papryczka chili 0 Napisano Sierpień 24, 2012 U mnie z tą pewnością siebie też jest różnie... Zależy, kiedy mogę sobie na nią pozwolić w 100%. Zdarzają się jednak często takie sytuacje, kiedy nie mam nawet odwagi się z sobą "obnosić", bo doskonale wiem, co ta druga osoba może o mnie pomyśleć (mimo, że teraz nie jestem już gruba zawsze myślę, że jak np. założę bardziej dopasowaną bluzkę, to ktoś będzie mógł mi dogadać, że mam gruby brzuch - takie myślenie mnie peszy). Niestety takie rzeczy zostają w psychice i chyba ciężko się z tego "wyleczyć". Tak samo jak z tym jedzeniem przy innych - nadal miewam z tym problemy, szczególnie, kiedy mam jeść przy szczupłych osobach, które do tego niespecjalnie lubię (przykład dziewczyn z roku - zawsze mam wrażenie, że jak jem coś niezdrowego w stylu zapiekanki to jak nawet nic nie powiedzą to sobie pomyślą, bo i ja nieraz widząc grubą dziewczynę opychającą się fast foodami tak pomyślę...). Problem tkwi w tym, że nie powinnam się przejmować, nawet jeśli rzucą jakiś komentarz, żart, czy coś sobie pomyślą (ale ciężko szczególnie, że wszyscy znają mnie w tej wersji sprzed odchudzania i zawsze mogą sobie pomyśleć, że jak będę jadła jakieś niezdrowe rzeczy to przytyję do tego co było, ale ja wiem, że nad tym panuję), wszak te wszystkie co są chude od urodzenia i nigdy z wagą problemów nie miały zapewne tak nie myślą - mają kompleksy na innym tle i możliwe, że tak myślą, że ja coś sobie pomyślę lub jak mnie wkurzą im przygadam - generalnie większość dziewczyn urodą nie grzeszy, a jak wiadomo figura i fajne ciuchy to nie wszystko, no i każda ma jakąś wadę, której ja nie mam. A to jedna ma żółte zęby, druga krzywe zęby, odstające uszy, czy jest zwyczajnie chuda jak patyk bez żadnych kształtów (ale od zawsze wiadomo, że publicznie bardziej potępia się otyłość niż kościotrupy - jak większość myśli w zaciszu swojego domu każdy wie). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Sierpień 25, 2012 cześć dziewczyny dzisiaj tak z samego rana a to dlatego że niedługo wychodzę w miasto a później ma wpaść siostra więc zapewne nie będę miała czasu aby tu zajrzeć. kimczi co do wyższej wagi naprawdę nie ma się czym przejmować bo tak jak pisała papryczka bankowo jest to spowodowane @ i niebawem wszystko wróci do normy. jeśli chodzi o pracę to trzymam kciuki i naprawdę życzę aby ci się udało :-) zapewne na rozmowie nie było tak źle jak ci się wydaje, ale zawsze najtrudniej samemu siebie obiektywnie ocenić, ( zawsze wydaje nam się że mogło być lepiej, a że jednak mogłam powiedzieć to, a tamto to było niepotrzebne itp .) pozatym myślę że zostanie wzięty pod uwagę również fakt iż nic o tym nie wiedziałaś, nie miałaś możliwości żeby się w jakikolwiek sposób przygotować, nastawić psychicznie i tak naprawdę poszłaś tam z marszu. kimczi a mogłabyś napisać coś więcej o tej swojej diecie oczyszczającej, może też bym się skusiła akurat wtorek i środę mam wolną więc na spokojnie mogłabym sobie przygotować jakiś dobry obiadek a mam właśnie w domu kasze gryczaną prażoną( rozumiem że to serwujesz na obiad a reszta posiłków normalnie?) pisałyście o tym jak kiedyś wyglądał wasz dzień pod względem jedzeniowym, u mnie było odwrotnie a mianowicie nigdy nie jadałam śniadań ( nawet jak chodziłam jeszcze do szkoły) -wiem błąd, pierwszy posiłek zjadałam ok godz. 12-13 i przeważnie były to jakieś płatki, musli, twarożek. czasami bułka z dżemem czy wędliną, w ciągu dnia przeważnie owoce albo jakaś sałatka( sporadycznie obiad czy jakieś fast-foody, chociaż nie powiem zdarzało się) no i teraz przechodzimy do sedna, wieczór...a ja zajadałam się wtedy jakimiś kanapkami, tostami, parówkami czasami smażoną kiełbasą, że o naleśnikach czy jakiś kluskach nie wspomnę, no i oczywiście obowiązkowo przy wieczornym seansie musiały być słodycze do pochrupania, także w dzień jadłam bardzo mało a wieczorem wszystko nadrabiałam i to podwójnie ;-( co do jedzenia przy innych nie mam z tym jakiegoś problemu, chociaż ostatnio jak byłam w pracy i jadłam pierogi koleżanka do mnie mówi...jesz pierogi ? przecież się odchudzasz? kurcze ale czy to oznacza że mam żyć powietrzem( fakt odechciało mi się tych pierogów) kryje się jedynie wtedy kiedy mam napad, albo wychodzę z domu i jem tak żeby nikt nie widział, albo jem gdy nikogo nie ma w domu( wtedy się wstydzę, myślę sobie że gdyby ktoś zobaczył ile jestem wtedy w stanie w siebie wrzucić to by się przeraził, potrafię np. kanapkę z serem zagryzać batonem a w między czasie już robię sobie jakiś inny posiłek) i wiecie co jest najgorsze, zacieram ślady ;-) czyli z domowego jedzenia nie jem praktycznie nic, np ze trzy cukierki czy jakiegoś wafelka-niewielkie ilości żeby nikt się nie zorientował, po prostu idę do sklepu i robię zakupy, przeważnie więcej niż jestem w stanie pożreć( no ale wtedy jadłabym oczami a często żołądek już nie może pomieścić) i co wtedy- wyrzucam jedzenie, tak... wyrzucam jedzenie do śmieci żeby nikt nic nie wiedział( ostatnio kupiłam sobie ciasto drożdźowe , nie dałam rady zjeść całego bo było mi wręcz niedobrze a wstydziłam się zostawić taki kawałek( mama również czasami kupuje to ciasto- i co by sobie pomyślała- boże jak ona mogła tyle zjeść?) dlatego wolałam zatrzeć ślady swojego obżarstwa i wyrzucić resztę tego ciasto, żeby nikt nic nie wiedział. wiecie co, faktycznie to jak postrzegamy siebie same a jak widzą nas inni to dwie różne kwestie i pewnie sprawa naszej wypaczonej psychiki( np mama z siostrą ciągle mi powtarzają" po co ty się odchudzasz, przecież dobrze wyglądasz" ale ja patrząc w lustro widzę tylko duży tyłek i grube nogi, gdy ważyłam te 5 kg mniej czułam się super, naprawdę czułam się ładna, miałam ochotę ładnie się ubrać, zadbać o siebie, wyjść ze znajomymi a teraz najchętniej siedziałabym w domu, nic mi się nie chce, nawet na zakupy nie mam ochoty:-( wstydzę się nawet wrócić na siłownię bo myślę sobie że jak mnie tam zobaczą to pomyślą sobie ( po tym jak ostatnio mój tyłek został skomentowany) że gdy będę szła w tych dresach to będą patrzeć na mnie i myśleć sobie..boże jak jej dupsko urosło... napiszę może jeszcze swoje menu na dzisiaj, raczej nic się nie zmieni ( chociaż nigdy nic nie wiadomo) ale jestem dzisiaj jakoś pozytywnie nastawiona ;- ) śn. niestety nic ale dzisiaj tak wyjątkowo, nie wyrobię się poprostu 2śn, jabłko ob. kasza manna na mleku, tak jakoś mnie naszła ochota kol. jogurt naturalny i zapewne jakaś kromka razowca z dodatkami do usłyszenia, no i dobrego dnia wam życzę :-) ach.. i jeszcze jedno, dziewczyny czy wy wierzycie w złośliwość rzeczy martwych? bo to ciasto które stoi w kuchni na stole, woła do mnie, naprawdę :-)...przyjdź i zjedz mnie...( mama już wczoraj wieczorem upiekła a teraz kusi, ale jak powiedziałam nie skusze się nawet na kawałek, i tak wczoraj przegięłam z tymi ciasteczkami) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 25, 2012 Hej! Moja motywacja dziś wróciła, bo rano na wadze ujrzałam 64,8kg :):) Nie zmienia to faktu, że dziś już na chwilę obecną przegięłam z jedzeniem, bo magiczne 1000kcal przekroczone, a jeszcze obiad przede mną. Pocieszam się, że sprzątaniem i praniem uda mi się trochę zbędnych kalorii stracić. Menu: śniadanie 1 - jajecznica z 2 jajek z pomidorem, serem wędzonym i przyprawami (pychotka), 2 kromki chleba orkiszowego z salami i serem wędzonym + pomidor śniadanie 2 - rogalik z marmoladą, cukierek (ta wiśnia w czekoladzie z wczoraj) przekąska - kitkat karmelowy (musiałam!), szklanka soku z jabłek (z sokowirówki, więc nie mam pojęcia ile mogło to mieć kalorii) Na obiad chciałabym zjeść kaszę gryczaną z sosem pieczeniowym i Stimerię na parze :) kinutka - ja ostatnio jako "dzień oczyszczenia" zrobiłam sobie dzień marchewkowy, może czytałaś. Jadłam tylko marchewkę w różnej postaci i następnego dnia na wadze zobaczyłam 64,8kg bodajże, więc jak dotąd moja najmniejsza waga. Później się popsuło, bo byli goście, miałam masę słodyczy i nie b łam w stanie sobie odmówić lub racjonalnie tego rozplanować. W każdym razie polecam, jeśli lubisz marchewkę - miałam dość marchewki to fakt, ale nie byłam głodna aż do wieczora (bo jadłam wtedy bez ograniczeń czasowych, wszak to tylko marchewka) i obliczając ilość zjedzonych kalorii na pewno nie było tego dużo, może max. 800kcal, bo do gotowanej marchewki dodałam trochę masła i cukru, poza tym soczki marchewkowe też swoje kalorie mają. Z tymi pierogami i tekstem koleżanki... Najwidoczniej ona nie wie na czym polega zdrowe odchudzanie, więc trzeba było ją uświadomić. Żadna z diet (Dukana, kopenhaska, kapuściana, south beach, czy jakakolwiek inna) nie przynosi wymarzonych efektów, najczęściej efekt jojo murowany, no i nie może być stosowana wiecznie, bo zawsze czegoś zabrania, a dieta, czyli zmiana nawyków żywieniowych to po prostu ograniczenie ilości kalorii i nie rezygnowanie z niczego. Wiadomo, że na co dzień chipsów nie jadam, ale raz na jakiś czas jak mnie najdzie ochota, czy ktoś będzie częstował bez problemu mogę sobie pozwolić, czyli, że wiadomo, że jeszcze kiedyś zjem, bo lubię, ale z umiarem. Więc nie rozumiem podejścia niektórych ludzi, którzy uważają, że jak ktoś jest na diecie powinien sobie czegoś odmawiać, a już szczególnie takich rzeczy jak pierogi! Są kaloryczne, ale chyba lepsze to niż fast foody. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 25, 2012 Jak zwykle plany mi się troszkę pokrzyżowały z rzeczywistością. Oczywiście na wadze już jest cały kilogram więcej, a nadal jestem głodna :( Wciąż ogarniam ciuchy (w sumie to jedyna motywacja, bo niektóre mam tak wielkie, że sama się sobie dziwię jak mogłam to kiedyś nosić!), a jeszcze panie mnie czeka, ale poza tym w szafie mam teraz autentycznie pustki. Mimo to stwierdziłam, że po co trzymać coś czego na pewno nie założę, nieraz wolę założyć to samo, ale w innej kompozycji niż zakładać coś w czym się nie czuję. Najbardziej żal było mi wyrzucić spódniczkę jeansową taką lekko zwężaną, bo jest boska, szkoda tylko, że nie 2 rozmiary mniejsza... Tak samo ciężko rozstać mi się z płaszczami, jeden wywaliłam, drugi wzięła mama, a trzeci to najnowszy nabytek, wyczekany, jeden jedyny jaki przyszedł i pamiętam, że prosiłam szefową nawet o wcześniejszą wypłatę, ale już po kilku miesiącach noszenia zrobił mi się za duży, bo jakoś zimą zaczęłam się odchudzać, a teraz jest istna katastrofa!! To rozmiar 44, a przymierzyłam dziś płaszczyk siostry w rozmiarze 36 (z tego samego stylu, tylko troszkę inny model) i był mi idealny!! Co do jedzenia tatuś oczywiście kupił świeże buły, więc się skusiłam. Uznałam jednak, ze to będzie zamiast obiadu, więc zjadłam 1 taką bułkę z dżemem i serem żółtym i ketchupem, ale nie wiem, czy tak wytrwam do wieczora. Najwyżej jogurt lub serek zjem (wczoraj wieczorem jak tylko zeszłam na dół tata oznajmił mi, że kupił cały kartonik serków Danio, a tylko czekałam aż narobi mi na coś ochoty). Z kolei dziś doszły mnie słuchy, że jutro robią grilla. No żyć nie umierać :D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Sierpień 25, 2012 wpadłam tylko na chwilę poczytać co tam u was:-) paryczka gratuluje wagi, naprawdę zazdroszczę że tak ci ładnie spada( pomimo tego że czasami pozwolisz sobie na jakiegoś wafelka czy cukierka to i tak waga idzie w dół, także super) a co do ważenia to zapewne wiesz, ale najlepiej rano i na czczo , wiadomo że w ciągu dnia zawsze będziemy ważyły więcej ( ja gdy się ważyłam ostatnio, w ciągu dnia po zjedzonym obiedzie a z tego co pamiętam był to tylko jakiś twarożek i ogórki to zobaczyłam 50.9kg a gdy zważyłam się następnego dnia rano żeby zrobić stopkę było już 50kg, więc sama widzisz jaka różnica. papryczka a może warto wybrać się do krawca i zapytać bo może niektóre z tych rzeczy dało by radę przerobić lub zwęzić, jeśli chodzi o płaszczyk to raczej byłoby ciężko, wydaje mi się że za duża rozbieżność między rozmiarami ( ale teraz doskonale widać ile już schudłaś,) podziwiam :-) :-) jeżeli chodzi o dzień marchewkowy to oczywiście czytałam i chyba się skuszę, także w środę zrobię sobie takie oczyszczanie, myślę że u mnie nie będzie z tym problemu bo marchewkę lubię w każdej postaci. u mnie wszystko zgodnie z planem, więc to co zaplanowałam to zjadłam, dodatkowo wpadło jeszcze jakieś jabłko na mieście( jednak wyjście bez śniadania nie było dobrym pomysłem) i łyżeczka sałatki takiej warzywnej ale tylko na spróbowanie bo mama prosiła żebym zobaczyła czy nic "jej nie brakuje" i czy nie trzeba jeszcze doprawić..więcej grzechów nie pamiętam ;-) na ciasto na szczęście się nie skusiłam, prawdę mówiąc nie miałam nawet zbytnio ochoty, aż dziwne, dobrze że już spora część zjedzona a większa połowa tego co zostało jest już spakowana dla siostry, mam nadzieję że reszta równie szybko zniknie, bo nie znam dnia ani godziny kiedy moja ochota na słodkie znowu wróci i lepiej aby tego ciasta już nie było, bo na pewno na jednym kawału by się nie skończyło ;-) ach... no może nie tak do końca zgodnie z planem, na mieście miałam pozałatwiać tylko kilka spraw, a oczywiście wróciłam z marynarką- kolejną i sukienką( ale z tego zakupu jestem naprawdę zadowolona) może do końca nie leży tak jak bym chciała ale gdy zgubię te parę kg na pewno będzie super, także dodatkowa motywacja jest :-) papryczka a co do grilla, przygotuj sobie jakąś lekką sałatkę, chude mięsko i będzie ok, a nawet jak się skusisz na jakąś kiełbaskę czy cokolwiek innego wliczysz do bilansu, oczywiście jako kolację i będzie git ;-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 25, 2012 Ja dziś pogrzeszyłam dość ostro, bo całkiem niedawno zjadłam chyba z pół paczki orzechów laskowych w czekoladzie, jedno ciasteczko zbożowe i rządek czekolady ;/ A nadal mam na coś ochotę - wszystko przez to, że nie jadłam dziś obiadu. Jutro dla bezpieczeństwa mojej diety się nie zważę i postaram żyć myślą dzisiejszej wagi z rana - takie małe oszustwo :) Wiele z tych rzeczy, które wyrzuciłam nie były już w moim stylu, a to czego nie miałam serca wyrzucić wezmę do krawca jak będę odbierała sukienkę i zapytać, czy da radę coś zrobić :) Sama jestem w szoku, że w końcu mi się udało, ale i tak nadal nie jestem tak w pełni zadowolona ze swojej wagi, jak już pisałam 5 z przodu by mnie uszczęśliwiła i wtedy mogłabym zacząć na dobre ćwiczyć. Swoją drogą muszę w końcu koleżankę zmobilizować na siłownię, bo to niby ona wyszła z pomysłem, a wciąż to odwleka. Oj ja niedługo też ponowię dzień marchewkowy, bo raczej pozytywnie wspominam :) No i gratuluję dnia zgodnego z planem i co więcej odmówienia sobie ciasta! Ja bym nie potrafiła :D Na grilla podobno mają być jakieś udka, czy coś w tym stylu, więc znając siebie skuszę się na kawałeczek, ale za to śniadanie zjem mniej kaloryczne niż dzisiaj. Oby tylko kaszanki nie było, bo uwielbiam, a obiło mi się o uszy coś o kaszance. Toż to ma przecież tyle kalorii! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 26, 2012 Hej :) Jednak się dziś rano zważyłam...65,4kg :) Więc szału nie ma, ale jestem na dobrej drodze. Dzień zaczęłam od dietetycznego śniadanka, czyli kromka chleba razowego z ziarnami z twarożkiem, 2 te małe kabanosy i kawa rozpuszczalna (oczywiście czarna, bez cukru, więc nawet jeśli ma z 5kcal to tego nie wliczam, bo na innych rzeczach zaokrąglam :D). Zaraz biorę się za ciąg dalszy porządków w szafkach, później pokój, prasowanie o ile coś z wczoraj mi wyschło, ewentualnie jak coś jeszcze znajdę do prania to pranie i jak się wyrobię od dawna planowałam ogarnąć szafki w kuchni, bo nikt się za to nie weźmie i dokończyć szorowanie prysznica ze smug. Także wątpię bym znalazła dziś czas na typowe ćwiczenia, czy jogging. A co do diety zobaczymy, ale jestem dobrej myśli :) kimczi - rozumiem, że urodziny chłopaka i wypad do suski baru się udał? :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 26, 2012 Zamierzam już dziś nic nie jeść i położyć się wcześniej spać, więc wpadłam na chwilkę zdać sprawozdanie. Tak więc myślałam, że będzie lepiej, a było przeciętnie. Na drugie śniadanie zjadłam serek Danio straciatella. Później tylko się dojadałam (rządek czekolady, ciasteczko zbożowe), na obiad kajzerka, mała pałka i małe udko z grilla, a przed chwilą naleśnik z konfiturą jagodową i szklanka napoju multiwitamina. Kalorycznie wyszło ok. 1300kcal, ale mam nadzieję, ze spaliłam coś podczas szorowania prysznica i porządków w pokoju (jeszcze tylko drobnostki ogarnę, umyję podłogę i koniec). Wyrzuciłam tyle ciuchów, że teraz autentycznie wszystkie (na cały rok, nawet z kurtką skórzaną) mieszczą mi się w szafie, która ma może 1,2m szerokości i jeszcze 7 wieszaków mam wolnych, a wrzuciłam tam nawet bluzki i swetry! Przypuszczam, że po wypłacie troszkę ją wypełnię, ale i tak wyszło na to, że kompletuję garderobę od podstaw. Piszcie co u was :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 26, 2012 Hej! Sorka, ze mnie tyle nie bylo, ale ten weekend byl dosc intensywny, wiec same rozumiecie :) Moja waga byla chyba na prawde wina okresu. Czuje sie zdecydowanie lzejsza i wydaje mi sie, ze waga troche spadla. Co do moja "dnia oczyszczajacego". W sumie moje menu wyglada normalnie. Jest w nim 5 posilkow, owoce itd. Nigdy nie probowalam takiego dnia jak papryczka np. zeby jesc sama marcheweke, ale slyszalam, ze jest to cos dobergo i warto 1-2 razy do roku taki dzien sobie zrobic. Czytalam nawet kiedys o tym i jest duzo przepisow na rozne calkiem pozywne koktajle, ktore nie sprawia, ze bedziemy glodne, a rzczywiscie oczyszcza organizm. Ja zazwyczaj jem w taki dzien na sniadanie 2 wasy z jakas wedlina i np. ogorkiem. Pozniej na 2 przerwach normalnie- owoc plus na kolejne sniadanie kanapka. Na obiad gotuje wtedy kasze i robie warzywa na parze. I jem tylko to. Jedna torebka kaszy starcza mi na 2 dni, wiec robie 2 takie dni. Pozniej jem juz normalne obiady tylko w mniejszych porcjach. Staram sie jedynie robic tak, ze jesli przez 2 dnia na obiad byl kotlet z ziemniakami i surowka, kolejny obiad zrobic lzejszy np. zupa czy cos na parze itd. Wczoraj w zasadzie nie jadlam nawet sniadania. Od razu pojechalismy do centrum wszystko zalatwic. W miedzy czasie zjadlam kit kata, bo bylam juz mga godna. Na 17 mielismy rezerwacje wiec dopiero o tej godzinie zjadlam obiad. Troche tego sushi zjadlam, ale najadlam sie tak akurat. W sumie jeszcze nigdy nie najadlam sie tak sushi, zeby byl ociazala. Nawet nie wiem czy tak sie da, bo w sumie jest dosc lekkie. Dzis grzeszkow bylo nieco wiecej. Na sniadnie jajecznica. Pozniej przyjechal brat mojego chlopaka. Wypililam 2 male piw (0,33l) i troche chipsow, ale niewiele. Na obiad byly bulgugi, czyli karczek z cebula, zielona cebulka w roznych przyprawach i pascie paprykowej podawany z ryzem. Ja do tego zjadlam jeszcze w ramach surowki troche ogorkow ze sloika- taka a'la salatka. Nastepnie byl jeszcze brownies i na tym koniec. W sumie troche tego bylo, ale wydaje mi sie, ze kalorycznie nie jest az tak zle. Okolo 2000 tys kcal jest na pewno, ale nie wydaje mi sie by bylo duzo wiecej. Jesli chodzi o garberobe to tez bede musiala zaczac ja kompletowac. W sumie nie mam zbyt duzo ciuchow. Chcialabym jeszcze poczekac tak okolo miesiaca- 1,5 i pojechac na jakies wieksze zakupy. W tym roku bede tez musiala kupic buty zimowe i jakies jesienne. Bluzki, swetry, spodnie, wiec troche sie tego uzbiera. Dobra ja uciekam. Troche jestem zmeczona po tym weekendzie, ale pozytywnie :) Do jutra! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 27, 2012 Hej:) Tym razem ja "cierpię" na okres... Na szczęście jakoś tak intuicyjnie się dziś nie zważyłam, ale o dziwo do wczoraj wielce podwyższonej wagi nie zauważyłam, a dziś dostałam okres (zazwyczaj już kilka dni przed czuję się ociężała i nabrzmiała). W związku z tym dzień mam paskudny, musiałam przemęczyć się z bólem brzucha i innymi dolegliwościami oraz zaspokoić swoją chęć na coś słodkiego ;/ Póki co więc ważyć się nie zamierzam. Moje menu: śniadanie 1 - 5 tych małych kabanosów (w końcu je dojadłam, raczej więcej nie kupię, bo jakieś szałowe nie były) - w ogóle miały być płatki, ale nie było mleka, co więcej rano odechciało mi się jeść jak poczułam, że coś mi się zrobiło w buzi, prawdopodobnie afta, na szczęście już znika śniadanie 2 - kajzerka z nutellą i masłem orzechowym, 2 ciasteczka zbożowe, gorący kubek grochówka śniadanie 3 - jogurt ze zbożami 0% tł. obiad - pół woreczka kaszy gryczanej z ciemnym sosem pieczeniowym, Stimeria na parze pod wieczór - porcja rolady lodowej tiramisu Jak na pierwszy dzień okresu to i tak uważam, że nie jest źle. Wszak pokonałam chęć na dalsze opychanie się słodyczami, które dopadło mnie po tych lodach. I w końcu moja nowa sukienka zawisła dziś w mojej szafie!! Odebrałam ją od krawcowej, zrobione jest porządnie (sprawdzona krawcowa, więc zaniosłam jej jeszcze za duży sweterek ażurowy do przeróbki), plamki od razu zeszły jak lekko potarłam wodą z mydłem. Teraz tylko czekać na odpowiednią pogodę :) Zaraz chyba pójdę myju i spać, bo jakaś taka słaba jestem i standardowo dziwne myśli mnie nachodzą, a nie chciałabym tej chwili słabości "zajeść". Poza tym rano i tak muszę wstać do pracy. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Sierpień 28, 2012 cześć dziewczyny! wpadłam tylko na chwilę, zameldować że dalej jestem z wami, przez ostatnie dwa dni miałam problem z internetem więc stąd moja nieobecność. poczytam was wieczorem bo na pewno jeszcze zajrzę a zaraz wychodzę, umówiona jestem do fryzjera( trzeba odświeżyć kolor i podciąć trochę te zniszczone końcówki) a później z siostrą na zakupy ( tym razem to ona kupuje ja tylko oglądam i doradzam ;-) ach... no i jeszcze niedziela totalnie bo bani , dzień całkowicie zawalony, przyjechali znajomi a więc było i ciasto (3 kawałki ;-( spaghetti na obiad i to dosyć duża porcja bo uwielbiam, kolacja zbyt późna, duża i za bardzo kaloryczna w międzyczasie jakieś orzeszki solone ze trzy michałki i pewnie coś jeszcze o czym zapomiałam. Wczoraj już się trochę ogarnęłam :-) śn. pół grahamki z masłem , serem ,polędwicą i pomidorem 2 śn.brzoskwinia ob. filet z mintaja pieczony bez tłuszczu i trzy łyżki czerwonej kapusty kol. jabłko. mam nadzieję że to już koniec zlej passy i nie będzie więcej takich dni jak ta nieszczęsna niedziela. pozdrawiam was i do wieczora :-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 28, 2012 Za to mój dzisiejszy dzień upływa pod hasłem KATASTROFA. Zupełnie nieplanowana, nie że jakieś obżarstwo, nie że gorszy dzień (choć mam okres i nie najlepiej się czuję), ale po prostu nie do końca przemyślane menu - zbyt dużo kalorycznych, a kiepsko sycących rzeczy ;/ Wyglądało ono tak (na chwilę obecną, bo nie wiem, co będzie dalej): śniadanie 1 - 2 kromki chleba zwykłego z serem żółtym i serkiem topionym śniadanie 2 - maślanka truskawkowa (0,5l), mała paczka paluszków solonych przekąska - rogalik taki jakby z lekka z ciasta francuskiego z nadzieniem wiśniowym, kromka pieczywa ryżowego paprykowego obiad - całe opakowanie (350g) surówki meksykańskiej, 2 filety z dorsza smażone oczywiście w głębokim oleju Planuję dziś biegać, ale jeszcze nie wiem jak to wyjdzie, bo mam jeszcze coś do załatwienia, no i mam okres, więc nawet nie mogłabym zbyt długo biegać, bo lekki ból brzucha wciąż czuję. Najważniejsze, że znów mam dobrą passę, jeżeli chodzi o ważenie, bo nadal twardo się nie ważę i oby tak pozostało jak najdłużej - po co mam się niepotrzebnie stresować, szczególnie, że teraz na bank ważę więcej przez okres. Dziś w ogóle taki zamotany dzień, bo się okazało, że nawet do piątku nie popracuję, a tylko do dziś (w tej firmie tak wszystko na ostatnią chwilę, w ogóle nie można się dogadać, pieniędzy na razie nie ma, ma do mnie dzwonić jeszcze w tym tygodniu, zamieszanie nagle z jakąś dziwną umową zrobiła i nikt nie wie o co chodzi), tak więc jestem wybita z rytmu przez nieoczekiwaną, nagłą zmianę planów. Dziś muszę na spokojnie wszystko sobie poukładać, tak by już od jutra załatwiać to co odkładałam ostatnio z braku czasu, no i oczywiście postaram się jakoś lepiej rozplanować kolejne dni w kwestii diety :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 28, 2012 Hej Sorka, ze mnie wczoraj nie bylo, ale wrocilam do domu po 18tej i praktycznie od razu usnelam, bo bolala mnie glowa. To na pewno przez pogode, bo zmienia sie codziennie po 3 razy. Wczorajszy dzien byl w miare ok, bo jadlam to co dzis, czyli: sniad- wczoraj: 2wasy z wedlina, dzis bylo musli 2sniad- jablko 3sniad- kanapka przeskaska- chispy(!!!!)- zaraz napisze dlaczego obiad- pomidrowa z ryzem (wlasnie sie podgrzewa). Niestety, ale te przekaski wyszly przez moja prace. Zarowno wczoraj jak i dzis zadzwonila do mnie dziewczyna i zapytala czy moge odplatnie jechac w kilka miejsc. Stwierdzilam, ze jest taka mozliwosc, ze mnie sprawdzaja na to stanowisko, ktore mi proponowali dlatego sie zgodzilam. Ostatnio tez mam taki czas, ze nie moge sie ogarnac zyciowo jak i dietowo. Nie wiem z czego to wynika, ale mam jakies zmienne nastroje. Raz mi sie wydaje, ze moge osiagnac wszystko to co chce, a za chwile lapie mnie jakis dol. Musze sie wziac w garsc, ale jak?!?!?! Propozycje? Kiniutka pisalas wczesniej, ze tez jadlas po kryjomu albo wyrzucalas jedzenie. Mialam podobnie i wstydze sie tego do dzis. Kiedys nawet moja mama zajrzala do biura, bo czegos szukala, a tam masa papierow po slodyczach. Pamietam nawet, ze po tym co zobaczyla poderzewala, ze mam bulimie... W sumie jak mysle o tym teraz to sie jej nie dziwie. To tyle jesli chodzi o dzis. Nie rozpisuje sie za bardzo, bo jakos nie mam weny na nic. Na prawde poszukuje jakiejs motywacji do zycia :) Ooo wiem co mialam Wam jeszcze napisac. W przyszla sobote mamy firmowa impreze. Nie chce mi sie za bardzo isc, bo widzialam co sie dzialo w tamtym roku. Pol firmy kupuje sobie specjalnie ciuchy, robie probne makijaze jakby to byl slub. Oczywiscie kiedy powiedzialam, ze sie nie wybieram to sie zaczelo. Codziennie slysze 1000 powodow dlaczego powinnam isc. Mowilam, ze to bedzie ostatni weekend w ktory bedzie brat mojego chlopaka i do nas przyjezdza, bo pozniej mozemy sie widziec dopiero w grudniu albo i nie. No ale przeciez nie przetlumaczysz.... Ojjj ciekie to zycie ciezkie :) Trzymajcie sie do (mam nadzieje) bardziej optymistycznego jutra! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Sierpień 28, 2012 jestem i ja, dopiero wróciłam także padnięta jestem strasznie, kurcze jak takie chodzenie po sklepach może być męczące, poprostu padam, no i oczywiscie nie byłabym sobą gdybym nic nie kupiła, także kolejne buty zalegną w mojej szafie- fakt niedrogie i naprawdę fajne, mega różowe baleriny :-) ach...buty to mój nałóg :-) przez to całodzienne wyjście moje menu było następujące; śn. jogurt naturalny z garstką płatków 2śn.brzoskwinia no i w mieście jabłko, kefir naturalny, duże cappuccino i prawdę mówiąc czuję już lekkie ssanie ale nie będę już nic jadła bo pewnie jeszcze trochę posiedzę, pogapię się w tv i pójdę spać, na szczęście jutro wolne także w końcu zamierzam się wyspać. papryczka a twoja praca to była tylko taka sezonowa czy chciałaś tam zostać na dłużej, uważam że powinnaś wcześniej zostać poinformowana że dzisiejszy dzień jest twoim ostatnim w tej pracy, no ale z drugiej strony czego można oczekiwać... robią sobie co chcą i traktują nas (pracowników) jak im się podoba :-( przykre to ale prawdzie a zbyt dużo odzywać się też nie można, wiadomo jak nie ty to kto inny, chętnych do pracy jest dużo. dziewczyny a co do wymiany garderoby to są dwa plusy...nowe ciuszki:-) i to w mniejszym rozmiarze:-) nic tak nie cieszy :-) :-) papryczka i jak biegałaś ? bo ja mimo tego ze mam gdzie to jakoś nie mogę się zmobilizować, coś leń mnie dopadł ostatnio i to straszny;-) ja na wagę też nie staję , chociaż ostatnio miałam ochotę się zważyć, ale wiedziałam że po tej nieszczęsnej niedzieli na pewno będzie więcej więc wolałam się nie potrzebie nie stresować , bo znając siebie , stwierdziłabym ze to wszystko bez sensu, całe to moje odchudzanie skoro tyle sobie odmawiam a nie chudnę, znowu bym się nażarła, później znowu miałam bym wyrzuty sumienia i zaczynałabym po raz enty to swoje odchudzanie...boję się nawet co waga pokaże na koniec miesiąca ( jakoś nie widzę po sobie aby coś spadło) dlatego jutro tak jak planowałam robię dzień marchewkowy. kimczi nic się nie odzywa, chyba jeszcze regeneruje siły po weekendzie:-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 29, 2012 Hej! W sumie to nie mam się czym chwalić, bo dnia już naprawić nie mogłam. Jedyne co mogłam zrobić to nie popsuć go do końca i chyba się udało, bo zrobiłam się potwornie głodna :D Od czasu obiadu piłam tylko jakiś napój i zjadłam 3 morele. Nie biegałam, ale to głównie dlatego, że jak wróciłam do domu było już ciemno na dworze. Nadrobię w najbliższym czasie. kimczi - jak się ogarnąć życiowo sama chciałabym wiedzieć, ale za to moja motywacja do odchudzania stokrotnie wzrosła jak zobaczyłam nowe fotki prawdopodobnie już byłej dziewczyny mojego byłego, dla której mnie rzucił. Paszczur to taki, że nigdy zazdrosna nie byłam, ale teraz w dodatku się spasła jak nigdy hahaha. Nigdy nie miała godnej pozazdroszczenia figury (o urodzie nie wspominając, bo jest zwyczajnie brzydka i nie jest to tylko moja, subiektywna opinia), ale to