Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość hak w smak

Zapytanie do studentów, będących całkiwicie (lub prawie) na utrzymaniu rodzicóww

Polecane posty

a ja studiuję zaocznie, pracuję, mieszkam z rodzicami jeszcze i rodzice nie chcą zebym sie im dokładała, więc oszczędzam co zarobię... w zyciu nie powiedziałabym, ze mi się coś od nich należy..przysługująca tygodniówka -też mi coś :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do go go power rangers
poziom to ty chyba teraz pokazujesz... jaki poziom może rezprezentować kobieta która utrzynuje się za 400 zł miesięcznie i to jej starcza??? No szczerze... 400 zł to mi by na naukę języków nie starczyło... Może ja jestem inna od was ale mi by bylo wstyd...W Polsce to jeszcze nie taka rzadkośc takie myślenie, ale na zachodzie nie znam osób, które nie pracują w trakcie studiów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość go go power rangers
więc się ciesz swoimi zarobionymi pieniędzmi, kursami językowymi, markowymi ubraniami i kosmetyczką, ja skończyłam z Tobą rozmowę, bo niestety przepaść między nami ogromna, raczej jej nie zmniejszymy 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wybralam swiadomie pracę +studia, żebym potem nie musiala narzekac, ze skończyłam studia a do pracy bez doświadczenia mnie nikt nie chce... obroniłam licencjat i mam 3 lata stażu w dużej korporacji, teraz przysyłają do mnie do pomocy stażystkę - dziewczynę po studiach na uniwerku w krakowie i po podyplomowych też w krakowie, starsza ode mnie a zero pojęcia o życiu ma...potrzymają ją te kilka miesięcy i jak staż sie skończy to będzie papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I tak właśnie tworzy się społeczeństwo konsumpcyjne dla którego najważniejsze jest żeby nie wypaść z wyścigu szczurów:O Byle jak najwcześniej pracować nawet jeśli nie musisz, jak najwięcej nachapać się kasy i nic poza kasą i wysokim ciepłym stołkiem z którego będzie się pluło na innych się nie liczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do go go power rangers
dziewczyno my tu piszemy tylko i wyłącznie o utrzymaniu, o tym ile komu starcza a Ty wyciągasz z tego jakieś istnie freudowskie wnioski ;) kompleksy straszne... Na pewno jesteś wspaniała i masz wspaniałe życie za 400 zł/ mc.. Zazdroszczę ;) mi 4razy tyle by nie wystarczyło, a że robię wszytsko, żeby spełniać KAŻDĄ swoją potrzebę materialna, wróże sobie miłą i zasobną przyszłość :D i nie bede musiała wspominać jak musiałam jeść jedzenie z torebki i nie mogłam iść na sushi albo do opery :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fretka kamilla reff
studiuję dziennie na UAM, mam pracę taką że sama ustalam grafik i miesięcznie mam 800-900zł +100zł z ciuchów sprzedawanych na allegro W domu jestem raz w miesiącu, i cóż, na imprezy też mam czas. Grunt to dobra organizacja ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czy i gdzie można wg was
pracować studiując dziennie prawo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Mój czarny nick na dziś
a co innego się liczy w zyciu zawodowym? czy nie pracuje się dla kasy i pozycji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Mój czarny nick na dziś
no np mój znajomy pracuje w kancelarii, pomaga, uczy sie-> zarabia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój czarny nick na dziś Twój tok myślenia wskazuje, ze to Ty myślisz o tej konsumpcji i nachapaniu kasy. Myślisz, ze jak poszłam do pracy to poza nią i studiami nie mam nic więcej z życia, że tylko siedzę na krześle albo w pracy albo na uczelni? Jak pójdziesz do pracy to zobaczysz co to znaczy prawdziwe życie. Nie zaczęłam pracować dla kasy, ale dla doświadczenia, dla szkoleń, dla poznawania nowych ludzi. Wielu rzeczy bym nie przeżyła siedząc całe dnie w ciasnym akademiku, wiele by mnie ominęło, ale najłatwiej oceniać innych prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czy i gdzie można wg was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czy i gdzie można wg was
a wiesz może, od którego roku zaczął pracować? jak znalazł pracę? czy bez znajomości :classic_cool: to w ogóle możliwe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a czy i gdzie można wg was dziennie to nie mam pojęcia, ale moja koleżanka po prawie zaocznym poszła pracować do biura zajmującego sie realizacją projektów unijnych - ona zbiera chętnych na szkolenia bezpłatne finansowane z funduszy inijnych...a rodziców ma na wysokich stanowiskach, a jak widzisz sama nie wylądowała w wyuczonym zawodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość furgonetka
to teraz ja: od rodziców nie dostaje nic. mieszkanie , które mam po babci oni ji opłacaja ale na swoje wydatki (internet, tel i jedzeinie i sieciówke) muszę sama zarobić. mam kredyt studencki 400 zł z czego 160 bule na lapka ratę :/ daje tez korki, ale osttnio ciękooo z kasą czyli 240-40(SIECIÓWKA)-34 TEL-30 INTERNET= OK. 140 140 NA cały miesiać mi zostaje plus to co uciułam z korków:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czy i gdzie można wg was
tylko że ja jestem jeszcze w trakcie studiów, do ich końca dalej niż bliżej ;) chciałabym się już gdzieś jakoś zaczepić, ale brak mi punktu odniesienia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No sorry ale jak się pracuje i studiuje dziennie to raczej nie ma się za dużo czasu na przyjemności? Moją poprzednią wypowiedź prosze odnieść do wypowiedzi tej kobietki której nie starcza 400zł bo musi dylać co miesiąc na sushi i do opery i wiąże swoją przyszłośc z samymi materialnymi przyjemnościami. Taka postawa mnie razi a nie to że ktoś studiuje zaocznie i pracuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 66666666ggggg
mi rodzice, gdy bylam na studiach rzadko dawali pieniądze... nie pracowalam, bo nie miałam jak (studiaowałam dziennie dwa kierunki). mieszkałam z rodzicami. na wlasne wydatki mialam kolo 200zl miesięcznie (stypendium) - musialam za to opłacić telefon i karte miejską. ubrania/buty czasem kupowalam sama, czasem dostawalam jakies dofinansowanie. moi rodzice uwazali, ze 200zł to wystarczajaca ilosc pieniedzy na wlasne wydatki i powinno mi starczac na wszystko, a dodatkowo powinnam jeszcze odkladac na czarna godzine, a skoro mi nie starcza i proszę o pieniedze znaczy ze je źle gospodaruje. Teraz gdy wyprowadzilam sie z domu i pracuje, zastanawiam sie jak moglam dawac rade z takimi pieniedzmi... i co ciekawe nigdy w czasie studiów nie narzekałam jakos specjalnie na ich brak:))) nie wiem jak to bylo mozliwe;) studiowalam i mieszkam w warszawie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość army wife
A ja powiem tyle, studiuję psychologię w Warszawie, na pierwszym roku harowałam jak wół 7 dni w tygodniu, pieniądze odkładałam, żeby na drugim roku to rzucić i zacząć pracę w wolontariacie w hospicjum, bo niestety taka już jestem, że wolę coś robić za darmo, ale mieć korzyści wewnętrzne, niż mieć pieniądze i nic poza tym. Teraz jestem na trzecim roku, wolontariat został, pieniądze mam od rodziców i tych pieniędzy mam dużo, ale korzystam z nich w jak najmniejszych ilościach, bo tego po prostu nie potrzebuję. Więc proszę was, nie wrzucajcie wszystkich do jednego wora i nie mówcie, że ludzie żyjący za 400 złotych są żałośni, nieszczęśliwi czy zaniedbani, bo to tylko i wyłącznie kwestia systemu wartości. Jedni chcą mieć pieniądze, inni chcą się bawić, a inni pomagać innym, myślałam, że to jasne dla wszystkich, ale teraz widzę, że się przeliczyłam, po raz kolejny niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taka ja/ja/ja
Ja studiowalam medycyne, mialam ok 1000 na miesiac z czego 200 to stypendium naukowe a reszta rodzice. prawie 500 mi szlo na mieszkanie plus net, telefon 50. Mozecie sie dziwic ale to co mi zostawalo to spokojnie starczalo. Bylam i jestem zadbana, nie chodzilam glodna :P Ciuchy kupowalam sama lub dostawalam kase od rodzicow, babci. Ksiazki zawsze kupowali mi rodzice - akurat sa bardzo drogie, srednio od 120 w gore. To byly takie studia ze nie dalo rady pracowac - 6 lat harowki, zreszta nie po to sie uczylam i nadal caly czas ucze bo zawod lekarza to ciagla nauka zeby w trakcie studiow dorabiac sobie gdzies jako przedawczyni czy cos w tym stylu. Nie zebym cos miala do takiego zawodu ale ja sobie przeciez tego nawet w CV nie wpisze potem, po co mi to, dla kasy? Wolalam miec mniej ale czas na dzialalnosc w kolku naukowym, konferencje, wyklady naukowe. A wakacje - obowizkowe bezplatne praktyki bez ktorych nawet ze zdanymi egzaminami nie zalicza mi roku. Tak to u mnie wygladalo. Te studia sa zreszta dobre bo wiadomo ze zaraz jak je skonczysz to chwila wakacji i zaklepana praca od 1 pazdziernika jest :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taka ja/ja/ja
* mialo byc sprzedawczyni przepraszam za literowki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tysiąc na mieszkanie i wszystko inne. jak dla mnie ok... skoro w domu byłoby jedzonko z najwyższej półki to dlaczego ja miałabym teraz jeść jakieś niezdrowe konserwy za 1,5zł. ? rodzice dają tyle ile mają, a nie studiuje na uniwerku żeby marnować swój czas przy kasie, wole posiedzieć i pouczyć się w tym czasie inwestując w swoją przyszłość i umiejętności ;). Więc nie docierają do mnie argumenty osoby która uważa się za lepszą bo studiuje i pracuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×