Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość beltyre
Na tej stronie można zamówić poradniki dla ofiar przemocy w związkach: Księgarnia Psychologiczna Przemiana Literatura uzależnień Poradniki dla osób uzależnionych i ich bliskich DDA Dorosłe Dzieci Alkoholików Współuzależnienie Alkoholizm Narkotyki Hazard Rodzina z problemem alkoholowym Przemoc w rodzinie Przemoc seksualna - Poradniki dla ofiar przemocy seksualnej Przemoc psychiczna Asertywność Psychoterapia Wychowanie Zdrowie i rozwój dziecka www.przemiana.otwarte24.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Esesesflores
Eutenia 🖐️ Myślę, że wielu ludzi po prostu boi się wierzyć w niewidzialne... Trzeba być silnym miloscia, żeby dać temu radę/wiarę 🌻 A to co niezrozumiałe bywa atakowane :) A że od Mai przyjęłas, że nie warto się tego typu atakami emocjonować (dać sprowokować), to jesteś chroniona :) W Ciebie łatwo jest uwierzyć. Bo taka po prostu jesteś. Silna wiarą (nie mylić z fanatyzmem). Kiedyś nie umiałam takich osób z tłumu wyłowić. Przez co trafiałam na bardzo trudne przypadki ;) A raczej te przypadki się na mnie uwieszały :) Miłość w Tobie jest. W każdym jest. W Tobie jest bardzo aktywna :) Ale też łatwa do wykorzystania....byla...to już przeszłość, prawda(?) A jak układy rodzinne mają się u Ciebie? Dajesz radę utrzymać dystans? To czasami wymaga czasu, nie mniej jednak w koncu następuje uwolnienie całkowite. Siostra chyba byla najtrudniejsza, jeśli dobrze pamiętam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do esesflores
A jak uklady rodzinne u ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodo żywa skamienielina
Maju, Jednym słowem się potwierdza, że "olanie gada" daje najlepsze rezultaty :D Bo nawet jakbyś chciała być po prostu uprzejma, to pewnie też spotkałabyś się z próbami przekraczania Twoich granic. A więc kontrolowania Twojego myślenia, rozumowania i życia wbrew Twojej zgodzie i co ważniejsze wbrew Twoim potrzebom. A tak swoją drogą, to tacy ludzie niosą swój krzyż, wlasciwy ich problemowi. Ciekawe to co piszesz o jego współpracy z mormonami, ciekawe z terapeutycznego punktu widzenia :) Myślę. że oni mogą nauczyć pokory bądź ja pokazać, szczególnie osobom agresywnie i konsumpcyjnie nastawionych do ludzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodo, chyba ci się
mormoni pomylili z amiszami :P takie są skutki przemądrzalstwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja także
widzę te wcielenia, kolejne...rozczapierzenie jaźni...nie zniosłabym jej w realu. Tu z trudem trawię...co za bezmiar fałszu w tym wampirku emocjonalnym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Esesesflores Ale też łatwa do wykorzystania....byla...to już przeszłość Jeszcze mam " wpadki " ale jest ich coraz mniej.Dzięki Bogu. Dajesz radę utrzymać dystans? Czasami jest ciężko z tym dystansem ale radzę sobie.Wiem już o co chodzi w tym wszystkim.Narzędzia mam,teraz tylko nauczyć się nimi "operować"...to też wymaga czasu i nie jest takie łatwe.Pomału i w to się wprawię. Dzięki za odzew Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zanim zaczniesz krytykować...
