Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Czujna Ja

Najstraszniejsze słowo SAMOTNOŚĆ

Polecane posty

Ja jezdze do szkoly na rowerze, tylko w zime sobie odpuszczam :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 km mam Lubie rower, nawet bardzo, ale w zime to ciezko jest, drogi nie odsniezone itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powinienem sie uczyc chwytow, cwiczyc hammer-on i pull off'y ale to dopiero w ferie jak bedzie wiecej czasu :) Gram rozne rzeczy latwe do zagrania :D Wybieram sobie prostsze fragmenty z moich ulubionych utworow i staram sie to jakos zagrac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ze postawilem na swoim, mimo ze wszyscy zniechecali mnie do kupna gitary tez daje mi ta dodatkowa satysfakcje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja próbuję przebrnąć przez pojawiające się zaspy zniechęcenia. Kiedy widzę kursiki "malowania", niby takie proste, ale nie takie proste, to zaraz mi przychodzą do głowy rogate czarno-myśli, że nigdy nie dam rady tego tak zrobić. To takie fascynujące, poprzez kombinacje kolorów oddawać trójwymiar, ale właśnie - światła, cienie, pryzy rysowaniu kreski. Ech. Ale będę jeszcze próbował. Najgorsze, że żeby coś robić, trzeba przejść ten początek, żmudnie przez to przebrnąć. A ja niestety nie potrafię tego robić tak jak dzieci. A do tego jeszcze pojawiają się myśli, że trzeba by się skupić na czymś jednym. A ja tak do końca nie wiem na czym. Cały czas gdzieś tam pod skórą nie dają o sobie zapomnieć słowa. Że słowa to moja bajka. Ale ze słowami mam tak samo. Choć w sumie nie. Słowami posługuję się dużo lepiej niż narzędziami "malarskimi". Ale tam totalnie "nie widzę", efektów, mam trudności z ich oceną. W bazgrołach chociaż widzę, że jest krzywo, koślawo. W słowach wciąż próbuję (próbowałem, bo dawno to było) dotrzeć do nieistniejącego ich porządku idealnego. Blehh!. Trudno być perfekcjonistą z tendencjami do odpuszczania, gdy nie udaje się idealnie. Ależ wypracowanie nasmarowałem :P Musiałem się pożalić ;) No, nie jest tak źle. Ale wciąż żegluję bez mapy i kompasu. Bez obranego celu. Rozbitków takich jak ja, na skałach wielu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"To ze postawilem na swoim, mimo ze wszyscy zniechecali mnie do kupna gitary tez daje mi ta dodatkowa satysfakcje" Super zrobiłeś. Jeśli coś Cię pasjonuje, idź tą ścieżką. Mi się ścieżki plączą, ja się gubię. W sumie nigdy nie miałem czegoś tak szczególnie mnie pociągającego. Przy jednocześnie pociągających mnie bardzo wielu rzeczach. Wyczytałem gdzieś kiedyś prawdziwą historię - jako anegdotę z książki. Niestety nie pamiętam jakiej, ani o kogo chodziło. Pewien chłopach, właściwie już dorosły facet, bo był po 20. miał dobrą pracę. Ale pewnego dnia poszedł do szefa i ją rzucił. Ten go zapytał, dlaczego. - Postanowiłem zostać perkusistą - odpowiedział. - A umiesz w ogóle grać? - Jeszcze nie. Nie minęło kilka lat, kiedy został perkusistą w jakimś znanym zespole. Niestety nie pamiętam kto to był.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Najważniejsze ,żeby sie nie zniechęcać." Nie od razu Rzym zbudowano" Znam bardzo dobrze tę maksymę. Ale ja zaraz mam rozważania - a może to nie mój kierunek, może powinienem pójść poszukać tego swojego. Bo po co się męczyć w nieswoim, kiedy czeka ten własny. Niestety wciąż gdzieś tam podświadomie tkwi we mnie przekonanie, że mamy jakieś tam przeznaczone kierunki, czy może raczej takie, do których mamy predyspozycje. Pewnie można to wykorzystać pozytywnie. Ale trzeba jeden z tych kierunków obrać. I chodzi mi raczej o