Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kimczi

tak od soboty...

Polecane posty

Ehh kimczi doskonale Cię rozumiem, bo sama ostatnio miałam podobnie. Nie wiem od czego to zależy... Mam nadzieję, że ten zły okres szybko minie i zaczniesz z nową siłą! :) Oby tylko dobra passa trzymała się nas obu, bo coś ostatnio jak jednej dobrze idzie to druga zalicza porażkę. Ja nie chcę zapeszać, ale póki co jakoś daję radę. Właśnie wróciłam z siłowni - 2 h bieżni, czyli 15,5 km do przodu oraz 900 kcal spalone. Jestem z siebie naprawdę dumna, chociaż ostatnio wszędzie mam zakwasy i czasem ciężko wytrzymać. Chciałabym dzisiaj jeszcze poćwiczyć na brzuch i pokręcić hula hopa, bo dawno tego nie robiłam, ale zobaczymy jak będzie. Mam jeszcze trochę do zrobienia i nawet nie zakładam, że dziś się z wszystkim wyrobię, bo to raczej mało realne. Jutro mam wolne, więc powinnam jutro już wszystko ogarnąć. Zawsze jak planuję sobie za dużo rzeczy do zrobienia w jednym dniu (wiedząc, że raczej nie uda mi się sprostać planom) i ich nie wykonam dopada mnie taka niechęć do wszystkiego i oczywiście kończy się na pocieszaniu jedzeniem w myśl zasady, że skoro nie dałam rady z obowiązkami, to i dietę mogę odpuścić. Z tą moją imprezą to szkoda gadać, po prostu po raz kolejny przekonałam się, że nie warto z tym towarzystwem chodzić gdziekolwiek i nie zamierzam już więcej popełniać tego błędu. Poza tym w kwestii pieniędzy owszem, gdybym miała nieograniczoną ilość to mogłabym szastać kasą na prawo i lewo jak oni (chociaż i tak wysoce bezsensowne wydaje mi się wydawać spore sumy na imprezę), a tak wybieram priorytety. Znacznie ważniejsze jest dla mnie obecnie np. kupno butów sportowych, czy zimowych oraz karnetu na siłownię niż wydawanie kasy na alkohol, który w dodatku nie współgra z odchudzaniem. Bo po co wydaję kasę na siłownię i się męczę? Żeby w jedną noc wypić ileś tam kalorycznych drinków, napchać się chipsami i kebabem, a później żałować? Syzyfowa praca mnie nie kręci, a jak oni problemów z wagą nie mają to mogę się tylko cieszyć. Poza tym i tak biorę teraz leki, więc zbytnio pić nie mogę, a ich niedojrzałe teksty w stylu, że oni biorą tabletki i piją i żyją mnie nie ruszają, bo ja jak biorę leki to nie piję. Proste. A z tą taksówką to już nawet nie o powrót do domu chodziło, bo na to jeszcze mogłabym wydać z racji tego, że nocnych busów nie mam, a jakby mi się spieszyło to nie czekałabym do rana, ale oni chcieli jechać taksówką na imprezę z domu koleżanki, kiedy jeszcze komunikacja dzienna jeździła!! Bo najwidoczniej się tak pochlali, że nie chciało im się iść na przystanek, a zaznaczę, że od koleżanki do centrum jest jakieś 10 minut tramwajem. A z tymi zakupami to naprawdę niewypał miałaś. Też nie znoszę, kiedy są tłumy, a rzeczy porozrzucane, bo nie idzie się skupić na zakupach, a co dopiero jeszcze wyszukać coś fajnego i dopchać się do przymierzalni. Mnie niestety to jeszcze czeka i to pewnie w najbardziej gorącym okresie, bo póki co nie mam kasy na prezenty, ani nawet pomysłów. Standardowo. Do tego muszę kupić sobie jakiś ciepły sweter (a tu będzie problem, bo nie lubię grubych swetrów, bo zazwyczaj wyglądam w nich grubo, więc przede mną wyzwanie -znaleźć gruby, ciepły sweter, ale zarazem taki, w którym dobrze się czuję i ładnie wyglądam i jeszcze, żeby mnie było na niego stać, bo zazwyczaj jak coś sobie już upatrzę, to cena przekracza moje możliwości finansowe), bo nie mam żadnego takiego i marznę niemiłosiernie. Z rozmiarami to norma - zawsze są wszystkie, poza pasującym na mnie. Kiedyś narzekałam, bo we wszystkich sklepach widziałam 36 i 38, a teraz narzekam, bo co wezmę jakąś fajną rzecz do ręki to 42 wzwyż. Uciekam przygotować sobie obiad, bo już pora, a po tej siłowni nic specjalnego nie jadłam (śniadanie I - 2 kromki chleba sojowego z serkiem śmietankowym, latte; śniadanie II - mały jogurt pitny tiramisu, pomarańcza), więc zaczynam się robić głodna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To znowu ja! :) Papryczka wiesz, ze kiedy pisalam poprzedniego posta tez myslalam o tym, ze jak u Ciebie z dieta lepiej to u mnie gorzej i odwrotnie. Rowniez mam nadzieje, ze w koncu obydwie bedziemy mialy "spokojna glowe" i zadne problemy nas nie zdemotywuja :) Podziwiam Cie za cwiczenia na silowni. Cwiczysz na prawde duzo, ale to fajnie, ze tak sie wkrecilas :) Jesli chodzi o towarzyszy imprezy to w ogole sie tym ni przejmuj. Najwyzej nastepnym razem juz nigdzie z nimi nie pojdziesz skoro tak stawiaja sprawe. Oni musi byc naprawde mocno pijani skoro nie chcialo im sie isc na przystanek... Jednak nic z tym nie zrobisz. Mam tez podobnie jesli chodzi o kase. Niestety nie stac mnie na to aby wydawac duzo pieniedzy co tydzien na imprezy. Poza tym dla mnie bez sensu jest zmieniaie klubow co godzine jesli w kazdym musisz zaplacic za wejscie i