Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość hgwothgot4

Ciekawa jestem kiedy ta kobieta się z tym pogodzi - "teściowa"

Polecane posty

Gość eg3tt
Mireczkowata my mamy w ING. Teraz właśnie lecą jakieś reklamy o Avivie i ich ubezpieczeniach na życie w razie czego. I tak się zastanawiam jak tam u nich jest. Moja znajoma mieszka w Niemczech i tam u jakiegoś mało znanego ubezpieczyciela ale podobno rzetelnego bo wypłaca obiecane sumy pieniędzy ma ponoć gwarantowane w przeliczeniu na Polskie pieniądze coś ok. 800 tyś zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woda drąży kamień
Nie odpowiedziałaś mi na pytanie tylko "odbiłaś piłeczkę". Ale odpowiem. Nie podchodzę do tematu osobiście, nudzę się, bo czekam na maila, bo nie mogę ruszyć z pracą, bo brak mi danych. Dołączyłam stronę lub 2 temu więc dorzucę swoje 2 grosze do dyskusji, jak dostanę maila to Was opuszczę, bo muszę zrobić zestawienie i prezentacje:) Temat mnie zainteresował, już parę dni temu mi na kafe mignął, lubię tematy dotyczące relacji teściowa - synowa :) Nieoczekiwanie temat poszedł w inną stronę, ale, że się już wciągnęłam to i zostałam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
eg- My mamy doradcę, babka jest super i zawsze coś doradzi. W tym roku podzieliliśmy moja polisę- część na wypadek śmierci, częsc na emeryturę. Na emeryturę możemy inwestować ryzykownie, na życie bezpiecznie. Fajny pomysł. Można też sobie co roku zmieniac, w zależności jak Ci się układa. PZU u mojego faceta w pracy jest tylko na wypadek śmierci. Jakieś tam popierdółki na wypadek pobytu w szpitalu, porodu, ubytku na zdrowiu. Stała składka i zero kombinowania:) woda drąży kamień- widzisz, tak jak większosc normalnych ludzi tu dyskutujesz. Więc po się doszukujesz, że ktoś tu osobiscie podchodzi do tematu? Pechowo konkubiny, więc aha, pewnie coś jest na rzeczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
te argumenty prawno-finansowe nie przekonają większość żyjących w konkubinatach. Bo większość to młodzi ludzie, dla których słońce zawsze będzie świecić, zawsze będzie dobrze. Nie mają żadnego majątku, wynajmują wspólnie mieszkanie, mają niewielkie pensje, więc mogą z duma wołać "nie interesują mnie finanse w razie co, bo nie jesteśmy ze sobą dla pieniędzy!" oczywiście nie dodadzą, że tych pieniędzy przecież po prostu nie ma :D. Ale wyjdę teraz na materialistkę hehe :D. Na razie sama mam niewiele, mój facet tak samo, więc i my po ślubie nie jesteśmy ze sobą dla pieniędzy ;). Nikt nic nie dostanie jakby co. O śmierci i jakiś zaświadczeniach medycznych też nie myśli się w młodości :). Po co? :D Wiele kobietek w konkubinatach nie może sobie pozwolić nawet marzyć o ślubie, bo facet jasno wyraził swoje stanowisko i nie podlega ono dyskusji. Osobiście znam takie przypadki. Normalne, że same się przekonają do tego i dla własnego zdrowia psychicznego podejmą to samo stanowisko. Bardzo solidne. Gdyby jednak facetowi się odmieniło, to będzie w stanie ją przekonać do tego, na nowo. Sama autorka przyznała, że jakby miał umrzeć przez brak ślubu, to ona by się zgodziła :D. Trochę dramatyczne, ale wiadomo, że kobieta zrobi na ogół więcej dla faceta i to jego przekonania i stanowisko budują też jej spojrzenie na świat. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamuśka007
A to już nie można mieć polisy po ślubie? My z mężem mamy oboje polisy na życie, a jesteśmy po ślubie. Nie widzę jednak związku między polisą, a spadkiem po mężu/konkubencie. Polisa nie zapewni tego, że prawie-teściowa nie dostanie w razie czego części naszego dorobku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woda drąży kamień
