Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość Jesienna Roza
Poczucia Wartosci Brak - Zacytuje Twojego faceta, ze krytykuje Cie, bo robi to dla Twojego dobra. Odpowiedz sobie i jemu czy tak to jego pseudo-dobro ma wygladac. Dobro to jest to, ze sama siebie nazywasz po jego "kuracji": Poczucia Wartosci Brak??????? Znalazl sie psycholog. Raczej: PSYCHOL, nie psycholog. I Ty w to uwierzylas, ze on chce Twojego dobra???? Boj sie Boga, dziewczyno!!! Dla takiego nigdy nic nie bedzie dobre co robisz, pamietaj. Nie ma ludzi idealnych, u kazdego mozna znalezc usterki. Czy on jest taki idealny????? A to dlaczego tak jest, ze to on krytykuje, a Ty jestes przedmiotem krytyki? Jakie on ma do tego prawo??? Czy on jest Twoim wlascicielem? Czy Ty jestes niewolnikiem????? Jak chcesz byc z takim bandyta (bo inaczej takiego nie mozna nazwac), to siedz dalej, bo pamietaj, ze nic sie nie zmieni. On wcale nie chce od Ciebie odejsc, robi tylko takie gierki, zebys sie poczula zagrozona: nie odzywa sie, odchodzi, wraca, laske robi, ze wroci. Ja to tez przerabialam, jak sobie przypomne, to mi sie niedobrze robi. Teraz czytajac Twoje wypowiedzi, przypominam sobie moje zasr...... zycie wlasnie z takim jak Twoj psychopata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Anna
Witam wszystkich. Wciagacie mnie. Mam problem z czasem i dostepem do kompa, ale (nie czytajcie) w pracy urywam parę minut. Wiecie, że można się pogubić w tym wszystkim co piszecie. Agresja, ofiara, smutek, rozpacz, brak poczucia wartosci, toksyczność - gdyby tak przeanalizować to te słowa stanowiłyby wiekszość sposród użytych. Trochę to dołuje, chciaż niektorzy twierdzą, że "nic tak nie cieszy ja cudze nieszczęście" i może dla tego tak ciągnie nas do tego typu wynurzeń innych ludzi. Ja mam inny do tego stosunek. Mnie jest szkoda ludzi w jakikolwiek sposób poszkodowanych przez los. Nurtuje mnie pytanie - jak wyrwać się z zakletego kregu toksycznej przeszłości? Wielu uważa, że należy całkowicie zerwać ze środowiskiem toksycznym. Inni, że na odwrót. Jak myslicie? Czy takie wspominanie nie uzależnia nas wtórnie poniekąd? Niektóre z Was według mnie mają problem z sabą. Wracają do zakonczonych zwiazków przed kilkoma laty, wspominają i wypominają, obwiniają itd. A może po prostu dac sobie spokój z tymi wspomnieniami. Zgoda - jeżeli ktos jest aktualnie zagrożony to niech pyta i należy mu pomóc, ale nie wynosić na forum swoich "brudów". Po co ta pralka publiczna? Niektóre Panie poza tym narażają się na poważne kłopoty bez sensu. Piszą o obecnym związku takie szczegóły, że gdyby ich mężczyzna to przeczytał mogłyby mieć duży problem z wytłumaczeniem swojej publicznej szczerości. Może nawet dojść do rozstania - no chyba, że tego się właśnie chce, a nie potrafi powiedzieć wprost. I jeszcze jedno. W pewnych okolicznościach trzeba pomóc sobie i partnerowi, który może bładzić. Ta pomoc może polegać też na tym, że ostro reagujemy na przejawy chamstwa, braku szacunku, poniżania. W żadnym wypadku nie można się poddawać ubezwłasnowolnieniu, gdyz to własnie zachęca do eskalacji. Popieram tych co uważają, że nade wszystko trzeba znać swoją wartość, walczyć mądrze o swoje miejsce w stadzie. Trzeba tez starać się zrozumieć drugą stronę o ile ten ktos w ogóle na to zasługuje i to nie tylko z tego powodu, że zmajstrował nam dziecko i czasami łaskawie na nas spojrzy. Nie rujnujmy tez związków głupimi zachowaniami - my też nie jesteśmy święte. Szukajmy kompromisów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Ela - tak piszesz "Zastanawiam sie jednak, czy to uzaleznienie od kompa (bo przez caly ten czas ani jednego interesu nie zrobil) to nie jest inna forma toksycznosci, bardzo sie tego boje.To nawet nie pozwala nam na planowanie czegokolwiek (bo moze miec pilne spotkanie, albo wiadomosc) wiec nie rusza sie i pilnuje, stale odbiera telefony, rozmawia tak, ze nawet nie wiadomo o co chodzi, o niczym mi nie mowi, tak jakby to byly jakies tajemnice (twierdzi ze dla dobra spraw nie moze mnie wtajemniczac) A ja siedze w drugim fotelu i pisze do was, Teraz to wszystko wydaje mi sie nudne i beznadziejne. Wyobraz sobie, ze nawet zrezygnowal z zarezerwowanego wyjazdu ze mna i corka do australii, lecialysmy same a on dojechal dopiero na 4 dni, bo podobno milionowy biznes akurat przeprowadzal. Pytalam po [powrocie, czy juz jest milonerem, ale uwazal to za moja zlosliwosc i brak znajomosci sprawy i tak wkolko." a w miedzyczasie mowisz, ze to zwiazek spokojny i bezpieczny.... ze taki bezpieczny, ze az nudno w nim... powyzsze zacytowane slowa napawaja mnie bardzo duzym niepokojem, ja bym sie z takim czlowiekiem nie czula bezpieczna na pewno! popatrz - ma przed Toba duze tajemnice, zakrywane jakimis historyjkami o milionowych biznesach...z ktorych nic nie wychodzi, a normalne pytanie o wynik tychze biznesow jest zbywane i uwazane za zlosliwosc... 'dla dobra sprawy nie moze Cie wtajemniczac'.... - jakiej sprawy? jest ministrem spraw zagranicznych w przebraniu czy tez moze czlowiekiem mafii? te tajemnicze biznesy sa dla niego duzo wazniejsze niz umowiony wczesniej (zapewne duzo wczesniej, bo do Australii nie wyjezdza sie ot tak z dnia na dzien) wyjazd z Toba - podobno ukochana osoba. Nie mozecie nic planowac, Twoje zycie toczy sie wokol jego tajemniczych spraw, o ktorych nic nie wiesz tak naprawde...czy naprawde tak ma wygladac prawdziwy zwiazek oparty na szczerosci, milosci i zaufaniu? i, skoro mowisz, ze nic z tych biznesow nie wychodzi....kto Was utrzymuje? czyzbys to TY placila za wszystko, podczas gdy pan mitoman ugrywa kolejna wspanialy nieistniejacy biznes? smierdzi mi ten facet, straszliwie - na odleglosc od Polski do Anglii, gdzie mieszkam... co Was laczy tak w ogole? Jesli nie ma miedzy Wami zaufania, przeplywu podstawowych informacji, nie ma wspolnych zainteresowan ani sposobow spedzania wolnego czasu... jest za to Twoje zycie podporzadkowane jemu i jego zachciankom. Tak, znowu jestes sama. I slusznie sie boisz, ze znowu wpadlas w toksyczny zwiazek...tylko w innej formie niz wczesniej. Czy rozmawialas na ten temat ze swoja corka (nie piszesz, ile ma lat, wiec nie wiem na ile jest ona wtajemniczona w Twoje sprawy)...czy Twoja corka lubi Twojego obecnego partnera? Ufa mu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszujaca 🌻 wspaniala, kochana Kobieto... czy