szatnie. Wiadomo, ze jesli jest slabo to zmienie lokal, ale niektorzy zmieniaja miejsca po 5-6 razy placac za kazdym razem za wejscie. Pomijam juz fakt, ze mi tez sen z powiek spedzaja inne wydatki jak np. kurta, buty itp. Mialam kiedys taka dziwna sytuacje na panienskim kolezanki. To wszystko bylo troche dziwne, bo tak na prawde to byl panienski 2 dziewczyn. Od tej "mojej" kolezanki bylam ja i jeszcze jedna dziewczyna plus 2 panna mloda i jej 3 kolezanki. Na poczatku zrobilysmy grilla u jednej z nich i pozniej poszlysmy na impreze. W jednym klubie bylo srednio, wiec poszlysmy do 2 kolejnych. Jednak impreza skonczyla sie kolo 2, a o 2.50 byl bus powrotny. Wszystkie dziewczyny oprocz "panien mlodych" powiedzialy, ze nie ma problemu zaczekac na tego busa 40 min (10min bylo na dojscie), bo i tak bylo cieplo. Niestety przyszle panny mlode uparly sie, ze na 30min (!) isc do ostatniego klubu. Zadna z nas nie chciala tam isc, bo wejsciowka byla bardzo droga i nie oplacalo sie wydawac tyle kasy na pol godziny. Niestety tamte sie uparly, a ze to byl ich panienski to reszta niechetnie sie zgodzila. W koncu wyszlo tak, ze "panny mlode" nie placily, bo powiedzialy ochroniarzowi, ze maja panienski, a my zaplacilysmy tyle co wejscie do tych 3 poprzednich klubow razem. Nie chodzilo mi nawet o pieniadze, ale o to, ze to bylo kompletnie bez sensu... Skonczylo sie tak, ze weszlsymy potanczylysmy przez 3 piosenki ( w dodatku same, bo nikogo juz nie bylo) i poszlysmy na busa... Jesli chodzi o zakupy to jest to kolejna rzecz o ktorej nie chce mi sie nawet myslec. Prawodpodobnie jutro w koncu pojade do tego sklepu i mam nadzieje, ze uda mi sie kupic chociaz pare ciuchow, ktore beda nadawaly sie na swieta. Prezentow niestety tez jeszcze nie mam (oprocz tego dla siostry), ale najgosze jest to, ze nie mam zapalu zeby isc je kupic. Niby dla kazdego juz cos wybralam, ale te zakupy w ogole mnie nie ciesza. Wszystko traktuje bardziej jak obowiazek niz swiateczne przygotowania. Skonczylam dzis ta kronike!!!! Po napisaniu posta stwierdzilam, ze nie odejde od niej dopoki nie skoncze i udalo sie!!! Chwila w ktorej skonczylam ostatnie strony byla zdecydowanie jedna z piekniejszych chwil w tym roku, bo zrobienie tej kroniki zaczelam w styczniu!!! Pracowalam nad nia intesywnie do marca, a pozniej brakowalo mi weny i przelazala do listopada. Na szczescie juz po wszystkim. Zostalo tylko doklejenie kilku zdjec, ale tym zajme sie juz w Polsce. Jedzeniowo bylo bez szalenstwa, ale tez bez zbytniego szalu. Sniadanie: zielona hertbata, 2kanapki z wedlina, serkiem do smarowania i ogorkiem Obiad- lasagne (niestety spory kawalek). Nic wiecej juz nie jadlam i raczej nic juz nie tke. Niestety mam jeszcze w domu 2 czekolady, ale po wczorajszym szalenstwie nawet nie chce patrzec na cokolwiek czekoladowego- mam nadzieje, ze ta tendencja utrzyma sie do soboty. :) Dobra ja poki co uciekam! Do jutra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chce mi się za bardzo rozpisywać. Wpadłam tylko, żeby napisać, że dziś przegrałam. Odczekałam do kolacji, wiedząc, że na tym się nie skończy. I się nie skończyło. Już kolacja była obfita - 3 kromki chleba z ziarnami z żółtym serem, wędzonym filetem z kurczaka i szprotem w sosie pomidorowym, a do tego trochę półtłustego twarogu z dżemem. Zaraz potem 2 czekoladki (w stylu Kinder czekolady, ale z Milki), 5 albo 6 ciasteczek oblanych czekoladą z jednej strony, garść paluszków. Miał być koniec, ale dojadłam jeszcze 2 pozostałe czekoladki i kolejną porcję paluszków aż w rezultacie wyszło na to, że zjadłam pół paczki plus sok do tego ;/ Nie liczyłam już kalorii, ale nawet po odjęciu tych spalonych 900 kcal wyszłam ponad normę 2000 kcal. Jutro rano się zważę no i jadę dalej, bo nie mogę się poddawać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I szlag trafił moją dzisiejszą poprawę, bo wstałam godzinę temu!! Nie wiem jak to możliwe, bo położyłam się spać normalnie, a szczególnie zmęczona nie byłam. Takie plany na dziś i nici z tego. Siłownię odpuściłam, ale chociaż za te porządki i pranie się zaraz wezmę. Oczywiście obudziłam się tak wygłupiona, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jak zobaczyłam, ze jest ciemno w pokoju, to myślałam, że zwyczajnie przebudziłam się w nocy, a tu takie zaskoczenie. Zważyłam się, a tam miła niespodzianka 64,7 kg, ale nie długo się cieszyłam, bo już ponad 1000 kcal pochłonęłam :( Zanim rozmroziła mi się bułka musiałam coś zjeść, więc dorwałam 2 ostatnie pralinki lodowe, później garść paluszków i siateczkę suszonych jabłek. Żeby tego było mało mama akurat wróciła z pracy i kupiła moje ulubione zraziki łososiowe, więc zjadłam 2, no i przed chwilą w końcu zjadłam śniadanie, czyli bułkę z wypasionymi dodatkami (grillimandżaro - ser żółty, boczek wędzony smażony, masło, sos barbecue, ogórek kiszony, sałata), a