Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość grażynaa...
budząc się-- > a co powiesz na te słowa? Jednak przychodzi ta chwila, czują się maleńcy i bezradni, proszą o pomoc Boga. Tylko w chwili zrzeczenia się własnej mocy dzieją się niesłychane rzeczy, otwiera się dla człowieka kosmos, już nic nas nie blokuje. Jak długo chcemy utrzymać własne ego na powierzchni oceanu tak długo się blokujemy czerpiąc życie z własnego kwiatu jakim jest nasze ego. Będą nam towarzyszyć ograniczenia i niewiedza, marzenia posiadania władzy i poszukiwania prawdziwej wolności. W chwili niesamowitego odkrycia, że możemy własne życie urządzić inaczej, zobaczyć co wyższe i głębsze, niepowtarzalne doznajemy prawdziwej radości i pokoju. Poczujemy smak bezwarunkowej miłości . Taki człowiek wie jak wygląda świat bez lęku, napięcia z powodu śmierci nawet kiedy będzie musiał umrzeć w młodym wieku, nie boi się konkurencji, nie musi nic udowadniać. Czuje ponad wszelką wątpliwość - wszystko co było niemożliwe stało się możliwe .... i nie jest to ulotna szczęśliwość, wolność za pieniądze a najważniejsze, że czuje się uwolniony od fałszywego myślenia i kontroli własnego biokomputera poprzez wszystkie ćwiczenia zalecane w „Kursie cudów. Ci, co praktykowali pewnie już wiedzą, że w chwili zaniechania tych ćwiczeń i sukces się rozpływa, niknie określona forma jak powinniśmy żyć aby nie utonąć w tym głębokim oceanie materializmu, wszystko wraca do starych norm, i znowu jesteśmy na początku tej samej drogi. Nic takiego zdarzyć się nie może tym, którzy obrali sobie Wolę Ojca. Życie staje się pięknym kiedy stajemy się ubodzy w rzeczy materialne, wtedy nasz duch pięknieje i staje się duchowo bogatszy, rozpoznaje najgłębsze prawdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grażynaa...
budząc się--> i jeszcze do tego gdybys mógl sie ustosunkowac bylabym wdzięczna :) Bóg dopuszcza do takich chwil, do wielkiego cierpienia aby człowiek poczuł się słaby bo tylko przez swoją słabość otwiera wielką łaskę, dostaje szansę pogłębienia wiary. Słabość sprawia, że przez wiarę zbliża się coraz mocniej do Boga, potrzebuje Go i coraz mocniej Mu ufa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie 🌼 Agata - rozumiem, że pytasz się czy ukrzyżowanie było faktem historycznym. Nie wiem, nie byłem przy tym, nie pamiętam tego. Nie zastanawiam się nad tym. Wierzę w Jezusa. Wierzę przede wszystkim w Boga, a przecież Bóg nigdy nie był w tym świecie „faktem historycznym".🌼 Co do Jedynej. Szukałem zawsze miłości. Nie ustawałem w wierze w miłość, choć żyłem zupełnie sprzecznie z miłością. Czy długo czekałem? Samotność zawsze trwa za długo. Kończy się dopiero, gdy dwie osoby zjednoczą się w celu powrotu do Nieba.🌼 Grażynaa - co do Twojego pierwszego wpisu: nie mam pewności do czego mam się odnieść. Domyślam się, choć może błędnie, że chodzi o kontekst „kursowy". Bóg prowadzi każdego kto mu na to pozwoli, niezależnie od tego gdzie i kiedy żyje. O porzuceniu ego naucza i Budda, i Jezus „historyczny", i Kurs, i mistycy chrześcijańscy, itd. W każdym przypadku celem jest dojście do oświeconego stanu świadomości, który nie wymaga żadnych ćwiczeń. Ale nikt nie powie adeptowi zen, że nauki Buddy są fałszywe, bo jak zaprzestanie np. codziennej medytacji, to cofnie się i wróci do starego sposobu funkcjonowania. Celem jest posiadanie na stałe umysłu jak w medytacji, ale bez formalnej medytacji. Jednak droga wiedzie przez codzienną medytację, aż do osiągnięcia celu. Ktoś kto chciałby podążać śladem nauk Św. Jana od Krzyża, gdy przerwie drogę w połowie, cofnie się do starego sposobu funkcjonowania. Świat roi się od ludzi, którzy zatrzymali się gdzieś po drodze, buddystów, chrześcijan, mułłów, i oczywiście czytelników Kursu. Czasami postęp na drodze duchowej, gdy niedokończony, staje się nawet źródłem głębokiego upadku. To że po Św. Janie od Krzyża nikt (albo bardzo niewielu) nie wszedł na Górę Karmel, choć studiowały jego dzieła rzesze, nie oznacza, że nauczanie Św. Jana jest bezwartościowe. Tak samo jest z Kursem. 🌼 Co do drugiego wpisu. W tym topiku było już wiele na ten temat, więc krótko. Bóg nie rozumie cierpienia i słabości. Miłość - a Bóg jest Miłością i nie ma innej - nie prowadzi przez ból, Radość - a Bóg jest Radością i nie ma innej - nie prowadzi przez smutek, Światło - a Bóg jest Światłem i nie ma innego - nie prowadzi przez ciemność. Ten świat jest światem cierpienia. Jedni przestają udawać, że jest inaczej, gdy tracą bliskich w okrutnej wojnie, a inni są szczerzy wobec siebie żyjąc w „dobrobycie" i przestają pewnego dnia udawać np. w trakcie realizacji kolejnego intratnego zlecenia. Większość udaje życie za życiem, sen za snem. 🌼 Pozdrawiam 🌼 Życzę Wszystkim i sobie, serc wypełnionych Bożym pokojem, łagodną radością, miłością dla każdego bytu 🌼🌼🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grażynaa...