zdjęcie, które dodała ją zwyczajnie kompromituje :D Raz, że gruba, a dwa, że ubrana gorzej niż ja na jogging. Wniosek jest jeden - mój były wyrywa laski, wszystko pięknie ładnie, z czasem każda się roztyje (specjalnie wybiera podatny na to typ), a później ją rzuca. No chociaż u mnie to była zapewne też kwestia antykoncepcji no i depresji, którą miałam już po tym jak mnie rzucił. Nie mniej jednak ostatecznie wyszło mi na dobre :) kiniutka - co do mojej pracy to praca dorywcza, nawet nie wiedziałam, że tak długo tam zabaluje. To jest zakład poligraficzny i po prostu jak mają więcej zamówień i stali pracownicy nie dają sobie rady, to zatrudniają kogoś z zewnątrz - oczywiście standardowo "po znajomości". Ale prawda jest taka, że organizacji to tam żadnej. Dobra, ja zmykam do łóżeczka, bo oczka znów mam czerwone (dziś jak kupowałam soczewki dowiedziałam się, że to prawdopodobnie od płynu do soczewek tak mi się dzieje, więc będę musiała wrócić do tego, który używałam wcześniej), a rano masa spraw do załatwienia i oby jutrzejszy dzień dla każdej z nas był LEPSZYM!! Jak mawiają "w grupie siła" :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Sierpień 29, 2012 ja tylko na chwile, powiedzieć że dzisiejszy dzień zawalony totalnie, nie piszę co zjadłam bo nie chcę was przerazić, także kimczi nie jesteś sama ja też jakoś nie mogę się ogarnąć i z dietą i z życiem, niestety pomóc też nie pomogę bo jak widzisz sama sobie z tym wszystkim nie potrafię poradzić :-( trzymajcie się dziewczyny, wiecie czasami mam po prostu dosyć tej diety, chciała bym żyć normalnie, cieszyć się z głupot mieć pozytywną energię w sobie a tego ciągle brak... a nie ciągle odchudzać się , nawalać , mieć wyrzuty sumienia, i od nowa dieta i tak ciągle i ciągle, mam już dosyć :-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 29, 2012 Hej! Papryczka- troche nieladnie, ze nie dali Ci znac wczesniej kiedy jest koniec pracy. Niestety ja tez przezywalam to wielokrotnie :/ Ja nie wiem co to za problem powiedziec komus tydzien wczesniej, ze praca sie konczy i tyle, a nie zostawiaja czlowieka z dnia na dzien :/ Ja tez bede musiala jechac tak za miesiac na zakupy. W sumie musze kupic ze 2 pary spodni. Poza tym nie mam w ogole takich ciuchow jesienno- zimowych. Takze w tym roku bede sie musiala konkretnie rozejrzec. Jeszcze czeka mnie kupno kozakow. Zostaly mi jedynie takie plaskie buty za kostke, ale w sumie nie sa one zbyt wyjsciowe i bede zmuszona kupic cos konkretniejszego. Co do diety: sniad- musli 2sniad- jablko 3sniad- kanapka plus salatka z brokulowa z jajkiem, rzodkiewka i ogorkiem obiad- zupa pomidorowa z ryzem. Poza tym czuje , ze jestem troche chora. W pracy myslalam, ze juz nie wytrzymam. Blo mi tak zimno i w pracy i w domu, ze szok. Teraz tez uciekam, polkne gripex na noc i mam nadzieje, ze mi sie polepszy jak sie troche wygrzeje :/ Trzymajcie sie i do jutra! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 29, 2012 kinuitka - doskonale Cię rozumiem, ja chciałam nawet dzisiaj się tu nie udzielać, bo mój dzisiejszy dzień to jedno wielkie obżarstwo. Nie mam pojęcia dlaczego, bo ani nic specjalnego się nie wydarzyło (ba wręcz przeciwnie, byłam na pobraniu krwi, a po południu już miałam wyniki badania, bałam się strasznie, ale jestem zdrowa - może z tej radości tak sobie dziś odpuściłam?), ani na okres nie będę zwalać, bo już się kończy, a i tym razem wyjątkowo "lajtowy" był... Ale w przeciwieństwie do Ciebie napiszę co zjadłam - może Cię to w jakiś sposób pocieszy :) śniadanie 1 - 2 kromki chleba orkiszowego z szynką konserwową (taką z puszki), pasztetem zapiekanym i jakimś wędzonym + ketchup obowiązkowo śniadanie 2 - banan przekąska - 2 gałki lodów w wafelku, 2 rogaliki jeden z serem, drugi z marmoladą (to te co ostatnio na mieście na ciepło, generalnie wielkie nie są, ale dość "nabite", więc pewnie swoje kalorie mają) przed obiadem - 2 brzoskwinie obiad - cały woreczek ryżu z sosem pieczarkowym, który na końcu najedzona już wylizywałam z garnka ;/ To miał być koniec, ale się zważyłam, choć wiem, że nie powinnam. 66,1kg no więc pozwoliłam sobie na dużego WW (w sumie nie wiem, czy dlatego, że tak strasznie dużo ważę, "to mogę", czy dlatego, że nie jest najgorzej z moją wagą, więc "mogę sobie pozwolić), po czym chwila przerwy i 6 wafelków przekładanych kremem truskawkowo-śmietankowym (1 ma 51kcal, ale wtedy się o tym nie myśli - później porozdawałam większość tych wafelków po rodzinie, żeby nie kusiło :D), no i na koniec tak czaiłam się na takie wafelki, mam kakaowe i czosnkowe. W końcu otworzyłam (czosnkowe na zmianę smaku), a bo tak pisałam z kuzynką i wyszedł temat moich ostatnich problemów zdrowotnych, jakąś taką depresję podłapałam, nawet do przyjaciela się odezwałam, a nie powinnam no i oczywiście na jednym się nie skończyło. Jak tak patrzę na to opakowanie to prawie pół zjadłam ;/ Zabijcie mnie, ale nadal je jem pisząc to ehh co się Beata z Tobą do cholery dzieje??! Nie no tak być nie może!! Chowam wafelki!! Idę zrobić sobie zieloną herbatkę na "rozgrzeszenie", a później wezmę gorącą kąpiel (dobrze mi robi w takich stanach "zwątpienia") i idę spać, bo moje oczy znów nawalają ;/ Wczoraj się dowiedziałam, że to prawdopodobnie od płynu do soczewek, więc już kupiłam nowy, no i kilka dni dam oczom odpocząć od soczewek, bo ledwo patrzę. I pomyśleć, że jeszcze z kuzynką pisałam na temat mojego odchudzania, że tyle schudłam, że mniejszy rozmiar noszę, że takie zdrowe mam zasady, ze nie jem po 18... - akurat w taki dzień!! Oczywiście nie przyznałam jej się, że dziś moje menu niewiele miało wspólnego z dietą :D Do tego nie ćwiczyłam, nie biegałam, a tylko chodziłam, tyle co musiałam na mieście, czy do sklepu. Aaa oczywiście wczoraj nie miałam czasu, by przemyśleć co dziś zjem, więc skończyło się standardowo. Dziś nie popełnię już tego błędu! Mam tylko nadzieję, że w końcu dostanę wypłatę i zakończę "współpracę" z tą firmą, bo ileż można czekać w niepewności, szczególnie, że ta "umowa" jakaś taka dziwna była i nawet nie wiem, czy to taka tylko nasza, między mną a nimi, czy taka na poważnie, że będę musiała rozliczyć się z Urzędem Skarbowym... Jak ta kobieta zadzwoni, ze pieniądze są już do odbioru to o wszystko wypytam. No i oczywiście upatrzyłam dziś sobie kolejne ciuszki, co mnie nie cieszy, bo na pewno na wszystkie upatrzone nie będzie mnie tak od razu stać, szczególnie, że w pierwszej kolejności muszę oddać pieniądze siostrze. kimczi - zdrowia życzę :) I do jutra ! Mam nadzieję, że jutro wszystkie będziemy w lepszym humorze i w końcu zadowolone z diety :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 30, 2012 Hej! Dziekuje papryczka. Dzis czuje sie zdecydowanie lepiej. Jednak 2 gripexy na noc potrafia od razu postawic mnie na nogi. Niestety tutaj nie ma czegos takiego jak gipex i jedyna rzecz jaka mozesz kupic w aptece bez recepty to paracetamol z cytryna lub kofeina... Kiedy koncza mi sie zapasy lekow i jestem zmuszona brac ten paracetamol to biore i biore i efektu nie widac... No nic wazne, ze czuje sie lepiej :) Kurcze myslalam i myslalam dzis w pracy nad moja ogolna motywacja do wszystkiego i doszlam do jednego konkretnego wniosku. Jesli mi na czyms zalezy to potrafie sie na prawde zmobilizowac i zrobic cos w krotkim czasie np. schudlam do wesela, nauczylam sie na 2 egzaminy na piatke itd. Jednak kiedy cel jest bardzej odlegly moja dewiza brzmi "mam czas". Postanowilam zmienic to podejscie zarowno jesli chodzi o diete jak i inne sprawy np. nauka. Daje sobie czas do soboty aby ogarnac sprawy priorytetowe, a pozniej biore sie za siebie w calosci. Takim kopem byla dzisiejsza sytuacja w pracy, poniewaz moja pseudo szefowa znow zszargala mi nerwy. Stwierdzilam, ze na poczatku przyszlego roku musze, ale to musze zmienic prace, bo inaczej nie dam rady psychicznie. Jesli chodzi o ta prace o ktora sie ostatnio staralam to czuje, ze nie wypali. Co prawda jeszcze sie do mnie nie odzywali, ale musze z nimi zalatwic srednio przyjemna sprawe i wiem, ze to mnie przekresli. Jednak jakos szczegolnie mnie to nie martwi, bo mam nadzieje, ze znajde cos lepszego i przede wszystkim z dala od tej firmy. Co do diety: sniadanie- serek granulowany (sam i to tak na szybko, bo zapomnialam kupic jogurtu do musli, a nie chcialo mi sie jesc kanapki) 2sniad- jablko 3sniad- kanapka z ogorkiem i wedlina obiad- paluszki rybne, salatka i troche pieczonych frytek. Moja dieta jest daleka od idealu, ale bede nad tym pracowac. Jeszcze wczoraj wieczorem sie wkurzylam, bo napisal brat mojego chlopaka "co z ta niedziela?". Maja wpasc na sushi, ale ustalalismy (pamietam, ze walkowalam ten temat z 15min), ze spotkamy sie w sobote, bo ryba musi byc swieza. Ale oczywiscie kuzynka "zapomniala" i umowila sie z kims tam do kina i powiedziala, ze bedzie to odkrecac. Szczesze? Odechcialo mi sie calego tego sushi. Moze przesadzam, ale no kurcze... Ona jest na prawde fajna osoba, ale jesli chodzi o umawianie sie lub zwykle wychodzenie z domu to mnie cos trafia. Ja mam tak, ze ubieram sie i wychodze, a ona wiecznie czegos zapomni, a to sie musi wrocic itd. Umawiasz sie z nia na 18 po czym dostajesz smsa ze bedzie o 18.30 no ludzie!!!! Na prawde nie wiem jak ta kobieta funckcjonuje i ile czasu zajmuje sie wyjazd na plaze, a nawet nie wspomne o jakis 2tygodniowych wakacjach... Za tydzien mialam miec impreze firmowa. Stwierdzilam jednak, ze na prawde nie mam ochoty tam isc. Wszyscy z ktorymi sie kumpluje tez nie ida, a jak uslyszalam 2 dziewczyny, ktore umawiaja sie na ten weekend "na probna fryzure i makijaz" to doslownie padlam. One traktuja to impreze normalnie jak wesele!!! Od 2 tygodni o niczym innym nie slysze tylko o tym... Moja pseudo szefowa to samo: "no kupilam sobie buty, bo co roku kupuje na ta okazje. Mam juz spodnie, ale bluzka do nich nie pasuje i musze jechac po nowa". Nie wiem czy to ja mam takie dziwne podejscie czy to ludzie sa dziwni... Dobra ja uciekam. Powoli przygotowuje sie do soboty. Rano (w sobote) sie zwaze i zaczynam walke ze soba, bo nie jest dobrze. Trzymajcie sie i do jutra! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 30, 2012 Hej! Muszę przyznać, że dzisiaj dzień podobny do wczorajszego, ale widzę światełko w tunelu, bo właśnie przed chwilą jadłam "obiadokolację" i po obliczeniu zjedzonych dzisiaj kalorii (przy czym mając świadomość, że nie było to dietetyczne jedzenie) chciałam sięgnąć jeszcze po czekoladę... Na szczęście tego nie zrobiłam i mam nadzieję, że nie zrobię. Okres się kończy, więc myślę, że to dobry czas, by się nawrócić :) Wczoraj jak tak poleżałam w wannie na spokojnie mogłam przemyśleć sobie kilka spraw, przede wszystkim doszłam do wniosku, że za bardzo się spieszę w życiu, że nawet brakuje mi czasu na takie poleżenie w wannie, najczęściej biorę szybki prysznic i szybko spać, żeby w miarę się wyspać. Ciężko zmienia się swoje życie, ale grunt to próbować. Błędem było też nie planowanie menu przez ostatnie kilka dni, totalnie się zagubiłam, bo nie miałam nic "narzucone", a jednak w diecie ograniczającej kalorie (dla osoby uzależnionej od jedzenia i mającej zapasy w szafkach) chociaż jakiś ogólny zarys dnia to podstawa. Dodatkowo dochodzi stres związany z niewypłaceniem tych pieniędzy. Jutro tam zadzwonię, jeśli sami się nie odezwą. Wracając do tematu moje dzisiejsze menu: śniadanie 1 - 2 kromki komyśniaka z serem żółtym i salami, parówka z ketchupem śniadanie 2 - muffinka czekoladowa śniadanie 3 - kakao Danonki, banan obiadokolacja - 4 pierogi serowo - jagodowe, ale przedtem kilka frytek, bo smażyłam rodzicom i "musiałam spróbować" Na jutro już po części menu ogarnęłam. Niestety nie wiem na 100% jak mój dzień będzie wyglądał, bo wszystko zależy od tej firmy, czy mi wypłaci te pieniądze i o której. Nie znoszę takich sytuacji, bo później właśnie moja dieta na tym cierpi. Wiadomo, że gdybym wszystko ogarnęła rano, to wróciłabym po południu do domu po załatwieniu wszystkiego i zrobiła obiad, a tak albo będę musiała zjeść jakieś nieobiadowe rzeczy po drodze, albo zjeść coś wieczorem, co zazwyczaj przeradza się w obżarstwo. No i obowiązkowo muszę w końcu pobiegać, bo zaniedbuję się strasznie. Ale jest też pocieszająca informacja, otóż zważyłam się dziś rano w nadziei, że chociaż 65,9kg zobaczę, a tam niespodzianka 65,4kg. Oczywiście wiadomo, że teraz już pewnie jest więcej, ale mimo wszystko mnie to ucieszyło - możliwe, że wróciła waga sprzed okresu, albo po prostu tylko "schudłam" przez długie spanie - wstałam dziś o 12. Apropo jak wstanę tak późno totalnie nie umiem się zorganizować, ale to głównie ze względu na te oczy, bo ich stan jest masakryczny, więc nie chciałam zrywać się z samego rana, szczególnie, że położyłam się późno spać i nie nastawiłam budzika. kiniutka - a co do dnia marchewkowego, bo zdaje się, że wczoraj Ci nie wypalił ja wstępnie na 10 września takowy zaplanowałam. Jeśli chcesz możesz się przyłączyć - wiadomo ze świadomością, że ktoś inny też tylko marchewkę wcina zawsze raźniej :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Sierpień 30, 2012 Aż mi wstyd :( Nie wiem co mnie naszło... Jakoś przed 21 poszłam do sklepu, wróciłam, troszkę zaczęło mnie już ssać w żołądku, wiec zjadłam 5 śliwek węgierek. Jak sprawdziłam w necie, że jedna ma 6 kcal, to poszłam po kolejne 5. Uznałam, że na taką przekąskę mogę sobie jeszcze pozwolić, ale znów szukałam pracy (oczywiście żadnych ciekawych ofert nie było) i w międzyczasie szukałam chusteczki w torebce, a tam natknęłam się na Princessę kokosową, którą dziś kupiłam i o której już zapomniałam, chwilę walczyłam z myślami aż w końcu ją wzięłam i w bardzo szybkim tempie zjadłam (żeby nikt nie zobaczył - teraz zaczynam się tego bać, bo staje się to chorobliwe). Uznałam, że lepiej, żebym zjadła ją teraz, kiedy mam na nią ochotę niż kiedyś tam, bo tak zaplanowałam, a bez większej ochoty. Oczywiście przed jej zjedzeniem miałam jeszcze jakieś skrupuły, nawet sprawdziłam ile ma kalorii (183kcal) i pomyślałam sobie, że mogło być gorzej. Chwilę później zjadłam prawie całe opakowanie tych wafelków czosnkowych co wczoraj, na przemian z tymi truskawkowo - śmietankowymi dla zmiany smaku. Na szczęście tych drugim zostało mi "tylko" 6, bo pewnie jadłabym je nadal. dziewczyny ja się kiedyś wykończę, nie wiem co się ze mną dzieje, ale mam problemy z oddychaniem teraz :( MUSZĘ coś z tym zrobić... Tylko co? Jeśli jutrzejszy dzień i każdy kolejny (odpukać) będzie taki sam, to kg wrócą jak bumerang!! Postaram się coś wymyśleć. Jeśli jutrzejszy dzień będzie taki sam (odpukać po raz drugi) to już zacznę się martwić, jeśli nie będę miała nawet takich myśli, że muszę coś zjeść, mimo iż nie jestem głodna uznam, że to stres związany z niepewnością co do wypłaty i brakiem pracy. Nie mniej jednak postaram się już nie robić zakupów na "zapas", bo to mnie ewidentnie gubi. A to co mam hmm muszę usunąć, nie wyrzucę (niby mówię jak jedzenioholik - przecież alkoholik alkoholu też nie wyleje, ale nie lubię marnować jedzenia, poza tym muszę nauczyć się nad sobą panować!), ale chociaż gdzieś schowam tak, żebym nie miała tego pod ręką Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Sierpień 31, 2012 dziewczyny to co jam mam powiedzieć o sobie? chyba porażka- tak to najlepsze określenie mojej diety w ostatnich dniach, nie wiem co się ze mną dzieję, także papryczka doskonale cie rozumiem, bo jestem w takiej samej sytuacji a może nawet gorszej, ja po prostu nie potrafię jeść jak normalny człowiek, muszę się napchać tak że aż brzuch mi pęka i nic więcej w siebie nie wcisnę, napiszę może co zjadłam do godz 15 bo teraz już jeść nie zamierzam, nawet nie mam ochoty...ostatnio u mnie to rzadkość ;-) nie będę tego dzieliła na poszczególne posiłki tylko napiszę ogólnie, a więc bułka biała z masłem i serem, i jedna kromka chleba tostowego pszennego z dosyć grubym plastrem białego sera 7 pasztecików, brzoskwinia i chyba z 10 tych ciastek kruchych co ostatnio, domowej roboty( oczywiście to wszystko nie na raz ale tak chodziłam i skubałam a to jedno ciasto, a to za pół godz kolejne trzy itd.) eklerek taki z cukierni i na koniec dopchałam się jeszcze zapiekanką, sama nie wiem po co ją jadłam nawet nie miałam ochoty ale właśnie na tym polega mój problem że często jem nawet wtedy gdy tego nie potrzebuję ;-( oczywiście na wagę nie wchodziłam, bo pewnie ujrzałabym tam z 53kg jak i nie więcej, także muszę się trochę oczyścić, planuję jutro i niedzielę zrobić sobie taką oczyszczającą tylko na samych jabłkach, ale czy mi się to uda ...oto jest pytanie:-) papryczka, oczywiście na dietę marchewkowo-oczyszczającą się piszę tylko ja zastąpię ją jabłkami bo właśnie jestem w trakcje wybielania zębów( a jeszcze trochę to potrwa) i nie mogę jeść nic barwiącego. kimczi co do waszego spotkania na to sushi to faktycznie trochę nie ładnie się zachowali. bo chyba z tego co pamiętam to już jakiś czas temu umawiali się z wami więc nie powinni sobie nic innego planować a nawet jeśli nie byli pewni na kiedy się umówiliście wypadałoby zadzwonić czy napisać sms i upewnić się kiedy konkretnie macie się spotkać a potem robić sobie plany na przyszłe dni. jeżeli chodzi o punktualność, sama taka jestem i tego oczekuję od drugiej osoby, nie ma nic bardziej denerwującego jak to że umawiasz się na konkretną godz, czekasz, czekasz a ktoś totalnie cię olewa i przychodzi sobie jak gdyby nigdy nic i to w dodatku sporo spóźniony- nie cierpię takich sytuacji :-) co do imprezy to faktycznie zmuszać się- nie ma sensu i jeszcze w dodatku udawać ze się świetnie bawisz tym bardziej że nie będzie tam nikogo z takich twoich bliskich znajomych, więc lepiej sobie darować i spędzić ten wieczór w jakiś inny miły sposób :-) tym bardziej że to będzie raczej taki pokaz mody "zastaw się a pokaż się" specjalne kreacje, fryzury, makijaże-OMG :-) :-) kończę dziewczyny bo piszę bez składu i ładu ale jestem tak nie wyspana i zmęczona że ledwo kontaktuję, dzisiaj obowiązkowo popołudniowa drzemka na którą za chwilę się udaję ;-) jutro początek miesiąca i początek mojej diety, także od jutra walczymy dziewczyny :-) z nową energią i wiarą... aby tylko jutro ta energia i wiara mnie nie opuściły:-) ach...papryczka mam nadzieję ze pieniądze odzyskałaś, i obyło się bez jakiś dodatkowych stresów z tym związanych jeszcze jedno...kimczi pisałaś że ty też kiedyś miałaś takie problemy z jedzeniem np. chowałaś papierki, powiedz jak sobie z tym poradziłaś? i czy ty też miałaś takie napady, bo boję się że to jest już choroba :-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Sierpień 31, 2012 Hej! Echhh widze, ze kazda z nas ma ostatnio jakis taki gorszy okres. Niby nie chce nam sie jesc, ale jemy... Nie wiem na prawde nie wiem z czego to wynika. Szczerze powiedziawszy boje sie jutro wejsc na wage, ale chyba to zrobie moze sie w koncu opamietam... Papryczka na pewno przez stres mialas taki "wieczor". Niestety, ale sprawa jest/ byla dosc powazna. Uczciwie pracowalas i chcesz pieniadze, ktore Ci sie naleza, a oni robia problemy... A teraz jakiej pracy szukasz? Jakas restauracja, pub, sklep? Jesli chodzi o to jutrzejsze spotkanie to jednak nie przyjezdzaja, bo kuzynka chlopakow idzie do kina... Nawet tego nie komentuje. Powiedzialam dzisiaj co o tym mysle, ze mowilam 2 razy, ze w sobote i nastepnym razem jak bedzie sie chciala umowic to niech nie mowi, ze nie ma nic do jedzenia skoro tak robi. Ja juz tydzien sie nastawialam, myslalam co i jak zrobic, a tutaj prosze. Na szczescie nie robilam dzis jeszcze