dalej masz ten sam numer telefonu...? pamietam, ze pisalas cos o problemach z telefonem przez bylego... ja bym sie dalej, w koncu, bardzo chciala z Toba spotkac... byc moze jeszcze przed swietami? (hej hej, nawet jesli nie chcesz sie widziec z ludzmi, sama wiesz o tym, ze jest Ci to potrzebne... wiec, jako, ze mieszkamn niedaleko, bede meczyc i meczyc i przypominac, az sie w koncu zbierzesz i sie zobaczymy :D ) sciskam Cie cieplo, A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Ja Anna - Ja sie z Toba nie zgadzam zupelnie. Ani odnosnie tego, ze "wtornie sie uzalezniamy" czytajac tu i piszac, ani, ze "nie nalezy brudow prac publicznie", ani, ze "nalezy dac szanse", ani, ze "cudze nieszczescie wzbudza zainteresowanie". Czy wiesz o tym, ze uzaleznieni czy to od alkoholu czy toksycznych zwiazkow u psychologow maja oprocz indywidualnej terapii rowniez terapie grupowa???? A co to jest innego niz terapia grupowa na tym forum??? Dlaczego podejrzewasz tutaj ludzi o to, ze niezdrowo interesuja sie czyims nieszczesciem? Napewno jesli ktos juz wyszedl z takiego zwiazku znowu wspominanie tego nie uzaleznia wtornie. Sama to wiem po sobie. Wprost przeciwnie. Te, ktore aktualnie sa w takich zwiazkach szukaja pomocy i bardzo dobrze. Szukaja rady. Wsparcia. Widza przyklady w innych podobnych zwiazkach i widza inne czasem spojrzenie niz ich samych na to. Te, ktore juz to przezyly moze maja taka misje, aby innym w podobnej sytuacji pomoc. Cos jak z osobami, ktore na przyklad mialy kogos w rodzinie chorego na raka, a potem zaangazowaly sie w organizacjach, ktore walcza o to, aby wiecej bylo badan nad rakiem, aby znaleziono lek uzdrawiajacy. I dziwi mnie, ze piszesz, aby trzymaly w tajemnicy cytuje "swoje brudy", bo facet moze przeczytac i je opuscic. Nieprawdopodobne! I ze nalezy walczyc o takiego faceta. Czy slyszalas choc o jednym przypadku aby taki sie zmienil??? Przepraszam, ale masz poglady jeszcze z poczatku 20. wieku, kiedy to spoleczenstwo pietnowalo nie takiego domowego bandyte, ale kobiete, kiedy chciala sie rozwiesc. Akurat tak sie sklada, ze pamietam doskonale te czasy. Kobiety cierpialy w czterech scianach, policja nie ingerowala, bo "to byly prywatne sprawy". Kobiety nic nie mowily, bo "to byl wstyd" tez dla nich (wedlug takich osob jak Ty). Moja matka byla w takim zwiazku przez 35 lat i nie mowila nic nawet swoim rodzicom, bo sie wstydzila. Dzis zaluje tego, bo nie miala zadnego wsparcia. Chwala Bogu, ze czasy sie zmienily i mozna mowic otwarcie o swoich problemach, szukac wszelkiej pomocy, znajdowac zrozumienie u innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Ela - Popieram Absinthe w jej ostatniej wypowiedzi do Ciebie. No wlasnie, kogo Ty kochasz, skoro o nim nie wiesz nic. Piszesz, ze caly dzien siedzi na komputerze. Wiadomo w nocy spi. No wiec wlasciwie wiekszosc dnia i nocy jest u niego tajemnicza. Dobrze napisala Absinthe, ze to pewno mitoman. Moze jakis oszust. Jak to tutaj mowia: con man. Moze siedzi nad jakims porno, albo szuka bab. Wszystkiego mozna sie spodziewac. Moja kolezanka miala bardzo zle malzenstwo, poznala faceta na internecie, zaangazowala sie, namowil ja na rozwod, a potem sie okazalo, ze on mial kontakty z wieloma innymi jeszcze kobietami wlasnie na internecie poznanymi. Anna pewno napisze, ze to czarnowidztwo. Ale lepiej dmuchac na zimne niz sie nagle niespodziewanie sparzyc. Jak nie ma otwartosci, szczerosci i zaufania, to zwiazek jest niepelny i wlasciwie nie wiadomo jaki. Zdaje sie taki jednostronny. Czytalam artykul - maz umarl, a zona sie dopiero wtedy dowiedziala, ze wszystko bylo klamstwem, zostawil ja ze strasznymi dlugami, mial podwojne zycie, babe w innym miescie. Byla zszokowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość senna***
Ja mam inny do tego stosunek. Mnie jest szkoda ludzi w jakikolwiek sposób poszkodowanych przez los. Nurtuje mnie pytanie - jak wyrwać się z zakletego kregu toksycznej przeszłości? a to dlatego że nie przeszłaś drogi zdrowienia wlasnych emocji. Nadal nasiąknieta złością pozwalasz aby te złe emocje zjadały cie od wewnątrz. Kobiety które przeszły terapię wiedzą ze to jak narodzenie na nowo odkrycie samej siebie i uwielbiają się tym dzielić z innymi. A jak czuje się nowo narodzony człowiek? To pytanie zostawie do przemyślenia Jak myslicie? Czy takie wspominanie nie uzależnia nas wtórnie poniekąd? Niektóre z Was według mnie mają problem z sabą. Wracają do zakonczonych zwiazków przed kilkoma laty, wspominają i wypominają, obwiniają itd. A może po prostu dac sobie spokój z tymi wspomnieniami. Zgoda - jeżeli ktos jest aktualnie zagrożony to niech pyta i należy mu pomóc, ale nie wynosić na forum swoich "brudów". Po co ta pralka publiczna? Udowodniono już przez terapeutów że życie w toksycznym związku nie pozostaje dla organizmu człowieka bez wpływu. Nawret izolacja z takiego związku pozostawia organizm w działaniu złych emocji, które wytworzyły się podczas trwania i reagowania na niepoprawne schematy w życiu z człowiekiem toksycznym. Wiele lat organizm musiał soebie radzic ze stresem i innymi ciezkimi przezyciami, radził sobie różnorako zamazywaniem rzeczywistości usprawiedliwianiem, zakłamywaniem i okłamywaniem rzeczywistości, ukrywaniem prawdy i izolacją, złością. Z tego nie tylko należy ale trzeba wyjsc i to jest możliwe tylko za pomoca specjalistów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Dziewczyny, dzieki za wasze wypowiedzi, daly mi one wiele do myslenia. Chce sprostowac, ze moj partner ma b.wysoka emeryture i stad ma tyle wolnego czasu na "prace" w kompie. Nie chce go tlumaczyc, ale ten jego komputer ja widze i wiem, ze nie flirtuje z kobietam, no moze jedynie robic to wtedy gdy ja jestem w pracy. Wiem, ze nigdy nie bede wiedziala do konca co robi gdy nie jestesmy razem, ale chyba kazdy tak ma. Faktycznie nie opowiada mi o interesach, zlosci mnie to, ale czy wszyscy faceci opowiadaja szczegolowo o swojej pracy? Kurcze czy zaczelam go tlumaczyć? Wkurza mnie to, nie wiem, czy nie pozostala we mnie chec kontroli (wspoluzaleznienie), zwlaszcza, ze juz nie mam kogo kontrolowac. Corka ma 21 lat i mieszka juz sama, lubi mojego partnera, maja dobre relacje i nie miesza sie do nas, chociaz czasem (chyba niepotrzebnie) cos jej powiem, gdy np. caly wieczor spedzilam przed tv, a wolalam wyjsc do teatru. Ona nawet