Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość Ela po przejściach
Slonko, Anuszka i Jesienna Roza bardzo madrze odpowiedzialy na twoj post. Nic dodac nic ując. Tylko jak to przezyc? Ile trzeba miec sily w sobie, aby moc normalnie wstawac rano, pracowac i spedzac samotne wieczory? A moze łatwiej z wlasnej niemocy oddac to Sile wyzszej, jesli jestes wierzaca, to Bogu. Wowczas poczujesz sie, jakbys miala komu swoje problemy przekazac, jest o wiele lzej. Ja to od kogos tez uslyszalam i pomagalo mi. Kazdego dnia dbalam tylko o to aby go po prostu przezyc. Czas leczy rany, tylko trzeba cierpliwosci. Najlepiej znajdz sobie cos co lubisz najbardziej, rob to chocby na sile. Ja na przyklad tanczylam, chodzilam na wieczorki dla samotnych, zaczelam czekac na te wyjscia, to byla moja ucieczka, choc na kilka godzinek. Identyfikuje sie z toba, bo jakis czas temu przezylam podobna do twojej historie, pojechalam do irlandii, tam mialam umowione spotkanie z /januszem, poznanym przez net. Jechalam zafascynowana nim, widzielismy sie na skype, przegadalismy wiele nocy. W realu jeszcze lepiej, zamieszkalam u niego, byl taki samotny, opowiadal o swoich depresjach i smutnm tam zyciu. Zakochalam sie w nim i w miasteczku gdzie mieszkalismy, z widokiem na moze, raj na ziemi. I nagle okazalo sie po 2 miesiacach, ze jego byla partnerka (dowiedziala sie o mnie) zadzwonila do niego z propozycja powrotu. Zadzwonil do mnie na tel z ta wiadomoscia, gdy bylam z wizyta u naszej wspolnej znajomej. Ni moglam uwierzyc, ale taka byla prawda. Pozniej chcial abym wrocila, ale ja juz nie weszlam w to ponownie, nie zaufalabym nigdy. I dobrze, ze to sie stalo tak wczesniej a nie po latach . pozdrawiam wszystkie dziewczyny, ela

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
sory za bład - morze*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Ela po Przejsciach - dobrze odpisalas Slonku, zeby sie zajela czyms, czyms co lubi, nawet na sile, wychodzila do znajomych, czy na tance. Po pewnym czasie zapomni o tym Skur. Ela - dobrze, ze Ty tez sobie poradzilas z tym Zdepresjonowamym z Irlandii. Moja kolezanke facet poznany na Internecie namowil na jej rozwod (jej malzenstwo nie bylo dobre), pokazywal jak to jest w niej zakochany, a po rozwodzie myslal tylko, zeby ona przyszla, ugotowala dla calej jego rodziny, posprzatala i pojechala do domu 4 autobusami. Takie sa cwaniaki. Zaznaczam, ze tylko niektorzy tacy sa. Sa tez fajni, porzadni, uczciwi i normalni faceci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Cechy psychopaty 1. WYGADANY O POWIERZCHOWNYM UROKU tendencja do bycia układnym, zaangażowanym, czarującym, pociągającym i płynnie mówiącym. Psychopatycznego uroku nie cech*je bynajmniej płochliwość, samoświadomość czy obawa przed powiedzeniem czegoś. Psychopata nigdy nie trzyma języka za zębami. Wyzwolili się oni ze społecznych konwenansów dotyczących na przykład przekręcania słów. 2. WYBUJAŁE MNIEMANIE O SOBIE mocno nadęty obraz własnych możliwości i poczucia własnej wartości, pewny siebie, zawzięty, zarozumiały, bufon. Psychopaci są ludźmi aroganckimi, wierzącymi, że są wyższymi istotami ludzkimi. 3. POTRZEBA STYMULACJI albo SKŁONNOŚĆ DO NUDZENIA SIĘ nadmierna potrzeba stymulacji czymś nowym, poruszającym, ekscytującym; podejmowanie ryzyka i robienie niebezpiecznych rzeczy. Psychopaci często mają słabą samodyscyplinę w doprowadzaniu spraw do końca, ponieważ łatwo się nudzą. Nie wykonują na przykład długo tej samej pracy, albo nie kończą zadań, które uważają za nieciekawe albo rutynowe. 4. PATOLOGICZNE KŁAMANIE może być umiarkowane albo duże; w umiarkowanej formie będą sprytni, przebiegli, pomysłowi i inteligentni; w formie skrajnej będą zwodniczy, oszukańczy, podstępni, niegodziwi, manipulujący i nieuczciwi. 5. STEROWANIE I MANIPULOWANIE wykorzystanie kłamstwa i podstępu do oszukiwania, sterowania i okradania innych dla osobistej korzyści; od ptu 4. różni się stopniem, w jakim występuje wykorzystywanie i pozbawiona wrażliwości bezwzględność, odzwierciedlone w braku zainteresowania uczuciami i cierpieniem swoich ofiar. 7. PŁYTKOŚĆ EMOCJI ubóstwo emocjonalne lub ograniczona sfera głębszych uczuć; chłód interpersonalny pomimo oznak jawnej towarzyskości. 8. GRUBOSKÓRNOŚĆ I BRAK EMPATII ogólny brak uczuć do innych ludzi; zimny, pogardliwy, nieuprzejmy i nietaktowny. 