budzac sie-- ale co ty sam uwazasz czy Jezus zostal ukrzyzowany i dlaczego Bog do tego doposcil skoro nie wie czym jest cierpienie? dziekuje za odpowiedz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Grażynaa - nie zajmuję się tym co było „naprawdę", bo nasz świat nie jest naprawdę. Opowieść o życiu Jezusa jest dla mnie opowieścią o wierze i przebaczeniu. I dzięki Jezusowi mogę iść drogą przebaczania. Przebaczenie jest kluczem do zbawienia. Esencja oświecenia to brak jakiegokolwiek obwiniania kogokolwiek i czegokolwiek za cokolwiek. Tylko całkowite i dogłębne przebaczenie to umożliwia. I zrozumienie przebaczenia. Nie ma dla mnie znaczenia, czy Jezus była ukrzyżowany w naszym świecie czy nie, bo nasz świat jest mitem. Ma dla mnie znaczenie droga, którą wskazuje Jezus. Wyjaśnię to jeszcze inaczej. Wyobraź sobie, że dawno, dawno temu jakieś małe dziecko usłyszało historię o Ikarze. Zafascynowane nią, swoje życie poświęciło marzeniu by latać, i tak powstał balon. A potem samolot. Jakie miało znaczenie, czy Ikar był postacią mityczną czy historyczną? Czy byłoby lepiej, gdyby Ci marzyciele, którzy doprowadzili do powstania samolotu, poświęcili swe życie na wykopaliska archeologiczne i prowadzenie debat o tym, czy Ikar był postacią historyczną? Zrozum sens opowieści o życiu Jezusa, czy jest to tylko opowieść jak inne, czy niesie przesłanie, które chciałabyś wcielić w swoim życiu, w swoim sercu. Jeśli rozumiesz to przesłanie, jeśli chcesz by Jezus był Twoją inspiracją, to odpowiedz sobie, czy zmieniłoby się cokolwiek, gdyby okazało się, że nie był postacią historyczną. Jeśli zmieniłoby się, to znaczy, że nie rozumiesz historii Jezusa. A jeśli nie zmieniłoby się, to liczy się Jego nauka, i po co tracić czas na zbędne dywagacje o kwestiach „historyczności" lub nie ukrzyżowania. Bóg nie dopuszcza do cierpienia. Poza tym dlaczego wyróżniasz Jezusa? Uważasz, że jest różnica między cierpieniem Jezusa, a milionami ludzi, którzy cierpieli niewyobrażalne katusze w czasie niezliczonych wojen ludzkości (od tych domowych dwuosobowych wojen rodzinnych do tych największych)? Było już o tym bardzo dużo w tym topiku, że cierpienie jest wymysłem naszych chorych umysłów, nieznanym Bogu. Nie będę tego powtarzał. Milion słów nie pomoże, jeśli nie stać nas na życzliwość wobec bliźnich i samych siebie. Tysiące dyskusji nie doprowadzi do jednej miliardowej tego do czego doprowadzi przemiana serc. Miłość Boża to nie debaty, dyskusje, spory, akcje, rytuały, to nawet nie modlitwa. Wyjdź z domu i zobacz ile masz życzliwości dla tych, którzy Cię mijają, dla brzydkich, złych, zalęknionych, agresywnych, obojętnych, pięknych, napuszonych, zakompleksionych, biednych i bogatych, uśmiechniętych, ponurych, młodych, starych, zdrowych i kalekich. Tu odbywają się lekcje zadane przez Jezusa. To w relacji z innymi musi się odbyć nauka. Pierwszy promień życzliwości, drugi, trzeci, potem błysk akceptacji, krótkie lśnienie miłości, ale uniwersalnej, a nie zaszufladkowanej (z metką miłości matczynej, damsko-męskiej, itd.). Miłości nie rozróżniającej płci (i wolnej od idei seksu), starości, stanu majątkowego, rasy, miłości wszechogarniającej. Potem drugie lśnienie. Aż w końcu pękną kraty, pryśnie iluzja i obudzimy się w Bogu w Domu . Pozdrawiam :) Znikam na kilka dni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa..
dziekuje budząc się-- czyli wierzysz w to co czujesz rozumiem? tylko jak wyjasnic komus ten fakt, ze Jezus zostal ukrzyzowany i Pan Bog mu na to pozwolil.. czy jest cos zlego w tym, ze ktos chce swiadomie poznawac Pana Boga? przeciez czesto jest tak, ze ludzie chodza do kosciola, modlą się, by zaraz potem się kłocic, wyzywać, obgadywac. nie zastanawiają się czym jest wiara, kim jest Bóg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa..
