Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Madziullaa

Chłopak dał nam czas 2

Polecane posty

No tak.. pozostałe dziewczyny zapomniały o kafe... tylko my - stare wygi ;) ehhh u mnie troche sie uspokoiło - moze to przez to, ze teraz mam tyle spraw na głowie ze nawet nie mam czasu sie nad czymkolwiek zastanowic, no i jeszcze zaczeła sie sesja - jednym slowem kociol :/ ale dzieki temu jakoś mi to wszystko na szczesci zwisa... a tak w ogole to koszmarne nudy u mnie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
U mnie też nudy. Może niedługo będę opiekować się dziećmi mojej znajomej. Bardzo bym chciała bo takie siedzenie w domu dołuje człowieka. Dzień w dzień to samo. Pobudka , odpalam kompa, wieczorem idę popatrzeć na tv, komp, sen. I tak w kółko. Do zbrzydnięcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym się chciała z tobą tak na tydzień zamienić... tak to mi sie marzy ;) ale co tam.. nigdy nie jest tak jak bysmy chcieli..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
Zastanawiam się nad Borderline.. - osobowość chwiejna emocjonalnie. Śmieję się by po chwili płakać. Kocham by po chwilo zastanawiać się czy aby na pewno. Nie widzę sensu życia bo przecież i tak wszystkich nas zeżrą robale, a po śmierci nic nie ma. Niestosowny, intensywny gniew lub trudności z kontrolowaniem gniewu.. - drażni mnie nawet krzywo położona kołdra na łóżku. Potrafię wpaść w szał/dół z powodu byle drobnostki. W niedzielę wstaliśmy, chcieliśmy pójść na spacer.. wszystko było fajnie. Zaczęłam szukać ubrań..nic mi nagle nie pasowało, we wszystkim wygladałam źle i w moment dopadł mnie dół, łzy same napłynęły do oczu. Zaczęło mnie nawet denerwować światło, jasność za oknem.. Ja chyba powinnam wybrać się raz na wizytę do psychiatry, choćby po to by usłyszeć co on mi powie. Tylko że na samą myśl o lekach i o tym,że nie będę mogła prowadzić po nich, odechciewa mi się tam pójść..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez czasami mam takie hustawki nastroju, momentami cos mnie cholernie wkurza choc nie powinno i zachowuje sie jak wariatka ;), wydaje mi sie, ze w moim przypadku tak znerwicowały mnie wydarzenia 'ostatnich' miesiecy (dokladnie niecalych 2 lat ). Stres za stresem i jest jak jest :/ Często pomaga mi gdy moge sie wygadac przed przyjaciolka, ktora nawet (o dziwo) mnie rozumie - tak wiec polecam takie rozmowy :) A co do wizyty u psychiatry... moze warto zaczac od psychologa, który z toba 'profesjonalnie' porozmawia. Nie warto od razu faszerowac sie tabletkami - moja kolezanka od 2 lat chodzi do psychiatry, bierze jakies silne leki, a bez nich.. chyba nie wyobraza sobie zycia, to juz chyba troche jak uzaleznienie wiec radze uwazac A tak w ogole lekarze 'od psychiki' to nic strasznego, z opowiadan tej kolezanki wiem, ze poczatkowo troche sie obawiala ale jak juz sie wybrala to byla zdziwiona jak wiele znajomych osob spotkala w kolejce i nawet nikt jej o nic nie zapytal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
Ja od czasu gdy mój mnie zostawił czyli prawie trzy lata temu, stałam się zupełnie innym człowiekiem. Do tego doszły kompleksy przez porównywanie się z jego byłą, śmierć Babci, alkoholizm ojca, moje problemy z wagą - właściwie to początki anoreksji. Spadło mi prawie 10kg, a ja wciąż uważałam,że gruba jestem. Teraz czuję się dobrze ze swoją wagą, czasami nawet wydaje mi się,że mam takie chudziutkie nogi w spódniczce czy sukience. Ale doszły z kolei inne kompleksy - włosy, cera, zęby. Chodzę już na wizyty do ortodonty. Niedługo będzie mi wyrywała jednego ząbka u góry - bo jeden został wyrwany kiedyś. Będę musiała odczekać 2 miesiące i założy mi aparat :-) jeśli o włosy chodzi to już zaopatrzyłam się w tabl ze skrzypem, wodę brzozową, naftę kosmetyczną. Na koniec po umyciu polewam włosy piwem. Mam nadzieję,że choć odrobinkę się wzmocnią i może minimalnie zagęszczą, bo na tym zalezy mi najbardziej. Walczę z tymi swoimi kompleksami czasami idzie mi lepiej czasami gorzej. Postanowiłam również zadbać o zdrowie. Byłam u neurologa. Za kilka dni będę miała rezonans głowy, bo od ok 2-3 lat głowę mi rozsadza zwłaszcza latem gdy jest mi duszno lub po prostu zimą gdy w domu czy samochodzie jest ciepło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
Najgorsze jest to myślenie o śmierci. Pamiętam jak kiedyś mówiłam,że żyję tak jakby śmierć mnie nie dotyczyła, jakby mnie to nigdy nie miało spotkać.. a teraz.. - teraz ciągle myślę o tym co będzie z nami po śmierci, co ja zrobię jeśli mój .. umrze pierwszy. Wolę umrzeć przed nim. Myślę,że to życie nie ma sensu, bo i tak wszyscy umrzemy i zjedzą nas robaki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja? a ja?
a ja muszę pić duzio mleczka i nie wchodzi i najprawdopodobniej wylecą mi zęby. super nie :D poza tym suszy mnie jakbym miała ciągle kaca. ręce są jak hmm hmm hmm... papier ścierny? coś w ten deseń. i jakieś zajebiste czerwone plamy na nich które w sumie bolą. świetnie :) powinnam wypijać ok 3 litrów wody min dziennie i co to jest? phi-tylko 3 litry dziennie!!! udaje mi się wypić ok 1.5l bo woda też nie wchodzi :( w nocy się budzę po 5 razy żeby zrobić siusiu a zanim zasnę sikam co 5-10 minut. puszczam soczyste bąki-w życiu tak nie pachniały ;) - średnio raz na 3-10 minut. brzuszek rośnie a pracy nie widać. jak mnie pozbawią benefitu to w ogóle idę się pochlastać :) a faceci to tak nie wdzięczny temat, że nie będę sobie strzępić języka. za to pozdrawiam Was ciule ;) i moje Drogie, nie jesteście same. Weronix musi sobie też dzidziusia najlepiej upucyć a Madziula niech nie myśli o głupotach tylko zajmie się nauką ;) Ciao!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
Ja mam nawet w przednich zębach plomby także nie jesteś sama :D jak Ci wypadną to przynajmniej wstawisz sobie nową "szufladę" :D A ja dziecka nie chcę póki co.. boję się,że byłoby jeszcze gorzej. Że moja psychika jest na to zbyt słaba jak narazie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taka dzidziula moglaby tchnac jakas nadzieje w zycie ;) no ale ja poki co najpierw musze znalezd druga połowke, a malenstwo to tak po 30 ;) trzeba jeszcze troche pozyc.. ;) a w moim zyciu ostatnio nic sie nie uklada, przydałby sie jakis pozytyw tak na przelamanie zlej passy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me me meeee
Umiejętność bycia szczęśliwym- myślę, że każda z nas powinna sobie ją oswoić na nowo. Pogrążanie się w żalach przesłania nasze życiowe słoneczko ciemną chmurą. I ja wiem? Dziecko może tchnąć w życie nowego sensu ale rzecz w tym by poszukiwać go wszędzie - tego sensu i radości. Brzmi beznadziejnie jak moje samopoczucie. Beczeć mi się chce. Gdzieś skupiłam swoją uwagę i nie mogę jej oderwać. To miejsce-a raczej ta osoba dostarcza mi nieprzyjemnych wrażeń, jak np poczucie zagubienia. Nic nie wiem jak nie wiedziałam. Nic nie zrobiłam jak powinnam. Po prostu moje życie jest kompilacją błędów-widzę je wyraźnie jak na dłoni. I nie mam siły by je naprawić... wciąż mi się wydaje, że jest na to za późno chociaż znajduję się dopiero w połowie drogi. Czasami wydaje mi się, że zabraliśmy sobie najlepszy czas a takie są tego skutki... bezsilny płacz i złość. Chyba mam depresję. I chyba się jej nie pozbędę. Całe życie walczę ze swoimi demonami. I ja wiem? Czy coś mi się udało? Wyciągnęłam białą chorągiewkę-tak mi się wydaje. Czuję się jak Żyd w nazistowskich Niemczech. Nie umiem już odróżnić miłości od litości, sympatii od litości, przyjaźni od litości. Pierdolę litość!!! Nie wiem gdzie u mnie leży problem ale prawdopodobnie u podstaw. Chciałabym się urodzić na nowo i nigdy nie zboczyć ze swojej ścieżko tylko iść nią choćby ku zatraceniu. Chciałabym się raz poczuć na miejscu. A moje miejsce zdaje się gdzie indziej. Rozsądek tylko mnie hamuje bo nie ma nic gorszego od niepoprawnej marzycielki. Mam przesrane jednym słowem. Trzeba było być lepszym dzieckiem :) Widzicie... gdzieś w tej paranoi też się uśmiech czai... Gdybym miała być smerfem pewnie byłabym Marudą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mi tak marzy się aby w końcu w moim życiu zabłysnął jakiś płomyczek nadziei, żeby wszystko zaczęło się układać. Praca, szkoła, życie osobiste - gdyby to wszystko nagle zaczęło zbliżać się ku stanom idealnym... wiekszość moich znajomych we tych sprawach już się ustabilizowała, spora część ma już nawet dzieci ( masakra :/ ) a u mnie nadal wszystko tkwi w martwym punkcie. Czasami marzy mi się jakby to były gdyby moje marzenia się spełniły, jakby to było poczuć się tak bezgranicznie szczęśliwą.. ale zaraz potem myślę, że nie... że to jednak nierealne - nie w moim przypadku :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziś ostatni dzień w pracy, kryzys niestety dotknął i moją firmę więc trzeba się było pozegnać. Ale masakra... nie spodziewałam się tak miłego pozegnania, bylo wino, babeczki ;) nawet prezencik dostałam (chyba jednak mnie troszeczkę lubili ;) ) aż się łezka w oku zakręciła, smutno będzie obudzić sie jutro i nie isc do pracy, no ale przede mną nowe wyzwanie - udało mi sie znalezc prace (nawet sensowną) wiec mam nadzieje ze teraz juz wszystko bedzie sie układalo... Dziś jak wracałam do domu zauwazylam ze w sklepach sa juz wystawy walentynkowe bleeee znowu bedzie okazja zeby dola zalapac :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me me meee
Ja mam doła cały czas. Ze względu na dziecko próbuję się jakoś ogarnąć ale nie za bardzo mi to idzie. Dzisiaj przebeczałam cały dzień. Wczoraj też beczałam. Mój facet mnie nie znosi i wydaje się, że nawet nienawidzi. Ot, bardzo fajnie być w błogosławionym stanie. Dzisiaj np wyciągnęłam rzeczy na kanapki. Chciał być usłużny więc za mnie pokroił wszystko. Jak zobaczyłam rzodkiewkę powiedziałam tylko "O Boże". W zamian dostałam opierdol. Usłyszałam wiele złego na swój temat, a do tego darł po mnie mordę. Ja się znowu pobeczałam a on sobie dalej jechał. Mam dość. Siedzę całe dnie sama. Czuję się kompletnie zdołowana i cholernie samotna. Zajadam się żalem i czytam, że przez to wszystko szkodzę tylko dziecku. Wszystko rzuciłam, nawet papierochy i proszę bardzo... nie mogę rzucić smutku. Madziula, powinnaś się cieszyć, że masz pracę. Ja regularnie dostaję ochrzan, że jej nie mam. Z takim nastawieniem to w dupie może znajdę :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życie niestety na prawde jest do dupy.. Powiem Ci że dla mnie od momentu kiedy dowiedziałam sie ze musze szukac pracy był to niesamowity stres. Niestety nie mogę liczyć na niczyje wsparcie finansowe, mieszkam sama, a wiadomo - rachunki są do płacenia co miesiąc :/ a poza tym jeszcze obciązenie psychiczne bo niedosyć, że trzeba szukać pracy, to jeszcze sesja, a i sprawy osobiste - no niby jest ok, ale nie czuje się szzcześliwa :/ Tak więc gdy dowiedziałam się,że może uda się z pracą, to od razu miałam takie skromne marzenie, żeby od tego momentu już wszystko zaczeło się układać... Czuję się taka.. samotna. Mam przyjaciół wokół siebie więc nie ma co, jestem szczęściarą, ale w środku dalej czegoś brak.. Czuję się taka zgorzkniała.. kiedys było inaczej.. Dlaczego w życiu nie jest tak że zawsze jesteśmy szczesliwi, ze to wszystko w miarę się układa..?? ehhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
Ja też kiedyś byłam inna :( I tak jak wtedy nie wiedziałam jak można mieć depresję, nerwicę itp. tak teraz zastanawiam się jak ja mogłam sobie tak beztrosko żyć. Na wszystko reagowałam śmiechem. Wiecznie byłam uśmiechnięta, rzadko kiedy się smuciłam. A teraz.. rzadko kiedy jestem uśmiechnięta, a często się smucę. Niby mam faceta.. Jest dla mnie kochany. Ale on nigdy nie zrozumie tego co ja przechodzę, tak samo jak ja nie jestem w stanie zrozumieć jak on może się niczym nie przejmować. Do tego ta sytuacja z zaręczynami, z weselem.. pisałam o tym wcześniej. Nie potrafię mu tego wybaczyć. Powiedziałam przez to wiele słów, których mówić nie powinnam. Między innymi to,że teraz może sobie w dupę wsadzić ten pierścionek i że nie zamierzam hajtać się z kimś takim.. a tak naprawdę to przecież chcę z nim być. Ale boli mnie to,że wcześniej nie zareagował, że pozwalał robić ze mnie idiotkę. Niby chciał dobrze, bo chciał mi zrobić niespodziankę .. tak się kiedyś umawialiśmy.. zaręczyny miały być niespodzianką. Ale po takim czasie przestają już być niespodzianką, bo wiem, że w końcu ten dzień musi nadejść. Wolałąbym gdyby zrobił to dużo wcześniej, a wesele przełożył w czasie.. choćby za 2-3 lata.. ale nie zrobił tego. Pojebane to wszystko. Każda ma jakieś problemy :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie do dupy!!! Widzę, że każda z nas ma jakieś problemy :( A mój charakter zjebał się tak po rozstaniu... Kiedyś byłam tak jak to piszesz o sobie - zawsze uśmiechnięta, z byle bzdury potrafiłam się cieszyć, zawsze miałam dobry nastrój, a teraz niby jest ok ale moje nastawienie do życia, charakter bardzo się zmieniły :( Chciałabym żeby było tak jak wcześniej!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
U mnie tak samo - moje życie można podzielić na czas przed i po rozstaniu. Przed - zawsze uśmiechnięta, ciesząca się byle gównem. Po rozstaniu - mimo,że wrócił to nigdy już nic nie było takie samo. Mało co daje mi prawdziwe powody do radości. Większość rzeczy mnie przytłacza, nie umiem się cieszyć z tego co kiedyś by mnie bawiło. Mam masę kompleksów - z tym akurat staram się walczyć. Przestałam wierzyć w Boga. Czuję się tak jakbym niepotrzebnie była na tym świecie, jakby to życie nie miało sensu i było tylko wyścigiem szczurów - komu lepiej się ułoży, kto lepiej będzie wyglądał, kto ma lepszy dom, samochód, mądrzejsze dzieci.. :O :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me mee meee
Żyjemy w świecie gotowych szablonów. Ciężko się odnaleźć jeśli żaden nie pasuje a życie po swojemu to science-fiction. Może nie chodzi o to, żeby być cały czas szczęśliwym-bo się nie da, ale żeby dla odmiany nie byś prawie ciągle nieszczęśliwym. Niektórzy ludzie dobrze udają bo zależy im na opinii innych ludzi, na postrzeganiu i pozorach, po czym gdy nikt nie widzi ryczą. Miałam styczność z pewnym człowiekiem, który widział aurę i takie tam pierdy i powiedział mi, że mam bardzo pozytywną energię ale zablokowaną. Że gdybym ją odblokowała mogłabym wszystko czego pragnę. Ciekawe tylko jak to się robi? Rząd wysyła cię na dożywotnie wakacje na rajską wyspę na której bawisz się w panią Cruzoe ;) Ale byłabym szczęśliwa i wolna od wszystkiego co muszę bo ktoś tak sobie wymyślił, że inaczej ni chuja. A ja bym chciała mieć wyjebane i sobie stworzyć własny światek ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie.. też chciałabym mieć wyjebane ;) Bo i co z tego że jest dobrze, skoro tak naprawde jest źle :| tzn może nie jest źle, ale brak nadziei.. a to jest chyba najgorsze. No niby jest ok, życie toczy sie dalej ale jakoś nie wierze w to że wszystko mi się kiedys ułoży, że będzie niemalze idealnie, ale to chyba niemozliwe, nie wierze w to ze cos sie zmieni. Ostatnio zastanawiam sie jaki jest w ogole sens takiej egzystencji.. zyc zeby zyc, czy moze zyc dla pracy, dla szkoły (która i tak jest gówno warta..) Odczuwam taki cholerny brak jakiegokolwiek sensu.. Dopadła mnie zyciowa monotonia... tak powinnam pisać na starość, w wieku 80 lat, kiedy bede siedziala w fotelu z goracą czekolada w kubku, a nie teraz, gdy zycie przede mną :|

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tereska1234
Witam. Ja mam pytanie. Jeżeli można uzyskać odpowiedz to by było miło. Rzucił mnie facet z którym byłam krótko na dodatek w taki sposób że się nie odezwał wcale więc ja zrozumiałam że to koniec. A a On się odzywa po 3 tygodniach byle jak i mówi że ma dziewczyne i jest szczęśliwy. Ja go o to nie pytałam, ale boli. O co mu chodziło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie staraj się tego zrozumieć bo nie warto (!) i tak tego nie ogarniesz... Wiem że łatwo pisać, ale wiem to z doświadczenia - bierz się szybko w garść i nie patrz wstecz, żyj własnym życiem, a on i tak z pewnością w końcu zrozumie że jest skończonym dupkiem.. Nie staraj się tego analizować, unieś głowę dumnie do góry i idź na przód, jak wygrana.. nawet gdybyś teraz tak się nie czuła - to przyjdzie z czasem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tereska1234
Dziękuję. Ja tam akurat dumną kobietą jestem, nie zamierzam dupy sobie takim frajerem zawracać, ale i tak mam satysfakcję, ze się pierwszy odezwał, byle jak, ale jednak, ale i tak na razie i tak wszystko w głowie mam, ale wiem, że czas leczy rany :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
" Ostatnio zastanawiam sie jaki jest w ogole sens takiej egzystencji.. zyc zeby zyc, czy moze zyc dla pracy, dla szkoły (która i tak jest gówno warta..) Odczuwam taki cholerny brak jakiegokolwiek sensu.. Dopadła mnie zyciowa monotonia... tak powinnam pisać na starość, w wieku 80 lat, kiedy bede siedziala w fotelu z goracą czekolada w kubku, a nie teraz, gdy zycie przede mną :| " Właśnie o tym mówię.. czuję to samo. Cholernie ciężko z tym żyć, bo jak żyć gdy nie widzi się w tym żadnego sensu. Myślę,że to objawy depresji. Zdrowy człowiek owszem pomyśli sobie czasami nad tym ale te myśli nie zaprzątają mu głowy. Pomyśli i za chwilę nie pamięta o tym i żyje tak jakby śmierć go nie dotyczyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokładnie tak... już nawet nie mam zbyt wielu planow, marzen - tylko same takie realne, jejku... to jest tak cholernie nudne, że nawet nie chce sie o tym pisać. Chciałabym zeby w końcu zdarzylo sie cos co wywroci moje zycie do gory nogami - oczywiscie na pozytyw, ale czy to jest możliwe? Nie sądzę :|

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
Widzisz ja też póki co nie wierzę,że jakoś sie to wszystko ułoży. Jedyną szansą na polepszenie się mojego stanu psychicznego jest znalezienie pracy, ślub i wyniesienie się stąd. Tylko, że jak wyniosę się do miejscowości mojego to znów też dobrze nie będzie, bo nie będę tam nikogo znała. Praca prawdopodobnie sama mnie znalazła ale narazie nie chcę nic pisać by nie zapeszyć. Ale nawet jeśli ją dostanę to tylko dwa dni wolnego miesięcznie. Tylko dwie niedziele. Reszta 7 dni w tygodniu praca.. a płaca to coś koło tysiąca z czego 500-550 odpadnie na paliwo. Ale pójdę tam mimo wszystko. Mam nadzieję,że wypali. Może choć wtedy coś się zmieni. Ogólnie to uważam,że ja już nigdy nie będę szczęśliwa i że już nigdy nie będę zdrowa. Zawsze będę już wpadała w doła, miała te stany depresyjne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
Zbyt dużo mam zmartwień i nierealne jest to żeby wszystko się ułożyło. Pracę być może będę miała. Ale wtedy zacznie się wojna o samochód, bo jak raz gdzieś nie będę chciała ze starymi jechać to już będę najgorsza już będę miała chodzić z buta. Nawet gdybym się teraz hajtnęła na co się nie zapowiada to za co my wystawimy dom. Chyba za pchły. Rodzice mojego chcieli nam pomóc. Ok. Ale jak przeprowadzimy się tam to nie będę miała nawet do kogo pójść na herbatę, wygadać się.. A nawet pomijając tą kwestię, to rodzice mojego mają wielkie gospodarstwo. Skoro pomogą nam w budowie domu to będziemy musieli im ciągle pomagać. Nawet teraz jego ojciec krzywi pysk gdy mój chce do mnie latem jechać wcześniej bo to trzeba z truskawkami na skup jechać, to podlewać truskawki, to żniwa itd. Nie rozumie tego,że mój chodzi do pracy, że w niedzielę chcielibyśmy sobie pojechać nad jezioro, nad morze.. Ale to wszystko pojebane :O :( Boję się, że nie dam sobie rady z dzieckiem, że nie będę dobrą matką, bo czasami potrafię się rozpłakać z byle powodu. Boję się że to dziecko będzie mnie wyprowadzało z równowagi i doprowadzało do łez. Coś mi pójdzie nie po myśli, do tego dziecko coś nabroi i już widzę jak tonę we łzach z powodu jakiejś drobnostki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jednym słowem - jakby nie bylo i tak jest zle. I tak jak piszesz - nawet gdyby jedna sprawa miała się ulozyć to zaraz przy okazji inne się spieprzą i pojawiają się nowe problemy :| Nie no... ja naprawdę czuję się jak jakaś emerytka.. ostatnio mam tak pesymistyczne nastawienie do życia że masakra Cud cud... niech zdarzy się cud.. plissssssssss... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jeszcze nie chce ujawniac
A ja tak mam już od dawna właściwie. U mnie jest tak,że ciągle jest źle tylko czasami bywa lepiej.. Bywają dni, że jednak coś tam we mnie się odzywa i karze wierzyć,że będzie lepiej. Ale to są tylko takie pojedyncze epizody. Generalnie moje życie jest do dupy tyle mogę powiedzieć. Co z tego,że będę miała pracę skoro zaczną sie kłótnie o samochód. Co z tego,że się wyprowadzę stąd jak w innym miejscu będę się czuła samotna. Co z tego,że się hajtnę jak nie będę się czuła gotowa by mieć dziecko. Wiem,że ślub to nie wyrok ciąży i macierzyństwa ale mając 23 lata i biorąc ślub, a nie chodząc do pracy i na studia to chyba nie mialabym wyjścia. Dałabym się namówić na pieluszki i później bym pewnie za to przypłaciła jeszcze większym pokrzywieniem tej mojej zrytej bani. Śmiać mi się teraz chce nie wiem z czego.. to wszystko jest tak beznadziejne.. moje życie jest takie żałosne.. to ja jestem żałosna. Masakra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od kilku nocy nie mogę spać, cały czas analizuje co tu zrobić ze swoim życiem, zwłaszcza jeżeli chodzi o pracę - chyba znowu trzeba będzie czegoś szukać bo zanim coś zarobie w opecnej (system prowizyjny) to chyba ze 2 miesiące miną, a za coś trzeba żyć :/ Dziś dodatkowo dopadły mnie wyrzuty sumienia bo w przyszłym tygodniu mam 2 poprawki a nic się nie ucze, a za 2 tygodnie wielki egazamin, obudziłam się o 6 a od 7 za książki... już mi się w ogóle nawet myśleć o tym wszystkich nie chce.. cały czas podejmuje złe decyzje.. masakra - mam dość!! Ostatnio cały czas narzekam :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×