czuję, że to nie koniec... Jutro muszę wrócić już do normalnego trybu, bo mam zajęcia, tylko zastanawiam się jak wstanę o 6, skoro pewnie nie zasnę dziś tak łatwo ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I szlag trafił moją dzisiejszą poprawę, bo wstałam godzinę temu!! Nie wiem jak to możliwe, bo położyłam się spać normalnie, a szczególnie zmęczona nie byłam. Takie plany na dziś i nici z tego. Siłownię odpuściłam, ale chociaż za te porządki i pranie się zaraz wezmę. Oczywiście obudziłam się tak wygłupiona, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jak zobaczyłam, ze jest ciemno w pokoju, to myślałam, że zwyczajnie przebudziłam się w nocy, a tu takie zaskoczenie. Zważyłam się, a tam miła niespodzianka 64,7 kg, ale nie długo się cieszyłam, bo już ponad 1000 kcal pochłonęłam :( Zanim rozmroziła mi się bułka musiałam coś zjeść, więc dorwałam 2 ostatnie pralinki lodowe, później garść paluszków i siateczkę suszonych jabłek. Żeby tego było mało mama akurat wróciła z pracy i kupiła moje ulubione zraziki łososiowe, więc zjadłam 2, no i przed chwilą w końcu zjadłam śniadanie, czyli bułkę z wypasionymi dodatkami (grillimandżaro - ser żółty, boczek wędzony smażony, masło, sos barbecue, ogórek kiszony, sałata), a czuję, że to nie koniec... Jutro muszę wrócić już do normalnego trybu, bo mam zajęcia, tylko zastanawiam się jak wstanę o 6, skoro pewnie nie zasnę dziś tak łatwo ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kmczi
Hej! Papryczka moze przez taka pogode spalas tak dlugo. Ja ostatnio tez mam tak, ze klade sie w miare wczesnie, budze sie praktycznie przed budzikiem, ale spie dalej... Jednak dla mnie listopad i grudzien nie sa najlepszymi miesiacami jesli chodzi o samopoczucie. JA wczoraj jednak poleglam. Moj chlopak rozpakowal czekolade i zjadlam troche. :/ Dzis wstalam wczesnie i wybralam sie na te nieszczesne zakupy. Dotarlam do tego sklepu i na szczescie nie bylo zbyt duzo ludzi, wiec moglam sie spokojnie rozejrzec. W sumie nie kupilam zbuy duzo rzeczy. Najwazniejsze byly jeansy i udalo mi sie kupic 2 pary. Nie sa dokladnie takie jakie chcialam (w koncu kupilam czarne i ciemnogranatowe), ale gdy przymierzylam szare stwierdzilam, ze wygladam jak gruszka. :/ Mam nadzieje, ze w kiedys kupie jeansy takie jakie bede chciala, bez przejmowania sie, ze mam kilka kg za duzo :/ Oprocz tego kupilam buty. Niestety nie sa to kozaki ani nic bardziej eleganckiego. Stwierdzilam, ze jeszcze w tym roku wstrzymam sie z kupnem takich butow i zainwestuje w lepszej jakosci zimowo-sportowe buty. Niestety nie bylo mojego rozmiaru i mam sie po nie pojawic dopiero w srode. Jedzeniowo dzis bez szalu. Sniadanie- kanapka z wedlina i ogorkiem pozniej- 2 kawy z mleczkiem (zmarzlam jak nie wiem) Obiad dopiero teraz "sie robi". Niestety zaczynam byc chora i siedze, teraz pod koldra z gripexem obok. Juz zaczynam sie wkurzac, bo teraz muszeee sporo sie uczyc, za chwile wyjazd, a ja sie rozkladam. :/ Wczoraj przypomnialam sobie dlaczego mialam ostatnio taka ochote na slodycze. Zbliza sie ten nieszczesny okres, ktory bedzie tez w dniu wyjazdu :/ Dobra ja uciekam, bo nie czuje sie zbyt dobrze. Do jutra i piszcie co u Was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to przegięłam. Chyba tego mi było trzeba. Boli mnie brzuch, jest mi niedobrze. Nie chcę myśleć o tym jaką krzywdę sobie wyrządzam, nie chcę myśleć o tym, ile ważę, jak wyglądam. Chcę po prostu zapomnieć i zacząć walczyć ze zdwojoną siłą tak jakby dzisiejszego dnia po prostu nie było. Nie mam nawet siły wziąć się za te porządki i pranie, zwyczajnie nic mi się nie chce. Ehh jestem tak zła na siebie! Najbardziej chyba dlatego, że nie dotarłam dziś an siłownię ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem Papryczka jak musisz byc na siebie zla. Ja tez kilka razy budzilam sie np. o 16 i caly dzien w... Dzis juz raczej nic nie wkurasza, ale jutro jest nowy dzien i bedzie lepiej :) Ja po napianiu posta posiedzialam jeszcze troche na necie i usnelam. Powinnam pozmywac i ogarnac troche po tych zakupach itp, ale tez nie mam jakos sily. Caly czas kicham i ogolnie czuje sie przeziebiona. Zaraz uciekam sie wykapac i pod koldre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi się oczywiście spać nie chcę, a pobudka o 6 mnie czeka. Ale najważniejsze, że poukładałam sobie już w głowie. Nie jadłam nic oczywiście już od czasu ostatniej notki, a i nawet nie jestem głodna. Jutro nowy dzień i będzie lepiej :) Poza tym postanowiłam, że wezmę udział w poznańskim półmaratonie 2013 i nawet nie wiesz jak bardzo myśl, że mam taki cel poprawia mi humor. Wiem, że może jestem dopiero początkująca, że mogę nie dać rady , ale będę trenować. Do kwietnia jeszcze trochę czasu, a ja nie zamierzam rezygnować z siłowni, więc będę biegać na bieżni. Pierwszy etap to w ogóle przebiec te 21 km, a później praca nad szybkością, bo z moich obliczeń wynika, że to już nie jest, nawet szybki, jogging, a konkretny bieg (jak sprawdzałam wyniki z 2012 roku to najgorszy czas to było nieco ponad 3h podczas, gdy ja ostatnio przebiegłam 15,5 km w 2h...). Ciekawa jestem tylko, ile jutro będę ważyć... Do mojego celu 60 kg nie zostało wiele, biorąc pod uwagę dzisiejszą wagę z "rana" (64,7 kg), więc nie mogę po raz kolejny tego zaprzepaścić. Jedzonko na jutro już zaplanowałam, a na siłowni zajęcia spalające plus bieżnia. Obym dała radę! Mam nadzieję, że u Ciebie z dietą też już lepiej. Niestety okres to nasz wróg, ale obiecałam sobie, ze w tym miesiącu się mu nie dam :) I życzę Ci powrotu do zdrowia!