Czemu jako mężatka się udzielam? A dlatego, że jedziecie po mężatkach i słabo mi się robi jak czytam, że do ślubu się idzie dla kasy czy z innych powodów. Ślub brałam z własnej nieprzymuszonej woli, było to dla mnie ogromne przeżycie. O sprawach finansowych w ogóle nie myślałam do czasu pojawienia się dzieci. Męża wzięłam prawie, że w skarpetkach :D Dorobiliśmy się tyle o ile, kochamy się. Pewnie bez ślubu kochalibyśmy się równie mocno. Choć przyznam, że mieliśmy ze 2 silne burze, które nie wiem czy normalnie byśmy przetrwali, bo ja jestem uparciuchem i jestem porywcza. Oboje silne temperamenty. Istnieje możliwość, że po burzy ze 3 lata temu nie odzywalibyśmy się do tej pory. No ale że jesteśmy małżeństwem to jakoś łatwiej było nam wyciągnąć rękę na zgodę ;) Tak Wam piszę tylko, nie wyłapujcie od razu z tego wniosków w stylu, że małżeństwo trzyma nas przy sobie bo tak nie jest. Przed ślubem było super, ale teraz jest jeszcze lepiej :D Mireczkowata - nie mam nic do konkubin akurat, moja siostra żyje w takim związku i sobie chwali (choć średnio raz na rok przebąkują o ślubie a potem znowu twarde stanowisko więc nic nie wiadomo ;) Po prostu po tym co piszecie się czuje, że osobiście bierzecie sobie słowa skierowane do autorki, że ktoś Wam coś narzuca lub zarzuca ;) Ale ok, może po prostu w ten sposób przeżywacie dyskusję ;) Żeby nie było - nie czepiam się ;) Tak tylko piszę co widzę, bo potem czeka mnie dużo roboty i wieczór przed komputerem to chociaż sobie pogadam, nie? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zielony Kamyka przykro mi ale uogólniasz strasznie:( żyje bez ślubu mieszkanie mamy swoje ,wspólne więc jakiś tam majątek może niewielki ale jest :) jak koleżanka wyżej napisała są polisy na życie które ma nasza córka w banku pocztowym i alianzie , ja i mój facet mamy osobne ubezpieczenia i każde z nas w razie wypadku ma odszkodowanie przepisane ma na drugą osobę :)nie mamy po 21 lat :) ja mam 27 mój facet 33 :)a teksty w stylu ,że pewnie facet nie chce bo chce mieć furtkę itd są rozbrajające :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eg3tt
Wzmianka o polisach jest tylko po to aby pokazać Wam że wasz argument (po ślubie mam pewność że dzieci i mąż coś dostaną po mojej śmierci) nie jest wart uwagi bo i bez ślubu można zapewnić i dzieciom i partnerowi coś w razie śmierci. Moja polisa zapewnia znacznie większą sumę pieniędzy i dla dzieci i dla partnera niż nasz obecny majątek w postaci własnościowego mieszkania i jego całkowitego wyposażenia. Więc to, że coś by się dostało komuś innemu : teściowej, bratowej czy komu tam jeszcze, niczego nie zmienia, w niczym nie przeszkadza bo dzięki polisie i tak dostaną więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"uogólniasz strasznie" nigdzie nie napisałam, że to dotyczy wszystkich związków nieformalnych :) tylko sporej części, nawet podałam konkretnie której :) to nie jest uogólnianie i na pewno nie "straszne" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"a teksty w stylu ,że pewnie facet nie chce bo chce mieć furtkę itd są rozbrajające " - wierz mi, że do wielu przypadków świetnie pasują ;) może nie do twojego, tylko, że ja Ciebie nie znam, więc jak mogę pisać konkretnie o tobie? znam za to przypadki, gdy facet miał twarde stanowisko w tej sprawie, a po rozstaniu i znalezieniu nowej partnerki nagle zmieniał zdanie i tamta ex w wielkim szoku, jak to on żeni się z tą nową? :) jeśli to taki niepoważny argument, to czemu istnieją takie przypadki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Czemu jako mężatka się udzielam? A dlatego, że jedziecie po mężatkach i słabo mi się robi jak czytam, że do ślubu się idzie dla kasy czy z innych powodów. " Jak sie czyta, ze slubow nie biora wylacznie kobiety niedojrzale i tylko dlatego, ze mezczyzna chce zostawic sobie "furtke", to, jak mniemam, odpowiada sie argumentami podobnych "lotow". Poza tym tak niestety wynika z wypowiedzi niektorych osob piszacych o wyzszosci malzenstwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
woda drąży kamień- e tam, myślę, ze żadna z nas-konkubin nie bierze tematu bardzo osobiscie. Może do czasu jak jedna z drugą nie nazwą mojego dziecka bękartem- wtedy ta "osobistośc" polega na tym, ze zmywam się z tematu- nie mój poziom. Mnie się najbardziej podoba jak np. piszę, co według MNIE jest wyznacznikiem miłości mojego faceta i od razu mężatki "my też to mamy", a nawet więcej- bo jesteśmy żonami. I nijak nie potrafią zakumać, ze dla MNIE bycie żoną oznacza tylko puste słowo. Piszą o zabezpieczeniu finansowym- mamy polisy na wysokie kwoty. Od razu krzyki "my też je mamy". A jednocześnie martwią się, ze gdyby ślubu nie miały to "teściowa" weźmie im telewizor. Noż ludzie to się kupy nie trzyma, po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