kupila nam bilety w prezencie do teatru - no i wtedy poszlismy. Wyjazd do australii oczywiscie planowalismy prawie od roku, ale akurat w tym czasie trafial sie wielki biznes, oczywiscie niezrealizowany. Własciwie mam stale lepsze i gorsze dni oraz nastroje. Sama nie wiem, co z tego wyniknie. A co do dziewczyny, ktora poleca nam trzymanie naszych spraw w tajemnicy, nie wypowiadanie sie na tym forum - to jakas porazka. Wlasciwie z takimi pogladami nie powinna nas czytac ani sie tu wypowiadac. Wg niej to forum w ogole nie powinno istniec, a nas tutaj nie byc. Pozdrowienia wszystkim przesyłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Faktycznie nie opowiada mi o interesach, zlosci mnie to, ale czy wszyscy faceci opowiadaja szczegolowo o swojej pracy? Kurcze czy zaczelam go tlumaczyć? " wydaje mi sie, ze zaczelas go tlumaczyc. Nie chodzi o szczegoly i opowiadanie o kazdej minucie pracy...ale dla mnie duzym sygnalem alarmowym jest to, ze tak naprawde Ty NIC o jego 'pracy' nie wiesz. Totalnie NIC. A Twoje pytania sa zbywane lub Ty jestes atakowana w odpowiedzi na nie . bo 'zlosliwie sie pytasz'.... Ktos, kto kocha swoje zajecie, komu to zajecie zajmuje tak wiele czasu, mialby problemy z powstrzymaniem sie od opowiedzenia o tym ukochanym zajeciu swojej drugiej polowie....a zwlaszcza, kiedy ta druga polowa sie dopytuje, chce wiedziec, interesuje sie. Nie wyobrazam sobie sytuacji, kiedy nic nie wiem o tak wielkiej czesci zycia mojego partnera. Nie wyobrazam sobie sytuacji, zeby partner az tak sie ukrywal i unikal rozmowy na tak wazny dla niego temat. pozdrawiam cieplo... A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedna refleksja -piszecie
tzn niektóre ,że szybko ułożyli sobie życie ,że mają dzidzię itp.Ale zastanówcie się z kim ułożyli życie - z kolejną nieszczęśnicą.Podobne przyciąga podobne.Osobiste refleksje życiowe pozwalają wysnuć wniosek .że z alkoholikami bądź toksykami wiążą się kobiety ,które mają ten sam wzorzec co my miałyśmy.Więc czego tu zazdrościć? raczej współczuć kolejnej zaślepionej (bo oni jak wiadomo się nie zmieniają).Chciałabym aby mój eks związał się z kimś , bo wreszcie węzeł byłby rozcięty do końca (tzn z jego strony bo on nie umie pogodzić się z rozstaniem ,ja już zapomniałam i mam nowe życie) ,ale nie wiem czy miała bym się cieszyć ,że złapał kolejna ofiarę ,czy martwic o nią jak ona w tym skończy. Jako anegdota ,dzwoni do mnie znajomy z gatunku "popieprzony biedny nieudacznik" i opowiada jakie ma lęki życiowe i jak to mamusia go ograniczyła (35 lat.)Siedzę słucham (mój eks tez ma lęki i strachy) i zaczęłam się zastanawiać ,tak jak napisała kiedyś jedna dziewczyna -czy oni do jednej szkoły chodzili? Jakieś pokolenie wykastrowanych emo ,którzy powinni być do końca życia w inkubatorkach z dostępem do flaszek ,kobiet ,,,,,i zerową odpowiedzialnością za życie ,bo to ich przerasta.Kobitki jakie my jesteśmy dzielne nawet nie macie pojęcia .Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Anna
witajcie. Widzę, że nieświadomie rozgrzałam temat. Nawet nie pomyslałam, że dywagując w zasadzie skieruję uwagę na jedną z Was. Elu - przepraszam, ale nie miałam nic złego na myśli. Jedynie chciałam wyrazić w sposób ogólny uwagi jakie mi się nasunęły po przeczytaniu kilku wpisów w tym Twoich. A że stałaś się głównym obiektem coś w tym musi być. Coś mi się wydaje, że rzeczywiście macie problem polegajacy na róznicy poglądów na wspólne zycie. Ja mam takie bliskie mi towarzysko małżenstwo gdzie ona (po stracie męża), a on (wyobraźcie sobie) rzucił alkoholiczkę. Wiecie co - oni są dla mnie wzorem do którego będę dążyła. Oni nigdy nie rozmawiają w domu o pracy. Takie mają zasady - tak ustalili. Chyba, że któreś chce to proszę bardzo. Mają dorosłe dzieci, które mieszkają osobno, ale bez problemu kontaktują się, również z rodziną jej byłego męża. Chryste - jak tam jest atmosfera. Nikt nikomu nie wypomina niczego, a do tego jeszcze seks. Ona po prostu jest w niebie (jesteśmy straszne - mówimy sobie takie szczegóły). A ona jest przed 40 a on przed 60. Muszę kończyć. Wołają. Może później dokończę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"chociaz czasem (chyba niepotrzebnie) cos jej powiem, gdy np. caly wieczor spedzilam przed tv, a wolalam wyjsc do teatru" dlaczego uwazasz. ze niepotrzebnie, jesli cos powiesz corce o swoim zyciu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Ja Anna - My nie mowimy o tym, aby w domu bez przerwy mowic o pracy, bo nie o taka ekstreme chodzi przeciez. Wszystko co w nadmiarze - szkodzi, wiadomo. Jezeli zona wie gdzie maz pracuje i czym sie zajmuje, to nie musza codziennie roztrzasac, oczywiscie, szczegolow, co tam u niego w biurze sie dzieje. Czy u niej. Chodzi o to, ze ona nie wie co on robi na komputerze caly dzien. I on niczym innym sie nie zajmuje. Dziwi ja nawet, ze nie wylecial z nimi do Australii w terminie jaki planowali. Chyba kazdy by sie zdziwil, prawda? Pozwol, ze ja sie teraz do Ciebie "przyczepie", zeby nie bylo, ze tylko do Eli czy kogo innego. Pisalas wczesniej, ze nie nalezy "prac brudow" oficjalnie. Ale z kolei piszesz, ze wiesz wszystko z zycia znajomej pary do tego stopnia nawet jaki to oni maja seks. Zeby wynosic z domu jaki sie ma seks, to dopiero jest wynoszenie intymnych spraw na forum publiczne. A skad wiesz, ze to prawda? Duzo jest takich malzenstw, ktore graja zakochane golabki, fotografuja sie usmiechnieci niebotycznie, a potem sie okazuje, ze biora nagle rozwod. Znam takie przyklady. A moze cos opowiesz ze swojego zycia? Nie, nie opowiesz, bo "nie mozna prac brudow"....pardon....zapomnialam. Ale jak to jest, ze trafilas tutaj akurat na to forum??? Radze Ci, wypierz, wypierz, to Ci sie lepiej zrobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Anna
