papryczka chili 0 Napisano Lipiec 18, 2013 No i muszę przyznać, że robię postępy z psem. Ostatnio odważyłam się wyjść do niego jak był na wolności. Bałam się, ale trochę przełamałam swój lęk. Wiem, że jeszcze sporo pracy przede mną, ale z czasem może się do niej przekonam i przestanę tak panicznie bać... Obecnie nadal jej unikam, ale zdecydowanie częściej do niej chodzę (jak jest zamknięta), głaszczę bez większego strachu i pozwalam, żeby lizała mi ręce. Uważam, że zrobiłam spory postęp, szczególnie, ze nikt mi tego lęku nie pomaga przełamać. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Lipiec 30, 2013 Hej Papryczka! Ja znow nie mam internetu. Tym razem padl modem. Maja go przyslac w ciagu paru dni, wiec odezwe sie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 1, 2013 Ok :) Ja też póki co nie za bardzo mam kiedy pisać, poza tym niewiele się zmieniło, niestety. Dzisiaj dodatkowo się wkurzyłam, bo byłam umówiona na druga wizytę do tej nowej psycholog, specjalnie zwolniłam się z pracy, a tu, wyobraź sobie, miała zapisane 2 osoby na jedną godzinę! I oczywiście przyjęła tamtą, wielce zdziwiona (a to ona osobiście mnie zapisywała, zresztą miałam jeszcze karteczkę od niej z datą i godziną wizyty), a mi kazała poczekać... Uhm myślisz, że poczekałam? W życiu, szczególnie, że już po pierwszej wizycie wiedziałam, że to idiotka. Zresztą ostatnim razem swoją obojętnością pogorszyła mój stan. Teraz przynajmniej wiem na pewno, że już więcej się do niej nie zapiszę. I wiem też, czemu nie chciałam iść do kobiety psycholog. Mimo wszystko spróbuję jeszcze umówić się do innej z nich, bo do tego mojego psychologa zapisy są dopiero na wrzesień. Ale najzabawniejsze jak się tłumaczyła... "Ja panią pamiętam, wyniknął jakiś dubel, tak się zdarza". Nawet tego nie komentuję. Dodatkowo w pracy nie jest teraz za wesoło. Wróciła jakaś "drzemorda" z urlopu i ciągle się rządzi, a od tych jej wiecznych krzyków głowa boli. Mnie szczególnie nie lubi, bo w przeciwieństwie do reszty "w kaszę dmuchać" sobie nie pozwolę. Mało tego wykorzystują nas bezczelnie, odkąd ta wróciła ;/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 12, 2013 Hej Papryczka! Wybacz, ze tyle czasu sie nie odzywalam, ale juz nadrabiam zaleglosci. Z tej "psycholog" to tez widze jakas beznadziejna baba. Ty sie zwalniasz z pracy, lecisz do niej, a ta mysli, ze nic sie nie stalo... No kurcze trzeba myslec jak sie cos robi. Niestety, ale mi tez zdarzylo sie kilka razy, ze ktos mnie nie przyjal, bo byl blad... A pozniej zdziwieni, ze jestem wkurzona. Skoro Ci nie pasuje to po prostu ja olej. Nie ma sensu sie meczyc jesli i tak nie pomoze. Super, ze zaczynasz przelamywac lek z psem. Malymi kroczkami napewno uda Ci sie cos zdzialac. Tym bardziej, ze ona tez Cie juz zna i bedzie reagowac na Ciebie przyjaznie. Takie baby o jakiej piszesz w pracy to najgorsze co moze byc. Kurcze zawsze sie trafi ktos kto doprowadza czlowieka do szalu. A duzo zostalo Ci jeszcze tych praktyk? Teraz troche o tym co dzieje sie u mnie. Najpierw nie mielismy internetu. Jak juz byl to mialam mase rzeczy do zalatwienia tutaj, a pozniej wyjazd do Polski. W Polsce nie myslalam o niczym co jest zwiazane z praca, nauka, moim podejsciem do zycia. Relaksowalam sie caly tydzien, spotykalam z rodzina, znajomymi. Jesli chodzi o wage to caly czas jest 49,3kg. Dziwi mnie to niesamowicie, ale jest to fakt. Niby wszyscy mi mowili, ze jestem chuda i nic nie przytylam, ale wiesz jak jest. Ja tam widze moje boczki, a na uda nawet patrzec nie moge. To juz nawet nie chodzi o wage, ale wlasnie o miesnie. Co z tego, ze waze malo skoro uda mi sie trzesa jak galarety i wszystko na nich wisi. Dieta caly czas stoi w miejscu. Jednak dzisiaj mam ostatni dzien urlopu i nie zamierzam jeszcze o tym myslec. Niestety jutro powraca do mnie szara rzeczywistisc, ide do pracy i az mnie skreca jak sobie o tym pomysle. Od grudnia nie zrobilam tego co zaplanowalam dlatego daje sobie czas do kolejnego wyjazdu do Polski. Zabieram sie ostro za nauke, bo musimy i to jak najszybciej zmienic mieszkanie. Dobija mnie nasz sasiad, ktory wprowadzil sie jakis miesiac temu. Wyobraz sobie, ze podczas mojego pobytu w Polsce, zapukal do mojego chlopaka o 2 w nocy (bo moj chlopak usnal i nie zgasil lampki). On mu otwiera, a ten pyta czy moj chlopak moze dac mu fajke. Dal mu ta fajke i tyle. Ale wczoraj o godz 23 puka znowu i pyta sie o fajke! No ludzie! Moj chlopak powiedzial mu, ze nie ma i tyle. Nawet jak sie pali u nas swiatlo to przeciez nie bede mu otwierac drzwi za kazdym razem jak on w nocy chce sobie zapalic. Poza tym skoro pali to niech sobie te fajki kupi, bo chyba widzi, ze mu nie starczy. Mam nadzieje, ze wiecej juz nie przyjdzie, bo teraz mu powiem, ze nie zycze sobie przychodzenia w nocy. W zwiazku z tym chcemy sie przeprowadzic i wynajac juz normalne mieszkanie, a nie pokoj. Poki co uciekam, bo jeszcze musze sie do konca rozpakowac i znalezc miejsce na wszystkie rzeczy. Pisz co u Ciebie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 12, 2013 Co za wyczucie, że akurat dziś weszłam na forum sprawdzić, czy czegoś nie pisałaś. U mnie ogólnie źle. Wszystko się wali. Mój pies nie żyje. I wbrew pozorom strasznie to przeżyłam, nie mogę o tym myśleć, bo od razu chce mi się płakać, spać po nocach nie mogę. Ona była taka młoda, a w dodatku kochałam ją nad życie, zaczęłam jej ufać i przekonywać się do niej... Teraz tata już od razu chce kupić nowego psa, a to nie jest takie łatwe dla nikogo. Poza tym dzisiaj dopiero drugi dzień nie wymiotuję po ostatnim ciągu (z 10 dni pod rząd jak nie więcej po kilka razy dziennie). Nie wymiotowałam wczoraj i dziś tylko dlatego, że jestem na to zbyt słaba i mam pokaleczone gardło i język. Przeraża mnie fakt, że w przeciągu 3 dni przytyłam aż 5 kg! Do tego nic mi się nie układa. Nie dbam o sobie, na niczym mi nie zależy, nie przeszkadza mi bałagan w pokoju, nie wychodzę z domu. Dziś od rana oglądam tylko w kółko telenowelę, którą już kiedyś oglądałam, o ile się nie mylę nawet 2 razy, wiec znam ją