a odnosnie tego dlaczego wyrozniam Jezusa to chocby z tego względu, ze jest Synem Boga ale w sumie wszyscy jestesmy jego dziecmi w takim razie Pan Bog nie mogl ingerowac w wolną wolę Jezusa o to chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór :) Grażynaa.. -- dla mnie wiara to coś troszkę innego niż uczucie czy odczucie, choć oczywiście każdy może rożnie postrzegać swą własną wiarę, czy wiarę w ogóle. W wielu momentach była sama wiara, patrzyłem na świat wokół, na swoje wewnętrznie sprzeczne czyny, słowa, myśli i odczuwałem, że wszystko zaprzecza temu w co wierzę i wybierałem - jest to akt samej woli - w co wierzę? Świat, który widziałem, zaprzeczał miłości, a więc Bogu. Sam nie miałem w sobie miłości, nie czułem jej. Nie mógłbym więc powiedzieć, że wierzyłem w to co czułem Ale rzeczywiście wiarę poprzedzało odczucie. Odczucie, które mógłbym opisać jako dojmującą, rozpaczliwą wręcz tęsknotę za szczęściem i miłością, których czas nie rozwiewa jak dymu z jesiennego ogniska. W tym sensie masz rację, ta tęsknota, a więc uczucie, było pierwszym krokiem w stronę wiary. Gdy zaś w końcu wypełnię się Bogiem, czyli Jego miłością, i nic innego dla mnie nie będzie istniało, nie będzie żadnych snów o czasach bez miłości, wiara zniknie. Gdy odkrywca przybywa na ląd, w którego istnienie tylko wierzył, nie potrzebuje już wiary. Wtedy wie. 🌼 A jak wyjaśnić komuś, że wszyscy są dziećmi Boga, a „świat" wygląda jak wygląda? Każdy może odwrócić się od Boga i doznawać w związku z tym cierpienia. Tak jak każdy, stojąc w pełnym słońcu, może z całych sił zacisnąć powieki, z całych sił zakryć je rękoma, i udawać, że jest noc. 🌼 Bóg jest Najwyższą Świadomością. Czy może więc być coś złego w chęci świadomego poznawania Boga? Istotą poznania Boga jest powrót świadomości. Poznanie Boga to pełna samoświadomość, to pełne rozpoznanie swego związku z Najwyższą Świadomością. Tylko w świadomym poznaniu Boga można więc w ogóle cokolwiek zrozumieć, w tym siebie. Bo tylko Bóg poznaje nas prawdziwie, bo On nas stworzył. Co może nas poznawać lepiej niż Najwyższa Świadomość? Nie ma więc możliwości by poznawać Boga nieświadomie. W nieświadomość zesłaliśmy naszą pamięć o Bogu i Jego poznanie. Powrót pamięci o Bogu i poznania Go, to powrót świadomości. Nie może być to inne niż świadome. 🌼 Umysł odwrócony od Boga żyje w iluzji świata, w której wszystko jest niewyobrażalnie wykrzywione, w której wszystko jest na opak. W tym świecie nienawiść wydaje się miłością, rytuał bez wiary wiarą, arogancja i agresja siłą, choć są słabością, niewinność słabością, choć z niewinności pochodzi jedyna rzeczywista moc. Ale nie można zagubionym umysłom przypisywać złych intencji i winić ich za jakiekolwiek zło. Skoro widzimy zagubionych, to znaczy że nasze spojrzenie jest nie dość czyste, nie dość kochamy, by pozwolić by miłość ukazała nam, że Ci zagubieni to nasi najukochańsi bracia i siostry, że nie ma w nich żadnego zła, bo Bóg uczynił ich doskonałymi. Każdy kogo widzimy jako „złego", czy „błądzącego" daje nam sposobność byśmy zmieniali swe myślenie, byśmy potępienie zastępowali wybaczeniem, nienawiść (w różnych odcieniach, od lekkiej niechęci czy dezaprobaty począwszy) miłością (czy na początek zwykłą życzliwością czy choćby brakiem potępienia). 🌼 Oczywiście masz rację, że Bóg nie ingeruje w wolną wolę. Stawarza wolnych na zawsze. Bóg to zawsze. Nie zmienia swej decyzji. Nie jest zmienny i nieprzewidywalny. Nie wywiera presji, nie wytyka błędów. On jest doskonałą wolnością i jej jedynym źródłem. Doskonała wolność jest doskonale wolna od wszelkiego zniewalania kogokolwiek. 🌼 🌼 Pozdrawiam i życzę nam Wszystkim radosnej, miłującej promienności, którą wysyłajmy Wszystkim zatrwożonym, cierpiącym, samotnym, gdziekolwiek by nie byli i kimkolwiek by nie byli, by poczuli w sobie nadzieję i miłość. Bóg to umożliwia 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa..
