Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wiecznie_steskniona

chłopak mnie rzucił :(

Polecane posty

ehhh Piątek wieczór zamiast szaleć gdzieś czuje pustkę....Sklejając wszystkie wiadomości dochodzę do wniosku że na choryzoncie pojawiła się u niego "kobieta z przeszłośći" z którą nie był ale chyba coś do niej czuł...4 miesiące to nie jest długo, żeby aż tak sie przywiązać Tamta dała mu pewnie nadzieję i próbuje...ehhh Beznadzieja....tym bardziej że chłopak był na prawde wporządku inteligenty wykształcony obyty a ta laska, plastikowa blondyna Miłość nie wybiera niby Głupie jest takie analizowanie Szkoda że nie można sobie wybić z głowy czego się chce Myśli się racjonalnie ale jednak te serce nie pozwala zapomnieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karpatkaaaa
jak dzis wracalam z pracy o 22 to po wiekszosc dziewczyn przyjechal ' narzeczony mąż, chłopak) a ja taka bidna sama wracalam i tak mi przykro troche bylo, i przez droge myslalam o ex o jego zachowaniu I stwierdziłam ze nigdy nie bylam dla niego najwazniejsza, cos mi zawsze brakowalo w tym zwiazku, i wiem czego... ja mu okazywalam uczucia, on raczej tego nie robil ;/ West- moze twoja dziewczyna przestala 'czuć ' ten związek tak jak mój ex stwierdzil o naszym zwiazku .... czegos tam jej pewnie brakowalo...moj ex rozstajac sie ze mna tez mi oswiadczyl ze jestem aniolem ze jest glupi ze mnie rzuca bo pewnie niejeden chcialby miec taka dziewczyne, ze ejstem wartosciowa, wyjatkowa itd ale on nie 'czuje ' ze to jest to! hmm po 4 latach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość West19__21
Czego jej miało brakować ? Ja na Nią ciągle czekałem, to jej ciągle nie było, tylko ja się starałem żeby było dobrze. Pomijam już kwestię zaangażowania z jej strony (bardzo biernego). Zresztą i tak chyba nie zrozumiecie ale ja nie mam sobie nic do zarzucenia i ona na pewno nie miała powodów żeby powiedzieć, że przestała "czuć". Chociaż wiadomo ludzi są różni. Takie życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ola9292
West19__21 nigdy nie mów ze nie masz sobie nic do zarzucenia bo zawsze oby dwie strony maja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
west po prostu może starałeś się za bardzo Czasami tak jest, że jeżeli jedna osoba się stara więcej to druga stwierdza że w takim razie ja bedę sie mniej starac Bez sensu Wszystko jest jedną wieką gierką Jeżei pokażasz że bardziej Ci zależy to możesz tylko na tym stracić..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karpatkaaaa
west masz podobna sytuacje do mojej. ja tez nie wiem co brakowalo mojemu ex... ale wychodze z zalozenia ze nie jest mnie warty i ze gdzies tam jest moje przeznaczenie moze teraz spi, moze pracuje, moze uczyc sie nie wiem:) jeszcze szczescie sie do nas usmiechnie, a nasze x połówki na pewno będą żałować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karpatkaaaa
dziewczyny powiem wam cos!! AAAAA111111 bedzie ze mnie dumna :) ja chyba zaczynam czuć ulge ze juz z nim nie jestem, ja chyba zaczynam sie cieszyć ze jestem wolna, ze nie musze myslec i sie zadreczac ( bo od jakiegos czasu czulam ze on traci do mnie uczucie i ze przestaje mnie kochac i mu zalezec i to bylo koszmarem dla mnie, ja sie meczylam psychicznie, staralam sie i meczylam jednoczesnie swoj mózg) On zawsze widzial we mnie wady nie czulam sie kochana na 100% nie czulam ze jestem dla niego całym swiatem