9. PASOŻYTNICZY TRYB ŻYCIA zamierzone, manipulacyjne, egoistyczne i wyzyskujące pozostawanie na czyimś utrzymaniu, jako odbicie braku motywacji, słabej samodyscypliny i niezdolności do podjęcia odpowiedzialności. 10. SŁABE MECHANIZMY KONTROLUJĄCE ZACHOWANIE przejawy drażliwości, irytacji, niecierpliwości, pogróżki, agresja i obelżywe słowa; niewłaściwe panowanie nad złością i nastrojami; pochopne działanie. 11. POZAMAŁŻEŃSKIE ZWIĄZKI SEKSUALNE szereg krótkotrwałych, powierzchownych związków, liczne romanse, niewybredny wybór partnerów seksualnych; utrzymywanie kilku związków jednocześnie; historia prób seksualnego przymuszania innych do aktywności seksualnej albo chlubienie się w rozmowach wyczynami i podbojami seksualnymi. 12. WCZESNE PROBLEMY WYCHOWAWCZE szereg zachowań przed osiągnięciem 13 roku życia, włącznie z kłamaniem, kradzieżami, oszukiwaniem, wandalizmem, znęcaniem się, aktywnością seksualną, podpalaniem, wąchaniem kleju, używaniem alkoholu i ucieczkami z domu. 13. BRAK REALISTYCZNYCH, DŁUGOTERMINOWYCH CELÓW niezdolność albo uporczywa niemożność podejmowania i wykonywania długoterminowych planów i celów; włóczęgostwo, bezcelowość, brak ukierunkowania w życiu. 14. IMPULSYWNOŚĆ występowanie zachowań niezamierzonych oraz brak refleksji bądź planowania; niezdolność opierania się pokusom, frustracjom i popędom; brak zastanowienia i rozważenia konsekwencji; nierozważny, pochopny, nieobliczalny, narwany i lekkomyślny 15. NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ powtarzająca się niezdolność wypełniania czy poszanowania zobowiązań; jak niepłacenie rachunków, nieoddawanie pożyczek, niedbałe wykonywanie pracy, spóźnianie się czy absencja w pracy, niewywiązywanie się z umów. 16. NIEPRZYJMOWANIE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA WŁASNE CZYNY nieprzyjmowanie odpowiedzialności za własne działania przejawiające się w małej sumienności, braku obowiązkowości, wrogiej manipulacji, odmowie odpowiedzialności i próbie manipulowania innymi poprzez tę odmowę. 17. WIELE KRÓTKOTRWAŁYCH ZWIĄZKÓW MAŁŻEŃSKICH brak zobowiązania do długotrwałego związku znajduje odbicie w sprzecznych, niesłownych, niesolidnych zobowiązaniach w życiu, włącznie z małżeńskimi. 18. PRZESTĘPCZOŚĆ NIELETNICH problemy wychowawcze w wieku 13-18 lat, przeważnie zachowania będące przestępstwami albo wyraźnie zawierające elementy wrogości, wyzysku, agresji, manipulacji albo skłonności do bezdusznego, bezwzględnego gangsterstwa. 19. NARUSZANIE WARUNKÓW ZWOLNIENIA naruszanie warunków zawieszenia kary czy innych zwolnień warunkowych wskutek formalnych naruszeń takich jak beztroska, brak zastanowienia czy niestawienie się. 20. WSZECHSTRONNOŚĆ PRZESTĘPCZA różnorodność rodzajów wykroczeń kryminalnych, niezależnie od tego, czy osoba ta była za nie aresztowana lub skazana; chlubienie się unikaniem odpowiedzialności za przestępstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześc dziewczyny. Dziękuję za słowa otuchy i rady :) Zastanawiam się nad wyborami facetów. Na początku naszej znajomość ja w ogóle o niego nie zabiegałam tylko wręcz przeciwnie. Potem rolę się odwróciły. Teraz mam wrażenie, że nie ma fajnych, uczciwych i odpowiedzialnych facetów. Zawsze coś jest nie tak. Ciężko mi sie pogodzić z tym, że człowiek może tak traktować drugiego. Opis psychopaty - przerażający, ale prawdziwy. Nawet znalazłam kilka cech pasujących do mojego już ex choć chyba aż tak z NIm źle nie jest, żeby nawać go tym mianem ;) Tak, jak radzicie muszę zapełnić sobie maxymalnie czas. Dziś tyle zajęć w pracy, że praktycznie nie miałam chwili aby o NIm pomyśleć. W drodze do domu już gorzej. Ale dziś dzień bez płaczu :) W weekend zapowiada się babski wieczór na ostatnie żale i ewentaulne rozpacze a potem to już oby do przodu. Koleżanka namawia mnie na styczniowy wyjazd na ciepłe plaże. Cięzko bo planowałam to z moim zdrajcą. Ale może nie warto sie pogrążać, zamykać tylko nawet na siłe ale zadbać o siebie. Nie planować wszystkiego pod niego, kiedy będzie mógł. Najgorsze, że wiele rzeczy się z NIm kojarzy - muzyka, zapachy, miejsca. Kiedyś faceci powinni przeczytać ten topik może by coś do nich dotarło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nic by do nich nie dotarlo
