Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kimczi

tak od soboty...

Polecane posty

Myślałam, że dziś będzie lepiej, ale gówno prawda. Nie miałam sił wstać z łóżka, trzęsły mi się ręce, nie mogłam ustać, mama do mnie mówiła, a ja nie miałam sił, by cokolwiek odpowiedzieć. Po głowie krążyła mi myśl, żeby to zakończyć, ale nie mogę tego zrobić. Zjadłam landrynkę, wypiłam kawę, teraz piję wodę z limonką i już jest lepiej. Czuję się normalnie, nawet głodna specjalnie nie jestem :) Nie wiem dokładnie jak długo będę na głodówce, bo to zależy od samopoczucia i wyglądu (planowałam minimum 10 dni), ale wiem, że później czeka mnie dłuuugie wychodzenie z niej, żeby nie zaprzepaścić tego, co osiągnę. W nagrodę pod koniec maja idę do fryzjera. Ścinam moje, od zawsze długie, włosy, a do tego zmieniam kolor. Powinnam była zrobić już to zaraz jak otrząsnęłam się po rozstaniu z byłym, ale teraz może nawet będzie to bardziej spektakularne w połączeniu ze schudnięciem. A pod koniec czerwca chcę wziąć udział w maratonie (nie wiem, czy będą jeszcze miejsca jak znajdę na to kasę), nie dla wygranej, bo pewnie znajdą się tam zagorzali biegacze, a dla samej siebie. Pisz koniecznie co u Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! W takim razie tez bede dodawac posty w czesciach. Wlasnie nie wiedzialam co sie dzieje i bylam zdziwiona, ze mam usunac jakis spam. No kurcze przeciez czasem nie da sie odpisac na cos w 3 zdaniach. Mam nadzieje, ze to zmienia. Ja glodowki nigdy nie stosowalam, ale uwazam, ze jesli komus pozwoli to przestawic sie na diete to ok. Kazdy wybiera to co dla niego najlepsze na poczatek, wiec zycze powodzenia. Papryczka moze jak masz takie zle samopoczucie to rob sobie koktajle? Kiedys gdzies przeczytalam, ze one bardzo dobrze oczyszczaja i warto zrobic sobie co 4 miesiace dzien koktajlowy dla oczyszczenia orgaznimu. Przy takim zlym samopoczuciu koktajl to niezly zastrzyk energii, a jakos super kaloryczne nie sa. Z reszta zrobisz jak uwazasz, ale dobrze, ze juz lepiej sie czujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wlasnie tez planuje zmiane koloru, ale to dopiero po wizycie w Polsce. Poki co mam w planie pofarbowac sie w koncu, bo odrosty mam juz straszne i mimo, ze farbuje sie na braz i naturalny kolor tez mam brazowy to jednak widac roznice. Powiem Ci, ze o maratonie tez marze, aby przebiec go dla samej siebie i miec poczucie, ze to zrobilam. W tamtym roku wlasciciel naszego mieszkania biegl 42km i musze przyznac, ze bylam pelna podziwu. U mnie tez calkiem ok. W poniedzialek nagle zaczelam jesc mniej i zdrowiej zupelnie tego nie planujac. Caly tydzien nie mialam ochoty nawet na slodycze ani chipsy. I mimo, ze jednego dnia byla na obiad pizza jak weszlam dzis na wage zobaczylam 51,3 kg, a calkiem niedawno, bo w zasadzie tydzien temu prawie 53 kg. Mam nadzieje, ze powoli dojde do celu tym badziej, ze od tego tygodnia planuje zaczac cwiczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym zaczely mi sie przecierac jedne jeansy na udach i obiecalam sobie, ze na pewno nie kupie wiekszych. W zeszlym tygodniu wyciegnaleam tez ciuchy letnie. Co prawda spodni jeszcze nie przymierzalam, ale stwierdzilam, ze bede musiala kupic pare letnich rzeczy i chce czuc sie w nich dobrze. Ciesze sie, ze wszystko u nas ruszylo do przodu. Teraz bede ise juz pojawiac normalnie, bo ostatnie dodawanie postow, a raczej brak tych mozliwosci porzadnie mnie wkurzyly :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O nie tylko nie koktajl! Sama nazwa źle mi się kojarzy. Oczywiście zrobiłam raz koktajl białkowy z bananem i był całkiem dobry, ale jakiś czas temu chciałam przestawić się na zdrowe odchudzanie bez wyrzeczeń i tam właśnie ważne były koktajle. Dostałam od jednego faceta, który dzięki temu schudł 30 kg przepisy na różne koktajle. Pierwszego dnia zrobiłam ponoć najlepszy i jakoś przetrwałam, ale smaczne to nie było. Drugiego dnia zrobiłam jakiś inny, gdzie było potrzebne mniej składników i z odruchem wymiotnym w siebie wmuszałam aż wylałam do ubikacji, bo na samą myśl było mi niedobrze, szczególnie, że on z czasem był coraz gorszy. Rano jeszcze dało się przełknąć, ale