Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Oxygen

OLEJ RYCYNOWY

Polecane posty

Gość pajak bez nogi
Syselka chyba miała na myśli kurację sokami. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivka niebieska
pajak bez nogi Też tak właśnie myślę, że mam inne do kolekcji :( Tylko gdzie to dziadostwo zbadać? Z kału nic nie wychodzi :( Lamblie wyszły w prywatnym badaniu z krwi IgG i IgM - tzn. miałam w przeszłości kontakt z lambliami bo wytworzyły się przeciwciała oraz mam stan obecny - zakażenie aktualne. Smyra mnie w zadku - po słodkim. Robiłam badanie na owsiki kiedy mnie najbardziej smyrało - nic nie wyszło. Podobno można zobaczyć owsika - o ile są. Nic niestety nie widziałam choć pewnie ucieszyłabym się na ich widok w moim przypadku... ;) Psi tasiemiec - typuję go - właśnie po objawie swędzenia w zadku oraz po tym, że jeszcze przy biegunkach po kwasie alfa liponowym widziałam na porcelanie (elegancko powiedziane ;) ) jakby ktoś sypnął garścią białymi pestkami - wielkością jak sezam - tylko wówczas nie kojarzyłam co to za cudo natury. Jak również jedząc już metodą Kempisty - przed obiadem codziennie talerz białej kapusty - po toalecie zaraz gdy myłam zadek dosłownie został mi ręku płaskie białe coś... Wielkością przypominające pestkę dyni. Tylko nieco szerszą i zaokrągloną z jednej strony a z drugie str szpiczastą jak właśnie pestka dyni. Miałam wrażenie, się kurczy i rozszerza mi w oczach i wyrzuciłam z obrzydzeniem. Myślałam, że to fragment kapusty białej. Ale nie... ponieważ kapusta biała była szatkowana i nie przełknęłabym takiego wielkości fragmentu kapusty oraz kształt był regularny - jak na fragment białej kapusty. I to mi dało do myślenia... Kolejne znalezisko po kilku miesiącach dokonałam gdy jadłam groch gotowany na wodzie, który wg Kempisty oczyszcza zakamarki jelit. W luźnej tym razem na porcelanie zauważyłam 4 max 5 kulek - jakby groch ale... podłużny i czterokrotnie większy niż połówki grochu łuszczonego, które jadłam. Kształtem przypominało jak powiększony tik-tak ok. 1x3cm Wiadomo to nie mógł być tik-tak bo nic co z chemią nie przechodzi mi przez gardło. Kolor był kremowy. Rzuciłam się do przeszukiwania zasobów netu i wszystkie znaki na ziemi i na niebie mówią, że to jest właśnie tasiemiec psi. Tylko różne jego formy przetrwalnikowe. Jakieś troglodyty, jaja i wydalane człony. Tylko lekarze nie wiedzą o co chodzi. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivka niebieska
cd Nawet te kulki - co do ilości się zgadzało - o zgrozo... Tylko lekarze - jak nie mają badań laboratoryjnych - nie mogą uwierzyć mi na słowo. Byłam u lekarza z NFZ - pani doktor wysłuchała mnie z uwagą i poradziła mi psychiatrę. Jako lekarza na wszystkie moje dolegliwości :) Prosiłam o skierowanie do parazytologa - powiedziała, że taki lekarz nie istnieje. Nie chciałam ośmieszać jej bo w sumie wysłuchała mnie ok. 20 kosztem innego pacjenta... I nie ma co siać kwasu. Wybłagałam jedynie kolejne skierowanie na badanie labor. kału. I miałam dosyć kontaktu z lekarzami w tym temacie. >o< Potem w okolicach listopada również w porcelanie ale po spłukaniu niestety pływało w czystej wodzie coś - zauważyłam fragment 5-6 cm jakby cienkiej tasiemki na ok. 0,3 mm szerokości - złożonej z białych prostokącików 0,3 x 0,5 mm I wówczas podjęłam decyzję, że jednak muszę się pozbyć dziada chemicznie. >o< Lekarka ta do której poszłam prywatnie również mało entuzjastycznie podeszła do moich wypowiedzi odnośnie tasiemca - co innego gdybym to miała na papierze albo gościa w słoiku. Podjęła się leczenia lamblii - bo mam je potwierdzone badaniami z krwi. Na całe szczęście zaczęła od obłych :) Może o tasiemca zahaczy... Jest nadzieja ;) >o< W laboratorium dla ludzi - nie ma badań z krwi na rodzaj tasiemca oprócz dwóch: tasiemiec oraz tasiemiec uzbrojony. Badałam się na uzbrojonego, jako gorszą opcję - oczywiście nie