Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
JoannaMŁ

NIE KOCHAM MĘŻA

Polecane posty

Gość fujara12
Joanna coś nie tak . Może ja nie odbieram na tej częstotliwości. Powoli, to jak nazywasz to co wtej chwili czujesz do niego "litość"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Nie rozumiem. Nie chcesz go skrzywdzić - zostajesz. Zostajesz - krzywdzisz siebie. Krzywdzisz siebie - on jest nieszczęśliwy. On jest nieszczęśliwy - czujesz się winna. I tak dalej, aż znów dojdziemy do.. Czujesz się winna - Krzywdzisz go. Weżcie wyjedżcie gdzieś do japonii, ameryki południowej do dzikusów, jak Cejrowski. On pokaże Ci jak się ognisko rozpala i ryby łowi. Ty jemu jak robi się obiad i jak zacerowć podartą koszukę. i ja sobie pośpicie wsród robali i dzikich to po powrocie do domu W zaciszu oglądając zdjęcia i filmy z wyprawy popatrzysz na niego trochę innym wzrokiem. A jak nie no to przyjażń zawsze zostaje i jest o tyle sympatyczniejsza od nienawiści. Ale tak coś czuję że facet nie ma wsobie tej ikry, warjactwa totalnego.szaleństwa w gestach. No nie wiem chyba ognia mu brak. Jest bspokojny, zrównoważony, taktowny, miły. Tylko taki bezjajec. Nie wiem może się mylę. Ale żeby nie rozkochać w sobie takiej dziewczyny jak Ty to trzeba być skończonym idiotą. Dziewczyny która chce pokochać. JA Cię kocham. Za to właśnie zbliżenie do ideału. Za to oddanie, wierność, za to że jesteś jaka jesteś. No cóż wpadłem i pokochałem. A ponieważ kocham chcę byś była szczęśliwa. Jeżeli uważasz że nie możesz być ze mną i da Ci to szcęście. To zgoda zostaw mnie odrzuć lecz bądż szczęsliwa. Więc Żegnaj Joanno. Fujara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Tak to ja, zona nie zona;) Joanno...masz mój scenariusz, przysiegam... Pamietam moja ostatnia rozmowe z mezem...plakal jak male dziecko, zanosil sie, krzyczal przez łzy...i tez tak trwam, z litosci...wiele bym dla niego zrobila, to taki dobry czlowiek...ale nie dla mnie...kocham go-jak siostra...seksu nie ma, jak jest, zmuszam sie...nie umiem sie z nim kochac...nie potrafie...zreszta on nie przejawia zainteresowania. Teraz, latem nago chodze po domu-I NIC!!!!!NIC!!!!czuje sie jak przeciag...nie mam sily odejsc, nie mam sily byc z nim...najszczeslwsza jestem jak jest w pracy, bo wtedy jestem soba...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odppp
JoannaMŁ Twój mąż tobą manipuluje niestety. Wzbudza w tobie potężne poczucie winy i w tej sytuacji nie będzie dobrym rozwiązaniem tkwienie przy nim i męczenie się. Trudno to może przyjąć do wiadomości, bo przecież on jest taki dobry dla ciebie i w ogóle, ale tak jest. To manipulacja, której może nawet on sam nie jest do końca świadomy. Przede wszystkim powinnaś pozbyć się poczucia winy, co pewnie będzie najtrudniejsze i może nawet potrzebna będzie tu pomoc specjalisty. Najlepsze dla ciebie byłoby po prostu uwierzyć, zrozumieć, zaakceptować, że jesteś niewinna, że niczego złego nie robisz, bo nie robisz. Twój mąż pewnie nieświadomie wykorzystuje to, że chcesz być wobec niego w porządku, do manipulowania tobą. Swoim płaczem i resztą zachowań wobec ciebie próbuje cię zmusić do zostania przy nim. To nie jest prawdziwa, zdrowa miłość z jego strony. Gdyby kochał cię tak bardzo, to pozwoliłby ci zrobić tak, jak chcesz, mimo że sam by przez to cierpiał. Uszanowałby twoją wolność, twoje prawo do decydowania o sobie, twoją wolną wolę. Nie kochasz go i nie ma w tym nic złego. Nie umniejsza to twojej wartości jako człowieka. Zachowujesz się bardzo dobrze i nie rób sobie wyrzutów. Jesteś w porządku wobec męża, a on wobec ciebie nie. Nie rób sobie żadnych wyrzutów, nie jesteś winna temu, że nie kochasz tak dobrego dla ciebie - wg ciebie- człowieka. Jesteś niewinna i zasługujesz na wszystko, co najlepsze, choćby mąż próbował ci udowodnić, że jest inaczej swoim nieszczęsnym zachowaniem. Nawet gdyby próbował popełnić samobójstwo itp. po twoim odejściu, to nie jest to twoja wina. To manipulacja z jego strony. Zasługujesz na wspaniałe, pełne miłości życie z najbardziej pasującym do ciebie człowiekiem. Musisz w to uwierzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kanał
Tak się przyglądam czytam i czytam. FAcet kocha, jest dobry czuły troskliwy,pamięta o datach uroczystości, niezdradza, jest uczciwy. To on Joanną manipuluje. Więc nie Joanna odejdzie od niego. Gdyby był brutslem dziwkarzem tym bardziej powinna odejść. A nikomu nie przyszło do głowy, że jest to zwykły kryzys małżeński. Wygląda na to że to Joanna jako osoba bardzo wrażliwa pierwsza go odczuła i ma wątpliwości. A jak się okaże jutro, że uczucie powróciło i to z 10 krotnie większą siłą. Co wtedy powiedzą ci pseudo psychologowie? Ludzie idżcie się wpierw sami leczyć a nie piszcie takich bzdur. Przecież wy macie nierówno pod sufitem. JoannieMŁ potrzebny jest anonimowy śmietnik. Zrobiła to. Wywaliła swój żal. W jej związku nie ma ani krzty brudu. To jest jak z boleściami. Gdy człowiek zwymiotuje to poczuje się lepiej. A ci wszyscy doradcy taplają się w tych wymicinach. SMACZNEGO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyjeżdżam w niedzielę na tydzień, muszę odpocząć, chociaż trochę. Muszę się zebrać w sobie. Może naładuję akumulatory, choćby na krótki czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
A choćby i na miesiąc aby uspokoić rozum i serce w rozsterce. Miłego odpoczynku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Joanno, wyjedz, nabierz dystansu, odpocznij...wiele z tego nie wyniesiesz ale byc moze, tak jak ja wyciszysz sie i pojmiesz, kim on dla Ciebie jest...ja to pojelam, samotne spacery po plazy z piwkiem potrafia zdzialac cuda, zreszta jakiekolwiek spacery samotne...:) Powodzenia Kochana i trzymam kciuki...za nas;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki serdeczne GG Girl :) Również nie sądzę, aby ten wyjazd coś radykalnie zmienił, ale zwariuję, jeżeli zostanę w domu; oboje oszalejemy. Mąż musi również pobyć trochę sam ze sobą, odpocząć ode mnie, od nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gleglegleee
kurde miałam podobna sytuacje;((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gon Girl
Joanno Nie wiem dokąd jedziesz ale jak nad morze to wierz mi, tam wszystko jest prostsze i łatwiejsze... ja też w tym roku uciekłam, coprawda z mezem ale miałam samotne spacery po plazy, bo tego potrzebowałam...lepiejn by było, jakbym była sama...ale on tego nie rozumie. On wogole nie widzi problemu...Ja mam problem, on nie...a wszystko to moja wina... Nawet teraz, on oglda film, ja siedze tutaj...nie powinno tak być...powinnismy razem pic wino i rozmawiać albo ogladac ten film razem...wrocil z pracy-zaproponowalam spacer-nie bo jest zmeczony (a ja to niby 10 godzin w pracy lezalam)...luz, poszam sama z psiulkami:) i teraz, mimo, ze on obok, tez jestem sama... Takie życie, bo "wypada", zycie bo "przysiegalas"...Boze, co za kanał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GG Girl właśnie - co za kanał :((( Wróciłam z pobytu za granicą, było pięknie kolorowo i ciepło, udało mi się odpocząć, ale wróciłam i dopadło mnie wszystko to, co tu zostawiłam. Uderzyło chyba ze zdwojoną siłą. Koniec świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzia2010
Tak się zastanawiam dlaczego ludzie na siłe chcą się unieszczęśliwiać. "Jesteśmy razem ale czuję że oddalamy się od siebie" Kurcze to jak widzę, że za coś się żle dzieje to przeciwdziałam. Jak człowiek się przewróci to się podnosi. Przecież to są normalne reakcje. Ja to postrzegam JoannoMŁ w ten sposób. Ktoś lub pod wpływem czegoś zrobiłaś sobie pranie mózgu. Człopwiek z którym i byłaś i jesteś NIE JEST CI OBOJĘTNY. Cały czas między wami jest bardzo silna więż i uczuciowa i emocjonalna widoczna gołym okiem. Nie rozumiem dlaczego wmawiasz sobie coś innego. Rozumiałabym uczucie obrzydzenia. "Facet jest obmierzły. Dostaję torsji na jego widok. Jego dotyk powoduje, że aż ból fizyczny odczuwam. Jego obecność jest tak obrzydliwa dla mnie." Nic takiego się nie dzieje. Piszesz " NIE KOCHAM GO" TO CO TO JEST CO DO NIEGO CZUJESZ????????????? Zuzia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dhid
moze zacznij go zniechecac do siebie, az sam zechce odejsc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MARCOO
jednak laski są głupie...wieczne męczennice, poświęcające sie w imię wyższego dobra:) dajcie nam facetom troche oddehcu...jeżeli go nie kochasz, nie chcesz to nie pieprz że z litości jesteś, bo nie chcesz zranić, ODEJDZ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GG Girl, możesz się odezwać w wolnej chwili? Chciałabym z Tobą porozmawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość empatik
Do JoannaML ---> napisz prosze jak ci sie teraz zyje... minelo juz pare miesiecy. Mam nadzieje, ze znalazlas rozwiazanie na dreczacy sie dylemat. Czytam twoj post i inne kometarze. NIe chce sie powtarzac, mam podobna sytuacje. 10 lat razem, 6 malzenstwem. Bylo niebo na ziemii, potem istne pieklo, teraz cos pomiedzy. Mysli samobojcze mnie nie opuszczaly..... cudowny, kochany czlowiek, bez ktorego nie widzialam swiata stal mi sie przeszkoda, moja irytacja, ciezarem. Kiedy? Jak? sama nie wiedzialam. A moze wiedzialam, ale ciezko bylo sobie to uswiadomic. Odeszlam, tylko na tydzien, on sie jeszcze bardziej staral a ja go za to nienawidzilam. Chcialam odejsc ale nie potrafilam patrzec na jego cierpienie. Stal sie cieniem czlowieka. Schudl, zaczal palic, nic go nie cieszylo.Mnie tez nie. Zaczelismy pracowac nad naszym malzenstwem. Wspolne wyjazdy, spotkania z przyjaciolmi, wyjscia do kina, do teatru. Pomoglo, na poczatku tylko na chwile a potem coraz bardziej. Dzis minelo jakies 6 miesiecy odkad walcze. Jest lepiej, chec przebywania z nim wrocila, moze nie tak jak dawniej ale to juz cos. Mam lepsze i gorsze dni. Ciagle czasem sie zastanawiam czy ja go jeszcze naprawde kocham bo juz nie jest jak dawniej. Ale chyba caly w tym sek. Jedyna stala w naszym zyciu to zmiana. Bede walczyc dalej, dla siebie, dla niego, dla nas. Kiedys ktos madry powiedzial mi: czas, czas, czas, na wszystko potrzeba czasu. Nie wiem czy bede ta dobra nowina dla ciebie, mi sie jeszcze nie udalo, ale jest lepiej. A jak z twoja walka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gliwi
Droga JoannaMŁ - jesteś następnym głupim pustakiem. Najpierw wyszłaś za faceta - sama tego chciałaś i obiecywałaś mu wierność i miłość.... Teraz facetowi uświadomiłaś, że przez swoje głupie zachowanie zniszczyłaś mu życie. Wszystko w co wierzył mu się posypało. On już nigdy ci tego nie wybaczy i nie zaufa nikomu. Nie ma sensu tego ratować Ruro. Powinnaś wcześniej wybrać się na oddział intensywnej opieki i pogadać z ludźmi o wartości życia. Potem popracować nad sobą. Cytat ze znanego polonisty który pasuje do ciebie: "Kup sobie kołek osinowy i usiądź, siedź na nim."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem dwa lata po slubie moj maz olewa mnie totalnie ubliza i moje uczucia wzgledem jego sie tez zmienily przed slubem cukierkowo a juz po slubie siadl na laurach nie mamy dzieci chociaz 5 lat temu bardzo chcialam oddalamy sie od.siebie nawet na wakacje nigdzie nie jezdzimy bo jemu szkoda pieniedzy albo urlopu a.ma go ponad miesiac juz uszporowane mam plan spakowac sie i wyjechac za granice czuje sie jak smiec wszyscy wokolo mysla ze jeat super a on nawet nie ma czegos takiego jak pocalowac bez przyczyny albo sie przytulic wydaje mi sie ze od roku kogos ma mam takie mysli a walczyc o zwiazek ja juz jestem zmeczona nawet nie chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic na siłę. Nikogo na siłę nie pokochasz a wręcz odwrotnie. Pogłębi się uczucie litości do niekochanej osoby a to już jest nieuchronny koniec związku. Im szybciej się rozstaniecie tym szybciej dacie sobie szanse na ułożenie z kimś szczęśliwego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niech ten topik będzie ostrzeżeniem dla kobiet. Wychodzi się za mąż z miłości, nie z wygody bo on mnie dobrze traktuje i koleżanki mi zazdroszczą. Skoro nie było miłości na początku to jak na boga życie chcesz razem z nim przejść? Związek polega na ciągłym dbaniu o miłość i podsycaniu, żeby nie wygasła. Jak nie ma miłości na początku, to co tu podsycać? Skąd brać siłę do bycia razem i pokonywania przeciwności? I jak na boga współżyć z kimś, kogo nie kochasz? Nie chcesz go skrzywdzić? A sobie chcesz zmarnować życie? Tyle ich jeszcze masz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1234512345
Hmm mam podobny problem bid dogadywalismy duzo razy sie na nim zawiodlam, zranil mnie kilkakrotnie ale tlumaczyl ze kocha ze to jego 1 zwiazek I ze czlowiek uczy sie na bledach ale ile mozna :| ja nigdy Nic wbrew jemu nie zrobilam dbalam o siebie,o niego o to zeby sex nie byl nudny . Nawet jak nie mialam ochoty to i tak nie odmawialam i mimo tego szukal wrazen wszędzie gdzie sie,da. Trudno mi ufać , nie stara sie nie dba o mnie ,nie czuje sie wyjątkowo przy nim. Brakuje tego czegoś i wszystko jest beznadziejne. Ciaze tez kiepsko znioslam po raz źle samopoczucie a dwa kiedy dowiedzialam sie ze bd dzidziuś,mój tata zachorowal na raka minely 5 miesięcy i zmarl tak go ta choroba wyniszczyla a ja czuje sie samotna wiem ze,nie moge na nim polegać nic kompletnie nic. I juz nie raz mowilam wprost co czuje ale nic sobie z tego nie robi. I co mam zrobic oj :( dziecko w drodze nie mam gdzie sie podziać jak mam,odejsc teraz. Bo tylko sie,mecze i dusze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xyz15
witam, pierszy raz bede pisać cos na forum. Mam nadzieje, na jakas odpowiedz i troche okazanego sercaoczko.gif mam 25 lat i jestem w blisko 7 letnim zwiazku. Mielismy po 18 lat, gdy zaczelismy ze sobą chodzić. Od około roku wczesniej wiedziałam, ze On jest we mnie zakochany (poznałam to), jednak On nigdy nie wyszedl z inicjatywa. Finalnie zaczelismy spotykac sie z mojej inicjatywy. Byłam zakochana, chociaż nie było to zakochanie w stylu "klapki na oczach". Od poczatku inicjatywa we wiekszosci spraw nalezala do mnie (mysle, ze takze dlatego ze On nigdy wczesniej nie mial dziewczyny, jako takiej ani w łóżku, a ja miałam wczesniejsze doświadczenia, mysle też ze od poczatku jemu bardzo zalezalo i wolał poczekac na moja inicjatywe, bo bał się odrzucenia). Tak samo było w łóżku- około 90% zbliżen wychodziło z mojej strony- nie to, że On nie lubi- bardzo lubi, ale nigdy nie podejmuje inicjatywy. Rozmów o tym było setki, przyznawał mi rację, mówił ze spróbuje to zmienic. Bez zmian. Jeśli chodzi o nasze relacje, duża przeszkode stanowiła jego Mama, która od poczatku za mna nie przepadała, dawała to do zrozumienia. Na poczatku On nie widział problemu, dopiero gdzieś po 2-3 latach zaczał pomału to dostrzegać. Do dziś jednak nie potragfi przy mnie stanąc w mojej obronie. Długo walczyłam w naszym zwiazku wrecz pazurami o to, zebysmy byli szczesliwi- czasem odczuwałam, ze to wszystko jest tylko na moich barkach. Od około roku zaczynam zastanawiam sie nad sensem naszego zwiazku. Od maja tego roku na bardzo poważnie. Przeszlismy kilka rozmów o tym. Były 3 tygodniowe przerwy w spotkaniach i kontakcie. Na chwile obecna nie wiem czy mi na nim zalezy. Nie chce go skrzywdzić bo po naprawde super facet, wesoly, z poczuciem humoru, o dobrym sercu, bardzo pomocny. Przestało mi jednak przeszkadzac, że nie umie walczyc o swoje (np. wypłatę odbiera po kilku miesiacavch, bo brat-szef ma problemy, a on żyje z oszczedności), że stracił życiowe aspiracje i marzenia, co do swojej przyszłości. Dużo można by pisać o powodach, których jestem świadoma... Chodzi o to, że nie wiem jak upewnić się co do decyzji w którąkolwiek ze stron... Jak przekonać się czy go kocham, lub w jaki sposób podjąć decyzję o rozstaniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
lepiej sie rozejsc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polllina
rozumiem Cię tyle, że my mamy już jedno dziecko a drugie w drodze. najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój mąż też mnie już nie kocha. jesteśmy ze sobą głownie na dzieci i ze względów finansowych. nie opłaca nam się rozwód jego wyprowadzka nic. tyle, że ja nie wiem ile tak pociągne jeszcze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam podobnie, tylko ja nawet nigdy nie powiedzialam kocham to jak tu myslec o slubie;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie kochasz męża więc powinnaś odejść i dać sobie szansę na znalezienie takiego czlowieka, którego pokochasz albo bycie samą. Czy go skrzywdzisz, czy nie, czy on się pozbiera czy nie, to jego problem, nie twój. Na sobie się skoncentruj. Nie wiem co cię on obchodzi, jeśli go nie kochasz. Miłość nie przyjdzie sama. Miłość jest albo nie ma. Nie ma dzieci, więc nie ma problemu. Gdybyś miała dzieci doradzałabym ci zostań z nim, nawet jeśli nie kochasz. Ale tak? Marnujesz sobie życie. Co on czuje? Mężczyźni nie są tak wrażliwi jak kobiety. Zostawisz go a po miesiącu będzie kochał inną tak samo mocno jak ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość to
Nie wiecie co to cierpienie. Żal mi was. Nie koszasz to odejdź proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×