Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość CallMeBlondiee

FOBIA SPOŁECZNA, NIEŚMIAŁOŚĆ. Są chętni na spotkanie??

Polecane posty

Gość Maja 123
Dziękuję bardzo! Potrzebowałam jakiegoś pozytywu w życiu bo ostatnio było z tym kiepsko. Każdy odczuwa strach przed czymś nowym i ja też bardzo się stresuję ale wiem że to tylko na początku póżniej to mija. Nie jesteś głupia tylko się boisz ale pracodawcy to też ludzie i nie jest regułą, że są nieprzyjemni. Miałabyś póżniej wielką satysfakcję,że spróbowałaś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawszenowy - to co z tym Twoim kalendarzem? :) Pamiętam, że jakiś czas temu był Dzień Pozdrawiania Blondynek Ciekawe jaki dzień mamy dzisiaj :) Swoją drogą, to Mała Suu ma świetną pamięć :) Mi gdzieś umknęła wzmianka o tym kalendarzu. Hehe, też mnie rozwaliła końcówka przemówienia Misi i reakcja 33 :) Śmiałam się dobre kilka minut. Maja 123 - dołączam się do gratulacji :) ach jak przyjemnie... - może dziwnie to zabrzmi, ale mam ochotę Cię przytulić, bo przypomniałaś mi moją kochaną mamę. Też nie oszczędzila jej nerwica i lęki spowodowane niedowartościowaniem. Ja mam zresztą to samo, ale do tego jeszcze fobię społeczną. Trzymaj się dzielnie. I nigdy nie mów, że jesteś głupia, to nieprawda! Otnica, Lukey - super, że też nadal jesteście chętni na kolejne spotkania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maja 123
Myśleliście czasem o ile świat byłby lepszy gdyby tak jeden dzień i jedną noc każdy człowiek czuł to co my? Was też rozbrajają słowa "weż się w garść' lub moje ulubione "gdybyś tylko chciała trochę się postarała" Terapia pomogła mi otworzyć się do ludzi, nie bać się walczyć o siebie, być trochę egoistką a przede wszystkim oswoić lęki. Podoba mi się dzień pozdrawiania blondynek:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maja 123 - o tak, przecież całe zło tego świata polega na braku empatii i zrozumienia... A więc jesteś kolejnym przykładem na to, że terapia to nie pic na wodę i faktycznie może pomóc. To naprawdę pocieszające, że jest taki ratunek, już niebawem i ja spróbuję z niego skorzystać. W końcu podjęłam odpowiednie kroki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maja 123
CallMeBlondiee, mnie pomogła zmienić spojrzenie na siebie i swoje życie nie żaluję,że się zdecydowałam. Trudno jest grzebać w swoim życiu, nie raz miałam ochotę rzucić to wszystko w diabły ale warto przeczekać i ciągnąć dalej. Idzie szybciej jak mas wsparcie w rodzinie albo bliskiej osobie, w każdym razie życzę ci powodzenia:-) A teraz żegnam bo już padam, dziś byl dzień pełen wrażeń. Dobrej nocy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, wywołany do tablicy odpowiadam :) Mala Suu - Biorę lek nadal ale entuzjazm opadł, wydaje mi się że po prostu lek zrobił co zrobił ale więcej już nie pomoże. Chyba przydałaby się terapia, ale ciągle czekam... Termin dopiero z końcem maja. Ale sam już nie wiem... Myślę żeby może udać się gdzie indziej do psychologa, nie wiem zobaczę. Rower kupiłem :) wspominałem o tym tutaj gdzieś z miesiąc temu że pierwszy raz byłem na rowerku :) Jak już piszę to napiszę coś więcej:) Powoli wyjaśniają się też chyba moje problemy zdrowotne. Najpierw miałem wizytę u ortopedy który powiedział że nie mam ortopedycznych problemów, ale że przydałaby się rehabilitacja bo mam napięte mięśnie. I jak tak zacząłem od tego momentu siebie obserwować to fakt mięśnie same z siebie stają się napięte ja tego kompletnie nie kontroluję. W sobotę gdy siedziałem w aucie zauważyłem że strasznie napięły mi się mięśnie nóg bez żadnego powodu, rozluzniłem je, ale po pewnym czasie zauważyłem to samo... To się dzieje bez żadnego powodu. Coś czuję że wszystko jest powiązane z fobią... W każdym razie zacząłem rehabilitację. Co by tu jeszcze napisać:) Ogólnie nic ciekawego się nie dzieje... Dalej stoję w miejscu. Pomysł z Camino de Santiago utknął w martwym punkcie, z jednej strony ogromnie mnie tam ciągnie, z drugiej strony odwagi brak. Kompletnie też nie wiem co dalej, nie wiem studia, jakaś szkoła policealna, jakiś kurs, czy jakaś praca, czuję się tak jakbym był w czarnej dziurze, nie wiem nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ostnica
Używam określenia "w czarnej d***e", co świetnie oddaje wszystkie "smaczki" sytuacji. ("Skąd ja to znam i czemu z autopsji?")

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet bez latarki
słabiutka misia Żartujesz? Pewnie cicho w kąciku siedziałaś i Cię nie zauważyłem.;) I proszę mnie nie zawstydzać, bo tego w życiu mamy aż nadto.;) "Weź się w garść"... Powtarzałem sobie te słowa już nieraz. Czy to znaczy, że nie czuję i rozumiem siebie samego? Tak na marginesie - nie bardzo skuteczne to hasło.:) Kiedyś powiedziałbym: grunt to się nie cofać, ale to nieprawda. Stanie w miejscu też nie jest dobre. Trzeba się wziąść w garść i choć trochę... nie!... ... mocno się postarać.:P ...to oczywiście mówiłem ja - 33 na karku.;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Facecie bez latarki, czasem te kroczki sa tak male,że ich po prostu nie widać a my chcielibyśmy milowych- ja przynajmniej tak bym chciala. Myślę,że nie o to chodzi ,że się nie rozumiemy tylko nasza podswiadomość nie chce sie nas słuchać. Właściwie to dlaczego jesteś bez latarki? Może trzeba jej poszukać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktoś mi zastrzegł mój poprzedni pseudonim, wcześniej byłam MAJA 123 :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet bez latarki
Maju, może apetyt rośnie w miarę jedzenia? Przeczytałem, że ostatnio masz dobrą passę.:) Małe SYSTEMATYCZNE kroczki też mogą być satysfakcjonujące. Gdy tych kroczków brakuje, albo zbyt rzadko są stawiane, wtedy dopiero ich nie widać. Giną w marazmie. Może to podświadomość, a może coś innego. W końcu mimo podobieństw, różnimy się od siebie. Wygląda jednak na to, że coś tam w środku nie działa i ma to niestety wpływ na całe nasze funkcjonowanie. Trudne pytania zadajesz. Jako niepoprawny optymista unikam czarnowidztwa, ale czytając Matiasa i Ostnicę pomyślałem, że i ja jestem w czarnej - za przeproszeniem - dupie. Idąc dalej tym tokiem rozumowania: czy oprócz naszej trójki jest tam jeszcze miejsce na latarkę? A może to Ostnica ma latarkę, Matias baterie i trzeba tylko się dogadać?;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ostnica
Kolejny powód, żeby się "zlatać" (=robić zlot)!;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet bez latarki
... to taki ukłon w stronę autorki tematu.;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LionInTheJar
Hej! Ja mam taka propozycje, zeby może ci, którzy maja na to ochote oczywiście, opisali swoja sytuacje rodiznna, dziecinstwo - moze jest warto sie nad tym zastanowic jakie zdarzenia mialy wplyw na to jacy jestesmy. Rózne napiecia, blokaty - skąd to sie własciwe bierze? Myśle, że ogromna role odgrywa tu dziecinstwo.. Moi rodzice np. sa rozwiedzeni, w domu miały miejsce częste kłótnie, a nawet "bojki". Generalnie atmosfera w domu na pewno odbija sie jakos na małych istotkach. ;) Warto wszystko dokładnie zanalizować. Dlatego myśle, ze u mnie głownie to jest przyczyna i teraz trzeba starac sie odzyskac poczucie bezpieczeństwa, spokoj i luz. ;) A jak to jest z Wami? Myslicie ze cos miało taki wpływ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
LionInTheJar - Wiadomo że dzieciństwo, okres dorastania to było kluczowe bo jak inaczej wytłumaczyć fobię? Ja innego wytłumaczenia nie widzę. Przecież nie urodziłem się z fobią społeczną, to jest coś z zewnątrz, to nie było we mnie od początku z czasem się nasilało. Wiadomo rodzina, szkoła, nauczyciele, inni ludzie, media, kościół wszystko jakiś tam swój element do tej układanki dołożyło, jedno mniej inne więcej. Na rodziców o czym wielokrotnie pisałem teoretycznie nie mam prawa narzekać, nie wychowywałem się w jakiejś patologicznej rodzinie, ale jednak czegoś zabrakło. Wielokrotnie o tym wspominałem że moje odczucie jest że żyję w sztucznej rodzinie, nigdy nie było u nas szczerości. Zawsze czułem obawy przed powiedzeniem tego co myślę, czuję, co chciałbym zrobić itp., nie wiem z czego to się brało, pewnie gdzieś przyczyn trzeba by szukać właśnie w dzieciństwie. Ogromna obawa przed mówieniem tego czego chcę, szczególnie problem ten mam w przypadku mojej mamy, mam wrażenie że zostałem po prostu stłamszony. W sumie nie dziwię się że mam problem w komunikacji z obcymi skoro mam problem w komunikacji z najbliższymi... Ze mną od małego mało się rozmawiało w domu i to też pewnie jest jakaś przyczyna że jest jak jest. Wiadomo w szkole było ok, więc dla rodziców problemów nie było. W sumie tak na ten temat można by pisać i pisać, ale nie mam wątpliwości że to w jakiej rodzinie się wychowywaliśmy miało duży wpływ na to że teraz mamy fobię. Jedna z moich sióstr jest kompletnym przeciwieństwem mnie co wydaje się być paradoksem, ale jak widać jej się udało. Jednak między moimi siostrami jest rok różnicy więc zawsze miały siebie i może było łatwiej się wyrwać? Nie dała się stłamsić przez rodziców i się jej udało czego jej zazdroszczę. PS. Widzę że wreszcie udało się dobrnąć do setnej strony :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie przeczytałam wypowiedż Matiasa i tak myślę,że u mnie było tak samo. Rodzina zwyczajna, dwaj mlodsi bracia z niewielką różnicą wieku między nimi, ojciec który chciał przeżyć moje życie, mało tego zawsze wiedzial najlepiej co dla mnie dobre. Tradycyjne wychowanie, czyli kobieta jest od prac domowych, wychowywania dzieci, mężczyzna to pan i władca. A ja zawsze cicha, spokoja, tak aby nie sprawiać kłopotów i w końcu zasłużyć na tę cholerną miłość. Ciężko rozbić skorupę którą budujemy wokół siebie, najgorzej jak sama popęka. Długo trwalo za nim przestałam czuć się winna, gorsza ale powoli staje się panią swojego życia i wiecie co? To bardzo przyjemne uczucie! Facecie be latarki! Obawiam się,że ta latarka rozłożona jest na wiele małych części i ma je naprawde sporo osób, najlepsze jest to,że wiemy o tym i staramy się ją razem poskładać. I dodam jeszcze,że ja też jestem optymistką i dzięki temu cieszą jeszcze szczegóły- prawda?;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
LionInTheJar--część już o tym pisała .Musisz się cofnąć o kilkadziesiąt stron .Ja nie mogą wszystkiego zwalić na dzieciństwo chodziarz czasami bywało "groźnie" .Nie chce mi się wdawać w szczegóły bo to niczego nie zmieni .Ale znam wiele osób które miały dużo gorzej ode mnie i powychodziły na ludzi .Ja jestem pewien że moje problemy są wrodzone .Nie wiem czy to jest sprawa genów czy może matka za dużo paliła w czasie ciąży ale wiem że "idealne dzieciństwo" nic by nie zmieniło w moim przypadku . W tej chwili jestem wrakiem tak samo fizyczny jak i psychicznym .Istnieje duża możliwość że od dziecka cierpię na jakąś przewlekłą przez nikogo nie wykrytą chorobę .Wiele by to tłumaczyło .Sam bym się do takiego stanu nie doprowadził .Szczerze mówiąc ja już nie chcę wiedzieć .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawszenowy,co to znaczy -powychodzili na ludzi-? Mnie jeszcze bawi to stwierdzenie, że człowiek ma wolną wolę, wybór, bo czy ktoś takie życie sobie wybiera? Wiem,że to trudne ale czemu nie walczysz o siebie? Jeśli sam się nie zatroszczysz to nikt tego nie zrobi.Wiem,co mówię byłam w takim stanie i żyłam tak,nie przepraszam nie żyłam wegetowałam.Najgorzej znależć motywację, powód dla którego warto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich po długiej mojej nieobecności. 🖐️ Zabieram się za nadrabianie wszelkich forumowych zaległości. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
emu123 - U mnie akurat jest tak że jeśli idzie o rodziców to ojciec przeważnie siedzi cicho, natomiast moja matka uważa że wie co jest dla mnie najlepsze, chciałaby urządzić mi całe życie itd. Zresztą tak samo jest w przypadku moich sióstr, ale one są chyba bardziej odporniejsze, bardziej niezależne, nie dały się tak stłamsić jak ja. Jak byłem młodszy to moja mama zawsze wszystko za mnie załatwiała, mówiła za mnie itd. i "dzięki" temu dziś na przykład mam problemy z sytuacjami w sklepach, u lekarzy itp. Wiadomo że w jakiejś części górę bierze tu fobia, ale fakt jest też taki że ja dopiero w wieku 21lat uczę się tak naprawdę różnych sytuacji społecznych takich jak na przykład właśnie zakupy w sklepie (!!!), przez 18 lat to w ogóle żyłem jak w jakimś inkubatorze, moje kontakty z innymi ludzmi ograniczały się do szkoły. Mój tata wydaje mi się że jest bardziej liberalny:) to znaczy nie uważa że wie wszystko najlepiej. Jeśli się z czymś nie zgadza, jeśli uważa że nie powinienem czegoś robić to nie będzie robił takiej szopki jak moja mama. Moja mama zawsze gdy chce się pogadać o jakiś ważnych sprawach to albo ucieka, albo zaczyna się złościć, następnie jest obrażona. W sumie to dopiero niedawno zdałem sobie z tego sprawę. Tak mi się wydaje że to są dwie zupełnie inne filozofie, mój tata gdybym nie uczepił się tak swojej matki dał by mi wędkę bym sam łowił, żebym popełniał błędy, żebym się uczył, natomiast moja mama od razu dawała mi gotową rybę... Dziś wiem że ta pierwsza filozofia to jest filozofia którą powinno się wychowywać dzieci, szkoda u mnie wyszło jak wyszło. Wydaje mi się że coś straciłem bo przez lata jakoś uciekłem od swojego taty i wszystko zawsze załatwiałem u mamy, to był błąd, uzależniłem się, stałem się marionetką, ale cóż czasu się nie cofnie. Gdybym może nie uzależnił się tak od swojej matki może byłoby dziś inaczej? Pamiętam jeszcze nie tak dawno temu, dokładnie 3 lata. Zdecydowałem się startować na wychowanie fizyczne na AWF, musiałem się przygotowywać do egzaminów sprawnościowych. Mój tata ogólnie uważał że robię błąd, że z takich studiów nic nie będę miał, ale... mi pomagał, mówił jakie błędy robię przy skoku w dal, co powinienem robić inaczej, chodził i patrzył na zajęcia które miałem z pływania i następnie też mówił co było nie tak. Natomiast w takich sytuacjach w przypadku mojej mamy wygląda to tak: nie zgadzam się z tobą, robisz błąd, złości się, i... zostawia mnie samemu sobie, skoro się na to zdecydowałeś to radź sobie sam i pewnie liczy że się noga powinie. Ze mnie przeważnie gdy zostawałem pozostawiony sam sobie uchodziło powietrze i wszystkie moje pomysły, marzenia upadały. Jeszcze odnosząc się do drugiej części tego co napisałaś to ja na przykład nie odczuwam poczucia winy, nie czuję się gorszy od innych, nawet zdaje mi się że mam gdzieś co inni sobie o mnie myślą. Tylko że mi się chyba tylko tak wydaje. Tak to wszystko jest u mnie głęboko w podświadomości, działa to jak naciśnięcie guzika i już, automat. Ech rozpisałem się znowu :) Ale dobrze czasem coś z siebie wyrzucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz Matias, coś w tym musi być, czytając to co napisałeś o swojej rodzinie i układach tam panujących miałam wrażenie,że jesteś moim znajomym. Różnica taka,że on ma 31 lat i 3 siostry a tak mówi dokładnie to co ty. Też ma fobie społeczną, mieszka sam, z nikim nie utrzymuje bliższych kontaktów. Matka, która chciała decydować o wszystkim i wycofujący się ojciec. Czy chodzisz na jakąś terapie? Może warto spróbować i odciąć tą toksyczną pępowinę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszy krok został zrobiony gdzieś pod koniec stycznia poszedłem do psychiatry. Trochę się wahałem ale wszedłem w to, od tamtego czasu zażywam Zoloft, ogólnie trochę mnie ten lek postawił na nogi, bo byłem już w tragicznym stanie, ale obecnie czuję się że dotarłem do ściany. To znaczy lek mi już nic więcej nie da, pora na psychoterapię którą zalecił psychiatra. Póki co czekam na termin, jestem w kolejce i najprawdopodobniej zacznę ją gdzieś w połowie lub pod koniec maja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko nie zniechęcaj się zbyt szybko. To długi i ciężki proces, raz jest lepiej, raz gorzej a efekty przychodzą powoli. Ja uważam, że warto, praca nad sobą naprawde przynosi efekty. Będe trzymać kciuki:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co tu znowu tak cicho? Jak coś napiszę to wszyscy milkną i znikają :) Wczoraj byłem u psychiatry, dostałem receptę na 3 miesiące. Dawka cały czas ta sama choć psychiatra mówił że z jednej strony biorę dawkę najmniejszą i można by ją zwiększyć tym bardziej że tak jak mówiłem czuję że dotarłem do ściany. Gdybym zwiększył dawkę to poprawa ponoć byłaby dużo większa. Ale z drugiej strony powiedział że skoro za ok.miesiąc mam mieć psychoterapię to może lepiej będzie nie zwiększać dawki bym miał większe poczucie wtedy że to nie dzieje się tylko dzięki działaniu leku, czy coś w tym stylu:) W każdym razie stanęło że dawka została ta sama. Na koniec powiedział też że cieszy się że czuję się lepiej i że to widać, nie wiem czy było to powiedziane od tak, czy faktycznie poprawa jest widoczna gołym okiem. Choć pewnie porównując to jak wyglądałem, zachowywałem się i jak mówiłem 3 miesiące temu to rzeczywiście pewnie jakieś zmiany widać. Dziś zrobiłem sobie też wycieczkę w góry na Ćwilin:) Samotna wyprawa dobrze robi, ze szczytu piękne widoki na Tatry:) Szkoda że tylko trochę podolewają stopy... no i trochę czuję się zmęczony ale to akurat takie pozytywne zmęczenie (jak widać kondycji brak:)) Wczoraj mogłem się też przekonać że to co napisałem kilka postów wyżej jest faktem. Gdy powiedziałem że jadę, moja mama powiedziała bym dał sobie spokój czy coś w tym stylu i czuć było że jest zła. Coś tam pózniej w rozmowie z moim tatą mówiła że akurat teraz musiało mi się zachcieć wyjazdu, że mógłbym poczekać. Tylko ja już nie mam zamiaru czekać, czekałem kilka lat i chcę wreszcie zacząć żyć, a na ten Ćwilin to powinienem iść już kilka lat temu. Przełożyłbym wyprawę na za tydzień i za tydzień byłoby to samo. Mój tata nic nie komentował, po prostu spytał się kiedy planuję jechać, skąd chcę wyruszyć, a dziś jak wróciłem pytał jak było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I oto chodzi Matias, sam wiesz co dla ciebie dobre i trzymaj się tego. Leki pomagają i czasem trzeba czekać na ich dzialanie aby zacząć terapie. Zadroszcze ci tej wycieczki:-) ja dziś zaczęłam sezon rowerowy przy takiej pogodzie chce się żyć. Co poza tym robisz? Uczysz się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet bez latarki
Co tu tak cicho? Nie każdemu pisanie przychodzi z taką łatwością.:) Maju, optymizm pomaga, ale czy nie ma skutków ubocznych? Czy dostrzeganie we wszystkim pozytywów nie fałszuje rzeczywistości? Zastanawiam się, czy optymizm może być przyczyną bagatelizowania swoich problemów. Tak czy siak - cieszenie się szczegółami może wciągać, prawda?;) Poskładanie latarki brzmi optymistycznie, ale jak sama napisałaś: "jeśli sam się nie zatroszczysz to nikt tego nie zrobi". Poruszyłaś bardzo ważny dla mnie temat - motywacja. Wydaje mi się, że to dla mnie kluczowy element - światełko w tunelu, jeśli trzymać się tematu światła.;) Może wtedy nie potrzebowałbym latarki.:) Nie wierzę w tezę, że rodzimy się z "problemami". Mogę zgodzić się, że przychodzimy na świat z pewnymi predyspozycjami, ale to wszystko. Dopiero wpływ środowiska nas kształtuje. A jeśli środowisko, to na pewno rodzice, którzy - szczególnie w pierwszych latach życia - są naszym autorytetem. Widzę pewne podobieństwa, bo i mój ojciec długo nie dawał mi pełni swobody. Generalnie nie lubię się nad tym rozwodzić, bo wiem, że rodzice zawsze chcieli i wciąż chcą dla mnie jak najlepiej. Ugaaa, trzeba będzie oblać Twój powrót.;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zgnita Pomarańcza
Mnie opuściła moja wielka miłość. Właśnie z tego powodu ,że byłam dla kogoś "zbyt nieśmiała". Pierdoły, nie problemy? Moze dla kogoś, kto nie rozumie. Dla mnie dramat. Pozdrawiam nieśmiałych, 3majcie się i walczcie o siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet bez latarki
Trzymaj się i powalcz o kogoś, kto nie poddaje się tak łatwo.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×