później już nie, a co dopiero gdybym czekała do wieczora. Poza tym nie mam blendera, więc używałam miksera, a nim tak dokładnie nie szło rozdrobnić wszystkich składników, szczególnie zieleniny, której smaku tam wielce czuć nie było, ale niewątpliwie była niezbędna, bo ma wysoką wartość odżywczą. Może gdybym nie miała w koktajlu pływających cząstek sałaty lub szpinaku wszystko potoczyłoby się inaczej. Tak się zraziłam. A teraz jest głodówka, więc bez żadnych koktajli i innych pierdół, bo nawet na początku wychodzenia z głodówki coś takiego mogłoby wywołać efekt jojo. Zaraz po głodówce tylko soki jednodniowe rozcieńczone odpowiednio. Później jeszcze sporo etapów zanim dojdzie się choćby do JEDZENIA warzyw, najpierw papek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do włosów ja właśnie nigdy nie farbowałam, a myślę o podrasowaniu koloru naturalnego (mam taki nijaki, jasnobrązowy, bo w dzieciństwie byłam blondynką), żeby był zdecydowany brąz. Maraton ten o którym myślę to tylko 10 km, ale jak na początek więcej mi nie trzeba. Później jakbym trenowała mogłabym zdecydować się na poznański półmaraton (21 km), ale maraton (42 km) nie wchodzi w grę. Fajnie, że u Ciebie też lepiej :) Co do mojej wagi - nie ważę się codziennie, bo skoro nic nie jem, to mam pewność, że waga i tak idzie w dół, ale wczoraj z ciekawości i załamania weszłam na wagę. Trochę się bałam, bo dzień przed głodówką po śniadaniu i całym dniu głodowania obżarłam się wieczorem konkretnie i zobaczyłam na wadze 73,9 kg. W związku z tym po 2 dniach głodówki mogłam zobaczyć na wadze 70 kg, ale ku mojemu zaskoczeniu waga wskazała 68,7 kg. Cieszyłam się jak głupia, podczas gdy kiedyś (jak zaczęłam tyć) przeklinałam tą wagę, zamiast wtedy wziąć się w garść. Ale cóż, za błędy trzeba płacić. Muszę nauczyć się normalnie jeść jak już zakończę głodówkę i odpowiednio z niej wyjdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem. W takiej sytuacji koktajle odpadaja. Ja tez mialam dluzszy czas uraz do activi, wiec wiem jak to jest. Z reszta ja na glodowkach sie nie znam, wiec nic nie doradze :) Ja tez myslalam o 10km. 42 nie przebiegne nigdy i nawet nie bede probowac. Wystarczy mi 10km zeby byc z siebie zadowlona. Jak weszlam na wage i zobaczylam 51 kg to tez sie cieszylam jak glupia! A jeszcze pare miesiecy temu bylam zalamana kiedy tyle zobaczylam. No, ale wiadomo, ze jak sie odchudzamy to cieszymy sie z kazdego kg mniej, a jak tyjemy to ta sama waga jest dla nas kleska. JEdnak nie ma sie co zalamywac i musimy walczyc ze soba najlepszymi dla nas sposobami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem. W takiej sytuacji koktajle odpadaja. Ja tez mialam dluzszy czas uraz do activi, wiec wiem jak to jest. Z reszta ja na glodowkach sie nie znam, wiec nic nie doradze :) Ja tez myslalam o 10km. 42 nie przebiegne nigdy i nawet nie bede probowac. Wystarczy mi 10km zeby byc z siebie zadowlona. Jak weszlam na wage i zobaczylam 51 kg to tez sie cieszylam jak glupia! A jeszcze pare miesiecy temu bylam zalamana kiedy tyle zobaczylam. No, ale wiadomo, ze jak sie odchudzamy to cieszymy sie z kazdego kg mniej, a jak tyjemy to ta sama waga jest dla nas kleska. JEdnak nie ma sie co zalamywac i musimy walczyc ze soba najlepszymi dla nas sposobami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jeszcze odnoscie farbowania. Ja sie juz farbuje kilka lat. Od 3 lat na brazowo, bo postanowilam wrocic do swojego koloru (o ile mysie wlosy mozna nazwac kolorem :) ). Przeszlam tez przez czarny i rudy. Ostatnio ciagle chodzi za mna rudy, ale jesli sie zdecyduje to najwczesniej w sieprniu po wizycie w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też myślałam o rudym, ale takim charakternym, nie jakimś czerwonym, mahoniowym, kasztanowym, ani pomarańczowym. Obawiam się jednak, że taki kolor by mi nie pasował albo, że fryzjer by skopał odcień, bo jednak na każdych włosach dany kolor wychodzi troszkę inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wlasnie ja mialam taki prawdziwy rudy. Musze przyznac, ze podobalam sie w sobie w tym kolorze, ale problemem byly odrosty. Nie moglam juz sobie pozwolic na przekladanie farbowania i