Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

może i problem jest we mnie,bardzo chciałam akceptacji ,miłości,wierności,lojalności a ten człowiek nie umiał mi tego dać teraz już nie będzie łatwo zaufać komukolwiek dlaczego pozwalałam?bo nie miałam dokąd pójść,bo się bałam teraz poczyniłam ogromne postępy i jestem z siebie dumna,nikt mi już nigdy nie powie ,że jestem zero

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi też mówił,że jestem beznadziejna..Kiedyś, była impreza i nawet przy swojej matce i jej koleżance potrafił do mnie ścierką "strzelić".Jejku,było trochę tego..Ale dlaczego jeszcze o nim myślę? Rozum mówi "nie warto",serce inaczej.Wiem,że to skończyłoby się podobnie,gdyby chciał ze mną być..Nie warto po raz kolejny tak się męczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich bardzo serdecznie 🌻 Buszujaca .... ciesze sie, ze zadbalas o swoj organizm i widzisz pozytywne rezulty. Tak trzymaj... usmiechaj sie jak najczesciej.To ci teraz najbardziej potrzebne... dobre samopoczucie. A syna masz cudnego. Siodemeczko ❤️ juz dawno cie tu nie widzialam. Mam nadzieje, ze wszystko u Ciebie OK. Milo cie znowu zobaczyc. ONeil 🌻... zazdroszcze Ci tak czestych wyjazdow do Polski. Ja 1972 ❤️ ... ciesze sie, ze i Ciebie widze. Radzisz sobie lepiej niz ci sie wydaje. Dluga droge przeszlas i rezultaty sa widoczne szczegolnie dla tych patrzacych z boku. Paolka ❤️... a twoje osiagniecia to sa wrezc ogromne ... i nie tylko dlatego ze odeszlas, ale to jak przeprogramowalas swoj sposob myslenia...powodzenia dla ciebie i synow. Abssinthe 🌻 Roza 🌻 Dziekuje, ze jestescie 🌻 Wszystkie pozostale dziewczyny 🌻 Bedzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Dziewczyny🌼 Pozdrawiam cieplutko. Orange Sun🌼 Jak ja Ciebie Kobieto rozumiem... Oczywiscie zgadzam sie w 100% z tym co pisza Dziewczyny, a mianowicie;ze zrobilas najlepsza rzecz z mozliwych ratujac siebie i dzieciaki i ze taki czlowiek sie nie zmieni, wg mnie moze tylko maskowac swoje cechy na poczatku znajomosci,ale one wyjda,predzej czy pozniej...Nie zmienisz kogos na sile. Rozumiem Cie z tymi rozterkami,a pewnie i z tesknota ...heh,bo przeciez bylo kiedys dobrze... Mam czasem takie dni,ze ogarnia mnie panika wrecz; bo przeciez moglam zrobic cos lepiej, inaczej,moglam sie bardziej starac...zapominam wtedy o calym gownie( masakrycznym gownie,ktore mnie zabijalo dzien po dniu) i daje sie poniesc tesknocie (?) i rozwazaniom,ktore prowadza tylko do dolow i placzu...pracuje nad tym, mysle o tym,jako o elemencie tej dziwnej choroby,mysle,ze to przejdzie... Orange Sun, Ty nie tesknisz za nim...Ty tesknisz za miloscia, za przytuleniem,bliskoscia...tak mi sie wydaje. Wczoraj rozmawialam z najlepsza przyjaciolka z dziecinstwa.Ona jest po rozwodzie,mialam okazje juz dawno temu poznac jej bylego meza- no ,mowie Wam,juz na oko widac,kto zacz. Opowiadala mi,ze jak on wpadal w szal, a ona widziala,ze corka jest w poblizu i to widzi,albo slyszy, potrafila sie spiac i zrobic wszystko,absolutnie wszystko,zeby ja ochronic...zapytala mnie jak moglam znosic tyle krzyki i zachowania toksyka wiedzac,ze dziecko slyszy,ze cierpi...ze cierpi widzac swoja matke zaplakana,bezsilna i nieszczesliwa...i to pytanie sprawilo,ze nie moglam dzis spac,bo sie nad tym zastanawialam....nad tym jak kobieta w takim zwiazku staje sie bezsilna,bezwolna, tlumaczy toksyka,choc umysl od dawna wysyla sygnaly,ze trzeba sie ratowac.... A jak Wy do tego podchodzicie Dziewczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