Mormoni nie dzielą przyszłego świata (po sądzie ostatecznym) na niebo (raj) i piekło. Uważają, że pojęcie "niebo" zawiera różne stopnie chwały. Każdy człowiek, podejmując w swoim codziennym życiu wybory między dobrem a złem, podejmuje decyzję, w którym stopniu chwały żyć będzie w wieczności. Bóg, który według nauk Biblii oraz Księgi Mormona ma wgląd w ludzkie serca, w dniu Sądu Ostatecznego, czyli w momencie, kiedy każdy człowiek będzie przydzielony do odpowiedniego królestwa chwały, weźmie pod uwagę nie tylko konsekwentność człowieka w przestrzeganiu boskich praw, ale także jego poziom wiedzy i zrozumienia różnicy między dobrem a złem (według mormonów oni sami będą osądzani w najbardziej surowy sposób, ponieważ w ciągu tego życia mieli dostęp do wielu objawień, nieznanych reszcie świata tak, jak im samym). Chociaż ukierunkowaniem duchownym mormonów jest ciągły postęp w wierze, czyli życie w coraz większej harmonii z wolą Boga, podkreślają oni, że Bóg jest istotą nie tylko sprawiedliwą, ale przede wszystkim łaskawą i gotową do przebaczenia (pod warunkiem szczerej pokuty, czyli żalu za popełniony grzech i nie popełniania wyznanego zła nigdy więcej). Jedną z najbardziej kontrowersyjnych nauk Kościoła mormońskiego jest doktryna o dosłownym pokrewieństwie człowieka z Bogiem. Chociaż takie pojęcia jak "dzieci Boga", czy "syn" albo "córka Boga" nie są czymś obcym w innych Kościołach chrześcijańskich, mormoni rozumieją je bardziej dosłownie. Uważają, że dusza ludzka składa się ze śmiertelnego ciała oraz nieśmiertelnego ducha. Ciało człowiek dziedziczy po ziemskich rodzicach, ale Ojcem ducha jest Bóg (także nazywany "Ojcem w Niebie"). Ponieważ wszyscy ludzie według mormonów są w sensie dosłownym synami i córkami Boga, ich potencjał jest także nieograniczony. Ta doktryna uwidacznia się także w szacunku mormonów do wszystkich ludzi, niezależnie od ich pochodzenia, wyznania czy nawet poziomu prawości (w kulturze mormońskiej ludzie postępujący wbrew boskim prawom są często określani jako dzieci Boga, które nie wiedzą, że są nimi). Mormoni uważają, że osobiste szczęście człowieka (jak również życie w życiu przyszłym) w dużym stopniu zależy od jego zrozumienia własnego duchowego pochodzenia. Według nich człowiek nie rozpoczyna swojego istnienia w momencie poczęcia lub narodzin, ale żyje przed urodzeniem w stanie preegzystencji, tj. jako duch w Niebie razem z Ojcem i innymi duchami. Przyszedłszy na ten świat, ludzie przechodzą różne życiowe doświadczenia (odrzucając zło i wybierając dobro). Ich celem jest powrót do najwyższej chwały w niebie, czyli do Królestwa Celestialnego, w którym żyje Bóg Ojciec oraz Jezus Chrystus. Jednym z najważniejszych warunków otrzymania chwały Celestialnej jest małżeństwo na wieczność. Mormoni poślubiają swoich małżonków w specjalnie budowanych do tych celów świątyniach. Wierzą, że ten związek między mężem a żoną (oraz przyszłymi dziećmi) będzie trwał nie tylko do śmierci jednego ze współmałżonków, ale jeżeli oboje dochowają wierności (sobie nawzajem oraz Bogu i jego przykazaniom), to ich małżeństwo i rodzina będą trwały przez całą wieczność. Mormoni kładą duży nacisk na szczęście rodzinne. Mają też zazwyczaj wielodzietne rodziny. Od 1890 członkowie Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nie praktykują wielożeństwa. Ślubują sobie małżeństwo na wieczność, choć ostateczną decyzję co do czasu trwania ich związku pozostawiają Bogu. Doniesienia na temat występującego w niektórych rejonach USA wielożeństwa dotyczą członków innych wspólnot religijnych, niekiedy odwołujących się do tradycji mormońskiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znowu bezmyslnie
