyl ciaze (niestety), powiedzialam mu ze jednach chcialabym miec dzidziusia a ten ze nie bo nie teraz, ze nie jest gotowy itp.itd. i kaze mi jest tablety zeby nie bylo jakiej jak on to mowi "chorej akcji". Naprawde bardzo sie kochamy, ale co robic w takiej sytuacji???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doskonale Cię rozumiem... Tak się składa, że jestem w podobnej sytuacji. Jestem w związku 4 lata od 1,5 roku mieszkamy razem. Rozmawialiśmy o ślubie we wrześniu 2011 bo tak się nieszczęśliwie składa, że lekarz stwierdził u mnie policystyczne jajniki i może to powodować problemy z zajściem w ciążę. Powiedział mi również, że dobrze byłby pomyśleć o dziecku w miarę szybko (mam 26 lat) bo im później tym może być trudniej. Ponieważ chciałabym zajść w ciążę po ślubie to szybko wyliczyłam, że jak zaręczymy się na początku 2012, ślub zaplanujemy na lato 2013 to moglibyśmy się po ślubie czyli za 1,5 roku zacząć starać. No ale sprawa się komplikuje ponieważ od rozmowy we wrześniu 2011 nic się nie wydarzyło. Mój chłopak sam właściwie zaproponował lato 2013, stwierdził, że skoro jest taka sytuacja a my się kochamy to musimy wszystko przyspieszyć ale damy radę. Mamy koniec lutego więc teoretycznie jeszcze początek roku ale po naszej ostatniej rozmowie to tracę nadzieję na realizację moich planów... On sam zaproponował taką kolej rzeczy - że na początku roku zaręczyny ślub w 2013... ale teraz stwierdził, że nie udało mu się znaleźć stałej pracy i ja też wcale dobrze nie zarabiam więc jak to będzie wyglądało wobec moich rodziców, że z czym on może w ogóle startować itd... No głupota. Ja jestem zdania, że można się razem dorabiać a w tych czasach ciężko o stałą, stabilną pracę z gwarancją zatrudnienia na całe życie na 100%. Ludzie co chwile zmieniają pracę i jakoś sobie radzą. Oboje jesteśmy dobrze wykształceni, znamy języki. Wynajmujemy wspólnie mieszkanie. Nie jest może różowo ale tyle już razem przeszliśmy, że chyba nie ma rzeczy która by nas podzieliła. Jednak mam wrażenie, że z jego strony kończy się tylko na rozmowach... Jego szukanie pracy też kończy się w zasadzie na gadaniu bo CV nie wysyła zbyt wiele... Mam wrażenie, że to ja w tym związku nosze spodnie... Staram się żeby wszystko grało, pilnuję rachunków, zawsze mam pracę (nie zawsze wymarzoną ale zawsze zarabiam) a On niestety ma za duże ambicje, żeby pójść do innej niż "wymarzona" pracy. Próbowałam się nawet wyprowadzić. Spakowałam się powiedziałam, że go kocham ale wątpię w jego uczucia skoro wiedząc jak mi zależy na ustabilizowaniu naszego życia i wiedząc o moim zdrowiu - każe mi czekać w nieskończoność... No ale oczywiście wróciłam bo jakoś nie mogłam odejść no i doszłam do wniosku, że to szantaż emocjonalny. On znowu mi naobiecywał, że znajdzie pracę i wszystko ustabilizuje ale coś mi się wydaje, że s=zrobił to po to żeby mnie zatrzymać a w gruncie rzeczy sytuacja znacząco się nie zmieni... To strasznie głupie, że faceci mają tak wielki problem z podjęciem tej decyzji.... Wiem, że może to kwestia odpowiedzialności itd. skoro tak deklarują wielką miłość to co stoi na przeszkodzie, żeby zalegalizować związek? Czy na prawdę młodzi, zdrowi, wykształceni ludzie na początku kariery zawodowej muszą czekać do 40 aż będą ustawieni i bogaci? A jak okaże się, że niestety żadnej wielkiej kariery nie zrobią a życia prywatnego sobie nie ułożyli bo ważniejsze wtedy były pieniądze? Trzeba starać się przez całe życie o dobrą pracę i status społeczny ale oddzielać to od życia uczuciowego i nie uzależniać jednego od drugiego. Uważam, że spokojnie można to pogodzić a i w trakcie roku zaręczyn też może się wiele zmienić bo oboje wtedy bardziej starają się o poprawę sytuacji wiedząc, że już zbliża się data ślubu. Co do mnie to nie wiem co robić. Póki co poczekam jeszcze chwile. Mam nadzieję, że tym razem na prawdę się zbierze... Pozdrawiam wszystkie niedoszłe i doszłe ;) narzeczone. Oby spełniły się te pragnienia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takakala