orange sun 🌻 - no pojechalam, swiadomie pojechalam, mam nadzieje, ze nie zabolalo...bo nie mialo na celu Ci dowalic w zaden sposob :) piszesz, ze przez dlugi czas bylo w Twoim zwiazku OK...a ja mysle, ze moze nie do konca bylo? na przyklad, zgadzalas sie caly czas na male kompromisy i jakos sie to wszystko ukladalo, az w pewnym momencie zaczelo jechac po calosci z jakiegos powodu? Nie wiem, tak gdybam sobie...pamietam, ze w malzenstwie moich rodzicow tez niby bylo w porzadku...rozmawiajac z mama, slysze na przyklad taka wersje wydarzen, ze dopiero po pewnym wydarzeniu w jego rodzinie moj ojciec zaczal odwalac. A z drugiej strony wiem, ze od czasu, kiedy chodzili ze soba, mama musiala uwazac na kazde slowo, bo inaczej ojciec strzelal fochy... po prostu po tym wydarzeniu zaczelo sie wszystko dziac bardziej i mocniej, i duuuzo mniej bylo tych dobrych chwil niz tych gorszych... i ja pamietam od dziecinstwa jak sie odnosil w stosunku do mnie,i ja plakalam, a mama to sobie jakos tlumaczyla, ze to, ze tamto, ze cos....i udawala, ze naszych z ojcem klotni nie slyszy. Nawet teraz, kiedy mowie - a pamietasz to? a tamto? Ona mowi ze nie pamieta...moze faktycznie nie pamieta? I jak pisze - tak sobie po prostu gdybam, bo mi to przypomnialo o moim zyciu, nie chce Ci wmawiac, ze tak musialo byc i w Twoim (ale moglo, i jesli tak bylo to wtedy moze moje slowa przypomna o czyms Tobie). Po prostu wiem, ze w moim ojcu pewne rzeczy byly zawsze, tylko moja mama nie chciala ich widziec, dopoki nie staly sie tak duze, ze juz ich nie mozna bylo ignorowac. Po prostu jej granica byla na tyle 'elastyczna', ze wiele rzeczy, ktore dla innych ludzi bylyby nie do przyjecia, dla niej miescily sie w 'normalnosci'. (aaa i przepraszam, ze Ci jednego syna 'zgubilam' w poprzednim wpisie) i w sumie to powyzej sie tyczy tez tego, co piszesz Ty Buszujaca - jakos tak czasem kobieta potrafi...zalagodzic, pozalepiac, pochowac przed sama soba, ze nie wszystko jest w porzadku...nawet do granic, ktore sa dla innych ludzi niewyobrazalne...jesli w sobie samej, w srodku, sie zgodzisz na cos, poczynisz jakies zalozenie, to pozniej zrobisz wszystko, zeby to zalozenie chronic... i w ogole dziekuje Buszu za sobote :) 🌻 laczka dla wszystkich : 🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję ,że jesteście
Cześć dziewczyny.Kolejna noc spędzona na szukaniu ,ale jak mówią szukajcie a znajdziecie. Ostatnio po wpisach zaczęło mnie nurtować dlaczego oni tacy są.Nie w celu usprawiedliwienia tylko ostatecznego uporządkowania emocji ,które ostatnio mną miotały.Znalazłam artykuł i książkę ,która można ściągnąć na chomiku.Czytałam do rana i chyba znalazłam odpowiedzi.Podaję linka do artykułu i tytuł książki. http://www.quantumfuture.net/pl/psychopath_2.html (jest po polsku artykuł) Kiedy twój partner łże jak pies Santorski - wpiszcie tytuł w neta ,jest na chomiku (ebook) .Książka jest susan forward - wydana przez santorskiego.Czytałam cała noc.Zdanie ,które mną aż szarpnęło ,to było jak patologiczni kłamcy ,aby siebie wybielić oskarżają dzieci o kłamstwa.U mnie dokładnie tak było ,nagadał głupot dziecku a później mówił ,że syn kłamie.Powiem jedno ,spakować ich do wora i faktycznie na Syberię ,szkoda życia na takich nędzników.Trochę chaotycznie piszę ,ale az mnie telepie:).Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc kochane dziewczyny, prosze podajcie mi adres gdzie znajde w sieci ksiazke do sciagniecia "kobiety, ktore kochaja za bardzo"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eutenia 👄 ❤️ "Niebieska linia" Mam kilka slow do dodania na ten temat. Jak uwolnic sie od psychopaty ? Nie jest to latwe zadanie, ( nawiasem mowiac psychopata nie koniecznie musi miec od razu psychoze, chociaz ich psychika jest nieprawidlowa. Inni badacze tematu okreslaja psychopatie jako odmienna strategia zyciowa ) W mojej opinii prywatnej sa trzy poziomy na ktorych mozna miec kontakt z psychopatami. Pierwszy - najbardziej porzadany - jako osoba obca, na dzien dobry i dowidzenia, wielu z nas ma znajomych z osobowoscia psychopatyczna i nawet o tym nie wiemy, bo znamy ich tylko powierzchownie - i lepiej nie wdawac sie z nimi w blizsze relacje. Po zidentyfikowaniu takiej osoby doradzam nawet zrezygnowanie z mowienia dzien dobry. Na drugim poziomie kontaktow musimy wspolpracowac z psychopata, np psychopatyczny szef, wspolpracownik czy podwladny w pracy, czy wspolne ustalanie spraw zwiazanych z opieka nad dzieckiem. Wtedy mamy duzo okazji do poznania psychopaty/psychopati od prawdziwej strony. Plusem jest to, ze wiemy, ze jestesmy zle traktowani i chcemy ta sytuacje zmienic. Trzeba robic wszystko, zeby dobrowadzic taka relacje do zakonczenia. na przyklad, poszukac inenj pracy, zwolnic psychopatycznego pracownika, rozstac sie z psychopatycznym wspolpracownikiem. W przeciwnym razie psychopatyczny wspolpracownik wykiwa nas w biznesie, szef psychopatyczny doprowadzi nas do utraty zdrowia i zalamania kariery a pracownik doprowadzi firme do ruiny, lub powaznie ograniczy jej zyskownosc. Tu nie ma miejsca na rozwazanie szans na ile takie zakonczenia sa prawdopodobne. Wszelkie bliskie kontakty z psychopatami zawsze koncza sie problemami. Zgodnie z teoria, ze psychopatia to "inna strategia zyciowa" psychopaci zyja ze swoich oszustw. Bez oszukania kogos nie sa w stanie przezyc, wiec oszukuja innych na kazdym kroku. W przypadku wspolnej opieki na dzieckiem, nalezy zadbac o maksymalnie precyzyjne uregulowanie kontaktow z dziecmi, i prowadzenie wszelkiem komunikacji tylko na pismie - np. tylko emaile. Nie nalezy sie tez w tego rodzaju komunikacji zbytnio sie rozwodzic na temat powodow dlaczego cos sie stalo. Wszelka komunikacje nalezy ograniczyc minimalnej ilosci suchych faktow. Jest jeszcze ostatni najgorszy poziom relacji z psychopata - jako nieswiadoma niczego ofiara, bycie kontrolowanym przez psychopate przy pomocy jego gry aktorskiej. Branie falszywej monety za monete dobra. Wystepuje w zwiazkach przemocowych i w kultach pseudoreligijnych. Wtedy za wszelka cene trzeba postarac sie przejsc do poziomu wyzej, rozpoznac, ze jego/jej slowa i czyny sa tylko udawana gra, ze taka osoba zupelnie nie dba o nas ani o nasz dobrobyt, tylo o wlasne patalogiczne i zdeformowane ego (w tym miejscu psychika psychopaty jest zaburzona i chora i nie jest to juz jedynie "strategia zyciowa" tylko prawdziwa kopalnia problemow medycznych) Teraz jak sie od tego uwolnic. Studiujac zaburzenia osobowosci mozna zauwazyc, ze psychopaci zachowuja sie tak jak sie zachowuja,poniewaz to zachowanie generuje dla nich spefyficzny rodzaj przyjemosci, wynikajacy z reakcji osoby ktora jest celem ich ataku. Kiedy tej reakcji nie bedzie psychopata straci zainteresowanie i sam odejdzie. To jest tak proste i zarazem bardzo trudne, bo wymaga opanowania naszych silnych podswiadomych reakcji. Bedac nieswiadoma ofiara psychopaty nie mamy o tym pojecia i dajemy psychopacie pozywke w postaci swojej czesto nawet podswiadomej reakcji napedzajac jego/jej patologie. Najkrocej mowiac musimy stac sie "asertywni", postudiujcie to slowo bardzo dokladnie. Asertywnosc to specyficzny rodzaj zachowania i komunikacji ktory nie jest ani agresywny ani sluzalczy. Z punktu widzenia osoby ktora tkwi w zwiazku przemocowych