wyszedł. Jeśli chodzi o rodzaj gada to - uwaga trzeba go przynieść do zbadania :D A jak z kału nie wychodzi tzn. że go nie ma ;) >o< Ale to jeszcze nic. Siostra kiedy przelaczała na robale dziecko zaniosła do swojego laboratorium znalezisko podłużne coś - nie wiadomo co. Mała glizda czy owsik czy coś innego. Przyszła po wynik i okazało się, że nic nie ma - żadnego robala. Zapytała o co chodzi przecież przyniosła osobiście pasożyta - laborantka powiedziała, że owszem ale... był martwy :D No po prostu cyrk na kiju. Nie wiem czy go miała dokarmiać w drodze by nie padł czy jak... ;) Na badania prywatnie z krwi wydałam kolejnych kilka stów i szczerze odechciało mi się badań. >o< Robiłam rozeznanie u weterynarza. Do jednego dzwoniłam - powiedziała, że ludzi bada się w laboratorium dla ludzi a nie dla zwierząt. U drugiego byłam osobiście był prawie oburzony i patrzył na mnie jak na ufoludka. Czy weterynarze mają jakieś kary za to, że przebadają wydzieliny z człowieka? W sumie i to g... i to g... Nie nadążam za tym. >o< Czy naprawdę w XXI nie istnieją pasożyty wg oficjalnej medycyny? Nie wiem do kogo mam się zgłosić odnośnie badania u weterynarza. Czy mam iść do laboratorium weterynaryjnego i skłamać, że mam do badania kupkę psią podpisaną "Pikuś" czy jak to się robi? Czy weterynarze mają jakieś kartoteki zwierząt? Czy mam się podszyć pod psa sąsiadki żeby mogła się przebadać? Ma ktoś jakiś pomysł ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
... od robali Panie Misiu, ten moczony i mieszany ryz z japonskiego przepisu z Okinawy je sie 40 dni , 3 m-ce przerwy, 40 dni ryz, 3 m-ce przerwy i 40 dni ryz. Ja startuje druga ture w polowie lutego ;) :) Oliwka poczytaj moje wpisy z str 48, z 11. maja godz. 17:32. Potem str. 51 z 09. sierpia godz. 21:32, 22:21 i 23:00. Zobacz rowiez z 5. i 29 wrzesnia, godz. 18:20. Weterynarze nie chca brac kalu do badan. Oni sa od leczennia zwierzat a nie ludzi. Ja ma w rodzinie jednego emeryt. a drugiego z wlasna klinika dla czworonoznych, wiec nie mam problemow z tym. Nie biegam do niego z byle czym, alle taki okaz jak ostatni moj kropidlak to on sam zainteresowal sie "obiektem". Do tego nie maja mozliwosci dokladnego zbadania "czlowieczych wychodow". Ja robilam 3 razy Vega test (biorezoans) i wierze w to bo mi sie pokrywaly wyniki. Drugi robilam anonimowo w W-wie i on pokrywal sie z wynikami poprzedniego Vega i z labow. Roznica byla ta ze w tym wykryto mi dodatkowo helio i rzesistka. 3. badanie pokrywalo sie z W-wa i labami. Wiec ....ja wierze w to. Dla mnie jest to najbardziej wiarygodna metoda badania. Pisalam wiele razy, ze z mojego doswiadczenia swedzenie w o******cy nie musi byc robalami. Kropidlak wyszedl mi po okolo godz. po lew. z kawy. Juz zasypialam jak poczulam silne swedzenie i parcie w o******cy. Moim zdaniem wszystko co odbiega od "standasrd kalu" podraznia o******ce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
... od robali zainteresujcie sie odzieza i bielizna. Jak macie problemy zdrowotne to uzywajcie TYLKO wszystko 100 % naturalne. Do tego uwazajcie na welniane wyroby. Sa one b. czesto nasiakniete chemia i truja nas tym przez skore. Najlepsza jest bawelna, flanela i len. Tampony, podpaski nawet papier toaletowy to nastepny temat. Do bielenia podpasek uzywa sie chloru i czegos tam jeszcze gorszego. Moja bratowa "wyleczyla" swoja siostrzenica z chronicznego zapalenia pencherza. Mama dziecka (anastazjolog) panicznie dbala o cieplo corki. Biedne dziecko nosilo wszystko z welny, oprocz majtek. Mama pojechala na 6 m-czny kontrakt do Danii a bratowa zaczela "leczyc" dziecko od 100 % zmiany odziezy i bielizny. U dziewczyki skonczyly sie zapalenia pencherza. Cos z mojego doswiadczenia. Zima, nawet teraz mam na sobie kapcie z owczej skory. Kupione w N. Targu na rynku. Goral zabil owieczke, domowym sposobem wygarbowal skore, a zona wyszyla jakies wzorki i