Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ale badziew...

Cała prawda o zdradzie...

Polecane posty

sugerujesz, że każdy z wiekiem, za przeproszeniem, kurwieje i nawet nie ma jaj żeby nie łapać kilku srok za ogon? Urocze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rzabufka
Moi Drodzy, 'prawdziwa' milosc czy pozytywny bohater bez skazy - to pojecia piekne i idealne, ale wystepujace glownie w literaturze pieknej. Swietnie jesli mamy wysokie standardy i dazymy do ich osiagniecia, ale... jestesmy tylko ludzmi i popelniamy bledy... Jak to mowia - nigdy nie mow nigdy. Osoby, ktore mowia 'ja to nigdy bym czegos takiego nie zrobil/zrobila' maja niewiele skromnosci i wiele buty. A ja czlowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce:).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nooo!
Moze to zabrzmi dziwnie...ale nigdy!!! nie zalowalam, ze to zrobilam!! Mozecie mnie wyzywac od najgorszych! mnie juz nic nie zdziwi!! Zapodam inne pytanie.....Czy? jednym, podlym slowem , mozna zabic ? przeogromna milosc??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mimo wszystko wierzę w swoją zdolność samokontroli którą już zdążyłam przetestować. Jasne, związki nie są idealne, często dalekie nawet od "przyjemnych", ale albo decydujemy się walczyć od razu, albo odchodzimy. tłumaczenie się, ze dopiero po zdradzie nabraliśmy motywacji do walki jest z założenia kiepskim pomysłem - każdy jak czuje, że mu grunt spod nóg ucieka to zaczyna panikować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nooo!
odpowiem Wam....MOZNA....we mnie tak zabito!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niczego nie sugeruję :) pisze tylko ,ze nie trudno nie majac żadnych doświadczeń zyciowych , żadnego bagażu małżęńsko - dziecięco - kredytowo - rodzinnego wypowiadać sie tak autorytatywnie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moorlan - czyli rozumiem ,ze masz męża , dzieci , może nawet kredyt , twój maz n ma chorą matkę a twoja praca wisi na włosku ? Rozumiem ,ze jeseś po uszy zanurzona w życie małżeńsko rodzinne i postanawiasz ,ze skoro mąż ciebie zaniedbuje - a jest to pojęcie mocno subiektywne - o prostu sie rozwieść ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli zakładasz, że tylko papierek i dziecko może przetestować czyjąś wierność lub jej brak? W sumie łatwiej jest zdradzać i kombinować dla własnej wygody kiedy ryzyko finansowe jest minimalne. Poza tym wydaje mi się, że im więcej ludzi łączy tym bardziej powinni właśnie o związek walczyć. Oczywiście rozumiem sytuacje gdzie małżeństwo zostaje razem, bo im tak wygodnie. Nawet kilka takich znam - ale nie mydlmy nikomu oczu, że to ma związek z miłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że to aż tak proste nie jest, ale skoro już mam tyle na głowie i skoro dobrowolnie decyduje się w tym siedzieć to chyba wypada poprawić relację z mężem? Jak się nie uda to wtedy rozwód jest normalną koleją rzeczy, u niektórych zakłamanych indywiduów poprzedzoną zdradą. Przy czym zakładam, mówimy tu o zdradzie, a nie otwartym małżeństwie gdzie są razem bo tak jest im najwygodniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no przecież jesteś taka " prostolinijna " to nie powinno być dla ciebie problemem , jesli zasitnieją takie przesłanki jak napisałem . Ale widzisz to tak jest - kazdy maj akieś powody ,zeby trawać mimo wszystko w związku , dla jednego śa to powody finansowe , dla innego rzebaczenie , a dla jeszcze innego dotrzymanie przysiegi , z ktrej nie zwalnia zdrada małżonka .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko, że tu ciężko mówić o szczęśliwym małżeństwie, jeżeli chodzi ci tylko o sytuację gdzie dwoje ludzi jest razem bo musi/tak jest im wygodnie, przy czym radośnie się zdradzają to...no powiedzmy, że nie taki związek miałam na myśli i o ile jestem w stanie to zrozumieć, o tyle to nie dla mnie. I tak, moje myślenie tu jest bardzo proste - jeżeli jest źle, to zdrada na bank nie poprawi sytuacji. Więc powiedz mi gdzie jest logika, już taka czysto praktyczna, w dorzucaniu sobie problemów? Jak się ma chorą matkę, dzieci, kredyt i wyleciało się z pracy to wydaje mi się, że amory na boku to ostatnie o czym powinna myśleć dojrzała osoba. Życie to nie bajka, nie zawsze jest miło, romantycznie i z płatkami róż pod nogami - a usprawiedliwianie swojego nierozsądnego postępowania brakiem tych uroków jest właśnie na miarę rozhisteryzowanej nastolatki, nie dorosłej osoby która ma dużo spraw na głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale takie włąsnie jest życie , że nieszcżęścia , utrata pracy , choroba zdarzają siew najmniej oczekiwanym momentach i ludzie , mimo tego wszystkiego zdradzają sie. To nie jest poprawnie olityczna bajeczka , kiedy wszystko dizeje siewtedy kiedy powinno ,ale życie . I co dlalej ? w swojej prostolinijności nadal chcesz ise rozwieść? Czy nie prościej a nawet logiczniej zamiast próbować układąć życie od nowa - spróbować złorzyć to co sieda do kupy i żyć dalej ? A tzw szczęście w małżeństwie to po pierwsze srawa mocno przereklamowana , a po drugie dla kazdego oznaczać mozę cos innego . dla kogoś może bć szczęściem ,ze mimo zdrady , mimo takiej tragedii dla rodziny potrafili żyć nadal razem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tutaj dochodzi kwestia zaufania. Jeżeli doszło już do zdrady to dla mnie związek leży i nie ma co zbierać. Poza tym to równie dobrze może być oszustwo finansowe - każdy kłamstwo "wagi ciężkiej" które równa się egocentryzmowi partnera, jego braku zaangażowania i myślenia powinno być powodem zakończenia związku. Już nawet nie dlatego, że duma boli, ale skoro wcześniej nic się z tym nie zrobiło, to dlaczego teraz jak już wszystko się posypało należy dalej to ciągnąć? To gorsze niż zaczynanie od nowa, bo zwykle i tak jest się już na skraju wytrzymania nerwowego i brak cierpliwości, a nie łudźmy się - nikt nagle nie trzeźwieje i nie zmienia o 180 stopni. Widziałam jak wyglądają takie odbudowane związki i to nie jest gra warta świeczki. chociażby dlatego, że na jednym takim cyrku z zasady się nie kończy i pal licho jak to jest zdrada, tylko czego można się spodziewać po kimś tak beznadziejnie nieodpowiedzialnym? Nic dobrego. Już parę razy dostałam na kafeterii opieprz za to jak materialnie i interesownie podchodzę do związków - i tak właśnie jest. Dla mnie nic zdrady nie usprawiedliwia i nie znam osoby która by szczerze wybaczyła - większości się to po prostu opłaca, ale ten temat już przerabialiśmy - to nie jest odbudowywanie związku, a egzystowanie obok siebie. Oddam fakt, że są ludzie którzy po zdradzie faktycznie naprawiają relację, ale to nie zmienia faktu, że dla mnie to żadna wymówka. Po prostu to ten gatunek który musi przypieprzyć w mur żeby zobaczyć jak boli guz na głowie. I z zasady dopiero wtedy faktycznie zaczynają o siebie dbać, dopiero wtedy mogą powiedzieć, że się kochają - ale to nie zmienia faktu, że ten kto kocha nie zdradza, bo jak mówiłam - miłość to nie tylko emocje, to też zachowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ochochooo
znam pary, które sobie wybaczyły i żyją chyba dobrze... nie wiem przecież, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami mieszkania. Ale wiem, że obie pary dlugo po tym korzystaly z pomocy psychologa i pewnie dlatego znów są szczęśliwi ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do spoxera
powiem ci,ze pieprzysz jak potluczony. wyjezdzasz z tym ze wiecej i lepiej wiesz bo masz doswiadczenie,a reszta ktora ma inne zdanie i idealy w patrzeniu na zwiazek i milosc jest niedojrzala i nie przezyla niczego. jestes glupcem a co do mojego doswiadczenia- zdradzilam meza, uswiadomilam sobie ze to jest zlo,ktorego nie da sie cofnac i wyklucza to uczucie, moja uczciwosc malzenska itp. wiec odeszlam. rozwiodlam sie,bo skoro zdradzilam go, to czy wciaz kochalam? nie. stac mnie na uczciwosc po fakcie by sie do tego przyznac. milosc wyklucza zadawanie ran bliskiej osobie. zas twoje -spoxer- zaslanianie sie doswiadczeniem i tym ile to ty juz przezyles,jest wlasnie niedojrzaloscia. doswiadczenie zyciowe nie mzoe tlumaczyc zadnej zdrady ani konformizmu gdy pozostajemy w takim zwiazku generalnie z przywyczajenia i wygody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do spoxera
aha i odnosnie dotrzymania przysiegi, o jakim dotrzymaniu przysiegi malzenskiej mowisz,skoro ona juz zostala zlamana? osoba zdradzona jako ta uczicwa strona mzoe chciec dalej ciagnac zwiazek ''dla przysiegi'' rowniez,zgadzam sie. ale osoba zdradzajaca powinna odejsc,bo co naprawi raz zlamana przysiege? wiec takie gadanie tez jest od dupy strony. pozdrawiam tych ktorzy maja zasady lub nabyli je w drodze trudnych doswiadczen i staraja sie zyc wg nich. i w zgodzie ze soba. a teraz ide spac,dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ochochooo
,,dzisiejszy świat woli od problemów uciekać niż stawiać im czoła . Dlatego jest takie przyzwolenie a nawet popieranie rozwodów . Bo ludzie wolą uciec za zasłonę swoich racji niż walczyć . '' to samo można powiedzieć w drugą stronę.. po co zdradzona żona/ zdradzony mąż ma walczyć, jeśli jego partner ,,wolał uciec za zasłonę'' ZDRADY niż walczyć O ZWIĄZEK? Łatwo pisać o odnawianiu związku po zdradzie, ale nikomu nie chce się tego związku odbudowywać nim dojdzie do tej zdrady.. Czy na prawdę musimy zdradzić lub zostać zdradzeni żeby uświadomić sobie, że coś jest w związku nie tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z pomocy psychologa można korzystać też zanim dojdzie do zdrady. Podsumowując moje zdanie - zdrady nic nie usprawiedliwia i o ile ludzie różnie sobie z nią radzą, o tyle sam akt zdrady jest dowodem na to jak słabe są relacje między dwojgiem ludzi, jak bardzo je zaniedbali i jak tchórzliwy jest ten kto zdradza. To wyklucza miłość jako taką - potem można odbudować związek, ale to już zależy od subiektywnego podejścia, a moim zdaniem gra nie warta świeczki. Co do doświadczenia - mój drogi facet też zafundował mi niezły rollercoaster emocjonalny który na domiar złego zgrał się z prawie roczną zgadywanką lekarzy "to jest guz, czy nie guz." Chciałam być dla niego wsparciem i gówno, za przeproszeniem, z tego miałam bo obwiniał mnie za stratę pracy, swoje problemy, gradobicie i trzęsienie ziemi. Oczywiście, że czułam się zaniedbana, niedoceniona i olana. Potem jak w końcu sobie poradziliśmy (razem!) musieliśmy zamieszkać osobno na kilka miesięcy. Myślisz, ze przez ten cały czas nie było faceta który by się do mnie nie przystawiał, że nie miałam okazji (czy po twojemu, nawet powodu) żeby zdradzić? W tym, że kochałam, zależało mi więc się starałam. I on też - wątpię, że gdyby któreś z nas zdradziło wystarczyłoby entuzjazmu na dalszą walkę. Więc swoje gadki o doświadczeniu zachowaj dla siebie, bo każdy ma inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale badziew...
Wyłączyłam się wczoraj z dyskusji, a szkoda. Spoxer: może nie mam 50-tki na karku, ale nie jestem też nastoletnią smarkulą, która właśnie wkracza w swój pierwszy związek i trochę już tam w życiu rzeczy widziałam. I miałam wspólne raty, kredyty i inne takie. Raty i kredyty to nie jest i nigdy nie będzie powód do akceptowania szmaciarstwa jakim jest zdrada. Prezentujesz dziwny tok myślenia: jest ciężko, bo z pracą nie tak, rodzina chora, ciężka sytuacja emocjonalno-finansowa, więc najlepszym rozwiązaniem jest przelecieć jakąś panienkę na boku. Jesteś prostakiem i chamem i dziwię się, że Twoja żona mimo wszystko z Tobą została, chyba tylko dla kasy, albo jest słaba. Jej postawę uznajesz za silną i odpowiedzialną, ale to Ty w tym wszystkim jesteś nieodpowiedzialnym śmieciem, która za krzywdę wyrządzoną bliskiej osobie powinna pokutować zniknięciem tej bliskiej osoby z Twojego życia. I nigdy nie powiedziałam, że tylko faceci zdradzają. Wręcz przeciwnie - w moim otoczeniu ostatnio więcej przypadków wśród kobiet. I nigdy nie powiedziałam, że to zawsze facet jest winny. Winny jest ten kto zdradza. Dla mnie dojrzałością jest to, że kiedy jestem w związku, ale czuję konkretny pociąg do kogoś innego to uczciwie kończe związek, a nie puszczam się i mam nadzieję, że się nie wyda, jak to robisz Ty. Tego samego oczekuję od partnera. A na Twoim przykładzie widać, że lata i doświadczenia niekoniecznie mają cokolwiek wspólnego z dojrzałością. Kiedy jest trudno trzeba rozmawiać i walczyć. Cóż to jest za rozwiązanie problemu puścić się na boku? Gdyby facet zrobił mi coś takiego odeszłabym, nie dlatego, że mi wyższe wartości moralne tak dyktują tylko dlatego, że rzygać by mi się chciało na jego widok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i tak....
wiekszosc ludzi zyje malo swiadomie,tzn nie znaja siebie ani drugiej osoby dosc dobrze,dlatego potem po zdradzie uwazaja ze otowrzyla im ona oczy. zyjecie jak dzdzownice,bez pomyslunku i zastanowienia. gratuluje wam takich zwiazkow,potem placz ze ktores zdradzilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Och widzę, że temat kwitnie. Wieczna miłość, wierność, zdrada ... Żyjemy w czasach kiedy seks jest tak dostępny jak nigdy wcześniej. Jest dużo okazji do spotkań, kontaktów. Jest dużo seksu w mediach (wszystkich prawie). O seksie się mówi, pisze (jak ja teraz). Jest dużo "wyzwolonych" osób każdej płci jako łatwych dostarczycieli orgazmów. I to jest pokusa. Taka pokusa, to nie jest coś z czym uczą Cię żyć od dziecka. Nie jest tak, że tatusiowie rozmawiają z synkami o wierności, o zdradzie, o aids. Więc kiedy w wieku dorosłym doświadczamy tych pokus nie mając narzędzi obronnych, możemy łatwo ulec. Po drugie - wiemy jaki jest stereotyp supermężczyzny (szczególnie w oczach innych mężczyzn) - facet bogaty, który "zalicza" laski (przepraszam kobiety) na pęczki. Prymitywny mężczyzna przyjmie taki stereotyp i będzie w/g niego żył, szczególnie aby zaimponować innym. Nie usprawiedliwiam zdrady, tylko piszę jak trudno jest być monogamistą i dlaczego tak niewielu zdaje ten test. Rada (już dostałem ksywe "Wujek dobra rada") - wierzyć oraz sprawdzać aby dalej można było wierzyć :) Czyli jak na drodze "zasada ograniczonego zaufania".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JacekJ Wszystko ok, po to ludzie mają młodość, żeby spróbować różnych rzeczy i poszaleć. Ale jeśli ktoś twierdzi, że kocha, więcej, decyduje się na związek małżeński i potomstwo, a nadal za plecami żony czy męża rozgląda się za opcjami na szybką noc i szybkie wrażenia, to jest dla mnie bezwartościowym ścierwem. Niech każdy żyje jak mu pasuje, ale jakieś minimum wartości moralnych można by było mieć. Czy to takie trudne? Jeśli czuję, że muszę na prawo i lewo rozkładać nogi, albo pchać w każdą dziurę, która się nawinie to nie decyduję się na stały związek tylko robię to, na co mam wyraźną ochotę. Proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żyjcie, zdradzajcie i umierajcie w przekonaniu, że jesteście wielcy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pytasz czy to trudne. Tak, trudne bo jak dokładnie przyglądam się facetom jest to zdecydowana mniejszość. My faceci mamy fizyczny instynkt zapładniania jak największej ilość samic. Kultura, społeczeństwo, miłość, małżeństwo to mechanizmy ograniczania tego instynktu. Bardziej rozwinięte obszary mózgu mogą kontrolować mózg gada. Wymaga to koncentracji, woli, chęci. A jak ktoś np. lubi wypić, to wtedy jest już dużo słabiej. Tak jak pisałem, nie usprawiedliwiam mężczyzn - wyjaśniam dlaczego takie to dla nas trudne. Trudne, nie oznacza niemożliwe oczywiście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehhh, miałam nadzieję, że nie sięgniesz po argumenty: "instynktu" i "po alkoholu jest ciężko". Brzmi to trochę tak jakby kobiety powinny być facetom wdzięczne jeśli w ogóle podejmą trud pozostania wiernym. A to trochę przegięcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wydaje Wam się, że temat zdrady i daleko idących za tym konsekwencji przerabiany jest po raz n - ty. Zamiast pisać o zdradzie proponuję zadbać o Wasze związki tak aby do niej nie dochodziło. Ciągle się nawzajem nakręcacie Kto ma rację w tej kwestii, pytanie czy to jest potrzebne?.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że jest. Bo ważne jest uświadamiać ludzi, że nie powinni się godzić na takie zachowania ze strony swojego partnera/partnerki. A uświadamiać trzeba, bo na 10 tematów o zdradzie okazuje się, że 9 zdrad zostało przebaczonych. Trochę przerażające.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie uważam że kobiety powinny być wdzięczne facetom za to że są wierni. Uważam, że jak sobie przysięgali to obydwoje powinni się mocno starać i dotrzymać wierności. Pisałem o alkoholu, bo tak to działa. Po pijaku wychodzi z nas zwierze. Tylko pić też trzeba umieć i też trzeba kontrolować. Przecież jak zaczynasz pić to jesteś trzeźwy. Ja byłem na wielu imprezach ale nigdy jakoś nie robiłem niczego z kobietami żebym musiał się wstydzić lub przepraszać żonę - więc się da. Kobiety też mają swoje zwierzęce instynkty, np. kuszenie i uwodzenie facetów (to maszerowanie po ulicy i robienie wrażenia na facetach), oblizywanie ust i takie seksualne sygnały zalotne. Niektóre kobiety to kontrolują, niektóre nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja chyba jestem jakimś dinozaurem i dziwadłem. Jeśli jestem wolna, owszem, używam tych swoich kobiecych sztuczek. Jeśli trafię na faceta zajętego, nie zawracam sobie nim głowy. Natomiast jeśli jestem w związku, mam jedną, banalnie prostą zasadę: nie rób drugiemu co Tobie niemiłe. Wiem, że gdyby mój partner flirtował z kimś (nawet nieszkodliwie) to zaczęłabym zionąć ogniem, więc również do głowy by mi nie przyszło flirtować z kimkolwiek. Nie mówiąc już o zdradzaniu. I jasne, że jesteśmy ludźmi i zauważamy atrakcyjność innych osób poza naszym partnerem. Przecież nie będę histeryzować, bo mojemu partnerowi podoba się np. Monica Bellucci, bo to po prostu piękna kobieta. Ale jak widzę kogoś atrakcyjnego to nie myślę o tym, jak by to zrobić, żeby wylądować z tą osobą w łóżku. Seks wiąże się dla mnie z miłością, jest jakby ukoronowaniem uczucia, czymś niesamowicie intymnym, a nie w pierwszej kolejności zaspokojeniem żądzy. Mój partner na szczęście wyznaje taką samą zasadę. Może niedługo staniemy się muzealnymi eksponatami, które będą wytykane palcami, ale mnie jest z tym dobrze i gorąco polecam wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I uprzedzając złośliwe komentarze: nie, mój partner nie jest pierwszym i jedynym, wręcz przeciwnie, miałam czas się wyszaleć i z perspektywy czasu zaczęłam się nawet zastanawiać czy z tym szaleństwem trochę nie przesadzałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×