zakupow, bo stwierdzilam, ze zrobie to jutro. Jednak gdybym zaczela sie przygotowywac dzis i dowiedzialabym sie o 20tej, ze jednak ich nie bedzie moglabym sie wsciec. Mowi sie trudno. Sushi i tak i tak robie jutro, bo zrobilam sobie mega ochote przez ten tydzien. W niedziele przyjezdza brat mojego chlopaka sam i tyle. Wydaje mi sie, ze juz na to sushi nie przyjada, bo nastepny weekend jest jego ostatnim i pozniej wraca do domu. Trudno... Hmm nie wiem kiniutka co Ci tak naprawde napisac o tym moim obzeraniu sie. Mialam tak dosc spory okres czasu. Nie pamietam dokladnie, ale zaczelo sie kiedy mialam ok.16 lat (miedzy gimnazjum a liceum baaardzo duzo przytylam). Wszystko trwalo i to dosc intensywnie do 20tu lat. Wazyla wtedy na prawde sporo jak na swoj wzrot, bo pewnie okolo 65 kg. Teraz jak sie tak zastanawiam czym to bylo spowodowane to stwierdzam, ze chyba komentarzami. Niby nie w zartach, ale od znajomych sie zdarzaly. Rodzice znajomych to samo, ze przytylam, ze sie zaokraglilam, ze "dobrze wygladam". Tak samo z rodzina. Czasami mama i tata tez rzucili jakis komentarz. Moja mama czasami wrecz przesadzala i tak to sie toczylo. Im wiecej komentarzy slyszalam tym wiecej jadlam. W sumie skonczylam z tym wszystkim jakos stopniowo. Czasami zdarzlo sie jeszcze, ze kupowalam sobie cos jak i jadlam sama, ale byly to zdecydowanie mniejsze ilosci. Kiedy wyprowadzilam sie z domu, czyli w wieku 20 lat wszystko powoli wracalo do normy. Mieszkalam sama i nikt mi nie rzucal uwag jak bralam sobie ciastko czy kupowalam czekolade. I chyba to dzialalo, bo konczylam np. na jednej czekoladzie, a nie na 4 plus paczka chipsow. W moim przypadku byla o presja otoczenia zarowno rodziny, znajomych jak i bylego chlopaka, ktory powiedzial mi kiedys "no moglabys zrzucic pare kilo". Szkoda, ze ludzie nie rozumieja, ze takimi uwagami nie pomagaja, a wrecz szkodza takiej osobie, zanizaja samoocene itd. Tak na prawde walcze z tym wszystkim do dzis. Takie napady sie zdarzaja. Rzadko, bo rzadko, ale jednak. To wszystko chyba gdzies tam siedzi w psychice i ciezko sobie z tym samemu poradzic. Niestety nie mam zadnych rad jak sobie z czyms takim poradzic, bo u mnie po prostu pomogla zmiana otoczenia i decydowanie o sobie. Bo takto albo jadlam wedlug innych jak glupia, a jak sie wzielam za odchudzanie to tez bylo zle, bo nic nie jadlam i wtedy dawali wszystko pod nos i namawiali do jedzenia... i badz tu madra... Zauwazylam tez, ze od tego czasu zmienil mi sie bardzo chatakter. Czesciowo na pewno na lepsze, ale zauwazam jakies dziwne zachowania, ktore sa zupelnie inne niz 5 lat temu i wplyw na to na pewno mialy te wszystkie czynniki o ktorych pisalam wyzej. Mam nadzieje, ze napsialam to wszystko w miare zrozumiale. Zawsze jak pisze o swoich przemysleniach to czasami zdarza mi sie powtarzac cos 2 razy lub pisac troche chaotycznie. Jak cos to pytajcie. Mam nadzieje, ze jakos sobie z tym poradzimy. Co do dzisiejszej diety: sniadanie- brak. Wiem, ze to zle, ale jakos tak od samego rana wiedzialam, ze dzien bedzie zly. 2sniad- jablko 3sniad- kanapka z serek, wedlina ogorkiem konserwowym obiad- pizza domowe roboty Poki co tyle, ale mam jeszcze w lodowce lody i czuje, ze moga zniknac. Poza tym dzien niezbyt udany. Rano tak lalo, ze ledwo co widzialam jak jechalam. Nie wiedzialam czy mam trzymam ta kierownice, bo samochod latal w te i spowrotem czy cos innego. Normalnie tragedia. Do poludnia w pracy bylo niy ok, ale wiedzialam, ze cos sie swieci. Przyszla moja genialna szefowa... Cos tam jej nie pasowalo, ja jej odpoweidzialam, a ona do mnie "nie pyskuj, bo Ty jestes tutaj od tego, zeby robic to co masz robic". Powiedzialam jej, ze nie pyskuje, a ona do mnie czy ma mi przyniesc karte (to sa takie karki ktore podpisujesz jak np. nie spelniasz swoich obowiazkow itp i to dziala jako takie odtrzezenie). Powiedzialam jej, ze jak chce to niech idzie i mi przyniesie chetnie podpisze, pozniej zapytala czy chce juz isc do domu, na co odpowiedzialam jej, ze w sumie to moge isc jak chce... Dodalam, ze to ona ma wiecznie jakis problem i nic jej nie pasuje. Niestety po tym tekscie juz sobie poszla, a po przerwie byla taka milutka, ze szok... Na koniec dnia zyczyla mi milego weekendu i tyle... Paranoja... Pozniej oczywiscie ludzie mi mowili "i dobrze jej powiedzialas" itp, ale oczywiscie sam nikt nic nie powie... nawt ludzie starsi od niej... Mowie Wam, ze juz sie wykanaczam psychicznie jak sobie pomysle o niej i tej pracy... no, ale nic jeszcze troche i ma nadzieje, ze ich opuszcze na zawsze. Dobra ja uciekam! Do jutra! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 1, 2012 Hejka!! U mnie dziś poprawa, może dlatego, że powoli wszystkie sprawy zaczynają się układać. Wczoraj wieczorem (w sumie w nocy) zadzwonił mój przyjaciel, gadaliśmy prawie godzinę i jakoś tak lepiej się poczułam, wiedząc, że o mnie myśli będąc po całym dniu pracy i mając perspektywę rannej pobudki - wczoraj wyjątkowo miał jakieś szkolenie, więc skończył pracę koło północy, a następnego dnia znów na rano, poza tym dostałam w końcu wypłatę i jakiś papierek, że tam pracowałam i wypłatę odebrałam, ale oczywiście sama musiałam zadzwonić, niby ta baka akurat wtedy pisała do mnie smsa uhm jasne, a na dodatek na umowie mojej siostry jest mój pesel i mój nr dowodu, ale wg nich wszystko ok, bo była zapytać. Poza tym byłam dziś cały dzień na zakupach (zazwyczaj dzień poza domem dobrze działa na moją dietę) i co prawda niewiele kupiłam sobie, bo tylko spódniczkę (taką jaką ostatnio kupiła sobie moja młodsza, zawsze chudziutka siostra i tylko o rozmiar większą) i kamizelkę, ale w przyszłym tygodniu ciąg dalszy. Dziś głównym nurtem moich zakupów było kupno prezentu dla starszej siostry, która generalnie wszystko ma, a to co chciałam kupić kupiła jej albo mama albo młodsza siostra. Na szczęście dałam radę i jestem zadowolona z tego co kupiłam :) A co do menu - powiem szczerze, że nie było zachwycające i do końca zgodne z planem, ale jak już pisałam jest poprawa, przede wszystkim dlatego, że się nie obżerałam bez sensu, no i kalorycznie też nie przegięłam. Tak więc: śniadanie 1 - bułka pszenna z tuńczykiem w oleju i serkiem ziarnistym ze szczypiorkiem śniadanie 2 - batonik zbożowy Mleczny Start przekąska - precel z salami pepperoni, jakiś stosunkowo niskokaloryczny nektar dla dzieci pod koniec zakupów - taka duża filiżanka białej czekolady na gorąco z bitą śmietaną kolacja - jogurt Activia Oczywiście znów bieganie nie wypaliło, jutro pewnie też będzie ciężko, chyba, że po śniadaniu, bo później jedziemy do siostry. Obawiam się tego troszkę, bo dopiero co wróciłam na właściwą drogę z dietą, a u niej pewnie będą jakieś smakołyki, którym się nie oprę, no ale nie uprzedzajmy faktów :) kiniutka - nie przejmuj się, kiedyś zła passa musi się skończyć. Pomyśl sobie co oznaczają takie napady obżarstwa u mnie - niestety nie ważę jeszcze tyle, by móc sobie na to pozwalać ;/ Poza tym spójrz też na sytuację z dobrej strony - skoro po 15 już nic nie jadłaś, to nie powinnaś przytyć. Ja zazwyczaj nałogowo jem wieczorem, a to najgorsze co może być. Moja dieta kiedyś polegała na jedzeniu co chciałam i ile chciałam, byle rano i tak właśnie schudłam najwięcej :) Też dziś na wagę nie wchodziłam i póki co nie zamierzam, szczególnie, że jutro ten wypad do siostry, a za tydzień do babci. Co do punktualności - mam dokładnie tak samo, szczególnie nie pozwalam sobie na czekanie za facetem. Kiedyś jak taki jeden delikwent się spóźnił (zaznaczę, że znałam go od tej strony i ja celowo przyjechałam na styk, a i nawet może kilka minut później), a na dodatek nie odbierał telefonów, to powiedziałam mu, że mówiłam mu już na ten temat i wracam do domu. Tak mu nagadałam, że bez słowa sobie poszedł :D kimczi - teraz szukam jakieś pracy stałej, przede wszystkim na pól etatu w weekendy, ze względu na studia dzienne nie mam innej opcji, no i najlepiej, żeby nie było to nic specjalnie męczącego, bo z doświadczenia wiem, że drugi rok jest na studiach zawsze najgorszy, tak więc mogłaby być praca w sklepie, recepcji, jakimś biurze, ewentualnie jako kelnerka, z tym, że odpadają wszelkiego rodzaju kluby i puby, gdzie imprezy kończą się w środku nocy - co innego nad ranem, wtedy miałabym już jak wrócić do domu. Faktycznie nieciekawą sytuację masz, bo ciągle im nie po drodze. Najgorzej jak człowiek sobie coś zaplanuje, a później w ostatniej chwili musi zmieniać plany przez kogoś mniej zorganizowanego. Co do komentarzy odnośnie wyglądu - przyznam wam się szczerze, że nawet teraz jakieś żartobliwe teksty nie przelecą mi koło uszu. Najwidoczniej niektórzy (w tym my) tak mają, że za bardzo się przejmują tym, co mówią inni... Dobrze, że chociaż żaden facet, z którym się spotykałam nie wytknął mi nigdy nadwagi, bo już totalnie byłabym pochlastana, ale z drugiej strony każdemu się podobałam, co sprawiało, że nie robiłam nic ze sobą, mimo, że gdzieś tam w głębi czułam się z tym źle, ale przecież podobałam się innym. Musiałam dojrzeć do tego, by schudnąć dla siebie. Ale co prawda to prawda - w moim przypadku też jak jadłam za dużo było źle,"bo za dużo jem", a gdy zaczynałam się odchudzać znów był problem, bo narzekałam, że jestem głodna, więc zazwyczaj zamiast wsparcia słyszałam, że mam coś zjeść. I nadal to słyszę - takie pójście na łatwiznę. Fakt - charakter zmienia się im więcej kg człowiek zrzuci, przede wszystkim wzrasta pewność siebie. Ja np. zauważyłam po sobie, że zaczęłam się bardziej szanować, szczególnie w kwestii ciała i doceniać to, co mam zamiast wiecznego narzekania. Do tego zmieniłam styl ubierania na taki, który jest mi bliski, a nie tak jak wcześniej - nosiłam to, co było mi dobre. Generalnie po sklepach nie chodziłam, bo było mi głupio, szczególnie