Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Niezależna210

Wszystkie mamy , które odejść chcą a nie potrafią

Polecane posty

Gość sweet lollipop
Hej, dołączam się do porannej kawki :) Oj tuż tuż - Tobie też jak najbardziej należą się wyrazy współczucia... Tak sobie myślę, że po porodzie trzeba było mimo zmęczenia ostro szkolić faceta do współpracy przy dziecku i prowadzeniu domu. A nie, że teraz obijają się na kanapach i wcinają chipsy... Mój to chociaż sprząta, bo jest pedantem po mamie, a ja preferuję artystyczny nieład :P Brr, ale dziś zimno... Chciałam wyjść z małym na spacer, bo ładnie świeci słońce, ale jak spojrzałam na termometr, to mi się odechciało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a już tuż tuż
córcia ma 8 lat do pierwszej klasy , ale koło nogi jeszcze synek się pląta niestety jeszcze za mały żeby bajkę oglądać , w ogóle go nie interesują , a biszkopty już mu się przejadły:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezależna210
moja córa ma 7 miesięcy a już ją intereują a synek ile??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość di kasda ti
Moja mama odeszła, jak miałam rok. Bardzo się z tego cieszę. Popatrzcie na dzieci. Tu nie chodzi tylko o Was. Jeśli dzieci muszą słyszeć kłótnie, a nie da się zmienić związku na normalny, to moim zdaniem warto odejść. Nawet jeślibyście miały być same do końca życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość di kasda ti
Tylko pamiętajcie, że potem musicie podwójnie uwagę dzieciom poświęcać, żebym im nie brakowało niczego (w sensie uczuciowo-emocjonalnym). To jest wyzwanie. Moja mama to spełniła w 200%.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezależna210
di kazda ti - a nie brakowało Ci ojca? Ja właśnie tego sie boję.. ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a już tuż tuż
mój synek ma 9 m-cy ale jest taki szybki i tyle ma do zrobienia że chyba woli nie tracić czasu na bajki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a już tuż tuż
mój ojciec odszedł jak miałam 7 m-cy zupełnie go nie pamiętam , a matka raczej nie spełnila swojej roli , od niej też słyszałam wieczne pretensje dopóki sie nie usamodzielniłam , była sfrustrowaną samotną kobietą .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezależna210
hehe to mała różnica wieku :D No powiem Ci że córcia też musi wszystko na raz robić :D Wszystko wiedzieć kto wchodzi gdzie i po co :D Ja już kawe wypiłam D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezależna210
a już tuż tuż ja nie wiem jak to jest wychowałam się przy rodzicach . Ale pamiętam jak się sprzeczali to było mi strasznie przykro . Dodam że nie były to kłótnie tylko sprzeczki. A i tak nie mogłam tego znieś. Potem rodzice mi tumaczyli że wszyscy muszą się posprzeaczać czasami. Jak dziecko nie rozumie sprzeczek to co dopiero kłótnie .. ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezależna210
sweet lolipop ja też chciałam z małą wyjść bo słoneczko a tutaj zimno ..;/ A może mieszkamy gdzieś blisko siebie :D:D Ja okolice krakowa a Wy ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość di kasda ti
Niezalezna, ojca jako tako nie brakowalo mi. Jak nie wie sie jak to jest miec ojca to nie ma do czego tesknic. Poza tym moja mama dala z siebie wszystko, bym miala udane dziecinstwo. W okresie wczesnoszkolnym mialam troche nieprzyjemnosci przez uwagi innych dzieci. Dzieci potrafia byc naprawde nieprzyjemne. Ale tak poza tym, to moja mama potrafila tak wiele rzeczy, nawet tych meskich czynnosci typu naprawianie czegos, lepiej niz niejeden facet. Zabierala mnie na wycieczki, wakacje. Jak podrosłam to brakowało mi ojca tylko w kontekscie takim, ze przykro mi bylo, ze moja mama nie ma u boku mezczyzny, ktory o nia dba i ją kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a już tuż tuż
U mnie śnieg pada , biało za oknem , więć jak mały się obudzi to prędzej na saneczki gdzieś wyskoczymy :D my okolice Bielska-Białej , to dziś niezależna raczej nie wyskoczymy nigdzie ale jutro...he he :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam i mam kilka
czytam i mam kilka spostrzeżeń oraz pytań. Po pierwsze zgadzam się z dj kasia czy jakoś ;) W tym kontekście, że że lepiej wychować dziecko samemu niż narażać na jakieś dziwne napięcia. Nawet jak rodzice się nie kłócą głośno itp, to dzieciak zawsze czuje napięcie między nimi, im starszy tym bardziej to czuje i kuma. To się odciska na nim. Lepiej mieć rodziców osobno ale spokojnych. Przecież rozwód nie oznacza że dziecko wychowa się bez ojca. Po drugie jak to czytam to utwierdzam się w moim przekonaniu że nigdy za mąż nie wychodzić ;) Po 3 pytanie któraś z was pisała że męża nie kocha, nie sypia z nim i nie chce z nim sypiać, że jest jak młodszy brat itp. W takim układzie dlaczego nie "zwolnić" męża? Dlaczego nie dawać szansy sobie i jemu aby znalazł kogoś innego? To trochę nie fair, trochę jak pies ogrodnika, sama nie sypiam, nie kocham, ale innej nie oddam. To odbieranie sobie i jemu szansy na szczęście. Pytam więc dlaczego tak robicie? Chcę poważnych odpowiedzi, tak na serio bez żadnych złośliwości pytam :) pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sweet lollipop
To ja pisałam o niesypianiu z facetem. Na szczęście nie jest moim mężem. Postaram się odpowiedzieć na Twoje pytanie, chociaż myślę, że wcześniej już sporo napisałam na ten temat. Wierność w związku to dla mnie kwestia zasad. Nie umiałabym go zdradzić, mimo tego, że mam swoje potrzeby, a jego samego nie darzę płomiennym uczuciem. Dla mnie zdrada to poniżenie osoby, z którą jest się w związku. Jestem uczciwa wobec mojego narzeczonego i tego samego oczekuję od niego. Pytasz, czemu nie damy sobie wolności? No właśnie o tym jest cały topik :) Jakie są powody, że ciągle tkwimy przy facetach, z którymi jesteśmy nieszczęśliwe? Odpowiedź jest oczywista - rozważamy to po sto razy ze względu na dzieci... Poza tym ja już pisałam wcześniej, że na razie nie mam dokąd pójść. Tzn. mam wynajęty dach nad głową i w razie czego to on wróci do rodziców, ale i tak nie mam z czego się utrzymać, skoro nie pracuję. Wiem, że z kim innym byłabym szczęśliwa i on pewnie też. Miesiąc temu mieliśmy ogromną awanturę o jego znajomości zawierane na imprezach, na które ciągle chodzi. Zarzucił mi, że go ograniczam i zasugerował, że złapałam go na dziecko! To prędzej on mnie złapał, bo gdyby nie ciąża, to już dawno kopnęłabym go w tyłek... Wyprowadziłam się na miesiąc do mamy i byłam pewna, że to koniec, ale ostatecznie się pogodziliśmy z postanowieniem ratowania związku. Mieliśmy związek ratować, a on znowu coś kombinuje, tym razem nie z panienką z imprezy, tylko z jakąś dupą z pracy. Wszystko to mnie załamało. Umówiłam się do psychologa, bo już nie daję rady. Powiedziałam mu o tej wizycie, a on na to: "Aha". Zero pytań, co mi jest, dlaczego, itp. Mam nadzieję, że kiedyś to się wreszcie skończy, ale na razie muszę skończyć studia i znaleźć pracę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam i mam kilka
hej! wiadomo o co chodzi. Że do formalnego rozstania trzeba się przyotować w tej sytuacji - studia i praca, utrzymanie itp. Czyli zmierzasz ku temu - czyli to jest pewne, że chcesz się rozstać. Bo skoro nie ma miłości, seksu itp - to już nie będzie, wręcz będzie coraz więcj rozdrażnienia i frustracji - czyli rozstanie w przyszłości jest PEWNE. A jeśli rozstanie w przyszłości jest pewne, to dlaczego mieć coś przeciwko temu żeby on kogoś już sobie znalazł, albo ty np. na studiach itp. Po co tak sztywno trzymać się zasad i na siłę egzekwować je, skoro wiadomo, że zmierza ku końcowi? Czemu już nie zasiać ziarna ku swojej przyszłości? Lepszej przyszłości? Przecież jeśli się w kimś zakochacie, a wiadomo, że i tak się rozstaniecie, to po co sztucznie się nawzajem chamować w imię zasad, które was już w sumie nie dotyczą, bo one dotyczą zwązków, gdzie się kocha? Bo wiadomo, jeśli by była miłość, to trzeba się trzymać zasad i próbować ratować. To zupełnie inna sprawa. Jeśli ktoś się nie zamierza rozstawać to powinien się trzy,ać zasad. Tu jest to jasne. A tak z innej beczki, powiem ci że jestem przerażona tym co widzę wokół. Mnóstwo ludzi, których jest ze sobą na siłę, "bo tak tzreba", wypada i co powie rodzina... to przykre na maxa, bo robią krzywdę sobie, dzieciom i innym, z którymi się spotykają. Przykład - ale zupełnie porąbany i chory dla mnie: para jest ze sobą w związku, mają już spore dziecko. Nie kochają się, ciągle kłócą, oficjalnie się zdradzają i nie zamierzają się rozstawać. Mówią o tym wprost sobie i wszystkim znajomym. Wręcz licytują się na ilość kochanków :o Kto komu większe rogi przyprawi. Lansują się na :wyzwolonych, wyluzowanych". Tylko w głębi to cholernie nieszczęśliwi ludzie, którzy robią krzywdę sobie, dziecku i swoim kochankom. pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezależna210
czytam i mam kilka - ja też pisałam, że nie kocham , nie sypiam . No i jak powiedziała koleżanka wyżej , o tym jest topik. Nie oczekuje od niego wierności. Wręcz przeciwnie, czekam aż będe mimała wystarczający powód, żeby powiedzieć ODEJDŹ OD NIEGO MASZ BIALO NA CZARNYM NIE JESTESCIE DLA SIEBIE...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam to samo :(
ja mam wstret do mojego faceta, jestem z nim w ciąży i mamy zamieszkac za niedługo razem..nie wiem jak to bedzie wyglądac bo nie moge na niego patrzec i wszystko mnie w nim denerwuje...do tego jest sknerą i dusigroszem wiec nie wiem..chyba bedzie na wszytskim oszczedzał, nawet na własnym dziecku.. zamiast sie cieszyc ciążą to ja sie cały czas martwie tą sytuacją i nim..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sweet lollipop
W teorii można wszystko ładnie sobie ułożyć. Że lepiej odejść, że dla dziecka to lepiej niż tkwić w toksycznym związku. I że skoro i tak się rozstaniemy, to lepiej żyć w otwartym związku. Rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana. Kiedy mieszkałam u mojej mamy, mój syn co chwilę wołał "tata", bo przecież był przyzwyczajony do jego obecności i zwyczajnie tęsknił. Wiem, że problem nie rozbija się tylko o tęsknotę, po prostu chciałabym, by moje dziecko miało normalny dom. Co do dania sobie wolnej ręki - wyobrażasz sobie codzienność, żyjąc w ten sposób? Bo ja nie. Już nie raz czekałam całą noc, aż narzeczony wróci z imprezy i bolało mnie cholernie, że być może właśnie w tej chwili jakaś laska robi mu loda w toalecie. Wcześniej kozaczyłam trochę, że nic mnie to obchodzi, ale jednak obchodzi. Może i bardziej boli mnie duma, niż serce, ale jednak boli. Szczerze mówiąc myślałam o tym, żeby jasno postawić sprawę i ustalić, że mieszkamy razem do czasu, aż się nie usamodzielnię i w tym czasie możemy już sobie szukać kolejnych partnerów. Ale przecież to chora sytuacja, podobna trochę do tej, którą opisałaś. Poza tym mój narzeczony nie chce mnie, a raczej nas zostawiać. Bardzo się bał, że naprawdę go zostawię po tej ostatniej awanturze. Rodzina jest dla niego bardzo ważna, tak twierdzi, a synek przede wszystkim. On chce być przy nim, bez względu na wszystko. Uważa, że swoje potrzeby seksualne zaspokoi sobie we własnym zakresie, bylebym tylko się nie dowiedziała. W życiu nie zgodziłby się na taki układ, że mieszkamy razem np. do sierpnia, a potem on wraca do mamy. Poza tym dzieciaci faceci ogólnie mają łatwiej, jeśli chodzi o znajdowanie partnerek niż kobiety. Co chwilę jakaś do niego lgnie, a fakt posiadania przez niego rodziny działa na te pindy jak jakiś pieprzony magnes. Skąd biorą się takie baby? Ja nie czuję się na siłach, żeby teraz kogoś szukać. Zresztą obca mi jest idea szukania kogoś na siłę, chciałabym przeżyć uczucie, które rozwija się swoim tempem, w niedopowiedzeniach, chciałabym, żeby ktoś mnie pokochał jeszcze zanim wejdzie ze mną w związek. A mój narzeczony? Ja nie wiem, czy on mnie kocha. Mówi, że tak, zachowuje się tak, jakby nie kochał. Nigdy nie potrafił powiedzieć, dlaczego zwrócił na mnie uwagę, co go we mnie intryguje, no po prostu nigdy. Nie wiem, czemu ze mną był... Niezależna napisała wyżej, że czeka, aż jej facet da jej konkretny powód do odejścia. Też tak czasami mam - żeby on rozwiązał moje rozterki za mnie, postawił mnie przed faktem dokonanym i wtedy ja mogłabym w czystym sumieniem go wykopać. A co chorych związków - to prawda, że są masochiści, którzy się ranią wzajemnie, ale wg mnie główną przyczyną tkwienia w takich związkach jest sytuacja ekonomiczna. Samotna kobieta ma cholernie, cholernie trudno (wiem, bo moja mama wychowywała mnie i siostrę samotnie), przeżywa chwile załamania, nie może znaleźć pracy, wiecznie martwi się o pieniądze, a dla innych facetów jest brzydko mówiąc towarem wybrakowanym, podczas gdy pan były mąż układa sobie życie w najlepsze. Taka perspektywa wcale nie zachęca do pochopnych decyzji. A co, jeśli po odejściu będzie jeszcze gorzej, niż było? Jako doświadczona już w tym względzie powiem Ci, że nie ma co obawiać się małżeństwa, jeśli tylko wychodzisz za mąż z prawdziwej miłości za porządnego człowieka. Jeśli robisz to z powodu ciąży, albo strachu przed samotnością, możesz się nieźle uwikłać, czego przykładem jesteśmy tu wszystkie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sweet lollipop
O właśnie, do "mam to samo" - jeśli masz możliwość, nie wchodź w ten związek. Potem będzie Ci o wiele trudniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam i mam kilka
wiem, że teoria fajna a praktyka praktyką. Tylko jako teoretyka mnie to po prostu najzwyczajniej przeraża. No i czysta empatia - przeraża mnie że ludzie się unieszczęśliwiają sami nawzajem. Bo to straszne co niektóre z was opisują. Co do lęku wychodzeia za mąż czy wiązania się na poważnie z kim kolwiek... mnie to dotyczy i to wręcz obsesyjnie. Piszesz, że nie wiązać się na siłę, z powodu wpadki itp... To dla mnie oczywiste! Takiej opcji nawet nie dopuszczam do siebie! Wiązać się tylko z powodu ogromnego zakochania. No właśnie... ale ja też znam osoby pochajtane z miłości, które kończą tak samo po kilku latach, jak te związki na siłę. O co w tym chodzi? Już sama nie wiem. To się potwierdza u wszystkich, których znam. I tych co się związali z miłości i tych z "przymusu". Dziś po kilku latach ich sytuacja wygląda tak samo. Jak wasze historie. I wszyscy się męczą. Męczą, narzekają, cierpią, płaczą, wyglądają jak cień człowieka i wszyscy... w tym tkwią dalej. To jakiś popularny schemat czy po prostu mamy to w naturze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sweet lollipop
Wiesz co, a może dorosłość polega na tym, żeby zrezygnować z młodzieńczych ideałów i szukać szczęścia w tym, co się ma i zgadzać się na kompromisy? Może prawdziwa miłość to twór tyou yeti? Nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sweet lollipop
typu yeti miało być :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam i mam kilka
miłość to yeti hehe. Czyli jakby legenda ;) Niektórzy twierdzą, że widzieli, ale dowodów nadal nie ma :) Wiadomo, dorosłość jest bolesna i rozczarowuje jak cholera. Może dlatego okres dojrzewania jest taki burzliwy, bo zaczynamy odkrywać na czym ten świat stoi i nie możemy się z tym pogodzić. A późnij chcąc nie chcąc się przstosowujemy do tej cholernej rzeczywistości, bo nie ma wyjścia. Ponoć.. a może jest jakieś wyjście? Ja wciąż szukam, ale już nie wierze chyba w to sama. Bo nieby czemu dorosłość ma polegać na rezygnacji ze swoich marzeń, wygód i szczęścia?! Chyba musiałabym spotkać podobnego faceta do siebie. Też takiego zbuntowanego, "duzego dzieciaka" ;) Ale przecież niektórzy dorośli są szczęśliwi. Jaki jest ich sekret? Widzieli to cholerne yeti? ;) pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezależna210
czytam i mam kilka- No właśnie. Dlaczego niektórym się udaje? Czym oni sobie na to zasłużyli? A czym my sobie zasłużyłyśmy na takie traktowanie?? Nie ma ideałów. Zawsze tak uważałam. Można tylko trafić lepiej albo gorzej. Mój wrócił właśnie z pracy i dałam mu dziecko po 2 godzinnym odpoczynku. zajmuje się nią od 10 min , a kiedy zwróciłam mu uwagę żeby nie rozkładał łóżka, od razu na mnie wyjechał. Bo jest podenerwowany, że musi się nią zajmować.. A ja co mam po całym dniu? ie mogę mieć chwili odpoczynku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ezami18
Słuchajcie dziewczyny mam aczkolwiek troszkę lepiej ale też miodu nie ma. Mamy 3 miesięczną córkę, mieszkamy u niego, on pracuje ja wychowuje dziecko. Problem zaczyna się wtedy kiedy proponuję przeprowadzkę do pustego mieszkania po moich rodzicach. On wtedy mówi, ze on nie bedzie mieszkał w bloku bo nie zniósł by obecnosci sasiadow. Uzywam roznych argumentów ze bylibysmy tylko sami i sami sobie bysmy gotowali itp On z kwasna mina ucina temat. Potem proszę go wręcz błagam by choć na chwilę zajął się dzieckiem. On wowczas twierdzi, ze jest zmeczony po pracy i chce odpoczac. Wychodzi z załozenia, ze skoro ja siedze w domu to to wcale nie jest praca. Groziłam już mu nawet, że odejdę zabiorę córkę i wcale nie będę chciała go widzieć, odpowiedział mi, że zabierze mi córkę. Większość czasu jest dobrze, ale przychodzą takie chwile, że mam dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zajrzyj na moj temat ze stopki i wybierz cos dla siebie ;) Glowa do gory :) Powodzenia! :D 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ezami18
Dzięki RADOSNKA napewno sobie coś wybiorę :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezależna210
Ezami18 - a może on nie chce od mamusi uciekać? Boi się samodzielności? Przecież to wiadome , że wam będzie tam lepiej. Dużo znam chłopaków właśnie co mówią że odbiorą Ci dziecko. Proszę Cie nie wierz w takie głupoty bo nie mają do tego argumentów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ezami18
Niezależna 210 nie wiem o co mu tak naprawdę chodzi, nie ma dobrego kontaktu z matką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×