ponad to co im sluzy, pomaga i czyni zycie wygodnym i przyjemnym. Tak, ze porzuccie nadzieje plonne. Istotami stworzonymi do tego by byc nieszczesliwymi sa kobiety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Slonko - Twoj facet to typowy egoista; bierze od zycia to co jemu pasuje, odpowiada w danym momencie, nie ma zupelnia wspolczucia dla drugiej osoby, na zimno wszystko kalkuluje. Ten opis psychopaty obejmuje wszystkie mozliwe cechy takiego osobnika. Oczywiscie, nie wszyscy wszystko z tego maja, ale jesli maja pare, to juz sie kwalifikuja. Nie wiesz jeszcze jaki on bylby w codziennym zyciu, bo jeszcze nie zamieszkaliscie razem. Teraz wspominasz zapachy, a nie uwazasz, ze to co zrobil to raczej brzydko pachnie?? Jedz na te gorace plaze i zapomnij, ze w ogole takiego znalas. Dobrze Ci to zrobi. Moze tam wlasnie jest jakis fajny porzadny facet dla Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
I jeszcze - zapewniam Cie - Slonko - ze do takich nic absolutnie nie dociera. Oni maja swoja wizje zycia i z tego toru nigdy nie zbaczaja. Nie maja etyki czy moralnosci takiej jakie normalni cywilizowani ludzie powinni miec. Maja swoja zwichrowana psychike, a ta jest kriminalna. To wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesienna różo to, że jest egoistą wiem na pewno. Zawsze był tylko jego praca, jego problemy. Wiecznie próbowałam dopasować swoja pracę pod Niego, żebyśmy mogli sie spotykać. Tak samo z urlopem. Do ostatniej chwili bez planów w efekcie na koniec roku wciąz mam prawie 26 dni. Nie raz jak mielismy się spotkać prosiłam daj mi znać itp a tu cisza do ostatniej chwili. A chyba żaden odpowiedzialny człowiek nie lubi zawalać swojej pracy. Jak wpadałam po Niego do pracy to np czekałam godzine w samochodzie bo on jeszcze robił jakieś dokumenty na następny dzień i nie widział nic złego w tym, że umawiamy się na 16 a on wychodzi o 17. Ale najbardziej pokazał mi, jakim jest egositą, jak trzymał mnie w strasznych nerwach ponad tydzień nie dając znaku życia. a jak już dał to widAć co się okazało. teraz inaczej.Wcześniej tez zawalał różne rzeczy, ale teraz miało być inaczej. I było....ale długo nie wytrzymał. Zresztą wygląda na to, że szukiwał mnie przez cały czas. Świetny aktor choć, jak stwierdził nie grał po prostu jest sku....a ja nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć, Myślę, że to cżłowiek, który ma jakiś problem ze sobą. Zwaliło mu się podobno sporor problemó na głowie i zamiast z tym sobie radzić, albo dac sobie pomóc, tak, jak to bywa w normlanych związkach wpadł jak ja to mówie w swoją czarną dziurę i poleciał. Oby lecieć, wszystko po drodze rozwalić, potem powiedzieć, jaki jestem zły. Aż wreszcie się zatrzyma i może nawet stwierdzi, że szkoda, że tak wyszło, ale wie, że już za późno i nawet nie będzie niczego próbował naprawiać bo po ,co? i tak przecież nie wyjdzie. ech ciężko mi to ogarnąć bo ja bym walczyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa w Raju kiedyś już bawiłam się w matkowanie facetowi i załatwianie jego spraw, naprawianie jego błędów. Wtedy postanowiłam nigdy więcej. Teraz już byłam czujna na wszystko co mogłoby mieć związek z psychicznym dołowaniem. Jedna nauczka w życiu wystarczyła. Tylko szkoda, że na zdradę nie byłam wyczulona. Masz racje nie ma , co się stawiac na miejscu skurwiela bo nijak nic nie pasuje...i chyba trzeba się z tego cieszyć, że nie jest się taka osobą. Miałam wrażenie, że on sobie sam już tak namieszał, że się z tym męczył. Chociaż skoro uważa się za skurwiela to może jest mu z tym dobrze. Oczywiśćie rpzy tym wsyztskim przyszły standardowe myśli - w czym jestem gorsza od tamtej dziewczyny? czego mi brakuje? tyle dawałam od siebie a co w zamian? Jedyny plus wcześniejszych doświadczeń jest taki, że wiem że mimo cięzkich chwil za jakiś czas będzie lepiej. Minie choć zawsze jakiś ślad zostawi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypomniało mi się...jakiś czas temu zanim się o wszystkim dowiedziałam i zanim był tydzień milczenia mój zdrajca miał w opisie na gg tytuł wiersza Charles Baudelaire - "Heautontimoroumenos". Znalazłam w internecie przeczytałam i mocno mnei to zastanowiło, co on może mieć w głowie zamieszczająć takie tytuły w opisach. może się doszukiwałam niepotrzebnie a może to kolejny znak , że ten facet ma problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Slonko...piszesz, ze bylas czujna - ale dalej pozwalalas mu na nie szanowanie Ciebie, totalnie....co to ma znaczyc, ze czekasz na niego przez godzine, nie z powodu np spoznienia pociagu, tylko dlatego, ze dla niego bylo wazniejsze podokanczanie dokumentow? co to ma znaczyc, ze ukladasz sie pod niego z urlopem, nic nie mozesz planowac, bo wszystko jest ulozone tylko tak jak on chce? znowu sie dalas wkrecic....tym razem nie w matkowanie, tylko w bycie malo znaczaca przyczepka do czyjegos zycia :( naprawde, mysle, ze on zrobil Ci niesamowita przysluge , i ta druga kobieta tez....naprawde podobalby Ci sie taki zwiazek na stale, gdzie tylko on i on i on, a na Ciebie nie ma miejsca?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Popieram Ewe i Absinthe. Slonko - Ty sie krecilas wokol niego na orbicie, on byl panem i wladca, a Ty dopasowywalas wszystko tak, jak jemu bylo wygodnie. Pytasz, czym ona byla lepsza od Ciebie. Niczym, tym, ze byla nowa, no i z Toba to juz bylo tak, ze musialby podjac definitywna decyzje ewentualnego slubu z Toba. A tak to posiedzi bez zobowiazan z druga, potem z nastepna i tak mu zycie zleci. Sa tacy - wieczni kawalerowie. Dobry zwiazek ludzi polega na rownosci, a u was to byl pan i niewolnica. I tak jest u wszystkich w toksycznych zwiazkach z psychopatami. Modl sie, zeby on nie zechcial do Ciebie wrocic. Bo moze bys sie zlamala i przyjela go. Od takich trzeba sie trzymac z daleka, tacy niszcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesiena Roza, Ewa, Absinthe - oczywiście macie rację. Ja zauważałam zachowania, które mi się nie podobały, mówiłam mu o tym, ale tak, jak patrzę z perspektywy nigdy to sie nie zmianiało. No może w ostatnim czasie na na chwilę, ale jak widać, co mi po poprawie, jak jednocześnie była druga kobieta. Przymykałam oczy na wiele, odpuszczałam bo przecież były chwile fajne, bo warto, bo może być fajnie, bo to taki super facet. Ech głupie tłumaczenie, wiem typowe dla toksycznych związków. Jak tu komuś w ogole zaufać? Co do powrotu - myślę, że nie będzie próbował. O drugiej kobiecie dowiedziałam się przez smsa- nawet nie miał odwagi powiedzieć mi tego w oczy. Od tego momentu nie mam z nim kontaktu. Wątpie, żeby jeszcze się odezwał. Może na święa napisze życzenia, ale pewnie nie starczy mu odwagi. Ja też się nie odzywam. Nie mam mu nic do powiedzenia. Zbluzgać go, wyładować złość- nie ma sensu. Sam się nazwał odpowiednio a ja nie chce się zniżać. Pytać dlaczego? Wylewać żal? O nie nie chce mu dać satysfakcji, że cierpie, że jeszcze o nim myślę Wolę popisać z Wami dziewczyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Ech dziewczyny, my kobietki jestesmy bardzo emocjonalne, wszystko rozpatrujemy, rozwazamy a faceci są chyba naczej skonstruowani, prościej. My wylewamy łzy, oni zaraz szukaja nastepnej pocieszycielki. Czytałam fajna książkę "dlaczego faceci kochają zołzy" - super. Tyle w niej oczywistych prawd, ktore oczywiscie trudno realizowac w realnym zyciu, wymaga czesto zmiany postawy i myslenia. Jest tam wiele wskazówek, ktore miedzy innymi pomagaja uniknac popelniania pomylek w doborze nieodpowiednich partnerow. Ale znow zastanowmy sie ilu my mamy tych "wolnych" facetow do wyboru? Nie wiem jak wy, ale ja zbyt wielu nie spotkalam (poza randkami z portali randkowych ). Nigdy tez nie rozumialam tego, ze szczescie nie zalezy od innych, tylko od nas samych. Moze nawet rozumialam, tylko nie umialam do tego doprowadzic. Gdy bylam sama nic mnie nie cieszylo, w ogole nie umialam byc sama, nawet nie umialam sama spac. Dopiero z uplywem czasu, malymi kroczkami zaczelam doceniac wolnosc, moglam robic co tylko chcialam, wychodzic z domu i wracac bez tlumaczenia, spelniac wlasne zachcianki. Odsunely sie natomiast ode mnie wszystkie zamezne kolezanki (czy to jest normalne, czy tylko ja tak mialam?). Wszystkie was namawiam na wizyte w jaskini solnej, pojscie na basen, do kina lub teatru , wyjazd do cieplych krajow, robienie wszystkiego co mozliwe dla SIEBIE, wtedy dopiero doceniaja nas faceci i jestesmy dla nich ciekawe, gdy ralizujemy siebie a nie wisimy na nich jak bluszcze. Czy ktos sie ze mna zgadza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama wsrod ludzi...