asertywnosc wydaje sie byc "agresywna" ale tak naprawde jest to normalna zdrowa komunikacja ktora ma na celu obrone zdrowych granic naszej osobowosci. Osoby ktore nie sa asertywne narazaja sie na niebezpieczenstwo byca manipulowanym i wykorzystanym przez osobniki agresywne, czyli psychopatow - braki w asertywnosci niosia wiec za soba bardzo powazne konsekwencje zyciowe. Krociotki test na granice osobowosci i na zachowanie asertywne. Ktos puka do drzwi, otwierasz i okazuje sie, ze to sprzedawca domokrazny ktory chce Ci cos sprzedac. Co robisz: 1. Wsychuchujesz jak sie przedstwia, i z jaka sprawa przyszedl mowisz ze nie jestes zainteresowany/ana i zamykasz drzwi. 2. Wysluchujesz jego prezentacji, chcesz powiedziec nie, ale za kazdym razem ma ono cos do dodania i decydujesz sie wysluchac jeszcze jednego zdania, w koncu mowisz nie dziekuje. 3. Wyschuchujesz jego calej prezentacji i na koncu podejmujesz decyzje czy kupic towar czy nie 4. Patrzysz kto to, mowisz, ze nie jestes zainteresowany nie dajac mu dojsc do slowa zamykasz drzwi. Ktore z tych zachowan jest pozadane z naszego punktu widzenia i w prawidlowy sposob chroni nasze osobiste granice ? (Odpowiedz na koncu postu) Teraz troche o trudnosciach na tym pierwszym poziomie interakcji - byly maz czy zona ktora ma zaburzenia osobowosci bardzo dobrze zna wszystkie wasze reakcje, bo taka osoba miala czas, zeby was dokladnie poznac. Wiec przed tego typu pscyhopata trudno jest sie bronic. Jesnym z narzedzi poelcanych przez psychiatrow jest traktowanie nekajacych nas osob tak jak traktuje sie rosliny doniczkowe w pokoju. Jak wchodzicie do pokoju to nie rozmawiacie z roslinami, prawda ? Zauwazacie ich obecnosc, zeby np. sie o nie nie potknac, ale nie poswiecacie im uwagi. Kiedy rosliny jak wydaja dzwieki to nie mowia nic z sensem wiec im nie odpowiadacie, prawda ?. Dokoladnie taka postawa pozwoli sie wyzwolic spod wplywu psychopaty/psychopatki. P.S. Prawidlowa ochrona granic osobistych to punkt 4. Zamykasz przed nosem drzwi osobie nieproszonej z ktora i tak nie miales/mialas ochoty rozmawiac. Jednoczesnie proste, trudne i konieczne. Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pyza53
Czemu tu taka cisza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Pyza - No wlasnie, dlaczego cisza? Albo sie uwolnily od gnebicieli, albo gnebiciele je pozabijali. Albo nagle wszystko gra, w co watpie, to jest najmniejsza szansa. Acha, moze przed Walentynkami gnebiciele uznali, ze jest tydzien dobroci dla zwierzat, kupuja kwiatki i slodza. Ha ha ha! Halo, co tam sie dzieje????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję ,że jesteście
szybciej ja zabiję gnębiciela(zart) a na walentynki chyba kupiła bym mu kaktusa w tyłek.Może dziewczyny odpoczywają ,czytaja i przepracowują co muszą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werka78
Witam, Coz pisac ,przynajmniej u mnie nie ma oczym.Chodze do pani psycholog.Pana i wladce olalam konkretnie,po okresie ciszy i przymilania sie,teraz stal sie malo sympatyczny.Jak by chcial przekazac ze teraz ukarze mnie ze mu nie wybaczylam,kiedy on grzecznie prosil.Ale jeszcze tydzien i sie wyprowadza,mam nadzieje przynajmniej bo taki mu dalam termin a on twierdzi ze sobie pojdzie.A ja!? ,jednego dnia dol totalny, drugiego ni taka ni owaka,nastepnego w miare dobry nastroj i tak codziennie co innego.Zaczynam sie bac ze to pierwsze oznaki szalenstwa.Ale jedno juz wiem na pewno nie chce byc z tym czlowiekiem,nie chce juz nic od niego!.Zreszta ja juz i tak zyje tak jak by go nie bylo.W jakims artykule wyczytalam zeby traktowac delikwenta jak rosline,uwazac zeby sie nie potknac ale nie zwracac na niego uwagi.Tylko ze ja to jeszcze tak pomyslalam ze rosline to sie jednak czasem podlewa,wiec ja go traktuje jak nie lubiana rosline ktora przeznaczona jest do zwiedniecia. Pozdrawiam serdecznie ps;Do tych wszystkich kobiet co do swoich M maja jeszcze nadzieje!ON SIE NIGDY NIE ZMIENI!nie marnujcie czasu na zludne marzenia.Ja zmarnowalam go tak wiele!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pyza53