skołowana86 no u mnie w zwiazku to tez sie czuje jakbym to ja "nosila spodnie".to ja sie zajmuje wszystkim. nawet glupi akumulator do smochodu sama musialam wkladac ale to inna historia... jak zaczynam rozmawiac ze nie chce byc tylko jego dziewczyna, ze pragne byc w jego zyciu kims wiecej (no oczywiscie zona) to on na to ze jeszcze mamy czas, zebym czekala, wszystko w swoim czasie itp. itd. ok no rozumiem wszystko ma swoje miejsce i czas tak wiem ale kurcze no on ma juz 30 lat prawie, no ilez mozna czekac. a jezeli o dzidziusia chodzi to jak juz pialam on ma dziecko z poprzedniego zwiazku i tu zaczyna sie wszystko komplikowac... no bo ja juz czuje ze no poprostu to jest moj moment na dzidziusia on nie chce o tym slyszec, zawsze mowi ze dziecko po slubie, ok tez zawsze za tym bylam, ale tlumacze mu ze do tego baaaaardzo dluga droga, bo czas zareczyn (czyli wieki), potem data slubu (tako okolo 2 lata po zareczynach, bo nie jest latwo dograc wszystko, a wiem bo mam siostry ktore sie ochajtaly i wiem ile czasu zamuje zalatwienie wszystkiego) no a potem trzeba sie nacieszyc soba jako maz i zona i dopiero wtedy dziecko, czyli z tego co sobie wyliczylam to dzidzius za jakieg hmmmm 6 lat conajmniej a wtedy bede miala 28 a on 35, no halo cos chyba nie tak?. ok no ja rozumiem taki plan jest fajny ale jak dana para jest ze soba od szkolnych lat, wtedy do sytuacji koncowej (dzidzius) ma sie okolo 22-25max. lat. no brak mi slow. kurcze prawie kazdy facet to egoista, mysli tylko o sobie. nie wiedza o tym ze zegar biologiczny tyka. mowi sie ze facet moze zawsze zaplodnic kobiete dopoki jest w stanie sie kochac, no niby tak ale te plemniki juz nie sa jak by to okreslic "dobrej jakosi" no nie wiem jak to inaczej powiedziec, wiek gra bardzo duza role w tym zarowno u kobiet (glownie u kobiet) jak i u mezczyzn. no ale jak mu o tym mowie to on zawsze po swojemu to interpretuje, ah szkoda slow poprostu. Pzd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
większości facetów nie stać na zaręczyny, bo większość kobiet oczekuje pierścionka z brylantem wielkości owcy wręczonego w balonie podczas lotu nad Paryżem. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takakala
i tu sie grubo mylisz, faceci to poprostu egoisci i tyle, kobieta pragne domu rodzinnego i milosci a facetom wygodnie jest jak jest w wyzej wymienionych sytuacjach, po co sie wiazac i miec dzieci a potem rozwody, tacy o jakich dziewczyny (w tym niestety ja) pisza to faceci ktorzy moze poprostu wiedzia ze jeszcze chwila i wymienia se kobiety na lepszy model?? z reszta sama nie wiem... tak wlasnie mysle a co do pierscionka to zalezy tylko i wylacznie od faceta jaki kupi. a tak wogole to zal mi cie skoro tak myslisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapyta/nie zapyta
No właśnie, to dosyć ciekawe, jak właściwie kobieta ma postepować w takiej sytuacji. My jestesmy razem 2 lata, duzo czy mało- zależy tylko od tego z kim porównać. Mam koleżankę która jest w takim zwiazku 6 lat i na przemian mówi albo, że nie potrzeba jej papierka i odpowiada jej tak jak jest, albo ma łzy w oczach.. Mi nie odpowiada tak jak jest- ale sytacja jest patowa, no bo jak tu okazać szczerość i zaufanie rozmawiajac wprost (rozmawialam) i nie zniszczyc sobie tego momentu o którym sie zawsze marzylo a przede wszystkim miec potem pewność, że on nie zrobił tego bo musiał a jednoczesnie nie marnowac życia sobie. Kocha, dba o mnie, o nas, jest lojalny, mamy wspolne plany, na najblizszy i na dalszy czas rozmawiamy owszem o slubie czasem..no ale jakoś nadal nic..Nie wiem czy decydowac sie teraz na wspolne mieszkanie idąc za głosem zaufania, czy potraktowac to schematycznie i powiedziec: wiesz, chyba jednak nie, za duzo statystycznie jest mężczyzn żerujących latami na zaufaniu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No myślę, że wielu facetów obawia się tych zaręczyn ze względu na różne dziwne oczekiwania kobiet... Nie można generalizować, ale tak jest. Znam taki przypadek, że chłopak oświadczył się dziewczynie w parku. A ona nie przyjęła tych oświadczyn, bo powiedziała, żeby wymyślił bardziej romantyczny sposób... więc chłopak trochę się speszył... Drugi przykład to moja koleżanka, która twierdzi, że facet na pierścionek zaręczynowy musi wydać 3swoje wypłaty... Jak faceci słyszą o takich historiach, to się poprostu boją... A chyba najważniejsze jest nie za ile, tylko że z sercem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielona Balbina
kochaj siebie ja też mam taką koleżankę która powtarzała że facet musi wydać na pierścionek 3 wypłaty, a jednocześnie przyznała się w chwili słabości że dała swojemu czas na zaręczyny. ja mam szwagierkę z którą facet ewidentnie w kulki leci już siódmy rok i to każdy to powtarza, a ona zapatrzona jak w obrazek. Kiedyś ją miałam za rozsądną osobę ale w tej kwestii jest po prostu ślepa. To co u nich było i jest to jedna wielka parodia. Zamieszkali razem po pół roku znajomości potem były zaręczyny z tego co mi mówili to naciskane zaręczyny, potem 3 lata temu był nawet termin ślubu zaklepany ale pokłócili się przed i ją facet przekonał żeby jednak nie brać tego ślubu, a w międzyczasie się drugi raz oświadczył i kupił jej drugi pierścionek tym razem złoty z brylantem. Oczywiście do tej pory o ślubie nie słychać, a i przestali mieszkać ze sobą po tych drugich oświadczynach. Oboje po 30 lat a jak dzieci. Ostatnio też słyszałam z jej ust tekst "po co nam papier", ale ciągle jak ich spotykamy to słyszę też pretensje że za rzadko się spotykają albo że ją nie zaprasza do siebie jak jakiś spęd organizuje podczas gdy on uważa że powinno byc dla niej oczywiste że jest zawsze mile widziana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kom kast
Laseczki maja ledwo 20 lat, ich 'faceci' po 23-24 i sie dziwia, ze chlopak woli sobie kupic laptopa/samochod/znalezc dobra prace/ wybawic sie z kumplami, niz szykowac dla swojej laluni wesele, gadac z nia napojach i plackach jakie maja sie pojawic na stole weselnym? podwiazka biala czy kremowa? bukiecik z konwalii czy kwiatow polnych? Krawacik pod kolor sukienki czy moze nie? Zaprosic wujka kazka z przyborowa, czy za duzo narobi obciachu? Juz nie mowiac, ze ostatnie co mlody chlopak ma na mysli, to przebieranie obsranych pieluch, przytulanie swojej misi za kazdym razem jak ta ma focha, ze nie odgadnal co ona wlasnie czuje, i w ogole to smieszne, wszechobecne w tematach zagadnienie 'zakladania rodziny' Ogarnijcie sie pasztety, zajmijcie sie czyms co sprawi zewasze zycie stanie sieodrobine ciekawsze, okazcie odrobine ambicji, bo faceci nie lubia nudziar ktorych jedyny,celem zyciowym jest posiadanie meza i dziecka, ' bo serduszko mi sie sciska jak patrze a kolezanki z dziecmi'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takakala
ja mam 22 on 29!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kom kast
T znaczy ze jestes za mloda na sluby i inne tego typu pierdoly. A on- 29 lat to mlodzieniec, i nie dziwie mu sie ze nie chce sie zenic, bo jest jeszcze mlody, i jeszcze duzo w zyciu moze. Po co ma sie skazywac na wiecznie naburmuszona zone, ktora nie rozumie ze laptop jest wazny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takakala
ja nie pisalam o laptopie tylko xboxie a on ma juz dziecko, przeczytaj sobie moja wypowiedz a potem dodaj komentarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×