kapcie gotowe na targ. Sa to najlepsze moje kapcie. Pomimo nerwowych nog moge je uzywac bez najm. problemu. Pod welnianym kocem lezec nie moge bo zaczynaja swedziec mnie nogi. Dlaczego?.... bo koc jest napchany chemia. Pralanie nie pomaga. Juz po swietach u mnie. Bylismy ostatni na ulicy z swiatecznymi swiatelkami ;) ;) Milego weekendu zycze :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Olivko, kup sobie przez internet w niemieckiej aptece lek na pasożyty, głównie tasiemce, wszelkie ich odmiany - YOMESAN U nas niedopuszczony do sprzedaży... Ja kupiłam bez problemu... mogę Ci w razie czego podać nazwę apteki, choć myślę, że sama też znajdziesz... Ja go jeszcze nie stosowałam... Poczytaj opisy działania leku w necie... pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Olivko no faaajniee. :( Nieźle ci tego wylazło. Z tobą jest ten problem, że ty nie możesz zastosować dziwnych metod, np nafty, bo nie wiadomo jak sama zareagujesz. Ciężko ci dość doradzić. Nie wiem, Lee ci podpowiada, może to będzie dla ciebie dobre. Co? "Zapytała o co chodzi przecież przyniosła osobiście pasożyta - laborantka powiedziała, że owszem ale... był martwy smiech.gif" Ha ha ha ha reanimować go miała, reanimować he he he co za... Odnośnie swędzenia w tyłku, to mnie swędziało od candidy, pomimo, że inne paskudztwa pewnie miałam i pewnie jeszcze coś mam. Zastanawiam się nad naftą. :) Groch oczyszcza zakamarki jelit ? Ułłaaaa chyba się tym zainteresuję, bo szczerze powiedziawszy wolę groch od ryżu. Gorzej z domownikami, wiecie co mam na myśli. :) 🌻 Robalko chyba masz rację pisząc, że wszystko co odbiega od normy jest nie halo. Ktoś tutaj wyśmiał pupe pawiana, a ja myślę podobnie do ciebie, że to może być oznaka czegoś niedobrego w jelitach. Wełna i chemia. Możliwe. Wełna jest pewnie nasączana chemikaliami, żeby się mole do niej nie dobrały jak leży gdzieś w magazynach. Z lekarzami to jest. Leczą skutki, nie przyczyny. Pacjent nie może być mądrzejszy od lekarza. Jeśli przyniesie w zębach pasożyta to trują pasożyty, jeśli przyjdzie tylko z objawami, to jest leczony witaminkami i antydepresantami. Ewentualnie znajdą chorobę pochodzącą od pasożyta, ale powiedzą, że to prawdopodobnie geny i pacjent już tak ma. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny... co do owoców... to nie chodzi o to, że "jedzenie owoców ma zwalczać candidę"... Chodzi o CAŁY sposób odżywiania... przejście na system roślinny... z wyeliminowaniem glutenu, pszenicy, białek zwierzęcych... Wtedy ludzie nie chorują na candidę i nie mają też pasożytów. Są zdrowi i pełni energii, szczupli i weseli ;) :) Owoce są częścią takiego sposobu odżywiania ;) Mnie w każdym razie nie szkodzą... a jem ich ogromne ilości i dodatkowo piję dużo soków... nie tylko z warzyw, ale też z jabłek, pomarańczy, owoców sezonowych... jeśli Wam szkodzą, to znaczy, że musicie się być może najpierw oczyścić.... może przy zaawansowanej candidzie czy kropidlaku ten cukier źle działa... >>> Pajączku - teraz piszę do Robalii, wybacz... ale z nią rozpoczęłam tą rozmowę... Robalio, ja bałabym się takiej ilości mięsa... w ogóle się go boję... Raz - że jest nafaszerowane hormonami, antybiotykami, sterydami... to wszystko nasz organizm kumuluje i odkłada... na razie jest ok... ale po pewnym czasie ?? Dwa - że za dużo białka powoduje przebiałkowienie... i choroby stawów, nerek... Nie lepsza taka dieta jak Wasza, tzn. dobra, nieprzetworzona, prosta... ale zamiast mięsa np. kasze, ryż, strączkowe typu soczewica, fasola, groch ?? (jeśli ktoś boi się soi)... >>> Olivko, co to znaczy, że zatrułaś się kwasem ALA ?? Ja mam to w domu i chciałam kiedyś zastosować... ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pajak bez nogi
