Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

solansz

POLITYKA/REAKTYWACJA KACZEK/

Polecane posty

Gość zwolennik określonych kręgów
jasne :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cała ta nasza codzienna rzeczywistość "Kiepskim Światem " zalatuje . Szczególnie te wybory ( ale qrwa dali wybór ) , jak to w dzikim kraju .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwolennik określonych kręgów
http://wiadomosci.onet.pl/2169806,11,bor_dementuje_doniesienia_prasowe_ws_ciala_prezydenta,item.html BOR dementuje doniesienia prasowe ws. ciała prezydenta Dzisiejszy "Nasz Dziennik" napisał, że oficerowie BOR, którzy czekali 10 kwietnia na płycie lotniska w Smoleńsku i byli jako jedni z pierwszych na miejscu katastrofy, nie chcieli wydać Rosjanom ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak podało jednak RMF FM, BOR dementuje te doniesienia. Według BOR jedyną informację, którą właściwie można potwierdzić z publikacji "Naszego Dziennika", to to że oficerowie byli na miejscu tragedii rzeczywiście jako jedni z pierwszych. "Nasz Dziennik" napisał, że zdaniem jednego ze świadków zajścia, funkcjonariusze BOR utworzyli wokół ciała prezydenta kordon, nie godząc się na jego wydanie Rosjanom. Ciało prezydenta szybko zlokalizowano dzięki chipowi zainstalowanemu w marynarce. Funkcjonariusze widzieli też ciało Marii Kaczyńskiej, ale nie byli już w stanie go "zabezpieczyć".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwolennik określonych kręgów
za miłość do Anouk ps. ja jestem zwolennik :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Iftar. Łoch, to już kolejny wątek mamy w tym topiku. Miłosny :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znalezione w necie
Putin do Miedwiediewa: - Słuchaj, coś trzeba zrobić z tymi strefami czasowymi, bo nie idzie wytrzymać. Dzwonię z życzeniami do Pekinu, a ci mi mówią, ze imieniny były wczoraj. Dzwonię do Warszawy z kondolencjami, a Tusk mi na to, że dopiero wsiadają do samolotu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwolennik określonych kręgów
TAK bo on jest z określonych kręgów :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwolennik określonych kręgów
http://wiadomosci.onet.pl/2169815,12,odtworzono_ostanie_chwile_lotu_tu-154_blad_w_pilotazu,item.html Ciekawa analiza polecam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z wewnętrznego kręgu Amszilas :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwolennik określonych kręgów
z Podziemnego kręgu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozmowa z Ewą
i Martą Kochanowskimi Minister Arabski powiedział, że trumny będą plombowane w Rosji. Powiedział również, że prawo rosyjskie nakazuje, aby śledztwo było prowadzone przez Rosjan, a my występujemy w roli obserwatorów, że nie ma żadnej możliwości, aby Polska przejęła sprawę oraz ciała. Nie możemy pogodzić się z tym, że śledztwo prowadzą Rosjanie z Ewą Kochanowską i Martą Kochanowską żoną i córką rzecznika praw obywatelskich dr. Janusza Kochanowskiego, który zginął tragicznie w katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. rozmawia Dorota Kania Jak wyglądał poranek 10 kwietnia 2010 r.? Ewa Kochanowska: Mąż wyszedł rano z domu i pojechał na lotnisko. Przed wyjściem, jak zwykle zapytałam go, czy wszystko wziął ze sobą, bo zdarzało mu się wracać w ostatniej chwili np. po paszport. Tym razem miał przy sobie wszystko także dokumenty dotyczące partnerstwa wschodniego, nad którym ostatnio