Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zero wsparcia :(

Pytanie do osób chorujących na depresję.

Polecane posty

Gość poryty łeb
kaśka ja chciałbym czasem pogadać z kimś, kto ma podobny problem jak ja, nawet tylko posiedzieć i pomilczeć, rozumiem, cie bardzo dobrze 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poryty łeb U mnie depresja także zaczęła się bardzo wcześnie , przez 2 lata nawet miałam indywidualne nauczenie z jej winy. Roczne zwolnienie lekarskie i 2 interwencje oraz trzykrotne zawalenie liceum. Bardzo dużo przez nią wycierpiałam i cierpię nadal tylko nie tak często jak wcześniej.Nie mogę powiedzieć , że ją wyleczyłam.Po prostu nauczyłam się z nią żyć, kiedy dopada mnie kryzys mam przy sobie wspaniałego męża, który zawsze pomaga mi si podnieść.To dzięki niemu tak bardzo wzięłam się za siebie, dla siebie i dla niego. Nasz związek jest dla mnie ogromną motywacją. Jednak właśnie najtrudniejsze są dla mnie momenty kiedy wraca do mnie po dłuższym czasie ze zdwojona siłą a ja nie do końca chcę ją odrzucić.Zaczynam czuć ukojenie w tym cierpieniu-paradoks nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość noszę czarne ciężkie glany
Mam 19 lat i też choruje na depresję :( Tak jak autorka mam zero wsparcia. Mieszkam z rodzicami, bo uczę się i nie stac mnie na nic. Jeszcze do niedawna pracowałem w weekendy ale atmosfera tam była straszna, zrezygnowałem bo mój stan mimo leków pogarszał się do tego jeszcze ta nauka i egzaminy, dobija mnie to :( Faktycznie zdrowi ludzie nie widzą naszych problemów. :( Ja od mojego ojca usłyszałem że jestem " cieciem" o słabej psychice i dającym się zdominowac innym. :( On twierdzi że żadem psychiatra nie pomoże mi, bo dzisiejsi lekarze tylko doją kasę z obywateli i często sami wymyślają im choroby, żeby tylko drogie leki przepisywac. :( Zapytałem go czy jakby miał raka to by go nie leczył, no bo przecież lekarzarzom zależy tylko na jego kasie na leczenie. On mi powiedział zebym nie porównywał raka do "wahań" nastroju. Powiedział mi że mogę sie leczyc i napychac ich portfele jak chcę. Powiedział mi jeszcze że mi tak naprawdę nic nie jest, poprostu daję sobie wmawiac różne żeczy i że boi się o mnie jak już będę pracowac i zarabiac, bo skoro dam sobie wiele wmawiac to mogę bez wypłaty wrócic do domu bo pracodawca mnie wykorzysta jak białego murzyna :D Czasem wydaje mi się że to on bardziej potrzebuje lekarza niż ja :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaśka 78
no własnie , czasem tylko obecnośc drugiej osoby jest bezcenna ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co to jest miesiąc przyzwyczajenia? A to , że organizm potrzebuje czasu aby zatolerować leki , które się mu podaje. Jeżeli po miesiącu nadal ciężko po nich funkcjonować to znaczy , że z jakiejś przyczyny są nieodpowiednie dla tej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość początki depresji
jak u Was zaczynała się depresja? Sama nie wiem co mam o sobie myśleć. Coraz częściej jestem smutna, denerwuję się o byle co, czuję się nikim. Często płaczę po kątach. Nie lubie za bardzo rozmawiać z ludźmi bo boję się, że nie będzie o czym. Ale czuję się strasznie samotna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziś pomarańczowa
Myślę, że oni właśnie (tak jak Twoja mama) starają się Ci pomóc, okazać wsparcie i poradzić. Problem w tym że rzeczywiście nie wiedzą jak to zrobić. Często kiedy ktoś mówi "wejś się w garść" to dlatego, że chce żebyś była "w garści", chce dla Ciebie dobrze, tylko nie rozumie mechanizmu choroby. Nie możesz wymagać od innych żeby byli psychologami! To że są zdrowi nie znaczy, że od nich można wymagać więcej. To Ty potrzebujesz pomocy, ale Ty też musisz pomóc innym ją okazać. Np. możesz szczerze powiedzieć "Nie mów mi że mam się wziąć w garść bo to nie takie proste, czuję się wtedy jeszcze bardziej bezradna. Kiedy jestem smutna poprostu mnie przytul." Wytłumacz czym jest depresja (skąd mają to wiedzieć)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