przepisane. wampirku nawet nie bede probowac ci tlumaczyc jakie znowu zawirowanie stworzylas bo jestem pewna, ze albo nie pojmiesz albo przeinaczysz i zrobisz kolejny bigos. trudno musze sie nauczyc jakos tolerowac te twoja ulomnosc intelektualna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Esesesflores
Eutenia 🌻 Jak masz w ręku narzędzia, to dasz radę w każdej sytuacji. ❤️ Bardzo się cieszę z Twoich małych i dużych sukcesów. To budujące. Dla innych również :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie ! Zycze Wam Wszystkim : :-) wesolych,zdrowych Swiat Wielkiej Nocy,smacznego jajka,mokrego smigusa-dyngusa oraz milej,sympatycznej atmosfery w czasie swiat. 🌻 Ja spedze Swieta Wielkanocne z najblizszymi-rodzinka i przyjaciolmi. :-) Ciesze sie,uwielbiam swieta,chociaz po dziecinstwie nie lubilam swiat,imienin,zadnych tego typu okazji.Odkad zaczelismy z dzieciakami spedzac je po swojemu,uwielbiam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość restless11
hej dziewczyny już sama nie wiem, czy ten temat jest dla mnie czy nie, parę stron wcześniej (179) napisałam swojego pierwszego posta, było to chyba ze dwa miesiące temu, potem brak czasu i wątpliwości/mieszane uczucia sprawiły, że dałam sobie spokój i nie śledziłam wątku; no i dzisiaj postanowiłam wrócić; jestem w związku z Irlandczykiem, 7 lat, mamy 11 miesięczne dziecko; każdy mi mówił, że jak pojawią się dzieci, to będzie jeszcze gorzej, żebym nie łudziła się, że cokolwiek się zmieni, że on zmieni swoje myślenie, no i mieli rację; ogólnie rzecz biorąc problem z moim facetem polega na tym, że on pochodzi z bardzo kontrolującej i będącej ze sobą blisko rodziny; według polskich standardów taka rodzina uchodziłaby za mocno dysfunkcyjną; mieszkamy w domu obok jego matki, oprócz niej mieszka tam jeszcze czwórka rodzeństwa mojego faceta; ze względu na różnice kulturowe i społeczne nie potrafię się z tymi ludźmi dogadać, nie mam po prostu o czym z nimi rozmawiać, ich myślenie i mentalność mnie po prostu rozwala; jak dla mnie są totalnie zacofani i puści; nie raz mówiłam mojemu facetowi co czuję i co myślę, co chciałabym zmienić, że nie chciałabym mieszkać obok jego rodziny, nie chciałabym aby oni mieli tak duży wpływ na nasze dziecko, bo po prostu nie zgadzam się z ich sposobem myślenia, ale do niego nic nie dociera, mam wrażenie, że jego rodzina jest dla niego ważniejsza niż ja; oczywiście jego rodzina mnie kompletnie nie akceptuje, bo nie jestem taka jak oni i nie bardzo mam ochotę się podporządkować ich zwyczajom; dla mnie ich myślenie jest totalnie chore; w tej chwili najbardziej wkur.... mnie fakt, że oni chcą bez przerwy widzieć nasze dziecko, a mieszkanie obok im to ułatwia, przyłażą po dzidzię prawie codziennie; dla mnie ich sposób wychowania jest totalnie dysfunkcyjny i toksyczny; mój facet wiem, że nie byłby w stanie żyć gdzieś oddzielnie i nie kontaktować się z bratem, wujkiem, ciocią itd. codziennie; dla mnie oni są totalnie ciotowaci i emocjonalnie od siebie uzależnieni; nie zniosłabym faktu, gdyby moje dziecko stało się podobne a wszystko ku temu zmierza, po prostu mają nade mną przewagę, bo jestem tutaj sama'; gdybym miała możliwość spakowałabym się już teraz i wyniosła stąd, ale finansowo nie dałabym rady jak na razie; weźcie mi powiedzcie czy taki klimat podchodzi pod molestowanie psychiczne? z góry dzięki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niechaj Święta Wielkanocne, które niosą odrodzenie duchowe, napełnią wszystkich spokojem i wiarą, dadzą siłę w pokonywaniu trudności i pozwolą z ufnością patrzeć w przyszłość... 