kiedy w jakimś butiku nie mieli rozmiaru 42-44, a przymierzalnie były tak wąskie, że ruszyć się tam nie mogłam. Nadal są wąskie, ale ja patrzę na to inaczej, że one po prostu takie są, a nie, że ja jestem za gruba - kiedyś właśnie tak myślałam i mimo, że nie byłam jakimś spaślakiem zawsze miałam na punkcie swojej wagi kompleksy i odczucie, że każdy na ulicy się na mnie patrzy i obgaduje. Co do Twojej szefowej - masz rację, żeby nie chować się po kątach, tylko mówić wprost, bo ile można sobie pozwalać? Inni nie mają odwagi, więc ona ich nie szanuje. Zazwyczaj takie wredne babska mają kompleksy na swoim punkcie, wyżywają się na tych, którym czegoś zazdroszczą i niewykluczone, że nie układa im się w życiu osobistym, a gdzieś muszą przelać swoją agresję - w domu uległe i milutkie, a w pracy władcze i dominujące. Trzeba mieć silne nerwy i odporność na stres, by nie zwariować w takich warunkach. No i zaczynam robić się głodna, ale nic już nie zjem. Wezmę tylko prysznic i idę spać. Co do tego mojego jedzenia, które trzymam w pokoju - kupiłam dużą ozdobną torebkę, tam je wpakuję i schowam do szafy, co oznacza, że mniejsza szansa wyjmowania go ot tak. Wiadomo kiedyś to zjem, ale chcę by to było zaplanowane ! Wtedy się pofatyguję i to, co trzeba wyjmę :) W gruncie rzeczy aż tak dużo jedzenia tam nie mam, bo ostatnio nic nie dokupowywałam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kimczi 0 Napisano Wrzesień 1, 2012 Hej! Papryczka ja mialam podobnie jesli chodzi o wyglad. Szczerze powiedziawy te wszystkie komentarze kiedys wisialy mi bardziej niz teraz. Mimo swojej wczesniejszej wagi podobalam sie sobie i nigdy nie mialam problemu z facetami itd. Wiec mimo wszystko waga nie byla dla mnie jakis wielkim problemem. Zauwazylam, ze teraz mam z tym wieksze problemy niz kiedys. Nie nalezy do osob, ktore siedza cicho i zawsze na jakis komentarz potrafie solidnie odpowiedziec. Jednk chcialabym nie przejmowac sie tym, ze to i tamto mi sie nie podoba itd. Z tymi przymiezalniami mialam tak samo. Wchodzilam do sklepu i wydawalo mi sie, ze wszyscy sie na mnie patrza i cos sobie mysla. Tak samo z jedzeniem. Staralam sie nie jesc w miejcach tymu Mc'Donalds czy nie podjadac batonika publicznie, zeby ludzie nie pomysleli sobie, ze "ooo taka kulka i jeszcze batona wcina. Przykre, ze przez ludzi wlacza sie takie myslenie. Ja osobiscie nigdy nie komentuje czyjejsc wagi czy tego co je. W pracy ostatnio taki facet, ktory sam jest dosc duzy mowi do mnie o jednej dziewczynie "ooo widze, ze ona z miesiaca na miesiac robi sie coraz wieksza". Mnie to osobiscie nie obchodzi. Skoro dziewczyna czuje sie dobrze w swoim ciele to tylko jej pogratulowac. Ja ja podziwiam z tego wzgledu, ze nie przejmuje sie swoja figura, ktora jest na prawde "trudna". Jest weslla, ma duzo znajomych, cieszy sie zyciem, nie wstydzi sie zalozyc legginsow czy wyjsc na plaze. U mnie dzis dzien taki sobie. Wstalam baaardzo pozno, bo zapomnialam nastawic budzika. Od razu poszlam do sklepu po zakupy. Po drodze zjadlam jakas bulke z wisniami w srodku. Nie miala zadnego lukru ani cukru na wierzchu, wiec kalorycznie nie bylo pewnie tak zle. Po powrocie wzielam sie od razu za sprzatanie, prasowanie, pranie itd. Na obiad byly udka kurczaka w sosie barbecue, ziemniaki i ogorki ze sloika od mamy :) Sushi niestety nie dalismy rady zrobic, bo za pozno wstalismy i nie dostalibysmy juz swiezej i ladnej ryby. Szkoda, bo nastawilalam sie juz od tamtego tygodnia... :/ Jutro przyjezdza brat mojego chlopaka (sam) i na obiad zaplanowalam lasagne. Porozmawiam z nim jutro, bo jesli pasowalo by mu, aby przyjechac do nas za tydzien w sobote to moze zrobilibysmy w koncu to sushi. Poza tym on chce kupic kilka rzeczy, ktorych nie dostanie w Polsce, wiec wydaje mi sie, ze moj plan wypali. Jesli chodzi o ta moja szefow to myslalam dzis sporo na ten temat. Nie zamierzam sie z nia bawic i pozwolic, zeby mowila do mnie takie teksty. Jak mnie bardzo wkurzy to po prostu pojde do kogos wyzej i poprosze o zmaine miejsca, bo nie umiem sie z nia dogadac i tyle. Dobra ja uciekam, bo musze jeszcze dokonczyc troche sprzatania, zeby byc w pelni dumna z efektu :) Do jutra i piszcie co u Was! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 1, 2012 :) U mnie dziś porażka, ale mam dobry humor, bo chyba w końcu ustabilizowałam moje 65kg, więc tak od razu nic im nie zagrozi. Poza tym fajnie dziś wyglądam i nawet na fotkach wyszłam szczupło w porównaniu z tymi, które robiłyśmy bodajże rok temu na urodzinach siostry (też robiłyśmy sobie fotki w trójkę, z tym, że wtedy byłam znacznie szersza od nich, a teraz wszystkie trzy byłyśmy zgrabne :)). Mam nadzieję, że w końcu zmieni tą fotkę z ramki na bardziej aktualną :D Fakt kilka fotek tylko zrobiłyśmy i zachwycająco na nich nie wyszłam, ale grunt, że znacznie szczuplej :) Co do "diety" no to poszalałam: śniadanie 1 - 3 kromki chleba (2 ciemne, 1 zwykła) z serem żółtym i ketchupem, jakimiś pasztetami (jeden z gruszką, a drugi to chyba jakiś wędzony) i ketchupem, szynką i serkiem z rzodkiewką, frankfurterka z ketchupem przekąska 1 - deser profiteroles przekąska 2 - kilka sztuk suszonej żurawiny, 3 (albo 2 ale raczej 3) kromki ryżowego pieczywa paprykowego śniadanie 2 - miały być 2 jajka gotowane, ale pękły i wyszło jedno, a z drugiego powiedzmy pół, bo reszta wyleciała podczas gotowania i to z majonezem, ketchupem, masłem i solą, pieprzem - ja zawsze jajka gotowane jak już jem to na bogato :D przekąska 3 - śliwka, gruszka, gdzieś tam jeszcze była szklanka soku jabłkowego Do momentu wyjazdu do siostry to chyba tyle. Mogłam coś pominąć, nie mniej jednak było to ok. 1500kcal, bo liczyłam. A u siostry: podwieczorek - kawałek tortu brzoskwiniowego z galaretką i czymś raczej lekkim, jakby śmietana taka smakowa, kawałek domowego sernika i karpatki (starałam się wszystkiego wziąć najmniejszy kawałek!) kolacja - pół fileta z kurczaka z mozzarellą i pomidorem, pół de volaille'a, 3 kromki chlebka z ziarnami (z masłem, serem, szynką + pomidor, ogórek) Chyba nic nie pominęłam, ale coś mało mi się tego ilościowo wydaje. Nie mniej jednak kalorycznie - na pewno masakra, ale jutro już wraca normalny tryb... chociaż siostra napakowała nam tego jedzenia!! Miałam iść dziś biegać, ale od tego obżarstwa bolał mnie brzuch, więc się położyłam, koleżanki się odezwały no i raczej już nie pójdę, chociaż nadal nad chociaż 15 minutkami dla podtrzymania formy myślę :p Ja się właśnie sobie kiedyś nie podobałam, a komentarze obcych ludzi wiszą mi bardziej teraz, to pewnie przez to wszystko co w życiu przeszłam, uodporniłam się troszkę, ale niestety nie zawsze idzie się nie przejmować. Też staram się nie komentować wyglądu innych, a już na pewno nie jeśli chodzi o wagę i nie robię tego na pewno bezpośrednio, bo wiem jak to może zranić. Nie oglądam się też głupio za otyłymi osobami, jednakże często zdarza się tak, że takie osoby są po prostu wredne i raz, że uważają siebie za ideał to jeszcze innych ludzi potrafią zmieszać z błotem - nie wiem skąd w nich taka wrogość. Ale fakt "zazdroszczę" otyłym osobom akceptującym siebie, dla mnie było to zawsze niemożliwe, ponieważ jestem życiową perfekcjonistką i przecież jak mogłam zaakceptować taki odchył od normy w swojej własnej osobie? Przede wszystkim ja wcześniej nie czułam się dobrze w swoim ciele, a są osoby ważące dużo więcej niż ja kiedyś i nawet nie próbujące tego zmienić, ale pytanie, czy to, że na co dzień są uśmiechnięte, pełne życia, otwarte i potrafią nawet żartować ze swojej tuszy oznacza, że tak im właśnie dobrze... I bardzo dobrze, że nie pozwalasz sobą pomiatać, tak trzymać! Nie można pozwalać sobie wejść na głowę komuś tylko dlatego, że w pracy jest wyżej postawiony od nas. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Wrzesień 2, 2012 cześć! wczoraj nie zajrzałam bo do późna byłam w pracy i po powrocie nie miałam siły nawet włączyć kompa, ach..kimczi u mnie też wczoraj kłótnia z szefem, tak się wkurwiłam, że myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok, w ogóle ostatnio chodzę jakaś poddenerwowana i zła, wystarczy jedno słowo żeby wyprowadzić mnie z równowagi, i tak naprawdę od tego się zaczęło, a potem taka awantura...jeszcze mnie krew zalewa z wściekłości jak sobie o tym pomyślę. i zgadzam się z tym że czasami trzeba ( nieważne kierownik, szef czy przełożony) się po prostu postawić i wyrazić swoje zdanie na dany temat, nie można dać sobą pomiatać bo później jest się po prostu wykorzystywanym , przecież nam także należy się szacunek ;-) dzisiaj na szczęście wolne, więc odpoczywam psychicznie i fizycznie, tak naprawdę dopiero wstałam( boże, przeleżałam pól dnia:-) ale czasami po prostu potrzebuję się wynudzić tym bardziej że ostatnio miałam dużo pracy. Wczoraj jeszcze wieczorem koleżanka dzwoniła z zaproszeniem na imprezę ale odmówiłam, robię się jakaś a-społeczna,niedługo całkiem przestanę spotykać się ze znajomymi :-( chociaż przez chwilę miałam ochotę żeby wyjść, no ale stwierdziłam że nie mam się w co ubrać bo we wszystkim będę wyglądała źle, nawet żeby założyć tą sukienkę którą ostatnio kupiłam to miałam trochę zrzucić kg więc na pewno będę wyglądała grubo itp, itd i odpuściłam sobie to wyjście. czytając wasze posty doszłam do wniosku że ja kiedyś nie miałam problemu ze swoją wagą i ogólnie z wyglądem ( zawsze ważyłam w granicach 50-52kg ale były momenty że byłam szczuplejsza) i pamiętam nawet sytuację kiedy spotkałam się z bardzo dawno nie widzianym znajomym , a gdy się ostatnim razem widzieliśmy byłam akurat troszeczkę lżejsza, no i on na dzień dobry do mnie mówi" ale ty przytyłaś" i co...nic.. nie wpadłam w związku z tym w depresje, nie złapałam doła, nie zaczęłam się drastycznie odchudzać po prostu totalny