nie czulam ze jestem dla niego najwazniejsza powoli zaczyna docierac do mnie ze zasluguje na prawdziwą miłość ze nigdy nie bylabym z nim szczesliwa skoro on nie byl szczesliwy ze mną mowie to szczerze, nie pisze po to zeby sama sie oszukac DZIEWCZYNY JA CHYBA NA NOWO ZACZYNAM ŻYĆ w danej chwili ja bym mu nie przebaczyla juz ! mam swoją dumę, mam swój honor, jestem wartościową kobietą i będę miała wartościowego mężczyznę ! życie singla poki co wcale nie jest zle i jakos mi nie przeszkadza :)))) dziewczyny , szczegolnie w_s , bo wiem ze ty masz slabosc na pkt swojego ex- pamietaj ze jestes swietna dziewczyna, ze masz swoją wartość i nie pozwól zeby twoj ex zadreczal cie w myślach. On cie nie chciał \, czy moze byc cos gorszego dla kobiety?! Kim on jest zebys ty myslala o nim sekunda w sekunde nie dajmy sie dziewczyny, szkoda naszego czasu na myslenie o ex... jestesmy mlode piekne zycie przed nami :) uff wygadalam sie :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo fajnie czyta się takie posty ;) Dodają nadziei. Potrzeba czasu żeby dojsc do takich wniosków Masz racje karpatka skoro nam już nie chcieli to trzeba się z tym pogodzić Jest ciężko ale mam nadzieję że szybko przyjdzie do nas też taki moment że napiszemy tak jak Ty ; mam go w d**pie i niech spada Tymczasem spędzanie czasu ze znajomymi daje dużą ulgę Jak się wyjdzie to ludzi to nastawienie się zmienia I jeszce raz ten czas czas czas.... w_s nie daj się !!! Póki co masz trochę nie na rękę bo mimo iż z nim nie piszesz to jednak go widzisz i dlatego powraca wszystko i ciężej jest zapomnieć Ale uważam że nie powinnas z nim rozmawiać , mimo iż macie wspólnych znajomych Bo nie można sie zachowywać tak że nic się nie stało Zranił Ciebie bardzo i doskonale o tym wie, więc postaraj się ograniczyć kontakty do min min To że przez kilka lat nie doszło do niego co czuje do Ciebie to nie ma szans by nagle sobie uświadomił że jesteś ta jedyną.., bo widocznie tak nie będzie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karpatkaaaa
zakrecona niedlugo sama zaczniesz pisac posty nafaszerowane nadzieją :) u mnie minelo prawie 3 tygodnie od rozstania i juz staje na nogi, a na poczatku prosilam Boga o znieczulenie :/ poki co nie chce wchodzic w nowy zwiazek, chce byc szczesliwa singielką, chodzic z kolezankami na piwo , na imprezy , niedlugo wiosna !! :)))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
West...samo to jak piszesz,ze Ty sobie nic do zarzucenia nie masz oraz jaki to idealny w tym związku nie świadczy dobrze o Tobie :] Tak jak ktoś wyżej napisał- za rozpad związku odpowiadają dwie osoby ... Poza tym trochę samokrytyki i zimnej analizy sytuacji Ci życzę...Wyda mi się ,że Ona zwyczajnie miała Cię dosyć i czuła się 'omotana' prze Ciebie, po prostu za dużo Ciebie było... :] Dziewczyna pracowała, studiowała i miała mało czasu dla siebie...a Ty marudziłeś:P :] Kobiety nie lubią takich jęczących facetów,sorry...chyba za mało wolnej przestrzeni jej dałeś... Dla niektórych oprócz związku istnieje dużo innych ciekawych zajęć i Ona chyba właśnie taką osobą jest ...Jak ma się przesyt czegoś w związku to niestety staje się On mało interesujący i nieciekawy ... Możliwe,że się myślę ale napisałam to na podstawie Twojej historii i tego, jak się wypowiadasz o swojej i Jej roli w tym związku ... karpatkaaa gratuluję:) Racja, wiosna! :] A w nowy zwiazek za szybko nie warto wchodzić...zazwyczaj