kierunki "realizowania siebie". Bo w sumie ja mam pracę, którą lubię, więc jako kierunek zarobkowania jestem zadowolony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Oby sie tylko o te skały za bardzo nie poobijać." Można się nawet nie poobijać. Ale pływając tak chaotycznie, jak kartofel w zupie, można się zmęczyć. Można się znudzić pływaniną, popaść w apatię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja niestety wszystko zbyt mocno rozważam. Czy idąc tą ścieżką bezskutecznie już tyle i tyle czasu oznacza to, że powinienem: a. wybrać inną, bo to świadczy, że ta jest niewłaściwa b. iść konsekwentnie tą, bo to zwyczajne przeciwności losu, jak na każdej ścieżce, i ta może być właściwa Itd. itd. Zazdroszczę tym, którzy gdzieś tam mają jasny kierunek, wiedzą, że to i tylko to. Oczywiście na takiej ścieżce może "się nie udać". Ale jeśli to jest czyjś własny kierunek, to dla niego podróż nią jest właśnie "tym czymś".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zawsze od razu da sie stwierdzić czy to jest akurat ta droga, ale jeśli sprawia satysfakcje to co robisz , to warto zatrzymac sie na troche dłużej.Początki zawsze sa trudne i wymagaja cierpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W takich chwilach znów wraca pisanie. Nienawidzę pisania. I kocham myśl o pisaniu. Pisanie kojarzy mi się z fedrowaniem węgla 2 km pod ziemią. Ale kiedyś, przez krótki moment, kiedy czułem wiatr w żagle. Po kilku godzinach takiego fedrowania, wielu rozczarowaniach i tak byłem zadowolony, że jednak coś powstało. I to coś, co byłem względnie w stanie zaakceptować, biorąc poprawkę na to, że nigdy nie będzie takie, jak w wyobraźni. Wielokrotnie jednak nie potrafiłem do tego wrócić. Potrzebuję bodźca z zewnątrz, nadzorcy niewolników. A jednocześnie mentora. Kogoś, kto mi powie, że to piece of shit, gdy tak będzie. Kogoś kto będzie wiedział, co wyszło beznadziejnie i co poprawić. Widać pisanie to nie jest moja droga :P Bo sam nie potrafię kimś takim być dla siebie. Ale może znów poszukam jakichś zajęć kreatywnego pisania. Rok temu nic takiego nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samazproblemamik
Witam, znalazłam się w dość trudnej sytuacji życiowej, wiem że mogę sobie sama z tym nie poradzić. Pech chciał, że parę miesięcy temu zakończyły się moje znajomości z kilkoma bliskimi osobami, po prostu drogi się rozeszły, albo przez kłótnie. Byłam z facetem, trwało to 2 lata, ale okłamywał mnie, rozstaliśmy się rok temu również w kłótni. Dzisiaj coś we mnie pękło, poczułam, że nie podobał naprawdę. Chcialam upewnić się, czy jakby co, to mam na kogo liczyć. Napisałam 2 maile z prośbą o wsparcie duchowe - do byłego i do kolegi , do którego kiedyś coś czułam. Z byłym dlugo nie rozmawiałam. Myślałam, że coś ich zainteresuje, zapytają. Kolega napisał, że będzie przy mnie duchem, ale nie spytal o co chodzi, a były.. Na początku udał, że nie zrozumial a potem wogóle nie odpisał. W sumie dobrze nawet , że sprawdziłam to, bo teraz już MAM PEWNOŚĆ, że jestem CAŁKIEM SAMA i na nich nie mogę liczyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz nas :) My tu zawsze postaramy sie Ciebie wesprzec :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samazproblemamik
wolałabym mieć jednak kogoś "prawdziwego".. to smutne, że mówimy sobie kocham a potem mamy go gdzies, czy ma problemy, czy zyje, czy nie , nie interesuje nas to.. a moze ktos naprawde jest w potrzebie, mowie o dlugoletnim zwiazku..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czujna Ja
Smutna historia powyżej:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×