Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ataman Ryps

SMOLEŃSK na POWAŻNIE

Polecane posty

Czy szef MON Bogdan Klich zrezygnował z lotu tupolewem do Katynia, bo wiedział, że sprawność tej maszyny budzi poważne zastrzeżenia? Trzy miesiące wcześniej złożył podpis pod resortowym dokumentem, z którego jednoznacznie wynika, że 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego ze względu na brak samolotów nie jest w stanie zapewnić bezpiecznych przewozów najwyższym osobom w państwie. Pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem mecenas Rafał Rogalski złożył do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wniosek o przesłuchanie ministra Klicha w tej sprawie. W złożonym w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie wniosku o przesłuchanie Bogdana Klicha, ministra obrony narodowej, mecenas Rafał Rogalski, działający w imieniu Jarosława Kaczyńskiego, powołał się na decyzję szefa MON nr 40 z 3 lutego br. w sprawie zwiększenia możliwości transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie w okresie przejściowym. W ocenie Rogalskiego, z decyzji tej wynika, że 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego już wówczas mógł nie mieć możliwości zapewnienia bezpiecznych przewozów VIP-om. W tej decyzji wskazano wyraźnie, że flota 36. specpułku utraciła możliwości zapewnienia najważniejszym konstytucyjnym organom państwa bezpiecznych lotów zaznaczył Rogalski. W decyzji podniesiona została kwestia pilnej potrzeby zawarcia umowy na udostępnienie samolotów Embraer do przewozów przedstawicieli najwyższych władz państwowych. W ocenie pełnomocnika, jeśli szef MON dysponował taką wiedzą, to zasadne jest pytanie, dlaczego nie doszło do zawieszenia działalności specpułku, lub też przekazania jego zadań innym podmiotom. Rogalski zauważył ponadto, że w sytuacji gdy strona rosyjska dotąd nie przekazała polskim śledczym dokumentacji remontowej Tu-154M, protokołu oględzin wraku, a książka pokładowa maszyny uległa zniszczeniu w katastrofie, minister Klich jest osobą, która może pomóc w ustaleniu faktycznego stanu technicznego rozbitego samolotu. Plan prac samolotu, czyli książka pokładowa, uległ zniszczeniu w katastrofie. Dlatego ustalenie stanu faktycznego może nastąpić tylko w drodze przesłuchań (). Przy wydawaniu decyzji nr 40 minister Klich być może posługiwał się jakąś dokumentacją argumentował Rogalski. W jego ocenie, tego typu ustalenia w czasie kiedy polscy śledczy nie wykluczyli jeszcze żadnej z hipotez dotyczących przyczyn katastrofy mogą okazać się bardzo cenne w śledztwie. Po wystąpieniu mecenasa Rafała Rogalskiego decyzję MON mediom przedstawił poseł Antoni Macierewicz, szef Zespołu Parlamentarnego ds. Wyjaśnienia Katastrofy Smoleńskiej. Jak zaznaczył, w piśmie tym minister Klich, mając na względzie aktualną sytuację floty 36. SPLT, w oparciu o którą nie ma możliwości zapewnienia na wymaganym poziomie przewozów i bezpieczeństwa realizacji zadań przez konstytucyjne organy państwowe, polecił przeprowadzić postępowanie mające na celu zawarcie umowy dotyczącej wynajęcia embraerów. Minister Klich w sposób bezsporny, jednoznaczny, nieulegający żadnej wątpliwości stwierdza, nie przypuszcza, nie snuje dywagacji, ale stwierdza, że 36. SPLT znajduje się w takiej sytuacji, która nie zapewnia bezpieczeństwa lotów konstytucyjnych organów państwa polskiego zaznaczył Macierewicz. Poseł zgodził się z mecenasem Rogalskim, iż takie stwierdzenie wymaga postawienia pytania, na jakiej podstawie minister Klich zgadzał się (po wydaniu decyzji) na dalsze działanie 36. SPLT w zakresie przewozu osób najwyższych organów państwa polskiego i czy nie narażał ich w ten sposób na niebezpieczeństwo. Zdaniem Macierewicza, decyzja szefa MON to kolejny przykład, że mówienie o politycznej odpowiedzialności rządu za katastrofę ma swoje uzasadnienie. W tym jednak przypadku, gdyby stawiane wątpliwości znalazły swoje uzasadnienie, konsekwencje prawne mogłyby być bardziej dotkliwe. Z taką interpretacją decyzji nr 40 nie zgadza się MON. Jak zaznaczył Janusz Sejmej, rzecznik ministra obrony, mecenas Rogalski, odczytując dokument, dopuścił się nadużycia. W jego ocenie, w decyzji nie było mowy o bezpieczeństwie lotów, ale chodziło o zwiększenie możliwości transportu najważniejszych osób w państwie we współpracy z narodowym przewoźnikiem, czyli o bezpieczeństwo realizacji zadań nałożonych na konstytucyjne organa państwa. Na razie nie wiadomo, czy dojdzie do przesłuchania Klicha. Jak zaznaczył płk Ireneusz Szeląg