Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kobieeeta,,,

czy można żyć z kimś, nie kochając go...?

Polecane posty

Gość kobieeeta,,,

Jestem z Mężem od 7 lat, nie ma między nami już tej chemii, tego "czegoś". Nie czuję się przy nim kobietą, nie szanuje mnie, coraz częściej czuję się tylko jego sprzątaczką, kucharką i matką jego dzieci (naszych dzieci!). Że mnie kocha i potrzebuję czuję tylko nocą, zresztą on sam czasem "żartuje", że żona potrzebna jest tylko w nocy. Mamy dwójkę dzieci, więc nie chcę rozbijać ten rodziny. Nie z drugiej strony, nie czuję już, że maż jest miłością mojego życia. Czy można przeżyć te 15-20 lat w związku, dopóki dzieci nie usamodzielnią się a potem odejść i żyć swoim życiem? Jedni napiszą, że strata czasu, ale teraz tak jak jest, jest mi po prostu wygodnie - mam gdzie mieszkać, za co żyć, nie martwię się o jutro - sama nie poradziłabym sobie. Co o tym myślicie? Żyjecie w takich związkach, bardziej z przyzwyczajenia i dla dzieci niż z miłości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klopsikk
baby sa jednak pojebane ,wiecznie im cos nie pasuje zasrane ksiezniczki mysla ze zycie to bajka oh i ah jak mi zle to nie moj ksieciuniu ,gdzie moj ksieciuniu hm ??? rzygac sie chcce macie nasrane w tych glupich lbach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
uważam, że Dzieciom łatwiej będzie zaakceptować nasze rozstanie, gdy będą starsze, niż teraz, gdy są jeszcze mali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
Tu nie chodzi o bajkę. Wystarczy szczera rozmowa od serca, o czymś więcej niż tylko o tym czy posprzątałam i czy obiad gotowy. O spędzaniu trochę czasu razem, nie tylko dlatego, że czasem trzeba!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_ty
a mnie się to udało! I już! Tak poprostu. Ostatnio usłyszałam od męża, że jesteśmy wyjątkową parą, czy zdaję sobie z Tego sprawę. Zdaję, kochanie, zdaję, choć czasem jest zdecydowanie nieróżowo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktototakiktototaki
teraz sobie nie poradzisz sama? tym bardziej za 10 lat bedzie to nierealne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_ty
ale może dlatego, że nie oglądamy telewizji, za to rozmawiamy, czytamy i słuchamy muzy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
my nie rozmawiamy, bo nie mamy o czym :( o kimś tak, o zajęciach domowych tak, o dzieciach tak - ale o nas nie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
a dlaczego uważasz, że za 20 lat nie poradzę sobie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_ty
to może spróbujcie porozmawiać, tak niezobowiązująco, chyba, że nie chcesz, bo takie donoszę wrażenie, że chciałabyś od niego odejść, ale się boisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_ty
trzymaj się, pozdrawiam - pędzę do pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
niby teoretycznie jest ok, już pomijam to że jest bardzo nerwowy i wybuchowy i nie raz dostałam, zostałam wyzwana itd, myślę, że w głębi serca tego nie czuję tylko to po prostu nerwy. Ale czegoś mi brakuję, jakiejś radości w tym związku. Gdzieś przeczytałam, że gdy człowiek zastanawia się czy jeszcze kocha, to tak naprawdę tego uczucia dawno już nie ma. A ja sama nie wiem, czy to miłość czy przywiązanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przelot_em
Zacznij traktować życie zgodnie z rzeczywistością jaka jest i nie żyj iluzjami. To także Twoja wina, że mąż Cię tak traktuje, pozwalalaś mu na to pewnie od dawna a dopiero teraz jak Cię to zaczęło mocniej uwierać podnosisz larum na forum. Nie dbaliście nawzajem o siebie samych i masz tego efekty. Pewnie żyjesz jakąś ułudą, że w nowym związku będzie inaczej? Powiem Ci - nie będzie bo poczatkowa faza zauroczenia trwa zaledwie kilka lat [ 2 - 4 ], euforia znika a zostaje szara rzeczywistość. Ty tego nie akceptujesz bo spodziewałaś sie, że te osławione "motylki w brzuchu" będą Cię gilgały do końca, szczęśliwego końca ale tak nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
być może, ale w takim razie jaka jest ta rzeczywistość w waszych związkach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przelot_em
Zamiast rozmyslać nad odejsciem lepiej zastanów się jak odbudować nadwątlone więzy z obecnym mężem. Przypomnij sobie o powodach , dla których wyszłaś za niego i zacznij działać bo będzie coraz trudniej i smutniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
ale żeby odbudować to obie strony muszą chcieć tego! A mężowi dobrze jest jak jest, nie dba o rodzinę (w sensie duchowych, uczuciowym itd). Poza tym ciągle w głowie mam jego słowa, wypowiadane w nerwach, ale jednak, te jego wyzwiska, te uderzenia itd. No nie mówcie mi, że to jest ta rzeczywistość!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przelot_em