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Gripex zaczal chyba dzialac, bo czuje sie lepiej. Niestety caly dzien mam taki "rozlazly" i jeszcze nic nie zrocilam. Lezalam pod koldra i nie moglam sie skupic na nauce. :/ Wezme jeszcze dzis ten gripex i mam nadzieje, ze pomoze. Cholera wyjazd jest za kilka dni, a ja jeszcze nic nie mam. Jutro musze jechac odebrac te buty, ale w godzine powinnam sie wyrobic. Na szczescie mam zaplanowane co kupic na swieta, wiec powinnam sie z tym szybko uwinac. Zjadlam dzis tylko makrele w sosie pomidorowym i jedna kromke ciemnego chleba z maslem. Nic ja uciekam ogarnac troche, bo nie moge patrzec na ten balagan. Wieczorem musze jeszcze usiac do nauki, a jakby tego bylo malo mam jeszcze lekcje. Prawdopodobnie dzis juz wiecej nie napisze, wiec do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrze, że ze zdrowiem lepiej. U mnie tak nijak, bo oczywiście po drodze zaliczyłam sklep z piernikami i tak długo stałam w kolejce, że z zamierzonego 1 piernika wyszły 2 paczuszki plus 2 te pojedyncze i 4 lukrowane na wagę ;/ Na szczęście z tego wszystkiego zjadłam "tylko" 1 tego sztukowego i 2 te lukrowane, ale to i tak zupełnie niepotrzebnie. Nie mniej jednak, gdyby nie moja silna wola zjadłabym jeszcze przed obiadem co najmniej jedną z tych dwóch paczuszek. Poza tymi nieszczęsnymi piernikami zjadłam dziś: śniadanie I - płatki lion z mlekiem śniadanie II - jabłko przekąska - precel z peperoni obiad - schabowy bez panierki, ale smażony, surówka, pure Po obiedzie tak samo miałam ochotę na "coś" jak to zwykle bywa po obiedzie. Tak więc nie jest dziś dobrze, ale też nie ma masakry. Zaraz lecę na siłownię, żeby trochę odpokutować. Gdyby nie ta siłownia nie chcę myśleć jak bym wyglądała, bo ja niestety już nie pamiętam kiedy zjadłam 1000 kcal, zazwyczaj jest ok. 2000 kcal, ale dużo ćwiczę, więc wychodzi ostatecznie na 1500 kcal, ale obejrzałam sobie swoje stare GRUBE fotki i nie po prostu nie mogę i nie chcę tak wyglądać, więc już koniec!! Na jutro ustalę sobie jakiś lżejszy jedzeniowo dzień, zresztą im więcej czasu spędzam na siłowni tym mniej jem, bo nie mam zwyczajnie na to czasu, ale też głodować się nie mogę, bo później po powrocie rzucam się dosłownie na wszystko. Dobra uciekam na tą siłownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Papryczka podziwiam Twoje determinacje. :) JA dzis na szybko. Diete szlag trafil i pewnie nic sie nie poprawi, ale teraz nawet o tym nie mysle. Waze pewnie 51-52kg. Nie jest to szczyt moich marzen, ale trudno. Po powrocie bede miala z glowy duzo rzeczy, wiec sie wszystkim zajme. Dzis caly dzien boli mnie glowa :/ Poza tym na miescie zeszlo mi sie dluzej niz myslalam. Pojechalam po buty, ale musialam jeszcze wejsc do salonu z tel i zeszlo sie tam ponad 2h!!!! Na szczescie wszsytko zalatwione. Z jedzeniem bylo dzis tragicznie, bo wszystko na szybko i w drodze. Sniadanie- croissant obiad- pizza (niestety, ale stwierdzilam, ze szkoda mi nawet 40 min na zrobienie czegos, bo musze sie uczyc). Tak wiec uciekam znow sie uczyc, bo zaczelam duzo pozniej niz mialam zaplanowane. Jutro na szczescie musze skoczyc tylko do sklepu, a reszte dnia spedze przed komputerem. W piatek musze dokupic jeszcze pare rzeczy do wyjazdu, wiec troche sie zejdzie (na szczescie wszystko jest blisko). A w sobote kolo 17 wyjezdzam, ale zeby nie bylo za lekko musze jeszcze jechac na targ kupic sery dla rodzinki. Dobra ja uciekam sie uczyc. Do poniedzialku moje posty beda pewnie tak jak ten, czyli na szybko, ale pozniej bedzie juz normalnie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie martw się u mnie dzisiaj też tragedia ;/;/ Niby wszystko było w miarę, na siłowni byłam, nawet sporo spaliłam pomimo tego, ze okres tuż tuż i nie mam zupełnie siły do ćwiczeń, ale jak wyszłam z siłowni musiałam pozałatwiać parę spraw, no i mając świadomość, że jeszcze sporo czasu zanim zrobię zakupy, wrócę do domu i ugotuję obiad, kupiłam po drodze rogala świętomarcińskiego (takie tylko w Poznaniu z białym makiem, lukrem i bakaliami, ogólnie nawet niespecjalnie lubię, ale czasem mnie najdzie, a takie cudo ma ponad 1000 kcal niestety). Oczywiście