JR - nie nie będę się wyżywać na moich bylych toksykach. Było niefajnie i tyle. Skończyłam i tyle. Zapomniałam. A co do seksu - czy uważacie, że temat tabu. To nie jest brud - to jest cos fajnego. Chyba, że ktoś spotkał kogoś kogo niby kocha, a nie ma z tego żadnej przyjemności. Co do mojej przyjaciólki jestem tak pewna jak 2x2, że mówi pradę. No własnie bo chce kumus się pochwalić, a do mnie ma zaufanie. Ja zresztą też do niej. No dobrze powiem coś o sobie. Zawsze chciałam miec i mialam niestety młodszych (2-gi) lub równolatków (1). Teraz jestem od 8 m-cy ze znacznie starszym. Dziewczyny - nawet się nie domyslacie. Za te wspólne momenty minimum 3x w tygodniu dałabym się ponacinać. Teraz uważam, ze seks to jest jeżeli nie najważniejszy w zyciu to jest na jednym z czolowych miejsc. Nawet jeżeli ktoś mi zarzuci cokolwiek to ja zostanę przy swoim. Jeszcze rok temu usmiałabym się z takiej debilki, która by to wygłosiła, ale nie dzisiaj, nie teraz. Chce mi się fruwać. Czy ktoś tak ma? Czy ja zbzikowałam ? Przepraszam, ale straciłam poprzedni wątek i nie mam czasu na zastanowienie się. A co do leczenia się wspomnieniami pozostanę przy swoim - należy zostawić przeszłość za sobą. Obstaję też za nie praniem brudów na forum. Dla mnie to takie mało smaczne i już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Ja Anna - A czy wiesz, ze nie tylko seksem czlowiek zyje? Piszesz, ze seks jest najwazniejszy. Ja uwazam, ze wiele innych rzeczy jest bardzo waznych w zyciu. I nie uwazam, ze o zlej przeszlosci nalezy zapomniec. Nasze zycie sklada sie z przeszlosci i wspomnien. Nie da sie ot tak po prostu wymazac czegos z pamieci. A omawianie tego, dzielenie sie doswiadczeniami moze pomoze nam wlasnie zlagodzic te zle wspomnienia. Poznanie mechanizmow takich czy innych zachowan pomoze nam w zrozumieniu nas samych, w zrozumieniu dlaczego w takiej sytuacji sie znalazlysmy, pomoze nam moze w tym, ze nie bedziemy tak siebie winic ze narazilysmy i siebie i dzieci, wybaczymy sobie. A czy wiesz, Anno, ze seks zaczyna sie w glowie? Jakie zycie z kims - taki seks. Jest takie powiedzenie nawet: jaki dzien taka noc. Jaki seks moze byc z toksykiem, ktory w dzien ublizy, zbije, a w nocy chce seksu?? Nie uwazam, ze temat seksu to tabu, ale wszystko w normie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
niebo błekitne - miałas napisać, co u ciebie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Anna
Senna i Ewa w Raju - wydaje mi się, że macie zbliżone do mnie poglądy na nasze babskie trudne postawy. Ja nie wiem czy i na ile mam rację, ale np. nie ustąpię w opinii, że leczenie powinni prowadzić specjaliści, a nie przypadkowi mniej czy bardziej chorzy. Internet jest super wynalazkiem, ale nie mozna przecież na podstawie zdawkowych czyichś relacji - czasem widzi mi się - stawiać diagnozy i proponować rozwiązań ostatecznych. Oczywiście tak jak mówiłam można podpowiedzieć na zasadzie doświadczenia własnego gdzie się udać i możliwe warianty, ale nie na zasadzie - tylko ja mam rację i tylko tak ma być. Takie postawy widzimy na co dzień w TV. Niektórzy nawet uważają, że kto przeciwko nam to jest wrogiem narodu. Abssinthe! Ty masz pewnie wiele racji, ale masz też zapędy do eliminowania inaczej myślących. Czy uważasz, że masz na tyle wiedzę i doświadczenie, aby oceniać kto powinien wypowiadać się na tym forum a kto nie i w jaki sposób? Będę się upierać aby wszystkie Panie brały pod uwagę, że żadna z nas nie jest pozbawiona pewnych obciążeń - każda innych - co musimy uwzględniać w korzystaniu z porad. Przede wszystkim nie szkodzić - takie musi być nasze zawołanie. Ewentualnie urażone - przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja Anna - zapedy do eliminowania inaczej myslacych? hmmm nie ja chyba...? a jako, ze zostalam 'wciagnieta' do tego kawalka dyskusji, to sie wypowiem :) uwazam, ze bardzo wazne jest wsparcie specjalistow....ale rowniez bardzo wazne jest wsparcie osob bedacych, lub takich ktore juz wyszly z podobnej sytuacji. Porownywanie doswiadczen, sposobow na radzenie sobie z trudnymi sytuacjami - osobiscie wole, zeby mi ktos powiedzial 'mialam podobnie, poradzilam sobie w taki a taki sposob, moze Ci sie to przyda', niz nawet najlepszy specjalista mowiacy mi 'zrob tak i tak bo tak mowia ksiazki', bez doswiadczenia wlasnego w podobnej sytuacji. to, co opisujesz jako 'wyciaganie brudow' - uwazam, ze jest bardzo przydatne rowniez, ze wzgledu na to, ze bardzo czesto my tutaj mamy na tyle spaprana psychike (wyniesiona z domu, plus zniszczona przez toksyczny zwiazek), ze nie do konca wiemy, gdzie postawic granice...czy to, co sie stalo jest naprawde zle, czy tylko nam sie wydaje....bo z jednej strony mamy nasza niepewnosc i wewnetrzyny sprzeciw i bunt , a z drugiej strony toksyk taki czy inny wmawia nam, ze tak naprawde to jest normalne co sie dzieje, a my robimy sprawe z niczego, a tak w ogole to same jestesmy sobie winne. Przez wyniesienie tego na forum publiczne mozemy otrzymac rade, wsparcie, potwierdzenie tego, ze faktycznie to co sie stalo bylo zle. Jest rowniez wiele osob, ktore tylko czytaja nasze forum, ale sie nie wpisuja - sama tak robilam przez dluzszy czas, i pozdrawiam bardzo cieplo wszystkie ciche czytelniczki 🌻. Wiem, ze czytanie opisow podobnych sytuacji, jakie mi sie zdarzaly, i komentarzy do nich - ze tak nie powinno byc, ze naprawde nie ma szans na zmiane, ze ta czy inna osoba probowala dokladnie tego samego co ja, i nic z tego i tak nie wyszlo - pomoglo mi bardzo podjac ostateczna decyzje. Czytanie opisow sytuacji, ktore byly niemalze identyczne do tego, co sie dzialo w moim zwiazku , pomoglo mi zrozumiec, ze faktycznie zyje w schemacie, w chorej grze, ktorej zasady sa prawie identyczne dla wszystkich jej uczestnikow, niezaleznie od wieku czy polozenia geograficznego. Rowniez, jedna z czesci schematu tej gry jest odciecie 'ofiary' od otoczenia...'ofiara' odcina sie zreszta sama, bedac pewna, ze nikt jej nie zrozumie, ze jej doswiadczenia sa wyjatkowe...lub, ze sa calkowicie normalne i zdarzaja sie w kazdym zwiazku z pelna akceptacja uczestnikow. Znajdujac ten temat, taka osoba moze po pierwsze znalezc zrozumienie, osoby podobne sobie, a po drugie - w koncu przerwac ten zaklety krag, gdzie jedyna osoba , z ktora sie kontaktuje, jest toksyczny partner. pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poczucia wartosci brak
