Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kimczi

tak od soboty...

Polecane posty

To znowu ja! :) Ojjj to mialas mega zalatany weekend. Hmm to rzeczywiscie z ta praca niezbyt ciekawie. Jesli nie masz jak wrocic to czarno to widze. Poza tym co to za wymogi odnosnie stroju?! Zawsze widzialam, ze z takich pubach/ barach kelnerki chodza ubrane jak chca, maja ewentualnie koszulke formowa lub fartuszek zeby mozna je bylo odroznic. Poza tym obcasy? Nawet w eleganckich restauracjach kelnerki maja zazywczaj plaskie buty, bo nie da sie wytrzymac w wysokich stojac i chodzac caly wieczor/noc. Dziwne to troche, bo np. kiedy bylam ostatnio w Poznaniu na rynku to kelnerzy mieli formowe koszule i spodnie, ale to pewnie zapewniala im firma. Trudno, zebys kupowala teraz czarna spodnice specjalnie do tej pracy. I wiadomo, ze trzeba miec ze 2, bo kiedys trzeba ja uprac. Dziwne to wszystko. Nie dosc, ze wyplata niska to jeszcze wymagania jakby to byla jakas ogromna korporacja... Jesli chodzi o imprezy to powiem szczerze, ze dawno na zadnej nie bylam. Jednak kiedys bywalam na takich imprezach klubowych bardzo czesto i doskonale wiem co czujesz. Niby tlum lubdzi, ale wylapanie kogos ciekawego graniczy z cudem. Ostatnim razem kiedy poszlam razem z 2 kolezankami "dosiedlo" sie do nas 2 chlopakow. Pomijam, ze byli u mnie skresleni, bo widzialam jak stali z boku parkietu i obcinali kazda dziewczyna, pokazywali sobie je palcami itd. Poza tym oni nie rozumieli slowa "nie". W koncu zaczelam ich cisnac, ale byli odporni, bo nawet to nie pomagalo. Ciezko jest znalezc kogos z kim mozna byloby fajnie posiedziec, potanczyc, pogadac, ale zeby nie byl to chlopak ktory zaraz zacznie Ci wkladac rece pod bluzke podczas tanca. Jesli chodzi o nasza klatke to moja sasiadka w ogole nie poczuwa sie do niczego. Dla mnie to nie jest problem ja odkurzyc, bo zajmuje mi to jakies 5-6 min, ale chodzi o sam fakt. Ja spalilabym sie ze wstydu gdybym zobaczyla, ze ktos posprzatal 2 czy 3 razy. Wzielabym odkurzacz i posprzatala nastepnym razem i pozniej starala sie zmieniac. Z reszta tak jak pisalam to ona wyszla z tym pomyslem, wiec nie rozumiem na co teraz liczy... A jesli chodzi o nasza "niemoc" podczas nie stosowania diety. Napisalas, ze nie chce Ci sie nawet nakladac balsami i az sie usmialam, bo mam identycznie. Przez ostatnie kilka tygodni tez sie nie smarowalam. JEdnak czas najwyzszy to zmienic :) Odnosnie zebow to wiem co czujesz. Ja w okresie dojrzewania mialam straszne problemy z zebami. Chodzilam do dentystki po 2-3 razy w miesiacu. Ona sama mowila, ze jestem druga osoba, a pierwszym dzieciem w jej karierze, ktore ma tak slabe zeby. Jednak kiedy bylam ostatnio w maju okazalo sie, ze mam tylko 2 male ubytki. Zapytalam sie jej czy mozliwe, ze z tego juz wyroslam i powiedziala, ze tak. Mimo wszystko bardzo z dbam o zeby i zawsze kiedy u niej jestem zadaje duzo pytan o pasty, szczoteczki, plyny itd. Moze wyda sie dziwne, ze chodze do dentysty kiedy jestem w Polsce, ale mam zaufanie tylko do niej i wole stracic kilka godzin pobytu o dentystki, ktora zna doskonale moje zeby niz isc do kogos innego. Kurcze musze sie jeszcze przyznac, ze zjadlam 2 delicje. Wiem, ze to nie duzo, bo dzis w sumie nie jadlam nic oprocz salatki i zupy, ale czuje sie z tym zle. Musze zaczac znow planowac sobie posilki w weekendy i ich pory. Chociaz z drugiej strony mialam dzis poczucie, ze jest niedziela i skoro wpadlam w rytm sprzatania to nie chcialam tego przerywac, a to nie moja wina, ze tyle sie zeszlo :) No nic Papryczka to zaczynamy jutro :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i tak jak przypuszczałam wepchnęłam w siebie jeszcze 2 kromki chleba "razowego" (tak jest napisane na folii, ale to typowy razowy nie jest) z ziarnami z wędzonką i salami, do tego parówkę z ketchupem. I teraz godzinę będę się zbierała, żeby iść pod prysznic, jakoś tak wybita z rytmu się czuję ;/ Właśnie się zdziwiłam, bo zazwyczaj jak są wymogi odnośnie stroju, to firma o to dba, no i nigdy nie słyszałam wymogu odnośnie obuwia!! Szczególnie, że tak jak piszesz kelnerki zazwyczaj biegają w płaskich butach, co jest logiczne z racji wykonywanej pracy. Zresztą jak tak wczoraj rozmawiałam o tym z koleżankami, to wszystkie stwierdziłyśmy, że ta praca mi się nie kalkuluje, bo musiałabym za dużo sama w nią włożyć (czarna spódniczka, buty na obcasie, bo koturny raczej nie mogłyby być, badanie lekarskie, żeby mieć aktualną książeczkę sanepidu...), a na pewno nie byłaby to praca na dłuższą metę, więc z pierwszej wypłaty niewiele by mi pewnie zostało, poza bolącymi nogami. Ja właśnie też rzadko ostatnio na imprezy chodzę, chyba już z tego wyrosłam :D Ostatni raz byłam w marcu z okazji Dnia Kobiet, no i wczoraj, więc teraz pewnie długa przerwa się szykuje :D Pewnie dopiero jak zacznę zajęcia jakieś okazje do wyjścia będą, co też nie oznacza, że skorzystam, no albo dopiero w urodziny gdzieś wyskoczę :) Hahah czyli, że mamy identycznie. No ja akurat co jakiś czas nawet jak mi się nie chcę to się smaruję, bo mam suchą skórę, ale wtedy oliwką, bo szybciej się rozprowadza. Teraz kupiłam ten nowy balsam to się smaruję, ale zobaczymy jak długo - dziś pewnie nie będzie mi się chciało. W sumie już się smarowałam jak brałam prysznic przed wyjściem do tej "pracy", ale czuję, że teraz nie dam rady, szczególnie, że mam strasznie gorąco w pokoju i dosłownie nic mi się nie chce. Ja też w sumie za dzieciaka zaczęłam chodzić do dentystki i pamiętam, że właśnie wciąż te szóstki miałam leczone, bo one jakieś takie słabe i jakkolwiek bym o zęby nie dbała zawsze coś się znajdzie przy wizycie kontrolnej, a zazwyczaj i tak chodzę jak mnie ząb boli, a nie ot tak sobie na kontrolę "bo dawno nie byłam". Też chodzę tylko do zaufanych dentystów, sporo się nasłuchałam o dentystach co to zęby komuś popsuli, więc nie ma co ryzykować. W sumie mam jedną dentystkę, ale do wyrwania zęba musiałam iść do dentysty chirurga i to z polecenia, świetny (acz drogi) dentysta no ale w takich sytuacjach jak teraz, kiedy moja dentystka ma urlop przydatny. Tak sobie myślę, że nasz wątek to się chyba powinien nazywać "od jutra się odchudzam", bo sama ciągle tak mówię i już wszyscy mają z tego ubaw, ale ok - od jutra poprawa, bo odchudzamy to my się już od dawna, ale niestety upadki się zdarzają. Bądź co bądź odchudzanie to nie jest wcale taka prosta sprawa, a bo trzeba nad tym myśleć, planować, dbać o aktywność fizyczną i "kondycję" psychiczną, unikać stresów, przemęczenia... Bo zauważ, że tylko jakiś gorszy dzień, a szlag dietę bierze no i nie ma mowy o ćwiczeniach i myślę, że każdy tak ma z tym, że niestety u nas jest to szkodliwe ehh zazdroszczę tym, co jedzą i nie tyją. Ja to nawet jednego dnia porażki nie powinnam zaliczać, bo jak wiadomo jeden dzień obżarstwa przeciąga się zazwyczaj w tydzień i później ciężko z tego wyjść, szczególnie jak waga pokazuje zbyt dużo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
!!!!!!!!! Dzisiaj mam masę pozytywnej energii... mimo, że nic mi się nie chce :D A to wszystko za sprawą mojej silnej woli - może dziś jakoś mega skromnie kalorycznie nie było, szczególnie, że jeszcze przewiduję jakąś nagrodę za biegi (o ile się zmobilizuję), ale zaraz po zjedzeniu obiadu czułam, że muszę zjeść coś słodkiego (a do tego wielce się nie najadłam) i już chodził za mną takie cukieras czekoladowy z alkoholem (jakieś baryłki czy coś takiego), ale sobie powiedziałam NIE i udało się. Najlepsze, że teraz (niecałą godzinę po zjedzeniu obiadu) czuję się bardziej najedzona niż zaraz po, czego nigdy u siebie nie zauważyłam, a słyszałam w teorii, że tak jest. Nigdy nie zauważyłam, bo zawsze jadłam do oporu i czułam delikatnie mówiąc "najedzenie" zaraz po posiłku, kiedy już nie mogłam nic więcej w siebie wepchnąć. Prawda jest taka, że każdego dnia mam takie kryzysy, tylko na ogół im ulegam i wiadomo jak to się później kończy, ale kiedy już się przetrwa (prawdę powiedziawszy ja już czułam smak tego cukierka i sobie wmówiłam, że i tak go dziś zjem, bo.. bo tak) satysfakcja jest ogromna :) Moje dzisiejsze menu: śniadanie - 4 ciasteczka zbożowe polane z jednej strony czekoladą (taki mały grzeszek z okazji niewyspania), ogórek gruntowy (ale taki duuuży, że nawet wszystkich kawałków nie dojadłam) przekąska - precel z solą obiad - Cannelloni ze szpinakiem (takie mrożone) Do tego troszkę ćwiczyłam - 50 brzuszków, 15 min hula hop, lekka gimnastyka w stylu rozgrzewki (jakiś rowerek, przysiady, skłony, podskoki) i spacer zamiast podjeżdżania wszędzie komunikacją miejską :D Co do 6 Weidera jakoś się zmobilizować nie mogę. Nie byłoby dzisiaj dla mnie problemem poświęcić kilku minut na te ćwiczenia, ale po prostu wiem, że prędzej, czy później to przerwę (nawet nie wiem czy jutro by to nie nastało, bo prawdopodobnie jadę nad jeziorko, więc wątpię, żeby wieczorem chciało mi się ćwiczyć), w związku z czym postanowiłam, że w moim przypadku wznowię temat dopiero jak już będzie co modelować haha czyli, że jak troszkę schudnę i zauważę, że brzuch jest bardziej płaski. Dodatkową motywacją dzisiaj jest dla mnie fakt, że póki co mam spokój z lekarzem do corocznej wizyty kontrolnej (oczywiście jeżeli do tego czasu wszystko będzie ok), bo wstępnie można uznać, że się wyleczyłam, ale żeby to zweryfikować, to niedługo wybiorę się do niego prywatnie na dokładniejsze badanie (zresztą na NFZ na razie nic mi nie przysługuje i taka polska profilaktyka ;/). Poza tym, co zabawne, uznałam dziś, że właściwie teraz odpowiadam sobie taka jaka jestem (dlatego podświadomie w jakimś momencie zrezygnowałam z rygorystycznej diety), oczywiście wiadomo, że nawet po osiągnięciu odpowiedniej wagi ważne, żeby ją utrzymać, ale takim moim kaprysem, marzeniem (zwał jak zwał) jest właśnie waga z 5 z przodu i ciekawość jak będę wtedy wyglądać :D To jest mój cel i teraz do tego dążę, a właśnie dlatego, że mam już wagę w normie (no dobra na granicy normy i nadwagi, ale wyglądam normalnie - kobieco, seksownie brzmi ładniej) idzie to jak idzie :) No ale dziś tak jakoś zmieniło mi się nastawienie, bo jednak jest to mój cel, który chcę osiągnąć (i wiem, że prędzej, czy później osiągnę, co już sobie udowodniłam chudnąc w ogóle) i trzeba o niego walczyć, a że robię to już na luzie, tym łatwiej powinno pójść. Poza tym wiadomo - im moja waga będzie niższa (a bmi dalej od granicy) tym lepiej, bo np. teraz kilka dni obżarstwa grozi odpukać przytyciem do chociażby 7 z przodu, a jakbym ważyła wymarzone 55kg to nawet kilka dni obżarstwa niewiele by zmieniło, bo zakładając przytycie nawet 5kg nie załamie mnie (bo nadal będę fajnie wyglądać), a zmotywuje do powrotu do właściwej wagi :) Czekam na info od Ciebie ! No i muki coś dawno się nie pokazuje - również czekam na jakiś odzew !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę, że tu cisza... Tak w skrócie napisze co i jak, mimo, że już dawno powinnam spać, bo jutro na 8 do pracy. Tak więc wczoraj biegałam 30 minut z małą przerwą na piciu (właśnie zaczynam odczuwać zakwasy na udach i pośladkach, więc pewnie jutro z łóżka nie wstanę!). Trochę przegięłam, bo po dłuższej przerwie w bieganiu pierwszy raz to chyba nie powinien być dłuższy niż 15 minut, ale jakoś mi się chciało. Nagrody żadnej specjalnej sobie nie zjadłam, tylko wypiłam jakiś syrop z wodą i wieczorem zjadłam jogurt ze zbożami 0% tłuszczu, bo zwyczajnie mnie ssało i aż miałam mdłości. Pozwoliłam sobie, bo wczoraj stosunkowo niewiele jadłam. Dziś myślałam, że będzie gorzej. Na śniadanie wypiłam średnio udane latte karmelowe (raz, że miałam resztkę mleka i musiałam je rozwodnić, więc średnio się spieniło, a dwa, że sos toffi mi się skończył i musiałam użyć trochę tego, trochę innego, tzn. z innej firmy - różnił się odrobinkę w smaku i konsystencji) i zjadłam kilka borówek. Później już nic nie szło planowo, bo zamiast wyjechać nad jezioro z koleżanką poszłam do pracy (rano dostałam telefon, więc od razu wypad z kumpelą odwołałam), a i jeszcze dostałam smsa z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną w dość ciekawej pracy, ale niestety nie mogłam pójść, bo wiedziałam, że o tej godzinie będę w pracy, a nie było możliwości umówienia się na inny termin. W każdym razie wiedziałam, że z pracy wrócę na tyle późno, że obiadu nie będę już jadła (a specjalnie rano przygotowałam sobie rybkę na dziś, no ale będzie na jutro), bo nie zmieszczę się w limicie 1000-1200kcal, podjadając w pracy. W związku z czym na szybkich zakupach przed pracą kupiłam (nie wiedziałam co kupić, żeby miało mało kalorii, było sycące i "zastąpiło" obiad) paczkę paluszków (do teraz żałuję), Milky Waya, soczek marchewkowo - owocowy i 4 śliwki. Dodatkowo z domu wzięłam jeszcze batonika zbożowego Mleczny Start. Zjadłam tylko niecałą paczkę paluszków (w pewnym momencie powiedziałam STOP), śliwki i Milky Waya + soczek. Uznałam, że to tak strasznie dużo kalorii (biorąc pod uwagę to, że ta paczka paluszków miała 750kcal), że nie zjem już nic do wieczora i się udało. Zresztą jakoś specjalnie mega głodna nie byłam, aczkolwiek jakoś o 23 pozwoliłam sobie jeszcze na galaretkę agrestową z borówkami, bo po wyliczeniu ilości kalorii tragedii nie było, a ja znów umierałam z głodu. Ćwiczyć nie ćwiczyłam, bo nie było kiedy, tylko 2 razy do sklepu szłam. teraz znów jestem głodna, ale zaraz idę spać, żeby znów oczu nie przemęczać, a w czwartek obowiązkowo się wyśpię! Na dodatek znów musiało mnie przewiać, bo znów boli mnie gardło i zatoki coś nie ten teges :( A cholera ta odporność jest kluczowa!!! Muszę popracować nad sobą. Motywacji póki co mi nie brakuje, a żeby tego nie popsuć nie ważę się :) Pisz koniecznie co u Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka! Wybacz, ze mnie nie bylo tyle czasu, ale nie mialam internetu. Wlasciciel mieszkania zmienial dostawce internetu i zeszlo sie zanim to wszystko bylo zrobione. Mieli przyjsc w poniedzialek i w koncu przyszli we wtorek. Co prawda internet byl juz wczoraj wieczorem, ale moj chlopak na swoim kompie mial jakiegos powaznego wirusa i na caly wieczor zabral mi laptopa, bo potrzebowal sprawdzac jakies tam programy, fora itd. Dwa razy sie go pytalam czy moge na chwile kompa, ale po jego tonie glosu i ogolnym wygladzie stiwerdzilam, ze juz nie bede pytac. Kiecy robi co na kompie jest tak skupiony i wkurzony jesli co idzie nie tak, ze ja wole sie usunac z pola widzenia i nic nie mowic. :) Kiedy juz skonczyl ja spalam, wiec nadrabiam wszystko dzis :) Ladnie sie zmotywowalas widze :) To dobrze i super, ze zabralas sie za cwiczenia. Gratuluje :) Jesli chodzi o marzenia wagi itd. Doskonale wiem jak ciezko jest utrzymac wage juz po schudnieciu. Sama walcze teraz w tym co mi przybylo. Wlasnie chcialam napisac o tym co napisalas, ze jesli dojdzie sie do wymarzonej wagi i przytyje 5 kg to nadal jest ok, bo fajnie sie wyglada. To jest sytuacja w ktorej sie aktualnie znajduje. Wiele osob mowilo mi, ze wygladam troche za chudo wazac 45 kg. Teraz pewnie waze ok. 49-50 i tu zaczynaja sie schody jesli chodzi o odchudzanie. Bardziej przeraza mnie to, ze znow przytylam niz to jak wygladalm, bo wcale nie wygladam zle. Dzis ogladalam sie w lustrze w jeansach i powiem tak. Owszem sa troszke bardziej ciasne niz wtedy, ale nogi wcale nie sa az tak grube, tylek ksztalty i mi sie podoba. Denerwuje mnie troche wiekszy brzuch i boczki, ale generalnie nie ma tragedii. Jestem swiadoma tego, ze jesli porzuce podjadanie, wskocze na stepper i zaczne cwiczyc to 3 maksymalnie 4 tygodnie i pozegnam te 5 kg. Nie mam teraz tak, ze nie moge na siebie patrzec, bo podobam sie sobie. Dlatego tez bardziej zalezy mi na wolniejszym chudnieciu a jednoczesnie efektowym modelowaniu ciala. Nawet kiedy wazylam te 45 kg moje nogi moze nie byly grube, ale mam dosc masywne lydki i chcialabym je wysmuklic. Jak wiadomo jest to mozliwe tylko dzieki cwiczeniom. Co do mojej diety od poniedzialku to rowniez wszystko w miare ok. Z tego co pamietam to: Poniedzialek: sniad- musli z jogurtem 2sniad- jablko 3sniad- kanaka z ogorkiem i wedlina obiad- pomidorowa Wtorek: sniad- musli 2sniad- jablko 3sniad- kanapka obiad- zupa gulaszowa tak na szybko przekaska- niestety kilka herbatnikow z polewa czekoladowa z jednej strony. Jednak i tak i tak kalorii jakos szczegolnie duzo nie bylo. Dzis: sniad- musli 2sniad- kanpka z wedlina i ogorkiem plus kawa czekoladowa przekaska- croissant Na obiad bedzie jeszcze pieczona ryba, salatka z ogorkow i pewnie ze 2-3 ziemniaki. Mam jeszcze mango, ktore zjem pewnie wieczorem. JEdnak mango nie ejst zbyt kaloryczne, a nie moge sie oprzec zeby go nie zjesc, bo w koncu trafilismy na idealne! Zawsze mam problem z kupnem mango (ktore swoja droga uwielbiam!), bo nigdy nie moge trafic w idealne. Albo jest kwasne, jeszcze niedojrzale lub juz zbyt dojrzale. Jednak testujemy mango we wszystkich mozliwych miejscach (poczawszy od targu, przez warzywniaki po supermarkety) i powoli wiem juz jaki ma miec kolor i jak bardzo twarde ma byc, zeby bylo idealne :) Za chwile siadam do czytania po raz ostatni mojej pracy. Musze sprawdzic literowki, zrobic jeszcze pare przypisow itd. Chce miec juz to z glowy dlatego musze zrobic to do konca. Mam troche do przeczytania, wiec na pewno sie zjedzie. Okolo 16tej wpadnie jeszcze znajoma z krolikiem, bo jedzie na tydzien do Polski i zgodzilam sie nim zaopiekowac. Troche sie martwie ta moja plamka. Ona chyba jednak nie znika :/ Tak patrzylam patrzylam na nia i niestety po tym argosulfanie nie ma jakiejs szalowej poprawy. Niby powinnam isc do lekarza, ale nie chce sie gimnastykowac teraz z wolnym, bo moze za ok. miesiac bede sie bronic wiec wtedy bede musiala jechac do Polski na kilka dni. Wiadomo jak to jest jak sie bierze co 5 minut wolne :/ Z drugiej strony ta palamka jest na buzi co mnie strasznie irytuje. Czytalam troche na forach i ludzie ktorzy mieli cos takiego dostawali od dermatologow masci ze sterydami. Bez recepty niestety nic takiego nie dostane wiec nie wiem co robic. Chyba pouzywam jeszcze troche tego argosulfanu, a jesli nadal nie bede widziala poprawy to sie do tego lekarza w koncu wybiore. Zniecheca mnie jeszcze fakt, ze musze sie przepisac od swojej bylej lekarki, bo zmienilam adres i wiadomo jak to jest z takimi sprawami formalnymi. Zapisac sie do nowego, dzwonic do starego, zeby przeslal cala historie itd. Poza tym tamta lekarka byla na prawde fajna i jakos tak odwlekam te czynnosc :/ Co do cwiczen. Ja powoli zbieram sie do tej 6tki. Kusi mnie ona strasznie po pierwsze przez efekty, ktorych naogladalam sie u innych osob, a po drugie chcialabym zaczac dla sprawdzenia samej siebie. Nawet jesli nie wytrzymam do konca to uciesza mnie nawet 2- 3 tygodnie, a pozniej moge cwiczyc dalej cwiczenia z 6tki tylko w swoim tepie, bo obawiam sie, ze moge nie wytrzymac ilosci tylu powtorzen i serii. Chcialam napisac jeszcze troche i motywacji. Mam w pracy 2 dziewczyny. Jedna ma super figure. Ma mega plaski brzuch (na prawde nie wiem jak ona to robi), ale wlasnie tylek i nogi sa "apetyczne". Oczywisnie nie sa grube, ale tez nie ma 2 patykow. Kiedy zaklada zwykla koszulke i jeansy to sama nie moge oderwac od niej wzroku. Fajne wciecie w talii i wlasnie okragle biodra, fajny tylek i szczuple- nie chude nogi. Z kolei ta druga dziewczyna no coz... ma okolo 30kg nadwagi. Ostatnio widzialam jak wbiegala po schodach i to mnie najbardziej zmotywowalo do odchudzania. Ja wiem, ze mi brakuje duuuzo, zeby tak wygladac, ale wazne, ze to dziala na motywacje. Nie wiem czy jest jej zle z jej waga, bo ostatnio mowila, ze kiedys odchudzala sie do wesela, ale jak sobie pomyslala, ze nie moze jesc tylu pysznych rzeczy to rzucila wszystko i przytyla znow. Poza tym mowila, ze nie chce miec wiszacej skory i lubi jesc. Jesli akceptuje siebie taka to mi nic do tego i ciesze sie. Jednak przytycznila sie do mojej motywacji. No nic u mnie to na tyle. Trzymaj sie cieplo i pisz co u Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ehh biłam się z myślami, czy dziś coś napisać, czy odpuścić. Czuję się fatalnie, a jutro znów do pracy na rano - standardowo gardło, zatoki, oczy, niewyspanie, stres związany z brakiem czasu i wieczna bieganina, a do tego "panowanie" nad właściwym przebiegiem diety. Oczywiście dziś też odpuściłam wszelakie ćwiczenia i biegi, mówię, że może jutro... Ale jutro bardzo prawdopodobne, że po pracy będę musiała jechać na drugi koniec Poznania na rozmowę w sprawie pracy, niestety tylko dorywczej, bo mnie takowa nie urządza na dłużej, szczególnie w połączeniu ze studiami. Co do dzisiejszej diety - jestem w miarę zadowolona, chociaż wydaje mi się, że kalorycznie była klęska (nie mam pojęcia, ile kalorii ma smażony w głębokim tłuszczu filet z dorsza, stąd moje obawy), a waga strasznie kusi. Mam już ją w pokoju i w sumie nawet w poniedziałek się nie ważyłam, ale to dlatego, że ważyłam się po imprezie w niedzielę. W każdym razie jakąś chwilkę temu byłam na tyle słaba, że chciałam wejść na wagę z myślą, że to co tam ujrzę poprawi mi samopoczucie i pozwoli nic już nie zjeść, ale obyło się bez tego w razi, gdyby jednak waga była niesatysfakcjonująca - wolę się nie demotywować teraz, kiedy mam dobrą passę. Nie weszłam na wagę, mam nadzieję wejść planowo jakoś w poniedziałek (teraz staram się ważyć maksymalnie raz na tydzień), nic też nie zjadłam. Apropo jedzenia: śniadanie - 2 kromki chleba z ziarnami (ten niby razowy) z metką cebulową i jakimś pasztetem zapiekanym z ketchupem, trochę łososia wędzonego, 2 kawałki sera "topionego" wędzonego, czy jakoś tak :) w pracy - paczuszka takich cienkich kiełbasek na zimno, jogurt z płatkami Nesquik, 7 ciasteczek biszkoptowych z czymś tam w środku obiad - 4 małe kawałki dorsza w bułce tartej smażone na głębokim oleju, kilka plasterków ogórka zielonego wieczorem - malusia marchewka (wyszukałam w lodówce!) No i picie, dziś herbata mrożona Liptona brzoskwiniowa, bo ta ma najmniej kalorii :p Cieszy mnie tylko, że ząbek mam już zrobiony :) Byłam dziś u dentysty i właśnie wszystkim opowiadałam, że ten dentysta zawsze mnie rozwalał swoim podejściem. Jest bardzo pewny siebie i tego, co robi, nie bawi się, tylko leczy szybko, solidnie, zdecydowanie i konkretnie. Dziś moja wizyta trwała góra 5 minut (a kosztowała 100zł - też bym chciała w takim tempie zarabiam pieniądze ;/), nie założył nawet rękawiczek gumowych (!), nie dostałam kubeczka z wodą, nie wkładał mi wacików do buzi, tylko rachu ciachu i zrobione :D Ja tam chyba mango nie lubię, ale może właśnie dlatego, że albo nigdy nie jadłam (wydaje mi się, że jednak kiedyś próbowałam i było jakieś takie bez smaku), albo nie trafiłam na to idealne :) Królik. Samo słowo teraz kojarzy mi się tylko z pracą i broszurkami dla dzieci, nad którymi wciąż pracujemy - już mam ich serdecznie dość, a jutro pewnie ciąg dalszy, bo to zamówienie jest dopiero na przyszły tydzień. Co do Twoich motywacji - na mnie w praktyce chyba tak naprawdę wizerunek innych ludzi nie działa. Owszem jak widzę otyłą kobietę, to sobie myślę "robisz to, żeby tak nie wyglądać", ale w praktyce nie jem przez to mniej, czy nie ograniczam się tego dnia. Widocznie aż tak to na mnie nie działa, może dlatego, że zawsze gdzieś jest myśl "daleko mi jeszcze do takiego stanu, moja waga jest w normie, więc nie ma co się przejmować". Co do ładnych kobiet oj te działają chyba wprost przeciwnie - widzę taki płaski brzuch i sobie myślę "no i po co ja się odchudzam jak i tak nigdy takiego mieć nie będę" :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lewy.bucil.
Tak;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Papryczka zapomnialam wczoraj napisac, ze super, ze masz juz zrobionego tego zeba. Wiem co to znaczy, bo tez mam badzo slabe zeby :/ Mango bylo wczoraj pyszne. Jutro bede polowac na nastepne :). Dzis pisze na szybko, bo w sumie nic ciekawgo sie nie dzialo. Jestem tak zmeczona tym tygodniem, ze oczywiscie usnelam. W sumie to nie odespalam jeszcze tej soboty i dlatego sie tak mecze. Echh... ale jeszcze tylko jutro i weekend. Moje menu: sniad- musli 2sniad- jablko 2sniad- kanapka"obiad"- makrela z puszki z 2 kromkami chleba- z maslem i serkiem topionym i pomidorem. Jakos nie chcialao mi sie juz nic dzsiaj jesc i nadal nie chce wiec pozostane przy tym co juz zjadlam. Trzymaj sie i pisz co u Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Co tam Papryczka u Ciebie? Jak poczatek weekendu? Ja na szczescie skonczylam dzis wczesniej. Co prawda na sam koniec sie wkurzylam, bo musialam zostac chwile dluzej niz wszyscy przez moja genialna "szefowa". Echhh tak mnie ta kobieta irytuje, ze szok. Na prawde potrafi zepsuc mi humor... Po pracy poszlam do takiego malego centrum obok domu rozejrzec sie po sklepach. Chcialabym niedlugo (po schudnieciu 3-4 kg:)) kupic czarne jeansy i troche sie zawiodlam. Byly fajne jeansy dosc tanie i do tego w fajnych kolorach (czarne i byla tez taka zgnita zielen, ktora mi sie spodobala), ale niestety to nie sa takie jeansy w sensie jeansow :) Wiem, ze zagmatwane, ale juz tlumacze. One sa ciensze niz normalne spodnie i maja dodane taka jakby lajkre czy cos podobnego. W kazdym razie sa na pewno bardzo przylegajace do dziala i cienkie, a chcialabym je nosic takze poza jesienia i zima, ale boje sie ze zamarzne. Musze poszukac jeszcze troche i pomyslec :) Oprocz tego moje wkurzenie nr 2. Ostatnio kiedy wracalam z pracy uderzyl mi w szybe jakis kamyk i troche pekla. Jednak to nie jest problemem, ale jest cos jeszcze. Chlopak, ktory sprawdzal mi ta szybe zauwazyl, ze mam przeciety tylni zderzak. Myslalam, ze to zwykle optarcie, ktore ktos mi zrobil, bo ja o nic sie nie otarlam, ale okazalo sie, ze nie... To wyglada jakby ktos speclajnie przecial nozem lub czyms ostrym ten zderzak!!! Nie jest to obtarcie tylko jest ewidentnie przeciete!!! Prosta linia, regularny ksztalt... W poniedzialek musze jechac do biura wyjasnic ta sprawe, bo to samochod firmowy! Przy okazji zrobia mi ta szybe, ale bardziej chodzi mi o ten zderzak! Jak mozna komus przeciac zderzak!!! Ze wszystkimi sasiadami zyje dobrze, nikt sie nas nie czepia, z drugiej strony nie chce mi sie wierzc, ze ktos zrobil to w pracy. Moze pare osob za mna nie przepada, ale bez przeasady! Dobra koniec tego tematu. Teraz bardziej optymistycznie. :) Nie wiem jak to mozliwe, ale wydaje mi sie, ze schudlam. Moze nie duzo, ale czuje po spodniach. Sa troche luzniejsze i moj tylek wyglada w nich jakos szczuplej. Jestem troche w szoku, ale sie ciesze, bo dostalam kopa motywacji do odchudzania. Moje dzisiejsze menu: sniad- musli 2sniad- kanapka plus kawa przekaska- kilk herbatnikow (juz wykonczylam wszystkie, wiecej ich nie kupuje mimo, ze uwielbiam :)) obiad- zapiekanka z ziemniakami i kielbaska. Jutro byc moze przyjedzie do nas brat mojego chlopaka z ich kuzynka. Jesli przyjada robimy jutro sushi, bo nigdy nie jedli takiego "domowego". Czekam wlasnie na sms-a od nich, bo musze zaplanowac wyjscie po rybe itd. W koncu sie wyspie po calym tygodniu. Caly tydzien spalam w ciagu dnia i bylam nieprzytomna. Mam wyrzuty sumienia, bo to byl na prawde bezprodukcyjny tydzien z mojej strony. Jednak daje sobie juz dzis spokoj, zeby odpaczac, a od jutro cisne codziennie jezyk. Tylko siedza nad nim codziennie bede s tanie nauczyl sie go w takim tempie i na takim poziomie jaki chce osiagnac. Dzis znow mowilam mojemu chlopakowi o naszym topicu. Na prawde ciesze sie, ze mamy swoj watek, codziennie lub prawie codziennie piszemy co u nas :) Niby watek dietetyczny, a poruszanych jest tu wiele tematow :) Super miec taka odskocznie na 15minut i czekac, a pozniej czytac co tam ciekawego wydarzylo sie u drugiej :) Poza tym u mnie bez zmian. Uciekam, zycze milego wieczoru i oczywiscie pisz co u Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeeej jakie bledy robie przez to szybkie pisanie: obtarcie---> rzecz jasna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heeej! W końcu mam chwilkę, by napisać... W czwartek co prawda wróciłam z pracy o 18, na rozmowę już nie jechałam, bo się okazało, ze chodzi o dłuższą współpracę, a tego typu praca w moim wypadku nie jest do pogodzenia ze studiami. Ale za to ok. 19 poszłam biegać - jako, że nie odczekałam dłużej po jedzeniu, to liczyłam się z tym, że jogging zakończę dość szybko (szczególnie, że byłam po 10 godzinach pracy, do tego już dość rozłożona chorobowo), ale o dziwo ból pojawiający się zazwyczaj, kiedy biegam krótko po jedzeniu szybko minął i biegało mi się tak dobrze (to pewnie też za sprawą sprzyjającej pogody, bo było raczej chłodno i wiał wiatr), że stwierdziłam "póki mam siły, nie mam zadyszki i wszystko jest ok będę biegać" (szczególnie, że zawsze poprawia mi to humor) i tak biegałam godzinę! Chyba pierwszy raz tak długo, fakt, że teraz (trochę przez ten ból na początku) zwolniłam i był to typowy jogging, a nie biegi, ale naprawdę czułam się świetnie. Zakończyłam bieganie jak już pojawiło się zmęczenie i czułam, że przeciążam kolana (bądź co bądź to dopiero drugi jogging po przerwie), no i jak godzina zrobiła się późna, bo chciałam zdążyć jeszcze do sklepu i w końcu położyć się wcześniej, co oczywiście, nawiasem mówiąc, się nie udało :D Ale dziś się wyśpię - dzisiaj jeszcze musiałam być w pracy (i tak zaspałam i zamiast na 8 poszłam na 8:30, ale przynajmniej spałam więcej niż 5-6 godzin jak od czasu sobotniej imprezy miało to miejsce), w poniedziałek znów do pracy, ale to pewnie jeden z ostatnich dni, więc nie narzekam :) A więc tak co do mojego menu... CZWARTEK: śniadanie - 2 kromki chleba orkiszowego z pasztetem i ketchupem i serem żółtym w pracy - opakowanie takich małych kiełbasek (salami snack, czy jakoś tak - w każdym razie smakowały jak salami pepperoni) - sprawdziłam w necie tak mniej więcej, ile mogą mieć kalorii, bo na opakowanie nie podali i wyszło, że około 400, więc nie najlepiej, poza tym jadałam jeszcze chyba jogurt z takimi kuleczkami kit kat i batonika zbożowego Mleczny Start plus jeszcze jakieś picie, zdaje się, że Lipton Ice Tea 0,5l obiad - pizzerka taka dość duża No i biegałam godzinę, z czego jestem bardzo dumna :) PIĄTEK śniadanie - 2 kromki takiego lekkiego ciemniejszego chleba z ziarnami z serkami: taki homogenizowany ze szczypiorkiem i jakiś chyba topiony z pomidorem i czymś tam jeszcze, latte karmelowe w pracy (byłam 13 godzin, dlatego też nie dałam rady już odpisać, szczególnie, że mój stan zdrowia był poniżej jakiejkolwiek normy, o czym zaraz napiszę) - 3 banany, pomarańczko, 2 mandarynki, opakowanie takich cienkich kiełbasek (te co kilka dni temu), trochę żurawiny suszonej (podobno dobra na odporność, ale w smaku tak jak myślałam nie dla mnie) wieczorem - jogurt 0% tłuszczu brzoskwinia mango ze zbożami Do tego piłam głównie herbatę (więc jej nie liczę, bo nie słodzę, więc nie ma kalorii), ale było też trochę soku "dietetycznego" (średnio on dietetyczny, bo w 100ml ma 22kcal, ale przynajmniej nie ma tych najbardziej szkodliwych substancji słodzących). DZIŚ śniadanie 1 (na szybko, zupełnie nieprzemyślane, bo zaspałam, a wczoraj nie chciało mi się już nad tym myśleć) - 2 kromki chleba z salami i jakimiś wędzonymi szynkami śniadanie 2 - kabanos, 3 rzodkiewki śniadanie 3 - "mniejsze pół" drożdżówki z serem i "mniejsze pół" drożdżówki z owocem Nie wiem, co będzie dalej, ale obawiam się, że dzisiaj może nie być mój najlepszy dzień, pewnie przez to, że tryb dnia jest inny niż ostatnie, a do tego to spotkanie... Już mnie na obiad namawiał, a wiadomo, że w restauracji to dają od razu solidną porcję. Ciągle kusi mnie, żeby się zważyć, ale ja sobie tak ubzdurałam, że ważę mniej i że jest to ok. 65kg (mniej na pewno ważę, ale pewnie nie aż tyle mniej, mimo wszystko jak człowiek wiecznie głodny, zmęczony, chory i czasem ćwiczy ma takie wrażenie, że schudł nie wiadomo ile), że jeśli tyle waga by mi nie pokazała (co jest możliwe, bo przecież jak się ostatnio ważyłam w niedzielę wieczorem było 68,5kg), to pewnie bym straciła motywację i rzuciła się chociażby na paluszki, a tak sobie żyję myślą, że jest 65kg i może być mniej :) Tak myślę, że chyba nawet w poniedziałek się nie zważę, bo dobrze ta wagowa "abstynencja" na mnie wpływa. W kwestii mojego samopoczucia - od wczoraj się rozłożyłam na dobre... Masakryczny ból gardła, zapchane zatoki, katar, wściekle czerwone oczy (to pewnie "nieleczone" zapalenie spojówek plus te jarzeniowy, co są w pracy - generalnie zakraplam oczy, ale nie żeby się wyleczyć powinnam na kilka dnia, może nawet tydzień zrezygnować z soczewek, niestety ciężko, szczególnie jak okulary mam rozciągnięte i nawet oczu nie mogę pomalować tak jak maluję, bo głupio to wygląda i rzęsy haczą, a co "najzabawniejsze" te kropelki podobno uszkadzają soczewki, więc w ogóle się nie dziwię, że moje oczy tak wyglądają). Dzisiaj już jest "lepiej", tzn. zamiast bólu gardła mam kaszel, co jest w moim przypadku naturalnym objawem zdrowienia po bólu gardła, ale rano mówić nie mogłam. teraz już jest lepiej, bo wzięłam leki, syrop i jakiś dziwny "specyfik", co mam dostałą od koleżanki z pracy i niby ma pomóc w przeziębieniu i innych tego typu dolegliwościach. Poza tym w pracy byłam dziś tylko 3 godziny, więc myślałam, że w końcu odpocznę, nie założyłam też soczewek, ale... okazało się, że ten mój przyjaciel dziś akurat może się spotkać (u niego to ostatnio rzadkość), więc mimo mojego stanu zgodziłam się z nim spotkać, bo sama mam mu dużo do powiedzenia (wcześniej myślałam, że spotkanie nie będzie możliwe, bo mówić nie mogłam) , dlatego jak tylko tu odpiszę uciekam się "ogarnąć", no i soczewki pójdą w ruch ;/ Tylko jutro będę mogła dać oczom odpocząć, bo nigdzie się nie wybieram. Tak z innej beczki pół żartem pół serio jak ostatnio się dowiedziałam, że dziewczyny, z którymi pracujemy mają po 15 (rocznikowo 16) lat, to poczułam się staro, ale wrażenie robi ta różnica wieku, a fakt faktem 22 lata (nawet jeszcze nieskończone) to żadna "starość ":D Z tym, że obstawiałam, że są starsze, tzn. w ogóle z siostrą myślałyśmy, że jedna z nich jest starsza od drugiej, a tu się okazało, że to są bliźniaczki ! Owszem są do siebie podobne, ale to jak zwykłe siostry. Co do mnie chyba jednak tak staro nie wyglądam, bo nadal sprawdzają mi dowód jak kupuję chociażby piwo i nawet ostatnio sprzedawczyni z cukierni, która nas zna powiedziała mojej siostrze, że myślałam, że jesteśmy w tym samym wieku, a dzielą nas 3 lata, więc wychodzi na to, że to ja młodo wyglądam (albo ja na swój wiek, a ona tak "staro", albo obydwie wyglądamy staro, jeśli obstawiała, że mamy więcej niż 22 lata, ale wątpię :p). No nic, koniec tych moich filozofii. Pochwalę się jeszcze tylko, że od ostatniego razu jak pisałyśmy o smarowaniu się balsamem, to dzień w dzień ładnie się smarowałam mimo, że nic mi się nie chciało. A dodatkowo w ten dzień co biegałam (czwartek bodajże) zrobiłam sobie maseczkę i ogórki na oczy (głównie dlatego, ze dobrze na nie robią i tak fajnie chłodzą), więc chwila relaksu była :D Myślałam, że rano obudzę się jak nowo narodzona (mimo 6 godzin snu), ale nic z tego - noc była ciężka przez te zatoki i co chwilę się budziłam, raz mi było gorąco, a raz zimno i podobnie dzisiejszej nocy... Obudziłam się już trochę ponad godzinę po tym jak zasnęłam i myślałam, ze już czas do pracy :D Generalnie jak się tak źle czuję, to w nocy robię różne dziwne rzeczy, bo jestem niby przebudzona, ale jednak na pół śpiąca i tak ostatnio na pół świadoma otworzyłam okno, bo byłam zgrzana, ale było mi zimno, tej nocy zdjęłam górę od piżamy nie wiem po co, a później po ciemku jej szukałam, zgubiłam szalik, który miałam na szyi, a rano się okazało, że leżał na podłodze niedaleko okna, więc pewnie je otwierałam, albo podobno zapaliłam światło czego nie pamiętam (swoją drogą lunatykować też mi się ponoć zdarzało, tzn. nikt z domowników mnie jeszcze nie spotkał lunatykującej w nocy, ale sama to stwierdziłam po tym jak kładąc się spać miałam uchylone okno, a rano było otwarte na oścież, a nikt mi go nie otwierał, zresztą nawet w jednym przypadku miałam zamknięte drzwi do pokoju, bo zapomniałam otworzyć wieczorem, więc nikt by nie mógł wejść). Co do Twojej diety też widzę, że się ostatnio ładnie trzymasz, więc miejmy nadzieję, że nastał w wreszcie NASZ czas :) Szefowe (szefowie pewnie też, ale chyba mniej) zazwyczaj są irytujące, moja była szefowa też mnie często denerwowała i wprawiała w taki nastrój, że to ja się głupio czułam, np. wypytywała (ale nie normalnie jak koleżanka, tylko jak śledczy) gdzie i za ile sobie coś kupiłam, jak zauważyła u mnie nową rzecz (niekupioną w jej sklepie) i wiecznie sugerowała, że tak niby narzekam, że nie mam pieniędzy, że potrzebuję na drogie zabiegi, a coś sobie kupiłam ;/ Nie wiem z jakiej racji mam jej się tłumaczyć, szczególnie, że jak coś kupowałam to bardziej z potrzeby i przymusu, aniżeli dlatego, że nie mam co robić z pieniędzmi. Wmawiała sobie później, że mnie stać na nie wiadomo co (a wtedy jej sklep już upadał i odgrywa się za to na innych), więc musiałam prosić się o nawet wypłatę, która zazwyczaj była mi bardzo potrzebna (nie pracowałam tam na umowę, bo sklep był w sąsiedztwie mojego domu). Poza tym to nie ja co roku wylatywałam na zagraniczne wakacje, no teraz pewnie też nigdzie się nie wybiera, bo wcześniej mąż "sponsorował" wakacje, a teraz jest już po rozwodzie. Chyba wiem o jaki rodzaj spodni Ci chodzi, to takie jakby leginsy z imitacją jeansu? A z tym autem rzeczywiście dziwna sprawa... Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni, może to przypadek, a tylko wygląda na celową robotę? Mi też się wydaje, że schudłam, nawet jak dziś stałam przed lustrem (miałam na sobie leginsy, dopasowaną koszulkę i sweterek - jednak dobrze, że za rada koleżanki wzięłam s, bo już się trochę rozciągnął, szkoda, że ten drugi wzięłam m) to tak spojrzałam i sobie pomyślałam "ja naprawdę schudłam i (oczywiście poza kobiecymi kształtami) nie wyglądam już nawet jakbym miała kilka kilo za dużo", mimo tego, że wciąż tak o sobie myślę. Też się cieszę, że tu jesteśmy, bo naprawdę fajnie powymieniać się "przeżyciami" z danego dnia, a do tego naszymi dietetycznymi wysiłkami :) No teraz pisałam trochę więcej niż 15 minut, chyba nawet z godzinę jak nie dłużej, ale musiałam nadrobić swoją nieobecność. A swoją drogą ciekawe, gdzie jest muki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba wiem o jaki rodzaj spodni Ci chodzi, to takie jakby leginsy z imitacją jeansu? A z tym autem rzeczywiście dziwna sprawa... Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni, może to przypadek, a tylko wygląda na celową robotę? Mi też się wydaje, że schudłam, nawet jak dziś stałam przed lustrem (miałam na sobie leginsy, dopasowaną koszulkę i sweterek - jednak dobrze, że za rada koleżanki wzięłam s, bo już się trochę rozciągnął, szkoda, że ten drugi wzięłam m) to tak spojrzałam i sobie pomyślałam "ja naprawdę schudłam i (oczywiście poza kobiecymi kształtami) nie wyglądam już nawet jakbym miała kilka kilo za dużo", mimo tego, że wciąż tak o sobie myślę. Też się cieszę, że tu jesteśmy, bo naprawdę fajnie powymieniać się "przeżyciami" z danego dnia, a do tego naszymi dietetycznymi wysiłkami :) No teraz pisałam trochę więcej niż 15 minut, chyba nawet z godzinę, ale musiałam nadrobić swoją nieobecność. A swoją drogą ciekawe, gdzie jest muki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Ojj tak Papryczka tez mi sie wydaje, ze nasza zla passa minela. Smiesznie wyszlo, ze w tym samym czasie obydwie mialysmy niezbyt sprzyjajacy czas i teraz sie to zaczyna normowac :) Fakt jest taki, ze na diete trzeba miec czas i nerwy. To wcale nie jest tak (przynajmniej u mnie) jak wszyscy pisza, ze to nic trudnego i wystarczy mniej jesc. Owszem jest w tym troche racji. Zgodze sie tez z tym, ze trzeba jesc mniej, ale jest tez druga strona. Takie jedzenie trzeba zaplanowac. Ja kombinuje jak tu odchudzic obiady, co ugotowac, co jesc na sniadaniem, kolacje. Gdy trafi mi sie zabiegany dzien to zeby nie isc na latwize i kupic batona lub zjesc w Mc Donaldzie musisz pomyslec co tu zrobic wczesniej lub czym zastapic normalny posilek. Wiadomo, ze pozniej jest latwiej, ale planowanie posilkow i w zasadzie calego dnia (zeby te posilki jesc w miare regularnie) zajmuje troche czasu, a gdy sie stresujemy jest nam najzwyczajniej wszystko jedno. Ja pisze juz teraz, bo niedlugo przyjezdza brat z kuznka mojego chlopaka. Troche jestem wkurzona, bo pisalam do niej juz w srode na fb czy przyjada. Pozniej odpisala mi, ze napisze smsa do brata i cos ustala. Wczoraj znow napisalam smsa do niego kiedy przyjezdzaja i on zadzwonil dopiero dzis o 13tej! My calkowicie w proszku, bo wstalismy kolo 12tej. Do tego trzeba ogarnac, zrobic jakies zakupy itd. Z sushi nic nie wyjdzie, bo juz bylo za pozno zeby isc po rybe, a poza tym nie mielibysmy szans, zeby sie wyrobic. Tak wiec jest ciasto z owocami, piwko, jakies chipsy i orzeszki. Troche biednie, ale moj chlopak tez sie wkurzyl i powiedzial, ze skoro tak pozno daja znac to trudno. Nie lubie nic robic tak na szybko tym bardziej, ze chcialam przygotowac sie i cos zrobic, a tak dopiero co skonczylam myc podloge :/ Co do dzisiejszego jedzenia. Za duzo tego nie bylo, bo wszystko w biegu. Wypilam 2 energy drinki (musze przestac je pic :/) i zjadlam takie ciastko francuskie z wisniami (jedzone na szybko przed sklepem). Wieczorem pewnie dokonczymy te zapiekanke z wczoaj i tyle. Postaram sie nie jesc za duzo chipsow itd, jedynie kilka do piwka. Ojj to mialas ladna nocke... Moze po prostu bylas tak zmeczona, ze otwierlas okno automatycznie i nie 'zakodowal' Ci sie ten fakt. Moja pseudo szefowa jest taka, ze ona polowy rzeczy tam nie umie i potrzebuje caly czas pomocy, ale wedlug siebie jest przeciez "szefowa". Smiac mi sie z niej chce. Ostatnio tez mnie o cos tam opieprzyla i jak kolezaka to usyszala to stwierdzila, ze ona jest nienormalna. W czwartek mielismy w firmie takie ankiety anonimowe na temat pracy itd. W uwagch mozna bylo cos dopisac co tez zrobilam. Nie pisalam konkretnie o niej, bo mogliby sie domyslic ze to ja, ale na pewno bedzie wiadomo, ze tyczy sie to tez do niej. Mam nadzieje, ze inne osoby tez cos napisaly. Ja dzis znow przegladalam sie w lustrze i spodnie sa na prawde luzniejsze. Opinaly mi sie juz na pupe,a teraz sa akurat. Musze sie pilnowac z jedzeniem, bo nie chce stracic efektu. Dzis juz pewnie pozamiatane, bo cos tam zjem, ale w tygodniu zero slodyczy. Jesli chodzi o to auto to jest to niestety celowe. Nie da sie przytrzec auta tak, zeby byla taka szkoda. To wyglada jakby ktos po prostu wsadzil noz (np. taki podobny do wojskowego z szerokim ostrzem) i po prostu je wyjal. Nawet przy brzegach tej "linii" widac, ze to bylo wlanie tak zrobione, bo sa identyczne krawedzie. Zastanawia mnie tylko po co i kiedy ktos mialby cos takiego zrobic. Moze to glupie, ale teraz przed kazda jazda zamierzam sprawdzac kola. Skoro ktos zrobil cos takiego i zobaczy, ze samochod dalej stoi, moze wpadnie na pomysl przebicia opony :/ Mi tez napisanie cos na topicu zajmuje wiecej niz 15min, ale tak jakos mi sie napisalo. Wlasnie tez sie ostatnio zastanawialam gdzie podziala sie muki. Moze jeszcze do nas wroci :) Fanjnie byloby pisac sobie we 3. Co prawda jesli zostaniemy we 2 to trudno, bo doskonale sobie radzimy :) Dobra ja uciekam dokonczyc ogarnianie i musze zrobic cos ze soba :) Trzymaj sie i albo do dzisiejszego wieczoru albo do jutra :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój dobry okres dobiega chyba końca :( Raz, że po tym pochorowaniu stało się to, czego najbardziej się obawiałam, czyli nawrót tego, z czym tak walczyłam... Dwa, że po powrocie do domu zjadłam zdecydowanie za dużo jak na tak późną porę (dochodziła północ), szczególnie, że tyle jadłam z głodu, co z bezsilności :( A jeszcze przed wyjściem skusiłam się na resztkę tych paluszków, po tym jak się okazało, że zegarek, który siostra zamówiła mi na allegro (ja nie mam tam konta) najprawdopodobniej nie dojdzie, a zamawiałam listem ekonomicznym, więc niewiele mogę zrobić ;/ Do tego wszystkiego moje dzisiejsze spotkanie z przyjacielem... Potoczyło się chyba inaczej niż powinno, jednakże cieszy mnie, że chociaż trochę mogłam z nim porozmawiać tak od serca. Nie zmienia to faktu, że zawsze jak wracam do domu po spotkaniach z nim mam "depresyjkę", bo nie dość, że to jest jakaś dziwna relacja, to jest mi przykro, że takich facetów nie ma w wersji wolnej... Czuję, że coraz bardziej zaczyna mi zależeć, ale na szczęście rozum bierze górę, a i on potrafi (może nawet nieświadomie) sprawić bym się w porę otrząsnęła. Ale powiem Ci, że teraz przez te jego wyjazdy nie widziałam się z nim z 1,5 miesiąca i chyba coś się we mnie przez ten czasu musiało zmienić, bo zauważył, że jestem jakby bardziej pełna życia, bardziej pewna siebie i bardziej zadowolona. Przypuszczam, że to za sprawą względnego wyleczenia (nie licząc oczywiście tego, co teraz mnie dopadło) i kontynuowania diety oraz moich (może subiektywnych) odczuć, że coś się ruszyło. A i nawet on stwierdził, że jakbym schudła od ostatniego spotkania :) Prawda jest taka, że wtedy ważyłam pewnie podobnie, a spodnie są luźniejsze, bo się rozciągnęły, ale mimo wszystko czuję, że ważę mniej. Ile? Sama chciałabym to wiedzieć, ale dopóki się nie ważę jakoś łatwiej mi walczyć. Mam nadzieję, że jutro się w końcu wyśpię, samopoczucie mi się poprawi i pełna sił zacznę nowy dietetyczny dzień bez oglądania się na dzisiejsze małe potknięcie. W poniedziałek się jednak nie zważę, dziś też tego nie robiłam (zazwyczaj po nadprogramowym jedzeniu leciałam na wagę i to był mój błąd), bo po co, skoro póki co przytyć nie mogłam? Oczywiście, że dieta to nie jest takie hop siup, trzeba nad tym myśleć. Mi np. sprawiło problem, kiedy kilka godzin wcześniej dowiedziałam się, że mam być w pracy. Plany były inne, miałam jechać nad jezioro, na później przygotowałam sobie rybę, a tu z góry wiadomo, że wrócę później, więc nie zjem już obiadu i pytanie co wziąć do pracy, żeby nie głodować, a jednocześnie się najeść i zastąpić czymś obiad. Najgorzej właśnie jak nie masz czasu zjeść, jesz na mieście, czy plany jedzeniowe ulegają zmianie z jakiś niezależnych od nas przyczyn. Do tego jak wiadomo każdy stres najłatwiej "zajeść" i dieta (przynajmniej na kilka dni) się kończy. Ale na szczęście mnie teraz zmotywowałaś pozytywnym myśleniem, dlatego postaram się też na takowe przełączyć i dążyć do celu, pomimo przeciwności :) Doskonale Cię rozumiem, wiem jak to jest, kiedy nie idzie się z kimś wcześniej dogadać, tylko daje znać w ostatniej chwili. Ja tak samo nie wiedziałam dziś, że się spotkam z przyjacielem, szczególnie, że ostatnio nie miał nawet chwili, by popisać, chociażby na fb (poza wczoraj, kiedy to ja umierałam). Poza tym też lubię się przygotować i mieć wszytko zaplanowane. Z kolei moje jedzenie dzisiaj po drożdżówkach, to serek kokosowy, resztka paluszków i po powrocie do domu 2 kromki chleba z salami, wędzonką, jakąś szynką i serkiem pomidor-szczypior i cukierek z alkoholem taki większy baryłki, czy jakoś tak. No możliwe, ale do dziś nie zapomnę, kiedy (jeszcze jak mieszkałam w mieszkaniu i za czasów kiedy miałam pokój z siostrą) przebudziłam się w nocy i włączyłam radio. Siostra się obudziła i pyta, co ja robię, na co ja "bo muszę znaleźć kartkę" - do dziś nie mam pojęcia jaką kartkę i dlaczego zamiast zapalić światło włączyłam radio... W sumie gdyby następnego rano mi tego faktu nie przypomniała, pewnie bym tego nie pamiętała. Ehh współczuję Ci z tym autem, bo faktycznie nie wiadomo kto to zrobił i jakie głupie pomysły jeszcze ma, a świrów na świecie nie brakuje ;/ Mam nadzieję, że szybko się ta sprawa wyjaśni. A teraz to już uciekam do długo wyczekiwanego spanka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Czemu po spotkaniu z tym znajomym masz taki zly humor? Rozumiem, ze on Ci sie podoba z chatakteru i sposobu bycia, tak? Ja dzis w koncu sie wsypalam :) Caly tydzien czekalam na ten dzien :) Wczoraj o malo co nie dostalam zawalu. Zadzwonila kuzynka mojego chloapka i powiedziala, ze juz sa. Ja zeszlam otworzyc drzwi, patrze, a tam ona, brat mojego chloapaka i 2 dzieci kuzynki!!!! Oczywiscie nie mialam nic przeciwko, zeby przyjechali wszyscy, ale bylismy kompletnie nieprzygotowani na tyle osob. W duchu sie cieszylam, ze kupilam 2 polowki ciasta (sama polowka wydawala mi sie za mala na 4 osoby), Dzieki temu po podzieleniu na 6 kazdy otrzymal solidny kawalek. Jeszcze wyszlo dziwnie z chipsami, bo kiedy chcialam dolozyc to okazalo sie, ze dzieci nie lubia serowo-cebulowych. Obrocilam to wszystko w zart, ze nastepnym razem zadzwonie i zapytam co lubia, ale i tak troche sie stresowalam. Dzieci na pewno si wynudzily, bo nie mialy za bardzo co robic. Poszlismy sie tylko przejsc, pozniej znow na chwile do domu i pojechali jakos po 21szej. Moj chlopak jednak powiedzial, ze nastepnym razem chcialby wiedziec min. dzien wczesniej kiedy przyjada, zeby sie przygotowac. Wstepnie umowilismy sie za 3 tygodnie na sushi, wiec mam troche czasu zeby pomyslec co zrobic. Wstalam dzis w bardzo dobrym nastroju. Nie wiem czemu, ale postanowilam sie zwazyc. Zostalam mile zaskoczona, bo waga pokazala 49,3kg! Wczesniej bylo juz lekko ponad 50, wiec 1kg spadl. Zmotywowala mnie to bardzo, bo po pierwsze nie ograniczalam sie z niczym zeby schudnac, a po drugie zostaly mi jeszcze 3-4 kg, zeby wrocic do wagi "urlopowej". Zawsze jakos lepiej sie czuje kiedy mam do zrzucenia 4 kg niz 5! Nie wiem dlaczego, ale ta 5 zawsze mnie demotywuje. Moze dlatego, ze kiedys przeczytalam, ze 5kg to "jeden rozmiar". Nie wiem czy to prawda, ale jakos utkwilo mi w pamieci. Dobra ja poki co lece doprowadzic sie do porzadku. Przed sniadaniem musze isc jeszcze do sklepu, bo moj chlopak chcial robic na sniadanie paste z makreli i dla mnie chleb jest (on ciemnego za bardzo nie lubi), ale nie mamy dla niego bulek. Poza tym trzeba kupic jeszcze kilka rzeczy. Co do planow jedzenioych na dzis. Na pewno postaram sie ograniczyc. Zostala nam zapiekanka, bo wczoraj jej nie zjedlismy, wiec pewnie zjem maly kawalek w ramach obiadu. Na jutro musze wymyslec co na szybko, bo po pracy musze jechac z tym samochodem, a pozniej mamy 2 godziny lekcji. Dobra ja uciekam :) Trzymaj sie cieplo, glowa do gory! Nie wpadaj mi tutaj w depresje. Bedzie dobrze i nie ma sie czym martwic. Bede na pewno wieczorkiem, zeby napisac jak minal dzien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej :) Nie powiedziałabym, że zły i na pewno nie tylko w związku ze spotkaniem. Po prostu jakoś dziwnie się czuję, bo sama nie wiem, co myśleć. Owszem odpowiada mi jako facet, ale bez przesady. Są rzeczy, które mi w nim nie odpowiadają, tak więc ani zapatrzona ślepo w niego nie jestem, ani też żadnych większych uczuć do niego nie żywię. Po prostu lubię z nim rozmawiać, tylko zazwyczaj kiedy dochodzi do czegoś więcej jestem zmieszana, najważniejsze, że następnego dnia dochodzę do siebie, nie czekam na wiadomość od niego, ani nic z tych rzeczy. Chyba nauczyłam się mieć dystans do tej znajomości, a co on tak naprawdę myśli? Tego nie wiem. Wiem tylko, że spanikował jak zgubiłam zaczepkę od kolczyka w aucie, które prawdopodobnie jest autem jego żony - dzisiaj miał szukać :D Ja też się dziś wyspałam nawet aż za bardzo, bo jestem kompletnie wybita z rytmu. Położyłam się o 4 (do domu wróciłam o północy, coś zjadłam, umyłam się, posiedziałam na necie, nadganiałam zaległości w czytaniu bloga i forum dotyczącym moich problemów zdrowotnych, w którym czasem się udzielam i tak jakoś zleciało) i o dziwo obudziłam się o 9! Stwierdziłam, że 5 godzin snu to zdecydowanie za mało (widocznie organizm przez ostatni ciężki tydzień przyzwyczaił się już do takiego trybu), więc zmusiłam się do zaśnięcia i ostatecznie wstałam o 14, zjadłam śniadanie, wzięłam leki, nic wielkiego nie robię, tylko martwię się o moje zdrowie. Nawet nie mam sił wziąć się za sprzątanie pokoju i smażenie pączków, które wciąż odwlekam ;/ Generalnie wciąż czuję się chorobowo, a i nie daje mi spokoju inna kwestia, a do lekarza się w najbliższym czasie nie wybieram, więc muszę poradzić sobie sama. Najgorsze, że przez ten cały chorobowy "zestaw" (zatoki, gardło i oczy) czuję się jakbym za dużo jadła i jakby dieta przestała funkcjonować, bo nie myślę już nawet nad tym, co zjem danego dnia. Dziś to w ogóle kosmos przez to, że późno wstałam. Jak dotąd zjadłam 3 kromki chleba (ale takie dość solidne, bo był świeżutki chleb w całości i nie dało się cieniej ukroić) z salami, szynką i serkiem, do tego troszkę wędzonego śledzia. A całkiem niedawno skusiłam się na 4 ciasteczka kokosowe, polane z jednej strony czekoladą mleczną. Jak obliczyłam kalorycznie ten zestaw to wychodzi ponad 700kcal, więc myślę, że wieczorem jeszcze coś lekkiego zjem, obiad sobie daruję, a od jutra "normalny" tryb. Nie wiem do której będę w pracy, więc trudno mi coś na 100% zaplanować, ale postaram się panować nad dietką :) I obym tylko w końcu wyzdrowiała, bo nie mogę normalnie funkcjonować - tym bardziej wolałabym się teraz nie ważyć, żeby się nie poddać, a jak wiadomo w takim stanie o to łatwo. Przypuszczam, że gdybym wiedziała ile ważę moja dieta by runęła, nawet jeśli byłoby to mniej niż ostatnio (to akurat prawie pewne), bo i tak bym sobie wmówiła, że za dużo. Na chwilę obecną chyba żadna waga nie byłaby w stanie mnie zmotywować tak paskudnie czuję się przez to choróbsko ;/ Ale jak się już kiedyś zważę to na pewno dam znam i może nawet zaktualizuję stopkę :D Gratuluję Ci motywującej wagi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej to znow ja :) Papryczka lepiej sie wylecz do konca. Chorba niestety nie sprzyja niczemu a tym bardziej odchudzaniu. Wtedy wszystko jest na nie i nic nas nie zadowoli. Jak wyzdrowiejesz to od razu inaczej spojrzsz na wszystko :) Ja dzis w miare ok. Niestety z pasty z makreli nic nie wyszlo. Ta makrela nie nadawala sie do niczego :/ Szkoda mi troche bylo, bo nastawilam sie na sniadanko z pasta. Niestety musialam ja zastapic zwyklymi kanapkami z serem i wedlina. W miedzy czasie zjadlam 2 delicje i kilka ptasich mleczek. Tak mnie zaslodzily, ze na dlugo to wystarczy. Mimo, ze dzisiaj mialam caly wolny dzien to nie wiedzialam co mam ze soba zrobic. Napisalam tekst zadany na jutro na lekcje. Pozniej zarezerwowalam miejsce w restauracji sushi na urodziny mojego chlopaka i dalej nie wiedzialam co mam robic... Stwierdzilam, ze pogoda jest ladna (co nie zdarza sie czesto w weekend) wiec wyciagnelam mojego chlopaka na 1,5godzinny spacer. Po powrocie zjedlismy resztke zapiekanki i to tyle. Jesc juz nic wiecej nie planuje. Przed chwila wzielam sie za dokonczenie kroniki na 25lecie slubu moich rodzicow. Cos tam pomazalam z godzine, ale stwierdzilam, ze nie mam weny. Musze chyba zaczac orgaznizowac sobie lepiej czas. Jak zaplanuje dzien wczesniej, ze musze zrobic to i to wszystko latwiej mi przychodzi. Choc z drugiej strony moze potrzebuje takiego niezorganizowanego dnia po ostatnim tygodniu. Echh... kiedy pomysle, ze jutro musze znow isc do pracy robi mi sie niedobrze. Pozniej jeszcze na szybko musze jechac wyjasnic co z tym autem, a nastepnie 2godzinna lekcja. Szykuje sie wiec zalatany dzien i to juz od poczatku tygodnia. No nic... jak to mowia "byle do piatku". Postaram sie jednak, aby ten tydzien byl zdecydowanie bardziej zorganizowany od poprzedniego. Trzymaj sie i do jutra :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no tak papryka
rozwal komuś małżeństwo... co pare razy się prześpi z tobą i myślisz że zostawi żone głupia jesteś do tego zniszczysz związek pomyśl sobie jakbyś się czułą jakby Ciebie zdradzono??? a to że zostaniesz jego kochanką to jest pewne - jedno słowo na takie jak ty ździra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale mi teraz narobiłaś ochoty na tą pastę! Normalnie zaraz pójdę sprawdzić, czy jakaś makrela jeszcze jest i inne potrzebne składniki (znalazłam jakiś łatwy przepis) i zobaczę, czy coś sensownego z tego wyjdzie :) To fakt - choroba i odchudzanie to dwa różne bieguny, ale liczę, że jutro będzie już jakaś poprawa i chociaż odzyskam głos. Przede wszystkim od początku tygodnia planuję się wyspać (bo wiadomo jak to jest jak już się człowiek 1 dzień znów nie wyśpi, to później tak cały tydzień), mimo tego, że na 8 znów do pracy, dlatego najpóźniej o 23 muszę być już w łóżeczku. No i zaraz zaplanuję jutrzejszy dzień, żeby to miaro ręce i nogi, a nie tak jak dziś. Przed chwilą zjadłam miskę sałaty lodowej z sosem włoskim i kromkę chleba ze smalcem (!!) i ogórkiem - nie wiem co mnie tak naszło, po prostu ten smalec był blisko mnie jak sobie szykowałam i wzięłam :D Ja dziś też absolutnie NIC nie zrobiłam (poza pójściem do Biedronki po śniadanie na jutro do pracy, do której wybrałam się na ostatnią chwilę przed zamknięciem), nie jestem zadowolona, bo nie znoszę takiej bezczynności, ale od jutra wszystko na szczęście wraca do normy. Wzięłam dziś najróżniejsze leki, nawet nie najlepszy w smaku specyfik (ten co ostatnio) dodałam do herbaty i liczę, że jutro nastąpi poprawa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Weź się uspokój kimkolwiek jesteś! Nie znasz nawet sytuacji... On już żonę zdradził i to nie ze mną, mi nic do tego. Ja z nim seksu nie uprawiałam i oboje staramy się do tego nie dopuścić (pomimo wzajemnego pociągu seksualnego), ponieważ nasza znajomość to głównie PRZYJAŹŃ! Poza tym nie wpieprzaj się do wątku nie na temat i nie psuj naszej atmosfery, bo nie zniosę i na tym forum kłótni. I jeszcze jedno - kto mówi o zostawieniu żony dla mnie?? To Ty jesteś głupi/głupia jeśli sądzisz, że ja tak uważam. Szczególnie, że nie wyobrażam sobie bycia z nim (i na chwilę obecną z kimkolwiek innym również), ani z żadnym mężczyzną, który dla mnie kogoś rzuci, bo zapewne tak samo postąpiłby po czasie ze mną. I nie muszę sobie wyobrażać jak to jest być zdradzoną, bo doskonale to wiem. Z tym, ze mojemu byłemu seksu nie brakowało, a poleciał do innej, a temu facetowi seksu brakuje, dlatego zdradził żonę, a i tak długo wytrzymał. Nie wtrącaj się w czyjeś sprawy tak na przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no tak papryka
jak się nie kocha żony to się rozwodzi nie zdradza... widzę bulwers duży i tak zobaczysz że ta "przyjaźń ' przyjaźnią nie zostanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słuchaj to nie moja sprawa - jemu to powiedz, poza tym on kocha swoją żonę, nawet wczoraj o tym rozmawialiśmy. Zarówno ja jak i on doskonale wiemy, czego od siebie oczekujemy i jakie są nasze relacje, szczerze o tym rozmawiamy i dlatego to się nie zmieni. Szczególnie, że jak ja kiedyś będę z kimś na poważnie, znajomości z nim urywać nie zamierzam, a zdrada nie wchodzi w grę absolutnie nigdy (pomimo, że sama tego doświadczyłam, od zawsze brzydzę się zdradą) i on o tym wie, tak więc myślisz, że po co będę się z nim spotykać? Zostanie rozmowa, która obecnie jest kwintesencją naszej znajomości i zawsze ma być... A Ty byś się nie zbulwersował/a, gdybyś ktoś bezpodstawnie nazwał Cię zdzirą? W ogóle mnie nie znasz, a oceniasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no tak papryka
słuchaj jak można kochać żonę i ją zdradzać????? proszę Cię... cóż wiele sie może wydawać Ci że nic nie będzie kurcze w końcu jakby potrzebował kumpla to by na piwo z jakimś facetem poszedł po prostu szuka sobie nowej kochanki sama nie wiesz co tak na prawdę on myśli i co robi równie dobrze może Cię oszukiwać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no tak papryka
zrasztą jak mniemam wasza "przyjaźń" jest ukrywana przed żoną... chciałabyś żeby Twój facet ukrywał przyjaciółkę? pewnie nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A to się już jego zapytaj, to skomplikowana sytuacja. Ja wiem, co u nich jest nie tak i dlaczego, ale nie zamierzam pisać o jego sprawach prywatnych na forum, szczególnie na forum o dietach. On nie szuka kochanki, może nawet miał taki cel, ale poznał mnie i jego głównym celem jest moje szczęście i ja to widzę. Nie wierzę w to oczywiście bezgranicznie, bo wiem jacy są faceci. No właśnie to jest element, który mi nie odpowiada i dlatego nad nim pracuję (już są postępy), ale mimo, że nic poza przyjaźnią nas nie łączy większości trudno uwierzyć w przyjaźń damsko-męską (ja sama nie wierzyłam) i na miejscu jego żony też bym nie uwierzyła, że spotyka się z młodą, atrakcyjną kobietą tylko na rozmowę. Ale prawda jest taka, że ja lepiej dogaduję się z mężczyznami (jemu akurat mogę powiedzieć o swoich problemach i wszystkim co mnie nurtuje i już nieraz mi pomógł), a dziewczyny zazwyczaj są fałszywe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym co Ty tak bronisz jego żony?? Niewykluczone, że i ona go zdradza. Trochę o niej wiem, trochę dowiedziałam się sama, co prawda nie znam osobiście, ale dużo jej winy w tym jak jest. Poza kwestią seksu są udanym małżeństwem i nic Tobie do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no tak papryka
hmm słuchaj nie uwierzę w przyjaźń taką bo przez pół roku właśnie myślałam że się przyjaźnię z facetem różnica była taka że był wolny pewnego dnia wino i się zaczął dobierać póżniej myślałąm że to wino tylko tak wpłyneło na niego i uwierzyłam że przyjaźń po tygodniu znowu się zaczął dobierać więć w przyjażń damsko-męską nie uwierzę... a jak myślisz że powie żonie o Tobie to niestety jesteś w błędzie. ja Cię tylko ostrzegam żebyś później nie żałowała a zrobisz co będziesz chciała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no tak papryka
poza kwestnią seksu są udanym małżeństwem ..... o matko... sama sobie przeczysz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×