na tym się nie skończyło, mimo takiego planu. Jak wróciłam do domu musiałam zjeść coś słonego na zmianę smaku, bo jednak taki solidny rogal potrafi raz, że nasycić, a dwa, że zasłodzić, więc zjadłam pół warkocza z łososia wędzonego i kromkę z chleba z metką łososiową, ale ten łosoś był paskudnie tłusty, więc aż mnie mdliło, zajadłam chlebem ten smak (kolejne 2 kromki), po czym oczywiście byłam już konkretnie najedzona, wiec się zaczęło. Słodkie dla odmiany (3 cukierki Bounty i 3 Michaszki, lizak z czekolady i ledwo co wepchnęłam w siebie gwiazdorek z nadzieniem karmelowym naprawdę nie jadłam go ze smakiem, a bardziej jak z przymusu ;/) no i przed chwilą zjadłam pomarańczę, bo byłam przesłodzona, a teraz mimo tego, że jest mi niedobrze zjadłabym jeszcze coś słonego. Jestem tak zła na siebie!! Poniekąd do tej "zbrodni" pociągnęła mnie też moja waga po powrocie do domu (65,8 kg), ale to i tak pewnie związane ze zbliżającym się okresem, jak zwykle musiałam polec, ale przykro mi się zrobiło, że wczoraj taki wysiłek, tyle wyrzeczeń, dziś na siłowni też konkretnie (pomimo fizycznej niemocy), a tu waga wciąż stoi w miejscu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Ech Papryczka powiem Ci, ze to wszystko zwiazane z jedzeniem jest dziwne. Jak mam zaplanowany dzien pod wzgledem "jedzeniowym" jest ok. Jednak jak tylko pojawi sie jakies odstepstwo od tego planu wszystko pada. Mam identycznie jak Ty. Podczas zalatwiania jakis spraw praktycznie zawsze skusze sie na cos czego nie powinnam jesc, a pozniej do konca dnia jem wszystko co wpadnie mi w rece. To jest najbardziej przerazajace. Mimo, ze mamy swiadomosc, ze taki rogal czy cokolwiek innego nie zepsuje calej walki o wage i powinnysmy dalej robic swoje, konczy sie jak zwykle. Wczoraj kompletnie nie moglam usnac i poszlam spac dopiero po 3. Mialam wstac o 8, ale ze bylam srednio przytomna wstalam po 9. Poki co dalej walcze z praca i pewnie tak spedze dzisiejszy dzien. Jedzeniowo bez szalu. Zjadlam tylko jedna kanapke z ciemnego chleba, ale posmarowana serkiem, na to plasterek sera topionego, wedlina i ketchup. Nie wiem jeszcze co bedzie na obiad, ale chyba jakas zapiekana. Ja nie mam dzis czasu na gotowanie, wiec zajmie sie tym moj chlopak. Dobra ja uciekam uczyc sie dalej. Wpadlam tu w ramach przerwy :) Do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak... to musi siedzieć w psychice ;/ Dzisiaj u mnie też średnio, rano miałam totalnego doła, nie pojechałam na wykład (pierwszy raz mnie na nim nie było i akurat była lista, a tak nigdy wcześniej nie było, mimo iż zawsze było mało osób), oczywiście zaliczyłam maraton jedzeniowy, a na dodatek odczuwałam taką niechęć do siłowni, że myślałam, że naprawdę nie pójdę. Ale poszłam, najpierw zmusiłam się, żeby pojechać na uczelnię na drugi wykład, a później dotarłam na siłownię w sumie bardziej z przymusu niż chęci, ale zaliczyłam prawie 2h orbitrek plus zajęcia spalające. Po tym rannym obżarstwie zjadłam tylko jabłko przed siłownią i dopiero przed chwilą obiad - kawałek dorsza w panierce smażonego w głębokim oleju, bo niestety inaczej nie wyobrażam sobie dorsza i sałata z sosem i... coś bym sobie zjadła, dlatego zaraz idę się ogarniać i spać. Jutro znów zabiegany dzień, bo muszę w końcu kupić buty sportowe i zabrać się za prezenty swiateczne. Obiad zjem na mieście, a reszta to pewnie będą jakieś przekąski na szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Jutro wyjazd! Nie wiem czemu tak mam, ale zawsze przed wyjazdem do Polski lapie mnie mega stres. Jest to troche dziwne, bo za kazdym razem jak rozmawiam ze znajomymi, ktorzy wyjezdzaja to ciesza sie, nie moga sie juz doczekac itp. Ja stresuje sie 3 razy bardziej niz ta obrona. Sama nie wiem czemu, bo przeciez nie ma sie czego bac. :) Dzisiejszy dzien byl dziwny.Niestety nie uczylam sie dzis zbyt dlugo, ale za chwile planuje to nadrobic. Od rana ogarnialam mieszkanie, zeby wrocic do czystego mieszkanka. Pozniej zabralam sie za paznokcie, ktore byly w oplakanym stanie. Nastepnie zakupy na ktorych troche sie zeszlo, bo musialam kupic kilka rzeczy i oczywiscie kazda byla w innym sklepie. Dzisiejsze menu poki co w miare ok: snaidanie- 2 kanapki z ciemnego chleba z wedlina, ogorkiem i pomidorem obiad- ryba (smazona) z ogorkiem konserwowym i ziemniakami. Jutro rano musze skoczyc jeszcze na targ po te nieszczesne sery i spakowac sie. Nie wiem czy jutro dam rade cos napisac, bo nie wiem jak sie ze wszystkim wyrobie. W niedziele powinnam sie odezwac, a jesli nie to na 100% w poniedzialek. :) Aaa gdyby mnie jednak nie bylo w niedziele to prosze o trzymanie kciukow o 12 :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! U mnie katastrofa, dlatego nawet nie pisałam. Wczoraj nawet na siłownię nie dotarłam, cały dzień poza domem, a kupiłam tylko buty sportowe i to i tak 5 minut przed zamknięciem sklepu. Wszystko przez to, że dopadła mnie jakaś chandra zimowa (a może to jednak PMS?), bo nie jestem w stanie zwlec się z łóżka o normalnej porze. Wczoraj wstałam po 12, a dziś krótko przed 11 i później czas leci, ale muszę w końcu ogarnąć pokój, bo aż mi niedobrze jak patrzę na ten bałagan. Największym hitem jest musli, które rozsypało mi się jakiś czas temu koło łóżka, a ja go do tej pory nawet nie zamiotłam, bo wychodzę z założenia, że albo sprzątam wszystko albo nic. Nigdy w życiu tak nie miałam, bo uwielbiam porządek i muszę mieć wszystko idealnie czyste, a teraz ja nie wiem co się dzieje... Dzisiaj z kolei zaraz po śniadaniu najadłam się słodyczy, że aż mnie mdliło, ale zmusiłam się, żeby pojechać na siłownię. Tak teoretycznie spaliłam te słodycze (wyliczyłam, że to ok. 850 kcal), ale po siłowni jechałam jeszcze popatrzeć za butami, zgłodniałam, ale kupiłam tylko jedno ciasteczko francuskie z czekoladą. Niestety po powrocie do domu nadrobiłam, później obiad, jeszcze latte i pewnie, znając mnie to jeszcze nie koniec. Oczywiście nic dziś nie kupiłam, a te tłumy ludzi w centrach handlowych mnie przerażają, ledwo co szło się przecisnąć, a co dopiero coś kupić. No nic, uciekam, ogarnę trochę w tym pokoju, żeby znów nie odkładać tego na "jutro". Aha kciuki będę trzymać! Rozumiem, że obrona? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Pisze dopiero dzis, bo wczesniej nawet nie mialam czasu zeby sprawdzic poczte. Z dieta w miare ok. Staram sie nie obzerac, ale tez nie przesadzam z "niejedzeniem". Dzis troche sie podbudowalam, bo dentystka powiedziala mi, ze bardzo schudlam :) Widocznie nie jeat tak zle jak myslalam. :) Poza tym pozwole sie pochwalic, ze obrone mam juz za soba. Stres byl niesamowity, ale jak to zazwyczaj sie okazuje zupelnie niepotrzebnie. Ciesze sie, ze wszystko juz za mna :) JEszcze musze tylko wyslac im swoje zdjecia, odebrac dyplom i nic nie bedzie mnie juz z ta szkola laczylo :) NApisze tylko dzisiejsze menu, bo nawet nie ma sensu pisac co jadlam 3-4 dni temu. Sniadanie- 2kanapki z chlebem "fitness" (jak dla mnie to zwykly chleb z ziarnami), jedna z pasztetem druga z serkiem obiad- ryz z miesem w sosie cebulowym. Poki co to tyle. Nie wiem czy na tym sie skonczy, bo ide zobaczyc sie z kolezanka, wiec moze byc roznie :) do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Jestem na chwilkę. Gratuluję obrony przede wszystkim :) Czekałam właśnie na jakieś wieści od Ciebie :) U mnie ostatnio katastrofa była, więc nawet nie pisałam. Wczoraj nie pisałam, bo nie chciałam zapeszać (nie wiedziałam, czy dam radę wieczorem, bo jednak te wieczory najgorsze), ale się udało. Dziś byłam na siłowni po 4-dniowej przerwie i bardzo wiele kosztowało mnie uniknięcie klęski, bo już po zjedzonym na szybko (bo głodna byłam) obiedzie chodziły mi po głowie myśli "zjedz coś jeszcze i tak do granic możliwości, bo przecież i tak nie schudniesz, na wadze i tak pewnie wciąż dużo za dużo po ostatnich dniach", czyli standard, ale opanowałam się na szczęście bojąc się z tamtymi myślami słowami "jutro zjesz co będziesz chciała, a dziś dasz radę, bo przecież kiedyś musisz, a na pewno wkrótce zobaczysz efekty" - to tak jak w bajkach kiedyś pamiętam pokazywali taką rozmowę anioła z diabłem, jeden przy jednym uchu, drugi przy drugim :D Odczekałam pół godziny i chęci są już mniejsze. Chyba położę się dziś wcześniej spać, żeby już nie ulec. Przypuszczam, że dużą zasługę w moim dzisiejszym mini sukcesie ma pewna obca mi kobieta, która stała za mną w kolejce i w skrócie rzecz ujmując powiedziała mi, że jestem "ładna dziewczyna" i nie ukrywam, ze mimo zaskoczenia zrobiło mi się bardzo miło, bo mimo, że człowiek to wie, zawsze lepiej się czuję jak usłyszy od kogoś, a nie wiecznie sam siebie musi przekonywać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Dziekuje dziekuje :) Papryczka gratuluje wytrwalosci. Wiesz, czasem to wszystko zalezy od dnia. Raz mamy sile, zeby powstrzymac sie przed jedzeniem, a za drugim razem po prostu nam jej zabraknie... Ciesze sie, ze wytralas!!! U mnie dzis tez zabiegany dzien. Rano pojechalam z tata po samochod, bo nie odpalil mu w Warszawie! Jedzeniowo calkiem ok, bo moze nie bylo niskokallorycznie, ale jakos mniej jem. Sniadanie- 2 kanapki (jedna z pasztetem, druga z serkiem i wedlina) przekaska- 1 pierog (babcia robila na swieta i musialam) obiad- 5 pyz z miesem "kolacja"- piwo ze znajomym!!! Dobra ja uciekam, bo jutro znow zalatany dzien! Do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej... U mnie do wczoraj ok. Dzisiaj typowy maraton jedzeniowy. Bez konkretnego powodu. Po prostu. Cały dzień zabiegana byłam, poza domem - najpierw zaspałam, później chwilka siłowni, później prezenty, zakupy, gwar na mieście i hałas w centrach handlowych, jedzenie w pośpiechu... Wróciłam do domu, miało być normalnie. I