musialam to robic w miare regularnie. Z kolei pozniej, kiedy zrezygnowalam i zaczelam sie farbowac na brazowo musialam tez dosc czesto to robic, bo kiedy farba sie troche splukala to przeswitywal mi tez rudy :) Troche trzeba sie z tym nameczyc, ale z drugiej strony znowu mam ochote na rudy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Dzisiaj u mnie dzień 7 głodówki. Jakoś daję radę, choć jest coraz gorzej. Dziś zaspałam, więc nie pojechałam na uczelnię. Po południu czeka mnie tylko psycholog i siłownia, a teraz spróbuję się pouczyć, bo jutro będę miała 2 koła (to dzisiejsze i jutrzejsze). Myślę, że już niedługo zacznę etap wychodzenia, bo jedzenie kusi mnie coraz bardziej (dziś rano w lodówce zobaczyłam mnóstwo pyszności, do tego tata wczoraj kupił mi loda, a mama odłożyła surówkę, mało tego trzymałam już w ręce banana, ale wiedziałam, że nie mogę...), a wolę skrócić głodówkę i wyjść z niej odpowiednio niż ciągnąć ją w nieskończoność, a któregoś dnia tak po prostu coś zjeść. W wątku, w którym piszę nt. głodówki zaczęły pojawiać się irytujące wpisy pod moim adresem. Ja nie rozumiem co kogo obchodzi co ja robię? Moje życie - moja sprawa. Nie musi mnie nikt popierać, ale też niepotrzebnie się wypowiada, szczególnie, że poziom wypowiedzi jest żenujący. I pomyśleć, że w gruncie rzeczy wszystko rozchodzi się o to, że tak naprawdę nie jestem na głodówce (bo to tylko woda, a ja piję kawę, herbatę i jeszcze ssę landrynki - po prostu oburzające!), a prowadzę proces głodowania i dlatego wciąż jestem głodna (nawiasem mówiąc nie chciałabym, żeby to uczucie minęło, bo mogłabym popaść w anoreksję - po co jeść, skoro nie mam takiej potrzeby? Nawiasem mówiąc i tak nie wierzę, że to uczucie mija, może głód fizyczny owszem, ale ochota na jedzenie na pewno nie). Zwał jak zwał, dla mnie najważniejsze są efekty i to, żeby przetrwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ostatnio ważyłam się wczoraj - 65,7 kg, więc powoli wracam do... tak naprawdę punktu wyjścia ;/ Następnym razem zważę się w sobotę rano - jeśli waga będzie satysfakcjonująca, to już od soboty zacznę etap wychodzenia (czyt. przywracania się do żywych :D). jeśli natomiast nie, to pociągnę głodówkę do końca tygodnia, a może i do wtorku (najbardziej boję się poniedziałku, bo nie dość, że czekają mnie 2, chyba jak dotąd najcięższe spośród wszystkich kół z tych przedmiotów, koła, to jeszcze mam ustne zaliczenie tekstu fachowego z niemieckiego). Samopoczucie? Schudłam, w sobotę mam randkę (wstępnie, z chłopakiem, którego poznałam w Sylwestra 2011/12 bodajże), więcej się uśmiecham i w ogóle chce mi się żyć. Mimo to nie jestem szczęśliwa, bo wiem, ze problem zaburzeń odżywiania jest. Niezależnie od tego, czy ważę 70 kg, czy będę ważyć 15 kg mniej. Poza tym no jak można być szczęśliwym odmawiając sobie przyjemności? Wiem, że na razie musi tak być, a nad psychiką wciąż pracuję. Czekam już tylko na tą moją zmianę fryzury (zapewne pod koniec miesiąca) - podobno mawiają, że zmiana fryzury u kobiety oznacza jakiś nowy rozdział w jej życiu, jeszcze nie próbowałam, bo zwykle pilnowałam swoich długich włosów i na podcięciu się kończyło. Plany na najbliższy czas? Myślę, że w połowie czerwca będę już po etapie wychodzenia z głodówki, wtedy też zacznę zdrową dietę i wrócę na siłownię (karnet kończy mi się już we wtorek, na razie nie przedłużę ze względów finansowych), a do tego czasu postaram się wprowadzić jakąś formę aktywności fizycznej, chociażby spacery. Zresztą etap wychodzenia zapewne nie będzie sprzyjał intensywnym ćwiczeniom, a stepy do takich z pewnością należą. Coś jeszcze - widać efekty, na szczęście nie tylko dla mnie! W poniedziałek koleżanka z siłowni zauważyła, że schudłam. Zapytała mnie, czy "znów się głodzę". Zaprzeczyłam, bo nie ma sensu o tym gadać, dopóki jestem w trakcie. Wiem, że mimo jej szczerej troski o moje zdrowie, gdzieś tam odzywa się zazdrość. Zauważyłam, że pewniejsza siebie była, kiedy ja przytyłam, a wiecznym pytaniem mnie "jak dieta i ile ważę", tylko pogarszała mój stan, bo nie chciałam o tym myśleć, a jak ona pytała niestety mi się to nie udawało i na pocieszenie jadłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pisz co u Ciebie :) I jestem ciekawa, czy kiniutka jest jeszcze z nami i co u niej - czekamy na info jeśliś jeszcze z nami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Papryczka jestem pelna podziwu. A mozesz mi napisac jak sie wychodzi z glodowki? Pytam z czystej ciekawosci, bo nigdy sie tym nie interesowalam. JAsne, ze lepiej skrocic glodowke tym bardziej, ze masz fajne efekty i wyjsc z tego z glowa. Echhh niestety na kafe wredne komentarze sa nieuniknione. Wiesz jak to jest, kazdy uwaza sie za alfe i omege. Ja uwazam, ze kazdy mam swoj rozum i robie to co dla niego odpowiednie i najlepsze. Ja nie popieram np. diety dukana i po prostu nie wchodze na topiki zwiazane z ta dieta. Wczoraj kolezanka powiedziala mi, ze stosuje wlasnie dukana i schudla 10kg (i musze przyznac, ze widac). Zapytalam sie tyko czy nie pogorszyl sie jej stan wlosow i paznokci i tyle. Skoro dla niej ta dieta jest dobra i jej sluzy to nie bede zasypywac jej info o tym dlaczego nie powinna jej stosowac. Jednemu jest latwiej na glodowce, innemu z rozpisana dieta co do kazdego posilku i godziny, a inny sie ograniczy. Dlatego wkurza mnie to gadanie i komentarze, bo kazdy z nas jest inny. Zycze powodzenia na kolach. Ja wlasnie dzis mialam lekcje, ale nie mialam jakos dobrego dnia. Wszystko mi sie mylilo i musze sie ostro wziac, bo samej przed soba mi glupio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymam tez kciuki za sobote :) Jesli chodzi o fryzjera to zgodze sie, ze to fajna sprawa na nowy etap zyciowy. Ja zawsze lepiej sie czuje wychodzac od fryzjera (o ile mam na glowie to co chcialam :) ) i mam poczucie, ze zrobilam po prostu cos dla siebie. Z reszta ja jestem typem, ktory sie cieszy z lakeru do paznokci i uwazam, ze czasem trzeba zrobic sobie chwile przyjemnosci i zeby ktos sie nami zajal. Wrrr jeszcze kolezanka z uczelni! Takie laski tez mnie wkurzaja. Ja sie zawsze ciesze jak widze, ze jakas moja kolezanka schudla, bo wiem jak to zmienia samopoczucie, a przyjdzie Ci taka i bedzie sie cieszyc jak przytyjesz 10kg, a jak schudniesz to bedzie pytac o wszystko. Kiedys mnie tez znajoma zapytala "co tak schudlam", odpowiadam, ze cwiczylam troche i mniej jadlam to zaraz 1000 pytan o dokladny jadlospis kazdego dnia i komentarze "a chce ci sie tak na tym stepperze chodzic" itp. Nic jej nie mow i najlepiej ja olej. U mnie w miare ok. Wczoraj wieczorem zjadlam troche chipsow, ale nie przejelam sie tym i dzis robie lzejszy dzien. Zjadlam co prawda rano jajecznice, ale pozniej tylko jogurt i na obiad bedzie zupa. Ciesze sie, ze moje myslenie dietowe wraca. Poza tym mam lekka motywacje, bo kilka dziewczyn z pracy zaczelo chodzic na silownie, jedna biega, wiec nie moge odstawac :) Za chwile jeszcze wskocze na stepper.Dzisiaj pierwsze podejscie, wiec pewnie nie wytrzymam nawet 30 min, ale 20min tez bedzie dobre. Wazne, ze w koncu zaczne. Na wage poki co nie wchodze. Wejde chyba dopiero w niedziele albo i jeszcze poznie. Nie chce za bardzo przejmowac sie waga zeby uniknac jakis wyrzutow sumienia, kiedy jakis dzien mi nie wyjdzie. Oczwywiscie waga dalej jest wazne, ale powiem Ci szczerze, ze wole zeby zeszlo mi sie 1 czy 2 tygodnie dluzej i uporzadkowac jakos nawyki zywieniowe, ilosc tego i co jem. MAm nadzieje, ze Kiniutka nas sledzi, a jesli to niedlugo zajrzy i napisze co u niej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odezwę się zapewne jutro, bo dużo mam do napisania. Troszkę się zadziało ostatnio, ale mam nadzieję, że powoli wychodzę na prostą... a przynajmniej chcę w to wierzyć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jednak nie mam siły dziś pisać, bo wciąż jest źle ;/ 7 dnia głodówki czułam się tak źle, że nie mogłam podnieść nogi (a pojechałam na siłownię), więc za wiele nie poćwiczyłam. Najgorsze, że po drodze ledwo żywa weszłam do sklepu. I się zaczęło... Skończyło się takim obżarstwem, że mój organizm oszalał, bo zjeść na pusty od 7 dni żołądek taką ilość jedzenia to nie jest normalne. Pominę kwestię tego jak się czułam wieczorem, ale cały dzień po jeszcze cierpiałam. Byłam słaba i ogólnie czułam się jakby coś było nie tak. Następnego dnia było ciut lepiej. Po tym obżarstwie postanowiłam, że dokończę to co zaczęłam i wyjdę z głodówki, mimo tego załamania i tak czwartek dzień na rozcieńczanych sokach, do tego zasnęłam przed 16 a obudziłam się przed 6 w piątek... W piątek kolejny dzień na mocno rozcieńczanych sokach. No i dzisiaj. Dziś miał być dzień na sokach rozcieńczanych pół na pół z wodą, ale mnie poniosło. Zjadłam batonika i się zaczęło. Teraz zdycham (na szczęście teraz to nic w porównaniu z tym co zrobiłam ostatnio, bo teraz organizm dostawał już kalorie w postaci soków), nie chcę wiedzieć ile ważę, ale czuję, że ta cała głodówka pójdzie na marne prze moją głupotę, a ściślej rzecz ujmując przez moją chorą psychikę. Apropo wczoraj byłam u psychiatry. Bardzo w porządku lekarz, nie to co psycholog. Widać, że ma pojęcie w temacie, zapisał mi fluoksetynę (jedyny lek "antydepresyjny", który obniża łaknienie, zamiast je wzmagać), od jutra zacznę brać, bo już nie wytrzymuję z samą sobą. jest coraz gorzej :( Poza tym dostałam skierowanie do psychologa w poradni, gdzie byłam u psychiatry tak, żeby połączyć leczenie farmakologiczne z psychoterapią - niestety na razie nie ma terminów ;/ No nic zobaczymy co będzie, póki co mam dość. Do tego zero motywacji do czegokolwiek, szczególnie do życia. Oby ten lek podziałał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Kurcze przykro mi, ze Twoje plany nie do konca wyszly. Wyobrazam sobie jak musialas sie czuc po zjedzeniu tych rzeczy po tej glodowce. Organizm pewnie szalal. Papryczka moze jeszcze nic nie jest stracone. Waga moze i troche wzrosla, ale jestem pewna, ze da sie ja "uratowac". Co zamierzasz teraz zrobic? Wychodzenie z glodowki, dieta? Dobrze, ze poszlas do lekarza. I wlasnie psychiatra to lekarz, wiec moim zdaniem ma duzo wieksze pojecie o wszystkim niz psycholog. Mam nadzieje, ze ten lek Ci pomoze i troche wstrzyma chec pochlaniania takiej ilosci jedzenia. A na kiedy sa terminy u psychologa? Wkurza mnie to, ze na jakis termin trzeba czekac tyle czasu skoro potrzebujesz pomocy na teraz, a nie za pol roku. Wiem, ze teraz jestes przybita, ze sie nie udalo. Postaraj sie wytrzymac te pare dni i moze ten lek zaczenie juz dzialac. Cholera naprawde doskonale wiem co czujesz. Ja kiedys zrobilam tak po kopenhaskiej. Dwa tygodnie wyrzeczen, jedzenia salaty, szpinaku i gotowanego miesa, a ja po tych 13 dniach napchalam sie do granic mozliwosci. A schudlam juz wtedy 6kg i wszystko szlag trafil, bo przez to, ze nie udalo mi sie wytrzymac kolejne dni nic nie robilam tylko jadlam i jadlam. Dodatkowo bylam wtedy sama w domu, bo rodzice z siostra na wakacjach, wiec wszystkie pieniadze, ktore mialam wydalam wtedy na jedzenie. Ciezko z tym walczyc, bo to nie jest tak, ze to zalezy od nas samych. Czasami gdy mialam ochote sie najesc potrafilam isc na stacje benzynowa na drugi koniec miasta i kupic pelno rzeczy i niekt nie dalby rady mnie zatrzymac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie powoli do przodu. Wczoraj weszlam jednak na wage i pokazala mi 50.8kg. Na poczatku troche sie wkurzylam, ze spadlo tylko 0,5kg, ale pozniej stwierdzilam, ze przeciez przy zdrowym odchudzaniu waga spada wlasnie 0.5-1 kg na tydzien. Tak wiec wole juz to 0,5 kg, bo jednak cos spada niz 2 czy 3, a pozniej wiadomo jak to sie konczy. MAm nadzieje, ze w przyszla sobote zobacze na wadze mnie niz 50. Wczoraj mialam tez dzien wiekszego jedzenia. Wstalam dosc pozno, wiec zjadlam 2 pumpernikiele z taka pasta do smarowania z warzyw i ziolami. Po jakims czasie znow usnelam na godzine. Czekalo nad wyjscie na miasto, wiec o obiedzie w domu nie bylo mowy. Moim obiadem byl wiec hamburger i pare frytek, a na wieczor zjadlam jeszcze 2 kawalki szarlotki. Profilaktycznie weszlam dzis na wage, a tam 50,7, wiec wszystko pod kontrola. Poza tym stwierdzilam, ze jeden dzien w tygodniu (padlo na soboty) moge sobie pozwolic na jakis slodki wieczorek, bo nie rzuce sie pozniej na jedzenie (obawialam sie tego tym bardziej, ze w tym tygodniu moj chlopak bedzie pracowal w zastepstwie na druga zmiane, wiec popoludniami bede sama). Dzis robie lzejszy dzien. Wlasnie pije zielona herbate, za chwile zrobie jakies sniadanie no i wskocze na stepper. Ostatnio wytrzymalam 40 min, wiec mam nadzieje, ze dzis zmotywuje sie do 45-50min. Brzuch spada mi niestety wolniej, ale tylek i nogi sa mniejsze, wiec ciesze sie tym. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieje, ze wszystko sie wyprostuje. Za ile czasu masz kolejna wizyte i tego lekarza? Bedziesz tam chodzic regularnie czy raczej nie? Zycze Ci, aby okazal sie dobrym specjalista i pomog Ci rozporawic sie z tym wszystkim raz na zawsze!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję za wsparcie! Nie mniej jednak wciąż sobie nie radzę... Dziś kolejna porażka. Tabletkę rano wzięłam, ale podobno na efekty trzeba czekać ok. 2 tygodni, więc ta 1 dzisiaj zapewne większego znaczenia mieć nie mogła. Mimo obiecywania sobie, że coś zrobię - nie robię tego, a jedzenie przyciąga mnie jak magnes. Nie potrafię się na niczym innym skupić. Teraz jestem już porządnie najedzona, a może i nawet przejedzona, bo zaczyna mnie mdlić i nie mam ochoty robić czegokolwiek. Kolejną wizytę u lekarza mam dopiero za miesiąc, bo tak kazał przyjść. Z psychologiem póki co nie wiem co będzie, najbliższy termin jest we wrześniu, ale jeszcze nie ma zapisów na wrzesień. Wizyty u tego mojego też niedługo się kończą, a dalej terminów brak. Dzisiaj rano się zważyłam 67,7 kg. Niby powinnam się cieszyć i niby się cieszyłam, zrobiłam plany na najbliższe dni, ale nic z tego. Jak już zaczęłam jeść, to jedyne co mnie czeka to klęska. Nie wiem co robić, ale wierzę, że w niedługo nastanie dzień, w którym zacznie się moja dobra passa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czekam jeszcze na potwierdzenie mojego udziału w maratonie. Zapłaciłam już za udział, ale zgłoszonych jest więcej osób niż miejsc, w związku z czym decydować będzie kolejność wpłaty. Jeszcze sporo osób nie wpłaciło, ale niewykluczone, że sporo z nich jest w podobnej sytuacji co ja i czeka na dostarczenie przelewu. Pewnie jutro się wszystko okaże. Chciałabym do czasu tego maratonu schudnąć i przede wszystkim potrenować, bo jednak 10 km to nie jest takie hop siup. Póki co niestety brak mi motywacji, wszystko mnie dołuje i standardowo nie jestem w stanie się uczyć. To już lepiej było jak nie jadłam, bo chociaż usiadłam i na spokojnie poczytałam notatki... Co do ćwiczeń - we wtorek kończy mi się siłownia, na razie nie przedłużę, bo w czerwcu idę do fryzjera (wydatek rzędu 220 zł) i chcę kupić sobie jakieś ciuchy. Wczoraj jak byłam w sklepie przymierzyłam krótki spodenki jeansowe i koszulkę i stwierdziłam, że w takim stylu wyglądam ok, ale zaraz później widząc jakąś na ulicy jakąś dziewczynę z nadwagą w krótkich spodenkach uświadomiłam sobie, że pewnie ja wyglądam podobnie, tylko wmawiam sobie, że wyglądam ok ;/ Poza tym te spodenki kosztowały 120 zł, więc nie stać mnie, by ot tak sobie je kupić. No i problemem jest też to, że niestety mam grube nogi i te spodenki były mi dopasowane w nogach (a chyba powinny być lekko luźne), za to w biodrach miałam luz, więc jakbym schudła to w nogach byłoby ok, za to spadłyby mi z bioder ;/ Sama nie wiem co robić, więc na razie wstrzymałam się z zakupem czegokolwiek. Fajnie, że chociaż u Ciebie lepiej, może zmotywuje mnie to do poprawy własnego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krzywdzę sama siebie. W dodatku świadomie... Wiem, że tak nie może być. Dzisiaj było mi strasznie ciężko zabrać się za cokolwiek. Notatek na jutro nawet nie ruszyłam, ale przecież nie to jest teraz najważniejsze. Zdałam sobie też sprawę z tego, że bardziej niż to jak wyglądam przeszkadza mi opinia ludzi. Boję się usłyszeć, że przytyłam, że ważę za dużo, że za dużo jem. W ogóle cały ten temat jest dla mnie drażliwy. Stąd te moje głodówki pozwalające na szybką i widoczną zmianę wyglądu. Ja nie wiem dlaczego akurat ja jestem ciągle pod "obserwacją". Może mi się wydaje, może jestem przewrażliwiona, ale czuję, że każdy z mojego otoczenia, odkąd schudłam, zwraca uwagę na każdy kg, szczególnie ten w górę. Nie mniej jednak muszę być silna, olać innych, nie robić nic na czas i na "niedługo wam pokażę". Bo tak naprawdę ja do samej siebie mam taki sam stosunek zarówno jak kilka dni temu miałam "płaski" brzuch (on tak naprawdę nigdy nie był płaski, więc niewielką robi mi to różnicę) i 66 kg na wadze, jak i teraz, ważąc ok. 70 kg. Oczywiście, że lepiej wyglądałam i czułam się ważąc mniej, bo tą różnicę widać. No i mogłam inaczej się ubierać. Ale w gruncie rzeczy niewiele się zmienia i tak chcę myśleć. Nie ubolewać nad tym, że "gdyby coś tam, to coś", nie myśleć co by było gdyby, nie krytykować się za wszystko, nie wymyślać cudownych sposobów na szybkie schudnięcie, tylko walczyć. Wolno, ale skutecznie, zaczynając od tego co jest (wcześniej uważałam, że taki sposób mogę stosować dopiero ważąc 65 kg), ale nie wiem, czy mi się uda, bo nie do końca ode mnie i moich postanowień jest to zależne. Chciałabym naprawdę raz na zawsze zmienić swoje odżywianie, naprawdę aż humor mi się poprawia jak sobie pomyślę o pięknym daniu z owoców, czy warzyw, albo jak gdzieś widzę zdjęcie takiego. W głowie mam tysiące pomysłów na zdrowe jedzenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziś jadłam, jakbym od jutra miała głodować, większość dnia przeleżałam, nawet mi się wczorajszego makijażu nie chciało zmyć. Oglądałam tylko jakieś programy, byle się czymś zająć. Dopiero pod wieczór zrobiłam pranie. Jeszcze wiele w pokoju mam do zrobienia, ale postęp jest. Nie jestem jakoś szczególnie pozytywnie nastawiona, bo wiem, że jedzenie mną rządzi, jednak chcę spróbować zacząć żyć inaczej. Na jutro nic nie planuję. Moje plany mogę przekreślić grubą kreską, bo póki co prowadzą one tylko do wiecznego obżerania się. Nie ma już sensu "wychodzić z głodówki" dalej, bo i tak już tą szansę zaprzepaściłam. Jedyne co teraz mogę zrobić, to właśnie zacząć normalnie, ale inaczej niż wcześniej, jeść. Tak więc od jutra koniec z wymysłami i planami. Biorę fluoksetynę, ostatnie 2 dni siłowni, później regularne bieganie i zdecydowana zmiana jadłospisu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i ogarnięcie pokoju w pełni oraz nauka, bo jak tak dalej pójdzie to zawalę semestr, a tego bym nie chciała. Trochę do zrobienia mam, ale postaram się pisać regularniej. Pamiętam, że kiedyś mi to pomagało, a i zapewne Tobie pomoże :) Jeszcze jutro zrobię sobie takie mini wolne (nie pójdę na niemiecki, więc zamiast na 8 będę miała zajęcia na 11),żeby śniadanie zjeść na spokojnie i pozbierać się ze wszystkim, może trochę pouczyć. Jutro powinnam mieć już ogarnięty pokój i zrobić zakupy, głównie owocowo - warzywne, a to z pewnością pomoże mi w realizacji moich planów. I jeszcze raz - nie myśleć o popełnionych błędach, nie żałować i nie przejmować się innymi!!!! A teraz muszę iść ogarnąć samą siebie - umyć włosy, zrobić peeling, jakiś balsamik i spanko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zapomniałam napisać o jednej rzeczy. Ostatnio cały czas chodzi mi po głowie wizja zwykłego śniadania. Chciałabym się obudzić i zjeść świeże pieczywo, banana i jogurcik, czy maślankę. Głupie to jak nie wiem, ale ja przez to wszystko przestałam jeść śniadania, a szczególnie takie zwykłe tradycyjne. Ilekroć jechałam na uczelnię i widziałam kogoś ze "śniadaniowymi" zakupami w siatce zazdrościłam, że jak tak nie mogę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Ojj Papryczka doskonale Cie rozumiem w kwesti wydatkow. Mimo, ze pracuje czasami musze sie zastanawiac co jest mi bardziej potrzebne, bo zawsze wypadnie "cos". W tym roku mamy jechac na ten slub i postanowilismy, ze jedziemu tylko na 3-4 dni na samo wesele. Oprocz tego jest problem z urlopami w sierpniu, wiec latwiej bedzie mi wziac 3 dni wolnego niz 14. A we wrzesniu mam nadzieje, ze bede miala szanse na normalny urlop. Jednak nie wiem czy przyjade do Polski, bo powiem Ci szczerze, ze czasami mam juz dosc. Fajnie jest zobaczyc sie z bliskimi, znajomymi, ale jestem jednak na etapie kiedy te znajomosci juz sie powoli urywaja, poza tym siedze praktycznie sama do wieczora, bo kazdy jest w pracy. Moge spotkac sie z kims tylko wieczorem i to tez nie na dlugo, bo koljnego dnia kazdy idzie znow do pracy. Chcialabym w koncu odpoczac i zamiast snuc sie po domu 2 tygodnie wolalabym jechac gdzies nawet na tydzien (tymbardziej, ze finansowo wychodzi tyle samo). Poki co sa to luzne plany, ale mam