Dopytywanie się na forum jak jest w innych związkach nic Ci raczej nie da. Bo każdy zwiazek jest trochę inny choć ogólne zasady są takie same. Trzeba dbać o bliskość. Może na poczatek zorganizuj jakiś krótki wyjazd czy wyjscie tylko z mężem. Stwórz taką sytyację, że będziecie "musieli" rozmawiać ze sobą i o sobie, bo nie będzie innego wyjścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
dbanie o bliskość, właśnie, a dla niego bliskość to właściwie tylko sex. Ja jestem typem przytulańca, uwielbiam się przytulać itd, a jemu nie wiem czy to w ogóle jest potrzebne. Fakt, gdy podchodzę to przytula, ale myślami jest zupełnie gdzie indziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość afrodytaaaaa
Pewnie, że można żyć nie 7 lat a nawet prawie dwadzieścia i przez te 20 zastanawiać się czy to miłość jeszcze czy przywiązanie.Gorzej jak tej miłości nie było na początku tylko jakiś rozsądeek to już całkiem do bani. facetowi nieraz po ślubie wychodzą jeszcze inne ciekawe zainteresowania o których wczesniej nie ma się pojęcia. Nie musi wcale znęcać się, poniżać, ale tego "czegoś" już nie ma od samego początku. Tkwi się w takim związku bo tak wypada, tak zostało się wychowanym, bo są dzieci, co ludzie powiedzą itd, itd. Życie ucieka między palcami, młodość też, nieraz diabli na to wszystko biorą. Zdarza się, że spotkasz kogoś w tym czasie- ale tutaj znowu ograniczenia( wiara ,odpowiedzialność i znowu tłumisz w sobie uczucia, których nigdy tak naprawdę w życiu nie doświadczyłaś)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
afrodyta- coś w tym jest co napisałaś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość od kilku lat wolna
mozna moja droga, mozna, tylko radze ci abys dokładnie to rozważyła i zrobiła wszystko z głową na karku, pozaym myślenie że starsze dzieci prędzej zaakceptuja rozwód i zrozumieja cokolwiek jes mylne małe dziecko weźmiesz na kolana,powiesz tata cie kocha,ustalisz wizyty i jest ok, starsze dzieci sa zbuntowane, i nie licz na zrozumienie nawet wtedy kiedy wiedzą że robisz dobrze, pamietaj że zycie masz jedno, lepiej jest być samemu i szczęśliwie niz być z byle kim bo są wspólne dzieci, Ja też czułam się sprzataczką,kucharką,gosposią ,kobieta do sexu i nianią jego dzieci, tez powiedziałam DOŚĆ ale nie przemyślałam tego i zapłaciłam wysoką cenę za wolność, właściwie jeszcze płacę ale pomału zaczynam wychodzić na prosto , myślałam sobie odejdź, po co ci męczyć się i dać wykorzystywać . Oczywiście rozwód dostałam, miałam na niego haczyki więc zgodził się na rozwód bez orzekania o winie. Poszło szybko i bez problemów cieszyłam się jak małe dziecko .....ale dopiero wtedy zqaczęły się problemy - nie chciał się wyprowadzić z mieszkania (współwłaściciel),i nie dokładał się ani grosza do rachunków -zwolnił się z pracy i nie płacił alimentów,oficjalnie bezrobotny i nieściągalny dla komornika - zaczął buntować dzieci, przekupywał finansowo,a wiadomo jak łatwo przełamać nastolatków kopał dołki za każdym możliwym razem, śmiejąc mi8 się prosto w twarz twierdząc że mi nigdy nie odpóści powiem ci że mimo wielu krzywd nigdy nie żałowałam rozwodu, dopiero teraz miałam okazję przekonac się z jakim człowiekiem się związałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
jestem na urlopie wychowawczym, ale jakie to ma znaczenie? Chętnie poszłabym do pracy, ale na razie się nie opłaca-to słowa mojego meża, bo przedszkole wyniosłoby jakieś 700zł z dojazdami więc w kieszeni zostaje mi jakieś 400zł To jego rachunki, ja o niczym innym nie marzę jak tylko powrocie do pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieeeta,,,
od kilku lat wolna - dlatego nie chcę odejść teraz. Wiem, że sama nie poradziłabym sobie z dziećmi, ani finansowo, ani organizacyjnie. Poza tym myślę mimo wszystko, że Dzieci w wieku 20 lat mniej zaboli rozstanie Rodziców - mimo wszystko więcej rozumieją i będą wiedzieć jakie jest życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość genowefaa
Jak chcesz wrócic do pracy to do niej wróć. Nawet, gdyby po oplaceniu przedszkola i dojazdów nic Ci nie zostało - wroc do pracy. Odzyskasz radość życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przelot_em
jakie prowo? jakie prowo? Takie kobiety jak Autorka naprawdę istnieją, żyją i .... jęczą, ale tylko niektóre decydują się coś z tym problemem zrobić. :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kocie oczko
Witam. Ja wielokrotnie myślałam nad rozstaniem z mężem. Nawet kiedy byłam w ciąży z trzecim dzieckiem. Prawie do tego doszło. Zapewnił mnie kocha,że się wszystko zmieni, a ja nie poradzę sobie sama z 3 dzieci. Więc wróciłam. Stwierdziłam, że jednak nie dam rady sama finansowo się utrzymać, a po rozwodzie niewiele bym dostała od niego. Doprowadził nas prawie do ruiny finansowej. Komornik siedzi na jego pensji. Więc nic dla mnie by nie zostało, a sam z własnej i nie przymuszonej woli by nie płacił. Teraz bardziej czuje przywiązanie niż miłość. Nie jestem z tego zadowolona bo wolała bym by było inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×