doskonale. Obejrzałam prawie 20 odcinków. Znowu wymyślam głodówkę "od jutra", a ciągnie się to już od kilku dni. Nie chcę głodówki, nie dam rady. Postanowiłam zrobić jutro dzień marchewkowy, bo i tak nic innego w domu nie mam. Jedyne co mnie cieszy, to fakt, że nie jestem w ciąży. To akurat długa historia. Dziś rano zrobiłam test, a żeby było śmiesznie kilka godzin później dostałam okres. Upiłam się jakiś czas temu, a że byłam sama w domu (no wtedy jeszcze z pieskiem :( pamiętam jak byłam u niej pijana, nie wiedziała co się dzieje) zaprosiłam tego żonatego. Ehh szkoda gadać, wpakowałam się jak idiotka. Teraz mam dosyć wszystkich facetów i wolałabym, żeby dali mi wszyscy święty spokój. Chcę w końcu poznać kogoś normalnego i wyjść na prostą, ale niestety czuję, że jedzenie mną rządzi. Coraz bardziej myślę o szpitalu psychiatrycznym, albo ośrodku dla osób chorych na anoreksję i bulimię... Z tym, że ja stricte bulimii nie mam. Potrafię nie wymiotować, ale niestety wyrzuty sumienia po jedzeniu i obsesyjne myśli zostają. Praktyki na szczęście już skończyłam, ale w ostatnim tygodniu było tam z dnia na dzień coraz gorzej, szczególnie, że kierownik miał urlop... Jak pójdę po podpis pod sprawozdaniem z praktyk powiem mu o wszystkim. Bo żadna pracownica nie będzie pozwalać sobie na takie zachowanie jakie tam miało wobec mnie miejsce. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 15, 2013 Hej Papryczka! Przykro mi z powodu pieska. Tym bardziej, ze zaczelam sie do niej przekonywac. Echh wiem doskonale jak szkoda jest zwierzaka, a jesli byla mlodziutka to jeszcze bardziej. Najwazniejsze, ze nie jestes w ciazy! Wiem, ze cala sytuacja z pewnoscia Cie dreczy, ale juz nic nie zrobisz- stalo sie. Moze postaraj sie nie rozpamietywac tego i (mimo, ze wiem z autopsji jakie to trudne) zapomniec o tym, nie myslec. Ja rowniez mialam kiedys podoba sytuacje i po prostu nie myslalam o tym. Teraz po tylu latach niby wiem co sie wydarzylo, ale nie rozpamietuje tego i traktuje jako epizod, ktory po prostu sie wydarzyl, ale nie mial na nic wplywu i wrecz wypycham go z pamieci. Byc moze taki sposob pomoze Ci sie z tym uporac. Oczywiscie pod warunkiem, ze nie zamierzacie tego kontynuowac, bo wtedy sytuacja jest inna. Dobrze, ze praktyki masz juz za soba. Oczywiscie masz racje, z tym aby powiedziec co sie tam dzialo. Ja rowniez nie daje soba pomiatac. Ostatnio w Polsce bylam na poczcie i babka zaczela sie na mnie wydzierac, bo pomylilam potwierdzenie odbioru z awizo wiec tez szybko ustawilam ja do pionu. Teraz rzecz najwazniejsza. Papryczka, a moze taki osrodek nie jest zlym pomyslem. Dowiadywalas sie juz cos na ten temat, jak to wszystko wyglada? Skoro psycholog nie pomaga, psychiatra rowniez to znaczy, ze trzeba pomyslec nad czyms innym. Fakt, ze potrafisz powstrzymywac sie przed wymiotami (moim zdaniem) nie oznacza, ze bulimii nie ma, poniewaz caly czas myslisz o tym, mam wyrzuty sumienia i odbija sie to wszystko na calym zyciu. Zmienne nastroje, przejscie od euforii do naprawde parszywego samopoczucia moga prowadzic do powaznej depresji, wiec trzeba zajac sie tym juz teraz. Mam nadzieje, ze nie czujesz sie urazona, ze tak pisze, ale martwie sie i chcialabym abys wyszla ze wszystkim na prosta, cieszyla sie zyciem, wszystkim dookola. Wiem, ze zdajesz sobie sprawe, ze Twoje samopoczucie zalezy od jedzenia, oprocz samopoczucia jeszcze wydajnosc, motywacja do czegokolwiek. Doskonale wiesz jak powinnas sie odzywiac, znasz wszystkie zasady itp itd, ale nie jestes w stanie sama sobie z tym poradzic, ba, nawet psycholog Ci tego nie ulatwil. Zostajesz z tym wszystkim tak naprawe sama, bo to wszystko siedzi w srodku. Rozmawialas juz moze z jakas zaufana osoba? Mama, siostra? A myslalas moze o jakiejs rozmowie z dziewczynami, ktore przez to przechodzily? Moze jest jakas strona albo spotkania na ktore mozna isc i porozmwaic z nimi, jak sobie z tym poradzily, jak wyszly z tego bagna i zaczely cieszyc sie zyciem. Pomysl o tym. JEsli uwazasz, ze to cokolwiek pomoze to postaram sie pomoc Ci w poszukiwaniach. Trzymaj sie cieplutko i czekam na wiesci od Ciebie. Zycze duzo duzo slonca! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 17, 2013 Staram się poukładać sobie w końcu swoje życie, bo nikt za mnie tego nie zrobi. Do tego żonatego się nie odzywam. Przyznaję, że jest mi ciężko jak do mnie pisze, ale po kilku razach jak mu nie odpisałam chyba zrozumiał, bo przestał do mnie pisać. Poza tym wczoraj w nocy nie mogłam spać, to trochę myślałam... W końcu zrobiłam to, co powinnam była zrobić już dawno. Usunęłam nr byłego i tego "zimnego drania", co ma dziecko. No i przy okazji mnóstwo nr do osób, z którymi i tak nie mam kontaktu. Usunęłam też wszystkie wiadomości, bez zbędnego rozczulania się. Nawet ich nie przejrzałam (było ich ponad 500). Wyszłam z założenia, że gdyby w którejś było coś ważnego to bym o tym pamiętała, albo jakoś wcześniej ją zapisała. Teraz jakoś żyje mi się lepiej. No i przede wszystkim muszę się pilnować. Przestałam sama przed sobą ściemniać, że nie muszę się odchudzać, czy że wystarczy mi 5 kg. Mój cel jest inny i do niego będę dążyć. Ograniczam jedzeniem, zwracam uwagę na to, co jem i przede wszystkim pracuję nad nocnymi napadami, bo zwykle to wpędzało mnie w taki zły nastrój. Cały dzień mogłam jeść normalnie po to, by wieczorem napchać się tak, że później nie mogłam spać. Podobnie było wczoraj. Jak zrobiła się już 5 nad ranem poszłam wymusić wymioty, bo inaczej bym nie zasnęła, nie mniej jednak nie zrobiłam tego po to, by "schudnąć", a po to, by poczuć się lepiej i w końcu zasnąć. Ruszyłam też w kwestii psychologa, przełożyłam wizytę u psychiatry, no i dostałam pracę jako hostessa. Trzy najbliższe weekendy będę debiutować, bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. Czeka mnie trochę nauki, ale jakoś dam radę :) Z tym ośrodkiem jeszcze poczekam, szczególnie, że on nie jest w Poznaniu i pewnie sporo kosztuje, ale na wszelki wypadek dowiem się czegoś więcej o nim. Mimo to biorę go pod uwagę tylko jako ostateczność. Póki co sama