nic z tego nie wychodzi.... Naciesz się wolnością :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha...West i piszesz,że Ona nie miała powodów by przestać czuć... Niech do Ciebie dotrze,że takie powody były dlatego właśnie przestała:] Tylko Ty ich nie widzisz albo nie chcesz widzieć... o ale przecież nie masz sobie nic do zarzucenia :] Może jednym z nich było, jak to napisałeś,że ciągle byłeś i czekałeś na Nią... może się zwyczajnie dusiła z Tobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze cierpiąca
byliśmy razem cztery lata....najpięknieszy czas....byłam dla Niego całym światem, codziennie mówił Kocham, pisał dla mnie wiersze i malował dla mnie obrazy....dawał mi więcej niż byłam w stanie zamarzyć....napisał też opowiadanie o naszej wspaniałej przyszłości, wymarzonym domku i gormadce dzieci....od jakiegoś półtora roku mieszkaliśmy razem.....mieliśmy siebie na codzień....może za mało starałam się urozmaicać nasz związek?...może zaczęłam się wydawać zbyt zwyczajna?...zrobił się za bardzo pewny?...nie wiem...kilka dni temu stało się coś czego się nie spodziewałam....On powiedział, że od kilku miesięcy coś się w Nim wypala....że w Jego uczuciu do mnie coś się zmieniło....że nie tak to sobie wyobrażał....zapytałam czy to moja wina, czy coś źle zrobiłam...płakałam....powiedział, że tu nie chodzi o mnie....ale o Niego...że chyba nie jest gotowy na prawdziwy związek....mówił, że jestem wspaniała...że zasługuję na kogoś dojrzałego...przeklinał siebie, przepraszał....płakałam, że ja tylko z Nim chce być...że jakoś się ułoży....On odsuwał się, nie chciał mnie przytulić nawet....powiedział, że musimy wrócić do samotności...skupić się osobno na swoich życiach....wydawał się taki obcy wtedy....tej nocy spaliśmy osobno...on na materacu....powiedział mi, żebym wracała do domu....tego domu z którego przecież chciał mnie kiedyś zabrać...bo moj ojciec i jego konkubina wciąż piją i awanturują się...ja mam tam wrócić?....przecież wiedział jak tam cierpiałam....a teraz jakby tego nie pamiętał każe mi tam wracać...Boże...to jakaś paranoja....powiedzcie mi że to tylko zły sen...ja nie umiem żyć bez Niego....tylko Jego mam na tym świecie....On patrzy na mnie z jakimś żalem, albo wogole unika....ja snuję się otępiona....mam myśli samobójcze....jak mogłam głupia uwierzyć, że mogę być szczęśliwa....chyba teraz za to płacę....jak wrócę do ojca to już będzie mój koniec....wiem to....ale może tak ma być? może doceni co stracił jak mnie nie będzie?....nie wiem czemu tu piszę....ale nie mam nikogo....nawet koleżanki....przepraszam że zabieram tylko miejsce na tym świecie....i Wasz czas....widocznie nie zasługuję na nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karpatkaaaa
poraz kolejny powtorze to samo - nie rozumiem chlopakow- znow ta sama gadka, jestes super to ja jestem 'be' musimy zyc swoim zyciem, to nie twoja wina itd. mi tez powiedzial ze sie wypalilo w nim uczucie... ja to nie rozumiem, jest pieknie cudnie swietnie i nagle mu sie uczucie wypalilo?? wspolczuje ci, ze masz taka sytuacje, nie masz gdzie wrocic, co za dran... nie wiem co napisac, no ale co? wygoni cie z domu??mieszkaliscie juz razem wszystko pieknie cacy, hmmm, nie wiem, moze w kims innym sie zauroczyl i przestal widziec w tobie to 'cos' co kiedy... i co ty teraz bidna zrobisz?? nie pros go, nie placz mu, nie blagaj....uwierz ze to tylko pogorszy sytuacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa111111111