🌻 (tak pokrótce cytując :) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystkim Topikowiczkom i Topikowiczom - radosnej Wielkanocy, smacznego swiatecznego zarelka (ale z umiarem), duzo usmiechu, zyczliwosci oraz ciepla. @restless11 - sprobujcie rozwazyc (wraz z partnerem) odciecie sie od rodziny i przeprowadzenie gdzies dalej od nich. Przeciez stanowicie odrebna rodzine i chyba to naturalne by isc "na swoje" i zyc po swojemu. Pogadaj z nim i zaproponuj. Bo moze wlasnie bliskosc rodziny i ich wzajemne zaleznosci psuja Wasz zwiazek. Moze jest jeszcze dla Was szansa? Sprobujcie ja odnalezc. Rozstac sie zawsze mozna. Jesli mieszkasz w Irlandii to jako samotna matka masz wiele przywilejow i nie zginiesz z glodu gdy mimo wszystko zdecydujesz sie na rozstanie. Ale traktuj te opcje jako ostatecznosc, gdy wszystko inne zawiedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodo żywa skamienielina
🌻 Zdrowia,szczęścia i radości niech wam uśmiech w sercach gości a zajączek piękny, biały niech przyniesie koszyk cały jajek złotych, kolorowych i miłości cały worek. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jeszcze tylko życzenia
od essesflores i Trójca Przenajświętsza w komplecie będzie ;-) Wszystkim Dziewczynom radości, miłości i nadziei życzę :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jako w niebie
tak i na Ziemi :D Wolnosci i spokoju, odrodzenia rowniez dla kompulsywnych krytyków 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i esica
się odezwała. A więc amen ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wesolych Swiat Dziewczyny :) tak sie zycie ulozylo, ze na pol roku wynajmujemy pokoj od dobrego znajomego mojego bylego oraz jego zony... i ten znajomy ostatnio rzecze do mnie - 'Wiesz Abssinthe, jaki to dla mnie byl szok Cie w ogole spotkac po tym jak sie rozstalas z A. - zupelnie inna kobieta, okazalo sie nawet, ze mowic potrafisz' :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość restless11
ja również wszystkim życzę Wesołych i Spokojnych Świąt! O'neill, dzięki za odpowiedź :) masz rację, fakt, że mieszkamy blisko rodziny sprawia, że nasz związek się sypie; z tego co zdążyłam zauważyć, to jego rodzina od zawsze przyzwyczajona była, że było tak, jak chcieli i każda osoba, która do niej 'wchodziła', musiała się podporządkować; należą oni do ludzi, którzy nie potrafią odpuścić, takie mają charaktery (nie wszyscy), najbardziej w tej chwili wkurza mnie siostra mojego faceta; po jej zachowaniu widzę, że nie podoba jej się moje podejście do dziecka i najchętniej chciałaby ją sama wychowywać, bez przerwy po nią przyłazi, to co ja mówię na temat np. ubierania dziecka, czy jedzenia, olewa; np. ignoruje to, że chcę, żeby mała miała czapkę na głowie i skarpetki na nogach, jak przechodzi z domu do domu; ogólnie nie szanuje tego, co ja myślę na temat wychowania; nie chcę wyjść na idiotkę i na razie nic jej jeszcze nie powiedziałam; ale chyba będę musiała w końcu; należę do osób, które wolą nie wchodzić w konflikt, najczęściej w takich sytuacjach się po prostu wycofuję, nie znoszę ludzi, którzy próbują narzucać innym swoje zdanie (bo sama tego nie robię, ja mam swoje i innym dyktować nie zamierzam jak mają postępować, bo każdy ma swój rozum), szkoda, że nie każdy taki jest..... jakaś dziewczyna się kiedyś pytała, tu w temacie, czy istnieją w ogóle despotyczni Irlandczycy, wydaje mi się, że nie ma różnicy, czy to Irlandczyk, czy Polak, czy jakiś inny; narodowość nie ma wpływu na charakter

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz racje, restless - natura nie zalezy od narodowosci. Dlatego nie lubie szufladkowania typu: Niemcy to tacy a Anglicy owacy. Uogolnianie. Ale jesli ktos ma despotyczna nature to taka osoba jak Ty (unikajaca konfliktu) bedzie dla niego woda na mlyn. Naprawde uwazam, ze powinniscie sie przeprowadzic "na swoje" a z rodzina partnera widywac jak najrzadziej. Mnie sie wydaje ze to wlasnie ich bliskosc psuje wasze stosunki. Partner jest zwiazany z rodzina jakims chorym, dysfunkcyjnym wezlem ktory dla jego wlasnego dobra nalezaloby przerwac. Nikt nie ma prawa wtracac sie w wychowywanie Twojego dziecka i jest to zwykly nietakt, jesli nie chamstwo. Pozdrawiam swiatecznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ok powinienem popierać stronę facetów ....... ale ...... ..... co do załatwienia niebieskiej karty i jej przestrzegania wyrobiłem sobie zdanie .... znajoma jest a raczej była bita, non stop wyzwiska, kłótnie jemu było wolno wszystko jej nic praca i dom, sprzątanie i dzieci. dochodziło nawet do gwałtu i co .....Gdy się otrząsnęła i zaczęła wzywać policję .......... policja na to ....... stwierdziła ze jest żoną i musi być mężowi posłuszna. Po ciężkich bojach udało się jej założyć niebieską kartę i okazało się że to niebieski kawałek śmiecia, dostała od "męża" a policja jak przyjechała na interwencję to w ramach promocji dała jej mandat za nieuzasadnione wezwanie. Zrobił z niej najgorszą matkę i żonę a sam chodzi jak paw bo "on" jest niewinny "Święty" i co po jakimś czasie policja umorzyła sprawę jaką założyła o gwałt i molestowanie .... z braku dowodów (mąż ma chyba znajomych na posterunku) zabrano niebieską kartę i zaczyna się wszystko od nowa. polskie prawo tylko głośno mówi o obronie pokrzywdzonych kobiet a w rzeczywistości liczą się znajomości i kłamstwa oprawców. Jestem osobą postronną ale nasze prawo jak i niebieska karta są do ....... .Pozdrawiam wymiar sprawiedliwości i kobiety które jeszcze wieżą w niebieską kartę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@miluch - miejmy nadzieje ze przypadek, jaki opisales jest niechlubnym wyjatkiem. I niech tak zostanie. A wiesz dlaczego? Bo osoby, nad ktorymi zneca sie czlonek rodziny najbardziej licza na nadzieje, ze mozna temu zaradzic, zapobiec. Takie historie moglyby im te nadzieje odebrac... Bo juz sama nadzieja dodaje sil. Moge cos na ten temat powiedziec. A toksyczne osoby potrafia niezle namacic i zastraszyc. Z kolei w instytucjach majacych pomagac tez nie zawsze trafiaja sie wyrozumiali pracownicy. Zrzucmy to na karb ludzkiej ulomnosci. Tak bedzie latwiej i bardziej fair wobec tych, ktorzy tego wsparcia pragna. Brutalna prawda nie zawsze wyzwala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miluch Ja mialam niebieska karte i rzeczywiscie szybko przyjezdzali. Nawet,jak byl nie za duzo wypity,wcale nie wierzyli w to,co gadal. 🌻 Znam jeszcze pare osob,ktore mialy niebieska karte i to pomagalo. 🌻 A czy tej sprawy o gwałt i molestowanie ona nie mogla zlozyc w prokuraturze? Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wlasnie cos mi sie skojarzylo w trakcie pisania na sasiednim topiku (samotni po 50-ce). Otoz odkad jestem w atmosferze pozbawionej toksyn, mam okazje spojrzec inaczej, zaryzykuje stwierdzenie: wlasciwiej, zdrowiej - na siebie i otoczenie. Przedtem moje pobyty w Polsce byly niejako ucieczka, szukaniem spokoju - teraz przyjezdzam z wizyta, z przyjemnoscia. Odwiedzic stare katy, spotkac starych znajomych. Mam taka kolezanke, znamy sie od pol wieku. I oprocz tego dlugiego czasu nic innego nas nie laczy. Dopiero teraz sobie to uswiadomilam. Utrzymywalysmy kontakty tylko i wylacznie z tego wzgledu. I nie sadze, zeby ta nasza znajomosc wniosla cokolwiek nowego, pozytywnego, progresywnego do mojego zycia. Smutne ale prawdziwe... Mam blizsze mi kolezanki ktore znam kilka lat, lepiej sie rozumiemy, ciekawiej spedzamy czas i inna jest nasza plaszczyzna porozumienia. I ze tzw bliskosc tylko i wylacznie ze wzgledu na czas - nie wystarczy. Mam tez inna przyjaciolke, znamy sie od liceum - i tutaj jest wiez, jest porozumienie i zupelnie inaczej spedzamy czas. Wlasnie dzisiaj jade ja odwiedzic i bardzo sie ciesze, bo mamy wiele wspolnych tematow, pewnie pojdziemy na dlugi spacer i oczywiscie po raz kolejny zostanie nam tak wiele do powiedzenia na nastepne spotkanie. Jutro zas jade do kuzynki z ktora tez jestesmy sobie bliskie, pomimo odmiennych punktow widzenia, to kwestia tolerancji i wyrozumialosci oraz wzajemnego szacunku. Zawsze lubilam jej dom i atmosfere a teraz chyba jeszcze bardziej potrafie ja docenic sama majac w domu spokoj i bezpieczenstwo. To niesamowity komfort psychiczny - spokoj we wlasnym domu. U mnie jesli sa jakies problemy to wylacznie z powodu choroby syna ale to jest oczywiste - to raz, a dwa - sa lekarze i terapeuci do ktorych moge sie zwrocic i wiem, ze otrzymam pomoc. Inna sprawa, ze to jest niejako czesc mojego zycia ktora akceptuje. Co innego gdy ktos obcy nazywajacy sie partnerem stwarza atmosfere leku i niepokoju zamiast dac wsparcie w trudnej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Restless11 Przeczytałam jeszcze raz Twojego pierwszego posta. W moim odczuciu, m. wyglada na uzależnionego od swojej rodziny. Jeśli wielokrotnie mówiłas mu o tym co Ci nie odpowiada, a on to zbywa, to przede wszystkim powinnas postawić na siebie. Tzn.uwolnić się. zamieszkać osobno, a wtedy będziesz miała czas się przekonać i będziesz miała okazję zaobserwować, czy m.pójdzie za Toba czy stanie po stronie swojej rodziny. Nie zmienisz jego rodziny. Nie wpłyniesz na niego, będąc w "obozie toksycznych więzi". Jedyna szansa to odejść. Jeśli zostaniesz, to Twoja irytacja będzie wzrastać, niechęć się zwiększać, stres umacniać. A to nie są dobre warunki do rozwoju dziecka. Twój stan emocjonalny będzie przenosił się na dziecko. Ciężko nad tym zapanować. Nawet będąca niespotykanie spokojnym człowiekiem :) Jestes pod wpływem molestowania psychicznego jak i fizycznego, skoro wbrew Twoim chęciom "pożyczają" Twoją córkę. A swoją drogą to normalną szopka, z tą sytuacją, jak i ciągłymi poucząniami... Nie masz łatwego zadania, jeśli zdecydujesz się na dzialanie. Przemysł wszystko dobrze, i nie działaj pochopnie. Badź po prostu wewnętrznie gotowa, jeśli się zdecydujesz. Bo