Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość terezja123

chciałabym się z Wami podzielić moją historią

Polecane posty

Gość terezja123

Od pol roku cierpie na zaburzenia lękowo - depresyjne. Nie jest to pierwszy w moim zyciu atak tej okropnej dolegliwosci lecz drugi. Opowiem jak sie zaczelo... 2 lata temu poszlam do swojej pierwszej pracy. Skonczylam studia wyzsze na Uniwerku i dostalam bardzo ambitna prace zwiazana z moim kierunkiem studiow. Niezmiernie sie cieszylam. Poszlam na pierwszy dzien szkoleniowy. Siedzialam na szkoleniu z tymi wszystkimi ludzmi i nagle poczulam cos dziwnego. Ze jestem tu uwieziona, nie moge wyjsc, musze tu siedziec a chwile potem, ze zaraz kogos uderze...zaatakuje, skompromituje sie przy tym i strace ta prace. Tlumaczylam to sobie stresem zwiazanym z tym, ze mi bardzo zalezy i bagatelizowalam to...a przynajmniej staralam sie. Ale tego nie dalo sie zbagatelizowac. To uczucie narastalo z dnia na dzien coraz bardziej. Balam sie ze kogos skrzywdze, wlasnego partnera, zwierzaka, rodzicow, ludzi na ulicy. Czulam impuls zeby to zrobic. Przestraszylam sie co niemiara i poszlam do psychologa. Stwierdzil u mnie nerwicę lekową. Szukalam z psychologiem zrodla tych lekow a neurolog przepisal mi wtedy Asentre. Zrodlem leku okazala sie byc moja matka, ktora cale zycie podnosila mi poprzeczke i nigdy nie bylam dla niej wystarczajaco dobra. Najpierw musialam skonczyc najlepsza szkole, pozniej najlepsze studia, pozniej opanowac biegle 2 obce jezyki, oprocz tego wyrobila we mnie pedantyzm. Stalam sie i wciaz jestem osoba niezwykle uporzadkowana, mam porzadek w mieszkaniu, oprocz tego swietnie gotuje, podobno zajebiscie sie ubieram, jestem bardzo wrazliwa, mam niezmierne poczucie wewnetrznego obowiazku i wygorowane ambicje. To wszystko wywolala matka, dla ktorej nigdy nie bylam wystarczajaco dobra, wszystko zalatwiala krzykiem i krytyka (zreszta tak jest do dzis). Tak wiec zaczelam brac ten lek chodzic na terapie i puscilo po 4 miesiacach. W miedzyczasie zareczylam sie i narzeczony mnie porzucil przed slubem, spotkalam kolejnego partnera, ktory tez okazal sie wtedy lajdakiem i jeszcze kolejnego z ktorym bylo tak samo... Z koncem roku stracilam prace. Od nowego roku lęki wrocily...Zaczelo sie bardzo niewinnie. Bardziej myslalam ze to zaburzenia jelitowe niz depresja a pozniej sie okazalo ze to bylo polaczone. Miewalam biegunki i ciagle mialam wrazenie, ze mi jest niedobrze, notorycznie pilam plyny,zeby niejako popchnac te "wymiociny" z powrotem, napoje pomagaly na to, jezdzilam nawet z butelka wody jak wsiadalam do auta...to mnie przeroslo, zaczelam bac sie wychodzic z domu w obawie ze zwymiotuje i pozniej poczulam taka chec zwymiotowania, cos we mnie siedzialo cos mnie dusilo. Zaczely sie zaburzenia kompulsywne...balam sie kazdego dnia...bylam na bezrobociu i mialam duuuzo czasu zeby wsluchiwac sie w siebie i leki z kazdym dniem sie poglebialy. W dodatku w moim zyciu znow pojawil sie byly narzeczony i on dopelnil to wszystko, postawil kropke nad i. I to co sie pozniej ze mna dzialo bylo straszne. Pomimo tego, ze znow zaczelam brac leki i chodzic do lekarza, zaburzenia nie chcialy ustapic. Mialam poczucie, ze zaraz umre albo zwariuje, poczucie nierzeczywistosci, nierealnosci, balam sie, wstawalam rano i juz\ bylam zmeczona, zmeczona tak bardzo ze wydawalo mi sie ze nie dam rady przezyc kolejnej sekundy. Znacie sen o spadaniu? Spadasz spadasz i nagle budzisz sie z koszmaru. Ja tak sie czulam przez caly czas. Jakbym sie zapadala. To bylo roznie, raz sie zapadalam raz bylam nadmiernie pobudzona...W dodatku zaczelam sie porownywac z innymi, ze maja lepiej, ze tego nie czuja, ciagle plakalam, bezustannie, tak bardzo sie balam. Myslalam nawet o tym, zeby ze soba skonczyc bylam taka bezsilna. Podwyzszono mi dawke i zaczelo ustepowac. Dzis moge powiedziec, ze jest znacznie lepiej. Mam wspaniala prace, ktora kocham, mezczyzne ktory bardzo mnie wspiera, ale wciaz jest lęk przed lękiem, nie umiem zyc jeszcze normalnie. Ludzie ktorzy mnie otaczaja, nawet Ci najblizsi nie rozumieja tego, co to jest jak to sie odczuwa, jak to mozliwe, czuje sie z tym sama tak naprawde, samotna uwieziona we wlasnym ciele. Mam nadzieje, ze ktos z Was mnie zrozumie..i wesprze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
okropnosc...wspolczuje Ci strasznie, ale nie wiem co doradzic bo nigdy tego nie mialam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×