Witam Was wszystkie kochane:) a ja zamiast sie cieszyc weekendem to siedze przemeczona:( Musze dojsc do siebie i nabrac sil:)oczywiscie pozniej sie do Was odezwe:) no no no karpatka wymiata na tym topiku:)gratuluje nastawienia i pozytywnego myslenia:) Pomyslcie dziewczyny ,ze nadejdzie taki czas,ze bedziecie myslec to samo co ona-gotowe na nowe!Ale ten cholerny CZAS! Ok uciekam regenerowac sily;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość West19__21
Droga Szoszonowa. Fajnie, że pokusiłaś się o analizę mojego poprzedniego związku. Cieszę się również, że masz inne zdanie niż ja - zawsze ciekawiej dyskutuje się z kimś o przeciwnym poglądach. Musze się oczywiście do nich ustosunkować. Co do Twojej analizy to ciekawy pogląd. Również próbowałem kiedyś zinterpretować to od tej strony. Być może w jakimś minimalnym, wąskim zakresie masz rację ale jeśli już to mógł być jedynie niewielki ułamek, który spowodował nasze rozstanie co niżej postaram Ci się udowodnić licząc, że ponownie napiszesz swój jakże jednoznaczny i wyrazisty pogląd. Przyjmuje jednak krytykę z pokorą. Po pierwsze nigdzie i nigdy nie napisałem, że jestem idealny ! Co do tego, że nie mam sobie nic do zarzucenia - owszem napisałem tak ale chodziło wyłącznie o zaangażowanie wkładane w związek, nie o całokształt czy niektóre moje zachowania. Ideałem nie jestem - ideałów nie ma. Mam wiele sobie do zarzucenia. Jak się ludzie rozstają to również zastanawiają się co zrobiłem źle, dlaczego nie wyszło. Mam do siebie pretensji za wiele rzeczy. Ona również czasami przeze mnie cierpiała. Mam za to ogromne wyrzuty sumienia ! Gdybyś uważnie przeczytała moja historię, którą opisałem w innym wątku (czego od Ciebie nie wymagam), to wiedziałabyś, że o tym wspomniałem. Ponadto ja nigdy od kogoś nie wymagam czegoś czego sam nie mogę dać. Czas. My mało mieliśmy go dla siebie i nie było ciągle tak, że tylko ja czekałem. Ja studiowałem w innym mieście nie było mnie tutaj i jakoś dawaliśmy radę. Potem z racji obranej drogi życiowej również miałem sporo zajęć. Mam także swoje pasje, które wymagały czasu i zaangażowania. Ona też zapracowana plus nauka. Ale dawaliśmy rade bo tego chcieliśmy ! Chciały obie strony i było zajebiście. Cudowanie. W pewnym momencie jednak coś się stało i ona się po prostu zmieniła. Z fajnej, spontanicznej dziewczyny z temperamentem, w której się zakochałem stała się monotonną kobietą. Notoryczne narzekanie, że źle w pracy w życiu, w szkole. Wieczne zmęczenie. Ciągłe siedzenie w domu (jak wolne) i patrzenie się w TVN Style (to a propo tych wielu ciekawych innych zajęć innych niż związek, o których pisałaś Szoszonowa). Nie wiem czy to jest tzw. "czas dla siebie" Wydaje mi się, że próbowałaś zasugerować, że ja Ją w jakiś sposób ogrniczałem. Tak nie było. Przez cały nasz związek ona sama była może na 2 imprezach. Ja jej niczego nie zakazywałem. Wielu naszych znajomych mówiło, że ona się po prostu zamula. Ciągle siedzi w domu. Ciągle jakaś apatia. Ja robiłem wszystko żeby tak nie było. Imprezy - ja zawsze sam siedziałem z naszymi znajomymi i trochę było mi przykro jak przy prawie każdym jest kobieta a ja sam mimo, że ona mogłaby być obok. Czy tak się zachowują młodzi ludzie. Mógłbym takie przykłady z naszego związku mnożyć. Uwierz mi, że nie tylko ja nie potrafiłem tego zrozumieć tymbardziej, że rok wcześniej to była zupełnie inna dziewczyna. Ja sam też chciałem żeby ona chociaż raz powiedziała nie idź z kolegami pić tylko przyjdź do mnie. Chyba każdy by chciał usłyszeć, że druga osoba go potrzebuje... A jak człowiek jest olewany a druga osoba jest zimna i obojętna to pojawia się frustracja i pretensje, o których pisałaś nazywając je jęczeniem ("a Ty marudziłeś :] Kobiety nie lubią takich jęczących facetów"). Moim zdaniem miałem pewne powody, żeby mieć pretensje. Jak widzisz Szoszonowa sytuacja nie jest niestety czarno - biała jak próbowałaś to przedstawić. Uprzedzając pytanie (które być może zrodzi się w Waszych głowach) dlaczego Ty nie zerwałeś skoro ona była ponoć taka niedobra ? Miała po prostu to coś. Ponadto wierzyłem, że powrócą czasy nawet nie z początku związku tylko czasy kiedy było po prostu dobrze. Wracając do tego, że nie mam sobie nic do zarzucenia to nie mam właśnie w temacie tego, że próbowałem i starałem się sprawić właśnie żeby wróciły. Mam czyste sumienie bo zrobiłem wszystko co było można zrobić. W tym temacie nie mam sobie nic do zarzucenia. Generalnie to być może tak jest, że za rozpad związku winę ponoszą obie strony. Pytanie tylko jak ciężar winy rozkłada się na byłych partnerów. Dzięki jeśli komuś zechciało się przeczytać mój mały elaborat. :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecznie_stęskniona
do mnie wróciły gorsze dni :o karpatka, zazdroszczę Ci siły i nastawienia, ja dzisiaj dosłownie ostatkami powstrzymałam się żeby do niego zadzwonić.. nie żeby cokolwiek mówić, tylko żeby usłyszeć jego głos.. jakaś paranoja, nei poznaję samej siebie, mam egzamin za dwa dni a nie potrafię się totalnie skupić na notatkach, czuję się jakby wszystko wydarzyło się wczoraj :o może za dużo czasu mam teraz.. i racja, ja mam do niego słabość ogromną. tak strasznie tęsknię, że to przerażające :o i jak pomyślę, że on tak nie tęskni to jeszcze bardziej mnie boli :o przypominam sobie wtedy jego słowa w którejś rozmwie po rozstaniu, że u niego "beznadziejnie" i łudzę się że on też cierpi, tylko jak to facet nie ma potrzeby uzewnętrzniania tego :/ już nie pamiętam co to spokój ducha.. zawsze cierpiąca - współczuję :o a nie dasz rady sobie wynająć jakiehgoś kąta? takie historie są tak strasznie smutne :( mój też mi pisał tyle pięknych rzeczy i co? dupa. dupa dupa dupa. ale obiecałam sobie, że w lutym nie wyślę smsa więc nie wyślę. chociaż umieram :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
West, historia Twojego związku opisana teraz jest całkiem różna od tej, którą przedstawiłeś w innym topicu... Przeczytaj sobie chociażby swój pierwszy post w nim i będziesz wiedział skąd moje wniosku na temat Ciebie, jej i ogólnie Was... Jesli rzeczywiście było tak, jak przedstawiłeś to teraz to rzeczywiście śmiało mogę stwierdzić,że się starałeś...i że nie do końca ta walka była równa. Napisałeś ogólnie,że nie masz sobie nic do zarzucenia...po prostu następnym razem sprecyzuj :] A wiesz teraz co się u Niej dzieje? Nadal jest taka nijaka i apatyczna? w_s trzymaj się...zauważyłaś,że takie myśli zazwyczaj pojawiają się przy weekendzie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i sorry oczywiście,że tak pobieżnie zareagowałam na Twojego długiego posta ale średnio mam czas ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość West19__21
Nie wiem. Nie dopytuje nikogo chociaż nie powiem żeby mnie to nie ciekawiło. Staram się zapomnieć. Zapomniałem jeszcze dodać, że mieszkamy od siebie w odległości nie większej niż 100 m.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak....ciężko przyzwyczaić się do myśli,że ktoś z kim byliśmy tak zżyci nagle staje się obcą osobą.... Ja pamiętam,że mimo iż z ex dzieliło mnie 10 min. drogi spacerkiem to był mi dalszy niż wtedy, gdy był ode mnie 2 tys. km :] Takie życie.... Starałeś się West, jak widać nic to nie dało ale przynajmniej nie masz do siebie żalu i wyrzutów...Ja na początku byłam zła na siebie,że tak się starałam (w moim mniemaniu robiłam z siebie idiotkę bo się narzucałam...zero honoru itd.) z drugiej strony trochę już sobie wybaczyłam, bo wiem,że robiłam to z miłości i po prostu się starałam...Cóż...Trzeba czekać na coś nowego ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość West19__21
Ja żałuję moich starań. Człowiek jest zaślepiony. Straciłem honor i się upokorzyłem. Poza tym nienawidzę przegrywać a to porażka i to dość dotkliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze cierpiąca
wiecznie_stęskniona, ja nie wiem czy jest sens mieć uczucia, ufać komukolwiek skoro nic nie jest pewnego....każdy jest do zastąpienia...a "zawsze" trwa tylko chwilę. po co żyć skoro większość życia to i tak cierpienie....podziwiam ludzi co umieją żyć samotnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
West bo musi trochę czasu minąć, Twoje uczucia muszą zblednąć a cała sytuacja się przedawnić, wtedy dopiero pozbędziesz się piekącego uczucia porażki oraz utraty honoru :] Też mam ostatnio takie myśli: że nic nie trwa wiecznie ... W takim razie po co się z kimś wiązać skoro to i tak nie przetrwa a jeśli przetrwa to z przyzwyczajenia bądź strachu przed samotnością... Zastanawiam się czy są szczęśliwe długoletnie związki...Ot tak, po prostu z miłości ... Czy w ogóle miłość jest czy jednak to chemia, która trwa jakiś czas a potem się szuka nowych motyli w brzuchu i nowej relacji, nowej chemii...i tak w kółko... Mam dziś jakieś takie niefajne myśli, za dużo analizuję... Człowiek jak raz się sparzy chyba już zawsze się boi :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość West19__21
Mam taki sam dylemat, a w zasadzie będę miał jak z kimś może kiedyś będę. Wątpie żebym zapomniał i z tyłu głowy nie miał tej sytuacji, która mnie spotkała. Na pewno nie będę się już tak angażował bo będę miał świadomość, że w każdej chwili mogę zostać wydymany...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja byłam z ex 7 lat :] Mnóstwo rzeczy z tego związku i myśli w głowie pozostało :/ Nie zależy mi już na Nim, nie chciałabym z Nim być jednak zapomnieć nie mogę ... No i ta obawa,że spotka mnie to samo...stąd wspomniane wcześniej wyszukiwanie (najczęściej na siłę) objawów i symptomów,że coś się psuje, jest nie tak :/ To naprawdę uciążliwe i męczące ale ciężko się tego pozbyć, nawet jeśli teoretycznie się wie,że to tylko złe myśli bez pokrycia.... Co do angażowania się....też byłam pewna,że nigdy więcej aż tak... tego jednak nie kontrolujemy:] Na chwilę obecną wiem,ze zaangażowana jestem bardzo, bardzo kocham....ale i bardzo się boję :/ Do dupy to wszystko :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mimo wszystko wierzę w taką miłość.. ale ja jestem jak widać naiwna. wiecie co? nie napisałam dzisiaj do niego, nie zadzwoniłam. i co? wcale się z tym jakoś dobrze nie czuję. z jednej strony niby jestem dumna że potrafiłam