przywracam się jeszcze do pionu :) I oczywiście nie mam Ci za złe, że tak piszesz. Wręcz przeciwnie - doceniam Twoją troskę :) Rozmawiać z nikim już nie rozmawiam na ten temat. To są tylko i wyłącznie moje problemy i to ja sama muszę stawić im czoła. Zazwyczaj jakiekolwiek zwierzenia z mojej strony kończyły się źle dla mnie, a i pomocy nie uzyskałam. Mama i siostra są oczywiście dla mnie ważne, ale żadna z nich tak naprawdę nie wie, co ja czuję i na nic moje gadanie. Dopóki ktoś sam przez to piekło nie przejdzie, nie zrozumie. Szukałam oczywiście wsparcia w internecie, ale nic specjalnego nie znalazłam. Ewentualnie jakieś fora, na których i tak nikt nie pisze. No i słynne AŻ, z którym raczej nie chcę mieć nic wspólnego. Pisz co u Ciebie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 18, 2013 Hej! Najwazniejsze, ze ruszasz ze wszystkim do przodu. I dobrze, ze usunelas wszystko. Tez jak mam jakis gorszy dzien to tak robie. Sms nie sa wazne, a numery telefonow do ludzi, ktorzy sie nie odzywaja tez nie sa mi potrzebne. A jednak zawsze mam pozniej lepsze samopoczucie. Dobrze, ze nadal szukasz jakiejs kompetentnej osoby, ktora bedzie mogla Ci pomos. Osrodek to sprawa po pierwsze kosztowna, a po drugie ciezko jest wtedy polaczyc normalne zycie z tym "osrodkowym". Lepiej tak jak mowisz traktowac to jako ostatecznosc i moze potraktowac jako motywacje do tego, zeby jednak sie tam nie zglaszac. Oo fajnie, ze masz prace. Ja tak sobie dorabialam w liceum. Dasz sobie rade :) Stanie tyle godzin co prawda moze byc meczace, ale w sklepach w weekendy sa zawsze tlumy ludzi, wiec tez czas w miare szybko leci. Jesli chodzi o zwierzanie sie to rozumiem Cie doskonale. Wiem, ze zawsze pisze sie zeby poradzic sie bliskiej osoby. JEdnak ja tez nigdy nie rozmawialam o swoich problemach z jedzeniem z mama czy siostra, bo po prostu nie rozumieja tego problemu. Moja mama podchodzi do tego tak, ze jak ktos chce sie odchudzic to niech nie ja, ale ona sama nie ma problemu z tym zeby sie uprzec i schudnac. Z kolei moja siostra nie odchudza sie, moze i ma pare kg za duzo, ale ona kompletnie sie tym nie przejmuje. Nie ma problemu isc do McDonalda czy zjesc publicznie batona, wiec nie rozumie takie problemu, ze chcesz sobie kupic pelno jedzenia i najesc sie sama w domu. Jest po prostu tak jak jest- niby mamy pelno bliskich osob, ale nie nadaja sie one do omawiania takich problemow, bo dla nich to nie do konca problem. Po co mam cokolwiek zaczynac skoro uslysze "to nie jedz" albo "aa tam przejmujesz sie". Tak wiec w tym temacie mam takie samo zdanie jak Ty. Ja zaczynam sie doslownie wku****** na sama siebie. Codziennie ale to codziennie powtarzam sobie, ze zaczne cos robic i codziennie na tym samym sie konczy. Oczywiscie wszystko zaczyna sie od jedzenia. Przez ostatni tydzien pilam w pracy kakao, wiec bez sensu sie odchudzac, skoro juz je wypilam (!!!). To ma oczywiscie przelozenie na to, ze zjem obiad, kupie cos na wieczor do jedzenia, nauka jak lezala tak lezy i nawet glupich zakupow mi sie nie chce rozpakowac. Tak mnie to wkurza. JAk sie odchudzam to jeszcze sie ucze, zdarze pocwiczyc, posprzatac i film obejrzec. A jak jem co popadnie to nie mam ochoty zrobic czegokolwiek. JEstem przerazona, bo obiecywalam sobie, ze po powrocie juz tak nie bedzie, a to wszystko trwa w zasadzie od roku (licze od czasu kiedy przytylam troche po tym weselu i jeszcze tego nie zrzucilam). JEsli chodzi o nauke to wchodzi mi to wszystko i jest postep, ale oczywicie nie taki jakbym chciala, a najgorsze jest to, ze wiem, ze moglby byc wiekszy gdybym ruszyla ten swoj tlusty tylek. Jeszcze wczoraj widzialam sie z tym swoim ex-draniem. I to co on wymyslil wbilo mnie w ziemie. Stwierdzil, ze bedzie znowu u nas za 2 tygodnie, wiec moze zabralabym swojego chlopaka i pojechalibysmy do takiego miasteczka nad morzem. Owszem zrobilo mi sie milo, ale jednak nie wiem czy to jest dobry pomysl. Co prawda miedzy nami nie ma juz nic, ale to tak dziwnie jechac gdzies ze swoim chlopakiem i z bylym i to jeszcze nie takim zwyklym tylko za ktorym sie latalo kilka lat. Moze byloby i milo, ale chyba jednak nie moge ryzykowac, bo nie wiem czy sie polubia, a nie mam ochoty w razie czego byc mediatorem. Pisz co u Ciebie. MAm nadzieje, ze i ja odezwe sie w bardziej optymistycznym nastroju. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 19, 2013 Nie chce mi się dziś rozpisywać. Nie jest dobrze, ale to chyba żadna nowość. Muszę coś zrobić, bo zwariuję lub zakończę żywot jako niedoszła 23-latka. Dzisiaj nie zważając na nic napchałam się, po czym wymusiłam wymioty w CENTRUM HANDLOWYM! Tak, zrobiłam to celowo. Wiedziałam, że to zrobię, a w domu muszę uważać. Czuję się strasznie, szczególnie, że nie znoszę korzystać z publicznych toalet. Na dodatek musiałam zranić sobie dość mocno przełyk, bo wymiotowałam krwią no i do teraz ledwo połykam tak mnie wszystko boli. Mam już dość, ale nie wiem co będzie jutro i nawet nie chcę planować. Po tym jak dowiedziałam się, że mój były się zaręczył nie mam sił do życia podwójnie. Jest mi tak naprawdę wszystko jedno. Nawet nie mogę się zabrać za naukę o tych produktach, które mam reklamować. Z tym Twoim exem dziwna sprawa... Ciekawe czemu nagle coś takiego Ci zaproponował?! Poza tym to jakoś dziwnie brzmi - dwóch facetów i Ty jedna. Co innego gdyby on kogoś wziął, chociażby dla niepoznaki, a tak nie dość, że we trójkę to jeszcze jeden Twój obecny, a drugi były facet. Na Twoim miejscu bym się w to nie pakowała, bo skoro to kiedyś był drań, to na pewno coś z drania mu zostało (pomimo tego, że teraz macie dobre relacje) może z zazdrości chcieć zniszczyć Twój obecny związek. Nie sugeruj się oczywiście tym co piszę, bo nie znam ani jego ani waszej sytuacji, nie mniej jednak wydaje mi się to podejrzane. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 21, 2013 Hej! U mnie tez do bani. Dzisiaj wyszlam do sklepu, bo musialam kupic koszule i przyjrzalam sie sobie w lustrze sklepowym i jest tragedia. Boczki wystaja, bluzka jakos marszczy sie na brzuchu i wydac, ze po prostu odstaje. O tylku i nogach nie wspomne, bo robie sie coraz bardziej okragla. Mimo tego nie potrafie zaczac normalnie jesc tylko doslownie pochlaniam jedzenie z mysla, ze od kolejnego jutra juz nie bede nic jesc. Papryczka wierze Ci, ze zareczyny ex dobily Cie i to do konca. Jemu sie uklada, jest szczesliwy i to jednak demotywuje. Jesli chodzi o mojego ex to owszem kontakt mamy dobry. Nawet powiedzialabym, ze bardzo dobry. Jednak mimo wszystko nie zgodze sie na to spotkanie. Juz jak to zaproponowal to powiedzialam, ze mozliwe, ze bede w sobote pracowac. Moze kiedys spotkam sie ze swoim chlopakiem i z nim, ale jeden i drugi to "ciezka" osobowosc, wiec na pewno za pierwszym razem nie spotkaja sie na caly dzien tylko na godzine. Nie wydaje mi sie, zeby chcial zniszczyc moj zwiazek, bo normalnie rozmawiamy itp. Jednak sytuacja bylaby malo komfortowa. Co innego spotkac sie na piwo, a co innego jechac na wycieczke calodniowa jakby nie patrzec z "dwoma" swoimi facetami. Nie mam zamiaru pisac sie na to, bo nigdy nic dobrego z tego nie wychodzi. Ja moge sie z nim spotkac, pogadac itp, ale spotkania w 3 osobowym gronie raczej nie wchodza w gre. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 21, 2013 Jeszcze sprawa Twoich wymiotow. Mialam napisac o tym na koncu. Papryczka nie wiem co Ci poradzic. Wspieram Cie w myslach cala soba, ale nie jestem w stanie dac Ci zadnej rady. W zasadzie nigdy nie borykalam sie z takim problemem. Mimo, ze probowalam to nigdy nie udalo mi sie wymusic wymiotow, wiec zrezygnowalam. Wiem, ze to musi byc cholernie ciezkie zarowno psychicznie i fizycznie. Wiem tez, ze rozmowa z rodzina niewiele da, bo problem musi ktos zrozumiec, najlepiej ktos to przez to przeszedl. Nie wiem nawet czy psycholog lub psychiatra cokolwiek tu pomoga. Leki sa bez sensu, bo problem lezy w psychice, a sama rozmowa moim zdaniem tez na niewiele sie zda. Z reszta pisalam juz jak to wszstko bylo i psycholog kazal Ci latac po rynku i zadawac jakies denne pytania, wiec specjalista z niego zaden. Martwie sie o Ciebie bardzo. Poszukam czego, moze istnieje jakas pomoc, ktora pomoze Ci sie z tym uporac. Trzymaj sie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 21, 2013 Po kolei... Zazwyczaj kiedy piszę tu, że u mnie się polepsza, to następnego dnia mi się pogarsza, więc nie wiem co teraz napisać. Dzisiaj miałam dobry dzień, ale jakby nie było jeszcze się nie skończył. Mimo wszystko staram się żyć daną chwilą - nieważne, czy jutro mi się uda, nie wiem co będzie, ale ważne bym dziś dała radę. Zjadłam dziś tylko obiad (cały woreczek ryżu brązowego i fileta z dorsza w pomidorach) i przed chwilą jednego suchego wafla. Biegałam też po długiej przerwie, poskakałam na skakance i byłam na siłowni. Ale za to wczoraj oczywiście musiałam się napchać, standardowo naleśnikami. Jednak mimo wczorajszego obżarstwa, nie wymiotowałam. To jest masakrycznie trudne, ale nie chcę tego robić. Poza tym, że doskonale wiem w teorii jak to niszczy, to odczuwam to na własnej skórze. Zaczęłam też pić magnez i wapń, bo zapewne wszystkiego w moim organizmie teraz brakuje. I co najciekawsze... Nie mam wagi. Nie wiem ile ważę, nie wiem ile ważyłam po wczorajszej "uczcie" i dziś rano, nie dowiem się też czy jakoś waga spadła po dniu dzisiejszym. Zawiozłam wagę do siostry na przechowanie. Oczywiście wczoraj bardzo tego żałowałam, ale wiem, że dobrze zrobiłam. Nie mniej jednak chęć kontroli wagi spowodowała, że zważyłam się dziś na starej wadze (takiej niedokładnej, bo ona jest na wskazówki, a nie elektroniczna), która zwykle odejmuje ok. 3 kg, ale zrobiłam to nie po to, by dowiedzieć się ile ważę, tylko, żeby mieć jakiś punkt odniesienia za jakiś czas, bo swoją wagę odbiorę pewnie nie wcześniej niż za miesiąc. Chcę się nauczyć ograniczać ważenie, początkowo usatysfakcjonuje mnie jak będę ważyć się raz dziennie, rano. Ale do tego długa droga, bo na chwilę obecną sobie tego nie wyobrażam, szczególnie w dni, kiedy zjem więcej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 21, 2013 Teraz zaręczyny ex... Nie mogę się powstrzymać, żeby nie sprawdzić "co u nich". Kilka razy dziennie sprawdzam profil tej dziewczyny na fb (on nie wprowadza żadnych zmian). Już nawet ich zablokowałam, żeby nie mieć dostępu do tych profili, ale kilka godzin później odblokowałam. I tak dziś miałam tam nie wchodzić, ale nie wytrzymałam. Dodała nowe zdjęcia... z nim. Dlaczego to tak cholernie boli? Ale powtarzam sobie w myślach, że nie pójdę i nic nie zjem, że mam swoje życie i swoje problemy i oni nie powinni mnie interesować. Staram się o tym nie myśleć, a zaraz pewnie będę musiała położyć się spać, bo innego wyjścia już nie ma (zapewne szybko nie zasnę, bo wstałam dziś o 12, co i tak jest względnie wczesną godziną, biorąc pod uwagę ostatnie dni). Nie rozumiem tylko dlaczego mi nie jest dane poznać jakiegoś normalnego faceta... Albo się mnie boją, albo jestem tak strasznie gruba i brzydka, że nie wzbudzam zainteresowania. Ale najbardziej irytuje mnie to, że każdy jeden, który się pojawia to jedyne czego ode mnie oczekuje to seks. A jak nie oczekuje seksu, tylko czegoś poważniejszego to jest idiotą i mi nie odpowiada. Dzisiaj nawet doszłam do wniosku, że szczupłe kobiety są dobre do związku, a grube i o zaokrąglonych kształtach z nadwagą na seks. Nie rozumiem dlaczego dla większości takich kobiet nie ma szacunku. A może to ja jestem wyjątkiem? Bo jednak przez to wszystko co mnie w życiu spotkało i jak bardzo zakompleksiona byłam i jestem, podświadomie tego chcę. Chcę, żeby się mną interesowali, chcę ich pociągać, chcę zwracać ich uwagę. A jednak nie czuję się dobrze, kiedy już to nastąpi, bo wiem, że wtedy tylko i wyłącznie interesuje ich moja fizyczność. Ale zapewne wzięło się to stąd, że swego czasu uważałam, że seks to jest coś do czego trzeba być zgrabnym i ładnym, bo innej facet nie tknie. Żartowałam nawet, że mnie to by nawet nikt nie zg****ił... tak złe zdanie o sobie miałam. Już dawno się to oczywiście zmieniło. Teraz wiem, że na seks to każdy niemalże poleci i nie