Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wiecznie_steskniona

chłopak mnie rzucił :(

Polecane posty

Gość malijka ona
Dziewczyny poznalam faceta;)Narazie sie nie napalam...bo to bardzo swieza sprawa, ale wlasciwie caly weekend spedzilismy razem;D Z tym ze jakies mam dziwne obawy ze moge wycofac sie z tej znajmosci, chociaz bardzo fajny facet O ja glupia noo;/ A moj eks dzwonil do mnie w weekend ale nie mialam telefonu, to jego pierwszy odzew od zerwania(nie liczac moich pijackich telefonow zaraz po zerwaniu) No nci zycie pokaze;) Czemu to wszystko jest takie skaplikowane..ach ta wiosna;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystkie poznają kogoś, dobrze :) no u mnie też się dzieje, ale oczywiście z eksem. w ogóle zabiegana jestem masakrycznie. ale do rzeczy. byliśmy wczoraj razem na zakupach. wyszło bardzo naturalnie, spotkaliśmy się na uczelni, zaczęliśmy gadać i od słowa do słowa poszło. okazało się że był naprawdę chory wtedy. aż mi się trochę głupio zrobiło, zatruł się, przez 3 dni nic nie jadł. no ale nic.na zakupach fajnie, przyjemnie, pochodziliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. wymęczyliśmy się niesamowicie, odprowadził mnie, bo sama bym nawet z tymi tobołami się nie doczołgała (kolejny plus posiadania faceta :P ). u mnie zrobiłam herbatkę, obejrzeliśmy serial i zasnęliśmy ze zmęczenia razem. jak się przebudziliśmy to go nie wyganiałam, umyliśmy się i poszliśmy po prostu spać. no ale w nocy, razem, blisko siebie, trzeba by mieć niezłą silną wolę żeby do niczego nie doszło. było namiętnie i było trochę rozmów też. powiedział mi m.in. że żałował, że się nie kochaliśmy i że powinniśmy byli zacząć dawno i że marzył o tym i myślał że gdyby miał szansę to by się nie wahał. i byśmy się wczoraj kochali, gdyby nie to, że akurat teraz (pytanie czy to szczęście czy pech) ja nie mogę przez jakieś 2 tygodnie z powodu przypadłości ginekologicznej :P biorę leki i mam w przeciwskazaniach. życie :P ale to wszystko nieważne. dzisiaj sobie zdałam sprawę (już na spokojnie, bez tych wszystkich emocji, któe towarzyszyły mi ostatnie miesiące), że to jest naprawdę mężczyzna, z którym chciałabym spędzić resztę życia. nawet jak byliśmy razem, nigdy nie byłam tego tak pewna. przez ten jeden dzień zobaczyłam w nim ogromne zmiany. kiedyś, owszem, wyborażałam sobie nas razem, ale były pewne rzeczy, króre mi trochę przeszkadzały, takie życiowe powiedzmy, bałam się, że mogą wpłynąć na jakość życia codziennego, pomimo, że go kochałam. a on to wszystko naprawił. tylko nie wiem co on myśli i czuje. na pewno mu jakoś zależy, widać i czuć. ale czy dojrzał do końca? czy chciałby być ze mną? nie wiem. może czuje podobnie a może mu tak wygodnie jak jest teraz. wszystko możliwe. chyba poczekam i zobaczę jak się sytuacja rozwinie. dam mu trochę czasu na podchody, ale broń Boże nie mam zamiaru rezygnować z tego co sobie zbudowałam bez niego, z nowych znajomości, itd. inna sprawa też, że oboje jesteśmy bardzo zajęci ostatnio. ale dla chcącego nic trudnego. się zobaczy. jedno mogę powiedzieć - zerwanie było konieczne. jeśli do siebie wrócimy, to powiem, że nam dużo dało. jeśli nie wrócimy - nie mogliśmy tego tak ciągnać, to nie miało sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w_s własciwie to nie wiem czy gratulowac takiego rozwoju wypadkow czy sie wstrzymac;) Ale wstrzymam sie, trzeba dmuchac na zimn i nie zapeszac, poza tym nastepny krok chyba nalezy do niego. Bardzo chce wierzyc w to ze przerwa w zwiazku nie zawsze musi oznaczac definitywne rozstanie,a po prostu nadaje znajomosci nową jakoś :) I jesli Ty bylabys pewna ze chcesz sie dalej w to angazowac to ja Ci zycze jak najlepiej, a wlasciwie Wam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gratulowac nie ma czego ;) ja bym chciała z nim być, ale czy się to ułoży to mimo wszystko najwięcej zależy od jego chęci niestety ;) wiem, że muszę postępować zgodnie ze sobą i tyle. nadzieję mam, ale nie wpadłam w jakiś amok czy coś :P staram się patrzeć realistycznie. ma teraz szansę. zobaczymy, czy ją wykorzysta. a wiecie co mnie trochę wkurza? :P że jeśli się to nie uda i nie będziemy razem to jego następna dziewczyna będzie miała wielkie szczęście! bo nie dość, że taki fajny facet to jeszcze się dużo ode mnie (i na mnie) nauczył i poprawił :P (wiem, mój facet też będzie miał szcześćie, blabla, ale jedno nie wyklucza drugiego :P)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość superbitch
nie rozumiem cie kompletnie, laska. :o wczoraj powinnas byla zadac podstawowe pytanie: kochasz mnie czy nie? jak TAK - to jestescie razem i bzykacie sie do woli. jak NIE - to wypad mi z wyra w te pędy. oczywiscie ze mu jest tak wygodnie. pewnie juz chce mu sie dupczyc bo ile mozna sperme wstrzymywac w jego wieku. a ze uswiadomil sobie ze tak predko nie znajdzie tej Jedynej idealnej dziewicy to skorzystalby z ciebie gdybys miala wczoraj dyspozycyjną waginę. 🖐️ chcesz byc tzw. fucking friend? no ale oczywiscie Ty tez masz chcice i bedziesz jak ognia unikac tego jednego pytania ktore powinnas zadac. zal :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie sęk w tym że nie wiem czy powinnam zadać. bo on nie myśli tak jak zwykły facet do końca. nie chcę go przypierać do muru, chociaż może i powinnam ;] wydawało mi się wcześniej, że nie tak to wszystko będzie wyglądać, ale twarda to jestem tylko w planowaniu, jak go widzę to głupieję po prostu i nie myślę, co będzie później, chcę tylko go całować i przytulać ;] zadałam jedynie niewinne "co my robimy", na co on odpowiedział, że "to głupie" i że jestem taka śliczna, że on nie myśli logicznie w mojej obecności. czyli dla mnie tłumaczenie to "w tej chwili jestem skłonny ci powiedzieć że cie koccham i jesteś jedyna, ale nie wiem co powiem jutro". no i fakt, problem w tym że ja też mam chcice a do tego średnio rozbudowane morale w tej kwestii (przynajmniej odnośnie jego osoby). ja się czasem zastanawiałam jak to jest ze mną - może jak ja go przelecę to mi przejdzie ochota i go oleję? ;p zobaczymy, jaki będzie jego następny ruch. no ale gdyby naprawdę chciał ze mną być, to by był? ale z drugiej strony on zachowuje się wobec mnie tak jak wobec niego, tylko ja to nazywam miłością, a on nie. zaczynam się wkurzać na to wszystko. najłatwiej jakbym kogoś poznała, ale na siłę to sobie można. a z ciekawostek to się dowiediziałam, że generalnie nasi znajomi uważają, że się zejdziemy. hmm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość superbitch
no Ty wiesz, ze chcialabys z nim zycie spedzic, a on? nic nie wie. sorry, ale jak sie kogos kocha to sie to wie jak 2x2. facet co sie wiecznie zastanawia i zmienia zdanie to zwykla ciota. :D "jest serio takim uczciwym poczciwym chłopaczkiem." a takie ciche wody to wlasnie najgorszy typ! nigdy nie przewidzisz co ci wywinie bo jego emocje sa zmienne, a sklonnosc do nadmiernego myslenia i analizowania sprawia, ze on tak naprawde nigdy nie wie jak sie ma. jak juz zaczyna cos czuc to zaraz to sobie zanalizuje i klops. znowu nie nic wie. :o zameczysz sie z nim dziewczyno 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z tym analizowaniem to prawda, dokładnie tak z nim jest, zaczyna coś czuć to zamiast się cieszyć i puścić z tym uczuciem, zaczyna myśleć. muszę się mocno zastanowić co z tym zrobic. bo chłopak dobry i dobrze nam razem, ale go nie zmuszę przecież.. dam mu chyba trochę czasu, zobaczę czy coś knuje, a jeśli sytuacja się nei zmienie to faktycznie pozostanie zadać mi pytanie i albo wóz albo przewóz. ciekawe tylko czy ja będę potrafiła się nie odzywać ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
superbitch jak zawsze z grubej rury, ale ponownie sie z nia zgodze. chcesz mu dac czas, ok, ale to nie moze tak wygladac ze Ty sie z nim spotykasz, spedzasz czas, spedzasz noc, zblizacie sie fizycznie-to sie kompletnie mija z celem. to ze jest milo i przyjemnie jak sie spotykacie to wiadomo. on bedzie taki wiecznie zastanawiajacy sie a Ciebie bedzie mial. nawet nie musi Cie na nowo zdobywac i sie starac (moze Ty to inaczej odbierasz ale tak jest). Ty mowisz ze musisz cos z tym zrobic a nie jestes w ogole konsekwentna. powinno Ci dac do zrozumienia to: "zadałam jedynie niewinne "co my robimy", na co on odpowiedział, że "to głupie" i że jestem taka śliczna, że on nie myśli logicznie w mojej obecności". czyli takie "tu i teraz" i "brakuje mi kobiety". jakby chcial z Toba byc i zaszlo by juz tak daleko uslyszlalabys po czasie cos wiecej. a z ta fizycznoscia odbieram to tak, ze zanim znajdzie swoja wymarzona to minie duzo czasu a kobiety sie chce. wy sie znacie, uczyl sie na Tobie, jestes dziewica (z tego co kojarze) wiec moze sie mniej obawiac niepowodzenia, znasz go, wiesz jaki jest, macie do siebie zaufanie. teraz sobie to uswiadomil i zaluje ze nie korzystal jak mogl. tak mysle bo z moim pierwszym partnerem bardzo sie ograniczalam (mloda bylam), potem dlugi czas bylam sama, przelotne znajomosci, a gdy poznalam ex to zalowalam ze z tamtym nie poszalam bardziej skoro i tak juz uprawialam seks i ze jestem taka zielona. zastanow sie nad tym wszystkim. on z Toba zerwal, a spotykacie sie jak gdyby nigdy nic, zakupy, filmy, spanie. a on po 2(?) latach nie potrafi nawet powiedziec czy chce z Toba byc. co nie przeszkadza mu w innych czynnosciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
racja. tylko jest właśnie jeszcze jedna kwestia - ja zawsze żałowałam, że nie spaliśmy razem. i może to głupie, ale chciałabym z nim spać, nawet jeśli razem nie będziemy.. i stad cała moja niekonsekwencja, stąd całe zamieszanie. bo z jednej strony kocham go i naprawdę widzę w swoim życiu, a z drugiej - moje myślenie jest podobne do tego, które opisałaś, różo. też nie wiem kiedy by mi się trafiła nowa miłość i czy w ogóle, a ni potrafiłabym uprawiać seksu z byle kim. strasznie nie wiem co robić :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny:) Ja w niedziele dowiedzialam sie paru rzeczy i tak wiele sobie uswiadomilam...Mialam raka jajnika, na szczescie lagodna postac. A tu nagle bach! Lekarz powiedzial mi, ze przez najblizsze 5 lat nie moge zajsc w ciaze, bo nie donosze takiego dziecka, a jak donosze, to ze szpitala nie wyjde, bo nowotwor pod wplywem wytwarzanych hormonow powroci......a jak kiedys zapragne dziecka to pod okiem onkologa i ginekologa.wszystko ulozylo mi sie w jedna calosc....teraz juz wiem, ze dobrze sie stalo ze On nic do mnie nie czul, lepiej dla niego. Po co wiazac sie z taka kobieta? Nie rozumiem tylko jednego, Boze no, po co ja go poznalam, po co sie zakochalam, po co teraz mam tak cierpiec, przeciez ja nadal go kocham....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość superbitch
wellness, jak on by sie dowiedzial ze jestes 'dysfunkcyjna' to bym bardziej by do ciebie 'nic nie czul'. w ogole faceci problemow nie lubią wiec... odpusc sobie ich. skup sie na swoim zdrowiu bo to najwazniejsze i tego ci zycze. steskiona, ty sie powinnas nazywac 'spragniona' bo widze ze tu bardzo o sex sie tobie rozchodzi. po prostu chcesz go zaliczyc zeby nie bylo ci potem zal ze jego nie skosztowalas po tych latach bycia razem. on juz tez wymięka dlatego pewnie zostaniecie tzw. fucking friends. ty po cichu liczysz ze moze sex sprawi ze on cie pokocha :o nie tedy droga... dla facetow sex to tylko sex, jakos nieszczegolnie lączą to z miloscią. a ty natomiast przez sex zaczniesz go jeszcze bardziej kochac i pragnac, a potem ciepiec bedziesz okrutnie jak sie okaze ze on sie z kim innym związe jednak. 🖐️ pamietaj, przyjemnosc jest na chwile, a cierpiec mozna pozniej latami. dlatego zadaj mu jedno proste PYTANIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tym seksem to racja ;/ Faceci sa na tyle prosto skonstruowani pod tym wzgledem, ze nie lacza bliskosci fizycznej z miloscia. W wiekszosci sa tez wzrokowcami wiec samo patrzenie na kobiece cialo i w ogole jest juz dla nich przyjemnoscia. Ja jakis czas po rozstaniu katowalam sie takim postepowaniem, tzn.nie bylismy razem ale jakies dwa tyg.jeszce jak sie spotykalismy to zaliczaliśmy łóżko... I po pierwsze niby wszytko bylo okej, niby tlumaczysz sobie ze to nic, ze to tylko seks, a tak naprawde liczy sie troche na to ze a moze sie zakocha... Poza tym to strasznie wykancza psychicznie, bo u mnie np.nadeszla mysl...kurde, spi ze mna, a moze sie spotykac z kazda inna? I niby kim ja dla niego jestem? A po trzecie jego tlumaczenie, teraz wydaje mi sie tak durne i naiwne ze az jestem zla na siebie " bo kazdy potrzebuje bliskosci, od tego nie da sie ot tak odzwyczaic...", ręce opadaja... Ale musialam sama do tego dojsc bo jak jescze praktykowalismy taki układ, to z czasem zaczelo mnie to meczyc. Nie chce byc ze mna ale seks mu odpowiada? Wiec o co kaman? Czego on ode mnie oczekuje? No i przyszedl czas zeby powiedziec koniec, definitywnie!! Oni powinni sie najpierw okreslic, co czuje i jak sobie dalej wyobrazaja wspolne bycie, bo łóżko niczego nie zmieni raczej. Jest fajnie,. przyjemnie, ale to tylko marny substytut bycia ze soba i szczescia. To tyle ode mnie w tym temacie;) W ogole moj byly chyba troszke zaluje...a nawet chyba bardziej niz troszke;) Ostatnio widujemy sie rzadko, a na pewno zdecydowanie rzadziej niz wczesniej, wlasciwie to on zawsze zabiega o spotkanie. No i ostatnio jak sie widzielismy to byl jakis taki dziwny, jak nie on. Wiec zapytalam o co chodzi, bo widac ze ma jakis problem. To po czasie przyznal ze ma wrazenie ze mi sie narzuca, bo ja nie pisze, nie odzywam sie itd... Pozniej w rozmowie wyniklo cos o tym ze zaluje tej decyzji o rozstaniu, ale coz to byla jego decyzja. On jest zbyt dumny i honorowy zeby sie przyznac jesli nawet uwaza ze popelnil blad. W pewnym momencie mialam nawet mala satysfakjce ze gryzie go to ze ta decyzja ktora podjal byla nie do konca przemyslala i ze zaluje, ale teraz... Chyba jest mi go troche zal, ja lepiej gorzej ukladam sobie zycie a on? Siedzi w domu, rzadko wychodzi bo wiekszosc znajomych to żonaci, dzieciaci, albo zwyczajnie majacy inne sprawy... Do dziewczyn tez nie jest jakis ekstra Casanovą, ale mam nadzieje ze zacznie nim byc i pozna kogos wreszcie:) Poza tym troche mam obawy jak moglabym mu powiedziec ze ja sie z kims spotykam... Moze zaczekam z tym jeszcze. Porzucona dziewczyna ma skrupuły by powiedziec temu ktory ja porzucil ze probuje byc szczesliwa:) Paradoks:) W ogole to juz sie nie moge doczekac kolejnego spotkania z NIM..:) Mało mi go wciąż :( a tak rzadko sie widujemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no trochę się o ten seks rozchodzi. chociaż z drugiej strony muszę się przyznać, że trochę się cieszyłam, że nie mogę. chyba wewnętrznie czułam, że nie powinnam, a normalnie nie potrafiłąbym powiedzieć NIE. normalnie bym się nei zgodziła na ten układ, u nas różnica jest taka, że seksu nigdy nie było, bo on nie chciał.ja zawsze chciałam. ale superbitch, masz rację, że pewnie zaczęłabym go jeszcze bardziej kochać (zresztą słyszałam, nie wiem czy prawda, że podczas seksu w ciele kobiety wydziela się jakaś substancja i dlatego kobiety się potrafią zakochać przez seks). ale widziałam go dzisiaj chwilę, byliśmy umówieni że wpadnę do niego po jedną rzecz i był taki jakby zdystansowany. nie zaprosił mnie żebym nawet ściągnęła płaszcz, miałam wręcz wrażenie że chciał żebym wyszła jak najszybciej. kto wie, czy on sam już nie zmienił z powrotem zdania. nie umówiliśmy się ani nic. a wiem, że ma wolny pokój na weekend. ale zaczynam wątpić że on się w ogóle ma zamiar odezwać pierwszy. ale cóż, ja też nie mam zamiaru. teraz zdecydowanie on powinien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spac nie moge i tak mnie naszlo zeby zobaczyc czy ex ma jakies nowe zdjecia. on nie mial, za to jego znajoma z paczki owszem. nowe albumy i to z miejsc do ktorych razem jezdzilismy, te same miejsca, wnetrza tych samych knajp, domyslilam sie ze on z nia byl, na jednym ze zdjec potem go dostrzeglam. moze z kazda dziewczyna jezdzi w te same miejsca, ale jedno odkrylismy razem, a zdjecia byly tez stamtad. zle mi i smutno. nawet jesli to nadal tylko znajoma to i tak jestem strasznie o niego zazdrosna :/ on teraz dosyc czesto do mnie pisze, nic konkretnego, takie zaczepki, ja mu odpisywalam krotko, jedno zdanie lub sama emotka. teraz juz przestane, na ten moment nie chce zeby do mnie cokolwiek pisal. przed chwila poczulam taki bol jak po rozstaniu gdy pomyslalam ze on moze sobie ulozyc zycie z kims innym. to glupie bo przeciez nie robilam sobie nadziei ale nic nie poradze na to ze wizja jego z inna rozwala mnie wewnetrznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a nie ma żadnej części Ciebe, która chciałaby wrócić? ja nadziei sobie narobiłam i teraz mam za swoje. on siedzi jak grób. już nie mam siły, jeszcze ostatnio taka pogoda, że bym mogła spać cały dzień. nikt nie jest wart żebym na niego tyle czekała. chcę już weekend, chcę siedzieć i nic nie robić (chociaż z drugiej strony nicnierobienie=myślenie). bleh.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam jakas chwilowa załamke ;/ Niby wszystko jest okej, niby fajnie, ale jakies dziwne uczucie mnie dopada, ze jestem sama ze wszystkim, ze ciagle tkwię ciagle w tym samym, ze ta sama beznadziejna praca i brak perspektywy na jej zmiane przynajmniej narazie... I ze te uczucia takie nieuporzadkowane, bo wlasciwie nie wiem na czym stoje... Jakoś mi zle z tym wszytkim ostatnio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość realista jak jedker
Jedna uprawia sex z byłym druga sama pcha sie na kija kolesiowi który ja rzucił. Jak faceci maja was szanowac skoro same siebe nie szanujecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O wypraszamy sobie, jakby faceci byli tacy okej, to bysmy w tym momencie nie mialy tylu problemów i wątpliwości jakie mamy ;) Poza tym wina zazwyczaj leży po obu stronach, a problem najlatwiej uogolniac wtedy kiedy sie zna go tylko powierzchownie, takze przeczytanie kilku postow wyrwanych z kontekstu nie przedstawia w pelni tematu. Ale cóż, seks, bez seksu, z seksem...problem jak każdy inny, nawet jesli czasem ktos ociera sie o cienka granicę szacunku lub jego braku. No ale spojrzenie "męskim okiem" rowniez mile widziane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze cos tam siedzi w podswiadomosci bo dlugo wyobrazalam sobie z nim przyszlosc, rozmawialismy o wspolnym zyciu. tak mu ufalam, tak do siebie pasowalismy i tak sie ze wszystkim zgadzalismy, od totalnych pierdol do powaznych zyciowych spraw. nie sadzilam ze spotkam kogos takiego. czulam takie cieplo w sercu jak nigdy. glownie nasz zwiazek rozpadl sie przez rzadkie spotykanie sie. przez to nie wytworzyla sie ta specyficzna gleboka wiez. mi brakowalo spontanicznych spotkan, a tak to byla cala wyprawa z przesiadkami. na naszym ostatnim spotkaniu, wtedy gdy przyjechalam do niego zeby mi odpowiedzial na pytanie dlaczego? powiedzial ze nie czuje ze mi zalezy, ze rzadko sie widzimy a jeszcze ja czasem przesuwam spotkania albo przyjezdzam pozniejszym pociagiem, a zawsze mowil ze ludzie ktorym na sobie zalezy chca sie widywac jak najczesciej, widziec sie jak najszybciej i jak najdluzej. i ze spotykamy sie jak para nastolatkow, kilka godzin i kazdy wraca do siebie. ze jak sie nie widzielismy to bardzo tesknil, ale z czasem coraz mniej bo zaczal sie przyzwyczajac do tego, ze czasem czul sie jakby byl sam, a nie w zwiazku. ryczec mi sie chcialo, ale to byla prawda. mialam tylko wtedy ogromny zal ze tak po prostu chce sie odciac, ze nie chce dac nam jeszcze jednej szansy, bolalo ze byl taki zimny, taki obcy. mysle ze wiecej zaangazowania z mojej strony, obustronne zaakceptowanie pewnych swoich zachowan i wiecej okazywania sobie uczuc i bylibysmy szczesliwi. z drugiej strony jesli probowalismy juz dwa razy i sie nie udalo to moze po prostu to nie jest to. jesli w ogole mialby byc kolejny raz to tylko skok na gleboka wode czyli zamieszkanie razem. ale nie bedzie nastepnego razu. juz tyle zalu jest w nas o to wszystko ze zejscie sie jest juz raczej niemozliwe, to wszystko sie juz wypalilo. najlepiej zeby kazdy znalazl nowa milosc, ale latwo mowic. a my pewnie zostaniemy para dobrych znajomych jak juz uplynie troche czasu. strasznie mi smutno, ale chyba jestem juz pogodzona z tym ze nie bedziemy razem i ze tak bedzie lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o proszę, znalazł się następn obrońca moralności kobiecej. wkurza mnie jak ktos mówi o szacunku, ale tylko w tosunku do kobiet. bo kobieta powinna się szanować, jej ciało to świątynia, blabla, a facet to w ogóle niemyśląca istota z szacunkiem do siebie w definicji (bo penis=szacunek, cokolwiek ten penis robi), jak kobieta daje to on bierze i to nie wpływa na żaden szacun. sorry, ale jeśli facet współżyje z kobietą do której nie ma szacunku to sam się nie szanuje więc niech nie ocenia innych. cokolwiek oczywiście znaczy słowo "szanować" już nie mówiąc o tym, o czym wspominała kochamzyciemimo, przeczyta jeden z drugim pojedycznego posta i wyciaga wielkie wnioski. ja robię to, na co mam ochotę i co jest w zgodzie ze mną. jeśli w zgodzie ze mną będzie seks z eks, zrobię to. no rozumiem rozo, ja mam w sumie podobne odczucia oprócz tego, że wyobrażam sobie jednak powrót. a przynajmniej chciałabym takiego. a raczej marzę o tym, żeby usłyszeć magiczne słowa "jesteś jedyna". bo to, co on teraz odstawia (czyli grobowe milczenie) to średnio rokuje. i też mi z tym wszystkim smutno. tylko dziwię się, że Twój eks nie zaproponował jakiejś rewolucji, tylko się poddał. szkoda. i ciekawe co znaczą te jego podchody. mój się w sumie inaczej zachowuje niż Twój. sam przejawia bardzo małą inicjatywę, ale jeśli ja z czymś wyjdę (w chwili słabości) to leci od razu. nie czaję tego. mam wrażenie też czasem, że on nawet gdyby chciał wrócić to sam by pierwszy nie przyszedł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co, strasznie się boję weekendu.. bo jestem wręcz przekonana, że on się nie odezwie (chociaż nadzieję mam niestety), a ja już teraz mam nieźle zryty humor. a jak wpadnę w taki dołek, że zacznę ryczeć bez powodu to już bardzo blisko do tego, żebym zadzwoniła. jak to jest, że on mi za każdym razem udowadnia, chcąc nie chcąc, że mu nie zależy, a ja i tak w to brnę? za każdym razem mówię sobie, że to koniec, że już nie mogę więcej pisać/dzwonić/zaczepiać. a potem przychodzi ta głupia chwila słabości i przez moment kontakt z mojej strony wydaje mi się najwsapanialszym rozwiązaniem i autentycznie przestaję w ogóle myśleć? i później się spotykamy, ja łapię te chwile jak tylko mogę, widzę w jego oczach jak mnie podziwia, że jestem dla niego mimo wszystko ważna, bo całuje z czułością w czółko albo kark, myślę sobie "TAK! zależy mu!". a później on milknie i tak to trwa aż ja się nie odezwę. on się odezwał pierwzy raz. a jeszcze nie wspominałam, że trochę był na mnie zły, że wtedy nie odpisałam, bo był taki chory. i gdybyśmy się nie spotkali przez przypadek to pewnie by się nie odezwał w ogóle. i niby wszystko wiem, ale później go widzę i naprawdę w jego oczach JEST uczucie i to mnie tak zwodzi.. dajcie mi trochę swojej siły :( tak was wszystkie podziwiam że się nie dałyście, ja się czuję taka malutka przy was..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w_s > nie lam sie. musisz sobie zorganizowac czas, najlepiej tak zeby byc posrod ludzi. byle nie siedziec samej w domu w weekend jesli nie czujesz sie na tyle silna i boisz sie ze sie zlamiesz. za duzo szans juz mu dalas a on najwidoczniej nie zamierza nic robic, wiec tym bardziej nie powinnas sie do niego odzywac. a te zdradliwe chwile slabosci przychodza wlasnie jak sie jest samemu i jak ma sie za duzo czasu na myslenie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie najlepiej jakbym imprezowała. ale nie zapowiada się nic specjalnie, może z jeden wieczór sobie zorganizuję z kumplem. ale prawda też taka, że mam mnóstwo nauki na ten weekend i bardzo bym chciała się w nią rzucić. tylko nie wiem czy dam radę. akurat w wir nauki wkręcam się najlepiej, gdy nic innego mi nie zaprząta głowy i gdy jestem szczęśliwa.. trzeba to zmienić. wielki plus jest taki, że moja współlokatorka zostaje, więc największa pokusa zostaje zniwelowana. w ogóle chciałabym wszystkim, którzy mi odpowiadają bardzo podziękować, bo to forum sporo mi daje. z rodziną nie chcę rozmawiać (mama się za bardzo przejmuje, siostra szczęśliwa w związku - wiadomo), mój kumpel to ma po puszy historii miłosnych (akademik), a poza tym kiedyś chciał być ze mną to też głupio. i w ogóle ja tak średnio lubię się zwierzać vis a vis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez sie ciesze ze taki temat jest i ze na niego trafilam. ja w ogole nie mam i nigdy nie mialam potrzeby i checi zwierzania sie innym (znajomym) osobom. slucham ich, doradzam, ale sama nic o sobie nie mowie. a w internecie anonimowo wyrzucic to co siedzi w srodku i poczytac opinie obcych ludzi to co innego. kiedys mi juz kafe pomogla, daaawno temu. plus taki ze przez to ze sie nie zwierzam to nikt nie zna na tyle naszej historii i jedynie on moglby mnie skojarzyc, ale watpie zeby trafil na to forum i na ten temat ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×