się powstrzymać ale z drugiej - jest mi cholernie smutno, tęsknię jeszcze bardziej, cały dzień się walałam po ścianach nic nie robiąc. gdybym zadzwoniła to pewnie byśmy spokojnie pogadali i może bym się przynajmniej za coś wzięła.. gubię się z tym, co dobre dla mnie a co złe. gubię się w tym czego pragnę a czego nie chcę, nie wiem czy go kocham czy jestem uzależniona. nie wiem czy chcę z nim być czy pragnę po prostu czyjeść bliskości. bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrze, że nie dzwoniłaś.. Zobacz, on też nie dzwoni, nie odzywa się, nie pisze. Myślę, że czas jest tu najlepszy, trochę może się to wydawać, że to takie "głupie gadanie", ale ja wierzę, że pomoże.. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość superbitch
steskniona, a czemu on nie zadzwoni? w koncu to on cie zostawil :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkich, (nie piszę dziewczyny bo jest wsród nas jeden rodzynek ;-p) wczoraj byłam ze znajomymi w klubie żeby potanczytć i odreagować To był klub w któym sie poznaliśmy z moim eks Nie wiem ale on to robi chyba specjalnie.. Nie mamy wspólnych miejsc gdzie możemy sie spotkać aniz najomych Dokładnie wiedział że chodzę do tego klubu praktycznie co tydzień On rzadko, bardzo rzadko gdzieś wychodzi Tancze sobie i nagle zobaczyłam jego, specjalnie podszedł tanczyć obok grupki moich znajomych i tam tanczył Byłam w szoku i od razu poszłam do łazienki Powiedziałam znajomym przenieśmy sie w inne miejsce by potanczyc I tak zrobilismy A były znów przylazł Miałam wrażenie że robił to specjalnie Bo stojąc gdzies tam ze swoimi kolegami, często na mnie patrzył, zerkał..nie wiem co sobie myślał MOże to że toja podejde do niego i zaczne rozmowe czy cokolwiek Szczerze jak go zobaczyłam to wszystko wróciło, w pierwszym momencie miałam ochote podejsc do niego i powiedziec cokolwiek Ale dobrze że poszałm do łazienki to sie ogarnęłąm Bawiłam się świetnie tańczyłam usmiechałam się i to nawet jeszcze bardziej niż zawsze(może po części na złość dla niego bo w głębi serca było mi smutno) On stał, czasami gdzies tam odszedł by potanczyc ale wracał i zerkał patrzył na mnie Widział że ja tez widzę.. Nie wiem o co come on...Wiedział że tylko tu mnie może spotkać i zobaczyć Do w_s nie odezwałam się do niego tylko również troche popatrzyłąm Wiesz jednak to oni nas rzuciłi wieć jeżeli ktoś tu musi zrobić pierwszy krok to muszą to być oni... Jest ciężko przyznam Mialam chęc do niego podejsc szczególnie jak go zobaczyłam Nie możemy pierwsze się odezwać, napisać smsa...Nie będziemy błagać o rozmowe kilka słów SKoro im tego nie brakuje to musimy zrobić tak żeby nam przestało ich brakować Nie możemy sie zachowywać jakby nic sie nie stało, rzucili nas i zranili Wieć nie wydaje mi sie sensowne podejsc, czy naspisac co u Ciebie...Mamy miękie serca zatem powinniśmy mieć twarda d**ę A co sądzicie o tym że przylazł w to samo miejsce co ja, wiedząc że ja tu bede , i ciągle patrzył Może oczekiwał że to ja podejdę??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaaaaaaaaaaaaaa i nie piszcie że miłości nie ma!!!!! Jest na pewno...... musi być.... po prostu widocznie jeszcze nia nią nie trafiliśmy!!!!!! Człowiek nie żyje sam dla siebie przeciez!!!! Jest ból jest cierpnienie , z tego składa się życie, ale są też szchwile szczęścia i radości na któe na prawde warto czekać!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×