będzie wybrzydzał, a mimo to zainteresowanie swoją osobą choćby w tej kwestii uważam za komplement. Chociaż nie chcę by tak było. Ehh dziwna jestem, ale jakby nie było na to jaka jestem wpływ miało bardzo wielu ludzi, szczególnie z okresu szkolnego. To oni mnie poniżali, wyśmiewali i odizolowywali. I wcale nie dlatego, że byłam gruba (zresztą początkowo nawet nie byłam), ale głównie dlatego, że byłam nieśmiała i zakompleksiona... Aaa i coś jeszcze. Wróciłam do brania fluoksetyny. Uznałam, że to będzie najlepsze rozwiązanie. W sumie jakoś specjalnie mi ona nie szkodziła, a może choć trochę pomoże. Jak sobie pomyślałam o okresie, kiedy ja brałam, to faktycznie aż tak źle jak jest teraz nie było. Dziękuję Ci, że jesteś ze mną i się martwisz. Miło wiedzieć, że jest ktoś kto Ci dobrze życz. Ja oczywiście też trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że już niedługo znajdziesz w sobie motywację i Ci się wszystko ułoży :) A wymiotów nie warto wymuszam. Wiem, co mówię, bo kiedyś sama tego nie potrafiłam i gdybym uparcie nie dążyła do "perfekcji" w tej kwestii, pewnie dziś bym tego nie robiła, ale... byłabym z tonę grubsza, patrząc na to co i ile jem. W każdym razie najgorsze co może być to się w to bagno wciągnąć. Kiedyś czytając wypowiedzi dziewczyn na forach, że nie mogą przestać tego robić i 1 dzień bez wymiotowania to sukces, dziwiłam się jak to możliwe. Zawsze uważałam, że to nic przyjemnego i uparcie twierdziłam, że ja będę miała nad tym kontrolę... No jakby nie było jeszcze mam, ale czuję z dnia na dzień, że ją tracę. Ciężko to wyjaśnić, ale czuję, że przestaję panować nad swoim życiem, że coś każe mi postąpić tak, a nie inaczej. Jem już nie dlatego, że tak mi się chce, ale coś wewnętrznie zmusza mnie do tego i nie potrafię się temu przeciwstawić... Odstawiając już na bok moje złe samopoczucie i nieidealne relacje rodzinne. Pisałam też do tego ośrodka leczącego anoreksję i bulimię - nie odpisali. I czekam na dobre wieści od Ciebie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 26, 2013 Hej! Papryczka wydaje mi sie, ze sposob z waga jest dobry. Ja ostatnio przestalam sie wazyc, bo wiem jak to na mnie dziala. Wole sie zwazyc jak juz uda mi sie cos zrzucic niz wchodzic na wage wiedzac, ze wzrosla. Staraj sie nie przejmowac sie ex. Wiem, ze to ciezkie, ale i tak myslenie o tym nic nie zmieni, a pewnie zakonczy sie niezbyt zadowalajaco do Ciebie. Lepiej skupic sie na tym co teraz ( i wierz mi, ze wiem jak trudno to zrobic) i isc do przodu. Echh z facetami jest ciezko. Ja w sumie nie wiem jak to jest. Bo niby faceci lubia fajne, szczuple laski, ale jednak jak spojrzec na ulice to nie ma samych "szczuplych" par, ale tez sa grubsze laski w szczesliwych zwiazkach (i czesto z fajnymi facetami). Z drugiej strony facetowi moze to nie przeszkadzac, ale jak dziewczyna jest szczuplejsza nie ma nic przeciwko i co oczywiste podoba mu sie. Ja mam jeszcze tak, ze jak waze mniej, cwicze, zdrowo jem to bardzej mi sie chce dbac o siebie i wtedy jednak tez wygladamy lepiej. Przyznaje, ze teraz nawet nie chce mi sie robic peelingow itp. A jak caly moj plan idzie do przodu to znajduje czas na wszystko i wzrasta moja pewnosc siebie). Teraz co u mnie. W sumie bez zman, a nawet troche gorzej. Wszystko tradycyjnie przez weekend. Moj chlopak mial wczoraj urodziny. W sobote wyszlismy do knajpy, wiec najadlam sie jak nie wiem. W niedziele rano zrobilam paste z jajek na kanapki i zjadlam mala bulke. NA obiad byla w sumie tylko zupa, bo po wczorajszym chcielismy cos lzejszeg, ale na wieczor zrobilam ciasto max czekoladowe. Nie musze nawet mowic, jakie bylo to sladkie. Tak minal weekend. Dzisiaj tez zjadlam ciasto, wiec nawet nie mowie. Poki co uciekam i czekam na wiesci od Ciebie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 27, 2013 U mnie bez zmian. Nadal nie wiem ile ważę, ale czuję, że więcej niż 70 kg ;/ Ostatnio cały czas jem, zwłaszcza wieczorami ogromne ilości tuczącego jedzenia. Sporadycznie wymiotuję, więc zapewne tyję. Dzisiaj myślałam, że w końcu zawalczę, ale nie... Jak tylko na śniadanie pochłonęłam 5 naleśników, odechciało mi się robić czegokolwiek. Nawet z trudem zadzwoniłam do psychologa - i tak się nie umówiłam, bo u tego mojego póki co nie ma grafiku, a u innej pani trzeba umawiać się wtedy, kiedy ona jest w gabinecie, a jak dzwoniłam to już jej nie było. Miałam zrobić pranie, ogarnąć pokój i wiele innych rzeczy, bo do końca tygodnia nie będę miała już na to czasu, ale nie... Siedzę w piżamie w łóżku i zaraz zacznę pewnie maraton telenoweli. Jedyne pocieszenie jest takie, że na razie nic nie jem (zresztą trudno się dziwić po tym jak jakieś 2 godziny temu zaliczyłam te naleśniki), ale to pewnie też dlatego, że nic pasującego do sytuacji nie mam w domu. Chciałam też zrobić kompoty na zimę z wiśni i gruszek, ale zapomniałam, że mama wyrzuciła moje słoiki, a nowe kupię najwcześniej jutro. Co do byłego - niemożliwe jest o tym nie myśleć, szczególnie jak mi się ten idiota śni! Ale przynajmniej obiecałam sobie nie włazić jak głupia na ich profile na fb, bo co mnie oni obchodzą. Wracając do kwestii snu jeszcze, dziś śniło mi się sporo rzeczy, więc połowy nie pamiętam, ale symbole, które zapamiętałam sprawdziłam i co? Najbardziej pamiętam krew. Miałam okres i nagle zobaczyłam krew na swojej ulubionej sukience i szybko szukałam toalety (a byłam w jakimś dziwnym szpitalu) - być poplamionym krwią: ujawnia poczucie winy i wstydu, nie akceptujemy samych siebie i czujemy się „brudni”... Dokładnie tak jest. Co dalej? Pamiętam windę, dziwną, bo w środku była bardzo gustownie umeblowana i była ogromna. A cóż to znaczy? - w głębi duszy żywisz nadzieję, że ktoś ułatwi ci życie, widzieć: chciałbyś szybko i bez większego wysiłku iść w górę, ale to się nie uda. Dziękuję bardzo za takie pocieszenie. Przynajmniej na pracę nie narzekam. Owszem, nogi bolą mnie niemiłosiernie i po 8 godzinach mam dość, ale generalnie dobrze czuję się jako hostessa. Nie brakuje mi też zabawnych sytuacji jak chociażby starszy, szczerbaty mężczyzna