budzac sie dziękuję ci bardzo jednak nie wiem czy cię do konca zrozumialam w paru miejscach. powiedzmy, ze ktos chce poznac Boga i docieka jak to jest, ze Bog zezwolil na smierc Jezusa i w takiej sytuacji ja nie wiem co mu odpowiedziec. A ze swiadomoscia chodzilo mi o to, ze wlasnie osoba dociekająca chce poznac Boga dlatego nie ma chyba nic zlego, ze ma jakies wątpliwosci, ze cos jest niejasne, ze nie dowierza jak Bog milosierny mogl pozwolic Jezusowi na męki. czyli osoba dociekajaca swiadomie podejmuje proby poznania Boga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazyna daj już chłopu spokój
Przeczytaj DOKŁADNIE cały topik :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ludzie zadaja ciagle te same
pytania, a odpowiedzi sa w tym temacie, tylko trzeba uwaznie przeczytac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) 🌼 Grażynkoo..- po prostu bądź uczciwa i powiedz to, co tutaj piszesz: "nie wiem". Bądź sobą :) Kim innym mogłabyś być? Poznawaj więc siebie tu i teraz 🌼 🌼🌼 Na trochę wyjeżdżam, zajrzę tu jakoś na początku kwietnia:) Dla Wszystkich 🌼 🌼🌼🌼 🌼🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa..
budzac sie --dzięki, ze mi o tym przypomniales :) tak nawiasem moj chlopak zlosci się kiedy na pytanie odpowiadam nie wiem, a czy wierzysz moze w karmę, ze min. dzisiaj odrabiamy blędy z przeszlosci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć :) Nie wierzę w karmę, która byłaby dokładnym "wyrównaniem rachunków". Wierzę w to, że doświadczamy konsekwencji naszych wyborów. Ale to trochę co innego. Gdybyśmy mieli odrobić każdy błąd z przeszłości, błąd za błędem, to nikt nigdy nie mógłby się wyzwolić. Gdyby każdy miał ponieść konsekwencje swojej każdej egotycznej myśli, każdego słowa i czynu, to nieszczęście nie miałoby końca. Dawni mistrzowie nauczali, że gdy wyzwolimy umysł, to odetniemy się jednym "ruchem" od całej przeszłości. Można powiedzieć, że jest jeden jedyny wybór: Bóg albo świat. Gdy wybieramy świat, to wydaje się, że nie ma końca zdarzeniom, przyczynom i konsekwencjom, niekończącej się oscylacji dobra i zła, światła i ciemności, dnia i nocy, miłości i nienawiści, przyjemności i cierpienia. Gdy wybierzemy Boga wtedy Jedna i jedyna istniejąca rzeczywiście przyczyna - Miłość będzie zawsze powodować jedną, jedyną rzeczywistą konsekwencję - Miłość. I w tym wyborze zostaną wymazane wszystkie sny o świecie, złych uczynkach i ich niekończących się skutkach. Ale oczywiście ktoś kto wybierze "złe uczynki" w nadziei na brak konsekwencji, nie wybierze Boga, odrzuci Go. I wtedy musi postrzegać i doświadczać konsekwencji swojego wyboru, dopóki nie wybierze inaczej. W to, mniej więcej, wierzę :) I znowu te wyjaśnienia :) Sprawozdanie z tego czego się nauczyłem, choć przecież wciąż nie wiem :) Nie wiem na ile rzeczywiście pytasz się, a na ile tylko ot tak, by podtrzymać topik, bo chyba bez Ciebie by już padł jakiś czas temu :) A może jeszcze jakoś inaczej. Nic nie rozumiem :) Trzymaj się. Zajrzę w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa..
-- budzac się dziekuje ci bardzo, naprawdę ciekawi mnie to o co ciebie zapytalam, a swoja drogą chcę by topik byl aktywny, bys tutaj pisal bo piszesz naprawdę super.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pan Bóg śpi
albo zwariował Tak to widzę, jego i jego żałosny świat, który stworzył, a który dawno powinien zlikwidować, jeżeli ma jeszcze choć resztki rozumu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkiem
Pan Bóg zwariował, powiadasz Człowieku? Nie, to nie On zwariował. To ludzie, którzy oddalili się od Niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie cie...