Podczytuję Was już drugi rok. Dużo skorzystałam z Waszych wskazówek,porad i przeżyć. Za to Wam wielkie dzięki.Odważyłam się teraz dopiero napisać,kiedy zapadła taka cisza.Brakuje mi Waszych wpisów.Mam też męża toksyka i to nas łączy.Będe się odzywać czasami jeśli pozwolicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję ,że jesteście
pisz Pyza ,wsparcie kobiet po przejściach jest potrzebne ,ja zawsze czułam sie obco wśród tych "szczęśliwych" mężatek ,zawsze patrzyły z litością ,poczuciem wyższości i takim niezrozumieniem.Tutaj chociaz mozna swobodnie się podzielic radami ,emocjami itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Pyza - no wlasnie, dopiero teraz Ciebie zobaczylam. Pisz tez oprocz czytania. DziekujeZeJestescie - Wiesz, z tymi "szczesliwymi mezatkami" to roznie bywa. Sa i takie napewno, ale sa i takie, ktore maja usmiech na wystawe. Na przyklad moja siostra: zawsze szczesliwa, ale mowi, ze ja ciagle glowa boli. Nazywa sie to migrena i nie wiadomo z czego. Znajac jej meza poniekad, to mysle, ze z niego ma ten bol glowy. Ale ona w zyciu sie nie przyzna. Zgrywa taaakie szczescie ze az hej. Wiec sie tymi szczesliwymi nie przejmuj i im nie zazdrosc. Werka - dobrze robisz, traktuj jak przyslowiowe powietrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pisz pisz Pyza nie boj sie :) ja czytalam czytalam i dopiero jak wyszlam z mojego pozal sie boze zwiazku to sie odwazylam napisac...ale czytanie innych strasznie mi pomoglo. melduje, ze u mnie dobrze :) zyje i odpisze, jak sie cos bedzie dziac, albo trzeba bedzie kogos pooskarzac o sklonnosci sado maso :) Paolka🌻 Buszujaca 🌻 Consekfencja🌻 O'Neill 🌻 Jesienna🌻 Siodemka 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam dawne bywalczynie, które mnie może jeszcze pamiętają i nowe dziewczyny :-) Czy któraś z Was ma może jako ebook książkę "Dlaczego on nie kocha a ona za nim szaleje"? Google mi nie wyrzuciło, chciałam też kupić, ale nakład wyczerpany, allegro odmawia współpracy :-( A parę spraw chciałabym sobie odświeżyć. PS Pyza, czytanie pomaga, a pisanie... przychodzi chwila, że czuje się taką potrzebę. Nic na siłę :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc i czolem🌼 Dziewczyny,piszcie co u Was, bo tesknie za Wami....taka cisza tu zapanowala... Ja od dluzszego czasu czuje sie tak dobrze...heh, jakby mi sie w glowie klepki ustawily we wlasciwej kolejnosci...no,nie chwalmy dnia przed zachodem slonca,ale wiekszosc klepek wrocila na swoje miejsce;-) Ciesze sie malymi rzeczami,wraca do mnie sens zycia...i nowe plany, a nawet jakies nadzieje na przyszlosc....kolory znowu widze, potrzebuje muzyki....moja dusza juz nie jest pusta. Zycze Wam wszystkim dobrego humoru i wiary i nadziei...i jeszcze raz prosze,piszcie co u Was.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BialaLilia_1986
Witam Was wszystkie serdecznie! Siedzę i czytam... I aż mnie zatyka z emocji. Tyle kobiet marnuje sobie życie i zdrowie bo "kochają za bardzo". Już wiem, że jestem jedną z nich, jedną z Was :( Mam 25 lat, jestem matką 2,5 letniej córeczki i żoną wiecznie niezadowolonego męża. Nie wiem od czego zacząć... to trudne :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BialaLilia_1986