Lee napisałaś: jeśli Wam szkodzą, to znaczy, że musicie się być może najpierw oczyścić.... może przy zaawansowanej candidzie czy kropidlaku ten cukier źle działa.. :) No o to nam chodzi, że przy posiadaniu przerostu candidy, kropidlaków i innych paskudztw cukier z owoców szkodzi, bo dokarmia. A ty wcześniej wkleiłaś jakiś cytat mówiący o leczeniu candidy owocami. A jakim cudem owoc zniszczy pleśnie, czy grzyby jak on jest taki mniamuśny nie tylko dla nas? :) Dlatego myśmy się na ten temat odezwały. Fruktoza w owocach jest zdradliwa i tuczy, bardzo tuczy. To nie jest tak, że frutki są szczupłe, bo owoce odchudzają. Oni są szczupli, bo oni więcej jak 600-800 kcal nie przyjmują. Średnie jabłko ma 100kcal, banan 120, pomarańcza podobnie, grapefruit czerwony też ok 100. Jak ktoś dojedzie do 1200 to będzie sukces. Fruktoza jest zdradliwa dla wątroby i trzustki. I tutaj co ważne i trzeba z naciskiem zaznaczyć. Owoc owocu nie jest równy. Jakkolwiek malin i jagód można zjeść aż tyłek rozerwie, to śliwek czy gruszek już nie. Na samych owocach tak, ale miesiąc, dwa, żeby się pooczyszczać o ile oczywiście jesteśmy zdrowi pod względem grzybic, ale dłużej to nie bardzo. Po niektóre witaminy trzeba iść do apteki, bo owoc nawet jeśli je ma, to organizm ich nie przyjmie, bo powinny być rozpuszczone w tłuszczu. I chcąc nie chcąc i tak musisz zjeść łyżkę oleju dziennie, albo najeść się orzechów. Z tego co się zorientowałam, to frutki zaliczyły sobie, dla własnej wygody orzechy do owoców, a to raczej są nasiona. Orzech to duża pestka. Co do przebiałkowania, to wydaje mi się, że prędzej komuś mięcho zbrzydnie niż się przebiałkuje. Bardziej bym tutaj winiła przetwórstwo, w którym do wędlin jak i do innych produktów dodaje się białko sojowe, konserwanty, wypełniacze itd. To powoduje, że mamy apetyt na ten, czy inny wyrób. Bardziej szkodliwe będzie połączenie białka zwierzęcego z białkiem roślinnym, czyli najgorszą soją na rynku, która podnosi kwasowość mięsa dość znacznie, niż czyste zwierzęce białko. Lee niestety, ale jesteśmy myśliwymi. Tylko, że teraz to my mięcho sobie hodujemy, nie latamy z oszczepem. Gdyby wilk miał dłonie i umiał zbudować zagrodę, to myślisz, żeby polował? Też by sobie hodował owce. Wszystkie "prymitywne" ludzkie szczepy, które jeszcze żyją gdzieś w głębokiej Amazonii, czy Afryce, a nie mają zwierząt mlekodajnych, one spożywają wszystko co zawiera białko, bo mają mały dostęp do białka. Mrówki, pędraki, a nawet pieką na ognisku większe pająki. Mnie by też upiekli, bo wielka jestem ha ha i bez nogi he he.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pajak bez nogi
Lee dlaczego Olivkę zatruło? Olivko napisze tutaj to co pisałaś wcześniej na tym wątku. Olivka pracuje , czy pracowała w podobnym zakładzie produkcyjnym do mojego pod względem oparów z metali ciężkich i całej tablicy Mendelejewa. Mieszka tak samo jak ja na Górnym Śląsku, z tym, że Olivka w bardziej "zatrutym" regionie. Syf w powietrzu. Przy okazji zatrucia metalami jak już zdążyłaś się zorientować nałapała niechcianych lokatorów. Wszystko było ok. Olivka leczyła sie u homeopatki. Homeopata ta przepisała Olivce chlorellę, na którą Olivka zareagowała kapitalnie. Bardzo jej spasowała. I tutaj homeopatka popełniła błąd, odstawiła jej chlorellę, a przepisała kwas Ala. Może myślała, że leczenie przebiegnie szybciej, ale nie przewidziała ilości metali ciężkich w ciele Olivki. Prawdopodobnie tych metali było tak dużo, że kwas wyciągnął większą ilość, ale nie zdążył ze względu na dawkę tego wszystkiego związać. A jak się to nie zwiąże, to jak wiesz wraca to z powrotem do tkanek i te tkanki bardzo uszkadza. Nastąpiło ogromne zatrucie i automatycznie alergia na prawie całą żywność. Dlatego też ja osobiście się nie łapałam kwasu, bo pracuję gdzie pracuję, mieszkam gdzie mieszkam i zamiast tego robię OR. Tak samo nie zwracam maniakalnej uwagi na zawartość trucizn w marchewce, ponieważ w moim regionie wszystko jest zatrute, wszystko. Jak nie wezmę do ust rtęci z tuńczyka, to się jej nawdycham w robocie i