luz. teraz wszystko poprzestawiało się w mojej głowie, może dlatego że gdy schudłam( częściowo dieta ale też i problemy osobiste, a ja gdy się denerwuję, stresuję czymś to nie jem) to wszyscy mi mówili jaka ja jestem chuda, jak ładnie wyglądam, jaką mam super figurę, a teraz najchętniej ubrała bym się w worek żeby zakryć niedoskonałości mojego ciała i żeby nikt nie widział że przytyłam, moja samoocena zmalała praktycznie do zera- chore :-( jeśli chodzi o moje jedzenie to wszystko ok, może nie do końca tak jak sobie zaplanowałam, odpuściłam sobie ta dietę jabłkową- bo jakoś nie miałam ochoty, po prostu mało zjadłam, dzisiaj tez nie wiele śn. activia naturalna z garstka płatków i kilka kulek winogron później gruszka, i zjem jeszcze jakiś owc albo ogórasa może, nawet głodna nie jestem,ale jutro wracam już do normalnego trybu dnia i obowiązkowo zjadam cztery posiłki. papryczka super że urodziny siostry się udały, spróbowałaś wszystkiego ale w rozsądnych ilościach :-) a co do zdjęć to chyba na fotografiach widać najlepiej różnice jaka w nas zachodzi, tym bardziej że ty masz co porównywać także gratuluję tych straconych kg no i zapewne motywacja większa gdy się patrzy na siebie zdecydowanie szczuplejszą niż rok wcześniej. :-) poczytam jeszcze wieczorem co u was, i jak wam mija ta dosyć słoneczna niedziela, a teraz wybiorę się z psiakami na spacer, trzeba się trochę dotlenić :-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 3, 2012 Ehh dziewczyny z jednej strony nie zazdroszczę tych problemów w pracy, ale z drugiej strony zazdroszczę, że macie pracę. U mnie lista wydatków rośnie, a pieniędzy już niewiele zostało ;/ Co do imprezy mi wczoraj koleżanka się pytała, czy w środę się nie przejdę z nią i jakimiś jej koleżankami. W sumie średnio przekonana byłam do tego pomysłu, ale tak rzadko gdzieś wychodzę, że nie ma co się zastanawiać, szczególnie, że nic szczególnego nie mam do roboty, a do tego imieniny mam w czwartek, więc je obleję :) Co do stroju sama mam z tym problem już na co dzień, a co dopiero na imprezę. Pewnie skończy się na spodniach i koszulce. kiniutka - zazdroszczę, że jak się stresujesz to nie jesz - ja mam wprost przeciwnie :( Oj no nie wiem, czy to były takie rozsądne ilości : Zapomniałam jeszcze dodać, że piłam wczoraj odrobinkę winka, a później wieczorem już po napisaniu postu tutaj rzuciłam się na rodzynki, a później "sneksy popcornowe" (coś w stylu wafli ryżowych, ale w wersji mini), no ale waga wciąż pokazuje 65kg :) Dzisiaj troszkę lepszy dzień pod katem kalorycznym (generalnie byłam cały dzień poza domem, więc nie jadłam nic konkretnego, aa do tego wszystko na szybko): śniadanie 1 - płatki cynamonowe z mlekiem śniadanie 2 - miseczka sałatki jarzynowej z majonezem (ta od siostry) przekąska - 1 pasztecik grzybowy (taki dosyć duży) przekąska - lód w wafelku 1 gałka Gdzieś tam po drodze był jeszcze nektar z czarnych porzeczek no i później jak wróciłam do domu (ok.21) 2 kawałki karpatki i 1 solidny kawałek sernika od siostry. W ogóle sobie dziś uświadomiłam (bo widziałam taką parkę na przystanku, którą znam z widzenia jak jedli chipsy), że ja już naprawdę dawno temu jadłam chipsy i... wcale nie czuję się z tym źle, ale powoli zapominam ich smak! Pewnie prędzej, czy później jakieś kupię, ale na razie staram się omijać te regały. Dziś natknęłam się przechodząc po zupełnie inną rzecz na jakieś paluszki krakersowe i nawet chciałam wziąć, ale ilość kalorii mnie przeraziła :D No fakt - głównie na zdjęciach widać różnicę, chociaż jakby nie było 15kg to sporo, więc nie może być tego nie widać, ale z tego co mi wiadomo wygląda jakbym schudła mniej :( Nie mniej jednak póki co jestem zadowolona ze swojego wyglądu. Widocznie nikt nie wiedział, ile kiedyś ważyłam, bo wtedy tak dużo nikt mi nie dawał - nawet najlepsza koleżanka :D Teraz wiem, że nie cyferki na wadze są najważniejsze i żaden z nich wyznacznik. W sumie gdyby nie moja misja 55kg mogłoby już tak zostać jak jest, z tym, że skupiłabym się wtedy na utrzymaniu wagi i ćwiczeniach, ale ciekawość jest większa. Poza tym już tak się przyzwyczaiłam do tego, że jestem na diecie, że jakoś ciężko byłoby mi się przestawić na nie pilnowanie się, nie odmawianie sobie czegoś, nie liczenie kalorii i powrót do starych nawyków. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiniutka 0 Napisano Wrzesień 4, 2012 hej ! dzisiaj jakoś pusto na tym naszym forum, kimczi...gdzie się podziewasz? bo papryczka to pewnie niebawem się odezwie:-) ja też dzisiaj tyko na chwilę, dopiero zwróciłam z pracy więc jakiś szybki prysznic za chwilę i do łóżka bo jutro kolejny ciężki dzień. jeśli chodzi o dzisiejszy bilans to jestem zadowolona:-) śn. kromka razowego posmarowana cienko masłem z plastrem sera, polędwicy i do tego kawałek świeżego ogórka 2śn. jabłko ob.pierś z kurczaka grillowana bez tłuszczu z dodatkiem kopytek( te kopytka to nie planowane, mama zrobiła a że ja uwielbiam to musiałam spróbować, na szczęście było to tylko 5 niedużych kopytek i to prosto z wody, także nie jest źle bo wcześniej zjadałam zawsze ogromną porcję, obowiązkowo podsmażone z cebulką i boczkiem albo podane z sosem kurkowym...Hmm pychota :-) :-) k. activia naturalna dziewczyny motywacja jest oby tylko zbyt szybko mnie nie opuściła, mam jakiś zapał i naprawdę chcę schudnąć no i wierzę że tym razem się uda :-) pozdrawiam :-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
papryczka chili 0 Napisano Wrzesień 4, 2012 Heej! Widzę, że żadnej z was dziś nie ma. Ale to nic :) Tak króciutko napiszę więc co u mnie: śniadanie 1 - 2 kromki chleba zwykłego (jedna kromka z żółtym serem smażona tak na patelni na odrobinie masła, druga kromka z pasztetem i ketchupem), 2 małe kawałki camemberta, 2 ogórki małosolne (wczoraj wieczorem też zaliczyłam 2 ogórki małosolne - zapomniałam napisać :D) śniadanie 2 - jabłko, 2 zraziki łososiowe przekąska - 4 ciasteczka z takiego jakby półkruchego ciasta z marmoladą obiad - 2 sznycle z fileta z indyka w przyprawie kebab-gyros (trochę przegięłam z ilością i wyszło pikantnie :D), 1 papryka w kawałkach smażona na odrobinie masła z przyprawami Do tego w ciągu dnia zjadłam jeszcze prawie cały kubeczek malin, wypiłam Sprite'a 0,5l i szklankę soku jabłkowego. Generalnie jakoś super dobrze nie było, ale i tak jestem dumna, że nie rzuciłam się na coś słodkiego zaraz po tym obiedzie (to są chyba plusy schowania moich zapasów), a ochota była niemała. Co więcej w planach miałam jeszcze taki hmm deser lodowo-mleczno-owocowy, ale sobie odmówiłam, mimo, iż miałam świeże maliny. W takim razie zostawiłam trochę malin i zrobię go jutro, szczególnie, że pewnie późno wrócę do domu, więc nie będę miała możliwości zjedzenia obiadu. Plusem dnia dzisiejszego jest to, że biegałam jakieś 45 minut, zrobiłam 50 brzuszków, ze 20 skłonów i jakiś tam wymachów + 10 minut kręciłam hula hop :) Poza tym nie był to zbyt udany dzień, bo raz, że akurat odesłali stroje kąpielowe, które wczoraj sobie upatrzyłam, ale nie chciało mi się już mierzyć, bo to było wieczorem - teraz mam nauczkę, żeby mierzyć od razu! Do tego nie mieli mniejszych rozmiarów koszulek niż L i XL. Kiedyś by mnie to cieszyło, ale w obecnej sytuacji byłam zbulwersowana, że w całym Poznaniu najmniejszy rozmiar z tego koloru to M i to w centrum, więc musiałam jechać, a nie jest to teraz łatwe jak u główny węzeł komunikacyjny rozkopali i chyba każdy tramwaj ma zmienioną trasę. Nie było mi to na rękę dzisiaj, bo miałam zupełnie inne plany, a musiałam się wyrobić w czasie tak, żeby zdążyć do lekarza. A druga sprawa - uczelnia. Pojechałam, bo nie dawał mi spokoju jeden wpis, którego osobiście nie załatwiałam, a przepisywałam go, więc wykładowca mógł coś pomieszać, szczególnie, że w wirtualnym dziekanacie oceny jeszcze nie mam, a koleżanka miała. Oczywiście się nastałam w kolejce (tylko do mojego dziekanatu była kolejka - dziwne, że jak studiowałam inżynierię środowiska to zawsze głównie pod dziekanatem inżynierii była kolejka, a teraz pod tym obecnym, jakby kolejka szła za mną ;/), ale mało tego już od progu zostałam nieprzyjemnie potraktowana (te panie w dziekanacie niestety tak mają). Okazało się, że wpis mam, ale i tak dobrze, że przyjechałam (później pani trochę zmiękła, bo w gruncie rzeczy było jej to na rękę, że przyjechałam, bo tak musiałaby mnie poinformować, że coś jest nie tak, a rzekomo telefonicznie dodzwonić się nie mogła...), bo po raz kolejny największy problem mam z przepisaniem... wf-u! Prawda jest taka, że to jest wina uczelni i ich nowego systemu wybierania rodzaju aktywności fizycznej. Jako, że na poprzednich studiach zaliczałam już wf nawet nie mogłabym teraz ponownie chodzić na zajęcia, musiałam zaznaczyć wf zaliczony i koniec. Nie było mowy o pisaniu żadnego pisma do dziekana, czy coś. W pierwszym semestrze pisma nie pisałam i jakoś ocenę mi wpisali, a teraz mają problem. Inna sprawa, że wtedy odsyłali mnie jeden do drugiego, bo nikt nie wiedział kto te oceny ma wpisywać, bo... TO NIE BYŁO JESZCZE USTALONE!! W okresie sesji nikt nie wiedział jeszcze co z tymi ludźmi zrobić. W końcu chyba w dziekanacie ktoś wpisał. No i schody mi się zaczęły, bo mój drugi indeks ma kolega mojej starościny, którego ja nie znam, a do niej dodzwonić się nie mogłam. Na szczęście później oddzwoniła, wszystkie dane mi wysłała i mam nadzieję, że jutro uda mi się skontaktować z tym chłopakiem i chociaż to załatwić, a w przyszłym tygodniu wybiorę się na uczelnię oddać ten indeks, chociaż nie uśmiecha mi się po raz kolejny marnować czasu na stanie w takiej dzikiej kolejce ;/ No to sobie ponarzekałam :D Lakier na paznokciach już pewnie wyschnął, więc zmykam spać, bo o 7 trzeba się zwlec z łóżka :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach