Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zero wsparcia :(

Pytanie do osób chorujących na depresję.

Polecane posty

Gość Zero wsparcia :(

Psychiatra u mnie zdiagnozowal przewleklą depresję i nerwicę, zapisał leki na początek z grupy SSRI i skierował na terapię. Dopiero teraz podjęłam się leczenia, ponieważ wstydziłam się i nadal się wstydzę tego stanu, ponieważ inni zdrowi ludzie kompletnie tego nie rozumieją. Swoje problemy skrzętnie ukrywałam przed światem. Udawałam osobę wesołą, a w środku wszystko umierało i nadal umiera. W swoim otoczeniu uchodziłam wręcz za osobę, która ma silną psychikę i twardo stąpa po ziemi. Jednak od początku 2009 roku mój stan się pogłebia. Wkońcu wszyscy widzieli że coś nie tak, jednak wszyscy mnie olewali i nikt nie pytał mnie o nic. Mimo że skutki choroby były i są bardzo widoczne to mnie jezcze dobijają, nikt się nie kontroluje, wszyscy są wręcz bezczelni. A może ja tak tylko to odbieram? :( Jak ktoś z najbliższej rodziny zaczyna ze mna Przez chorobę sporo przytyłam ( kompulsywne objadanie się) i nikt nie szczędził komentarzy na temat mojego wyglądu :( Mam pytanie: Jak wasi bliscy i ogólne otoczenie zareagowali na waszą depresję? Ja niestety spotkałam sie z totalnym nie zrozumieniem. Nie chciałam żeby inni się dowiedzieli, ale mój mąż bez mojej wiedzy uprzedził rodzinę że choruje i nie wolno mnie denerwowac itp... Z moją mamą rozmawiełam jeszcze przed pójściem do lekarza, mówiłam jej że już nie daję rady życ jak dotychczas, że czuję sie chora i potrzebuje pomocy. Wcześniej dawałam jej sygnały że coś jest ze mną nie tak. Widziała że jestem apatyczna, ciągle płaczę i że łatwo jest mnie wyprowadzic z równowagi. Moja mama stwiedziła że faktycznie coś się ze mną dzieje, ale określiła to jako moje fanaberie, usprawiedliwienie lenistwa i słabośc charakteru, ponieważ zawsze się czułam gorsza od innych, byłam placzliwa i bojaźliwa. Już wtedy byłam chora, ale sobie z tego sprawy nie zdawałam i słuchałam rad typu "weź się w garsc" i starałam sie to robic. Depresja po pewnym czasie przyjmowała łagodniejszą formę, ale i tak czułam się źle. :( Mąż powiedział swojej mamie i ojcu. Zrobił to bez uzgodnienia tego ze mną, myślał że tak będzie lepiej , ale zrobił bląd. Przypadkiem podsłuchałam tę rozmowę ( byliśmy wtedy u nich i ja wyszłam na papierosa, drzwi zostawiłam uchylone i prawie wszystko słyszałam, jednak bałam sie przerwac tę rozmowę i nawet kiedy skończyli, nie miałam ochoty tam wracac i nie chciałam żeby się połapali że ja podsłuchiwałam). Teściowa na początku sie zaśmiała i powiedział że jestem zwyczajnie przewrażliwiona na swoim punkcie i że moi rodzice wychowali mnie na rozpieszczoną księżniczkę, która chce skupic uwagę na sobie. :( Teśc stwierdził że wymyśliłam sobie tę chorobę, no bo inni tak też robią. Powiedział że to za sprawą "mody na rozczulanie się" która przyszła do nas jak wszystko co dziwne z Ameryki. :( Mój mąż tej choroby za bardzo nie rozumie, niby sie stara, ale nie chce tak naprawdę poznac co się ze mna dzieje, chciałam mu nieco przybliżyc istotę tego stanu, wyszukałam w necie różne artykuły na ten temat ,ale on nie spojżał na rzaden z nich :( Teraz znów mam ochotę się zamknąc w sobie, uciec gdzieś daleko najlepiej 2 m pod ziemię, czuję że i tak się za bardzo otworzyłam, dostałam kopa i znów nie mogę przestac jeśc. Dziś znów zaczęłam się drapac do krwi :( I jak tu zacząc zdrowiec??? Zacząc powoli wszystko od nowa??? Przepraszam za ortografię, ale pisałam to w pośpiechu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moi lolita
jestem w bardzo podobnej sytuacji, i niestety uwazam ze samemu sie nie pociagnie- MUSI byc jakas osoba ktora cie zrozumie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
nie mam czasu w tej chwili ci odpowiedzieć szczegółowo ale nawet najbliżsi często nie rozumieją czym jest depresja wiem coś o tym, bo sam się leczę pewnie nie stało się dobrze, że wszyscy wiedzą ale nic już nie poradzisz bierz leki, to podstawa, chodź na terapię i się pozbierasz :) ja po jakimś czasie nabrałem dystansu i po prostu jest mi obojętne co o mnie pomyślą, czego i Tobie życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BRrrRRe
Miałam a raczej mam nadal podobnie... Tylko ,że nie mam meza. Moi rodzice nic nie wiedzą, mama ciagle powtarza ,ze jestem jakas dziwna :O nie mieszkam z nimi , myśla ze jestem na studiach , a tak naprawde pracuje bo musze sie utrzymac , studia przerwałam z powodu choroby potem pojawila sie fobia spoleczna - do autobusu wsiadam tylko rano i w nocy ,gdy jezdza puste , jazda metrem skonczylaby sie atakiem paniki. O chorobie wiedza dwie przyjaciolki (byłe) , wczesniej bylam wesola mialam na wszystko czas bylo swietnie , teraz wymiana smsow raz na 2 miesiace , zero zainteresowania. W pracy glownie meskie towarzystwo , nie ma czasu na rozmowy i poznawanie sie )aklad produkcyjny) wracam do domu i siedze przed telewizorem albo komputerem ...takie moje zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eleeene
dla osoby obok problem depresji bliskiego jest ogromnie trudny. To jest ciezar niejednokrotnie nie do udzwigniecia. Nie dziw sie mezowi, ze niezbyt potrafi sie zachowac w tej sytuacji. Trzeba miec w sobie wiele cierpliwosci, wyrozumienia i wiedzy jak zachowac sie, jak wspierac , jak pomoc osobie z depresja. Bylam z racji zawodu niejednokrotnie swiadkiem walki z ta choroba. Trudna choroba dla calej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale on nie spojżał na rzaden z nich pomijając ortografię powinnaś (po konsultacji z psychologiem lub psychiatrą) powiedzieć mężowi, że lekarz chce się z nim zobaczyć ( nie ty chcesz ale lekarz) bardzo często psychicznych problemów nie bierze się na poważnie artykuły w necie nie przemawiają do nas bo nie jest tam napisane "staszku! ziuta ma poważny problem, musisz jej pomóc" więc osoba bliska broni się przed tym, ze to dotyka też ciebie jak może mąż musi usłyszeć o twoim stanie i zagrożeniach od specjalisty musi od niego usłyszeć jak powinien postępować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
więc osoba bliska broni się przed tym, ze to dotyka też ciebie jak może broni się jak może...........*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Leczę się z depresji od 4 lat.Teraz jest naprawdę dobrze(normalnie żyję ,pracuję)chociaż wciąż biorę leki.Nie wiem jakby to ze mną było,ale w pewnym momencie znalazłam się w szpitalu,na oddziale dziennym.Tam przeszłam psychoterapię i od tego momentu zaczęło się moje zdrowienie. Poczyniłam radykalne zmiany w swoim życiu , zmieniłam również siebie.Mój nastrój często się obniża,ale walczę z tym.Pamiętam swoje cierpienie sprzed jakiegoś czasu i postanowiłam nie dopuścić do nawrotu.Również nie miałam wsparcia w rodzinie.Znalazłam je ns oddziale dziennym u personelu i pacjentów,którzy rozumieli.Wychodzenie z depresji to ciężka ,mozolna praca.Być może nie bedę zdrowsza niz teraz,i być może nie odstawie leków,ale teraz potrafię z radoscią funkcjonować i cieszyć się życiem.mam nadzieję,że moja historia będzie dla Ciebie autorko nadzieją.Pozdrawiam Cię serdecznie.ja rozumiem co czujesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
ike ma rude kudły i fatalną opinię na kafeterii ;) ale ma rację, musisz iść w tym kierunku, skonsultuj się z lekarzem, powiedz wyraźnie, że nie masz wsparcia i nawet sama zaproponuj takie rozwiązanie z mężem oczywiście spokojnie, ale to dobry pomysł ludziska som gupie, jakiś człowiek się wiesza i się dziwią, gęby otwierają i nie mogą pojąć, ale powiedz im, że masz depresję, myśli samobójcze, to cię wyśmieją, że wydziwiasz... sama dobrze wiesz jak to wygląda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eleeene
maz moglby zasiegnac rady psychiatry ,ale musialby miec taka wole , chec i wykazac duzo empatii w swej postawie. Ze strachu czesto bliscy nie chca miec takiej wiedzy , chca zyc normalnie, a nie chodzic troche po omacku i na palcach, przy takim chorym. Najwazniejsze mysle ,to samemu podejsc do tego jak do normalnej choroby.Brac sytematycznie leki, dobrze byloby przejsc terapie psychologiczna w grupie i ze wszystkich sil starac sie o wysilek fizyczny.Na przekor braku ochoty, sily . Najgorsza chyba jest jesien, zima.Dodatkowo brak slonca, szare kolory i ogolny pesymizm nie nastraja pozytywnie. Moze dodatkowo jakies solarium , by wygrzac sie w ciepelku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją
historię ... więcej jest nas takich... nikt nas nie umie zrozumieć... aż się wyć chce jak patrzę na niektóre osoby wyśmiewana Nas, nawet w rodzinie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją
wyśmiewają się*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
maz moglby zasiegnac rady psychiatry ,ale musialby miec taka wole , chec i wykazac duzo empatii w swej postawie. tu nie chodzi o poradę a o np. wizytę w sprawie wywiadu środowiskowego maż musi iść w przeświadczeniu, że to pomoże żonie i że jest to działanie standardowe a wszystko to po to bo lekarz ma autorytet tak już jest z nami- ludźmi że wierzymy specjalistom w jakiejś dziedzinie i stosujemy się do ich zaleceń bo ich słowa uznajemy za pewnik istnieje duża szansa, że słysząc diagnozę i zasady postępowania od lekarza, mąż weźmie jej chorobę na poważnie bo nie wyczytał tego w internecie, nie powiedziała mu o tym baba (a przecież w oczach facetów baby lubią histeryzować i wymyślać) tylko lekarz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Choruje na depresję od wielu lat , na dodatek mam osobowość borderline co nie ułatwia sprawy. Na szczęście mam całkowite zrozumienie ze strony męża dzięki czemu skutecznie walczę. Na początku także nie miałam wiele zrozumienia ze strony bliskich osób natomiast wtajemniczenie ich temat depresji , pokazanie jakiś wskazówek choćby i z internetu powinny pomóc w zrozumieniu nas przez te osoby. Pamietajmy , że osoby zdrowe nie potrafią pojąć naszych problemów. Dla nich to jest całkowicie niezrozumiałe ponieważ oni zupełnie inaczej postrzegają pewne sprawy. Trzeba samemu wyjśc z inicjatywą czyli pomóc w zrozumieniu nas przez innych. Nie oczekujmy , że sami się wszystkiego domyślą. Odrobinę empatii ;) I nie możecie chciec być postrzegane jako osby chore , którym wolno więcej. Pamiętajmy , że walka z chorobą nie polega na zaakceptowaniu naszych dziwact przez innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PS-nie biore leków, nie uczęszczam na terapie-walczę sama z pomoca bliskich i są widoczne efekty-wystarczy chcieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
wystarczy chcieć ja bez leków nie chcę, czy może nie byłem w stanie chcieć więc proszę nie upowszechniaj tego fałszywej i wyświechtanej frazy: "wystarczy chcieć"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość This is this
NanS1.......................wielkie brawo...............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eleeene
Ike- widze, ze chcesz wszystko ubierac we wlasne slowa. Ok. Co do lekow-jest tyle lekow, po ktorych ludzie funkcjonuja i nawet pracuja . Wazne , by byly dobrze dobrane . Czesto trzeba zmienic na inne, to sprawa indywidualna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz dlaczego tak mówisz? Ponieważ osoba z depresją nienawidzi swojej choroby a jednocześnie podświadomie nie umie bez niej żyć.Stąd ta blokada przed "chceniem".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jeśli chodzi o leki.Każdy z nich przez pierwszy miesiąc brania powoduje otępienie , senność lub nawet słabe funkcjonowanie. Organizm musi się do nich przez te kilka tygodni przyzwyczaić-dopiero wtedy nie widać żadnych skutków ubocznych-pod warunkiem , że lek jest odpowiednio dopasowany i dawkowany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eleeene
oczywiscie zgadzam sie ze stwierdzeniem , ze trzeba chciec bardzo wrocic do normalniejszego stanu postrzegania swiata i do pojawienia sie znow apetytu na zycie :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autroki...
jak ja cię rozumiem.. jakbym czytała swoją historię... cierpię na dystymię, która zakiełkowała, rozrosła się i w efekcie cierpię na ataki lęku panicznego i fobię społeczną. Mam dokładnie taki sam problem jak Ty - w ciągu ostatnich 5 lat przytyłam około 30kg - cały czas czuje niepokój, stres albo przygnębienie, które zajadam. Od 2 miesiecy chodzę na terapię, przyjmuję też leki. Niby jest ciut lepiej - mam nieco więcej motywacji do nauki np. Ale brakuje mi wsparcia od najblizszych.. wstydze sie bardzo, zwlaszcza przed ojcem.. mama jeszcze jako tako mnie wspiera - przede wszystkim finansowo (bo chodze prywatnie na terapię) ale jednoczesnie wiem, ze troche krzywo na mnie patrzy - mysli, ze to moja fanaberia, ze wymyslam zeby nie isc do pracy. A ja nie umiem wyjsc z domu bez lekow..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaśka 78
ja mam depresje i wszyscy "pseudo przyjaciele" odsuneli sie ode mnie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
NanS1 leki mam dobrze dobrana i dobrze po nich i dzięki nim funkcjonuję opowieści takie jak, ty serwujesz, są warte tyle co klasyczne: weź się w garść oczywiście, że stan depresji, szczególnie jeśli jest ona trwała i zaczęła się formować już w dzieciństwie, jest częścią nas, więc odrzucenie jej to odrzucenie, części własnej osoby, zatem oczywiście "wygodniej" jest trwać w takim stanie, niż walczyć z nim ja miałem już tak, że nie mogłem się skupić na niczym, na banalnych czynnościach, rozpadałem się a to co było wcześniej, to stan wiecznego zmęczenia i niezaiteresowania światem, życiem nie wiem jak długo masz depresję i czy to rzeczywiście jest depresja, ale ja mam 35 lat i poważne problemy zaczęły się już w szkole podstawowej to jest ponad połowa życia i jak może zechcieć, ktoś, kto nigdy nie chciał? może ty masz taką tytaniczną wolę, więc gratuluję i podziwiam :) ale ja nie miałem i nie mam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eleeene
Kasiu -byc moze dlatego, ze kompletnie nie wiedza jak sie przy Tobie zachowywac, co mowic . Oni cesza sie zyciem ,lapia wiatr w zagle a Ty poprzez swoja chorobe zapewne jestes wycofana troche w radosci i beztroski zycia. Nie oceniaj ich surowo :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
i jeszcze dodam i co to jest ten miesiąc przyzwyczajenia? w skali wielu lat trwania w podłym samopoczuciu? NIC mówisz, że to blokada przed chceniem wynikła z nieumiejętności życia bez depresji :D przecież ja o tym wiem i wiedziałem to już od dość dawna ale sama świadomość nie bardzo pomagała ;) właściwie była jedynie kolejną udręką :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eryka8
u mnie moja mama po rozmowie z psychiatrą podeszła do tego bardzo poważnie i stara sie mnie zrozumieć na każdym kroku . inni natomiast tak , nie rozumieją . u mnie zazwyczaj spotkałam sie z takim czyms " niedowiarek " . traktowano to jako zwykły jakiś problem lub zły humor , cos sie nie udało , niepowodzenie . na pewno nie potraktowano tego u mnie na powaznie jesli chodzi o bliskich . ja sie wtedy zamykam i mówie : dobra , nieważne ty i tak tego nie rozumiesz . najlepiej nie rozmawiać o tym z bliskimi , bo ich niedowierzanie , nie powazne traktowanie działa na nas nie korzystnie i sie dołujemy , ze nie traktuja nas powaznie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaśka 78
do eleene - nie oceniam ale strasznie mi przykro :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×