chcąc nie chcąc muszę się oczyszczać. Przykład Olivki może służyć za mocny argument dla leczenia sokami, bo tylko soki Olivka mogła przyjmować, ponieważ cały syf, przynajmniej te metale ciężkie zostaje w miąższu, a sok jest czyściutki, więc leczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Pająku za wyjaśnienia :) Tzn. że mogę ten ala kiedyś tam zastosować... byle uważać... >>> Owoc to nie wiem, czy zniszczy candidę lub pasożyta... Marchewka tak !! Owoc- nie wiem... wiem tylko, że jak jesz owoce w dobry sposób... najlepiej na czczo... a już na pewno nie po czymś, co się długo trawi... to on nie dokarmia grzyba, bo cukier z niego jest migiem przyswajany przez nasz organizm i już go nie ma :P I to w początkowym odcinku jelit, tam, gdzie candi nie żyje ;) >>> Frutki zjadają po 10 bananów na jeden posiłek !! Pajaku, co Ty piszesz !! One właśnie bardzo przekraczają te "normy kaloryczne"... i dopóki trzymają się owoców i warzyw to są szczupłe... Tyją wtedy, gdy dobiją się czymś innym... Zresztą, co mnie to wszystko obchodzi?? Szczerze ?? to nic :P :P Idę sobie swoją metodą, dobrze się czuję, głodna nie jestem (wręcz przeciwnie, czasem napchana do granic możliwości)... mam też poczucie, że jem zdrowo... :) Pogadać sobie z Wami też lubię... podyskutować... czasem się troszkę posprzeczać :P :D I już :) ;) I tylko odrobinę Was kuszę :P :P Ale ani nie krytykuję, ani nie namawiam :) pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lee CANDIDA jest w CALYM ORGANIZMIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lee możesz. Jak metale w organizmie nazbierały się z żywnosci, to nic ci nie będzie. Gorzej jak się dodatkowo trujesz, bo masz takie miejsce zamieszkania i taką pracę. Żeby było śmieszniej, to kwas Ala stosowany jest do odtruwania ciężko zatrutych osób, ale w szpitalach. Są to bardzo duże dawki i w dodatku dożylnie. Marchewka tak, jest pasożytobójcza. Tak, owoce najlepiej rano, bo jest ta fruktoza. Idealnie by było, gdyby owoce zawierały tylko i wyłącznie glukozę. :) 10 bananów na jedno posiedzenie? No to mają super rozciągnięte żołądki:) I to chyba tylko facet tyle połknie. Pisze połknie, bo faceci nie jedzą, tylko wrzucają do żołądka :) Na każdej monodiecie się chudnie. :) 🌻 Candida jeśli można gościu dopisać, to jest w jelicie grubym i na pewno na skórze, dlatego grzybica wewnętrzna nie musi być jednocześnie z grzybicą intymną. Jeśli dochodzi do przerostu candidy w jelicie grubym, to wtedy ona rozrasta się po całym organizmie. Może obrosnąć płuca, serce, a na pewno zainfekowany jest cały układ pokarmowy. Lee same owoce na pewno przerostu candidy nie wywołają, ale jeśli już jest to dokarmią. To zdanie powinno paść właściwie na początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu ostatni, to co piszesz to prawda. Ja mam Candide w zatokach, i nie tylko w nich :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pajak bez nogi
gość 16:42 patrzę do kogo piszesz, a ja się nie podpisałam ha ha. W zatokach to masz jeszcze na pewno gronkowca. Candida sobie lubi go hodować. Spróbuj ssania oleju słonecznikowego, powinno ci zatoki puścić i cię trochę oczyści z toksyn candidy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
--- od robali Lee, no to juz wiesz …. ze jezeli ktos MA Candide (tak samo i kropidlaki) to owoce je dokarmiaja. Moi przodkowie nie byli zbieraczami, oni byli lowcami i rybakami, wiec zeby zyc MUSZE zjesc miesko i rybke, ta potrzebe mam w genach ;) ;) 80 % spozywanego przezemnie miesa to jest dziczyzna. To mieso jest zdrowsze jak wiekszosc warzyw i owocow, bo lesna zwierzyna z moich okolic nie jest jeszcze zatruta. Zreszta oni selekcjonuja sie naturalnie. Jezeli jest za duzo zanieczyszczen w powietrzu i sciolce lesnej, to mlode sie nie rodza, a stare zdychaja szybko. Kurczakow nie jadam wcale. Dzisiaj na sniadanie zjadlam resztke rybki z wczorajszej obiadokolacji, 1 jajko na miekko i pol ugotowanego kalafiora (gotouje wode z kurkuma i tymianem, wkladam kalafior, korzeniem do dolu. Po 5. min. gotowania dolewam pol szklaki mleka i gotuje dalsze 5 min. Przed samym koncem gotowania dodaje troche soli morskiej. Jak wyciagne kalafior z gotowaia to wpycham miedzy dolnne bukieciki maslo i oczywiscie klade go na wierzch. Przykrywam pokrywka. Jest to tzw. kalafior gotowany wg. 5 przemian). Potem zjadlam 1 jablko granatu i twarozek wiejski z rzodkiewka. Na obiad pieklam jelenia zapeklowanego wczoraj. Do tego zrobilam surowke ze swiezej bialej kapusty, z cebula, jablkami, marchewka i duzo iloscia oliwy. Zarowno posiekana kapuste jak i pokrojona cebula przecieram ze sola. Do tego ugotowalam brukiew na gesto (jem ja zamiast ziemniakow). Ugotowalam 7 zimniakow do obiadu, zostalo 2, na 5 osob. Na kolacje zjadlam wedzonego pitlinga, jajko na pol twardo i ½ avokado. Wymylam 1 kg. fasolki Jas na jutrzejsza fasolowke. Susze ja teraz na sicie do siania maki. Jutro z rana zaparze ta fasole wrzaca woda, wrzuce lilka ziarenek kminku i bedzie fasolka moczyc sie do mojego powrotu z pracy. Gotuje ja ZAWSZE w osobnym garnku, w tej wodzie w ktorej moczylam i bez niczego, nawet bez soli. Namoczona i bez soli gotuje sie b. szbko. Do fasolowki beda resztki z dzisiejszego jelenia. Jutro na sniadanie bedzie owsianka, gotowana na wodzie. Dla dzieci bedzie z krowim mlekiem a dla mnie z kokosowym. Lee jak widzisz nie grozi mi przejedzenie sie miesem ;) Pajak i Oliwka, wspolczuje wam. Nie dosyc ze macie zatrute powietrze, to nie macie dostepu do czystego, wiejskiego jedzenia. U nas jest jeszcze taka mozliwosc. Nie wiadomo jak dlugo, ale jeszcze jest. Dalej nie jestem przekonana co do witamin, ale zdecydowalam sie lykac je od jutra. Milego tygodnia zycze wszystkim :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
... od robali Oliwko.... czy slyszalas o mleku kwasnym na grzybku tybetanskim? Teraz przy lew. pije go codziennie. Wyrownuj***akterie jelitowe i oczyszcza. Jest cos w tym grzybku poniewaz kwasi nawet pasteryzowane mloko. Moze by Tobie przypasowalo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alexsaa Zerknęłam na wątek rycynowy i tam jakiś gość opisuje, że wydalił taki ,,ryż" jaki był u mnie. Brr, to musiały być jakieś jajeczka czy co. Myślę,że nafta załatwiła sprawę. Zrobiłam z probiotyku jogurt, cały litr wypiłam. Smaczny. Na początku myślałam,że nic z tego nie wyjdzie. Po nocy trilac nie skisł w kubeczku...wylałam go do reszty podgrzanego mleka i po kilku godzinach w cieple miałam prawdziwy, delikatny w smaku jogurt. W mieście niezbedna jest jednak jogurtownica. Trochę mnie gazowało:-) muszę poczytać u Kempisty, jak się go stosuje, z czym...może z was ktoś wie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miś kudłatek
Robalio witaminki podrzuciłas za lekko ptaszki je wydziobały :-( :-P mnie tam grzybek nic nie pomógł :-( xo papaja ,tak Cie zagazowało,że wątki mylisz :-P xo 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no:-) fakt, powstały z namnożenia kapsułki probiotyku...jogurt.... chyba nie nadaje się do spożywania szklankami, hahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pajak bez nogi
Robalko ja jeszcze to powietrze mam względne, bo mieszkam na wsi otoczonej lasem i te lasy to wchłaniają, ale znowu w pracy mam syf. Same chemiczne opary. Najgorzej w naszej okolicy ( w mojej i Olivki) z zanieczyszczeniem powietrza jest od Katowic ciut w górę. To widać bardzo po kolorze kamienic. Piękne, cudowne zabytkowe budownictwo wymieszane z familokami, a takie brudne, że szok. Śląsk jest bardzo mocno zalesiony i bardzo dobrze, bo byśmy się podusili. Moja znajoma powiedział mi fajna rzecz. Że to nam jak wyjeżdżamy gdzieś na wczasy powinno się wypłacać klimatyczne, a nie na odwrót he he :) Co do fajnego jedzenia, to niestety, jak masz zasyfione powietrze, to i deszcz jest syfiaty, a jedno do drugiego daje syfiate plony. 🌻 Papaja nieprawda. Wcale w mieście nie trzeba jogurtownicy. Trzeba sobie po prostu kupić odpowiednie mleko:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivka niebieska
Kochane kobiety... Dobrze, że tu jesteście :) Cieszę się, że można z kimś porozmawiać w tych tematach i być traktowanym jak Postaram się odnieść do każdego wg mnie istotnego poruszonego tu tematu w kolejności ze stronki od dołu do góry :) .o. dot. zanieczyszczonego powietrza Mieszkam w sercu aglomeracji miejskiej na śląsku od urodzenia. Od czasu kiedy pozamykali większą ilość kopalni i hut powietrze jest czystsze. Ilość pyłów zawieszonych rzadko jest przekroczone. Obecnie powietrze na śląsku wg. mnie niewiele się różni od zwykłego miejskiego zasyfionego powietrza a czasem nawet jest czystsze np. Krakowa - gdzie często jest tzw. smog czy Tokio, gdzie ludziki w maseczkach wychodzą na ulicę... Spaliny z samochodów są już wszędzie praktycznie, w każdej aglomeracji miejskiej i ich chwilowe stężenie zależy od pogody - wiatrów / wyżów / niżów oraz zagęszczenia pojazdami jak również od zagospodarowania przestrzennego - tak się projektuje miasta aby zachować tzw. ciąg powietrza między obiektami urbanistycznymi i są ulice bardziej i mniej narażone na tzw. przeciąg. Kiedy byłam w ostrej fazie zatrucia kwasem alfa liponowym wówczas idąc ulicą szybkiego ruchu gdy przejeżdżały samochody dostawałam duszności i musiałam przystawać aby złapać oddech... Teraz już jest ok - w lipcu i sierpniu nawet chodziłam z przyjaciółką biegać :) Bonus jest taki, że kiedy wyjadę nad morze zachwycam się zapachami z łąki, lasów i morskiego jodowanego powietrza i odczuwam je intensywnie w powonieniu przez pierwszych kilka dni :) cdn... później bo wychodzę :) j

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papaja303
@pająku Mi chodziło o mleko uht, z kartonu. Co do innego mleka-zgoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivka niebieska
cd dot. zanieczyszczonego powietrza Na śląsku jak na śląsku... ale wystarczy wyjechać za miasto gdzie w skupisku domków jednorodzinnych każdy kopci dymem ze spalanych nie wiadomo jakich rzeczy... I też tym ludzi oddychają. .o. dot. jogurtownicy W październiku 2013 kupiłam na wizycie u Kempisty jogurtownicę za 149zł. W necie wówczas taka sama kosztowała 199zł. Z jej rekomendacją, że nie trzeba dodatkowo prądu. Jak dla mnie ta jogurtownica wygląda i funkcjonuje na zasadzie większego termosu. Wlewa się wodę o temp. 42st. do pewnej kreseczki. Do tego wstawia się pojemnik zakręcany (wstawiałam słoik litrowy ponieważ ten pojemnik jest plastikowy) w którym jest mleko o temp. 42st. z wymieszanymi 4łyżkami z poprzedniego joguru i zakręca termos. Wadą dla mnie jest to, że można tylko jeden litr jogurtu zrobić. Po paru miesiącach po obejrzeniu filmiku na youtube o robieniu domowego jogurtu - wiedząc jaka ma być konsystencja i smak jogurtu uprościłam sprawę. Do garnka emaliowanego/ceramicznego z 2 litrami mleka pasteryzowanego podgrzanego do 42st. C wlewam mały słoiczek z poprzedniego jogurtu i dobrze mieszam. Zamykam pokrywką i opatulam grubszym ręcznikiem. Wkładam pod koc/kołdrę na 2,5 - 3 godz. Smak bardziej lub mniej kwaskowy zależy od czasu leżakowania w ciepełku. Po czym wkładam do lodówki na 2 godziny w ten sam sposób zrobiony jogurt / kefir / kwaśne mleko. Mam taką ilość jaką chcę. Bez babrania się z temperaturą wody w jogurtownicy. Prosto i praktycznie. A moja jogurtownica od tego czasu leży nieużytkowana. Jak dla mnie bardzo przydaje termometr do żywności. Elektroniczny ok. 40-50zł Nie drżę o temperaturę na czuja czy wyjdzie czy nie wyjdzie jogurt. Jogurtownica jak dla mnie obecnie jest zbędna. Mleko do jogurtów nie może być UHT z kartonów ponieważ zabite są w nim wszystkie wartości odżywcze i nie urosną na nim żywe kultury bakterii. Stosuję z butelki