Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość do ngdbdds
po co mu odpisujecie :P jak go olejesz to sobie pójdzie 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -Do autora tematu
Masz czasem tak bardzo wszystkiego dosyć, że wspomagasz się ( chociaz w weekend ;) czymś mocniejszym? To znaczy konkretnie oderwać się od rzczywistości? , nie musisz oczywiście odpowiadać, jak to jakaś ''tajemnica''. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -Do autora tematu
* rzeczywistości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Jeszcze raz zwracam się do osoby, która pisała o depresji. Po napisaniu postu uświadomiłem sobie ważną rzecz. Rzeczywiście wszystkie problemy, które powierzam Bogu znikają, lub stopniowo zmniejszają się. Ale wcale nie powierzam Bogu wszystkich problemów, tylko te które są naprawdę najbliżej, które bolą mnie najbardziej bezpośrednio. Nawykowo nie powierzam Bogu większości problemów. Wciąż jestem mocno egoistyczny. Łał. Dziękuję Ci bardzo. Muszę naprawdę przyswoić sobie to co zobaczyłem i jak najszybciej zmienić. Bardzo dziękuję. 🌼 Co do mocniejszych rzeczy. Już nie i już na pewno nie wrócę do tego nawyku (może "coś" bardzo sporadycznie, dla dotrzymania towarzystwa). Kiedyś tak, także z powodu bezradności i rozczarowania powolnością w oczyszczaniu się z ego. Moja wiara wzmacnia się cały czas i tylko dzięki temu to się zmieniło. Jeszcze raz pozdrawiam cieplutko. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgbdbd
jakiegos browara na pewno sobie strzela jak nie zielsko :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość htp
budzac_sie -- mozesz cos powiedziec o tym preparacie ale ze strony http://www.vitalab.pl/files/5-htp.jpg vitalab bo nie moge go dostac w polsce po braniu tego dokladnie z tego sklepu jest mi niedobrze i chce mi sie wymiotowac czy jest to oryginalne 5htp ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Na stronie vitalab jest wskazane, że w niektórych przypadkach mogą występować problemy jelitowo-żołądkowe. Inny możliwe sklep to: www.magicznyogrod.pl (zakładka: zielarnia, ekstrakty roślinne), ale chyba minimalnie się różni, jeśli chodzi o skład dodatków (kapsułki, w której jest proszek). Chyba jednak ekstrakt jest uzyskiwany w bardziej naturalny sposób. Może warto spróbować. Idę pomedytować. Pozdrawiam serdecznie i dobranoc 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość htp
dzieki byc moze z tej strony jest bardziej naturalny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stanislaawa
dziekuje budzac sie za odniesienie. a co znaczy to" z wyłączeniem jednej, w tej chwili drugorzędnej kwestii - kontraktu duszy" zupelnie nie zrozumialam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Dzień dobry :) Stanislaawa - to chyba ma teraz naprawdę zupełnie drugorzędne znaczenie, ale wyjaśnię o co mi chodzi. W new age,u, okultyzmie, myśli tajnych stowarzyszeń, ale także w chrześcijaństwie (z wyjątkami), pojawia się idea wywodząca się ze starej żydowskiej myśli kabalistycznej. W kabale pojawiło się następujące wyjaśnienie powstania świata (chyba są jednak współcześni kabaliści, którzy rozumują inaczej, ale nie wgłębiałem się w to za mocno). Bóg nie zna siebie. Stwarza świat. Dusze ewoluują w świecie poprzez labirynt dobra i zła, aż stają się doskonałe. Wtedy jednoczą się i powstaje jedna doskonała istota, całkowicie podobna do Boga. Wtedy Bóg może na nią spojrzeć i ponieważ jest ona taka jak On, Bóg poznaje siebie, patrzy na nią jak w siebie. Ta idea była później na różne sposoby przetwarzana, klonowana, interpretowana (z niej też chyba pośrednio wywodzi się idea kary, sądu, potępienia). W new age'u odpryskiem tego jest myśl, że dusze przychodzą na Ziemię, po podpisaniu wcześniej kontraktów, by tu doskonalić się w labiryncie dobra i zła. Przepraszam za mocne słowa: ale te idee, jeśli istnieje Doskonały Bóg, a istnieje, są kompletnym nonsensem. W istocie idee te pochodzą bezpośrednio od ego. Są one próbą usprawiedliwienia istnienia zła i cierpienia, próbą której celem jest tak naprawdę ukrycie Boga i Jego Wszechmocnej Miłości, próbą której celem jest także nie wzięcie całkowitej odpowiedzialności za stan swojej świadomości. Bóg nie znający siebie? To ego projektuje na Boga swój ograniczony stan umysłu. Bo właśnie gdy utożsamiamy się z ego, to w istocie nie wiemy kim jesteśmy, skąd przyszliśmy i dokąd idziemy. Gdyby Bóg nie znał siebie nie różniłby się od każdego średnio rozgarniętego pijaka, od chaosu, od niewiedzy, od zagubienia. To znaczyłoby, że siłą sprawczą świata jest istota, która nie rozumie samej siebie. To nie byłby Bóg. To byłby Bóg na obraz i podobieństwo zagubionego człowieka. Tak samo z kontraktami duszy. Bóg jest Doskonały i stwarza tylko doskonałość. Niemal każdy rodzic ziemski (a przynajmniej jakaś spora część, naprawdę kochających swoje dzieci) dałaby swemu dziecku wszystko co najlepsze. Czy Bóg mógłby być gorszy, mniej miłujący? Oczywiście nie. Skoro jest doskonałą miłością i jest wszechmocny to obdarza Doskonałością. Dusza nie opuszcza więc doskonałości na podstawie jakiegoś kontraktu, by stać się mniej doskonała, a potem znów wrócić do Boga, jako co? jako bardziej doskonała? Bardziej doskonała niż stworzył ją Bóg? To znaczy, że świat zła, z wojnami , torturami i okrucieństwem byłby w stanie udoskonalić coś stworzonego przez Boga? Bredniom ego nie ma końca..... Ten kabalistyczny zaczyn i wszystkie jego późniejsze rozwinięcia nie mają sensu na żaden sposób, chyba że uznajemy, że nie ma Doskonałego Boga, tylko jakiś chaotyczny byt, nierozumiejący sam siebie. Tyle, że to w swej najgłębszej istocie nie różni się niczym od ateizmu. To nonsens, który może zrodzić tylko dalsze niezliczone nonsensy. Oczywiście jeśli ktoś wykorzystuje ideę kontraktu dusz - bo niektórym łatwiej jest to zrozumieć, niż Boga, bo mają w sobie zbyt dużo lęku - po to by pomóc im w drodze do Boga, to ok. Jeśli dzięki temu kierują się ku miłości i dobru, to w porządku, choć i tak w końcu ta szalona idea będzie musiała zostać porzucona. Budda nazywał to zręcznymi środkami. W Kursie zaś wskazuje się, że Bóg przekształca iluzje, które stworzyliśmy, z nieszczęśliwych w szczęśliwe, bo w szczęśliwych możemy pozbyć się lęku, a dopiero wolni od lęku może powrócić do Boga. Pozdrawiam bardzo serdecznie :) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stanislaawa
ojej dziekuje za to obszerne wyjasnienie. super napewno duzo sobie dzieki tobie uzmyslowilam. czyli zdaje sie, ze wg ciebie bashar reprezentuje idee kontraktu dusz. a czy twoim zdaniem jest cos takiego jak szatan, ktorz to szepcze nam te wszzstkie negatywne przekonania taki szatan ktory stworzyl Bog czyli najpierw doskonaly aniol, a potem ten aniol zaczal mieszac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Dobry wieczór :) Co do Bashara - idee, o których mówi w filmie, do którego podałaś link, są dla mnie bardzo, bardzo ok. O kontrakcie dusz napomina jedynie. Nie akceptuję tej idei, z powodów które wskazałem. W żadnym wypadku nie potępiam jednak nikogo, kto posługuje się tą ideą, jako "zręcznym środkiem", dla dobra innych. Ani nikogo kto w nią wierzy. Rozumiem, jak bardzo trudno jest, z punktu widzenia świadomości istoty, która przyjęła do swego umysłu ego, uzmysłowić sobie doskonałość Boga i odrzucać ego. W dodatku nie można tego w żaden sposób zrobić samemu. Gdy już przyjmie się ego, konstruuje ono pozornie tak skomplikowane światy, tak wyrafinowaną zasłonę kłamstw, że tylko Bóg może nas wyzwolić od tej myśli, od tego systemu myślowego (ego). Co do szatana. Nie nie wierzę w żadne sposób w szatana. Jest on niemożliwy, jeśli istnieje Doskonały Bóg. Można to wyjaśnić dość prosto. Jeśli Bóg jest wszechmocny i doskonały, a także obdarza wolną wolą, to nie ma dla Niego żadnego, ale to kompletnie żadnego problemu, by w Jego Prawdzie, Jego Rzeczywistości, czyli Jedynej Rzeczywistości, jedno Stworzenie Boże nie mogło skrzywdzić innego. Znów przykład rodzica: każdy ziemski rodzic bardzo kochający swe dzieci, gdyby uzyskał wszechmoc, tak ułożyłby wszystko, by jedno dziecko, któremu np. coś się pomyliło nie mogło skrzywdzić drugiego, któremu nic w głowie by się nie pomieszało. Tak uczynił Bóg. Ale dając wolność, nie mógł zapobiec jednemu, nie mógł zapobiec temu by Dziecko Boże odwróciło się od Niego w jakimś szalonym przekonaniu, że może stworzyć dla siebie coś lepszego, niż daje Bóg. Bóg dając wolność, nie pozwolił jednak, by Jego Prawa mogły zostać naruszone, by Jego Dziecko naprawdę skrzywdziło się. Bo Dziecko Boga jest Jego Skarbem, Jego Miłością. Wolą Boga nie mogła być zgoda, w jakiejkolwiek formie, na jakąkolwiek krzywdę, która mogłaby dotknąć Jego Skarb. Dlatego Dziecko Boże ma wolność by odwrócić się od Boga. Gdy to zrobi może śnić świat, w którym Boga nie ma. A więc świat, w którym pojawia się to wszystko czego nie ma w Domu Boga: śmierć, choroba, samotność, nieszczęście, niespełnienie, rozpacz. Nie ma więc szatana. Szatan to ego - to myśl by zająć miejsce Boga, by być pierwszym, by samemu zostać Bogiem. Jest to tak samo szalona myśl, jak ta jaką mogłaby pomyśleć rzeka w swym środkowym biegu: że odwróci się od swego źródła i będzie niezależna, że będzie sama dla siebie źródłem. Czy mogłaby tego dokonać? Nie, mogłaby śnić jedynie o takiej absurdalnej i niemożliwej sytuacji. Wszystko co negatywne sami sobie szepczemy do ucha. I tu jest ta trudność, o której pisałem wcześniej, trudność w uwierzenie i zrozumienie, że całe zło, które widzimy, którego doświadczamy, sami sobie czynimy. Gdy jest się w środku iluzji, powstałej z myśli o oddzieleniu od Boga, iluzja jest potężna, jest zniewalająca. Nie jest to takie dziwne, gdy uświadomimy sobie, kto jest twórcą tej iluzji: Dziecko Boże, a więc istota uczyniona na obraz i podobieństwo Boga, której Bóg dał swą moc. Jeśli ta moc zostanie skierowana po to by stworzyć iluzję rzeczywistości oddzielnej od Boga, to ta iluzja powstaje. Jest tak potężna, że tylko Bóg może nas z niej obudzić. Ale czyni to i to zostanie dokonane, gdyż dla Woli Boga wszystko jest możliwe. Nie trzeba więc w istocie nic robić, gdyż Bóg jest Pewny i Jego Plan nie może się nie powieść. Nawet nie powinniśmy nić robić i planować, gdyż odwracając się od Boga, Miłości Dającej nam wszystko i doskonale bezwarunkowo, staliśmy się w całkiem dosłownym sensie niepoczytalni. Jedyne co musimy, to to by będąc wolnymi, jakimi nas uczynił Bóg, powziąć decyzję, że nie chcemy już być poza Domem, że nie chcemy mieć innej woli, niż wola Boga. Gdy w sposób całkowicie spójny, bez żadnych wyjątków, bez zmiany tej decyzji, bez odwoływania jej, bez żadnego lęku, bez wątpliwości powiemy w swym sercu: "Boże, niech będzie Twoja Wola", przebudzenie będzie dokonane. Ponieważ jesteśmy zupełnie pomieszani, wydaje się to być dla nas bardzo trudne. Stopniowo jednak kierujemy się do tego miejsca i czasu, gdy już tak zmęczymy się naszym szalonym snem o świecie, z którego Bóg został wyłączony, że powiemy bez żadnych wahań i wątpliwości: "Nie chcemy tego zmiennego świata, w którym cierpienie jest nieuchronne, w którym Miłość jest zapomniana, Ojcze Nasz niech będzie Wola Twoja". Pozdrawiam:) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stanislaawa
o naprawdę bardzo dziękuję. ciekawe tylko skad ten upadły anioł w biblii. a moze ten aniol to alegoria czlowieka, odwroconego od Boga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do, budzac
Znales ludzi ktorzy mieli gleboka depresje lub mysli samobojcze a wyszli z tego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Dzień dobry 🌼 Stanislaawa - oczywiście tak, alegorycznie. W drodze do Boga musimy posługiwać się także rozumem. Dlatego Biblii nie można odczytywać dosłownie. Są w niej fragmenty czyste, lśniące jak najczystszy diament, ale są też fragmenty całkowicie zakłócone przez ego piszących. Czy np. Bóg Kochający swoje Stworzenie mógłby grozić straszną karą do czwartego pokolenia? Rozum mówi, że Jeśli jest Miłującym i Wszechmocnym Ojcem, to oczywiście nie, że Bóg nie jest żądnym zemsty mafiosem, gorszym od bandytów z najgorszych mafii, których satysfakcjonuje zemsta na żyjącym pokoleniu. 🌼 Co do depresji - tak znam osoby, które miały kliniczną depresję, tak głęboką, że nie były w stanie wstać z łóżka i zrobić cokolwiek, które zeszły do poziomu wegetacji. Wyszły z tego. Jedna od wielu lat jest na lekach, ale funkcjonuje coraz lepiej i bez depresji (jej zmagania z chorobą, mającą różne oblicza, trwają bardzo długo). Inna wyszła bez lekarstw i lekarzy, funkcjonuje całkiem dobrze, choć zmaga się z nieuświadomionym, mocnym egocentryzmem., który także jest w pewien sposób destrukcyjny (ale oczywiście o niebo lepszy od stanu klinicznej depresji). Znam osoby, które miały mocne myśli samobójcze. Sam zresztą miałem okresy w życiu, gdy miałem takie myśli, naprawdę poważne. Nigdy nie popełniłem samobójstwa z dwóch powodów. Po pierwsze zawsze obawiałem się, że samobójstwo jest bramą do jeszcze gorszych stanów świadomości, że zregresuję sobie zupełnie świadomość i utracę choć to trochę "rozwoju", które w danym momencie się dokonało. Po drugie miałem świadomość, że jest to okropnym świństwem wobec bliskich, że samobójstwo zawsze dla pozostających będzie przez nich odczytywane, choć często w nieuświadomiony sposób, jako oskarżenie. Ci którzy zostają, choć mogą nie dopuszczać tych myśli do świadomości, czują że zawiedli. Jest to najmocniejsze oskarżenie jakie można, choćby mimowolnie, rzucić innym w twarz. I Ci którzy zostają, jeśli nie są na mocnej, świadomej drodze do Boga, zawsze będą już tym skażeni, do końca życia. Poza tym inni nas potrzebują. Nawet jeśli w danym momencie nie możemy im wiele zaofiarować, to potrzebują tego byśmy po prostu byli. Jeśli nie mamy jakichś bliskich osób, to i tak zawsze są jeszcze bardziej potrzebujący, potrzebujący nas. Dlatego wydaje mi się także, że lekiem na depresję (może z wyłączeniem klinicznej, gdy człowiek już nie jest w stanie wstać z łóżka i umyć zębów) może być pomoc innym, choćby biednym zwierzątkom w schronisku. Tak mi się wydaje. Może warto także poszukać w internecie osób, które sobie poradziły z depresją. Na pewno są różne fora, na których takie osoby są obecne i chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami. To może być pomocne. Oczywiście na niemoderowanych forach zawsze znajdą się jakieś zupełnie zagubione dusze, które swą frustrację wyładowują przez dokuczanie innym, ale tych trzeba ignorować. Pozdrawiam bardzo ciepło, bardzo serdecznie. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Dzień dobry 🌼 Stanislaawa - oczywiście tak, alegorycznie. W drodze do Boga musimy posługiwać się także rozumem. Dlatego Biblii nie można odczytywać dosłownie. Są w niej fragmenty czyste, lśniące jak najczystszy diament, ale są też fragmenty całkowicie zakłócone przez ego piszących. Czy np. Bóg Kochający swoje Stworzenie mógłby grozić straszną karą do czwartego pokolenia? Rozum mówi, że Jeśli jest Miłującym i Wszechmocnym Ojcem, to oczywiście nie, że Bóg nie jest żądnym zemsty mafiosem, gorszym od bandytów z najgorszych mafii, których satysfakcjonuje zemsta na żyjącym pokoleniu. 🌼 Co do depresji - tak znam osoby, które miały kliniczną depresję, tak głęboką, że nie były w stanie wstać z łóżka i zrobić cokolwiek, które zeszły do poziomu wegetacji. Wyszły z tego. Jedna od wielu lat jest na lekach, ale funkcjonuje coraz lepiej i bez depresji (jej zmagania z chorobą, mającą różne oblicza, trwają bardzo długo). Inna wyszła bez lekarstw i lekarzy, funkcjonuje całkiem dobrze, choć zmaga się z nieuświadomionym, mocnym egocentryzmem., który także jest w pewien sposób destrukcyjny (ale oczywiście o niebo lepszy od stanu klinicznej depresji). Znam osoby, które miały mocne myśli samobójcze. Sam zresztą miałem okresy w życiu, gdy miałem takie myśli, naprawdę poważne. Nigdy nie popełniłem samobójstwa z dwóch powodów. Po pierwsze zawsze obawiałem się, że samobójstwo jest bramą do jeszcze gorszych stanów świadomości, że zregresuję sobie zupełnie świadomość i utracę choć to trochę "rozwoju", które w danym momencie się dokonało. Po drugie miałem świadomość, że jest to okropnym świństwem wobec bliskich, że samobójstwo zawsze dla pozostających będzie przez nich odczytywane, choć często w nieuświadomiony sposób, jako oskarżenie. Ci którzy zostają, choć mogą nie dopuszczać tych myśli do świadomości, czują że zawiedli. Jest to najmocniejsze oskarżenie jakie można, choćby mimowolnie, rzucić innym w twarz. I Ci którzy zostają, jeśli nie są na mocnej, świadomej drodze do Boga, zawsze będą już tym skażeni, do końca życia. Poza tym inni nas potrzebują. Nawet jeśli w danym momencie nie możemy im wiele zaofiarować, to potrzebują tego byśmy po prostu byli. Jeśli nie mamy jakichś bliskich osób, to i tak zawsze są jeszcze bardziej potrzebujący, potrzebujący nas. Dlatego wydaje mi się także, że lekiem na depresję (może z wyłączeniem klinicznej, gdy człowiek już nie jest w stanie wstać z łóżka i umyć zębów) może być pomoc innym, choćby biednym zwierzątkom w schronisku. Tak mi się wydaje. Może warto także poszukać w internecie osób, które sobie poradziły z depresją. Na pewno są różne fora, na których takie osoby są obecne i chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami. To może być pomocne. Oczywiście na niemoderowanych forach zawsze znajdą się jakieś zupełnie zagubione dusze, które swą frustrację wyładowują przez dokuczanie innym, ale tych trzeba ignorować. Pozdrawiam bardzo ciepło, bardzo serdecznie. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Dzień dobry 🌼 Stanislaawa - oczywiście tak, alegorycznie. W drodze do Boga musimy posługiwać się także rozumem. Dlatego Biblii nie można odczytywać dosłownie. Są w niej fragmenty czyste, lśniące jak najczystszy diament, ale są też fragmenty całkowicie zakłócone przez ego piszących. Czy np. Bóg Kochający swoje Stworzenie mógłby grozić straszną karą do czwartego pokolenia? Rozum mówi, że Jeśli jest Miłującym i Wszechmocnym Ojcem, to oczywiście nie, że Bóg nie jest żądnym zemsty mafiosem, gorszym od bandytów z najgorszych mafii, których satysfakcjonuje zemsta na żyjącym pokoleniu. 🌼 Co do depresji - tak znam osoby, które miały kliniczną depresję, tak głęboką, że nie były w stanie wstać z łóżka i zrobić cokolwiek, które zeszły do poziomu wegetacji. Wyszły z tego. Jedna od wielu lat jest na lekach, ale funkcjonuje coraz lepiej i bez depresji (jej zmagania z chorobą, mającą różne oblicza, trwają bardzo długo). Inna wyszła bez lekarstw i lekarzy, funkcjonuje całkiem dobrze, choć zmaga się z nieuświadomionym, mocnym egocentryzmem., który także jest w pewien sposób destrukcyjny (ale oczywiście o niebo lepszy od stanu klinicznej depresji). Znam osoby, które miały mocne myśli samobójcze. Sam zresztą miałem okresy w życiu, gdy miałem takie myśli, naprawdę poważne. Nigdy nie popełniłem samobójstwa z dwóch powodów. Po pierwsze zawsze obawiałem się, że samobójstwo jest bramą do jeszcze gorszych stanów świadomości, że zregresuję sobie zupełnie świadomość i utracę choć to trochę "rozwoju", które w danym momencie się dokonało. Po drugie miałem świadomość, że jest to okropnym świństwem wobec bliskich, że samobójstwo zawsze dla pozostających będzie przez nich odczytywane, choć często w nieuświadomiony sposób, jako oskarżenie. Ci którzy zostają, choć mogą nie dopuszczać tych myśli do świadomości, czują że zawiedli. Jest to najmocniejsze oskarżenie jakie można, choćby mimowolnie, rzucić innym w twarz. I Ci którzy zostają, jeśli nie są na mocnej, świadomej drodze do Boga, zawsze będą już tym skażeni, do końca życia. Poza tym inni nas potrzebują. Nawet jeśli w danym momencie nie możemy im wiele zaofiarować, to potrzebują tego byśmy po prostu byli. Jeśli nie mamy jakichś bliskich osób, to i tak zawsze są jeszcze bardziej potrzebujący, potrzebujący nas. Dlatego wydaje mi się także, że lekiem na depresję (może z wyłączeniem klinicznej, gdy człowiek już nie jest w stanie wstać z łóżka i umyć zębów) może być pomoc innym, choćby biednym zwierzątkom w schronisku. Tak mi się wydaje. Może warto także poszukać w internecie osób, które sobie poradziły z depresją. Na pewno są różne fora, na których takie osoby są obecne i chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami. To może być pomocne. Oczywiście na niemoderowanych forach zawsze znajdą się jakieś zupełnie zagubione dusze, które swą frustrację wyładowują przez dokuczanie innym, ale tych trzeba ignorować. Pozdrawiam bardzo ciepło, bardzo serdecznie. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stanislaawa
budzac sie oj dzieki za to! a np to ze w st. testamencie jest mowa o strasznym Bogu, ktory karze, to mozna wytlumaczyc to tak, ze w tamtych czasach lud byl mocno zacofany i tylko tak Bog mogl do nich przemowic . Bog po prostu dostosowuje sie do poziomu rozwoju ludu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
:) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stanislaawa
budzac sie czy ten usmiech oznacza, ze zgadzasz sie ze mna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Dobry wieczór :) Tak, można ująć to w ten sposób. Ale można wyjaśnić też troszeczkę inaczej. W zależności od stopnia oddania ego, czy tez poziomu samoświadomości, dokonujemy interpretacji Bożego Przesłania. Przykład, bardzo niedoskonały, ale przybliżający nieco istotę rzeczy. Wyobraźmy sobie wykładowcę matematyki na uniwersytecie. W czasie wykładu jego celem jest przekazanie pewnej wiedzy z zakresu matematyki. W sali lata komarzyca. Nie jest w stanie w żaden sposób pojąć celu wykładowcy. Postrzega promieniowanie cieplne i wykładowca jest jedynie potencjalnym dawcą posiłku. W kącie leży znudzony pies wykładowcy, który widzi, że pan w ogóle nie interesuje się nim w danym momencie i oddaje się swoim dziwnym sprawom. W ostatnim rzędzie zbłąkany student sinologii zdał sobie sprawę, że kompletnie nic nie rozumie i to nie jest jego wykład. W pierwszym rzędzie siedzą zaś fascynaci matematyki, którzy chłoną przekazywaną im wiedzę. Te same czynności tej samej osoby są bardzo różnie interpretowane, choć mają one jeden cel: przekazanie wiedzy matematycznej. I tak samo my, im mniejszą mamy samoświadomość, tym mniej rozumiemy co mówi do nas Bóg. Im większą, tym lepiej (co wcale nie oznacza, że do końca poprawnie). Wiara w surowego, strasznego, karzącego Boga, to mylna interpretacja Jego Przesłania, skoro jest Doskonale Miłującym Ojcem. Pozdrawiam :) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do, budzac
Co do depresji nie byly to osoby w tak zaawansowanym stadium jak wegetacja, lecz srodki antydepresyjne jedynie wyeeliminowaly u nich uczuciowosc i mysli samobojcze. Z tego co mi wiadomo nadal sa mocno nieszczesliwymi ludzmi. Jest to kwestia niemocy, czyli nie moga zmienic czegos na co nie maja juz wplywu. Uwazam ze takim ludziom jest najtrudniej, coz zycie...... Rowniez pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość donkichhto
budzac sie ale jak mylna skoro w st.testamencie Bog przestawiony jest jako ten, ktory karze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Depresja - to są delikatne sprawy, czasami trudno przedstawiać pewien punkt widzenia, nie narażając się na oskarżenia o bezduszność i pychę. Spróbuję jednak. Zakładam, że podłożem problemów jest, jak piszesz, rzeczywiście poczucie nieszczęścia, wynikające z poczucia braku możliwości wpływu na jakieś ważne sprawy. Niestety raczej dużo osób żyje tak, jakby w umyśle miało zupełnie odrębne przegródki dla różnych spraw. Np. w jednej mogą być zdarzenia z codziennego życia, w drugiej to co myślą o świecie, to czym jest świat, w jeszcze innej mogą mieć jakieś wyobrażenia na swój temat. Nie dostrzegają związku między tymi przegródkami, widzą je zupełnie osobno. Tak nie jest, wszystko to na siebie wpływa. Nie jest i nie może być tak, że to co np. myślimy o świecie nie ma wpływu na to jak będziemy odbierać zdarzenia z codziennego życia, itd. Podam drastyczny przykład, który mam nadzieję, że nie dotyczy osób, o których piszesz. Utrata bliskiej, ukochanej osoby, dziecka, męża, rodzica. Jeśli ktoś jest ateistą i doznaje takiej straty, to wtedy w zasadzie nie ma możliwości, jeśli to rzeczywiście była miłość, by móc w pełni pogodzić się z taka stratą. Bo jest to koniec miłości. Jak można nie wpaść w depresję tracąc na zawsze kogoś ukochanego? Można być twardym, czy udawać twardego, ale utrata na zawsze kogoś ukochanego po prostu jest czymś niezwykle depresyjnym. Można tylko założyć maskę, by nawet samemu przed sobą udawać, że to wszystko ma jakikolwiek sens, by nie wpaść w depresję. Ale to udawanie, to co zamiecione pod dywan, wychodzi w innej formie, chorób, depresji, nałogów, pracoholizmu, czy choćby tzw "pasji", które pozwalają nie zastanawiać się nad tym wszystkim, nie kontaktować się z sobą samym, i żyć jak w hipnozie, jak w transie. Tutaj świat bez Boga pokazuje swoje bezlitosne oblicze. Jesteśmy nieważni, i nieważne są nasze sprawy, nieważne są nasze uczucia. Jak to może nie być depresyjne? Jeśli ktoś mocno wierzy w Boga, to trudno o brak żałoby z powodu rozstania, być może na bardzo długo. Ale jeśli wierzy naprawdę, to naprawdę wierzyć też musi w ponowne spotkanie (chyba, że wierzy w piekło, wtedy spotkanie nie jest pewne, więc depresja bardziej prawdopodobna). To pozwala zakończyć żałobę, i wyzwala z depresji. I tak jest dosłownie ze wszystkim. To jakie nadajemy światu znaczenie - poprzez to w co wierzymy - takim uczyni dla nas świat. Ludzie oczywiście udają różne rzeczy, zakładają niezliczone maski. Ale na końcu, w głębi duszy, poza maskami, zawsze tak jest - to co widzimy w świecie, to jaką wiarą go obdarzamy, ostatecznie zawsze do nas wraca. Nie mam teraz np. wpływu na wojny w świecie, na nierówności, na wyzysk, na cierpienie. Dla mnie jest to tak depresyjne, że gdyby nie moja wiara, życie byłoby dla mnie okropnym ciężarem, chyba nie do udźwignięcia, a każda osobista porażka, każde smutne zdarzenie dotykające mnie osobiście dodawałoby do tego ciężaru kamień, który ostatecznie pogrążyłby mnie w samobójstwie. Jest tylko jedna recepta na to by nie być miotanym przez zmienny nieobliczalny świat - życie świadome. Świadomości nie zastąpi nic, ani leki, ani żadne ucieczki, ani pasja, ani praca, ani rodzina, nic, kompletnie nic. Gdy zaś chcemy zyskać świadomość, musimy zacząć się zastanawiać nad tym kim jesteśmy, czym jest dla nas świat. Albo idziemy drogą ku Absolutnej Samoświadomości, ku Bogu, albo, niezależnie od okresów prosperity i pozornego szczęścia, dopadnie nas bezsens i pustka. Pozdrawiam 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Donkichhto - zacznijmy od najprostszego przykładu, a potem idźmy dalej. Dwóch kibiców drużyn A i B ogląda dokładnie tę samą sytuację, ten sam mecz. Wygrywa A. Kibic A szaleje ze szczęścia, kibic B smuci się. Ze względu na dokonany wybór komu kibicować, zupełnie odmiennie interpretują to samo zdarzenie. Trzyletnie dziecko i koszykarz patrzą na fiata 500. W oczach trzylatka będzie to wielki wóz, nawet jeśli są większe, dla koszykarza malutkie autko. Dwóm osobom przepływa przez głowę ta sama myśl, to samo zdanie: "Bóg jest miłością". Ateista pomyśli, że jakieś szaleństwo przemknęło mu przez głowę, pewnie jakaś przypadkiem przeczytana brednia, wychynęła z otchłani neuronowej siatki. Wierzący zaś pewnie ucieszy się, że tak krzepiące myśli przychodzą mu do głowy. Dwie osoby mogą mieć głęboki wgląd, połączony z mistycznym stanem, w którym usłyszą, by kochali bliźniego swego jak siebie samego. Osoba mocno egocentryczna, nieświadoma swego ego, może uczynić z tego znak, że jest wybrana, że jest lepsza. Może więc zacząć obnosić się ze swoim poczuciem wyższości, rozgłaszać, że jest wybrańcem, bo Bóg do niej mówi. Druga, świadoma swego ego i to czym ono jest, może skupić się na otrzymanym przekazie i skupić na miłowaniu bliźnich, na uczeniu się by ich zawsze kochać. Biblia została spisana ludzką ręką. Różne osoby przekazywały poprzez słowa swoje doświadczenia kontaktu z Bogiem, swoje wglądy i objawienia. Wiemy o tym, choćby z ogromnej, mozolnej pracy biblistów, najczęściej głęboko wierzących chrześcijan. Ci spisujący byli różnymi ludźmi. Gdy mieli mocne ego, żyli w ciągłych konfliktach, byli mściwi i nie odpuszczali bliźnim, to każde objawienie mogli zinterpretować poprzez swe ego. Mogli więc mylić się. Jeśli uznasz, że nie ma żadnej pomyłki w Biblii, to zawsze będziesz żyć w stanie pomieszania i niezrozumienia Boga, gdyż Biblia zawiera całkowicie sprzeczne przekazy. Jest w niej i oko za oko, ząb za ząb, ale jest też w niej o kochaniu bliźnich jak siebie samego i nadstawianiu drugiego policzka. Dwa wzajemnie sprzeczne przekazy nie mogą być równocześnie prawdą. Pozdrawiam 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czasem ...
ej chyba nie wierzycie w te brednie co pisze ten co ma nick merkaba i wkleja na pomaranczowo :Pprzecież gdyby bog karał dzieci klatwami za grzechy pradziadków i ich ojców to już wariatkowo :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorze mozesz podac ile masz
lat ??chociaz z grubsza bo widzac ze troche zycia znasz 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość donkichhto
hmm czyli wg ciebie budzac sie karanie ludzi przez Boga w St. tesmtamencie to błąd, ktos przeinaczyl objawienie, bo mial duze ego? w tej chwili piszac to probuje zrozumiec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość donkichhto
budzac sie odpowiedz mi na inne pytanie jeszcze dlaczego kurs cudow wg ciebie nie jest new age?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc_się_
Dobry wieczór :) Ile mam lat - to bez znaczenia ;) Donkichhto - pomyśl o całej historii, jak wielu wierzących ludzi działało i działa z Bogiem na ustach, dokonując czynów zupełnie sprzecznych z wiarą. Pomyśl o wojnach religijnych, o inkwizycji, o torturowaniu i zabijaniu "w imię Boga". Każdy kto jest w tym świecie zbłądził, każdy kto jest w tym świecie może pomylić głos ego z głosem Boga. Z tej perspektywy jest dość oczywiste, że mogło to przytrafić się także osobom, które miały różne wglądy i objawienia, zwłaszcza gdy żyły w czasach gdy przemoc była na porządku dziennym. Mogły źle zrozumieć Przesłanie Boga i zinterpretować je poprzez swoje ego. *** New age raczej mocno kładzie nacisk na zmianę świata, zaś Kurs mówi wyłącznie o zmianie siebie. Poza tym new age, niestety jak większość religii, uznaje istnienie zła za coś obiektywnego, tak wynika z wielu new age'owych przekazów (choć new age nie jest jakimś zwartym i spójnym ruchem, obejmuje bardzo wiele różnych idei), podczas gdy Kurs naucza, spójnie i logicznie, że Miłujący Bóg nie mógł stworzyć zła, a więc nie może ono istnieć w sensie obiektywnym. Ono istnieje tylko w iluzji, w świecie, który jest postrzegany, gdy jesteśmy odwróceni od Boga. Nie należy jednak potępiać niczego. Wszystko co pomaga ludziom zwrócić się w stronę dobra i miłości jest dobre. Poza tym, skoro Bóg jest Miłością, to w pewnym sensie nawet ateista kochający ludzi, dbający o ich dobro, może być bliżej przebudzenia, niż wierzący, który potępia innych, nienawidzi ludzi ("choćby" wybrane grupy), stosuje przemoc. Warto też pamiętać, że żadna religia, ani Kurs, nie jest wartością samą w sobie. Gdy przebudzimy się ku Bogu, nie będą potrzebne ani religie, ani Kurs, ani żadne święte księgi. Ich wartość wynika tylko z tego, że jeśli rozumiemy ich przesłania, to wówczas są one pomocnym narzędziem w drodze do Boga. A narzędzie traci swą użyteczność, po osiągnięciu celu. Jak mawiali dawni mistrzowie, łódź jest konieczna do przeprawienia się na drugi brzeg, gdy brzeg zostanie osiągnięty, łódź staje się zbyteczna. Ktoś kto chciałby wnieść łódź na brzeg i dźwigać ją dalej na swych ramionach, nie zrozumiał po co jest łódź - a więc tak naprawdę nie dopłynął do celu. 🌼 Łagodnych i dobrych snów o ogrodach Boga, ogrodach dobra i radości :) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×