Kochane dziewczyny,po wypowiedzi JA ANNA chyba powinnam zamilknąc,ale odwaze sie jeszcze raz i powiem ze wpisy dziewczyn bardzo pomagają,jasne ze terapia pod okiem specjalisty jest bardzo wazna,ale przezycia kazdej z nas pomagają zobaczyc ze nie jestesmy same i ze kazda z nas róbuje sobie jakos radzic.Ja nie uwazam aby było to pranie brudów,a raczej wyrzucenie nadmiaru złych emocji.Głupio mi się zrobiło i tyle,Nie dosc ze zero poczucia własnej wartosci to jeszcze okazuje się ze mogę byc odebrana jako popapraniec zyciowy.W pewnym sensie tak jest,ale przeciez jestesmy tu aby sie wspierac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Ja Anna - Ja mysle, ze my tutaj nie jestesmy po to, aby pokazywac swoja wszechwiedze, ale po to, aby na podstawie swoich doswiadczen zyciowych udzielac rad, czy po prostu opisywac swoje przypadki. Nie uwazam, ze tylko specjalisci powinni udzielac rad, bo tylko oni maja wiedze absolutna. Jestem za tym, aby kazdy, kto potrzebuje terapii psychologicznej udal sie do psychologa, ale dlaczego ma byc zabronione by poczytal czy cos napisal na takim forum jak to???? Nawet mowi sie, zeby pacjenci korzystali z drugiej czy trzeciej opinii i to u takich specjalistow jak lekarze. Czy nie wiesz, ze nawet lekarze sie myla?? W dzisiejszej erze dostepu do wszelkich informacji nawet i zwykli ludzie staja sie w jakiejs mierze specjalistami. To nie te czasy, kiedy lekarz i ksiadz byli najmadrzejsi w calej wiosce, a reszta - ciemnota. Wiesz, tutaj na takim forum kazdy pisze co uwaza, a rzecz osoby zainteresowanej aby to uznala za warte do stosowania, albo nie. Nikt tu nikogo nie zmusza do niczego. Ty tez mozesz pisac co chcesz, a inni moga sie z tym zgadzac albo nie zgadzac. Tyle opinii ile ludzi. To jest FORUM. A forum polega na wymianie doswiadczen, wypowiedzi, opinii. Kazdy z tego bierze co chce. Porownuje do wlasnego zycia, moze na cos oczy otworzy. Tu szczegolnie jest to warte, bo czesto kobiety gnebione, zyjace w nienormalnych warunkach, sa izolowane. Chwala wlasnie Bogu, ze takie Forum istnieje i maja one choc taki kontakt z osobami, ktore albo przezywaja to samo, albo juz przezyly. Czesto takie kobiety na poczatku mysla, ze tylko one tak maja, to one sa winne, bo tak im wpaja ich ciemiezca. To jest okno na swiat, furtka. Absinthe madrze pisze, popieram jej wypowiedzi. Do dziewczyny, ktora tu dziwnym trafem trafila, zeby jej pomoc zalatwic golarke dla chlopaka, odpowiem, a wlasciwie zadam pytanie: jak to sie stalo, ze akurat na Forum dla molestowanych psychicznie szukasz glosow na golarke? Czyzbys byla gnebiona i chcesz sie przymilic facetowi golarka? Jak masz gnebiciela, to chetnie oddam glos na gilotyne dla niego. Ha ha ha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
poczucia wartości brak :-) Nie przejmuj sie tak kobieto ;-) Ja Anna ma prawo do własnego zdania, jak każdy. Jednak z jej wpisów można odczytać, że jest osobą która stoi jakby obok, widzi problem raczej z boku. Nie odczuła go na sobie albo jeszcze nie dopuszcza do siebie takiej świadomości. (Anno przepraszam za pisanie o tobie a nie do ciebie) poczucia wartości brak - zajrzyj do starych wpisów tego tematu, nawet do 1 czy 2 części. http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=10080 http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3956146 Uszy do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psychorada
Z badań przeprowadzonych na zlecenie Biura Polityki Społecznej Urzędu m.st. Warszawy wynika, że: 40% ankietowanych osób nie wie, kogo ma poinformować, gdyby usłyszały, że u kogoś w domu jest głośna awantura czy bicie; tylko co drugi badany uważa, że zdrada przez żonę w żadnym stopniu nie usprawiedliwia przemocy męża wobec niej; ok. 10 tys. osób starszych zamieszkujących w Warszawie doznaje przemocy ze strony swoich bliskich lub opiekunów, w większości są to kobiety. W związku z tym przez najbliższe 10 dni będę publikować artykuły przybliżające tematykę tego problemu. Zrozumienie go jest niezwykle ważne, aby zatrzymać przemoc w rodzinie. Czemu go nie zostawi? Nie raz i nie dwa słyszałam, jak inni ludzie, słysząc o kobiecie poniżanej czy bitej przez swojego partnera, mówili: „musi to lubić, skoro od niego nie odejdzie i to zdanie właściwie warunkuje myślenie o przemocy w naszym kraju. Co więcej, przeważnie powtarzają je mężczyźni. Nie wiem, czy stosujący przemoc czy nie ale dane dotyczące stosowania przemocy wobec kobiet wskazują, że 96% sprawców przemocy to mężczyźni będący często pod wpływem alkoholu (dlatego w niniejszym poradniku pisząc o sprawcy, będę pisać o mężczyznach, a o osobie doświadczającej przemocy, jako o kobiecie). Dziwi też fakt, że gdy jakiś litościwy sąsiad słysząc burdę rodzinną, dzwoni po policję, to kobieta przeszkadza interweniującym policjantom i broni krzywdzącego ją partnera. Czemu tak się dzieje? Może ona faktycznie to lubi? NIE nie lubi. Żaden zdrowy człowiek nie lubi być celowo i świadomie krzywdzonym. Jednak zachowanie kobiet doświadczających przemocy ze strony partnera warunkują dwa podstawowe czynniki, które determinują każde późniejsze jej zachowanie. Im dłużej trwają, tym trudniej wyzwolić się od sprawcy. Co powoduje, że kobieta trwa w krzywdzącym dla niej związku? Co powoduje, że człowiek popada w zwątpienie, apatię czy nawet depresję? To poczucie beznadziejności, które ogarnia taką osobę na skutek braku dostrzegania pozytywnych perspektyw. Aby to łatwo zrozumieć, wystarczy rozejrzeć się wokół jak wielu ludzi mówi, że ma beznadziejną pracę, że szef jest tyranem, że płacą marne grosze, że pracuje się po 12 godzin, że praca pozbawia życia osobistego. A mimo to całe rzesze osób tak pracują. Nie dlatego, że to lubią, tylko dlatego, że nie widzą przed sobą pozytywnej szansy na zmianę. Czasem nie widzą jej przez rok, czasem przez pięć lat, a czasem przez całe życie. Ci najaktywniejsi szybko zwrócą uwagę na to, że dana praca ich nie satysfakcjonuje, i zaczną od razu rozglądać się za lepszą posadą. Pozostali będą łudzić się, że może w końcu dostaną podwyżkę, że może w końcu zmieni się kierownik, ze może coś takiego się wydarzy, co im poprawi sytuację. Wierzą w zapewnienia swoich szefów, że będzie lepiej, i dalej egzystują w danej firmie, tracąc swój entuzjazm, zapał do pracy i kreatywność. Tracą cel i sens życia. A na koniec przestają wierzyć, że kiedykolwiek ich sytuacja się poprawi. Kobieta doświadczająca przemocy w rodzinie też popada w pewien rodzaj bezradności i bierności wobec dziejących się wydarzeń, tylko jest on o wiele poważniejszy, ponieważ wynika z dużo większej ilości mechanizmów, które ją generują. Jeśli jakikolwiek człowiek doświadcza sytuacji, których nie może kontrolować, wówczas zostaje uszkodzona lub całkowicie zniszczona jego motywacja do kontynuowania właściwych reakcji czy wprowadzania pozytywnych zmian do swojego życia. Jeśli wydarzenia, których się