było - obiad (z racji godziny nazwałabym go kolacją), później gwiazdorek czekoladowy z nadzieniem i jeszcze 2 kromeczki chleba z wędzonką i salami i na tym miał być koniec. I był. Do godziny 23. Później kajzerka z łososiem wędzonym i serem topionym (oczywiście szykowana na szybko, więc bez żadnych warzywnych dodatków - w sumie w takich momentach, kiedy już dużo zjem i wiem, że ktoś z rodziny to widzi staram się ukrywać wszystko co jem później), pomiędzy poszczególnymi połówkami tej bułki wsunęłam babeczkę, które właśnie wciąż piekę (ogólnie zjadłam ich aż 5 - na szczęście są jeszcze w formie suchej, bez nadzienie i owoców, ale i tak to masa kalorii), do tego sok pomarańczowy i 2 mandarynki. oczywiście nie miałam specjalnej ochoty na jedzenie, ba po tym sytym obiedzie, gwiazdorku i chlebie dłuższy czas bolał mnie brzuch z przejedzenia, ale jakoś tak podświadomie czułam, że muszę ;/ Nie da się ukryć, że to jest nałóg - miejmy nadzieję, że wizyta u psychologa mi pomoże chociaż ten problem zwalczyć, bo od niego tak naprawdę większość moich problemów się bierze. Bo mnie już nawet nie przeraża fakt, że na wadze zobaczę 3 kg więcej po 1 dniu (swoją drogą dziś po tym pierwszym obżarstwie weszłam na wagę - 67 kg w grubych ubraniach, ale zniechęciło mnie to i też dlatego do końca dnia już jadłam) podczas, gdy cały tydzień walczyłam o 0,5 kg w dół, bo i tak wiem, że później wezmę się za siebie i wrócę do tego co było i tak w kółko (więc nie widzę opcji na schudnięcie poniżej 65 kg na razie w takim trybie), przeraża mnie fakt, że nie panuję nad swoim uzależnieniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Sorka, ze ostatnio nie zagladam tu zbyt czesto, ale okres przedswiateczny nie jest zbyt sprzyjajacy do siedzenia na kompie. :) U mnie jakos tam leci. Generalnie nie jest zbyt dietetycznie, ale w sumie nie jem jakos specjalnie duzo. Wydaje mi sie, ze waga sie trzyma, ale nie mam jej niestety tutaj i nie moge tego sprawdzic. Ja juz uciekam, bo siedze w szlafroku i musze doprowadzic sie do porzadku. Papryczka! Z okazji swiat zycze Ci wszystkiego najlepszego, duzo zdrowia, zero klopotow, wytrwalosci w dazeniu do wyznaczonych celow i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!! P.S. Po moim powrocie do domu wszystko sie unormuje i bede pisac codziennie, a do konca roku pisanie bedzie wygladac tak jak teraz. Trzymaj sie cieplutko!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie niestety z pisaniem tutaj będzie pewnie podobnie. Teraz na chwilkę jestem, bo dostałam okres i przez ból brzucha nie mogę nic robić. A dieta? Najważniejsze, że byłam dziś rano na siłowni, a reszta musi się jakoś ułożyć, bo póki co z jedzeniem jest nie najlepiej ;/ Tobie również życzę spokojnych, wesołych i rodzinnych świąt i oczywiście realizacji własnych planów (w tym też powodzenia w dalszej walce o wymarzone ciało) oraz udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Wpadłam na chwilę napisać co u mnie. Od 2 dni jestem na diecie, ale za to nie ćwiczę, bo się pochorowałam ;/ Ale wczoraj byłam u lekarza, biorę leki, więc w poniedziałek zamierzam dotrzeć już na siłownię :) Póki co cieszy mnie, że daję radę z dietą i wydzielaniem sobie poświątecznych słodkości. Mam nadzieję, że u Ciebie też ok. Pewnie już w tym roku tu nie napiszę, więc wystrzałowego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Ojj to zycze szybkiego powrotu do zdrowia!!! Mnie niestety tez cos lapie. Niby w ciagu dnia wszystko jest ok, ale rano i wieczorem czuje sie kiepsko.. :/ To pewnie przez pogode, bo raz jest 5 stopni, a za chwile -5... U mnie generalnie jakos tam leci. Musze przyznac, ze z jedzeniem sie calkiem trzymam. Jem troche i nie doprowadzam sie do stanu "przejedzenia", co zawsze towarzyszlo mi w swieta. Nawet jestem z siebie dumna, bo w swieta nakladalam sobie male porcje, a nie tak jak zazwyczaj "kopce". Napisze moje dzisiejsze menu: sniadanie- pol bulki z wedlina i pomidorem pozniej- malutki kawalek ciasta obiad- "zupa" czyli kluski lane, ale maly talerz pozniej- chlopak kolezanki zrobil mi "koktajl" z jablka, pomaranczy, soki malinowego i cukru (jednak to bylo nieplanowane) Teraz weszlam do domu i siostra z chlopakiem zamawiaja pizze. W sumie nie chce mi sie jesc, ale tak mnie mecza, ze pewnie jeden kawalek zjem. JEdnak to i tak jest bardziej "obfity" dzien jesli chodzi o jedzenie z ostatnich, a nie jest tak tragicznie (w sumie jest tez wczesnie). Jutro wyjezdzam juz od siebie i jade do Poznania. Do siebie wracam 3, czyli 4-5 cos tu napisze i juz bedzie normalnie. Papryczka Tobie rowniez zycze szczesliwego Nowego Roku i mam nadzieje, ze nasz watek nadal bedzie sie rozwijal, bo pisze mi sie super. Trzymaj sie cieplo i zdrowiej, bo sylwestrowa noc tuz tuz :) NAJLEPSZEGO!