z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, wniosek zostanie rozpoznany przez prokuratorów prowadzących postępowanie i to oni podejmą ostateczną decyzję. Szef MON jak zapewnił Sejmej będzie do dyspozycji prokuratury. Umowa dotycząca czarteru samolotów Embraer 175 dla najważniejszych osób w państwie została podpisana przez MON i EuroLOT na początku czerwca br. Maszyny latające w barwach narodowych obsługiwane są przez cywilne załogi. Obowiązuje ona do końca 2013 roku, ale zaznaczono, że można ją skrócić lub przedłużyć. Obecnie w dyspozycji 36. SPLT pozostają wyłącznie samoloty Jak-40, których resursy nie będą już przedłużane. Prawdopodobnie w sierpniu z 1,5-miesięcznym opóźnieniem do kraju z remontu w zakładach w Samarze wróci drugi z samolotów Tu-154M. Nie wiadomo jednak, czy będzie on jeszcze wykorzystywany do przewozów VIP-ów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MON nie chce usunąć z mundurów oficerskich sowieckiego systemu dystynkcji. Bezskutecznie interpelował w tej sprawie senator Ryszard Bender (PiS). Dwie sprzeczne odpowiedzi, jakie otrzymał, wywołały niemałe zaskoczenie wśród parlamentarzystów PiS. Pierwsza zapewnia, że kwestia zmiany odznak powinna być poprzedzona szerokimi konsultacjami społecznymi, natomiast w drugiej Bogdan Klich, szef resortu obrony, od razu negatywnie ocenia propozycję ze względu na brak środków finansowych. Objęcie w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z polecenia Kremla stanowiska ministra obrony narodowej przez Konstantego Rokossowskiego, marszałka Związku Sowieckiego, spowodowało między innymi zmianę wyróżników stopni oficerskich. Przed wojną w wojsku Rzeczypospolitej Polskiej podporucznika wyróżniała jedna gwiazdka na naramiennikach, porucznik miał dwie takie gwiazdki, a kapitan trzy. Rokossowski zmienił tradycyjne polskie wyróżniki stopni oficerskich na wzór sowiecki. Podporucznik otrzymał dwie gwiazdki tak jak w Armii Czerwonej lejtnant. Porucznik, podobnie jak sowiecki straszy lejtnant, uzyskał trzy gwiazdki, a kapitan cztery gwiazdki przypomina senator Ryszard Bender. Niebywałe zaskoczenie wywołały wśród parlamentarzystów odpowiedzi z resortu. W pierwszej Stanisław Komorowski, wiceminister obrony narodowej, zauważa, że wszelkie zmiany w zakresie oznak stopni wojskowych powinny być poprzedzone szerokimi konsultacjami społecznymi, m.in. z kombatantami. Informuje jednocześnie, że aktualnie w resorcie obrony narodowej trwają prace nad decyzją o powołaniu zespołu do spraw umundurowania żołnierzy, do którego zadań będzie m.in. należało wypracowanie kierunków zmian i modernizacji umundurowania, w tym także stopni wojskowych. Niestety, druga przesłana senatorowi odpowiedź, pod którą podpisał się sam minister obrony Bogdan Klich, zdecydowanie zaprzecza możliwości zmian oznaczania stopni wojskowych, gdyż wygenerowałoby to dodatkowe, znaczne koszty dla budżetu resortu obrony narodowej, szacowane łącznie na kwotę 36 mln złotych. Bender zastanawia się, o jakie konsultacje społeczne chodzi resortowi obrony. Czyżby z kombatantami Gwardii, a później Armii Ludowej? Kombatantów z AK, NSZ, WiN takie konsultacje jedynie urażą. Natomiast redukcja gwiazdek na mundurach oficerskich, a nie ich zwiększenie ma sięgnąć kwoty 36 milionów? To zupełny absurd ocenia odpowiedzi ministrów senator, który zdecydował się zwrócić w tej sprawie do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W swoim oświadczeniu apeluje i błaga Głowę Państwa, by skłoniła rząd Donalda Tuska, chociażby przy okazji obradującej Rady Gabinetowej, do jak najszybszego usunięcia wojskowych dystynkcji sowieckich. Zdziwienia odpowiedziami Klicha i jego podwładnego nie kryją inni parlamentarzyści PiS. To jest jeden z wielu, może nie najważniejszych, ale jednak skandali pokazujących kontynuację PRL pod takimi lekko przemalowanymi pozorami. Minister obawia się po prostu tego betonu generalsko-wojskowego stanowiącego zaplecze jego władzy, który go we wszystkim słucha i popiera, stuka obcasami, tylko po to, żeby realizować własne interesy uważa poseł Antoni Macierewicz (PiS) z sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Marek Opioła, poseł PiS z tej samej komisji, zwraca uwagę na postępowanie resortu Klicha, który nie dość, że zachowuje się w sposób zadziwiający, wysyłając dwie odpowiedzi na jedno oświadczenie senatora, to jeszcze są one niespójne i sprzeczne. Jego zdaniem, taka sytuacja zakrawa na śmieszność. To po raz kolejny jakaś parodia, gdy resort obrony narodowej wysyła dwie odpowiedzi na jedną interpelację. Nigdy nie zetknąłem się z takim przypadkiem. To pokazuje, że kierownictwo nie panuje nad resortem podkreśla Opioła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż za przedziwny zbieg okoliczności! Pan Andrzej Seremet, Prokurator Generalny podał, iż prokuratura wojskowa, badająca przyczyny katastrofy samolotu wiozącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i inne osobistości, wykluczyła „czyn o charakterze terrorystycznym. W porządku ale dlaczego ogłosił to akurat w Prima Aprilis 2011 roku? Można by uznać to za przypadek, ale pamiętamy przecież, że ś.p. ksiądz Bronisław Bozowski z kościoła Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie powtarzał, iż „nie ma przypadków, są tylko znaki. Zatem już choćby przez pietyzm dla pamięci tego wybitnego kapłana powinniśmy rozebrać sobie z uwagą wiadomość podaną przez pana prokuratora Seremeta, tym bardziej, że okoliczności towarzyszące śledztwu prowadzonemu przez wojskową prokuraturę również skłaniają do wielkiej ostrożności w ocenie rezultatów. Jak pamiętamy, hipoteza „czynu o charakterze terrorystycznym została przez stronę rosyjską wykluczona już w pierwszych minutach po katastrofie, a niektórzy twierdzili, że nawet wcześniej, to znaczy na kilka minut przed katastrofą. Charakterystyczne było również, że nie tylko pan minister Radosław Sikorski, ale i osobistości publiczne, informujące „młodych, wykształconych, z wielkich miast, co akurat myślą, uwierzyły w te zapewnienia z tak ostentacyjną, że aż podejrzaną skwapliwością. Nie tylko uwierzyły, ale również z tą samą podejrzaną skwapliwością pryncypialnie chłostały każdego, kto ośmieliłby się wystąpić z jakimikolwiek wątpliwościami. A wystąpił na przykład Mirosław Dakowski, bądź co bądź profesor nauk fizycznych. Zatem tupet, z jakim dyletanci wynajęci lub skierowani przez Siły Wyższe do telewizji na chłopaków i dziewuchy do pyskowania traktowały wątpiących, musiał być dla każdego normalnego człowieka podejrzany, a co najmniej zastanawiający. Wszystko wyjaśniło się znacznie później, podczas gospodarskiej wizyty rosyjskiego prezydenta Dymitra Miedwiediewa w Warszawie. Na pytanie, czy dopuszcza możliwość, by rezultaty polskiego śledztwa różniły się od rezultatów śledztwa rosyjskiego, prezydent Miedwiediew odparł, że w żadnym wypadku możliwości takiej nie dopuszcza. W świetle tej deklaracji wybór akurat 1 kwietnia na ogłoszenie wykluczenia możliwości „czynu o charakterze terrorystycznym można potraktować jako dodatkową informację ze strony pana Prokuratora Generalnego rodzaj aluzji, że i on jest jak mówi Ewangelia „człowiekiem pod władzą postawionym, chociaż oczywiście „mającym pod sobą żołnierzy. Wygląda to prawdopodobnie tym bardziej, że prokuratura wojskowa disons franchement znaczną część swoich solennych ustaleń siłą rzeczy musiała oprzeć na wróżeniu z fusów, ponieważ jak powszechnie wiadomo nie mogła nawet powąchać dowodów rzeczowych, które Rosjanie zatrzymali aż do skończenia śledztwa, co może być równoznaczne ze skończeniem świata zwłaszcza, gdyby pogłoski, iż ma się to stać najpóźniej w roku 2013 okazały się prawdziwe. W tej sytuacji takiego ostentacyjnego wykluczenia możliwości „czynu o charakterze terrorystycznym niepodobna potraktować inaczej, jak tylko w kategorii przygotowań do obchodów pierwszej rocznicy smoleńskiej katastrofy. Zresztą pan Prokurator Seremet pokazał, że można na nim polegać już wcześniej, kiedy wydał swoim podkomendnym rozkaz bardziej „poważnego traktowania przestępstw na tle antysemickim i ksenofobicznym. Uważam, że jest to padgatowka do wzięcia wszystkich tubylców za mordę w perspektywie podjętej przez rząd bezcennego Izraela i Agencji Żydowskiej decyzji o rozpoczęciu od maja br. szlamowania wszystkich krajów Europy Środkowej pod pretekstem „rewindykacji majątkowych. Wprawdzie minister Sikorski teraz stawia się Amerykanom, a nawet Żydom pozornie z odwagą desperata, ale jestem pewien, że wszystko to zostało ukartowane gwoli przysporzenia Platformie Obywatelskiej sympatii ze strony Polaków autentycznie zaniepokojonych perspektywą rychłego rabunku naszego nieszczęśliwego kraju to znaczy tubylczych podatników a po wyborach, kiedy już nie będzie trzeba o żadne głosy zabiegać, wszystko zostanie w podskokach uregulowane do ostatniego srebrnika. Wtedy właśnie podwładni pana Prokuratora Generalnego zaczną „poważnie traktować wszelkie objawy niezadowolenia, czy protestu. Kto wie, czy nie zostanie wprowadzony nadzwyczajny przepis, penalizujący podważanie zasadności owych „rewindykacji analogiczny do „kłamstwa oświęcimskiego? Bo skoro mamy już „kłamstwo oświęcimskie, blokujące każdą możliwość weryfikacji wersji podanej do wierzenia przez starszych i mądrzejszych dodajmy podanej nie bezinteresownie, bo przecież organizacje wiadomego przemysłu, nie mówiąc już o bezcennym Izraelu, ciągną z tego grubą rentę to cóż powstrzyma naszych Umiłowanych Przywódców przed wprowadzeniem penalizacji „kłamstwa smoleńskiego, to znaczy wszelkich wątpliwości względem ustaleń poczynionych przez Rosjan zwłaszcza gdy zażądają tego nie tylko strategiczny partnerzy, ale i nasi sojusznicy od 19 listopada ub. roku strategiczni partnerzy obydwu strategicznych partnerów? W tej sytuacji wykluczenie możliwości „czynu o charakterze terrorystycznym akurat 1 kwietnia może stanowić nie tylko wspomnianą aluzję, ale również niezamierzony efekt komiczny, który niestety może stać się potwierdzeniem przysłowia, że „miłe złego początki. Dopiero na tym tle lepiej rozumiemy zapowiedź wyłączenia wątku ewentualnych zaniedbań ze strony opłacanych przez Rzeczpospolitą urzędników MSZ, Kancelarii Premiera i pomniejszego płazu przy przygotowaniach podróży prezydenta do Katynia. Z dotychczasowych informacji wynika, że balansowali oni na granicy sabotażu, a być może tę granicę wielokrotnie przekraczali kto wie, czy nie w porozumieniu z ośrodkami zagranicznymi? Jeśli tedy dojdzie do penalizacji „kłamstwa smoleńskiego, to gwoli stworzenia wrażenia symetrii, a i skierowania podejrzeń w kolejną ślepą uliczkę, można będzie poświęcić kilku murzyńskich chłopców, którzy potem, na otarcie łez, dostaną w Brukseli jakąś trafikę w arendę. W końcu nie mamy chyba wątpliwości, że sprawą ręcznie sterują pierwszorzędni fachowcy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pisaliśmy wczoraj, że raport komisji Jerzego Millera będzie egzaminem dla polskiego rządu i państwa. Dziś możemy napisać z przekonaniem, że ten egzamin został zdany. Raport jest rzeczowy i rzetelny, apolityczny, uczciwie i sprawiedliwie ukazujący przyczyny tragicznej smoleńskiej katastrofy. Dla ludzi rozsądku i dobrej woli - niezależnie od demagogicznych komentarzy części rosyjskich mediów i polityków PiS - został rozstrzygnięty wielomiesięczny spór: Jak to się stało? Raport mówi jasno o fatalnym funkcjonowaniu służb odpowiedzialnych za tego typu loty i w Polsce, i w Rosji. Polscy piloci nie byli przygotowani na sytuację tak wyjątkową (warunki atmosferyczne), a rosyjscy kontrolerzy - zapewne z podobnych przyczyn - podawali pilotom fałszywe czy niedokładne informacje. Nie sposób jednak mówić o złej woli jednych czy drugich. Mówi się o sprawach bolesnych - o złym szkoleniu polskich pilotów i o złej pracy kontrolerów lądowania na smoleńskim lotnisku. Wielu urzędników instytucji wojskowych i państwowych w obu krajach ciągnie za sobą patologiczne tradycje z epoki dyktatury. Ale wykluczone zostały uporczywie upowszechniane tezy o zamachu i sztucznej mgle, o helu itd. Odrzucona też została bezpośrednia presja na pilotów ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego i osób mu towarzyszących. Konkluzje raportu są gorzkie i dla Polaków, i dla Rosjan. Są jednak oparte na prawdzie. Co będzie dalej? Nie sądzę, by wielkoruscy nacjonaliści łatwo przyjęli do wiadomości wiedzę o częściowej winie służb z lotniska smoleńskiego, gdzie system oświetlenia był niesprawny, a lotnisko - nieprzygotowane. Nie sądzę, by zwolennicy "religii smoleńskiej" przyjęli do wiadomości wiedzę, że nie było zamachu ani spisku Putina z Tuskiem. Fanatyzm jest schorzeniem specyficznym i długotrwałym. Pozostaje gorzki smutek, że zaleceń profilaktycznych obecnych w raporcie nie sporządzono wiele lat wcześniej, że wcześniej nie wprowadzono ich w życie. Wtedy nie doszłoby do tej tragedii. Ale jest też nadzieja, że w Rosji odpowiedzialni ludzie zrozumieją słowa Donalda Tuska, że fundamentem relacji polsko-rosyjskich musi być prawda. I jeszcze ta nadzieja, że społeczeństwo polskie okaże się rozumniejsze od fanatyków "religii smoleńskiej Adam Michnik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Brzoza.. czy ktoś znalazł tą brzozę? Jaką miała średnicę? Teoria o tym że brzoza ucięła skrzydło wydaje się być nieprawdopodobna. Ktoś pamięta zamachy 11 września 2001 roku w USA? Samolot, który uderzył w pentagon, pościnał latarnie a latarnia nie jest z drewna. Tam nawet latarnie nie zmieniły trajektorii lotu, anie nie ucięły skrzydeł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i jeszcze jedno, ucięcia skrzydła czarne skrzynki były w stanie zarejestrować? Badania wraku już nic nie wykażą pocięto go na kawałki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość expert ds. lotnictwa
to oczywiste, ze zadna brzoza nie oderwala kawalka skrzydla, zwlaszcza ze jesli w ogole samolot w nia uderzyl to w gorna czesc a nie dolna, czyli tam gdzie pien jest duzo cienszy albo po prostu sa same galezie. wystarczy miec podstawowe pojecie o fizyce by wiedziec, ze takie drzewko dla poteznego samolotu to jak zdzblo trawy dla czlowieka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak. Brzoza została znaleziona i opisana. Jest o niej napisane w raporcie Millera. Skrzydła samolotu nie uległy pocięciu. Mówie tutaj o uszkodzonym skrzydle i fragmencie skrzydła który został oderwany na skutek zderzenia z brzozą. Uszkodzić samolot może nawet zderzenie z małym ptakiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"wystarczy miec podstawowe pojecie o fizyce by wiedziec, ze takie drzewko dla poteznego samolotu to jak zdzblo trawy dla czlowieka" Tzn że nie masz pojęcia o fizyce:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość expert ds. lotnictwa
czy ty widziales kiedys brzoze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"zwlaszcza ze jesli w ogole samolot w nia uderzyl to w gorna czesc a nie dolna, czyli tam gdzie pien jest duzo cienszy albo po prostu sa same galezie" Opis mozna znaleźć w raporcie Millera a zobaczyć brzoze można na zdjęciach z miejsca katastrofy. Trzeba tylko chcieć i myślec logicznie. I miec minimalne pojęcie o fizyce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość expert ds. lotnictwa
w takim razie na jakiej wysokosci od ziemi twoim zdaniem samolot uderzyl w brzoze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość expert ds. lotnictwa
a moze jakis raport o tym mowi? na jakiej wysokosci bylo uderzenie w drzewo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ludzie nie maja pojęcia o lataniu/pilotowaniu/budowie samolotu/prawie a sila się na jakis wnioski... Tak trudno zrozumieć,że na katasrtofę lotnicza składa się najcześciej kilkanascie przyczyn?! I częsc z nich powstała z winy człowieka a część była od niego niezalezna. część winnych nigdy nie poniesie odpowiedzialności...bo sa ofiarami katasrofy...A najłatwiej zdymisjonowac ministra, ale TEN JEST TYLKO WIERZCHOŁKIEM GÓRY LODOWEJ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"w takim razie na jakiej wysokosci od ziemi twoim zdaniem samolot uderzyl w brzoze?" Z tego co pamiętam ok. 6 metrów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"A najłatwiej zdymisjonowac ministra, ale TEN JEST TYLKO WIERZCHOŁKIEM GÓRY LODOWEJ." Wg mnie nie jest nawet wierzchołkiem. On nie miał z tym nic wspólnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość expert ds. lotnictwa
ale jestes pewny ze 6 metrow nad ziemia? czy tylko ci sie wydaje? moze sprawdzisz gdzies w swoich zrodlach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Edmund Klich
Nie twój stary jest winien smoleńska ty komunistyczny bucu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety raport nie podaje na jakiej wysokości brzozy skrzydło uderzyło w nią. Stało się to o godzi. 6.41.02,8 w odległosci od progu DS 26 855m. Brzoza w tym miejscu miała średnicę 30-40 cm. Samolot utracił ok 1/3 skrzydła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"ale jestes pewny ze 6 metrow nad ziemia? " Nie jestem pewny bo raport tego nie podaje. Ale jak jesteś zainteresowany polecam google.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"czy to wlasnie ta brzoza? potwierdzasz Ataman? czy to bedzie 6 metrow od ziemi? tak na oko?" Na oko to chłop w szpitalu umarł. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Jak jesteś ciekaw moge podac ci miejsce w którym zakupisz miarke. Nią możesz zmierzyć sobie brzoze jak udasz się w okolice Smoleńska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość expert ds. lotnictwa
no ale spojrz na fotke, obok drzewa leza skrzynki po piwie, taka skrzynka ma ok. 30 cm wysokosci, wiec latwo sobie wyobrazic, ze jakby ustawic 20 skrzynek mialyby mniej wiecej wysokosc tej ulamanej brzozy czyli ok. 6-7 metrow wlasnie. prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogdan Klich
Coraz więcej niewiadomych i coraz więcej dziwacznych faktów wychodzi na jaw. „Rzeczpospolita opublikowała artykuł na temat protokołów sekcji zwłok. Dziennikarze „Rz widzieli protokoły oględzin zwłok trzech osób tragicznie zmarłych w katastrofie samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem. Do nich dołączone są protokoły przesłuchań bliskich ofiar. Najważniejsze informacje w protokole oględzin zapisane są w punktach 18 23. Punkt 18. zawiera informację o osobie przeprowadzającej sekcję. W każdym protokole, który widzieli dziennikarze „Rz, napisane jest, że wykonywał ją lekarz zakładu medycyny sądowej w Moskwie. Punkt 19. dotyczy przyczyn śmierci. Tutaj lekarz wpisał dwa lakoniczne słowa: „mnogie obrażenia. W punkcie 23. zawarty jest opis okoliczności, w jakich doszło do zgonu. Lekarze napisali w nim, że śmierć nastąpiła w wyniku katastrofy samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku o godz. 10.50 czasu miejscowego (czyli 8.50 czasu polskiego red.). Nie trzeba wielkiego speca, żeby stwierdzić, że kiedy lekarz określa przyczynę zgonu jako „mnogie obrażenia bez sprecyzowania, co dokładnie zgon spowodowało, to coś tu jakby jest nie halo. Zastrzeżenia ma pan Olejnik. Olejnika dziwi brak w raporcie informacji o polskich przedstawicielach. Według niego powinny w nim być ich podpisy. Co do innych zapisów w protokołach mówi: Nie można umrzeć z powodu mnogości obrażeń. Sekcja zwłok polega na tym, by konkretnie określić, co było przyczyną śmierci, np. uderzenie w głowę, rana cięta, kłuta. Jak można się domyślać pan Ćwiąkalski gorliwie tłumaczy idiotyzmy Rosjan. Twierdzi mianowicie, że „mnogie obrażenia to po prostu oznacza, że wszystko jest roztrzaskane. Tyle że protokoły, które widziała „Rz, dotyczą osób, których ciała w wyniku katastrofy zostały uszkodzone nieznacznie. Ja ekspertem nie jestem, ale jak dla mnie to jest kłamstwo szyte nićmi grubymi jak cumy „Titanica. Tak to się można wyrażać na podwórku dyskutując z kolegami przy szklanicy „czystej, a nie w oficjalnym raporcie. Z jakiego powodu lekarz odwalił taką fuszerkę? Czyżby nasi rosyjscy bracia mieli coś do ukrycia? Nie wspomnę już, że dokonanie sekcji bez wiedzy i zgody rodzin ofiar w Polsce samo w sobie jest oczywistym skandalem. No ale Putinowi przecież wolno wszystko. Braku podpisów polskich przedstawicieli póki co pan Ćwiąkalski nie komentuje. Uważajmy pilnie i rozliczmy go z tego szczegółu, kiedy oficjalnie dokumenty dotrą do polskiego rządu. Dodatkowo okazuje się, że Rosjanie jakoś się nie śpieszą z przekazaniem stronie polskiej zapisów czarnych skrzynek ani też z wyjaśnieniami, jakim prawem po katastrofie wymieniano żarówki w oświetleniu pasa na lotnisku w Smoleńsku. Chodzi o ustalenie harmonogramu przekazywania nam materiałów, o które wystąpiliśmy mówi Mateusz Martyniuk, rzecznik Seremeta. Nasi śledczy nie dostali dotąd żadnego z istotnych dokumentów. Czekają na zapisy z czarnych skrzynek, zapis korespondencji załogi z wieżą lotniska i wyjaśnienia, dlaczego Rosjanie tuż po katastrofie wymieniali żarówki na pasie startowym lotniska. Jeżeli ktoś jest ciekawy, dlaczego Rosjanie tak się ociągają i o co w tym wszystkim biega, warto na sytuację spojrzeć oczyma rosyjskiego dziennikarza, Gieorgija Gordina. Tekst jest porażający, ale podane informacje i argumenty są, jak dla mnie, nie do zbicia. Zawsze się zastanawiałem, jak można było być takim debilem, by wierzyć w dogadanie się z Hitlerem. Ale przecież w czym dzisiejsi politycy są lepsi, skoro roi im się, że zdołają obłaskawić psychopatycznego mordercę w randze majora rezerwy KGB? Wydaje im się, że kto w KGB służył, łagodne baranki? Widoczne są też bardzo nerwowe ruchy pewnych środowisk. Panu Igorowi Janke tak zależy na propagowaniu jedynie słusznej idei nieszczęśliwego wypadku, że posunął się do cenzurowania Internetu. A przecież nie tak dawno za podobne zamiary dostał po dupie sam Donald Tusk. Sprawa wygląda tak, że zlinkowany wyżej tekst Gordina wkleił na swoim blogu Łażący Łazarz, a także inni blogerzy. No i notki z tym tekstem zaczęły tajemniczo znikać z Salonu24. Dlatego pro publico bono zdecydowałem się tekst umieścić gdzieś, gdzie władza pana Igora Janke i spółki nie sięga. Podobnie postąpił Łazarz i tekst przeniósł na swój blog na blogspocie. Swoją drogą kolejny raz widzę skalę umiłowania wolności środowisk liberalnych. Myślę, że sytuacja nie wymaga nawet komentarza. Każdy porządny internauta sam wie, jak określić postępowanie redakcji Salonu24. A ja naiwny myślałem, że Chińczycy cenzurują Net bo są zacofani. Widać nie, cenzura to najwyraźniej przejaw wolności wypowiedzi. Niczym u Forda: masz wolność wypowiedzi pod warunkiem, że mówisz to, czego chcemy. A jak nam się nie spodoba, to cię ocenzurujemy w imię wolności wypowiedzi. Wielce szanowny panie Igorze Janke, przypominam panu, że - jak słusznie powiadał agent Fox Mulder w serialu „Z Archiwum X - żadna tajna organizacja ani żadna agenda rządowa nie ma władzy nad prawdą. I żadna gazeta, dodajmy. Pańska również nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wziąłem wysokość z jednej z publikacji. Ale poniewaz nie podaje jej raport, nie jestem pewnien tych danych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogdan Klich
Na naszych oczach rodzi się kłamstwo smoleńskie. I to jest tragedia kolejna, z którą będziemy żyli przez lata - mówił w "Faktach po Faktach" Witold Waszczykowski, były wiceszef BBN. Jego ocena spotkała się z ostrą reakcją Julii Pitery z PO i Tadeusza Iwińskiego z SLD. - To niedopuszczalne co pan mówi - krytykowała pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją. Waszczykowski dyskusje w studiu na temat raportu końcowego MAK spuentował porównaniem sytuacji "w jakiej będziemy teraz żyli przez wiele lat" do sytuacji po mordzie katyńskim w 1940 roku. - Tak jak żyliśmy kilkadziesiąt lat z tragedią, z kłamstwem katyńskim, kłamstwami oświęcimskimi, tak teraz rodzi się kłamstwo smoleńskie - mówił. Były wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie odpowiedział jednak na pytanie, kto jest za to odpowiedzialny. - Wolałabym żeby nie robić takich analogii, bo to jest niedopuszczalne - zaprotestowała Julia Pitera. Wsparł ją europoseł SLD Tadeusz Iwiński. - Kłamstwo absolutnie nie. Natomiast rodzi się wiele prawd (...) i są siły polityczne w Polsce, które nie przyjmą nigdy żadnego werdyktu - wskazywał. Ale Waszczykowskiego nie przekonał: - To to samo (...). Półprawda, niecała prawda jest kłamstwem - podkreślał. Beata Gosiewska ujawnienie raportu MAK nazwała "medialnym show" Ujawnienie raportu to "medialne show" W drugiej części programu gościem "Faktów po Faktach" była Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiej 10 kwietnia. Publikacja raportu MAK była - jak podkreśliła - "wielkim medialnym show". - Rosja wiedziała co robi, chciała żeby do opinii światowej także polskiej, która nie wie, jakie były fakty dotarło to, co ona chce - tłumaczyła Gosiewska. Powiedziała też, że od początku uważała, że wszelkie zapisy z kokpitu trzeba ujawnić, ale - jak stwierdziła - zostało to przez MAK "zrobione w sposób perfidny". Słowa Tuska "zachęciły Rosję do brutalnych działań" Według Gosiewskiej rząd tuż po katastrofie podjął "haniebną decyzję o przekazaniu śledztwa MAK-owi, który jest w konflikcie z interesem Polski". Dodała też, że wypowiedzi premiera Donalda Tuska dotyczące dobrej współpracy pomiędzy Polską a Rosją przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy "zachęciło Rosję do dalszych brutalnych działań". Wdowa po Przemysławie Gosiewskim współpracę pomiędzy polskimi a rosyjskimi ekspertami przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy nazwała "fikcją". Gosiewska powiedziała też, że czuje się upokarzana przez polski rząd od 10 kwietnia. - Wielokrotnie apelowaliśmy do premiera o udział Polski w tym śledztwie, ale pozostawały one bez odpowiedzi - powiedział. Teoria o zamachu jest "sensowna" - Dlaczego znając Rosję, znając wydarzenia, które tam miały miejsce, wielokrotne zamachy, nawet nie wolno, nie wypada pytać czy to zamach, celowe działanie człowieka? - pytała Gosiewska. Wdowa "sensowną" nazwała także teorię o zamachu. - Powinniśmy badać czy wprowadzono pilota w błąd. Dla mnie wprowadzenie pilota w błąd jest zamachem - stwierdziła. - Nam eksperci mówią, że wszystkie dane jakie piloci mieli o swoim położeniu były błędne - dodała. Zauważyła też, że nikt nie odpowiedział na pytanie dlaczego rządowy TU-154 10 kwietnia został "tak rozczłonkowany". - W Rosji po 10 kwietnia spadły już 2 tupolewy i one tak nie wyglądały - stwierdziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogdan Klich
1. Po wczorajszej konferencji prasowej szefa polskiej komisji badającej katastrofy lotnicze, ministra Jerzego Millera, a także ciągle pojawiających się nowych informacjach odsłaniających kulisy przygotowywania przez rząd wizyty Prezydenta RP w Katyniu jak również kulisy zachowań rządzących po katastrofie, coraz natarczywiej nasuwa się skojarzenie tego co się stało w tej sprawie z historią sprzed 70 lat. Kłamstwo Katyńskie kiedyś, a teraz kłamstwo Smoleńskie. Zachowując wszystkie proporcje pomiędzy tym co wydarzyło ponad 70 lat temu w Katyniu i teraz pod Smoleńskiem w jednym i drugim przypadku Rosjanie jak mogą ukrywają swój udział w tych wydarzeniach. Ukrywają swój udział w tym co się stało także obecnie rządzący Polską tyle tylko, że jest to coraz trudniejsze, a kłamstwa i mataczenia w tej sprawie mają tak krótkie nogi,że wystarczy zaledwie kilka dni, aby wyszły one na jaw. 2. Kłamstwo Smoleńskie rozpoczęło się od podawania nieprawdy o konieczności rozdzielenia wizyt Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Premiera Donalda Tuska w Katyniu. Teraz już wiemy, ze najpierw była próba wyeliminowania Prezydenta RP z obchodów katyńskich, a kiedy się to nie udało, zdecydowano się na rozdzielenie wizyt, bo tylko pod takim warunkiem Premier Putin zobowiązał się do uczestnictwa w uroczystościach na cmentarzu w Katyniu. Później były kłamstwa samego Premiera Tuska dotyczące wyboru Konwencji Chicagowskiej jako podstawy badania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Teraz już wiemy, że nie było żadnego wyboru tylko zakomunikowanie nam przez Rosjan badania przyczyn katastrofy według załącznika 13 do tej konwencji. Rosjanie od dnia katastrofy wiedzieli bowiem, że jedynymi winnymi doprowadzenia do niej mogą być polscy piloci. Żeby tak się stało lot polskiego Tupolewa musiał być lotem cywilnym, a zgoda na konwencję chicagowską o tym przesądzała. Dzisiaj już wiemy ,że Premier Tusk zgadzając się na osławiony załącznik 13, wybrał najgorszy z możliwych wariantów badania przyczyn katastrofy. Ten wybór bowiem uniemożliwia nam nawet odwołanie się od raportu MAK do Międzynarodowej Komisji Lotnictwa Cywilnego. 3. Przez kolejne miesiące rząd Tuska wręcz ze stoickim spokojem przyjmował kolejne informacje płynące z Rosji potwierdzające tylko i wyłącznie winę polskich pilotów. Dopiero przesłanie przez MAK projektu raportu i jego zawartość wystraszyło rządzących i Premier Tusk stwierdził, że raport w tym kształcie jest nie do przyjęcia. Do 210 stron rosyjskiego raportu polska strona sformułowała 150 stron uwag tyle tylko, że realizująca precyzyjny rosyjski plan polityczny generał Tatiana Anodina tymi uwagami już się nie przejęła. Zaprezentowała na konferencji prasowej ostateczną wersję raportu MAK, której główne przesłanie brzmiało „pijany polski generał wtargnąwszy do kabiny pilotów zmusił ich do lądowania w skrajnie złych warunkach pogodowych i w ten sposób doprowadził do katastrofy. Polska reakcja na to „ naplucie nam w twarz nastąpiła dopiero 24 godziny później i dopiero wtedy dowiedzieliśmy się z ust Premiera Tuska, że rosyjski raport jest prawdziwy tylko,że niepełny. 4. Dzisiaj już wiemy, że polscy piloci zachowali się profesjonalnie. Uzyskali zgodę kontrolera na lądowanie z zastrzeżeniem ,że jeżeli na 100 m nie będzie widoczności ,odejścia na drugi krąg. Dokładnie na tej wysokości, nawet na 3 sekundy wcześniej niż nakazała im to wieża kapitan samolotu wydał komendę odchodzimy. Do tej pory niestety nie wiemy jak to się stało, że nie udało się tego odejścia zrealizować, choć zgodnie z wypowiedzią eksperta polskiej komisji, kapitan samolotu tą procedurę rozpoczął. Wiemy także po wczorajszej konferencji prasowej ,że od 10 km przed lotniskiem co kilometr piloci byli błędnie informowani, że „są na kursie i na ścieżce ,choć ani raz tak nie było, a odchylenia sięgały od 100do 200 m zarówno jeżeli chodzi o wysokość położenia samolotu wobec wykreślonej ścieżki jak odległość od osi pasa lotniska ( a więc były to odchylenia znaczące). Miejmy nadzieję, że już niedługo dowiemy się zarówno tego co się takiego stało samolotem , że decyzji o odejściu pilotom nie udało się wykonać, a także tego czy błędne informowanie polskich pilotów przez lotniskową wieżę ,że „są na kursie i na ścieżce było realizowane przez Rosjan świadomie i z rozmysłem. 5. Na potwierdzenie prawdy o zbrodni katyńskiej czekaliśmy kilkadziesiąt lat ale się doczekaliśmy, choć rodziny ciągle walczą o rehabilitację jej ofiar i uznanie winy zbrodniarzy. Kłamstwo Smoleńskie już zaczyna się walić w gruzy choć niestety strona rosyjska będzie w tej sprawie bronić się do upadłego swojego stanowiska, które wyraża raport MAK. Niestety bronią tego kłamstwa ciągle rządzący obecnie Polską ale wszystko wskazuje na to ,że przynajmniej ocena opinii publicznej tego postępowania będzie dla nich miażdżąca. Na ocenę polityczną, a być może i karną trzeba będzie poczekać ale jestem przekonany, że po jesiennych wyborach parlamentarnych, przeprowadzenie tych ocen będzie już możliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość expert ds. lotnictwa
z której publikacji? podaj konkretne źródło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×