nadzieje, ze cos z tego wyjdzie. A wiesz, ze jesli chodzi o przejmowanie sie swoim wygladem i opinia ludzi mam tak samo. Kiedys byly komentarze, ze "jestem jak kulka", "tocze sie" itp. Oczywiscie zanim ktos to powiedzial to nie mogl pomyslec i mowil to przy wszystkich, wiec czulam sie nie powiem nawet jak. Kiedys tez kiedy schudlam i wazylam 52 kg spotkalam swojego ex. Jemu szczeka opadla jak mnie zobaczyl, a jego kolega wyjechal z tesktem "ale Ty to brzuszek tez masz"... Oczywiscie sam lepiej nie wygladal, ale do mnie musial sie przyczepic. Dlatego tez kiedy przytyje nie mam ochoty widziec sie z nikim, bo jesli ja widze, ze przytylam to tym bardziej ktos kto nie widzial mnie jakis czas. Tez sie czasami zastanawiam czy sobie przypadkiem tego nie wkrecam, ale wydaje mi sie, ze tak rzeczywiscie jest. Wiem, ze wszystko co robie robie dla siebie i nie powinnam sie przejmowac opinia ludzi, ale niestety nie do konca to potrafie. Jeszcze ostatnio sie dowiedzialam, ze jakas znajoma mojej mamy stwierdzila, ze "lepiej wygladalam jak bylam grubsza". No kurna mac!!! Waze 64 kg zle, waze 48 tez zle... I kazdy oczywiscie ma jakis komentarz, bo przeciez moja waga jest najwazniejsza... A najlepsze jest to, ze moja siostra nigdy nie uslyszala zadnego komentarza, za to ja za kazdym razem, czy to spotkanie rodzinne, ze znajomymi czy kimkolwiek innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam nadzieje, ze wszystko sie ulozy i pamietaj, ze nauka jest najwazniejsza. Wiem, ze ciezko sie na niej skupic skoro wszystko inne nie wychodzi, ale lepiej nie robic sobie dodatkowych klopotow. Mi forum pomaga bardzo. NAwet jesli mam "zla passe" to zawsze w koncu sie zmotywuje. Ojjj ja tez uwielbiam "zwykle sniadania". Teraz wstaje niestety wczesnie i nie mam czasu na celebrowanie sniadan, ale w weekend uwielbiam wstac, zrobic sobie herbte i pyszne sniadanie i bez pospiechu, spokojnie zjesc. Od razu pozytywnie nastraja mnie to na caly dzien, a najelpiej kiedy na talerzu jest kolorowo :) Dzisiaj mialam mysli, ze kupie sobie cos do jedzenia (jestem sama, wiec pewnie byloby tego sporo) tym bardziej, ze skonczylam wczesniej prace z powodu swieta. JEdnak kiedy poszlam do sklepu powiem Ci, ze nie mialam na nic ochoty i stwierdzilam, ze nie bede na sile nic w siebie wpychac tymbardziej, ze w sobote zjadlam wiecej i wczoraj wieczorem tez ukroilam sobie 2 kawalki szarlotki. W koncu po powrocie do domu wskoczylam na stepper (wytrzymalam 40min) i jestem z siebie dumna. Za chwile zabiore sie za ogarniecie mieszkania, wiec tez jeszcze troche kalorii spale. Postanowilam, ze zjem cos malego i moze dzieki temu wyrowna sie weekendowy bilans. Ja sama nie wiem jak to ze mna jest, ze czasami nie mam kilka dni, a nawet tygodni, ochoty na slodycze czy fast-foody, a czasami jest tak, ze jadlabym codziennie i to najchetniej wszystko. W kazdym razie ciesze sie, ze dzis nie mialam na nic ochoty i nie musialam nawet "walczyc ze soba". Mam nadzieje,ze taki stan potrwa troche dluzej. Poki co uciekam i trzymam kciuki za Ciebie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze mi sie przypomnialo cos odnoscie przejmowania sie wygladem. Kiedys szlam do kolezanki (bylo oczywiscie goraco, a ja w jeansach udawalam, ze jest mi ok) i mijalam dwoch chlopcow w wieku ok.7-8 lat. Mijajac ich uslyszlalam "ale gruba dupa". Ja bylam w szoku, pomijam juz ten komentarz, ale Ci chlopcy mieli po 8 lat!!!! Wydaje mi sie, ze wlasnie przez to, ze ciagle slyszalysmy jakies komentarze oraz to, ze nasza waga to temat nr 1 dla niektorych osob, tak bardzo przejmujemy sie co powiedza inni. Takie komentarze rujnuja psychike, bo jak masz sie tym nie przejac skoro probujesz z tym walczyc. Poza tym to wszystko trwalo za dlugo i mialo miejsce w okresie "nastu" lat, a wydaje mi sie, ze wlasnie wtedy takie komentarze bierzemy najbardziej do siebie i gdzie tam caly czas je sobie przypominamy. Jest to chore, bo nigdy nie oceniam ludzi po wygladzie, a co zeby puszczac jakies komentarze na temat ich wygladu. Jednak rozumieja to chyba tylko ludzie, ktorzy sami maja problem z waga lub tacy ktorzy w 100% akceptuja siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×