Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
JoannaMŁ

NIE KOCHAM MĘŻA

Polecane posty

Gość pajacyk czerwony
a kto powiedzial ze to prioretyt? Ja powiedzialam ze liczy sie w zwiazku tak samo jak dobroc czy zrozumienie. Kazda czesc zycia w zwiazku musi satysfakcjonowac obie strony, inaczej po pewnym czasie dojdzie do konfliktow. Kobieta nie ma ochoty na seks z mezem - czy to znaczy ze nie ma ochoty na seks? NIE Czy to znaczy ze edzie do konca zycia zmuszac sie dwa razy w miesiacu? Boze mam nadzieje ze nie. Czy to znaczy ze ma zyc bez seksu... sam sobie odpowiedz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Chcialaby tez podkreslic ze nie bylo jeszcze historii ktora mialaby szczesliwe zakonczenie typu "nie kochalam meza, walczylam i teraz jestem szczesliwa". To tez o czyms swiadczy..." a skad taki wniosek? My z isadora nikomu zle nie zyczymy, tylko przestrzegamy przed zbyt szybka i pochopna decyzja, a potem odwrotu moze juz nie byc. Zycze wam tu wszystkim szczescie i roztropnych decyzji, przemyslcie wszystko a jak sie zastanowicie to zastanowcie sie czy zrobiliscie to dobrze. A z kazdej blednej decyzji wyciagnijcie wnioski i starajcie sie uniknac tego problemu w przyszlosci, a bedzie sie wam zylo lepiej. Ja nie zaluje nawet bledow, ktore popelnilem, bo dzieki temu jestem uswiadomiony i troszke madrzejszy niz bylem kiedys

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzie ja napisalem, ze ma zyc bez seksu? Wlasnie gadalem o zrozumieniu i wspolnym dbaniu o potrzeby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak jak mowilem , profilaktyka jest lepsza od leczenia, nie pozostawia blizn fizycznych i psychicznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isaadora.
Tez zastanawiam sie skad wniosek, ze nie ma szczesliwych zakonczen. Powtarzam, to, ze nie udalo sie jednym, nie znaczy, ze innym tez sie nie uda. W najlepszych malzenstwach zdarzaly sie zle czasy. Ludzi sie rozstaja i schodza. Ja autorki nie potepiam. Przestrzegam tylko, by nie stac sie ofiara wlasnych wymagan co do idealnego malzenstwa i idealnej milosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pajacyk czerwony
wniosek stad ze sporo osob sie wypowiedzialo i nikt nie powiedzial ze mu sie udalo odbudowac zwiazek. nie mowie ze to nie mozliwe, mowie tylko ze nikt sie w tym kierunku nie wypowiedzial. To nie wniosek tylk stwierdzenie oparte na (kaferteryjnych) faktach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pajacyk - byłaś w związku małżeńskim? ja tak sobie siedzę i czytam te wszystkie wypowiedzi, rozmyślam, ale obawiam się czasem odezwać, żeby mi nikt wiadra pomyj na głowę nie wylał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pajacyk - byłaś w związku małżeńskim? ja tak sobie siedzę i czytam te wszystkie wypowiedzi, rozmyślam, ale obawiam się czasem odezwać, żeby mi nikt wiadra pomyj na głowę nie wylał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Joanno padło pytanie. Powtarzam Ty go nie kochasz i to rozumiem. Ale czy Ty chcesz go kochać?? ot jest pytanie A tak prywatnie czuję się wkręcany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam nadzieję, że nie przeze mnie, bo sprawa jest śmiertelnie poważna. Nie rozumiem idei wkręcania na forum, jakiś kretyńskich prowokacji - to głupie i nie widzę w tym sensu. Ludzie chcą pomóc (czasem nie), a tu okazuje się że ktoś sobie jaja robi. Po co? Nad Twoim pytaniem muszę się zastanowić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba warto spróbowaać
To bardzo skompilowana sytuacja, znam z autopsji...Na Twoim miejscu poczekała bym, popróbowała, nie wiem może jeśli się da wyjechała na dłużej...A kiedyś byłaś pewna że go kochasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taka jedna młoda..
Jestem rok po ślubie, znamy się 7 lat, mamy prawie 3 miesięcznego synka i też nie kocham męża... ale jak tu odejść? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
do Joanny W czasie zastanawiania się zajżyj na tmat ZDRADA JAK TO ŁĄTWO POWEIEDZIEĆ i zwróć uwagę . Zadano dwa pytania. Nie mówię o komentażach, szukaj tam odpowiedzi. Ciekaw jestem czy je tam widzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pajacyk czerwony
nie bylam mezatka, natomiast mieszkalismy razem przez 2,5 roku i w dodatku kupilismy razem mieszkanie (wlasciwie kredyt wzielam ja a on zyrowal) dorobilismy sie tez wspolnego samochodu no i oczywiscie meble wspolne itd. Wiec nawet jesli nie bylo rozwodu to i tak byla masa spraw do uporzadkowania. (Np on nie chcial sprzedawac mieszkania, a la nie chcialam ciagnac kredytu przez nastepne 20 lat, on chcial zatrzymac samochod (ja nie mam prawa jazdy) ale nie chcial go splacic nie mowie ze bedzie latwo, mowie ze moze byc lepiej dopiero pozniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale z tą zdradą to nie do mnie. Pomyłka. Ja nie mam się nad czym zastanawiać - nie mam kochanka. Odpowiadając na poprzedni post - tak, kiedyś byłam przekonana, że to jest moja miłość. Wiele osób podsuwa mi pomysł, abyśmy wyjechali gdzieś razem, inni radzą, abym wyjechała gdzieś sama. Może któreś z tych wyjść jest dobre. Jak na razie wysłałam mojego męża na krótkie wakacje, ucieszył się, potrzebował wypoczynku, myślę, że dobrze nam to obojgu zrobi weekendowy wypoczynek osobno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale z tą zdradą to nie do mnie. Pomyłka. Ja nie mam się nad czym zastanawiać - nie mam kochanka. Odpowiadając na poprzedni post - tak, kiedyś byłam przekonana, że to jest moja miłość. Wiele osób podsuwa mi pomysł, abyśmy wyjechali gdzieś razem, inni radzą, abym wyjechała gdzieś sama. Może któreś z tych wyjść jest dobre. Jak na razie wysłałam mojego męża na krótkie wakacje, ucieszył się, potrzebował wypoczynku, myślę, że dobrze nam to obojgu zrobi weekendowy wypoczynek osobno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
JoannaMŁ Nie posądzam cię o zdradę. Potraktuj to jako test na logikę. itd. Kiedyś mnie też się różne rzeczy przytrafiały. Mojej ślubnej nie wydawało się ona była pewna. Kiedyś przytrafiło mi się coś. A dziś pomimo że nie ma już tego wszystkiego, mam sobie co powspominać. I znowu odsyłacz:--- "Temat rzeka" To właśnie jest moja histeria tak nie historia. Może jak przeczytasz zrozumiesz i siebie swoje uczucia, a może tylko pustkę. Często tak bywa, że człowiekowi brak motywacji szczególnie wtedy gdy zaczyna wszysto wyglądać na szarzyznę. Kiedy nie ma urozmaicenia to nawet to powiedzenie o zagłaskaniu kota na śmierć przestaje dziwić. Poczekam, popodglądam sobie. A co mi tam. Jedni wczuwają się w rolę, no może tego nie przeżyli, ale na poczekaniu sobie ideologię dorabiają " mitomani " Inni przez pryzmat własnych niepowodzeń doradzają żle. Kazdy przypadek to zawsze coś innego. Inni ludzie, inne charaktery, inny poziom intelektualny, inny sposób postrzegania drugiego człowieka. To jest zawsze równanie z milionem niewiadomych. I tak naprawdę to tylko można każdy problem załatwić w ścisłym gronie dwojga osób. Tych dwojga, których sprawa dotyczy. Czy oni są w stanie tego dokonać? Któż to wie. Chyba tylko właśnie osoby zainteresowane. Czasem w takiej rozsterce największy ciężar dżwiga jedna osoba. Ta być może najsłabsza. Ludzie powinni ze sobą rozmawiać na takie tematy. Ale to jest bardzo trudne i potrzeba do tego dużej odwagi. Ale my jesteśmy tacy ułomni. Patrzymy i nie widzimy. Słuchamy ale nie słyszymy. Odczuwamy ale nie czujemy. Hej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isaadora.