doświadcza, są nieprzyjemne i człowiek nie widzi szansy na polepszenie swojej sytuacji, to przestaje działać. I zaczyna czuć się bezradny. To zjawisko zostało opisane jako Syndrom Wyuczonej Bezradności. W niektórych sytuacjach taka wyuczona bezradność dotyczy sfery, w której człowiek nie odnosi oczekiwanych rezultatów. W innych nie świadomie zaczyna przenosić się na wszystkie obszary życia, prowadząc do psychicznego paraliżu. Jeśli na głębokim poziomie psychicznym uwierzy się, że nie ma się wpływu na swoje życie, na relacje z partnerem i na własne szczęście, to będzie się pogłębiać mechanizm wyuczonej bezradności. Kiedy kobieta świadomie uwierzy, że nie może kontrolować przykrych sytuacji, które jej się przydarzają w związku ze swoim partnerem, to potem trudno jest jej zmienić ten sposób myślenia. Zrozumienie syndromu wyuczonej bezradności jest podstawą do zrozumienia, dlaczego kobiety doświadczające przemocy w rodzinie, nadal w niej trwają, dlaczego nie próbują się uwalniać z toksycznych relacji. Kobieta, która uwierzyła w swoją niemoc jako człowieka, przestaje się bronić i zaczyna żyć w przekonaniu, że tak musi już być. Godzą się same przed sobą, że takie mają życie i tak ono musi wyglądać. Przestają zauważać, że mogą mieć wpływ na mające miejsce wydarzenia, że mogą się bronić, że mogą działać. Zjawisko to lepiej obrazuje dość makabryczny eksperyment, który został przeprowadzony przez amerykańskiego psychologa, Martina Seligmana. Młode szczury od momentu narodzin były trzymane w rękach osoby przeprowadzającej eksperyment tak długo, jak długo trwały odruchy wskazujące na potrzebę ucieczki. Gdy te odruchy ustawały, szczura odkładano do klatki. Procedurę te powtarzano wielokrotnie. Drugim etapem eksperymentu było umieszczenie szczura w kadzi z wodą. W ciągu 30 minut szczury, u których wykształcono odruch zaniechania aktywności, tonęły. Wiele z nich nawet nie próbowało pływać, tylko od razu opadało na dno. Szczury, które nie zostały poddane treningowi bezradności, pływały 60 minut. Kolejną makabrycznym przykładem, który pokazuje, jak bardzo destrukcyjna jest świadomość braku wpływu na swoje życie, była przed kilkudziesięciu laty sytuacja słoni w cyrkach. Zwierzęta te, gdy były małe, przywiązywano sznurkiem do pali, żeby nie uciekały. Po wielu próbach uwolnienia się od sznurka za pomocą szarpania, zwierzęta przyzwyczajały się do sytuacji i tego, że nie mają na nią wpływu. I trwały na swoich miejscach godzinami. Gdy słonie stawały się dorosłe, nadal były przywiązywane do pala tym samym cienkim sznurkiem. Mogły go kopnąć od niechcenia, by się uwolnić, a jednak tego nie robiły, ponieważ tak głęboko zakorzenione w sobie miały przeświadczenie, że nie mają szansy na ucieczkę i zmianę warunków swojego życia. W przypadku pożarów cyrków zwierzęta te płonęły żywcem, nie próbując uciekać. Ostatni z makabrycznych przykładów, który tutaj opiszę, aby lepiej zobrazować i zrozumieć sytuację osób doświadczających zjawiska wyuczonej bezradności, to historia mężczyzny, który przez przypadek został zamknięty w chłodni. Po kilku minutach, gdy jego koledzy zorientowali się, że go zamknęli, szybko przybyli mu na ratunek. Niestety mężczyzna już nie żył. Jednak okazało się, że chłodnia nie była włączona i panowała w niej normalna dodatnia temperatura. Tym, co zabiło tego mężczyznę, było jego głębokie przekonanie, że skoro jest zamknięty w chłodni, to w niej jest zimno, a skoro nie ma szansy na ucieczkę, to musi zamarznąć. Dokładnie tak działamy. Całe życie uczymy się mieć wpływ na swoje życie lub pozwalać innym decydować za nas. Osoby, które w większym stopniu godzą się na to, by inni decydowali o ich życiu, to osoby, u których motywację do działania wyznaczają czynniki zewnętrzne, np. pochwała, docenienie, nagroda. Osoby te są w większym stopniu podatne na oddziaływania innych osób. Osoby, u których motywacja bierze się z wewnątrz, są stabilniejsze i pewniejsze siebie, i rzadziej pozwalają innym osobom ingerować w swoje życie. Skutki wyuczonej bezradności można pogrupować w trzy główne zakresy: deficyt poznawczy, który polega na tym, że osoba doświadczająca SWB zaczyna polegać na osobistym przekonaniu, że zmiana sytuacji na lepszą jest niemożliwa, nikt nie może pomóc, nic nie można zrobić; deficyt motywacyjny, który polega na zachowywaniu się biernie, rezygnacji z działań polepszających sytuacje; deficyt emocjonalny, objawiający się apatią, depresją lekiem, zmęczeniem, niekompetencją, wrogością do siebie i świata. Przeważająca większość kobiet doświadczających przemocy w rodzinie jest w stanie depresji. Tylko niewielka ilość z nich nie jest. Te, które nie były, próbowały przejąć chociaż minimalną kontrolę nad swoją sytuacją. I chociaż wyrażało się to w irracjonalny sposób, to jednak te zachowania pozwalały im na odrobinę dystansu do doświadczanej sytuacji i ochrony przed całkowitą bezradnością. Kobiety te próbowały przejmować kontrolę nad czasem lub miejscem przemocy. Drugim głównym czynnikiem determinującym postępowanie osób doświadczających przemocy w rodzinie to zastosowanie technik prania mózgu. Pranie mózgu to w najprostszej definicji takie działania, które sprawiają, że osoba manipulowana działa zgodnie z intencjami i zamierzeniami manipulatora, że całkowicie mu ulega i postępuje tak, jak chce manipulator. Proces prania mózgu to szereg zachowań, które w coraz większym stopniu uzależniają osobę manipulowaną od sprawcy manipulacji. Istotą zrozumienia prania mózgu jest właśnie proces jego cykl, długość i natężenie ponieważ nie jest to jedno czy dwa niezależne od siebie zachowania, tylko szereg postępujących po sobie czynności, które od małego stopnia natężenia doprowadzają do coraz większej degradacji człowieka jako jednostki społecznej. Pranie mózgu zaczyna się od drobnych spraw, drobnych przytyków i coraz bardziej nabiera na intensywności. Do najczęstszych technik, jakimi posługują się sprawcy przemocy, by zniewolić partnerkę, należą: izolacja fizyczna, monopolizacja uwagi, doprowadzanie do wyczerpania psycho fizycznego, wywoływanie niepokojów i lęków, a nawet depresji, szafowanie nagrodami i karami za poszczególne zachowania, decydowanie o odbieraniu nagród, manifestacja własnej mocy, władzy, wymuszania. Jak to wygląda w praktyce? Sprawca przemocy zrobi wszystko, by osoba, nad którą chce uzyskać władzę, była mu w pełni posłuszna. Może to robić na różne sposoby, ale zacznie od degradacji własnego obrazu swojej partnerki. Będzie jej udowadniał i wmawiał, że jest gorsza od innych, że nie zasługuje na dobre rzeczy w życiu, że gdyby nie on, to byłaby zerem, nie osiągnęłaby już dosłownie nic w tej swojej marnej egzystencji. W wyniku izolacji, utrudniania kobiecie kontaktów z innymi czy wstydu, kobieta jest zdana sama na siebie, na swoje spostrzeganie, swoje osądy i swoje spojrzenie na świat. Z tym że ten „indywidualny osąd jest już zniekształcony przez narzucone poglądy sprawcy, więc ofiara zaczyna myśleć nieadekwatnie do sytuacji. Takie podejście sprawia, że kobieta zaczyna odczuwać silny lęk, strach, poczucie winy, wstyd, złość i autoagresję. To moment, w którym sprawca przejął nad nią kontrolę. Ofiara zaś staje się coraz bardziej bezradna, podporządkowana, traci poczucie własnej wartości i zaczyna przyjmować obraz świata, który jej wykreował sprawca. Dlaczego zatem kobiety nie szukają pomocy? Przyczyn tej sytuacji jest bardzo wiele. Przede wszystkim po maltretowaniach, które znoszą ze strony swojego partnera, odczuwają silny lęk przed partnerem, przed jego zemstą, przed konsekwencjami, jakie ją spotkają, gdy odejdzie. Boi się kolejnych, realnych aktów przemocy na sobie i często na swoich dzieciach. Dodatkowo odczuwa wstyd z powodu zła, któremu jest poddawana. Kobiecie jest trudno zrozumieć, że to nie jej wina, ponieważ winę za przemoc zawsze ponosi sprawca. Czuje się winna, uważając, że gdyby postępowała i zachowywała inaczej, czy gdyby była lepsza, ładniejsza, milsza, JAKAŚ INNA, to przemoc nie występowałaby. Trudno jest jej pojąć, że nie ma wpływu na zło drzemiące w innej osobie. Z bardziej przyziemnych spraw dochodzi zależność finansowa od partnera czy brak zmiany możliwości lokalowych. Dom czy mieszkanie, w którym dana para mieszka, zawiera efekty pracy ich całego życia. Odłączenie się na poziomie emocjonalnym od miejsca jest bardzo trudne. Szczególnie, że kobieta ma do wyboru tylko tymczasowe hostele czy ośrodki pomocowe. Patrząc na aspekt psychologiczny, kobieta wierzy, że przemoc dotyczy wszystkich związków. To przekonanie ma wiele podstaw może być tak, że w wyniku prania mózgu przyjęła taki sposób myślenia sprawcy. Może być też tak, że kobieta głęboko wierzy, że dane zachowanie, przemoc nigdy więcej się nie powtórzą. A może być tak, że wyszła z rodziny, w której przemoc była i jej małżeństwo to potwierdziło, utwierdzając ją w przekonaniu o wszechobecności takich zachowań w życiu. Stąd utrata wiary w zmianę sytuacji na lepszą. Kolejnym powodem, dla którego kobiety trwają w wyniszczających związkach, jest brak wiary w to, że mogą uzyskać pomoc od innych osób. Czy to osób prywatnych, czy instytucji. Zanim więc ktoś powie „ona to lubi, niech się dwa razy zastanowi by nie krzywdzić jeszcze bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psychorada
cd.. Drugim głównym czynnikiem determinującym postępowanie osób doświadczających przemocy w rodzinie to zastosowanie technik prania mózgu. Pranie mózgu to w najprostszej definicji takie działania, które sprawiają, że osoba manipulowana działa zgodnie z intencjami i zamierzeniami manipulatora, że całkowicie mu ulega i postępuje tak, jak chce manipulator. Proces prania mózgu to szereg zachowań, które w coraz większym stopniu uzależniają osobę manipulowaną od sprawcy manipulacji. Istotą zrozumienia prania mózgu jest właśnie proces jego cykl, długość i natężenie ponieważ nie jest to jedno czy dwa niezależne od siebie zachowania, tylko szereg postępujących po sobie czynności, które od małego stopnia natężenia doprowadzają do coraz większej degradacji człowieka jako jednostki społecznej. Pranie mózgu zaczyna się od drobnych spraw, drobnych przytyków i coraz bardziej nabiera na intensywności. Do najczęstszych technik, jakimi posługują się sprawcy przemocy, by zniewolić partnerkę, należą: izolacja fizyczna, monopolizacja uwagi, doprowadzanie do wyczerpania psycho fizycznego, wywoływanie niepokojów i lęków, a nawet depresji, szafowanie nagrodami i karami za poszczególne zachowania, decydowanie o odbieraniu nagród, manifestacja własnej mocy, władzy, wymuszania. Jak to wygląda w praktyce? Sprawca przemocy zrobi wszystko, by osoba, nad którą chce uzyskać władzę, była mu w pełni posłuszna. Może to robić na różne sposoby, ale zacznie od degradacji własnego obrazu swojej partnerki. Będzie jej udowadniał i wmawiał, że jest gorsza od innych, że nie zasługuje na dobre rzeczy w życiu, że gdyby nie on, to byłaby zerem, nie osiągnęłaby już dosłownie nic w tej swojej marnej egzystencji. W wyniku izolacji, utrudniania kobiecie kontaktów z innymi czy wstydu, kobieta jest zdana sama na siebie, na swoje spostrzeganie, swoje osądy i swoje spojrzenie na świat. Z tym że ten „indywidualny osąd jest już zniekształcony przez narzucone poglądy sprawcy, więc ofiara zaczyna myśleć nieadekwatnie do sytuacji. Takie podejście sprawia, że kobieta zaczyna odczuwać silny lęk, strach, poczucie winy, wstyd, złość i autoagresję. To moment, w którym sprawca przejął nad nią kontrolę. Ofiara zaś staje się coraz bardziej bezradna, podporządkowana, traci poczucie własnej wartości i zaczyna przyjmować obraz świata, który jej wykreował sprawca. Dlaczego zatem kobiety nie szukają pomocy? Przyczyn tej sytuacji jest bardzo wiele. Przede wszystkim po maltretowaniach, które znoszą ze strony swojego partnera, odczuwają silny lęk przed partnerem, przed jego zemstą, przed konsekwencjami, jakie ją spotkają, gdy odejdzie. Boi się kolejnych, realnych aktów przemocy na sobie i często na swoich dzieciach. Dodatkowo odczuwa wstyd z powodu zła, któremu jest poddawana. Kobiecie jest trudno zrozumieć, że to nie jej wina, ponieważ winę za przemoc zawsze ponosi sprawca. Czuje się winna, uważając, że gdyby postępowała i zachowywała inaczej, czy gdyby była lepsza, ładniejsza, milsza, JAKAŚ INNA, to przemoc nie występowałaby. Trudno jest jej pojąć, że nie ma wpływu na zło drzemiące w innej osobie. Z bardziej przyziemnych spraw dochodzi zależność finansowa od partnera czy brak zmiany możliwości lokalowych. Dom czy mieszkanie, w którym dana para mieszka, zawiera efekty pracy ich całego życia. Odłączenie się na poziomie emocjonalnym od miejsca jest bardzo trudne. Szczególnie, że kobieta ma do wyboru tylko tymczasowe hostele czy ośrodki pomocowe. Patrząc na aspekt psychologiczny, kobieta wierzy, że przemoc dotyczy wszystkich związków. To przekonanie ma wiele podstaw może być tak, że w wyniku prania mózgu przyjęła taki sposób myślenia sprawcy. Może być też tak, że kobieta głęboko wierzy, że dane zachowanie, przemoc nigdy więcej się nie powtórzą. A może być tak, że wyszła z rodziny, w której przemoc była i jej małżeństwo to potwierdziło, utwierdzając ją w przekonaniu o wszechobecności takich zachowań w życiu. Stąd utrata wiary w zmianę sytuacji na lepszą. Kolejnym powodem, dla którego kobiety trwają w wyniszczających związkach, jest brak wiary w to, że mogą uzyskać pomoc od innych osób. Czy to osób prywatnych, czy instytucji. Zanim więc ktoś powie „ona to lubi, niech się dwa razy zastanowi by nie krzywdzić jeszcze bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polecam posluchac na youtube wypowiedzi Seana Stevensona. Zwraca uwage na rzeczy oczywiste - moze wlasnie dlatego my o nich po prostu nie pamietamy? Albo lekcewazymy? Niestety, jego wypowiedzi sa w jezyku angielskim... Bardzo przemowila do mnie (i koresponduje z tematem tego forum posrednio) poruszana przez Seana tematyka radzenia sobie ze stresem. To, co tutaj robimy to wlasnie proby radzenia sobie ze stresem aby go nie kumulowac. Zwierzamy sie, zalimy gdy odczuwamy niesprawiedliwosc, zmniejszamy impakt przykrych wydarzen na nasza psychike. To forum ma terapeutyczna moc, chociazby dlatego ze mozemy sie na nim wygadac. Jednemu takie wygadanie bardzo pomaga - inny tego nie potrzebuje. Ludzie sa rozni. Ale nie znaczy ze lepsi czy gorsi, wiec uszanujmy droge kazdego z nas. Przeszlosc trzeba przerobic po to by ja moc spokojnie zostawic za soba, by nas nie straszyla w najmniej oczekiwanych momentach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Te z was ktore tu są i tkwią
maja problem nie załatwiony. Musicie jednak udać się do specjalistów jak tam któreś radzą i to najlepiej kilku, gdyż jeden może być nieodpowiedni, nie odpowiedzialny, nie fachowy. Strzeżcie się korzystania z doradztwa tych co same doznały problemów, a te co usiłują doradzać - nawet nie wiecie jakie krzywdy możecie spowodować. Niektóre z was siedzą na tym i innych forach chyba całymi dniami i nocami. Musicie iść do specjalistów - tylko tyle wam doradzę. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Anna
Witajcie. Jak zwykle nie mam zbyt wiele czasu - tym bardziej, że chciałam do konca przeczytać (niestety nie przeanalizować tej pracy). EwR, a ja jednak będe się upierać, że moje mysli są zbliżone do Ciebie - choc na pewno żadna z nas nie jest taka sama. To, że tu zaglądam uważam za swoją porażkę, ale od czasu do czasu powraca to jak bumerang. Nie mogę się wyleczyć do końca. Co do tej teoretycznej pracy - oczywiście tam jest wiele prawdy, ale wiele też jest chyba przesady. Kazda sytuacja jest inna - diametralnie inna. Mają na to wpływ takie czynniki jak wiek, doświadczenie, charaktery, okolicznosci wenętrzne i zewnętrzne, wiara i tysiące jeszcze innych. Prace badawcze nad słoniem czy szczurem nie zawsze można odnieść do ludzi - może do jednostkowych przypadków i nic więcej. Także - czytajmy to z pewną dozą ostrożności. Mamy tylu chętnych do ładnego mówienia, ładnego pisania, że można się dać załatwić na cacy. Szukać pomocy u specjalistow to podstawa. Ale nie wolno dać się zmanipulować tylko jednemu specjaliście - oni tez mają różne podejścia i możliwości. Trzeba się radzić co najmniej w kilku miejscach i to jak najszybciej - to radzę wszystkim na początku drogi, ale i tym "zaawansowanym", które oczekują, że takie jak ja im pomogą. Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt, gdyż pewnie nie wejdę tu do tego czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Anna
O widzę, że jak pisałam swoje ktoś tu napisał prawie to samo. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ja anna
na pewno tu wejdziesz bo to forum jest ci bardziej potrzebne niz ci sie wydaje. radzisz aby udac sie do specjalistow a do jakich specjalistow ty chodzilas czy chodzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana Abbsinthe🌼 Pozdrawiam Cie i sciskam baaardzo mocno. Przepraszam,ze sie nie odzywalam,staralam sie byc twarda jak Roman Bratny;-),musialam troche sama z soba sie uporac. Mam ciagle ten sam numer telefonu. Jesli znajdziesz czas i ochote na spotkanie,daj mi znac.Teraz przez dwa tygodnie nie bedzie mojego dziecka, wiec moge sie z Toba spotkac kiedy tylko zechcesz. Drogie Dziewczyny🌼 Smutno czytac polemiki na temat, czy pranie brudow jest potrzebne,zenujace, czy jakies tam...To forum pomaga wielu babkom stanac na nogi,poradzic sie i wyzalic.Fajnie,ze niektore z was maja dostep do specjalistow, ja na przyklad nie mam...wiec smialo stwierdzam,ze dzieki Madrym Kobietom z tego forum udalo mi sie wyjsc z piekla.Mialam przy tym swiadomosc,ze nikt mnie nie wysmieje,nie potepi,ze ktos ten cos takiego przezywa,ze nie jestem nienormalna, bo juz tak tez zaczynalam myslec.Otrzymalam duzo ciepla i wsparcia i nie rozumiem wszelkiego jadu saczacego sie z coniektorych wypowiedzi.Jesli ktos nie chce, niech tu nie wchodzi,nie czyta, nie pisze i tyle. A z tym praniem brudow....ja odeszlam jakies trzy m-ce temu...staram sie zyc normalnie, nie zadreczac nielicznych znajomych opowiesciami o tym co zrobil ze mna luby.Ale wieczorami ciagle placze i piore te swoje pieprzone brudy w sercu....Jesli ktos mysli,ze tego chce, to nieprawda,wcale nie chce,oddalabym wszystko,zeby o tym zapomniec,ale nie moge... I ciagle nie rozumiem jak jeden czlowiek moze zrobic drugiemu tyle krzywdy,tak przeokropnie sie nad nim znecac.... Wiec niech mi jakas pseudospecjalistka od nieprania brudow podpowie co mam zrobic,zeby ich nie prac...bede wdzieczna. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwazam, ze nalezy korzystac z kazdej mozliwej formy pomocy nie kazdego stac na specjaliste a i nie kazdy specjalista jest wart zaufania miec oczy uszy i dusze otwarte analizowac naplywajace informacjie ufac sobie , ufac w swoja umiejetnosc oceny informacji a co brudow .... hmmm a co to są brudy ? wg mnie ta są sprawy do zalatwienia, nie czas na toksyczny wstyd a czas na nauke jak sobie radzic w zyciu z tym co do nas codziennie przyplywa Dziewczyny 🌼 cieplutko wszystkie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×