pasteryzowane: - z Mlekowity 3,2% tłuszczu - wychodzi rzadszy jogurt do picia albo - Koneckie 3,5% tłuszczu - wychodzi super gęsty jogurt - można go łyżką kroić :) Mleko pasteryzowane - podgrzewa się tylko do 42 st. C Na początku używałam z Mlekomatów mlekonie pasteryzowane - dlatego takie trzeba spasteryzować - podgrzać do 82 st. C aby zabić bakterie a następnie schłodzić do 42 st. C i w takiej temperaturze robić jogurt. Z tym, że z mleka z Mlekomatów nie zawsze się jogurt udawał - raz był rzadszy, raz gęściejszy. Nie wiem czy nie było rozcieńczane albo z antybiotykami. Z mleka Koneckiego 3,5% tłuszczu zawsze wychodzi idealnie gęsty a kiedy np. krótka data przydatności do spożycia mijała to robiłam z niego mleko zsiadłe - i tylko na tym mleku wychodzi - prawdziwe wiejskie zsiadłe mleko - polecam :) Z mojego doświadczenia dodam, że nie zawsze dobry jogurt wychodził gdy mieszałam mleko z różnych źródeł i zauważyłam, że szybciej wówczas padają bakterie. Np. gdy nie było Koneckiego 3,5% kupiłam z Mlekowity 3,2% do jogurtu pędzonym na Koneckim wówczas wychodził mi ciągnący. cdn :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Olivka dzięki za podpowiedź, wyślę radę do córki. Swego czasu też kupiłam jogutownicę z kompletem słoiczków i starter bakterii od Kempisty...Dużo z tym babrania się i drogo w sumie. Teraz kupuję probiotyk w kapsułce, wysypuję go do małej ilości mleka, po kilku godzinach wlewam do reszty ...za Twoją radą schowam pod kocyk. Potem lodówka na dwie godziny i konsumpcja. Nie za bardzo mogę się zgodzić z tym,że nie może to być uht, w wielu przepisach był karton, nawet w ulotce od jogurtownicy... No, może ktoś jeszcze bardziej uprości przepis?;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piłam długo grzybka tybetańskiego jeszcze gdzieś go mam w lodówce ale czy załapie się bo może padł ale mnie to pięknie kwasiło mleko kupowałam butelkowe , wrócę wiosną do tego to dobrze robi na jelita

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pajak bez nogi
Papaja, a o czym ja napisałam? Właśnie o tym, że do odpowiedniego mleka jogurtownica nie jest potrzebna. Czyli nie robi się takich rzeczy na mleku uht, bo tak jak Olivka napisała jest bezwartościowe. Na odpowiednim mleku to ci żadne probiotyki też nie są potrzebne. Nie rozumiem po co do czegoś co nie posiada żadnych wartości probiotycznych, bo uht u nas w Polsce zawiera mleko w proszku dodawać probiotyki, aby się skisło. Przecież jakbyś połknęła kapsułkę to masz dokładnie to samo. Jak walczyłam z candidą, to robiłam sobie sama kwaśne mleko. Zrobiłam wtedy eksperyment. Do dwóch porcji mleka, czyli 2 razy po litrze mleka dodałam kupny jogurt. Do jednego dodałam jogurt, który w składzie miał kultury bakterii i mleko w proszku, do drugiego taki który miała tylko probiotyki nic więcej. Zgadnij które się skwasiło? To do którego nie dałam proszkowanego jogurtu. Wniosek? Identyczny z wnioskiem Olivki. Jogurty z mlekiem w proszku są bezwartościowe jeśli chodzi o bakterie probiotyczne. I tak samo będziesz mieć z jogurtem na mleku uht. Jedynymi bakteriami będą bakterie dodane przez ciebie i to chyba nawet w tej samej ilości:) 🌻 Olivko odniosę się do mleka z mlekomatów. Ja pamiętam jak powinno smakować mleko prosto od krowy. I jak kupiłam to miałam wrażenie, że jest za bardzo wodnite. Do tego na tym mlekomacie była informacja o zawartości tłuszczu, 4%. A z tego co mi wiadomo to takie mleko powinno mieć więcej. 5-6%. Mleczarnia raczej tylko 0,5-0,8% tłuszczu z mleka raczej nie ściągnie. Pod mlekomatem rozmawiałam z kobitką, która mówiła, że lubi to mleko, ale jej sąsiadka chciała zrobić kwaśne i wychodziło jej gorzkie. Moje odczucie było takie, że ono, to które ja kupiłam, faktycznie jest chrzczone wodą. Widocznie jeden rolnik będzie uczciwy i sprzeda pełnowartościowe, a drugi wody doleje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×