Joanna a czy potrafisz wyobrazic sobie meza w ramionach innej kobiety? Czy jest ci to obojetne? Czy wolalabys, by maz kogos sobie znalazl i odszedl?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
isadora nie będę się powtarzał. Ale za dużo się harlekinów naczytałaś itych telenowel braylijskich naoglądałaś. Dziewczyna nie myśli otym jakby się czuła gdyby ją mąż zdradził. ONA STWIERDZA ŻE SIĘ WYPALIŁĄ SAMA W SOBIE CZUJE PUSTKĘ. A ty o pierdołach. I wcale się nie dziwię że takie jak ty dostają kopa poniżej krzyża. Wydoroślej wreszcie i zmądrzej. Lepiej już zamilcz na wieki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
isadoora - w jakim sensie pytasz? czy wyobrażam sobie zdradę mojego męża czy o to, czy pozwoliłabym mężowi bez żalu odejść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie marzę o tym, żeby mój mąż znalazł sobie kochankę. To byłoby chore, ponieważ można by odnieść wrażenie, że zwalnia to z poczucia winy i "obowiązku okazywania uczuć" w takiej sytuacji - na zasadzie" "no to teraz rób co chcesz". Kochanka a osoba,z którą na nowo mógłby ułożyć sobie życie to dwie różne sprawy. Gdyby nowa osoba mogła dać mu więcej szczęścia, radości, spełnienia niż ja - pozwoliłabym mu odejść. Usunęłabym się na bok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
do JoannyMŁ Człowiek wiele razy w swoim życiu staje przed wyborem. Za lub przeciw, w lewo czy w prawo. Rozłąka dwudniowa nie rozwiąże problemu. Ty wypaliłaś się w środku. Brak Ci żaru, tej iskierki, która przywróci chęć do dalszego normalnego funkcjonowania. Nie podałąś wszystkich szczegółów bo trudno streścić temat w kilku słowach. Zdobyłaś się na odwagę wykrzyczeć anonimowo przed ludżmi to co Cię gnębi. Takie sprawy najlepiej załatwia się we dwoje. Ty i On. A na to trzeba bardzo dużej odwagi. Przed taką rozmową wpierw Ty musisz wiedzieć co się z tobą dzieje. Słowo nie kocham swojego męża nie oznacza że go nie kochasz. Nie chcesz go ranić, nie chcesz robić mu przykrości, a więc jakieś uczucie do niego istnieje. Wypaliłaś się w sobie, jest pustka, brak motywacji do dalszego JA, ON, MY RAZEM. A może OSOBNO. Trudno mówić z drugą osobą spokojnie, na zimno, bez emocji. Dlatego te rozmowy są takie trudne i dlatego trzeba do tego dużej odwagi. Zacznij od siebie. Usiądż przed lustrem, popatrz na tę drugą Joannę i zapytaj jej jak to z nią jest Jaka zadra w niej tkwi. Co ją tak naprawdę boli i dokucza. A może jest za spokojnie, za dobrze, zbyt waniliowo? Może potrzeba kłótni, awantur, krzyków, emocji np. 10 w skali Boforta czy jak to się pisze Na razie nikt Ci nie pomoże. Tylko Ty z Sobą. SAM NA SAM. A jak znajdziesz odpowiedż to być może nie będzie potrzeby rozmawiać z mężem. A może właśnie taka potrzeba zaistnieje. Stanie się koniecznością. Są związki gdy kobieta cierpi jest poniewierana, poniżona a kocha bezgranicznie. I są związki gdy kobieta śpi na płatkach róży, ajest jej żle i jest niespełniona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Jeszcze do Joanny. Ludzi spotykamy przypadkiem. Scenariusz własnego życia piszemy własnoręcznie. Do Isadory. Temat założyła Joanna, sprawa jej dotyczy nie Ciebie. Słyszę i słucham Jej krzyku rozpaczy, a nie retrospekcje innych podglądaczy. Ja nie doradzam, nie podaję na tacy rozwiązania. Nawet Joanny nie pocieszam. Chcę, tak CHCĘ by ludzie byli jednak szcęśliwi. Bo żli i zgorzkniali sieją ferment. Chociaż może się i mylę. Mąż Joanny podobno jest dobrym człowiekiem i Joannie wcale z tym nie jest dobrze. Więc na pewno jestem omylny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do niekocham narzeczonego: to co piszesz skłania ku temu by pomyśleć, że ( i on ) Cię niekocha =>>"jak Cię stać to odejdź" "jak sobie sama poradzisz" możnaby pomyśleć, że nie dowierza, byś sama była w stanie żyć, funkcjonować, w takim przypadku odejście to jak próba charakteru i poradzenia sobie z twardymi realiami,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasius
Czytam Wasze wypowiedzi i przed oczyma przewija się moje życie, moje dwudziestoletnie doświadczenie w pożyciu w małżeńskim. Nie podam recept, nie odważę się dawać jedynynych dobrych rad, gotowych rozwiązań. Powiem tylko, że decyzję o wspólnym pożyciu podejmują dwie osoby, dorosłe osoby, i te dwie osoby powinny podjąć decyzję "co dalej". Ze swej strony powiem, że każdy następny okres w pożyciu jest mniej kolorowy w sferze sexu, za to bardziej łatwy w wypełnianiu codziennych obowiązków, tych przyziemnych, z uwagi na coraz większe wzajemne rozumienie się. Zaczyna się dostrzegać cechy nowe cechy partnera, a te które na początku były dla nas lekko denerwujące, później staja sie bardziej. Jednak daje się wiele wytrzymać bo dochodzi do głosu zjawisko przyzwyczajenia i wiekszej tolerancji. Ale jest trudno, nie mozna tego ukrywać. Autorce wątku powiedział bym tylko - dwa lata to nie jest tak duzo, żeby okres ten mógł znacząco wpłynąć na koleje czyjegoś losu, tym bardziej, że nie ma najistoniejszych elementówmtego związku - dzieci! Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Good Gone Girl
Witaj Joasiu;) Znalazłam Cie;) To nie jest tak, ze Ty nie kochasz meża...(ja swojego kocham bardzo-znasz temat) Tylko zastanawiam sie, ile w tym miłosci a ile przyzwyczajenia...juz nie ma motyli w brzuchu, już nic nie fruwa, nic sie nie dzieje...praca, wspolny obiad, wspolne wyro i tyle...zero zycia poza rutyną, poza schematami. Aż pojawia sie ON-i jest inaczej...ten inny ktos przewraca Ci życie dogory nogami a Ty nawet nie wiesz, jak sie nazywasz...i nic Cie nie meczy, nic Cie nie dreczy...Fruniesz pod niebiosa..i wszystko wydaje sie takie proste i normalne, takie fantastyczne... Ja sie poddalam temu uczuciu a co bedzie dalej, czas pokarze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Joanno rozumiem Twoją ciężką sytuację. Jestem w bardzo podobnej, też mam dobrego męża, którego nie jedna mogłaby mi pozazdrościć. Niestety czuję że go nie kocham... Zależy mi na nim i to bardzo, ale nie umiem z nim żyć. Drażni mnie jego dotyk, nie umiem już nawet go całować. Jestem po ślubie niecały rok, razem jesteśmy 6 lat, mieszkamy razem od dwóch. Sex nigdy nie był taki jak być powinien ale to nie jest dla mnie ważne, sądzę że jestem oziębła - go to zawsze męczyło bo zawsze musiał mnie prosić a w końcu to z nim robiłam. Sytuacja ta jest dla mnie bardzo ciężka, czuję się jak najgorsza osoba na świecie. Wiem że powinnam docenić to co mam i się cieszyć. Ale im bardziej się staram wykrzesać sobie do niego uczucia tym jest gorzej. On wie o tym, nie oszukuję go. Jak tylko sobie uświadomiłam co czuję a raczej czego nie powiedziałam mu, że czuję że go już nie kocham i błagałam go by coś zrobił bo mnie traci... :( Cały weekend przepłakaliśmy i rozmawialiśmy o tym. Mówiłam co we mnie zabiło to uczucie... Chciałam się od razu wyprowadzić ale prosił bym została, mówił ze kocha, ze zrobi wszystko bym uświadomiła sobie że go kocham. Uwierzyłam mu i wierzyłam że nam się uda. Chciałam tego, bardzo. Od tego czasu minęły 3 miesiące - nie zrobił nic. Na początku w ogóle się nie przejmował... Następnego dnia już był wesoły, jakby