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem, czemu, ale byłam przekonana, że odpisałam, a że na maila nie dostałam żadnego powiadomienia o nowym poście to nie wchodziłam :D U mnie różnie, tzn. raczej od Sylwestra jedno wielkie obżarstwo, ale raz po raz pójdę na siłownię... Dzisiaj już trochę lepiej. Wczoraj byłam u psychologa i czeka mnie terapia. Jednak, tak jak myślałam, głównym moim problemem są zaburzenia odżywiania, nawet nie stricte depresja. Terapia ma trwać około roku, biorąc pod uwagę fakt, że wizyty są na NFZ, a wiadomo jak to z zapisami jest. I jak w Poznaniu Ci się podobało? W Sylwestra to tutaj standardowo dno było, więc ja przesiedziałam w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Witam po dlugiej nieobecnosci! Jestem juz u siebie w domu, wiec wszystko wroci do normy. Mielismy wyjechac z Polski z czwartek, ale w koncu wyjechalismy w piatek. Stwierdzilismy, ze jeden dzien nie zrobi nam duzej roznicy, a bedziemy mieli wiecej czasu na zalatwienie wszystkiego. Spedzilam w Polsce prawie 3 tygodnie, ale i tak codziennie bylo tak, ze musze gdzies isc, cos zalatwic, spotkac sie z kims itp. Ciezko bylo mi wyjezdzac z domu, wiedzac, ze zobacze sie ze wszystkimi dopiero za kilka miesiecy, ale tak to juz jest. U mojego chlopaka bylam od niedzieli do piatku. Spotkalismy sie ze wszystkimi jego znajomymi, bylismy w Poznaniu u innych znajomych, wiec czas zlecial rowniez szybko. Sylwester byl calkiem ok. Byla to domowka na 10 osob, wiec bardziej kameralnie, ale mi takie imprezy odpowiadaja. Co najwazniejsze obudzilam sie bez kaca, wiec pierwszy dzien nowego roku byl dla mnie laskawy. :) Za chwile zabieram sie za sprzatanie i porzadne rozpakowanie. Wrocilismy co prawda wczoraj, ale musielismy troche odespac, isc na zakupy i nie mialam juz sily brac sie za sprzatanie. Niestety ten balagan doprowadza mnie do szalu, wiec zaraz biore sie za lazienke, kuchnie, schowanie wszystkich sloikow (a troche ich jest) i pranie. Jesli chodzi o diete. Oczywiscie podczas pobytu w Polsce nie pilnowalam diety w ogole. Wczoraj weszlam na wage i o dziwo pokazalo sie 49,5kg. Przyznam, ze zdziwilam sie i to bardzo, ale jestem zadowolna. Dzisiaj robie ostatni dzien "dyspensy" dietowej, bo mam sporo do zrobienia, a poza tym nie mam jeszcze porzadnych zakupow. Jednak jutro zaczynam moje normalne odzywianie i w koncu wyciagam stepper. Dobra ja uciekam, bo az mnie nosi zeby posprzatac. Postaram pojawic sie wieczorem, a jesli nie to na 100% jutro. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fajnie, że Ci się CHCE. Ja ostatnio jestem jakaś przybita i mimo najszczerszych chęci nic mi się nie chce - ani być na diecie, ani ćwiczyć, ani nadrobić zaległości w notatkach, ani nawet posprzątać tego przygnębiającego bałaganu ;/ Codziennie obiecuję sobie, że to już ostatni dzień, ale... no właśnie zawsze jest jakieś "ale" i powód, dla którego przekładam moje odchudzanie na "jutro". Wczoraj byłam u dietetyka, tylko na pomiarach (bo były bezpłatne), zresztą jakbym miała korzystać z usług dietetyka i stosować ułożoną przez niego dietę wybrałabym kogoś innego. Generalnie pomiary złe nie są i może właśnie to sprawiło, że ciągle sobie pobłażam ;/ Oczywiście najgorzej wypada zawartość tkanki tłuszczowej (32,6%), co stwarza ryzyko zawału serca i miażdżycy, co gorsza już powyżej 35% ryzyko to jest wysokie. Norma dla kobiet to od 20 do 29%, przy czym dla mnie powinno być w okolicach 25%...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Wczoraj bylam tak zajeta mysleniem o sprzataniu, ze zapomnialam napisac o Twojej wizycie u psychologa. Mam nadzieje, ze jakos to wszystko ruszy choc z zapisami moze byc faktycznie problem. Dobrze tez trafic na normalnego psychologa, bo czasami jak slysze co oni mowia to nie jest to nic czego sama bym nie wiedziala. Trzymam kciuki. Zawsze tez ciekawilo mnie jaka mam zawartosc tkanki tluszczowej. Na pewno tez mam jej sporo. Czasami nawet chuda dziewczyna bedzie miala tej tkanki za duzo jesli nie cwiczy. Jedyny sposob to po prostu cwiczenia. U mnie dzis dzien taki sobie. Mialam ostatnio problemy zoladkowe, ktore dzis maja swoj moment kulimanacyjny. Meczy mnie zgaga, od rana bolal mnie brzuch, ale mam nadzieje, ze wszystko wroci do normy. Dzis poki co zjadlam tylko 1,5 kromki chleba z wedlina i pomidorem, a i tak wciskalam to na sile. Na obiad ma byc lasagne, ale zjem pewnie tylko troche. Kupilam tez dzis activie (nawet normalna, a nie 0%) i zamierzam jesc ja przez kilka najblizszych dni z otrebami, zeby unormowac caly metabolizm. Wczoraj tak jak planowalam posprzatalam wszytko i od razu jest lepiej. Dzis mam jeszcze lekcje jezyka. Nawet sie ciesze, ze tak od razu, bo w koncu moge sie skupic tylko na tym. Dzis robie dzien "wprowadzajacy", a jutro ruszam. W ogole dzisiaj czuje sie jakbym miala jakiegos mega kaca, wiec nie nadaje sie do myslenia. Ja uciekam i do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×