z pokaźnym brzuchem i z lekka podchmielony... Janusz :D Udawał niby zainteresowanie produktami, a w końcu zaczął wypytywać do której pracuję i czy ktoś na mnie po pracy czeka. Później chciał dowiedzieć się jak mam na imię. Oczywiście nie powiedziałam mu, więc sam mi się przedstawił jakby mnie to co najmniej interesowało i jeszcze na odchodne zapytał "czyli nie mam szans?", a ja powstrzymując śmiech jedyne co mogłam powiedzieć to "nie". Był też inny agent. Zaczął tak samo, ale po wymianie kilku zdań już chciał wyciągnąć ode mnie nr telefonu lub fb! W życiu nie podałabym takich danych obcemu, szczególnie facetowi, który nawet w minimalnym stopniu mnie nie interesuje. Poza tym uważam, że strasznie infantylne jest pytanie o konto na fb... Jak już ktoś tak zaczyna rozmowę, nie ma u mnie szans, bo to znak, że szuka wirtualnej i niedojrzałej znajomości. Pominę już fakt, że ten to najwidoczniej poluje na hostessy, bo pytał od kiedy tu pracuję, bo "wcześniej mnie tu nie widział". No i widać, że desperat (to może tez po części wina jego niepełnosprawności, bo miał jakoś dziwnie powyginane ręce, że aż głupio mi się zrobiło jak nieświadoma faktu dałam mu długopis do przetestowania), bo uznał, że "jestem tak ładna, że pewnie podobał się każdemu". Odpowiedziałam mu, że tak uniwersalna nie jestem i muszę wracać do pracy, więc w końcu dał za wygraną. Było jeszcze dwóch innych natrętów, przez których przerwa mi się opóźniła, bo usilnie próbowali umówić się ze mną jak nie na kawę, to na herbatę, a jak nie na herbatę to nawet na wino :D No i hit z wczoraj kiedy to jakiś facet stanął centralnie przede mną z telefon i pstryknął mi fotkę. Jak się zapytałam co robi, to się okazało, że to jakiś przedstawiciel tej firmy, który kontroluje hostessy, a że w umowie było wspomniane o możliwości robienia zdjęć podczas pracy, to nie mogłam mu zabronić. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 27, 2013 Jeszcze coś mnie dołuje. Ciągle "od jutra" postanawiam zacząć biegać i jakoś nie mogę się zmobilizować. Może łatwiej mi będzie jak kupię sobie nowe buty i jakiś fajny sportowy strój, bo póki co czułabym się jakbym biegała za karę. Co do wagi - już niedługo ją odbiorę, bo jednak w mojej sytuacji ważne jest częste kontrolowanie wagi. Myślałam, że brak wagi zmobilizuje mnie do działania, a jest wprost przeciwnie. O wiele łatwiej byłoby mi nie ważyć się, gdybym przestała mieć napady obżarstwa i miała świadomość, że waga jest na wyciągnięcie ręki. Jak dbamy o siebie to nie tylko wyglądamy lepiej, ale i lepiej się czujemy! Jak nie ma diety i ćwiczeń, to nie dbamy o siebie specjalnie, "bo i tak źle wyglądamy", a jak źle wyglądamy to się źle czujemy, a jak się źle czujemy to nie chce nam się zaczynać diety i wysilać z ćwiczeniami. No ale to niestety błędne koło, z którego ciężko wyjść. Najgorzej zacząć. To chyba tyle u mnie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 27, 2013 podobam* hit oczywiście nie z wczoraj, tylko z niedzieli* :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Wrzesień 4, 2013 Hej! Sorka, ze tak dlugo nie pisalam, ale mialam sporo pracy i malo co siedzialam na kompie, a jednak zawsze kiedy tu pisze "skupiam sie". Ooo prosze jak masz wesolo w pracy :) Przynajmniej sie nie nudzisz :) U mnie delikatny krok do przodu. Jednak nie wynika on z silnej woli ani z checi zrobienia ze soba czegokolwiek tylko bardziej z ostatnich dni. Wracajac pozno do domu jadlam same rzeczy na szybko i teraz nie mam ochoty na nic. Jutro az sie chyba zwaze, bo dawno tego nie robilam, a ciekawa jestem ile przytylam (bo to wiecej niz pewne). Dzisiaj co prawda jakos sie trzymam. Jestem juz chyba tak przepelniona tym wszystkim, ze zrobilam dosc lekki dzien. Kupilam tez zapas jogurtow, owocow, warzyw. Mam nadzieje, ze jedzac troche lzej minie mi moj stan, bo teraz czuje sie jakbym wazyla 100 kg. Dzisiaj krotko, bo mam jeszcze pare rzeczy do zrobienia, a jutro znow do pracy. Pisz co u Ciebie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 8, 2013 U mnie niestety cała mila w tył. Nie mam sił się rozpisywać, więc w wolnej chwili to uczynię. Mimo wszystko mam nadzieję, że w końcu doczekam tego przełomowego dnia i stanę na nogi! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 14, 2013 Tak więc co u mnie? Tak po krótce różnie. Wcześniej niemalże codziennie zaliczałam napady, często później wymiotując, ale i tak tyłam, bo niekiedy nie miałam sił po raz kolejny z rzędu wymiotować. Później przestałam jeść, ale też długo nie wytrzymałam, z tym, że jak drugiego dnia coś zjadłam to wymiotowałam. No i teraz generalnie tak jest. Niby staram się nie jeść, bo raz, że na pewno ma to mniej minusów niż wieczne wymiotowanie, a dwa czuję się wtedy lepiej zarówno psychicznie jak i fizycznie no i mam widocznie płaski brzuch, a jak jem i nawet wymiotuję niestety już taki nie jest. Byłam ostatnio u psychologa - nic specjalnego, bo ja na razie i tak nie chcę leczyć tych "zaburzeń", bo tylko dzięki nim póki co udaje mi się schudnąć. Zresztą i tak żaden psycholog nie zrozumie mnie w 100%. No ale z psychoterapii u tego pierwszego psychologa nie rezygnuję, jak zobaczę, że miesza mi w głowie i jest gorzej (czyli, że jak przytyję, bo może on dąży do wyleczenia mnie z zaburzeń odżywiania, ale nie pozbędę się ich dopóki nie schudnę), to zrezygnuję z wizyt. Co do psychiatry Bóg jeden wie co robić. Znów zapisał mi jakieś leki, inne, bo poprzednich nie chciałam brać. Na siłę wciska mi jakieś leki, niezależni od tego, czy ich potrzebuję czy też nie. Dobrze mi jest tak jak jest teraz. W końcu mogłam iść na imprezę i pić jak inni, bawiłam się świetnie, wytańczyłam się i poznałam fajnego chłopaka --> ale to niestety tylko bajka, jutro wyjeżdża do siebie, a poza tym wątpię bym jakoś szczególniej go zainteresowała. Przecież ja mam "powodzenie" tylko u desperatów, albo facetów, którzy niczego w życiu nie osiągnęli, a do tego wyglądają jak takie fleje i coś z nimi nie tak. Albo jeszcze u takich co chcą jednego, więc tamten chłopak zdecydowanie nie jest dla mnie. A szkoda, bo zawsze marzyło mi się poznać kogoś takiego, który nie będzie obmacywał mnie na imprezie i wszystko w swoim czasie, jak kiedyś bywało, nie za moich czasów. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 14, 2013 Wracając jeszcze do tematu byłam jeszcze wczoraj u innego psychologa, od leczenia uzależnień. Młody i wypachniony perfumem, który tak na mnie działa, ale za to nie podjął się leczenia mnie, bo "nie czuje się do tego kompetentny". No tak, ja wiem, uzależnienia od jedzenia wyleczyć się nie da tak jak od alkoholu, czy narkotyków. A zresztą uznał najwyraźniej, że skoro nie wyglądam na kobietę z problemem, uśmiecham się i względnie wszystko ze mną ok, a do tego po drodze moje czyste uzależnienie przerodziło się w zachowania bulimiczno-anorektyczne to nie ma tracić na mnie czasu. A i ja uznałam podobnie, szczególnie po tym jak wmawiał mi, że moja mama ma problem z alkoholem! Okazało się, że wziął kartę innej pacjentki... Dziwne, bo mam bardzo rzadkie nazwisko, a tamta miała takie samo w dodatku leczyła się w tej samej poradni. W każdym razie chwilę mi zajęło zanim uwierzył mi jaka jest prawda, poczułam, ze traktuje mnie jak wariatkę, bo musiałam pokazywać dowód, żeby zweryfikować moje dane. Poza tym w tej akurat poradni mają straszny bałagan (tam byłam u tej psycholożki, bo przyjęła inną pacjentkę zamiast mnie, tłumacząc się infantylnie jakby to jej był potrzebny lekarz a nie mi), do tego na wizytę u psychiatry czekałam wczoraj grubo ponad pół godziny, po czym jak łaskawie się zjawił przyjął faceta, który przyszedł długo po mnie, wiec na pewno był zapisany na późniejszą godzinę. Nieistotne, uznałam, że sama dam sobie radę. Najpierw schudnę, a później zajmę się psychiką i już do końca życia będę się kontrolować w kwestii jedzenia, bo niestety inaczej się nie da. Poznałam ostatnio wirtualnie jedna jedzenioholiczkę i czytając jej bloga, trochę mnie nakierowała. Piszę z nią czasem i naprawdę czuję, że ona mnie rozumie. Zresztą jakbyś chciała mogę podać Ci linka do jej bloga, a i do swojego mogę Ci przesłać, bo jakiś czas temu zaczęłam takowego pisać. Nic nie wspominałam, bo nie wiedziałam, że będę to kontynuować, ale czasem potrzebuje po prostu coś napisać, niezależnie od tego, czy ktoś to czyta, czy też nie. To coś w rodzaju publicznego pamiętnika. A psychologów i psychiatrów zostawię innym, tym, którzy naprawdę ich potrzebują i już nie wierzą w lepsze jutro i przestają walczyć. Ja mimo wielu porażek ciągle mam nadzieję na poprawę i dopóki ona będzie, poradzę sobie sama. Zresztą ja mam dla kogo żyć, mam rodzinę, studiuję, zdrowie, jakby nie było i urodę, mam też znajomych, mam gdzie mieszkać, generalnie pozytywy zawsze się znajdą. A już na pewno nie dam się zamknąć w szpitalu psychiatrycznym (jak sugeruje psycholog), bo wtedy dopiero miałabym pranie mózgu! Jestem normalna, wiem czego chcę w życiu i wiem, co zrobić, żeby to osiągnąć i nikt na siłę nie będzie tego zmieniał, ani faszerował mnie lekami, po których czuję się tak jak oni by chcieli. Także najpierw mniej lub bardziej zdrowa dietka, a jak w końcu schudnę pomyślę co dalej, żeby nie przytyć ponownie. No i dopiero wtedy będę mogła zająć się panowaniem nad napadani jedzenia, wymiotami, czy głodówkami. Jestem pewna, że kiedyś mi się to uda i będę potrafiła normalnie żyć, a i może zacznę pomagać innym, bo widząc obecną "pomoc" to tylko wołać o pomstę do nieba. Co do mojej wagi waha się jak zwykle. Ostatnio oscylowała w granicach 70 kg (od 69 kg aż do 73 kg z hakiem nawet). Dziś rano po lewatywie (nie mam większych problemów z wypróżnianiem, więc na wagę zbytnio one nie wpływają) waga wskazała 68,8 kg co bardzo mnie cieszy, bo wczoraj wieczorem sporo zjadłam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 14, 2013 I pisz co u Ciebie! :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 15, 2013 Jestem załamana. Wiedziałam, że bajka w moim przypadku nie może trwać wiecznie, albo... musi mieć smutne zakończenie. Nie dość, że ten adwokat, którego poznałam ostatnio na imprezie, ma dziewczynę i nie jest z Poznania, to zachował się jak każdy inny. Nie mam pojęcia co jest ze mną nie tak :( A na domiar złego musiałam powiedzieć mu co nieco o moim problemach z odżywianiem, bo wczoraj jak się widzieliśmy nic nie jadłam, tylko piłam wino i później źle się czułam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Wrzesień 23, 2013 Hej Papryczka! Przepraszam, ze tyle mnie tu nie bylo, ale ostatnio nawet nie mialam czasu. Pracowalam do pozna i jeszcze mialam kilka spraw i problemow z ktorymi musialam sie uporac. Nie mialam do niczego i przyznam, ze nawet nie chcialo mi sie z nikim rozmawiac ani pisac. Widze, ze Ci wszyscy psycholodzy nadala sie do niczego. Albo nie maja kompetancji, nie czuja sie na silach albo nie nadaja sie do tego. Jesli masz ochote dac mi te strony to chetnie zajrze pod te linki. Zarowno tej dziewczyny jak i Twoj. Po przeczytaniu przedostatniego wpisu ucieszylam sie, ze chcesz ruszyc ze wszystkim z tak pozytywnym nastawieniem. Masz racje z tym, ze masz co robic. Szkola, dom, rodzina, znajomi itp. JEdnak pozniej przeczytalam o tym facecie i wiem, ze jest Ci teraz ciezko. Rodzina, znajomi i masa zajec jak najabrdziej sa potrzebne i trzeba sie cieszyc, ze to wszystko sie ma jednak wiem, ze to wszystko staje sie mniej wazne kiedy nie uklada sie zycie osobiste. W koncu chyba wiekszosc ludzi chce miec ta swoja druga polowke, ktora bedzie Cie wspierac, do ktorej mozesz sie przytulic i po prostu wiesz, ze jest. A ten adwokat nie powiedzial Ci, ze ma dziewczyne wczesniej? Cholera jasna czemu znowu trafil sie taki typ!!!!! A w ogole dlugo sie z nim spotykalas? I co on na to, kiedy powiedzial, ze ma dziewczyne. Kurde faceci nie mysla. Po co w ogole zacznal, chyba, ze nie jest zbyt szczesliwy w swoim zwiazku. Utrzymujesz z nim jeszcze kontakt? U mnie w sumie bez wiekszych zmian. Ograniczylam sie troche jedzeniowo. Waga (o dziwo!) pokazuje 49kg. Nie wiem jak to mozliwe, bo ogolnie czuje sie jakbym przytyla. Ostatnio mialam sie zabrac juz za cwiczenia, ale oczywiscie mam kolejny problem- kolana. Boli mnie cos w tych kolanach w srodku, raz w jednym, raz w drugim. Zaczelam je bandazowac do pracy i musze przyznac, ze to pomaga, ale jak tylko zdejme te bandaze to mnie bola. O stepie, wiec moge na chwile obecna pomarzyc, ale mam nadzeje, ze cos z tym zrobie. Ja uciekam poki co jeszcze zmywac, kapac sie itp. Pisz co u Ciebie. Ja teraz bede juz odpisywac normalnie, bo wszystko co mnie stresowowalo mam juz za soba. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 23, 2013 Nie wiem, czemu ale nie mogę zamieścić posta, bo jest uznawany za spam ;/ Może to przez te linki do blogów. Zobaczymy, czy to sęe doda. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 23, 2013 Właśnie zastanawiałam się, czy Ty tu jeszcze jesteś! Co do psychologów może niedługo temat będzie zamknięty. Psychiatrę już odpuściłam, lekami się też nie faszeruję, a do psychologa idę w środę i zastanowię się, czy dalsza terapia ma sens. Obecnie właśnie ze wszystkim ruszyłam, a szczegółów dowiesz się z bloga. Co prawda pisząc ostatnio tutaj pewnie nic z tego nie wyszło. W międzyczasie się "ogarnęłam". Może właśnie ten adwokat chcąc nie chcąc mi pomógł. Przynajmniej raz na zawsze wybiłam sobie w głowy byłego. Na szczęście powoli o nim zapominam, tzn. "czas leczy rany". Zapomnieć nie zapomnę, ale wróciłam do normalnego życia. Adwokat sam mi nie powiedział, że ma dziewczynę. Zrobiła to jego "życzliwa koleżanka" z sądu, pijana na dodatek. Ale ja i tak już wcześniej się domyśliłam, ze kogoś ma. podobno jest z nią miesiąc, ale nieważne. Na chwilę obecna to zamknięta sprawa. Kontaktu raczej nie mamy. Dzisiaj tak krótko, zmywam się też, bo jutro ostatni dzień do pracy (w tym zakładzie poligraficznym co rok temu). I zdrowia życzę! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 23, 2013 Czyli jednak linki... Nie wiem jak je dodać ;/ Może sama sobie wpisz w wyszukiwarkę. Wystarczy wpisać nazwę bloga kropka blogspot kropka com jedzenioholiczka23 BLOG TEJ KKOBIETY befulfilledd MÓJ BLOG Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Wrzesień 26, 2013 Hej! Ja caly czas jestem. Czasem mam taki okres, ze nie moge sie zebrac do napisania jak mam za duzo spraw na glowie, ale juz jest ok. Mam nadzieje, ze powoli Twoj byly stanie sie wspomnieniem, bo jak piszesz zapomniec sie nie da, ale trzeba ruszyc do przodu. Za chwilke zobacze blogi :) U mnie w sumie lekka poprawa. A ta poprawa jest tylko i wylacznie dzieki mojemu chlopakowi, ktory ostatnio nie ma ochoty na wieczorne jedzenie, wiec i ja nic nie kupuje. Czasem zjem cos slodkiego, ale ostatnio zaczelam piec rozne szybkie ciasta na weekend, a i tak zjadam z nich najwyzej 2 kawalki. Poza tym standardowo rano activia, pozniej 2 sniadania w pracy i obiad. Najwazniejsze, ze waga nie wzrasta, ale niestety tez nie spada. Te moje kolana mnie dobijaja, chociaz dzisiaj byla poprawa. Te bandaze mi jednak sporo pomagaja. Zobacze jeszcze pare dni co sie bedzie z nimi dzialo i moze zaczne jakies cwczenia. Tyle, ze jednak ciezko jest wykonac jakies cwiczenia z minimalnym uzyciem kolan, bo jednak albo musisz napiac nogi albo opierac sie na kolanach, a na jednym nie dam rady. Zobacze co bedzie dalej. Aj powiem Ci, ze moze i dobrze, ze odpuscilas tego psychiatre. W sumie skoro jego "pomoc" ma polegac na wypisaniu recepty to po co takie cos. Lekami nie da sie wyleczyc problemu, ktory siedzi w srodku. Szkoda, ze z tymi psychologami wychodzi jak wychodzi, bo to znaczy, ze oni tak naprawde nie za bardzo potrafia pomoc. Moze trzeba miec szczescie, zeby trafic do takiego z prawdziwego zdarzenia. No nic. Ja poki co koncze. Pisz co u Ciebie i ja tez odezwe sie w weekend. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 30, 2013 Hej! Nie mam za bardzo kiedy pisać, ledwo czasem jakiegoś posta na blogu zamieszczę - jeśli tam dotarłaś i choć czasem czytasz, to pewnie wiesz co u mnie. Generalnie bez większych zmian - raz góra, raz dół. Czekam tylko kiedy będę mogła ruszyć z siłownią, bo bez tego jest naprawdę ciężko. Najważniejsze, że z bulimią póki co w dużej mierze wygrywam. Nie jest łatwo, ale cóż... :) Przeczytałam dziś nowego posta i tej dziewczyny od bloga co sporo schudła (pewnie pamiętasz, kiedyś przesyłałam linka) i powiem Ci, że szlag mnie trafia jak widzę co ona pisze. Chciałam nawet napisać komentarz, ale się wycofałam, bo po co marnować na to czas? Zarówno ona jak i wszystkie grubaski pilnie śledzące jej pod**adającego bloga wiecznie się tłumaczą, usprawiedliwiając przed samą sobą, a wiele osób ma o wiele gorsza sytuację od nich... Chociażby ja - nie dość, ze brak wsparcia, a wręcz kłody pod nogi, to jeszcze bulimia. No i nie ma co ukrywać, że nie mogę sobie na wszystko pozwolić (nie bez znaczenia jest też fakt, że mam potwornie zimno w domu, piec wiecznie rozwalony, a nowy będą montować dopiero w weekend, w związku z czym na razie nie ma mowy o żadnych ćwiczeniach, bo jak wracam do domu od razu ubieram się na cebulkę i pod kołdrę... a i tak rąk nie czuję), nawet póki co nie stać mnie na siłownię, a ona zamawia sobie dietetyczkę do domu (pewnie sporo coś takiego kosztuje) i najlepsze, że myśli jakoby ona miała coś za nią zrobić. Prawda jest taka, że z dietetykiem, czy bez, bez naszych osobistych działań, nic nie osiągniemy. A większość dietetyków to i tak niestety pic na wodę - płacisz kupę kasy, a dieta nie jest tego warta. Świetnym specjalistą wg mnie jest np. Konrad Gaca - chciałabym móc skorzystać z jego usług, bo wiem, że nie brak mu potrzebnej wiedzy, zarówno w kwestii odżywiania jak i treningów. Upewniłam się w tej kwestii oglądając program "Fat killers" - bardzo fajny i pozytywny, poza tym widać, że ustala on tam diety konkretnie pod daną osobę i dba o każdy szczegół. Czekam na wieści od Ciebie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Październik 4, 2013 Hej! Ja odezwe sie w niedziele. Ten tydzien mam zawalony praca i jutro niestety tez pracuje do 18, wiec padam. Jak tylko odespie ten tydzien dam znac :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach