Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

sarenka28

Mój facet nie chce wspólnej kasy

Polecane posty

Gość nie ma ze boli
Nie mają, nie widzisz ze jej pojęcie o wydatkach konczy sie na wymianie oleju w samochodzie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydatki to tak szerokie spektrum do dyskusji, ze nie warto sie w to mocno zagłębiać, bo kazda ze stron ma wiele argumentów, które sprowadzają sie w zasadzie do jednego - kazdy je ma. Sytuacja odrębności finansowej jest akceptowalna, gdy nie ma dzieci i gdy z góry jest ustalone kto i za co płaci osobno, a na co idzie kasa po połowie. Kiedy w życiu pojawia się potomstwo - mężczyźni inaczej interpretują wydatki na dziecko, bo nie widzą ile kasy taki maluch pochłania. Jeżeli facet partycypuje w w wydatkach na dziecko nie tylko w taki sposób, ze daje jakąś kasę, a ty kobieto tym rządź - tylko uczestniczy bezpośrednio (chodzi np. z kobietą po pieluchy, ubranka, niezbędne wyposażenie, dzięki czemu jest w stanie określić wysokość wydatków) - to następuje moment na przewartościowanie obecnej sytuacji. Łatwo się mówi nam - mądrzejszym po szkodzie (bo ja teraz inaczej już do tych spraw podchodzę), ale wspólne wydatki to niestety nie tylko faza "wyciągania kasy" od faceta, jak niektórzy myślą, ale także próba poczucia stabilizacji, która kobiecie jest niezbędna do szczęśliwego funkcjonowania, bez zastanawiania się, czy on dziś pomyśli i kupi niezbędne rzeczy, czy znów wyda kasę tylko na siebie, zostawiając mnie z problemem "za co?" Poza tym, jeżeli kobieta lub mężczyzna w sytuacji kryzysowej - np. utrata pracy czy zdrowia przez partnera - nie jest w stanie bezinteresownie wspierać finansowo (bez wyrzutów, ze teraz ja muszę za wszytsko płacić, a kiedy ty się odwdzieczysz) to taki związek nie ma absolutnie zadnej szczęsliwej w miarę przyszłości. Amen :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mannnga
zanim ktos jeszcze napisze, że to normalne że facet tak chce zastanówcie się czy uważalibyście to za fair, gdyby tak było w związku waszych rodziców?? autorko nie masz racji, nie masz wiecej do stracenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje za uwage 666
"wiadomo, ze kobiecie szybszy komputer nie potrzebny, a facet uwaza ze wydanie 500 zl na nowa kurtke to przesada." nieprawda :P jest mi potrzebny, a mój kupuje sobie wojskowe kurtki nawet za więcej kasy:P a druga sprawa- beznadziejny przypadek rywalizujesz z mezem kto ma wiecej kasy. dla mnie to beznadzieja. oddzielne konta- ok, jakas odlozona kasa na czarna godzine, ktorej sie nie rusza- ok (nawet obowiazkowo musi byc) ale zycie juz w powaznej relcji z facetem i dzielenie sie kasa na pol? beznadzieja. a po drugie facet to na mnie ma kase wydawac, zeby mnie doecnial jaka jestem drogocenna i ze te obiady to mu sie nie robia z powietrza ;-) moi rodzice maja wspolna kase, rodzice mojego partnera nie- mieli bardzo powazny kryzys w zwiazku przez to, bo ojciec mojego chlopaka opiekowal sie umierajaca tesciowa (zrezygnowal z pracy) przez pol roku i nie mial kasy, a matka mojego faceta (zarabia 5 razy tyle ile ojciec zarabial) mu wypominala kazda zlotowke i traktowala go koszmarnie. Wiec tu chyba obie strony moga sie paskudnie zachowywac jak chca kase trzymac dla siebie. ja i moj narzeczony= wspolna kasa, ale kazdy ma swoje konto i odlozona czesc kasy na wszelki wypadek. oboje znamy stany swoich kont i na co wydajemy kase;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas są osobne konta i planujemy rozdzielność majątkową ale... tylko ze względów takich że jak założymy firmę i (odpukać) będzie krach to nie siądą nam na obydwu kontach i będzie się z czego utrzymać. Poza tym właśnie w portfelu mam 2 karty - swoją i jego (ja mam częściej obydwie karty jako że dokonuje wszelkich opłat i większych zakupów - droższych, opłacam weterynarza i żarcie dla zwierzaków, kupuję leki; mój TŻ robi małe codzienne zakupy typu chleb, serek, mleczko, piwko ;) zawsze ma minimum 100 w portfelu i to ja dbam o to żeby tam była zawsze minimum 100 jako że jak pisałam częściej dysponuję obiema kartami). Oboje znamy stany swoich kont, znamy piny do swoich kart, wiemy kiedy ktoś dostaje premię, dodatek i w jakiej kwocie. Duże wydatki uzgadniamy wspólnie, zachcianki również jeśli są droższe. Przed świętami/urodzinami itp. każde ma swoją kartę ;) NIGDY nie kłóciliśmy się o kasę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość menis