Witaj, Mam ta ksiazke wlasnie na kompie i zastanawialam sie czy warta przeczytania, bo to jednak nie papier i okladka ;) Co do Twoich przemyslen to zgadzam sie z Toba calkowicie. Dodam jeszcze od siebie, ze w moim zwiazku cieszylam sie, ze jest ktos kto mnie tak kocha, jest zawsze ze mna, ze tak mu zalezy i pokazuje to - tylko ,ze z czasem zaczelam sie czuc jak w klatce - wieczne zakazy, nakazy, nie ta koszulka, nie te buty, bo podobno prowokuje (zadne ekscesy, buty zimowe kowbojki i rurki w srodku - czyli tak jak wieksza czesc osob w moim wieku). Wydawalo mi sie, ze fajnie ,bo jest , bo moge sie na nim oprzec tylko ,ze wreszcie dotarlo do mnie cos oczywistego, ze to ja jedyna mam stala prace , to do mnie on caly czas przychodzi bo potrzebuje pieniedzy, to ja wzielam internet i telefony na siebie (co splacam teraz), to ja staralam sie gotowac i pozwolic nam finansowo na jakies wyjscia, to ja kupowalam mu buty jak nie mial w czym chodzic....A w zamian dostalam zaborcza milosc i mnostwo problemow, podbite oko, terrory cala noc dopoki mu nie powiedzialam glosno "przepraszam" ,bo chcial, brak swobody i wieczna kontrole... Pamietam jak pojechalam do domu na male wakacje, umowilam sie z przyjaciolka na kawe popoludniu - po spotkaniu uslyszalam "Olka nie gniewaj sie, ale nastepnym razem jak bedziesz chciala ze mna wyjsc to telefon zostaje w domu" - taka milama czestotliwosc kontaktow, co bylo tlumaczone tym, ze teskni, nie moze wytrzymac, itp. W pierwszych fazach zwiazku nie zauwazalam tego, a moze widzialam i traktowalam jako urocze, lecz pozniej zrozumialam ,ze to chec kontroli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też po
Wiecie co? Doszłam do wniosku, że powinnam jednak zabrać głos może już ostatni raz na tym forum. Prześledźcie wszystkie wypowiedzi. Jesteśmy tu wszystkie bez wyjątku w mniejszym lub większym stopniu nieudacznicami życiowymi. Trudno dociec czyja w tym wina czy zasługa, ale fakt jest faktem. Podtrzymuję swoją opinię - trzeba być sobą, mysleć o sobie, dbać o siebie, szanować siebie, wymagac od siebie i otoczenia szacunku dla innych w żadnym wypadku nie dawać się manipulować, a już w żadnym razie wykorzystywać w sposób chamski, wredny, przestepczy wręcz. Pytanie jak to zrobić jest oczywiście proste, ale odpowiedź już mniej. Jedna rada z mojej strony - nie wolno dać się zastraszyć, poniżyć, a juz w żadnym razie uszkodzić psychicznie czy nie daj Panie fizycznie. Dla mnie niezrozumiałym jest jak można darować komuś fizyczne czy psychiczne znęcanie się. Szczególnie w stanie upojenia alkoholowego. Natychmiast rozstawać się z takim typem i zapomnieć o nim nawet jeżeli nasze "motylki" miały by pozdychać w torturach. I jeszcze raz namawiam do zaprzestania zajmowania się biadoleniem, a wziąc sprawy w swoje ręce i pracować, pracować nad sobą i dla siebie. Kochać siebie. Kochać innych - także, ale tylko tych co na to zaslugują, a nie za to, że są piękni, seksowni, wywołujących zazdrość koleżanek i nie tylko, a potem - a on jest taki owaki, a ja go kochałam. Potrafmy też mieć pretensje do siebie. Tak, tak - my jesteśmy też winne. Czasami może nawet bardziej niż nam się wydaje. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anuszka1
Do Też po Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, ze "jesteśmy winne"! Przeciez to przez to cholerne poczucie winy zaszczepione nam w dziecinstwie znalazlysmy sie w toksycznych zwiazkach. Nie zgadzam sie, by ktos znow mowil mi, ze jestem winna! Nie jestem typem ofiary, wyzwolilam sie z toksycznego zwiazku. To, ze jestesmy tu, to niejednokrotnie dowod naszej sily, a nie niemocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
A ja sie zgadzam z Tez Po. To jest prawda, ze my pozwalamy na takie straszne traktowanie nas, przebaczamy, przymykamy oczy, siedzimy cale lata z takimi lajdakami i zalimy sie. Ja tez tak robilam. Teraz mam do siebie pretensje, ze z takim bylam, ze narazilam moje dzieci na bycie w takim nienormalnym srodowisku, mam tylko do siebie pretensje. Przeszlosci nie zmienie, niestety. Mam okropne wspomnienia i niesmak. I mysle, ze chyba bylam nienormalna, ze tkwilam w tym tyle lat. Oni sa jacy sa i inni nie beda, a nasza rola jest taka, aby takich omijac, opuscic, uciec. My dziwimy sie, ze tygrys nie jest barankiem, myslimy, ze go zmienimy, a tak nigdy sie nie stanie. Trzeba to zrozumiec i uciekac ile sil w nogach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od monetu, w ktorym zaczynamy miec świadomosc, ze nasze poczucie winy wyplywa z dziecinstwa i wychowania naszą sprawą staje sie by zrobic wszystko co w naszej mocy by z tego wyjsc.mozemy jechac na tym rozczulaniu sie nad soba do konca zycia ale wtedy niczego nie zmienimy w sobie i wtedy wine za jakosc zycia ponosimy my . pozdrawiam cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez Po - jestesmy odpowiedzialne. nie - 'winne'. tak, same sie w to wpieprzylysmy - OK. tak, tylko same mozemy z tego wyjsc - i zobaczenie tego dalo mi niesamowita sile...przypomnialo mi, ze to ja panuje nad swoim zyciem. Ze to ja mam tu wladze a nie moj zalosny dupeczek, pan swiata. swietnie.... tylko wiesz, nie zawsze sie to dostrzega. nie zawsze sie to dostrzega w taki sposob. przede wszystkim - tak , mamy wszystkie tutaj poczucie winy, dzieki, nie potrzeba nam juz wiecej. trzeba nam wszystkim dobrych slow i popchniecia w dobrym kierunku, a nie dopychania dalej w kierunku dol , bo sobie same jestesmy winne. znaczy, zreszta, ja juz dawno po, wiec nie potrzebuje .....ale pamietam, ze wtedy, takie slowa, ze jestem sobie sama winna i nie rozumiesz jak ktos moze sie wkopac w cos takiego, zdolowalyby mnie tym bardziej. ja tez kiedys nie rozumialam jak sie mozna wkopac. Wkopalam sie. teraz juz rozumiem. i nie bedzie drugiego razu. oby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anuszka1
No własnie, o to mi chodziło Użalanie się nad sobą, robienie z siebie wiecznej ofiary - nie tędy droga, choć pewnie wiele z nas wpadło w tę pułapkę. Ale poczucie winy to wspólny mianownik wszystkich kobiet tkwiących w relacji kat - ofiara. Mnie zaszczepiono je w dzieciństwie - nigdy nie bylam dosc dobra, dosc ladna, dosc madra. Nawet gdy skonczylam z wyroznieniem studia, mam fajną prace, cudne, zdrowe dziecko, a od facetow slysze komplementy, to w srodku ciagle czuję sie "nie dość dobra". Ale juz wiem, racjonalnie wiem, ze jestem wystarczajaco dobra. I nie bylam winna, ze zupa byla za slona. Oczywiscie, gdy odeszlam od meza - wszyscy - on, moja rodzina, jego rodzina - probowali we mnie wywolac to cholerne poczucie winy i wmowic, ze mi sie tylko WYDAJE, ze jestem ofiara przemocy. Dlatego pozbądzmy sie poczucia winy, poczucia braku wlasnej wartosci. Wiara w siebie i we wlasne zmysły daje siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyłączam sie do opinii o książce "dlaczego mężczyźni kochają zołzy". Bardzo fajnie napisana. Jeśli wcielić w życie postępowanie o którym tam mowa to może łatwiej dałoby wyeliminować psycholi z otoczenia i nie łapać się na ich "urok". Trzeba stawiać na siebie a facet to dodatek do życia a nie jego sens. Mi sie udało uwolnić od związku z przemocą psychiczną i fizyczną. Przez dwa lata potem była sama i jak teraz pomyśle właśnie tak postępowałam. Ja i moje potrzeby a reszta na drugim planie. Ale niestety najwidoczniej zapomniałąm o tym w obecnym - a raczej teraz już byłym związku. Teraz staje od nowa na nogi i zamierzam właśnie przypomnieć sobie, jak to jest myśleć o sobie i o tym co dla mnie dobre. A użalanie hmm patrzac na siebie pewnie to robiłam przez ostatnei kilka dni od kiedy dowiedziałam się, że mnie zdradza. Boli nadal, ale wiem, że przyjdzie taki dzień, że przejdzie. Chyba zawsze tak jest - najpierw użalanie, potem złość a potem to już cudowna obojęność na przeszłość i tylko kolejne kroki do przodu. Tylko trzeba stawiać na siebie. Po facetach zapewne wiele spływa. My płaczamy oni wyrywaą następną. Pewnie tak jest łatwiej. Ale na pewno my jesteśmy o wiele silniejsze. Co nas nie zabije to nas wzmocni :) Myślę, że każda moze dać sobie prawo do użalania nad sobą, bo może akurat to jest jej w tym momencie potrzebne. Ale trzeba mieć granice, wziąć się w garść i żyć dalej choć czasem to trudne. Dziś wracałam z pracy z kilkoma znajomymi. Ciężko było mi słuchać o ich planach na weekend, o świętach, wakacjach, o tym jak mąż czeka w domu i co ich dziecko nowego zrobiło. A ja co? Sama, bez planów, nikt nie czeka, tydzień żyej ze świadomoścą, ze mój facet rozkoszuje się druga kobietą. Przykre bo w jednej chwili wszystko runeło, ale przyjdzie dzień, że znów sie usmiechnę i powiem dobrze się stało :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Też po, gratuluje ci twojej madrosci, dzieki ktorej pewnie umiesz od razu rozszyfrowac czlowieka, nawet najbardziej wycwiczonego w manipulowaniu innymi oraz twojej sily psychicznej. Piszesz jakbys była wszechwiedzaca dajesz rady nam-poranionym przez zycie jak zdecydowanie odejsc od męża, czesto ojca naszych dzieci. Pewnie niektore wg. twojej zdecydowanej i jasnej teorii spakuje dzieciaki i zamieszka sobie w domu opieki dla matki i dziecka, niektore wroca do matek(do ciasnoty), czesc zostanie w ogole bez srodkow do zycia, np straca prace lub zarobia 1500 zl, - ten zostawiony alimentow nie bedzie placil (nie trudno sie wymigac, bo mam taka wlasnie sytuacje), czesc zalamie sie psych, bo trudno byc samej - co czesto przeraza i zadne tlumaczenie typu pokochaj siebie i zyj dla siebie tu nie pomaga . Czy pomyslalas o tym? Dziewczyny, my nie jestesmy tu aby sie wyzalac nad soba, to jest potrzeba dzielenia sie doswiadczeniami zyciowymi, pomaga to innym spojrzec na swoj problem z innego dystansu, daje poczucie ze nie jestesmy w tym osamotnione, daje sile do podejmowania decyzj. Jesli by posluchac "tez po" i popierajace je dziewczyny, ten temat powinien tutaj w ogole zniknac. Zgadzam sie rownoczesnie z tym, ze trzeba cos robic, pracowac nad soba, szukac wszelkiej pomocy, ratowac siebie i starac sie o szczesliwe zycie. to jednak wymaga czasu i sily. Ja ciesze sie, ze moge sie tutaj wlasnie podzielic z wami moimi przezyciami i doswiadczeniami a kto tego nie chce i nie lubi to wlasciwie w ogole nie musi nawet tu zagladac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Slonko, pieknie to napisalas. Wlasciwie mysle bardzo podobnie do ciebie. Zadawalam sobie tez pytanie i tutaj na forum, dlaczego nie moge pozbyc sie zazdrosci o druga rodzine bylego i jego nowego dziecka. Mialam wizje ich szczescia rodzinnego podczas gdy ja siedzialam w domu sama. Wtedy wlasnie posiadanie rodziny i kogos ukochanego z kim kladziesz sie spac i rano z nim sie budzisz, wydawalo sie dla mnie dobrem najwyzszym. Podobnie jak ty teraz wyobrazasz sobie szczescie bylego partnera. Mam nadzieje ze czas to wyleczy. Pomimo, ze teraz jestem w spokojnym, stabilnym zwiazku to jednak od czasu do czasu wraca mi zazdrosc (bylismy 23 lata razem). Czasami nawet mam wrazenie, ze tesknie zwyczajnie jak za czlowiekiem, byly przeciez mile lata, chwile, mamy dzieci. To jest dla mnie trudne. Kochalam i myslalam, ze na zawsze. Dlatego podjecie decyzji o rozstaniu zabralo mi wiele lat. Uwazam nadal, ze powinnysmy sie tu pocieszac i wspierac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ela zgadzam się z Tobą Myślę, że jestem na to dobrym przykładem skoro wróciłam na ten topik po paru latach. Powód? bo wiedziałam, że dostanę tu wsparcie, że mnie zrozumiecie. A to, że ktoś sie użala - najwidoczniej tego w tym momencie potrzebuje. A być może za pare dni już się nie będzie użalać tylko dawać wsparcie kolejnym kobietom, któe doświadczyły podobnych "przyjemnośći". Siłe do walki o siebie trzeba znaleźć w sobie, ale czasem może natchnąć nas od tego druga osoba. i tu właśnie takie natchnienie można znaleźć. Co do zazdrości - staram się, jak mogę odpychać od siebie myśli o moim ex, o tym co on teraz robi i z kim. Na szczęście mam bardzo dużo pracy i dzięki temu nie zamykam się w domu. nie mam ochoty na wyjścia towarzyskie, ale chyba się "zmusze" bo wiem, że to może mieć dobry wpływ a nie siedzenie samej i milion myśli. On na pewno nie siedzi i nie myśli, nie rozpacza. Dlaczego ja mam to robić skoro on tego nie jest wart? Choć łatwo nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tez po
Witajcie. A jednak jak się jest uzależnionym lub współ - to się wraca mimo obietnic, że to jest ostatni raz. I mnie też ciągnie, aby przeczytać kolejne wpisy i tak jak alkoholik chce tylko ten jeden kieliszek, kolejny. Jestem świadomie chora. Wydaje mi się, że nad tym panuję. Ale czy? Będę uparta. Może niezbyt precyzyjnie się wyrażam, ale trudno inaczej nie umiem. Mnie nie chodzi o winę w sensie kodeksu karnego, czy nawet powszechnej definicji tego pojęcia. Chodzi mi o to, że my nie możemy, nie wolno nam nam dać się poniewierać, zabrać człowieczeństwo. Nie wolno nam pozwolić aby wszystko odbywało się za ścianą, a potem zdziwienie, że tacy fajni a ona dostała bzika i rozwodzi się, a on taki miły, uczynny, przystojny wreszcie. Całej wsi odpowiada, a jej nie - no fajnie, prawda. Jeżeli ktoś uważa, że nie ponosi odpowiedzialności za takie sytuacje to gratuluję dobrego samopoczucie. To jest wiktymologia - czyli rola ofiary w zdarzeniu. Tak jak nosząc kuse spódnice narażamy się na gwałt bardziej niż chodząc w mniej wyzywającym ubraniu, tak reagując zdecydowanie, informując rodzinę i znajomych o problemach, natychmiast i nieodwołalnie - zapobiegamy dalszym konsekwencjom, lub nawet pomagamy naszemu partnerowi. On wie, że nie ma na co liczyć. Będzie konsekwentna, a więc albo odchodzi albo się zmienia. Ja natychmiast zadzwoniłam do jego i swoich rodziców. Za pierwszym razem. Za drugim też. Trzeci był ostatnim. Wszyscy wiedzieli. Nikt się nie zdziwił i on jest winny. Róbcie jak chcecie. Powodzenia. Odchodzę. Zdecydowanie. Nawet nie przeczytam Waszych opinii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość senna***
Tez po mysle ze jestes kobietą na etapie samouświadomienia i to bardzo cenne dla ciebie. Nie powinnas sie złoscić. Masz prawo wyrazac opinię i nie jest to głos wołającego na pustyni ;) ten głos gdzies tam zawsze trafia :) słonko zobaczyłam tytłu wiersza w twoim opisie. Jest to wersz którego czytują sadyści :O tłumaczenie tytułu brzmi "Samoudręk" Myslę ze zastanawianie sie nad tym co ma w głowie twój partner jest bezsensem :) i jesli nie zajmiesz sie teraz tylko sobą "zdrowy egoizm" to po raz kolejny wpakujesz sie w taki sam związek. Czego ci osobiscie nie życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też Po 🌻 Masz oczywiście rację. Każdy związek to naczynie połączone, jakaś forma symbiozy.No i nie byłoby kata, gdyby nie było ofiary. Ale to jest trudne do przyjęcia, za trudne. Przynajmniej na etapie wychodzenia z tego stanu. Ja pewnie będę oryginalna i powiem, że nie zawsze należy wychodzić z toksycznego związku. Bo możliwe jest i to, że toksyczny związek może zmienić się w normalny, zdrowy. Ale wtedy obie strony muszą tego chcieć, i pracować nad wyzdrowieniem. Każdy nad sobą. To w wiekszości przypadków nie przypadek, że toksyczna osoba (chora) wybiera do życia także chorą osobę. Kiedyś zrobiono takie doświadczenie (chyba Bradshaw) Do pokoju wprowadzono 100 osob, kazano im sie połączyć w pary, bez rozmowy, w krótkim czasie. No i okazało się, że w ogromnej wiekszości przypadków np. osoba o popiepszeniu np 70%/100 wybrała osobę o popieprzeniu 65%/100 a nie 30%/100. To dosyć niepopularne stwierdzenie, ale będę się go trzymać. Dlaczego? Bo ja jestem doskonałym tego przykładem. Pierwszego męża wybrałam na podobieństwo taty, drugiego na podobieństwo mamy. I prawie przez cale dorosle życie powtarzalam wzorce zachowania wyniesione z domu rodzinnego. Szczęśliwie dla mnie kiedyś znalazłam się na grupie Al-Anon.......... I zrozumiałam, że to jest moje miejsce. Mimo, że w dzieciństwie nie było w moim domu alkoholu. Ale ja byłam chora i ta grupa wyraznie mi to pokazywała. Od tej pory zaczęła sie moja droga ku zdrowieniu. Trwa do dzisiaj. Konsekwencją tego wystąpiły ogromne zmiany w moim domu. Najpierw zaczęło być dużo gorzej. Więcej widziałam, byłam coraz bardziej świadoma, ale jeszcze nie potrafiłam zmienic swoich zachowań. Ale konsekwentnie szłam swoją drogą, uczęszczałam w różnych rodzajach zajęć psychologicznych np. one brain, najważniejsze okazały sie ustawienia hellingerowskie. Po drodze kilka razy chciałam sie rozwieść. Mojemu mężowi było dobrze i wygodnie tkwić na pozycji kata, bo na mnie wylewał swoje wszystkie problemy. Latami mówiłam, że jestem koszem na jego emocjonalne odpady. Ale też prawda była i taka, ze role czasami się zmieniały. Ja też bywałam katem. Im bardziej ja sie zmieniałam, im więcej granic stawiałam, tym bardziej on musiał na to reagować. Często wściekłoscią. Trwało to pewnie około 10 lat. W międzyczasie ( pewnie 3 lata temu) chodziliśmy razem do psychologa, początkowo, by sie rozstać, potem by pozostać razem. W naszym przypadku nie zdało to egzaminu. Już pozew był nawet w sądzie. Gdzieś rok temu wzięłam męża na ustawienia hellingera, to było już ok 1,5 roku po naszej decyzji, by pozostać razem. Wtedy już byliśmy daleko na drodze do zdrowienia, każdy na swojej drodze. Ustawienia Hellingera były dosyć mocnym punktem na naszej już wspólnej drodze. Dzisiaj jesteśmy razem, kochamy się i jest nam dobrze ze sobą. A przede wszystkim dużo zdrowiej. Każdy zajmuje się sobą, każdy jest na swojej drodze. Ale mamy też wspólną ścieżkę, naszą malżeńską. Nie piszę tego po to, by sie pochwalić. Chcę tylko powiedzieć, że jedyną drogą do zdrowienia jest WZIECIE SIĘ ZA SIEBIE, i tylko za siebie. I na tej drodze do zdrowienia może być tak, że trzeba się będzie rozstać, a może być i tak, że będzie można zostać razem. U mnie się tak podziało, ze zostalismy razem. Ale gdybysmy się rozstali, to w następnych związkach z pewnością bylibyśmy bogatsi o to zdrowienie. I lepsi, oboje ale osobno. Bo rodzina to naczynie połączone, każda zmiana pociąga za sobą jakąś reakcję. Przesłanie mam jedno: TRZEBA ZACZĄĆ OD SIEBIE. Bo tylko na siebie mamy wpływ, i tylko siebie możemy zmienić. Mnie to zajęło 10 lat. Ale nie oddałabym tych 10 lat za nic, nawet gdybym została sama z dziećmi. To tylko moje doświadczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×