Niemalże w każdej z Was odnajduję kawałek siebie i swojego życia. A cała historia z moim mężem zaczęła sie w liceum. Poznałam go przez naszych wspólnych znajomych. Miałam wtedy 17 lat. Byłam młoda, głupiutka, ale miałam swoje zasady i granice, których nie przekraczałam. Uważałam się za osobę raczej odpowiedzialną, pewną siebie, odważną i przebojową... Ja tak uważałam i uważało tak moje otoczenie - rodzina, przyjaciele, znajomi. Wszyscy mówią mi teraz "zmieniłaś się", a ja wiem dlaczego :( Mój mąż, a wtedy jeszcze znajomy ... nie wiem jak i kiedy zawrócił mi w głowie. Zakochałam się i ... uzależniłam od niego. A teraz tkwię w najbardziej chorym związku jaki można chyba sobie wyobrazić. Ja tak twierdzę przynajmniej. Dlaczego? Opiszę swój przypadek, który być może okaże się przestrogą dla wielu ładnych i przede wszystkim dobrych dziewcząt, które niechybnie mogą wpaść w sidła toksycznej miłości. Jestem żywym przykładem na to, że każdemu może się to przytrafić. Nawet szanującej się, młodej dziewczynie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BialaLilia_1986
Pierwszy problem pojawił się wtedy, kiedy okazało się, że moja miłość jest... maminsynkiem, a jego matka nad wyraz opiekuńcza. Ja natomiast okazałam się osobą nad wyraz tolerancyjną i wyrozumiałą. GŁUPIĄ po prostu. Pozwalałam na sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. Na wtrącanie się jego matki w nasze relacje. Ona często przybierała postawę przyjacielską, w której wielokrotnie podkreślała swoje pozytywne nastawienie do mnie i sugerowała, że jesteśmy zbyt młodzi, że powinniśmy w niektórych sprawach posłuchać starszych, że ona chce żebyśmy byli razem i chce tylko pomóc...itd. Czułam się jak gówniara... bo wkońcu nią byłam i często wysłuchałam co ma do powiedzenia z tegoż powodu jak również z czystego szacunku do matki lubego :/ (ABSURD !!!! CO MA MATKA DO ZWIĄZKU I DO ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW W ZWIĄZKU). No ale wiedziała widać jak ma mnie podejść. I w ten oto sposób... z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc...posuwała się coraz dalej, a ja na coraz więcej pozwalałam. Wkońcu dochodziło do tego, że kiedy byłam u chłopaka i kłóciłam się z nim, ona wchodziła bez pukania do pokoju po to, żeby powiedzieć mi co o mnie myśli, naubliżać i poniżyć. A on.... nic na to. Cieszył się, że ma adwokata i obrońcę. Sam oczywiście pozwalał sobie na to samo, czyli na wyzwiska, poniżanie, upokorzanie i ciągłe podkreślanie, że przecież to moja wina. Nawet w sytuacjach kiedy dla mnie bez dwóch zdań tylko on był winien, słyszałam... "nie ma skutku bez przyczyny".... ty wariatko, ty idiotko... A ja zaczęłam wierzyć, że za większość kłótni ja ponoszę winę !!!!!!!!!! Pytam się Was DLACZEGO????? Zanim go spotkałam byłam pewną sibie dziewczyną. Za obrazę i zniewagę chłopak dostawał w twarz. Nie dawałam sobie w kaszę dmuchać. Nie jestem w stanie zrozumieć co się ze mną stało !!!!! To nie jestem ja. Już nie wiem kim jestem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BialaLilia_1986