pracował. Później wyszłam na spacer z psem i gdy wróciłam, zadzwoniła do mnie przyjaciółka. Powiedziała, abym włączyła telewizor, bo zdarzył się wypadek. Marta Kochanowska: Ja byłam w Londynie. Oglądaliśmy w telewizji transmisję z przygotowań wyścigów konnych Grand National. Nagle pojawiła się informacja o katastrofie polskiego samolotu w Rosji i ukazała się mapa pokazująca Smoleńsk. Wiedziałam, że Tato miał jechać do Katynia Natychmiast zadzwoniłam do mamy, która potwierdziła, że on poleciał. Wsiadłam w samolot i przyjechałam do Polski. Czy ktoś się z paniami skontaktował w sprawie katastrofy? E.K: Wspaniale zachowali się współpracownicy męża z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. To oni przejęli na siebie wszelkie formalności i opiekę nad nami, byli niezwykle profesjonalni i bardzo współczujący. Bardzo nam pomagali, mimo że sami byli wstrząśnięci tą tragedią. To od pań z biura RPO w sobotę dowiedziałyśmy się, że jest planowany jakiś lot na niedzielę do Moskwy i że dadzą nam znać, gdy ustalą szczegóły. Powiedziały nam też, że przyjedzie do nas ABW. Chodziło o pobranie materiałów do badań DNA? M.K: Tak, ekipa miała przyjechać około południa w niedzielę, a później miałyśmy lecieć do Moskwy. Tuż przed czternastą przyjechały trzy osoby: kobieta i dwóch mężczyzn. Pobrano od nas wymazy do badań DNA; pytano o znaki szczególne Taty. Ponieważ miał dużo tych znaków, opisałyśmy je szczegółowo, przekazałyśmy także zdjęcia rentgenowskie, które mogłyby pomóc w identyfikacji, oraz materiał z jego własnym DNA. Czy było spotkanie z przedstawicielem rządu? M.K: W sali konferencyjnej w hotelu „Novotel przed wylotem do Moskwy, gdzie znajdowało się ok. 200 osób, był przedstawiciel MSZ, który powiedział nam, że tam nie ma po co jechać. Że przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji on chce nam uzmysłowić, że to był wypadek samolotowy. Że tam są przeważnie szczątki ludzkie i że jest dziesięć ciał, które można zidentyfikować. Lepiej oddać krew do badań na miejscu w hotelu Novotel. Ludzie byli zdruzgotani. A my nie mogłyśmy uwierzyć, że takie zniszczenia spowodował upadek samolotu z wysokości kilku metrów. Urzędnik MSZ wymienił nazwiska osób, które można zidentyfikować? M.K: Początkowo nie. Nie potrafił też odpowiedzieć na pytanie, czy jest więcej osób do identyfikacji. W końcu zebrane rodziny poprosiły, aby się dowiedział i przedstawił nam konkretne informacje. Przedstawiciel MSZ wyszedł, a gdy wrócił, przeczytał te nazwiska naszego tam nie było. Później została odczytana lista osób, które zgłosiły się na wyjazd do Moskwy, i zapytano nas, czy rzeczywiście chcemy jechać. Większość się zdecydowała. Po północy wylądowaliśmy w Moskwie. Na lotnisku zastaliśmy tylko umundurowanych rosyjskich wojskowych i w ich asyście wsiedliśmy do podstawionych autobusów. Eskortowali nas do hotelu, który od lotniska był oddalony ok. 2030 km. Jechaliśmy około półtorej godziny zupełnie pustą o tej porze trasą. Dlaczego tak długo? E.K: Gdy zdenerwowani ludzie pytali, czemu jedziemy tak wolno, przecież jest pusta droga, usłyszeliśmy, że takie są przepisy. Gdzie was zawieziono? M.K: Do hotelu, gdzie zostawiliśmy bagaż w pokoju i zeszliśmy na spotkanie, które zaczęło się o drugiej dwadzieścia pięć rano. Ze strony polskiej był minister Tomasz Arabski, minister Ewa Kopacz i wiceminister Jacek Najder. Był też przedstawiciel ze strony rosyjskiej z tłumaczem. Pani Kopacz powiedziała, że jest czternaście ciał, które można zidentyfikować, że rodziny muszą się liczyć z tym, że są to przeważnie szczątki i że ona czegoś takiego w życiu nie widziała, mimo że przez piętnaście lat była patologiem. Zapytałam, czy z nami przyleciały materiały do badań DNA i zdjęcia rentgenowskie. Okazało się, że nie, nie powiedziano nam dlaczego. Poinformowano nas, że rano pojedziemy w grupach do centrum patologii. Jak się odbywała identyfikacja? M.K: Na tym pierwszym spotkaniu w Moskwie podzielono nas na cztery grupy, my byłyśmy w pierwszej. Rano o godz. 8.40 wyjechałyśmy autokarem do centrum patologii, gdzie wprowadzono nas do sali konferencyjnej. Podczas tego spotkania poinformowano nas o procedurze identyfikacji że zostanie spisany protokół, w którym należy podać znaki szczególne osoby identyfikowanej, przedmioty, które mogła mieć ze sobą, po czym zostaną przedstawione zdjęcia ofiar, a na końcu nastąpi okazanie ciał rodzinom lub osobie wskazanej do identyfikacji. Powiedziano nam, że po zakończeniu tych czynności i zidentyfikowaniu zostanie nam wydany akt zgonu. Po tym ogólnym wprowadzeniu podzielono nas na grupy rodzin. Nam przydzielono dwóch Rosjan tłumacza z polonistyki z uniwersytetu moskiewskiego oraz prokuratora. Była z nami również polska psycholog i rosyjska lekarka oraz przedstawiciel ambasady polskiej w Moskwie. Czekałyśmy na korytarzu około pół godziny przed rozpoczęciem procedury, a w tym czasie do pokoju wstawiono ławkę i biurko. Ten budynek niedawno został oddany do użytku i nie został w pełni wyposażony. Czy podczas przesłuchania byli także polscy prokuratorzy? M.K: Gdy czekałyśmy na przesłuchanie, byłyśmy przekonane, że wejdzie na nie także polski prokurator, ponieważ przedstawiciele naszej prokuratury byli na miejscu. Tymczasem podczas przesłuchania był tylko rosyjski prokurator, osoba z ambasady i rosyjska lekarka, która siedziała z nami cały czas i była rzeczywiście bardzo pomocna. Jak wyglądało przesłuchanie? M.K.: Młody rosyjski prokurator nie był zbyt doświadczony i miałyśmy wrażenie, że zapoznawał się z tymi formularzami po raz pierwszy. Kilka razy wszedł jakiś starszy Rosjanin, który rozmawiał z „naszą lekarką i raz czy dwa z prokuratorem. Jedyny moment, kiedy on się do nas zwrócił bezpośrednio, dotyczył informacji o komórce Taty. Mówiłyśmy, że powinna zachować się w całości, ponieważ była w skórzanym etui, a on powiedział, że to był plastik i wszystko się spaliło. Później gdy oddano nam część rzeczy Taty, m.in. legitymację służbową i wizytówki nasiąknięte paliwem lotniczym nie było na nich śladu ognia. A gdzie pan dr Kochanowski nosił komórkę? E.K: Zawsze w kieszeni marynarki, podobnie jak legitymację. Co się działo dalej? M.K.: Podałyśmy do spisania dowody osobiste, opisałyśmy wygląd Taty i rzeczy, które miał przy sobie. Prokurator najbardziej zainteresował się komórką i jej wyglądem. Podałyśmy jej model i powiedziałyśmy prokuratorowi, że może sprawdzić, jak ona wygląda. Ile czasu zajęło przesłuchanie? M.K.: Spisywanie samego protokołu ok. dwóch godzin. Podczas tego spisywania weszła osoba, która identyfikowała Tatę i powiedziała, że nie ma żadnej wątpliwości, i że ciało jest w całości. Na podstawie zdjęć i oględzin ciała zidentyfikował go również przesłuchujący nas prokurator. Pobrano też ode mnie krew na badanie DNA. Naszą rozmowę z rosyjskim prokuratorem trudno nazwać przesłuchaniem, ponieważ to my dyktowałyśmy wszystko: nasze dane, rysopis Taty, znaki szczególne, szczegółowy opis ubrania i przedmiotów, które miał ze sobą. Czy ktoś inny z paniami rozmawiał podczas pobytu, poza rodzinami i opiekującymi się osobami? M.K: W Moskwie byłyśmy chronione w bardzo delikatny i wrażliwy wydawało nam się sposób. Tylko gdy na chwilę zostałam sama w holu hotelu po powrocie z centrum patologii, podeszła do mnie umundurowana kobieta. Początkowo mnie pocieszała, ale w pewnym momencie zaczęła mnie wypytywać o Tatę: kim był, co robił, po co leciał pytania robiły się coraz bardziej szczegółowe i natarczywe, ale ja nie byłam w stanie nic mówić po tym dniu i ta kobieta odeszła, kiedy zbliżyła się mama. Poczułam się bardzo nieprzyjemnie wcześniej, mimo niekiedy chaosu i zamieszania, otaczano nas życzliwością i nikt nam takich pytań nie zadawał. Co się stało z ubraniem dr. Kochanowskiego? M.K.: Podczas przesłuchania do naszego pokoju wszedł jeden z polskich lekarzy i poprosił mnie na zewnątrz. Tam spytał, czy chciałybyśmy, aby do trumny zakupiono nowe ubranie dla Taty. Chciałam za wszelką cenę, aby Tatuś ubrany był w swoje własne rzeczy. Minister Najder, który był akurat w pobliżu, zaproponował, że jeżeli uda nam się je dostarczyć na drugi samolot wylatujący z kraju, to taka możliwość istnieje. I rzeczywiście przyleciały. Nie było żadnej innej rozmowy o ubraniach, które Tato miał na sobie. Nie wiemy też, co się z nimi stało. Ubrań takich jak koszula, spodnie, marynarka, również nie ma w Mińsku Mazowieckim, chociaż jest bielizna. (W Mińsku Mazowieckim znajduje się siedziba Żandarmerii Wojskowej, gdzie rodziny mogą odbierać rzeczy należące do ofiar katastrofy red.). Kiedy zakończyły się czynności w centrum patologii? E.K: Po wydaniu aktu zgonu. Figuruje na nim godzina śmierci 10.50 czasu moskiewskiego. Gdy protestowałyśmy, powiedziano nam, że wszystkie ofiary katastrofy miały wpisaną tę właśnie godzinę. Jako przyczynę śmierci podano obrażenia wewnętrzne, bez podania szczegółów. Czy w Rosji przeprowadzono sekcję zwłok dr. Kochanowskiego? E.K: Nic na ten temat nie wiemy. Nikt nawet tego nie sugerował. Wspomniały panie, że oddano wam przedmioty należące do dr. Kochanowskiego. M.K: Po podpisaniu aktu zgonu dano nam szarą kopertę, w której była m.in. legitymacja, wizytownik, zegarek, który zatrzymał się na godzinie pierwszej dwadzieścia. Był cały w błocie wyczyściłam go, założyłam na rękę i zaczął chodzić. Nie wiem, dlaczego zatrzymał się wcześniej i akurat na tej godzinie nie był uszkodzony. Dano nam też klucze, które na pewno nie były nasze, więc zostawiłyśmy je na miejscu. Na koniec spisałyśmy protokół odbioru rzeczy. Zapytałyśmy też o inne przedmioty, które powinny być w kieszeniach ubrania: komórka, karty kredytowe, portfel, klucze do domu i do samochodu, ale tych przedmiotów nie dostałyśmy. Czy było jeszcze spotkanie z przedstawicielami polskiego rządu? M.K: Tak, po powrocie do hotelu ok. pierwszej w nocy. Minister Arabski powiedział na nim, że trumny będą plombowane w Rosji. Powiedział również, że prawo rosyjskie nakazuje, aby śledztwo było prowadzone przez Rosjan, a my występujemy w roli obserwatorów, że nie ma żadnej możliwości, aby Polska przejęła sprawę oraz ciała. Dodał, że gdyby ktoś w Polsce chciał otworzyć trumnę, to musi mieć zgodę prokuratora. Minister Kopacz mówiła nam, że ona i polscy lekarze wielokrotnie prosili Rosjan o umycie zwłok, które były bardzo zabrudzone, ale brakowało do tego ludzi. Była też bardzo burzliwa dyskusja, dlaczego nie przejmujemy śledztwa, dlaczego zostawiamy wszystko Rosjanom. Ludzie byli wzburzeni tym, że dokładnie opisywali swoich bliskich, a później okazywano im zupełnie inne ciała. Pytali, jaką mają gwarancję, że do kraju w trumnie przypisanej do konkretnej osoby przyjadą jej szczątki. Na to pytanie nie było satysfakcjonujących odpowiedzi, poza zapewnieniem, że wszystko będzie dokładnie sprawdzone. Na koniec powiedziano nam, że wszystkie osoby, którym wystawiono akty zgonu, wrócą do Polski w środę. E.K: My teraz opowiadamy o tym tak dokładnie, bo nie ufając pamięci, wszystko szczegółowo zapisywałyśmy, ale to było piekło. I w tym piekle były kręgi: jedni odnaleźli i rozpoznali swoich bliskich. Kolejną grupę stanowili ci, którzy kilkakrotnie identyfikowali szczątki, by wreszcie odnaleźć ukochaną osobę. Pamiętam niezwykle dzielną matkę, która cztery razy identyfikowała córkę. Na mszy na placu Piłsudskiego powiedziała: Córka wróciła do domu. Był też krąg osób, które nie rozpoznały nikogo. Kiedy nastąpił wylot do kraju? E.K: We wtorek rano. Kiedy ciało dr. Kochanowskiego wróciło do Polski? M.K: Miało wrócić w środę, wróciło w czwartek. Nikt nam nie potrafił wytłumaczyć, skąd się wzięło to opóźnienie. Mimo naszych obaw na Torwarze, gdzie złożono trumny, było bardzo godnie. Do dziś nie możemy pogodzić się jednak z tym, że śledztwo prowadzą Rosjanie. Straciliśmy parę prezydencką, zginęła elita naszego kraju i my nadal nic nie wiemy. Czujemy się opuszczone przez państwo, które właśnie w obliczu takiej tragedii powinno stać murem za swoimi obywatelami i o nich zadbać. Jeżeli opieramy się na konwencji chicagowskiej, to dlaczego nie mogą Polacy prowadzić tego śledztwa lub niezależna trzecia strona?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zniknął telefon
Im więcej czasu mija od katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, tym więcej pojawia się zagadek. Bez śladu zniknęły trzy bardzo ważne telefony satelitarne, które były na pokładzie tupolewa. Z jednego z nich tuż przed katastrofą korzystał Lech Kaczyński (+61 l.). Rosjanie oddali nam 122 telefony komórkowe, które znaleźli na miejscu wypadku. Te najważniejsze, z których prezydent podczas podróży prowadził ważne rozmowy, przepadły bez śladu. Nie mają ich polskie służby, a rosyjskie milczą na ten temat. - Polska strona nie posiada tego telefonu. Staramy się go odzyskać, także z użyciem służb specjalnych - tak o jednym z zaginionych telefonów mówił w TVN24 prokurator generalny Andrzej Seremet (51 l.). Prokurator tłumaczył, że zaginiony telefon satelitarny to część wyposażenia samolotu. Dlatego przy tak dużym zniszczeniu maszyny, aparat mógł rozpaść się na kawałki. Ale w grę wchodzi jeszcze jedna hipoteza i służby specjalne także ją biorą poważnie pod uwagę: rosyjski wywiad mógł skopiować dane z tych ważnych telefonów, w tym także treści SMS-ów. - Istnieje prawdopodobieństwo, że rosyjskie służby zainteresowały się tymi telefonami - potwierdza doktor Krzysztof Liedel (41 l.), specjalista ds. bezpieczeństwa z Akademii Obrony Narodowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zniknął telefon
Czy to są te sławetne ponadstandardowe zachowania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesli juz to OHYDA
:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Coraz więcej młodych
popiera Jarosława Kaczyńskiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wszystko jest źle,
wszyscy są winni, wszystko jest nie tak. a jest tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Telefon komórkowy?
chyba ci jednak brak chłopa poważnie szkodzi nie telefon komórkowy, tylko telefon satelitarny:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coraz więcej młodych popiera Jarosława Kaczyńskiego A to akurat nie dziwi. Jak ktoś miał kilka lat temu 16 wiosen, to nie zwracał uwagi na to, co dzieje się w kraju. Na to jak wyglądały rządy PiS - Podejrzliwości i Strachu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obywatela interesuje Otulona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwolennik określonych kręgów
:D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wysłać polskich archeologów
Lockerbie „Faza zbierania szczątków w Lockerbie trwała pięć miesięcy. Znaleziono około 1200 fragmentów wraku. Ponad 1000 policjantów i żołnierzy ręcznie wyzbierało z powierzchni kilkunastu kilometrów kwadratowych ponad 10 tysięcy innych przedmiotów. Każdy znaleziony przedmiot opatrzono etykietką z miejscem i datą znalezienia, umieszczono w plastikowej torebce, a następnie po przewiezieniu do centralnego magazynu prześwietlono przy pomocy przemysłowej aparatury rentgenowskiej, oraz sprawdzono chromatografem gazowym na obecność śladów materiałów wybuchowych. Smoleńsk "Reporter CNN jak i inni dziennikarze mogli bez problemu chodzić i dotykać części rozbitego w Smoleńsku samolotu prezydenta. Materiał pochodzi z 11 kwietnia." koniec kwietnia "Koniec z wycieczkami na miejsce katastrofy. W Smoleńsku pojawiła się milicja Polacy na miejscu katastrofy prezydenckiego tupolewa znajdowali pieniądze i rzeczy osobiste ofiar oraz szczątki maszyny. Po tych informacjach Rosjanie zdecydowali się wysłać stałe patrole na miejsce tragedii." Polacy, którzy byli na miejscu katastrofy z 10 kwietnia opowiadają o przerażającym widoku, który zobaczyli. Z ich relacji wynika, że cały czas leżą tam fragmenty ubrań, buty, portfele, pieniądze, paszporty i zdjęcia ofiar. Z kolei polski rząd zamierza wysłać na miejsce katastrofy ekipę archeologów, którzy dzięki specjalistycznemu sprzętowi mają dokładnie przeczesać teren, szukając wszystkich pozostałości po ofiarach smoleńskiej tragedii. Grupa archeologów ma wyjechać do Rosji w przyszłym tygodniu, jednakże jej prace są uzależnione od zgodny strony rosyjskiej. Smoleńsk miesiąc po maj „Reporterzy "Faktu" na własną rękę przeczesywali miejsce katastrofy. Wysiłek się opłacił, bo znaleźli radiokompas z kokpitu, dzięki któremu nawigator określał położenie samolotu względem radiolatarni umieszczonej przy lotnisku. To może być kluczowym znaleziskiem, bo położenie unieruchomionych w katastrofie zegarów wiele powie śledczym. o czym pisać ? jakiej sprawy bronić ? jakich środków używac ? a do Afryki wysłać polskich archeologów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WALKA O CIAŁO
Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, którzy czekali 10 kwietnia na płycie lotniska Siewiernyj w Smoleńsku na przylot prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i delegacji udającej się do Katynia, byli jednymi z pierwszych na miejscu katastrofy Tu-154M. Oficerowie nie chcieli wydać ciała prezydenta Rosjanom; na polecenie władz rosyjskich wszystkie ciała miały zostać przewiezione do Moskwy. Jak relacjonuje jeden z uczestników zajścia, funkcjonariusze BOR utworzyli kordon wokół ciała prezydenta, nie godząc się na jego wydanie władzom Rosji. Wcześniej przykryli je własnymi marynarkami.Prezydencka ochrona mogła szybko zlokalizować ciało Lecha Kaczyńskiego dzięki chipowi, który prezydent miał w marynarce. Funkcjonariusze widzieli też ciało Marii Kaczyńskiej, ale nie byli już w stanie go "zabezpieczyć", nie mogąc pozwolić sobie na rozproszenie. Za służbę do końca zostali zawieszeni w czynnościach. Powód: nieautoryzowane użycie broni. Biuro Ochrony Rządu odmawia komentarzy na ten temat do czasu zakończenia śledztwa. (...) Incydent z udziałem ochrony prezydenta i rosyjskich służb prawdopodobnie został zarejestrowany na filmie nakręconym telefonem komórkowym, ciągle badanym przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego na zlecenie prokuratury wojskowej. Wyjaśniałoby to zastanawiające tłumaczenia śledczych na temat rzekomej niemożności zweryfikowania zawartości nagrania, którego autentyczność potwierdzono. Na filmie słychać fragmenty komend w języku polskim i rosyjskim. Słychać też odgłosy wystrzałów, które odnotowane zostały w protokołach przesłuchań rosyjskich milicjantów. Scenariusz zdarzenia utrwalony na filmie potwierdza autentyczność zajścia: postacie w białych koszulach to oficerowie BOR przeszukujący miejsce katastrofy. Film dokumentuje też użycie broni palnej sygnalizujące, że ochrona nie zamierza wydać ciała prezydenta rosyjskim funkcjonariuszom, w tle słychać rosyjskojęzyczną komendę oficerów BOR (z wyraźnym polskim akcentem) skierowaną do Rosjan: "Wsie nazad!" - wszyscy do tyłu! Żródło: Nasz Dziennik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×