Zaczynam czuć ukojenie w tym cierpieniu-paradoks nie? :D paradoks ale jakże dobrze mi znany, ja wręcz z pewną tęsknotą, nostalgią, wspominam ten specyficzny stan, nic tylko nakryć się kołdrą i tak trwać i niech nikt ode mnie niczego nie chce mnie nikt, nigdy nie motywował, nie miałem i nie mam takiej kobiety, która mogłaby być dla mnie takim oparciem i nawet chyba nie chciałbym kogoś sobą tak obciążać w szkole nie było aż tak źle jak u ciebie, ale studiów już nie byłem w stanie przeskoczyć i w ogóle ciągle coś zawalałem i ta frustracja, bo wiedziałem, że jestem inteligentny owszem byli, są rodzice ale to nie motywacja raczej hamulec, nie żyję dla rodziców wciąż miałem tę myśl, że nie skończę ze sobą, bo nie mogę im tego zrobić po tych doświadczeniach, zakładam, że bez leków spadlbym na samo dno, jeśli nawet nie byłoby próby samobójczej to trwałbym w letargu, aż chyba skończyłbym na ulicy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
to można próbować następne wiesz, ja nie mam uprzedzeń do leków, musiałem się leczyć czysto somatycznie i mam pozytywne efekty mam też dobrego psychiatrę o dużym doświadczeniu i pewnie dlatego, trafił od razu, chociaż wiem, że są ludzie, którzy mają fatalne samopoczucie po lekach wiem, że leki to nie wszystko, to tylko i aż ustabilizowanie wahań nastrojów, ale ja na tym się oparłem i jakoś lezę do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie mogę mieć leków psychotropowych nawet w pobliżu więc nie ma mowy o przyjmowaniu ich przeze mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaśka 78
ja odstawiłam lek bo chciałam sama próbowac sobie pomóc ale niestety wróciło załamanie i lęki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
ok! nie wnikam i rozumiem, nie upieram się, że to jest dla wszystkich, ale, że to jest dla wielu i mnie pomogło dla mnie wstrząsem było, gdy kiedyś prowadząc samochód, musiałem się zatrzymać i czekać i czekać aby jakoś zebrać się, bo czułem się jak pijany, otępiały, nie umiem tego nazwać, rozpad i apatia jak himalaje, brak kontroli nad sobą, zmęczenie do niewiadomej potęgi to nie był pierwszy raz, takie stany miałem ale nie tak silne, wtedy mnie powaliło, po lekach zaczęło mi to mijać, w tym fobia społeczna to wspaniałe, że masz takie wsparcie :) pogratuluj mężowi od kumpla z kafeterii, bo jest cudownym człowiekiem 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
kaśka jeśli leki dostałaś od lekarza, to nie rób tego, tylko się z nim skonsultuj pomaganie samemu sobie, rzadko kiedy się udaje i nie ma co się łudzić gdybyś mieszkała blisko, to sam bym cię zaprowadził ;) kaśka, razem chodzilibyśmy sobie do psychiatry :) nie rezygnuj z siebie, zacznij się leczyć, idź do lekarza wiem, ze jest ciężko jak cholera, ale co robić??? szkoda nas :) kaśka, bo będę KRZYCZAŁ ;) człowieku w glanach cóż ci poradzić, jeśli ojciec nie rozumie, to pewnie go nie przekonasz smutne to, jedyne co możliwe to psychiatra na nfoz, kolejki jak cholera ale czasem można trafic na specjalistę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh dzięki , pogratuluje na pewno ;) A jeśli chodzi o leki to w napadach depresji mam do nich niezwykłą słabość, tak dużą , że lepiej trzymać je ode mnie z daleka ;) Mam nadzieje , że i Tobie uda się jak nie wygrać to chociaż nauczyć żyć z tym cholerstwem.Mam nadzieje , że także znajdziesz kogoś w swoim otoczeniu kto będzie Cię wspierał w takich sytuacjach a przynajmniej rozumiał. Nie unikajmy ludzi, nie wszyscy chcą źle , oni tylko nie wiedzą ale jak się im dobrze wytłumaczy mogą zdziałać cuda swoją pomocą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaśka 78
dzięki "poryty łbie " :) u mnie sie wszystko zaczeło jak mnie facet zostawił na terapie nie chodziłam bo mi wstyd dlatego brałam leki i po jakims czasie było lepiej dlatego pomyslałam ze juz nie potrzebuje leków, moze gdybym miała z kim wyjsc i pogadac to pewnie byłoby lepiej , no cóz-zycie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
nan podejrzewałem tę słabość właśnie :D ja akurat jestem raczej od niej wolny kaśka zawsze możemy tu pogadać, albo jakoś mailowo, bo raczej nie przypuszczam abyśmy mieszkali blisko, zazwyczaj tak dobrze to nie jest :D na razie spadam bo muszę walczyć z depresją przy pomocy banalnych czynności, które muszę wykonać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
nan ja sobie postawiłem takie zadanie, że jeśli nie osiągnę pewnego stopnia stabilizacji, to nie będzie mnie po prostu emocjonalnie stać na trwały związek muszę być silniejszy, wiesz jestem facetem i zostałem wychowany staromodnie, że mam być wsparciem i tak dalej ;) tak masz rację, osoba bliska jest niesłychanie motywująca i jej wsparcie niezastąpione ale jak wyżej napisałem, nie chcę ani siebie, ani hipotetycznej jej, zawieść ot tak, z samego początku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
oczywiście pani parapsycholog to mi jeszcze bardziej zryje łeb :D chociaż wątpię, bo nawet zupełnie porypany myślałem w tych kwestiach zdroworozsądkowo radzę raczej psychiatrę, psychologa 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poryty łeb
skoro lubisz paranaukę, twoja wola :D ja nie lubię psychotropów, mądralo, tylko one mi pomagają najchętniej już bym ich nie brał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Więc rozsądnie myślisz w kwestii związków jednak jeśli już trafi się taka osoba , która znając Twój problem nie będzie chciała z Ciebie rezygnować to nie spławiaj jej. Także przed poznaniem swojego męża miałam takie obawy jednak teraz widze , że rezygnacja z niego bylaby największą głupotą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspolczuje tym mezom
ze sobie tak zycie zapieprzyli i to na wlasne zyczenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znająca temat depresji
najważniejsze to znaleźć naprawdę dobrego lekarza psychiatrę, moj chłopak przez jednego to by sie wykończył, trafiliśmy do wspaniałej lekarki stan sie ustabilizował i jest znaczna poprawaa było już naprawdę bardzo źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodatek do meża
Jeżeli się samodzielnie przerywa branie psychotropowych depresja powraca gorsza niż była dotychczas ponadto często występuje po odstawieniu "zespół odstawienny" Przyłączam się do grona osób bez wsparcia. U mnie w najbliższej rodzinie też wiedzą że się leczę, ale jestem od nich daleko. Po ślubie zamieszkaliśmy z mężem w jego rodzinnym mieście i to był chyba błąd. Teraz jestem osamotniona. Depresja powróciła. Zamknełam się w sobie. Mam wrażenie że czas płynia a ja stoję w miejscu. Wszyscy znajomi których poznałam to znajomi męża. Każdy z nich pracuje, ma pasje i się "sciga" z innymi o lepszą pozycję niemal we wszystkich sferach życia. A ja co stoję w miejscu, zamknięta w 4 scianach. Często czuje się jako dodatek do męża. Jestem na urlopie wychowawczym, cały czas w pieluchach. O czym ze mną można porozmawiac? O tym że Emilka rano zrobiła kupkę!? Kocham swoją córeczke ponad wszystko, jestem dumna że jestem jej mamą, jednak brak mi wielu rzeczy. Mąż od rana do wieczora pracuje, a ja sama w tym domu, sama w sensie że nie mam z kim porozmawiac, bo o czym porozmawiam z rocznym dzieckiem? Dla otoczenia jestem kurą domową bez ambicji ( czuję się głupia pomimo skończonych studiów ), daleko w tyle za innymi. Wszyscy uważają że moje zmienne nastroje to efekt nudów. Teśc powiedział mojemu mężowi żeby mnie zagonił do roboty. Że skoro "siedzę" w domu to powinnam przy drzwiach( jak pies) warowac z kapciami w zębach :( Mój mąż jako ich syn powiniem leżec po pracy brzuchem do góry a ja go powinnam po stopach całowac bo przyniósł wypłatę do domu. Ciągle od teściów słyszałam że coś robie źle. Moja mama uważala zawsze tak samo, zawsze byłam nie dośc dobra w czymś. Stawałam na głowie żeby wszystkiemu podołac, ale życie mnie złamało. Dziś przestałam sie starac robic cokolwiek. Po co ? Jak i tak to co robię jest niewystarczające? Dla kogo , skoro i tak jest to niezauważalne? Dzis żyję tylko dla dziecka. Nie wiem czy to dobrze czy źle... Dziś już nawet nie potrafię płakac, wszystko mi obojętne, nienawidzę siebie i nieraz chę umrzec, ale dziecko mnie trzyma, muszę życ chocby dla niego. Czy jeszcze kiedyś będę tą uśmiechniętą dziewczyną ze zdjec. Jest mi teraz strasznie obcą osobą, mam wrażenie że jej nie znam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dodatku do męża -proszę Cię nie daj się.Życie jest piękne , przyjdzie czas i dla Ciebie.Często nasi bliscy krzywdzą nas krytykując i udzielajac rad.Zabierają nam wiarę we własne siły i zadowolenie z siebie.Spróbuj porozmawiać z mężem.Może zasługuje na to żeby nim być i udzieli ci wsparcia.Przecież moglibyście razem wyjść,zostawiając córeczke teściom,albo on mógłby z nią zostać,żebys ty mogła się odprężyć.Wystarczy trochę miłości,życzliwości i dobrej woli.Może on je ma.Jesli teraz nie zawalczysz ,zostanie w tobie żal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malenkaaa12345677889
Jesli chodzi o leki to one maja byc tylko wspomaganiem przez jakis czas,tak zeby czlowiekowi chcialo sie isc na terapie i cos zmienic. A wiele osob traktuje leki jako jedyny sposob leczenia swojej choroby,mysla ze wystarczy polknac kilka pigul,czuja sie pozornie lepiej i nie pracuja nad zmiana siebie,unikaja psychoterapii bo to za duzo zachodu. A leki zaleczaja tylko skutki,ale nie przyczyne. I mysle ze o to chodzi wszystkim ktorzy negatywnie wypowiadaja sie na temat psychotropow. Ja jestem z te drugiej strony medalu. Mam chlopaka ktory cierpi na nerwice. Tylko ze tutaj tez jest ten problem ze on podobno czuje sie lepiej bo ma we mnie oparcie.Z jednej strony sie ciesze bo faktycznie widze zmiane w jego zachowaniu,na poczatku to byla porazka..Ale tez nie do konca to jest takie dobre bo ma mniejsza motywacje do zmiany,pozornie jest lepiej wiec po co robic wiecej. Chociaz nie chce zapeszac,ale teraz zaczal sie bardziej brac za siebie. Bardzo sie staram zeby czul sie dobrze, podrzucam mu ksiazki ktore moga pomoc w zrozumieniu jego problemu. Czasem staram sie robic seanse relaksacyjne,chociaz marnie mi to wychodzi :) Mi jest troche latwiej moze dlatego ze sama koncze wlasnie psychologie. I chociaz conieco wiem na ten temat to sama tez mam czasem takie mysli "chlopie wez sie w garsc i zacznij cos robic". Wiec co dopiero ktos kto jest calkowicie poza tematem..Ludzie sie tego boja,nie chca brac na siebie odpowiedzialnosci. Zycze wam zebyscie spotkali ludzi ktorzy naprawde was zrozumieja i zasieja w was sile do walki 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodatek do meża
Może kiedyś byłoby to możliwe, ale teraz nie jest :( To ja teraz nie chcę nigdzie wychodzic. Boję się kontaktów z innymi ludźmi. Nawet jeżeli przyjadę do swojego miasta do rodziców to z nikim innym się nie spotkam. Nie dam rady! Nie mam wsparcia od męża :( on mnie nie rozumie:( Z resztą liczy się tylko dla niego praca. Czuję że on ucieka do niej odemnie. Naprawde jestem w takim stanie że mu się z jednaj strony nie dziwię, widzi wiecznie zapłakaną, zhisteryzowaną żone z ciągłymi pretensjami ( mam pretensje że mi nie pomaga), która utyła 20 kg i boi się ludzi. Do tego wariatka ( jak twierdzą inni ) bo się leczy u psychiatry. Zastanawiam sie czy nie wziąsc córki pod pache i uciec, do domu do mojego miasta? Napewno nie tam! W moim domu rodzinnym nie jest różowo. Ojciec alkoholik ( to przez niego wyjechałam) i matka poobijana bez pamięci zapatrzona w niego. W tym mieście, dokładnie rzecz biorąc miasteczku, gdzie każdy każdego zna , też nie jest lekko. Teściowa obgadała mnie z największymi plotkarami które pusciły to dalej.... Mąż, a mozże już tylko człowiek z którym mieszkam, kiedy nie jest w pracy, nie postawi się mamusi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Qui West
A jak się zaczęły u was początki depresji? Kiedy się połapaliście że jesteście na nią chorzy? Ja dopiero niedawno, a to tylko dlatego że starałem sie brac w garsc i udawałem przez calym światem że jestem zdrowy. Praktycznie mam to cholerstwo odkąd pamiętam, przychodziło zawsze wtedy kiedy sie coś poważnego stało, ale zawsze było bardziej uzbrojone i coraz silniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×