uważam, że zarówno przed ślubem(jeżeli mieszka się razem) jak i po powinno być tak, że niezaleznie od tego, ktora ze stron więcj zarbia to ta właśnie ponosi większe wydatki na utrzymanie. Oczywiście nie oznacza to utrzymywania drugiej osoby, ale nie można tez wymagać od partnera/ki, który zarabia mniej żeby na wspólne życie dokładał 3/4 pensji wtedy kiedy druga strona przeznacza na to powiedzmy 1/4. To jest wykorzystywanie drugiej osoby. Każdy w związku ma prawo dbac przecież o własne zabezpieczenie finansowe. Kiedy jedno wydaje na wspólne życie prawie całe dochody a dugie jakąś niewielką ich część to jest cos nie tak. W związakch powino być tak, że każde dokłada się tyle ile może.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj facet zostawil mnie po 5 latach mieszkania razem i wspolnej kasy: jako powod powiedzial ze chce miec swoje pieniadze dla siebie!!! jak sie poznalismy oboje zarabialismy grosze a on jeszcze studiowal, teraz juz mielismy lepiej troche i on zaczal wiecej zarabiac, no i teraz wrocil do mamusi, bo on chce miec swoja kase dla siebie, on chce miec markowe ciuchy (na ktore nie za bardzo bylo nas stac), i ktore juz sobie pokupywal po rozstaniu, no i siedzi u mamusi bo tam nie musi placic za mieszkanie;-( tesknie za nim, mimo wszystko jakos tam gleboko w sercu go kocham, ale ja wiem ze z takim czlowiekiem nie ma przyszlosci, jego ojciec tak samo dzierzyl pieniadze a lodowka u nich w domu pusta byla zawsze i dzieci w dziurawych ubraniach, i on tak samo bedzie juz zaczyna, juz pokazal swoje zalozenia, teraz jak zarabia troche wiecej to zapomnial jak kiedys bylo i mowi ze bylam z nim dla kasy!!! ostatnio napisal mi smsa zebym podala cene to odkupi ode mnie swoj zegarek (ktorego nigdy nie nosil i ktory mu kupilam za 20 zl kiedys) i jakies tam inne rzeczy, bo ma do nich sentyment, to ja mu na to, ze go stac teraz na zloty zegarek, ze dla mnie to jest bezcenne bo pamiatka i nie zamierzam nic sprzedawac, dla mnie nie ma to wartosci materialnej, myslicie ze cos zozumial?? ja mysle ze nie, teraz mija 2 miesiace niedlugo, chce o nim zapomniec bo co to za zycie z takim czlowiekiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najdziwniejsze jest to, że oboje jesteśmy po 30-stce. On ma 36 lat, a zachowuje się jak nastolatek :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka cegiełka ode mnie
wiesz nie dziwię się Tobie i Twoim obawom, według mnie to jakieś chore, ponosisz połowę kosztów utrzymania, a po ślubie dalej na osobnym garnku:(:(, to smutne, z takim człowiekiem nie wiązałabym przyszłości. To kalkulator!! Piszę to chociaż nieźle zarabiam i nie jeden facet takiej pensji nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u mnie taki facet nie mialby szans. Maz kiedy wezmie wyplate to zostawia sobie "kieszonkowe" a reszte oddaje mi :) I to jets norma a nie jakies moje - twoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To moze niech kobita zostawi sobie kieszonkowe i reszte odda mi. Ja sie zgadzam na rowny podzial obowiazkow domowych. Ale z jakiej racji mam larmic jakiegos pasozyta co bedzie sobie kupowal ubrankai kosmetyki a ja mam chodzi ubrany jak dziad? Bo najlepiej zebym wiecej na wsztslo lozyl i nie kail na swoje przyjemnsoci. Jeszcze czego. Ja moge dac wiecej na rachunki i jedzenie ale tez normlane. Nie ebde nikomu dokladal do nasion chia czy weganskich wypromowaych d**ereli. Bo tylko w glowie sie takiej delikwentce pieprdoli i tylko by chciala wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widzę że niektórzy nie ogarniaja tematu bycia RAZEM już o małżeństwie niewspominajac po mojeu twoj narzeczony to kombinator i egoista. kiedy się ktoś decyduje choćby na związek to wiadomo ze za tym ida pieniądze. z obu stron. a czy to jest czyjas wina z którejkolwiek ze stron ze jedna zarabia więcej? nie piszemy tutaj o ubezwłasnowolnieniu partnera tylko o tym ze z taka pieczolowitoscia rozliczanie jest po prostu chore. oczywiscie sa różne przypadki ale jezei oboje sa normalni to jednemu zalezy ja szczęściu drugiego. dbaja o siebie nawzajem. wspieraja się itd.... dlatego to jest wspólnota. każdemu moze sie zdarzyc utrata pracy, choroba itd... i co wtedy? wtedy ta druga strona pożycza tej drugiej? robi jej sie dlug? kobieta np w takiej sytuacji nie je i tuszu do rzes kupic sobie nie moze bo nie ma kasy? a maz sobie kupuje co chce bo ona i dziecko np go nie obchodzą przynajmniej finansowo bo on swoja polowe daje ale za to kobieta przeciez bez zmiam o meza troszczyć sie musi pranie gotowanie itd... to jak bardzo trzeba byc nieformalnym zeby nie zauwazyc ze cos tu jest nie tak??? i jak ta kobieta ma się czuc w takim zwiazku kochana? skoro nie ma wsparcia w mężczyźnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×