Najgorsze jest to, że wiele sytuacji, w których on był nerwowy i dziwnie się zachowywał przypisywałam temu, że jest chory na cukrzycę insulinozależną od dziecka, że tyle przeżył i że ma nadopiekuńczą matkę. Współczułam mu. Po czterech latach szarpaniny z nim i z jego matką wkońcu wyszłam za niego w nadziei, że będzie lepiej kiedy będziemy spędzali ze sobą więcej czasu. Kiedy nie będzie tyle czasu spędzał z matką. Zamieszkaliśmy u moich rodziców, którzy odstąpili nam górną część domu. Miało być fajnie. Zaraz po ślubie zaszłam w ciążę. Pomyślałam..." fajnie, dziecko jeszcze zbliży nas do siebie... wkońcu to owoc naszej miłości..." Nic bardziej mylnego :( Było coraz gorzej. Matka przyjeżdżała 2-3 razy w tygodniu, dzwoniła kilka razy dziennie... Musiała wszystko wiedzieć i wiedziała, bo synek jej opowiadał. Mnie ta cała sytuacja przygniotła...wpadłam w depresję. Nie radziłam sobie z podstawowymi obowiazkami. Dziecko było zadbane i dopieszczone, ale nic poza tym. Zaniedbałam dom, siebie... Zamknęłam się w sobie, często płakałam. Nie dawałam rady. A dookoła od męża i teściowej słyszałam tylko...."jaka z ciebie żona i matka".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BialaLilia_1986
Jedna ze sytuacji wkoncu doprowadziła do szarpaniny między mną, a teściową. Mąż bronił mamusi, która trzymając nasze dziecko na rękach mówiła "zabieram ci dziecko ty wariatko". Mój tata wezwał policję, ale zanim oczywiście się zebrali...zdążyła ochłonąć, odłożyła dziecko do łóżeczka, zabrała synusia i pojechali do jej domu. Mąż mieszkał parę dni u mamusi. Potem wrócił z propozycją wzięcia udziału w terapii małżeńskiej. Zgodziłam się chociaż nie mogłam na niego patrzeć :( Następnego dnia wykonałam parę telefonów i dowiedziałam się, że najpierw musimy udać się do Centrum Interwencji Kryzysowej w celu rozpoznania wagi i rodzaju problemu. Oni skierowali nas do Przychodni Profilaktyki i Leczenia Uzależnień Alkoholowych. Rozpoczeliśmy terapię. Na początek z osobna, każde u innego psychologa. Niby tak to musi być, żeby przygotować małżonków do terapii wspólnej. Ja jeździłam rok, gdzie dowiedziałam się, że jestem ofiarą przemocy psychicznej. Mąż był zaledwie na paru spotkaniach. Doradzano nam, zebyśmy wyprowadzili się od rodziców i zamieszkali sami, więc oczywiście kochana teściówka znalazła nam mieszkanie i zaproponowała, że przystąpi z nami do kredytu. I przystąpiliśmy. I co z tego?? Bagno jakieś :/ Pomiędzy czasie działy się różne rzeczy. Mieszkaliśmy razem... potem wyprowadziłam się,... potem wprowadziłam. Masakra. Doradzałam się wielu ludzi co robić. Większość doradzała ROZWÓD i to jak najszybciej. Ale byli też tacy, co doradzali, żebym zrezygnowała z jakiejś durnej terapii i spróbowała zamieszkać z mężem na swoim chociaż rok, żeby zobaczyć jak to będzie. Doradził mi tak jeden z adwokatów, u których byłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BialaLilia_1986
Minął rok odkąd mieszkam na naszym mieszkaniu z mężem. Rok nie uczestniczyłam również w terapii. Zmieniło się tyle, że mąż zaczął posuwać się do czynów. Zwichnął mi palec, szarpał przed blokiem, a ja trzymałam dziecko na rękach i modliłam się, żeby zostawił mnie w spokoju. Któryś ze sąsiadów, który być może w tym momencie patrzył przez okno miał niezłe widowisko. Córcia bardzo płakała, bała się taty. Obiecałam sobie, że moje dziecko nie będzie oglądało takich scen. NIGDY WIĘCEJ !!!! Chcę odejść. Muszę zebrać na to siły. Proszę pomóżcie mi przez to przejść!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siszejda
Witaj Skoro naprawdę chcesz odejść to musisz zacząć od wyprowadzki,a potem złożyć pozew.Będzie cieżko,ale warto to przecierpieć,żeby pózniej życ lepiej.Wiem co mówie,bo to samo przechodziłam,Tobie pewnie jest trudniej,bo masz dziecko,ale właśnie ze względu na nie warto zmienić swoje życie,bo i jej życie się zmieni na lepsze.Życzę Ci siły,która pomoże Ci przejsć przez to wszystko i nie cofnąć się,będzie dobrze zobaczysz🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×