każdy powinien zyć jak chce :) jedna chce iść do ołtarza w białej sukni lub do urzędu inne nie :) na pewno błędem dla mnie jest branie ślubu bo co ludzie powiedzą ,rodzina naciska ,bo zdarzyła się wpadka:( majątek i zabezpieczenie przyszłości zależy od rozsądku ludzi a nie od tego czy ktoś ma ślub:/ znam wiele par jedni żyją ,,na kocią '' łapę inni mają ślub i każdy stara się zabezpieczyć na przyszłość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamuśka007
Jeśli Tobie "teściowa" może tylko telewizor zabrać, to współczuję. U mnie jest o wiele więcej, a myślę, że z czasem to będzie coraz więcej ( w końcu z wiekeim się człowiek dorabia), więc niby dlaczego mam jej oddać część wartości nieruchomości, oszczędności bankowych i samochodów? Podaj jeden powód? A polisa jest dodatkowa - na wypadek śmierci dodatkowe zabezpieczenie. Proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak jak autorka napisała
proponuję zrobić i sobie ten wasz cały majątek do trumny zapakować żeby nikt się wam do niego nie dotarł, trumna antywłamaniowa i będzie cacy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
no u mnie polisy są na tak wysokie kwoty, ze są głównym zabezpieczeniem. I w razie nieszczęścia odpuszczę "teściowej" ten telewizor :):) Ale właśnie wymyśliłam co teściowa mogłaby nam zabrać!! Samochód męża!! Jest tylko na niego :):) A w razie mojej śmierci moja mama odziedziczy moje auto. Musze piorównać wartosci obu przedmiotów....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
przepraszam, konkubenta :P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eg3tt
No jeśli ma się ten telewizor jeszcze taki czarno biały to można by go było odpuścić choc ta biedna teściowa przepukliny by dostała ciągnąć te wielkie i cholernie ciężkie pudło. Ale już taki nowocześniejszy telewizor ze wszystkimi bajerami to już fakt, żal, nie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woda drąży kamień
Co do furtki to niestety się zgodzę, że zdarza się tak, choć partnerzy tego nie zakładają. Wierzę, że jest to bardziej podświadome niż świadome działanie. Także znam przypadki, najbliższy w rodzinie ;) Para była ze sobą 8 lat! On (mój brat cioteczny), wielki przeciwnik ślubu, ona też, zażegnywała się, że im ślub nie potrzebny. Po 8 latach kłótnia i bach! rozstanie. Wszyscy w rodzinie z przymrużeniem oka stwierdziliśmy, aaa tam się zejdą jeszcze. 2 miesiące później był zaręczony!!!! Przychodzi z narzeczoną na wigilię, a wszyscy O CO KAMAN???!!!!! Już zresztą są po ślubie 2 lata ponad :O Drugi przykład - koleżanka zza biurka obok (właśnie na mnie de facto zerka, chyba wyczuła, że ją obgaduję hihi :P :) :) Tylko tu był przypadek bardziej ekstremalny bo się rozstali po 12 latach :O Ona jeszcze nie zdążyła dojść do siebie, a on się zdążył zaobrączkować z inną. Już ze 4 lata minęły a ona ciągle sama... Schudła 13 kg od rozstania, jak sama mówi, kilogram za każdy rok. A papużki z nich były, mieszkali z 10 lat razem, ba nawet mieli konto w banku wspólne :O No ale żeby nie było, że tylko nieformalne związki są niestabilne, to "koleżanka" (starsza już kobitka) z biura obok w zeszłym roku rozeszła się po 34 latach.. Jesssu, mam nadzieję, że nikt z mojej pracy nie siedzi na kafe, bo od razu obczają, że ich obgaduję :P ;) Nie ma co uogólniać, ale nie można wykluczyć, że się zdarza:( Nie ma reguły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woda drąży kamień
o żesz... dopiero teraz widzę jak przysmuciłam z tym postem. Sorrry kochane, naszło mnie na takie historie z życia wzięte. O jest mail... Maaaaatko ile tych danych... Do jutra nie skończę :O 😭 Mykam! Nie kłóćcie się za mocno, tylko trochę ;P pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mireczkowataa: "Samochód męża!! Jest tylko na niego :) :)" "przepraszam, konkubenta :P :P " no ładne słowa się do Ciebie kleją hehe ;) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
no właśnie. Wezmę chyba ten ślub, co by ale bezkarnie nie uzywać nazewnictwa zarezerwowanego dla zaślubionych :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiscie, ze oszukiwanie partnera i mowienie mu, ze sie nie chce brac slubu z powodow ideowych, (a tak naprawde chodzi o to, ze nie ma sie "jaj" by odejsc, poki sie nie znajdzie "kogos lepszego") sie zdarza. A ja z kolei znam bardzo duzo malzenstw, w ktorych kobieta nalegala na slub i partner zgodzil sie z mysla, ze w razie spotkania kogos, kto bedzie mu bardziej odpowiadal, najwyzej sie rozwiedzie. Poki co, dziewczyny sa bardzo szczesliwe, ze maja stabilne zwiazki "na cale zycie", a ich mezowie szukaja na portalach "prawdziwej milosci" i "kogos, kto ich zrozumie". Znam rowniez zwiazki, gdzie to kobieta przesiaduje na rzeczonych portalach. Wziela slub z powodu presji spolecznej, z kims, kto nie do konca jej odpowiadal. Czesci kolezanek zali sie, ze jest nieszczesliwa i czuje sie uwiazana, przed czescia pokazuje siebie jako osobe szczesliwa i ustabilizowana, majaca szczescie nie byc panna po 25 roku zycia. Czy mam teraz wyciagac wnioski, ze malzentwo prowadzi do obludy i zaklamania / albo jest jej wynikiem? Czy mozna zgodzic sie, ze jesli dwie osoby traktuja siebie i swoje zobowiazania powaznie, to zarowno w czasie zakochania jak i po ewentualnym wypaleniu uczucia zachowaja sie z honorem, a jesli sa egoistami i maja zwyczaj wykorzystywac innych, w kazdym wypadku beda myslec wylacznie o sobie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
Wiadomo, ze jeśłi partnerzy/małżonkowie są wobec siebie w porządku to raczej zawirowania im nie grożą. Ja po 9, prawie 10 wspólnych latach śmiało mogę stwierdzić, ze szanujemy się nawzajem. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość all you need is love na na na
Właśnie wyciąganie takich wniosków na podstawie kilku przykładów z otoczenia prowadzi do takiego durnego uogólniania. Bo w jednym środowisku będzie grupa rozwodników, zawiedzionych małżeństwem, w drugim grupa niezamężnych a nieszczęśliwych, wśród kogoś innego pierwszych szczęśliwych, drugich nie, w u innego pół na pół. Podobnie z dziećmi. W jednej grupie nikt nie zainteresuje się sytuacją takiego dzieciaka, w innej już może zostać wyśmiane i będzie ofiarą. Wszystko kwestia indywidualna. Wierzę że w dużej części zależy to od rodziców, jak wychowają dzieci, jak będą się starać postępować względem siebie na wzajem. Ślub, bądź jego brak, o ile (podkreślam) jest to wspólna decyzja wynikająca z przekonań nie powinien mieć tu aż tak dużego znaczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
osobiście uważam, że nie ma nic gorszego niż namawianie faceta na ślub, to prawie zawsze prowadzi do nieszczęścia. Większość męskich drani pociąga właśnie konkubinat i nie ma co się dziwić. Dla takich facetów to wygodne, mają wszystko co daje małżeństwo bez większych zobowiązań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
a ja myślę, ze nie ma co komu zaglądać, za przeproszeniem, do majtek. Jeśli babka mói, ze ślubu nie chce to nie chce i już. I tego samego uczyc dzieci- bo potem Wasze dzieci ( a przynajmniej większości z Was) dorastaja w takim zapyziałym wychowaniu w stylu: Kto z kim, jak i dlaczego. I kolejne pokolenie wścibskich ciotek-klotek rośnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może seksuolog?
Ja pamiętam jak moja siostra przeglądając zdjęcia w wieku 13 lat zapytała rodziców o datę ślubu i wyliczyła sobie, że była... "wcześniakiem". Nie mogła dojść do siebie, że była nieślubnym dzieckiem. Był to dla niej dramat. Może gdyby wiedziała od maleńkości przyjęła by to normalnie? Ma teraz trochę oporów w kontaktach damsko-męskich. Ma 27 lat a boi się, że jak facet ją dotknie to na pewno zajdzie w ciążę :) Więc można powiedzieć, że została jej trauma ;) Ja tam traumy nie mam bo jestem młodsza ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba znów mam kryzys
Przecież to prowokacja. Myślałam że przeczytam tu coś w stylu: Nie wiem czemu ale szczęście nam nie sprzyjka a tu wymyślone dyrdymały! Ja przynajmiej jestem autentyczna i moje historie też!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×