nigdy nic. Twierdzi że zrobił dużo by było dobrze bo po tym co mu powiedziałam powinien odejść ale nie zrobił tego i powinnam być mu wdzięczna :( Ja za to popadałam w coraz większe otępienie... Nic mnie nie cieszy, nie mam siły jeść, wstawać rano, myśleć o czymkolwiek innym niż tej sytuacji. Marzę o tym by się zapaść pod ziemię, uciec gdzieś na bezludną wyspę a nawet miewam myśli samobójcze. Mam takie poczucie winy w sobie... Płaczę prawie co noc. Nie zrobiłam nic złego, nie zdradziłam go nigdy ale czuję się jak ostatni śmieć. On też teraz zaczyna się męczyć z tą sytuacją, ale jego bardziej chyba męczy brak seksu. Wiem że wyjścia z tej sytuacji są dwa. Jedno pokochać go i być szczęśliwą - próbuję, próbuję ale nie potrafię. Drugie wyprowadzić się i zacząć wszystko od nowa - na to nie mam siły. On mówi, że jak go zostawię to już nigdy nie będzie szczęśliwy, wjedzie gdzieś daleko. Więc czekam na cud... czekam... i czekam. Joanno napisz czy coś się u Ciebie zmienia. Czy ten weekend coś dał. Mój mąż nie chce mnie nigdzie samej puścić, też myślałam o wyjeździe na 5 dni do rodziny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isaadora.
Good Gone Girl - tylko zazwyczaj po pewnym czasie, ten "nowy" staje sie starym. I znowu wszystko zaczyna byc schematyczne. Obiad, wyro, i rutyna - nic sie nie dzieje. I niezaleznie co bedziecie robic i jak sie starac to tak sie stanie, bo taka jest kolej rzeczy. Dlatego uwazam, ze zamiast narzekac na brak milosci, na to, ze "nic sie nie dzieje" trzeba zastanowic sie co by tu zrobic, zeby to zmienic. Nie ma sie co oszukiwac. Kazdy staly zwiazek wiaze sie z pewna rutyna i przyzwyczajeniem. A jesli ktos potrzebuje adrenaliny, motylow w brzuchu i porywajacej milosci to ciagle bedzie szukal i szukal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość art22
isadora mądra to Ty nie jesteś a jedynie praktyczna dziewczyny o jednym a ty o drugim, chyba nie wiesz jak toj est gdy po prostu wqrwia sam fakt ze facet postawil szklanke w innym miejscu.niektore z nich są na początku załamania nerwowego, są roczarowane,zagubione a ty jakbyś tego nie czytała brak empatii to twoj problem. Dziewczyny ktore zrozumialy że przyczyną ich frustracji jest związek w ktorym umierają psychicznie powinny mieć siłę zadbać o siebie i swoje następne lata zycia. Lepiej stracić dotychczasowe "osiągnięcia" niż trwać w marażmie bez wiary i nadziei. Nie każda kobieta ma Twoją "wrażliwość" wieć lepiej weż i się zamknij bo nic nie rozumiesz a takie rady daj kiedyś swoim dzieciom niech trwaja w syfie emocjonalnym bo w koncu wszystko jest takie samo i ze to tylko kwestia czasu. Kobiety ktore to znają wiedzą,że trzeba uciekać choćby miało się tego żałować ale nie wydaje mi się aby któraś płakała za człowiekiem ktorego po prostu nie kocha. P.S. nie otwieram z Toba dyskusji nie chce smiecić tego topiku na rozmowie z Toba więc ew riposte podaruj soboie bo ode mnie odpowiedzi nie otrzymasz- no chyba że juz musisz dla swojego spokoju tak jak inne muszą dla tego właśnie spokoju odejść od ludzi którzy zjadają ich energię i chęc do zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
art22 Poczytaj temat od a do z. Wpieniasz się jak skończona idiotka. Nie krytykuj, nie wiedząc o co chodzi. Ja też naskoczyłem na isadorę, bo czytałem tylko teksty Joanny, pominołem istotne kwestie. Więc jak masz ciśnienie na pęcherz to idż zrobić siusiu, a ludzi zaostaw w spokoju. Dzwonią tylko nie wiadomo w którym kościele. Tak jest właśnie z tobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×