możesz spotkac się ze sporym oporem z ich strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Restless11 Przeczytałam jeszcze raz Twojego pierwszego posta. W moim odczuciu, m. wyglada na uzależnionego od swojej rodziny. Jeśli wielokrotnie mówiłas mu o tym co Ci nie odpowiada, a on to zbywa, to przede wszystkim powinnas postawić na siebie. Tzn.uwolnić się. zamieszkać osobno, a wtedy będziesz miała czas się przekonać i będziesz miała okazję zaobserwować, czy m.pójdzie za Toba czy stanie po stronie swojej rodziny. Nie zmienisz jego rodziny. Nie wpłyniesz na niego, będąc w "obozie toksycznych więzi". Jedyna szansa to odejść. Jeśli zostaniesz, to Twoja irytacja będzie wzrastać, niechęć się zwiększać, stres umacniać. A to nie są dobre warunki do rozwoju dziecka. Twój stan emocjonalny będzie przenosił się na dziecko. Ciężko nad tym zapanować. Nawet będąca niespotykanie spokojnym człowiekiem :) Jestes pod wpływem molestowania psychicznego jak i fizycznego, skoro wbrew Twoim chęciom "pożyczają" Twoją córkę. A swoją drogą to normalną szopka, z tą sytuacją, jak i ciągłymi poucząniami... Nie masz łatwego zadania, jeśli zdecydujesz się na dzialanie. Przemysł wszystko dobrze, i nie działaj pochopnie. Badź po prostu wewnętrznie gotowa, jeśli się zdecydujesz. Bo możesz spotkac się ze sporym oporem z ich strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
Restless11 Byłam w trochę podobnej sytuacji. Odczułam jak wielką siłę mają więzi rodzinne, szczególnie - a tak najczęściej jest - gdy są nieuświadomione. A interesujący cię członek tej rodziny napewno jest nieświadomy i nie pozwoli sobie tego tak łatwo uświadomić, tak to jest... Wygląda na to, że oboje jesteście ze zbyt różnych światów, zbyt odmiennych rodzin. Wiesz, czasem myślę, że rodziny są jak partie polityczne - każda ma swoje wartości, swoją politykę, metody działania. Każdy, kto myśli inaczej, chce czegoś innego albo niechcący swoimi odmiennymi opiniami podważa jedyną słuszną rację jest traktowany jak obcy, jak wróg. Tutaj jest albo jesteś z nami albo przeciw nam. Chyba do znacznej mniejszości należą rodziny, które praktykują tolerancję dla odmienności i są otwarte na coś więcej, na coś nowego. Patrząc na twoją sytuację nie dziwię się, że czujesz niepokój. Bo masz chyba tylko dwie możliwości - stać się taka jak oni albo odejść. I nawet jak odejdziesz dla nich zawsze będziesz dziwna, inna, jakaś nienormalna... Uświadamianie ludziom czegoś więcej ponad to, co myślą i co widzą spotyka się z bardzo silnymi mechanizmami obronnymi. Czy to w przypadku rodzin, czy pojedynczych ludzi. Można "oberwać" albo w najlepszym razie zostać zignorowanym. Taką pracę wykonują wykwalifikowani terapeuci i tylko z człowiekiem, który tego CHCE. A chce tylko wtedy, gdy już nie może funkcjonować tak jak dotychczas, bo np. wszystko stracił. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
Dodam jeszcze, że ja jego mechanizmy obronne w stosunku do mojej odmienności traktowałam jako molestowanie psychiczne i dręczenie mnie. Teraz już wiem, dlaczego byłam traktowana jak wróg, chociaż sama go kochałam, chciałam rozmawiać, chciałam współpracy, chciałam abyśmy razem tworzyli rodzinę... On potrafił tylko zamykać się w sobie, nie rozmawiać ze mną tydzień lub dłużej. I NIE WIDZIAŁ, co się wtedy ze mną działo. Do dzisiaj nie zdaje sobie z tego sprawy. Skończyło się rozwodem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×