budząc się-- czy będzie coś złego jesli się nie pojdę do spowiedzi przed swietami? nie moge znalezc czy ty chodzisz do kosciola i do spowiedzi np teraz przed wielkanoca?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam i nie mam :
=>budząc się-> wstaw się kiedyś za mnie albo pomódl się u swojego boga, bo ja nie mam już siły 😭 [jeden z nieszczęśników z tego tematu]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry. Nie chodzę w ogóle do Kościoła, nie odczuwam takiej potrzeby, nie jestem związany z żadnym kościołem, ani religią. Bóg jest wszędzie. Oczywiście nie widzę nic złego w chodzeniu do kościoła, to wybór każdego człowieka. Co do spowiedzi. Nie może być nic złego w niewypełnianiu wymogów formalnych, tzn. - w uproszczeniu - niewypełnianiu rytuałów, jakiejkolwiek religii. Jaki może mieć znaczenie dla Boga czy pójdziesz do spowiedzi, czy pójdziesz na mszę? Żadnego. Gdy kochamy innych, bez różnicowania na płeć, wiek, rasę, itd., czystą miłością, wtedy znajdujemy Boga. Gdy tego nie robimy gubimy Go. Jeśli komuś spowiedź pomaga by lepiej uczyć się kochać innych, to bardzo dobrze. Jeśli jest tylko spełnieniem jakiegoś wymogu wspólnoty religijnej, do której się należy, to jest bez znaczenia. Poza tym Bóg nie stawia warunków, bo na tym polega BEZWARUNKOWA miłość. Oczywiście są pewne warunki, ale wynikają one z logiki i "natury rzeczy". Nie mogę odwrócić się od lampy, stanąć do nie plecami, zacisnąć oczy, dodatkowo zasłonić je rękami i widzieć światło lampy. Ale to nie oznacza, że lampa stawia warunek, że bym widział jej światło, to mam nie stawać plecami, itd. Taka jest natura światła. Tak samo jest z Bogiem. Nie możemy znać miłości, nosząc w sobie nienawiść, niechęć, itd. Bóg nie stawia takiego warunku. To jest po prostu warunek logiki, warunek wynikający z istoty Tego Kim jest Bóg. Sam Bóg jest zaś taki (musi taki być), że kocha całkowicie, nawet gdy ktoś nosi w sercu nienawiść. W tym kontekście chyba jest jasne, że pójście do spowiedzi nie ma znaczenia, chyba że komuś w jakiś sposób to pomaga. Oczywiście może pomóc. Każdy z nas popełnia błędy i symboliczne przebaczenie przez księdza może być pomocne, może nieść ulgę i pomóc przebaczyć sobie samemu (a to jest też bardzo ważne). Ale istnieje też ryzyko uczynienia ze spowiedzi pustego rytuału. Poza tym Kościół dość nieszczęśliwie nazywa błędy grzechami. Grzech kojarzy się z karą. Błąd zaś jest naprawiany. Można zostać ukaranym za dany czyn i popełniać go dalej, nawet z upodobaniem. Jeśli zaś zrozumiemy istotę błędu i skorygujemy nasze myślenie, postępowanie, itd., czyli naprawimy błąd, to wówczas nie będziemy go więcej popełniać. Mam i nie mam - spróbuj i Ty, ja też spróbuję. Ale nie przejmuj się, na ile to tylko możliwe, nie wyobrażasz sobie jak wielu ludzi nie ma siły do grania w gry świata. Jak wielu, którzy udają sami przed sobą, że grają w nie z radością. Czasami też wydaje mi się, że nie dam rady. Pamiętaj także o psychologach. Myślę, że w wielu przypadkach mogą pomóc. Przytulam Cię i głaszczę i całuję braterskim pocałunkiem. Pozdrawiam ciepło 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Budząc się - a ja wierzę w reinkarnację. Pisałeś że to nie ma sensu bo oczyszczanie, odpracowywanie grzechów nie miało by konca. Czytalam że istnieje cos takiego tak energia Kundalini.... Ktorej symbolem jest wąż... Czytałes moze o tym? A moze nawet te Twoje doświadczenia są związane z tą energia? :) chodzi o to że gdy człowiek medytuje i czyni tym podobne praktyki budzi się w nim ta ogromna energia. Związane z nią jest przejściowe cierpienie (głównie związane z kręgosłupem i omamami) które to oczyszczają człowieka... Poczytaj o tym w internecie bo duzo o tym jest napisane. Było takze że to bardzo niebezpieczny proces, że ktoś kto tym się zajmuje dla zabawy i ma duże problemy z ciałami energetycznymi, ktoś w kim jest nawet chwilowa zazdrość, chciwość itd bedzie miał bardzo duże problemy, moze nawet umrzeć poprzez np wpadnięcie w obłęd i zabicie się. Dlatego nie należy nic przyspieszać. Jeśli nie bedziemy nic robić na siłę to przemianę przejdziemy nie bez cierpienia ale na pewno bedzie łatwiejsza. Po tym procesie (uwalniania się energii która pierwotnie jest uwięziona w okolicach czakry podstawy) człowiek myśli inaczej - mniej o sprawach błahych, ziemskich a więcej o Bogu. Ja bym chciala medytować i pracować nad czakrami (nie otwarciem ale mam z nimi duże problemy i chce tylko troszkę podwyższyć wibracje podstawy i trzeciej czakry) ale z drugiej strony nie chce budzić tej energii. Czytalam na forach wypowiedzi osob że jeśli ktoś tę energię obudzi - jego życie najpierw przez kilka miesięcy bedzie cierpieniem związanym z oczyszczaniem, a później zyciem mocno poświęconym Bogu i to bedzie dla tego człowieka naturalne. Co sądzis na ten temat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Happyness :) Nie mówię, że nie wierzę w reinkarnację. Chodziło mi o to, że idea reinkarnacji, czy wiara w reinkarnację, nie ma dla mnie znaczenia. Obudzenie musi nastąpić teraz, a nie w jakimś przyszłym życiu. A gdzie jest TERAZ? Dla wielu osób wiara w reinkarnację to sposób, by przebudzenie nastąpiło kiedyś w przyszłości. A gdzie jest PRZYSZŁOŚĆ? Jesteś zawsze TERAZ, a przyszłość to coś nieistniejącego. Nie pamiętasz stanu świadomości, w którym nie byłabyś TERAZ. Przyszłość i przeszłości to idee stwarzające iluzję czasu. Po to by ciągle umykało "teraz", które jest jedyną dostępną furtką do obudzenia się. Co do czakr i reszty. Każdy ma swoją drogę. Jeśli komuś to pomaga, to super. To nie jest moja droga i tyle. Tak to widzę obecnie. Wierzę w konieczność przebudzenia się do miłości, a nie energii. Ale może dla kogoś otworzenie "czakr" będzie otwarciem na miłość. Gdybym wierzył, że otwarcie czakr będzie najszybszą drogą i dzięki temu najszybciej wyzbędę się z siebie wszystkiego co sprzeczne z miłością, to natychmiast skoncentrowałbym się na otwieraniu czakr :) Miłego dnia :) Wpadnę tu w Święta 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za grzech zawsze trzeba zapłac
Miałam zamiar ten tekst umieścić na swoim blogu, trochę później, ale Hilts (swoim post'em u TT.) spowodował, że zrobię to teraz. Owe świadectwo pokazuje bezmiar ludzkiej głupoty, ale zarazem jest też dowodem ogromu Miłości Boga. Zostało opublikowane w Małym Gościu Niedzielnym, jako ostrzeżenie przed pochopnym wchodzeniem na obszar szatana. Bywałam już wtedy w carlsberskim Ośrodku Oazowym. Stali mieszkańcy:ks.Franciszek Blachnicki(założyciel Oaz w Polsce i Centrum Ewangelizacyjnego w Niemczech), Wspólnota żeńska i czterech młodych księży. Fajni ludzie, myślałam tyle, że jacyś dziwni, jakby z innego świata. Modlący się kilka razy dziennie, zero bluzgów, a poglądy na świat zupełnie nierealne. Mówili, że treścią ich życia jest Bóg. Odbiło im, czy co? Przyglądałam im się z zaciekawieniem połączonym z politowaniem. Biedni ludzie, pomyślałam marnować młodość dla bzdetow? Doszłam do wniosku, że to nie moja sprawa. Każdy układa sobie życie, jak mu się podoba. Mimo wszystko dobrze się u nich czułam lubiłam tam bywać.Pewnego dnia (u siebie, w domu) czytałam Legendy Góralskie: takie, tam Boruta, Rokita.. Pomyślałam spróbuję, może to działa. Wykombinowałam warunek, po ludzku niemożliwy do spełnienia. Poczekałam do godz 24:00 i zaczęłam. Postawiłam na stoliku zapaloną świecę i zawołałam jeżeli jesteś, pokaż się Lucyferze! Nic, żadnej reakcji . Powtórzyłam. W tym momencie w głowie , pojawił się jakby błysk medalik przeszkadza. Faktycznie, miałam na szyi medalik jeszcze od chrztu. Nosiłam go przez sentyment, jako rodzinną pamiątkę. Zerwałam i rzuciłam na podloge. Swieca zgasla. O,kurde chyba coś się dzieje, fajnie jest, tylko nie widać nikogo. No nic, dobra , niech i tak będzie. Zaczęłam perorę zapiszę ci moją duszę (swoją drogą, po cholerę ci ona) jeżeli dostane Nic, ponudziłam się jeszcze chwile, zgasiłam świecę i poszłam spać. Następnego dnia, pojechałam do Carlsberga. Spotkałam ks.Kazika i opowiedziałam o swojej przygodzie. Ksiądz zbladł zaproponował egzorcyzmy. Stuknij się w główkę powiedziałam, mamy XX w. nie średniowiecze. Pobyłam z nimi trochę i wkurzona wróciłam do domu. W nocy, kontynuowałam to nieco dziwne spotkanie tym razem świeca nie zgasła. Może, to trzeba inaczej pomyślałam?Wzięłam długopis (wiem,powinno być gęsie pióro, ale nie miałam), kartkę papieru. Zaczęłam pisać cyrograf: wymieniłam czego chcę, a jako dowód, iż zostałam wysłuchana dołożyłam dwa warunki do spełnienia natychmiast: Następnego dnia mam wygrać z mężem (drugi, niesakramentalny)) w szachy, grałam bardzo słabo; w najbliższym czasie dostać dużą sumę pieniędzy (10 tys.marek,już mnie satysfakcjonowało), wtedy podpisze kwit własną krwią. Rano, skłoniłam męża do gry wygrałam(?!). Hm,hm to chyba działa. Zaczyna mi się podobać.:) Po południu, przyszła koleżanka mojej córeczki. Zabrała ją do siebie. Po upływie kilku minut, przybiegła rozdygotana Jowita wpadła pod samochód, wydusiła. Poszliśmy tam z mężem zdarzenie miało miejsce ok.300 m. od naszego bloku. Kierowca, młody chłopak (dzień wcześniej zrobił prawko), nie jechał szybko ale nie miał szans, dziecko zbiegło z nasypu kolejowego prosto pod maskę. Początkowo wydawało się, że to nic groźnego, mała nie krwawiła. Po 5 min. było pogotowie. Pojechaliśmy do szpitala. Prześwietlenie pokazało pęknięcie czaszki,ale dziecko było przytomne. Przewieźli ją na sale. Po pewnym czasie "odjechała". Zrobił się szum, kazali czekać nam na korytarzu. Dopiero wtedy zaczęłam się bać. Decyzja córka zostanie zawieziona do Kliniki Specjalistycznej, na odział IOM, stan jest ciężki. My musieliśmy zostać w miedzy czasie przyjechała Policja. Krótkie przesłuchanie kierowcy, później rozmowa z nami. Dali nam jakieś formularze do wypełnienia mieliśmy ubiegać się o odszkodowanie. Według niemieckich przepisów, wina kierowcy była bezsporna. Mąż został jeszcze, dopełnić formalności, ja poszłam do domu. I wtedy (to było, jak przebłysk w głowie) usłyszałam: umowy dotrzymałem, pieniądze dostaniesz, czekam. Zatkało mnie, wrzasnęłam "nie!!!" na całą ulicę, mijający mnie przechodnie patrzyli ze zdziwieniem." Ty, gnoju, ty bandyto, bydlaku!!!" Wpadłam do mieszkania, chwyciłam telefon, z trudem wykręciłam numer do Carlsberga. Odebrał ks.Kazimierz. Kazik, stało się coś strasznego. Jowita miała wypadek, proszę módlcie się, ja przecież nie umiem. Nie wiem czy minęła godzina. Ksiądz Franciszek (we Wspólnocie nazywany Ojcem) przysłał auto i zabrano nas do Ośrodka. Pobiegłam prosto do Kaplicy. Ze wszystkich sił, całym swym jestestwem wyrzekałam się Lucyfera i jego mocy. Powiedziałam " Boże, jeżeli Ty naprawdę jesteś, ratuj, proszę moje dziecko. Głupia jestem, wiem ale ja naprawdę nie wiedziałam, iż moja zabawa może być groźna. To miały być tylko takie jaja." Następnie poszłam do domu wspólnoty. Ojciec rozmawiał ze szpitalem. Stan córki był krytyczny. Kerspintommograf pokazał cztery wewnętrzne pęknięcia czaszki. Lekarz powiedział, robimy wszystko, co w naszej mocy. Ks.Kazimierz rozumiał co jest grane (nie wiedziałam jak, ale czytałam to w jego oczach), ze to efekt moich wygłupów nie usłyszałam jednak słowa wyrzutu, wręcz przeciwnie, dużo serdeczności. Zapłakana zasnęłam. Rano telefonat ze szpitala, dziecko odzyskało przytomność wola mamę. Któryś z księży (nie pamiętam już, kto) pojechał z nami do Kliniki. Mała była mizerna, ale pojawiła się szansa, że będzie żyła. Został z nią tata, byli w szpitalu prawie miesiąc, dziewczynka musiała na nowo uczyć się jeść, mówić, chodzić miała wtedy 8 lat. Przez cały ten czas mieszkałam w Ośrodku dałam nieźle domownikom w kość. Po powrocie "moich" z Kliniki, mieliśmy jeszcze jakiś czas zostać w Carlsbergu. Pojechałam do mieszkania po trochę maneli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie cie...
dziekuję budzac się za odowiedz. ja wlasnie podobnie czuję, ze wyspowiadac to ja mogę się sama przed soba ale jesli komus pomaga przed ksiedzem to czemu nie. ty mozesz sobie pozwolic na niechodzenie do kosciola itp ja jednak gdybym tego nie robila czy nie poszla do spowiedzi przed swietami bylabym niemal wyklęta dla spokoju i zeby nie odstawac chodze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszyscy sa szczesliwi
słowa Jezusa do Faustyny Pisz, mów o miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia (przyp. W sakramencie pokuty); tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno. Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą. Zatwardziali grzesznicy, gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina śmierci ich będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do mojego litościwego serca, one mają pierwszeństwo do mojego miłosierdzia. Powiedz, że żadna dusza, która wzywała miłosierdzia mojego, nie zawiodła się ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci mojej. Napisz: Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny. Pierwsze - nie walcz sama z pokusą, ale natychmiast odsłoń ją spowiednikowi, a wtenczas pokusa straci całą swą siłę; drugie - w tych doświadczeniach nie trać pokoju, przeżywaj moją obecność, proś o pomoc Matkę moją i świętych; trzecie miej tę pewność, że ja na ciebie patrzę i wspieram cię; czwarte - nie lękaj się ani walk duchowych, ani żadnych pokus, bo ja cię wspieram, byleś ty chciała walczyć; wiedz, że zawsze zwycięstwo jest po twojej stronie; piąte - wiedz, że przez mężną walkę oddajesz mi wielką chwałę, a sobie skarbisz zasługi, pokusa daje sposobność do okazania mi wierności. Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia mojego, zawsze spływa na twoją duszę moja krew i woda, która wyszła z serca mojego, i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej, zanurzaj się cała w moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności mojej nie ma granic. Strumienie mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska moja odwraca się od nich do dusz pokornych. Napisz: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem moim, wpadną w sprawiedliwe ręce moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa..
witaj budząc sie-- interesuje mnie jeszcze kwestia zwracania się do Boga czy rzeczywiscie, zeby trzeba po przez świętych dotrzec do Boga? kiedys ktos mi powiedzial, ze jesli bede sie bezposrednio zwracac do Boga to nie uslyszy, ze nalezy poprzez kogos ze Swietych, Maryję lub Jezusa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczywiscie ze jest
witaj budząc sie-- interesuje mnie jeszcze kwestia zwracania się do Boga czy rzeczywiscie, zeby trzeba po przez świętych dotrzec do Boga? kiedys ktos mi powiedzial, ze jesli bede sie bezposrednio zwracac do Boga to nie uslyszy, ze nalezy poprzez kogos ze Swietych, Maryję lub Jezusa nie o to chodzi to tak jak z toto lotkiem jak wyślesz więcej kuponów to masz większa szanse ze wygrasz a po za tym Maryja jest oblubienica Boga Kiedy Maryja wyniesiona została na tron po prawicy swego Najświętszego Syna, Pan oznajmił mieszkańcom dworu niebiańskiego przywileje, jakie posiadała Maryja na mocy nadanego Jej Majestatu. Odwieczny Ojciec, Stworzyciel wszystkich rzeczy, rzekł do aniołów i świętych: „Nasza Córka, Maryja, wskutek naszego odwiecznego wyroku była wybrana spośród wszystkich stworzeń i zawsze była nam miła. Nigdy nie okazała się niegodna imienia i godności Córki, jakiej udzieliliśmy Jej w Duchu Bożym. Maryja posiada prawo do naszego Królestwa; dlatego będzie uznana i ukoronowana jako jego prawowita Pani i Królowa. Wcielone Słowo rzekło: „Wszystkie stworzenia, które stworzyłem i odkupiłem, należą do Mej prawdziwej i cielesnej Matki; Matka moja będzie prawowitą i najwyższą Królową tego wszystkiego, czego Ja sam jestem Królem. Duch Święty rzekł: „Ponieważ Maryja posiada godność mej jedynej, wybranej Oblubienicy i taką zawsze wiernie się okazywała, dlatego na wszystkie wieki należy się Jej korona Królowej. Po tych słowach trzy Boskie Osoby włożyły na głowę Maryi koronę o jasności tak cudownej i wartości tak nieoszacowanej, że żadne stworzenie tego nie widziało i nigdy nie zobaczy. Równocześnie z tronu Boskiego doszedł głos: „Przyjaciółko, Wybranko z wszystkich stworzeń, Nasze królestwo należy do Ciebie; Ty jesteś Królową, Panią i Władczynią serafinów, aniołów i wszystkich innych stworzeń. Według Naszego najwyższego wyroku przekazujemy Ci majestat i najwyższą władzę nad wszystkimi stworzeniami. Chociaż byłaś obdarzona łaskami o wiele bardziej niż inne stworzenia, to jednak w swej pokorze uważałaś, że przysługuje Ci miejsce ostatnie, dlatego teraz otrzymujesz miejsce pierwsze, jakie Ci się należy przyjmij od Naszego Bóstwa panowanie nad tym wszystkim co stworzyła Nasza wszechmocna ręka. Z Twego królewskiego tronu będziesz panowała do środka ziemi, podbijesz piekło, pokonasz szatanów i wszystkich mieszkających tam nieprzyjaciół, którzy będą się Ciebie bali dzięki mocy, jakiej Ci udzielimy. Będziesz panowała nad ziemią, wszystkimi elementami wszystkimi stworzeniami jakie na niej mieszkają. W Twoje ręce i Twojej woli oddajemy siły i skutki wszystkich przyczyn, ich działalność i istnienie, żebyś mogła rządzić wpływami nieba, deszczem i owocami ziemi, żebyś mogła gospodarować nimi wedle swego upodobania; Nasza wola będzie zważała na Twe zamiary L spełniała Twoje życzenia. Masz być Królową i Panią wszystkich śmiertelników; dlatego w Twojej mocy będzie zsyłanie na nich śmierci lub przedłużanie ich życia. Masz być Królową i Panią Kościoła wojującego,jego Opiekunką, Orędowniczką, Matką i Mistrzynią. Jesteś szczególną Opiekunką i Patronką państw katolickich. Jeżeli dzieci Adama będą Cię wzywać zgłębi serca,jeżeli będą Ci służyć i zaskarbią sobie Twoją życzliwość, będziesz im pomagała L pocieszała ich w smutkach i potrzebach. Będziesz Przyjaciółką, Opiekunką i Przewodniczką wszystkich sprawiedliwych. Będziesz ich wszystkich pocieszała, wzmacniała i obdarzała dobrami, odpowiednio do stopnia ich nabożeństwa ku Tobie. W tym celu czynimy Cię Skarbniczką Naszych bogactw i Naszych dóbr; w Twoje ręce składamy Nasze łaski i Nasze dary, abyś je rozdzielała. Swiat wszystko będzie otrzymywał przez Twoje ręce i nie odmówimy ludziom niczego, co Ty im dać zechcesz. Wszędzie będą służyli Ci aniołowie i ludzie, albowiem wszystko co jest Nasze,jest i Twoje, tak jak i Ty zawsze byłaś Naszą własnością. Będziesz z Nami rządziła i panowała po wszystkie wieki. Dla podkreślenia tego cudownego przywileju Maryi jako Pan i Władczyni nieba i ziemi, Pan rozkazał wszystkim mieszkańcom niebiańskiego dworu, aby razem oddali hołd Najświętszej Maryi Pannie i uznali ją jako swą Królową i Monarchinię. Duchy anielskie i dusze świętych oddały natychmiast hołd Królowej niebios, okazując Jej cześć, szacunek i uniżoność. Wszystkie te uroczystości nadały Najświętszej Pannie cudownej http://intercafe.iq24.pl/default.asp?grupa=120496&temat=54399&nr_str=1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×